O tym, co nazywasz na blogu "konserwatyzmem kobiet":
http://www.gazetawyborcza.pl/1,76498,5002332.html
causa finita :).
Kasiu, gdzie widzisz to medialne papkowate jadro w koronkach w tekscie? Bo jedyne, co pochodzi w nim bezposrednio z mainstreamowych mediow, to wypowiedzi feministek (np. tekst Srody z soboty w wyborczej lub niegdysiejsze felietony Kingi Dunin) lub proste informacje, takie jak ta o feminizmie mainstreamowych mediow. Reszta to albo doswiadczenie bezposrednie (typu pitolenie z kolezankami albo ankieta dla uczniow), przemedytowane potem w czterech scianach (albo w autobusie, tam tez sie dobrze medytuje). Przyznam, ze na feminizmie sie nie znam, ale jakby kazdy pisal tylko o tym, na czym sie doglebnie zna, to liczba krytykow by znacznie zmalala i upadloby wiekszosc mediow. Poza tym to dosc merytokratyczne nastawienie.
Do zbyt czestego siedzenia w domu sie zreszta nie poczuwam, wrecz przeciwnie - pracuje zawodowo, prowadze zycie towarzyskie i dzialam spolecznie - aktualnie w organizacjach zdominowanych przez kobiety. To tez ma swoje zle strony zreszta. Ale w imie solidarnosci z siedzacymi w domu moge przyjac na siebie taka role, tym bardziej, ze staram sie laczyc actio i contemplatio.
A co do "przebrzydlych, aroganckich feministek" - no coz, arogancka sama bywam (quod erat demonstradum...), i nie sadze, jakoby feministki byly bardziej aroganckie od reszty spoleczenstwa.
Gdzie widzę obiegowe opinie? Oto one:
1. "Babochłopy". Sugerujesz, że taki byt istnieje, chociaż nie powinien być utożsamiany z feminizmem w ogóle. Co to jest "babochłop"? Byt, podobnie jak "Żydłak", występujący tylko w nienawistnej wyobraźni.
2. Sugerujesz istnienie feministek porównujących aborcję do obcięcia paznokci. Nie poznałam takich, chociaż obracam się w środowisko; czytam też "mainstreamowe" teksty. Owo określenie znajduje się tylko w tekstach prawicowych, walczących z bytami istniejącymi tylko w wyobraźni autorów.
3. "Konserwatyzm kobiet". O tym już napisałam pod swoim blogiem. Dlaczego definiujesz macierzyństwo jako konserwatywne, a karierę jako feministyczna? Kobiety by chciały mieć dzieci i niezależność finansową, to dążenia dalekie od jakiegokolwiek konserwatyzmu. Zresztą, o tym jest tekst Dunin. Zastajesz jakąś sytuację i w jej kontekście formułujesz swoje marzenia. Nie oznaczają one akcesu do grup politycznych i moim skromnym zdaniem mogą być w pełni rozpoznane jedynie przez feminizm. Rzecz jasna, nie każdy.
4. Porównujesz parytet i kwoty do przepuszczania w drzwiach lub wręcz faworyzowania ze względu na wygląd (z czego się potem wycofujesz). Naprawdę uważasz to za uczciwy sposób argumentacji?
Gdzie widzę obiegowe opinie? Oto one:
1. "Babochłopy". Sugerujesz, że taki byt istnieje, chociaż nie powinien być utożsamiany z feminizmem w ogóle. Co to jest "babochłop"? Byt, podobnie jak "Żydłak", występujący tylko w nienawistnej wyobraźni.
2. Sugerujesz istnienie feministek porównujących aborcję do obcięcia paznokci. Nie poznałam takich, chociaż obracam się w środowisko; czytam też "mainstreamowe" teksty. Owo określenie znajduje się tylko w tekstach prawicowych, walczących z bytami istniejącymi tylko w wyobraźni autorów.
3. "Konserwatyzm kobiet". O tym już napisałam pod swoim blogiem. Dlaczego definiujesz macierzyństwo jako konserwatywne, a karierę jako feministyczna? Kobiety by chciały mieć dzieci i niezależność finansową, to dążenia dalekie od jakiegokolwiek konserwatyzmu. Zresztą, o tym jest tekst Dunin. Zastajesz jakąś sytuację i w jej kontekście formułujesz swoje marzenia. Nie oznaczają one akcesu do grup politycznych i moim skromnym zdaniem mogą być w pełni rozpoznane jedynie przez feminizm. Rzecz jasna, nie każdy.
4. Porównujesz parytet i kwoty do przepuszczania w drzwiach lub wręcz faworyzowania ze względu na wygląd (z czego się potem wycofujesz). Naprawdę uważasz to za uczciwy sposób argumentacji?
Co do "prostych informacji" to mialo byc "o feminizmie Barbary Giertych", nie "feminizmie mainstreamowych mediow".
No i urwalo mi druga czesc zdania zaczynajacego sie od "Reszta to albo...". Drugie "albo..." mialo dotyczyc mediow niszowych.
Aha, no i specjalnej erudycji w tych subtelnych koronkach (ladne sformulowanie skadinad) nie widze, poza trzema pretensjonalnymi lacinskimi powiedzonkami.
1. Babochlop - trudno mi powiedziec, czy istnieje, czy nie, ale uzylam go w zdaniu, ktore zawieralo mowe pozornie zalezna:)To tak, jakbym pisala:
"z jednej strony, wystepuje obojetnosc, a z drugiej - niechec wobec tych pieprzonych politykow" - nie wyrazam swojej opinii, moge zarowno podzielac zdanie o pieprzonych politykach, jak nie.
2. Co do obcinania paznokci - jak swego czasu wspomnialam, czytalam wywiad z ginekolozka z Langenorta. Calkiem mozliwe, ze jej stanowisko nie jest reprezentatywne dla wiekszej liczby feministek. Jesli tak, to sie ciesze.
3. Nie definiuje macierzynstwa jako konserwatywnego, a kariery jako feministycznej, skades to wziela? Jedyne, co napisalam na ten temat, to to, ze dziewczyny-licealistki "konserwatywne" (czyli sporo mowiace o tradycji, przeciwniczki aborcji, niechetne ruchowi gejowskiemu) czesciej deklarowaly chec stworzenia dobrej rodziny. I ze ow konserwatyzm nie mial wplywu na chec robienia kariery zawodowej.
4. No coz, nie trafia do mnie idea parytetu (choc doceniam intencje jej glosicieli) i przedstawiam swoje prywatne odczucia z tym zwiazane. Gdybym miala wiecej kompleksow, uznalabym to za upokarzajace, ale na tym punkcie akurat nie mam, wiec patrze na to z przymruzeniem oka.