Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

"Księżniczki": między kinem społecznym i melodramatem

Komentarze

Dodaj komentarz

O Houellebecq

"Przypomina to wizję prostytucji w 'Platformie' Houellebecqa, gdzie te zjawiska w ogóle nie istnieją i gdzie gdyby nie sfanatyzowani islamiści, globalna seksturystyka byłaby doskonałym rozwiązaniem problemów pierwszego (niedobory libidalnej satysfakcji) i trzeciego (niedobory pieniędzy i dóbr konsumpcyjnych) świata."

Houllebecq nie widzi waszym zdaniem problemu w prostytucji? Być może nie opisał jej mechanizmów (alfonsi itd.), ale na pewno nie można powiedzieć, że nie widzi w niej problemu.

Przecież wypowiedź, że firma zajmująca się turystyką seksualną tylko pomaga porozumieć się producentom (III świat) i konsumentom (I świat) prostytucji, ma charakter ironiczny. Houllebecq jest (podobnie jak młody Marks) przerażony postępującym utowarowieniem wszystkich relacji (w tym - relacji erotycznych). Wystarczy przypomnieć scenę z tejże "Platformy", rozgrywającą się w klubie sado-maso. Jedna z bohaterek (zdaje się studentka) uważa, że tego rodzaju kluby pomagają jednostce wyrazić jej wolność, a dopóki obie strony wyrażają zgodę na sadomasochistyczne relacji, to nie ma problemu, w końcu to dobrowolna umowa. I właśnie ten punkt atakuje Houllebecq. Mówi, że żadna umowa nie usprawiedliwia upodlenia. Swoją drogą fragment w klubie sadomaso jest świetną satyrą na francuskie mieszczaństwo, wyrosłe na specyficznie odczytanych ideach roku 1968. Klub jest wypełniony grubymi urzędnikami i biznesmenami, przekonanymi, że oto właśnie dokonują antysystemowej transgresji dzięki "wyzwolonej seksualności".

autor: re_akcja, data nadania: 2008-01-31 16:36:35, suma postów tego autora: 91

masochista Houellebecq

...rozumiem, że ten specyficzny - reakcyjny - model lektury, wiedzie czasami do ciekawych wniosków, ale bez przesady: houellebecq, to żaden tam ciemny pisarz i wybitny krytyk społeczny; akurat te fragmentu w których gra ironią są łatwe do zlokalizowania. prostytucja w jego książkach wcale nie jest motywem ironicznym i nie jest przedstawiana w kontekście krytycznym i politycznym (zupełnie nie trafione porównanie do marksa!). zdecydowanie, nie o krytykę społeczną mu idzie, gdy zupełnie nieudolnie i stereotypowo przedstawia prostytucję, czy sex-turystykę i kulturę bdsm. a "fragment w klubie sadomaso" to żadna satyra na pokolenie 68' (choć jest takowych sporo w innych fragmentach, np. w "cząstkach..." jest tego od groma). nadinterpretujesz. houellebecq używa ironii właśnie tam, gdzie osobiście ma jakiś problem - dokładnie w tych punktach, gdzie ironia jest niepotrzebna, a przydałaby się formułowana wprost krytyka społeczna bez owijania w bawełnę.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-02-01 12:43:09, suma postów tego autora: 1805

_

Rote, rozumiem, że houellebecq jest nie po lini bo "wprowadza reakcyjne treści w postępowe kanały komunikacji" (jak napisała o nim grupa francuskich lewaków), ale bez przesady. Trocki potrafił się zachwycić Celine'm i zobaczyć w nim brutalnego krytyka kapitalistycznego status quo, mimo że Celine był obleśnym antysemitą (tu podobieństwo do idiotycznej fobii antymuzułmańskiej u Houellebecqa). Akurat granie wątkami osobistymi (nawet jeśli to tylko autokreacja) to najmocniejszy punkt Houellebecqa. A bezpośredniej krytyki też nie brakuje. Ja osobiście uwielbiam momenty, kiedy H. przerywa nagle fabułę i wrzuca dwie strony żywcem wzięte z rozprawy socjologicznej lub politycznej agitki.

autor: re_akcja, data nadania: 2008-02-01 14:05:32, suma postów tego autora: 91

---

to oczywiste, że znajdziesz tam to, czego szukasz. osobiście nie szukam w literaturze "wątków osobistych" autora - szczególnie w literaturze "politycznej", czy "społecznej". nie czepiam się houellebecqa, dlatego, że coś mu nie gra ze światem - inaczej pewnie nie sięgnąłby po pióro. denerwuje mnie jedynie schemat, model świata jaki przedstawia - nie da się ukryć, że kreśli wizję świata pisaną z prawej strony; co drugi wątek u niego to zwykłe resentymenty ("kiedyś było lepiej", "kiedyś to byłoby nie do pomyślenia", "zobaczcie czym skończyła się wasza tolerancja" itp. - do tego można by sprowadzić te najbardziej jaskrawe fragmenty), gdzie cała krytyczna moc jego książek sprowadza się do utyskiwania, bez próby wyjaśnienia skąd bierze się te paskudne "coś", które mnie tak bardzo wkurza.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-02-01 14:44:38, suma postów tego autora: 1805

_

Trudno sobie wyobrazić bardziej prawicową kategorię niż "resentyment". Max Scheler, który przejął to pojęcie od Nietzschego i rozwinął w książce "Resentyment i moralność" uważał, że resentyment był źródłem rewolucji francuskiej, a obecnie (tj. w czasach wilhelmińskich) znajduje najpełniejszy wyraz w klasowym ruchu robotniczym. Dziś Ireneusz Krzemiński opisuje słówkiem "resentyment" zarówno uczucia niezadowolonych z wspaniałej III RP, jak i międzywojennych socjalistów i faszystów. Zakłada zatem, że podział dóbr w dwudziestoleciu był idealnie sprawiedliwy, a wszyscy którzy go kwestionowali byli bardzo źli (jednym tchem wymienia socjalistów i faszystów!). To nie tylko problem błędnego użycia pojęcia. Sam termin, u swych źródeł jest obciążony ideologicznie. Krytykował go już Horkheimer w "Zmierzchu", pisząc że wg wyznawców teorii resentymentu - system społeczny może być obiektywnie oceniany tylko przez jego beneficjentów, a pokrzywdzonym ocenę utrudnia zawiść. Horkheimer nie chce wcale przeczyć, że kapitalizm budzi gniew i resentyment, ale nie widzi w tych uczuciach nic złego i dziwnego. Twórcy tego pojęcia lubili przytaczać cytat z Księgi Rodzaju, wskazując Kaina jako pierwszego zarażonego resentymentem. Horkheimer odpowiadał im, że ten fragment trzeba interpretować inaczej. Gdy krew Abla woła do Boga o pomstę, Kain mógłby powiedzieć "Panie, nie słuchaj tego wołania. To głos resentymentu." Generalnie uważam, że żądanie by biedni wyzbyli się resentymentu można skomentować cytatem z Marksa (i Helwecjusza) - kapitaliści "żądają od nieszczęśliwych, by byli doskonałymi". Ja wolę być razem z narzekającymi i gniewnymi (takimi jak Houellebecq) niż z sytymi i zadowolonymi. A na to, że Houellebecq wcale nie jest takim tępym reakcjonistą, zapatrzonym w świetlaną przeszłość, można znaleźć wiele dowodów. Choćby fragment z "Cząstek...", w którym mówi, że egzystencja babki Bruna (lub Michela - nie pamiętam) była wyznaczona przez ogłupiającą i zezwierzęcającą pracę. Póki co kończę i zmywam się, bo piszę w biegu i nie mam czasu

autor: re_akcja, data nadania: 2008-02-01 15:25:03, suma postów tego autora: 91

---...----

och, dziękuję za ten krótki wykład na temat historii pojęcia resentymentu. być może właściwsze byłoby użycie pojęcia "konserwatyzm" (tudzież "reakcja"...) w moich wcześniejszych wypowiedziach, natomiast musisz przyznać, że postawy, które moglibyśmy określić jako "resentymentalne"/"resentyment" wcale nie są celem lewicy, ani przedmiotem jej sympatii, bo ta zawsze stawia na krytykę, a nie zawodzenie do księżyca (pojęcia resentyment zazwyczaj używam w sensie potocznym). inna rzecz, że opozycja, którą budujesz jest fałszywa: nie jest tak, że mamy do wyboru, albo sytych i zadowolonych, albo utyskujących bez głębszego zrozumienia, o co w rzeczywistości społecznej biega, ewentualnie lokalizujących to, co im nie pasuje w jakiś mitycznych rejonach (np. maj68, który odpowiedzialny jest za wszystko, co dzieje się dziś we francji). właśnie takie stawianie sprawy to jest brnięcie w scheleryzm i czcze moralizowanie (czyli czysty resentyment, bo ten zawsze jest oparty na twardym etycznym fundamencie - nie ważne, czy ten fundament jest tylko ideologiczną projekcją przeszłości, czy faktem historycznym, itp.). houellebecq, oczywiście nie jest tępym reakcjonistą i tu cały z nim problem - gdyby było inaczej nie byłoby o czym mówić, a sprawa byłaby jasna. jego "zapatrzenie w przeszłość" to zwykły miszmasz elitarnego, ale jednak w rzeczywistości drobnomieszczańskiego, konserwatywnego niezadowolenia z takim dość prymitywnym klasizmem i pogardą dla wykluczenia ludzie z klasy mu obcej. [nie mówiąc o zupełnym braku w jego książkach tych wykluczonych. zobacz jak wygląda houellebecqa pokrzywdzony? i co sprawia, że houellebecq ukazuje go jako takiego właśnie?]

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-02-01 17:02:10, suma postów tego autora: 1805

-------=---------

rzeczywiście, houellebecq poddaje pracę swoistej "krytyce". ta analiza zjawiska pracy polega na tym, autor dość mocno się nią brzydzi - podobnie jak arystoteles - jako czynnością, która nie godna jest wykonywania przez ludzi (przeznaczonych ku celom bardziej odpowiadającym ich istocie). problem pracy dla houellebecqa jest taki, że zaharowując się w firmie, masz prawie zerowe szanse na to, że wskoczysz na miejsce szefa - bardzo go to boli. nie ma u niego krytyki pracy w ogóle (w sensie marksowskim). natomiast proletariat to dla niego takie fajne zwierzątka, które spotykasz w metrze jak ci się spierdzieli auto, albo które za odpowiednią kwotą są w stanie umilić czas klasie średniej (np. kubańska pokojówka, która za parę dolców pofika w trójkąciku, młoda tajska masażystka, gosposia, itp.). oczywiście, umilanie czasu jest obopólne, na równych prawach, konsensualne i nie wynika z klasowej dominacji - jest bardzo przyjemne. a zaharowują się jedynie urzędnicy z klasy średniej - właściwe dla houellebecqa ofiary dzikiego turbo kapitalizmu.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-02-01 17:16:17, suma postów tego autora: 1805

Rote,

Marks krytykuje "pracę w ogóle"? Jesteś tego pewien?

autor: Angka Leu, data nadania: 2008-02-01 18:18:46, suma postów tego autora: 3102

---//---

nie chodziło mi o "pracę w ogóle", ale o to, że nie ma w ogóle u h. krytyki pracy w sensie marksowskim (szło mi o to, że nie można np. porównywać krytyki pracy z "rękopisów..." z książkami h.), itp.,itd. źle się wyraziłem - możesz to wziąć na karb mojego prowincjonalnego pochodzenia.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-02-01 18:54:31, suma postów tego autora: 1805

OK.

Rozumiem. Moja mieścina też liczy 30 tysięcy dusz.

autor: Angka Leu, data nadania: 2008-02-01 22:30:36, suma postów tego autora: 3102

Dodaj komentarz