Jak sobie pomyślę, że mam się zgodzić z autorami tego bloga w kwestiach kościelnych (choćby i nawet dotyczących jedynie architektury sakralnej), to mi się wydaje, że to jednak Prima Aprilis;) Ale taki... zupełnie niewinny...
Fakt, współczesne kościoły są paskudne - do Waszej listy mogę dołożyć przede wszystkim Bazylikę Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach (choć tam jest przynajmniej rewelacyjny ołtarz). Wygląda (Bazylika, nie ołtarz) jak bunkier skrzyżowany z silosem na zboże.
Te kościoły - potworki (których poświęcano zresztą wiele numerów pism kościelnych od jakichś piętnastu lat, cały czas pisząc to samo...) zostały w większości zaprojektowane i ich budowa rozpoczęta w latach osiemdziesiątych - miały pomieścić tłumy. Sporo z nich zostało zbudowanych z byle jakich, dostępnych wtedy materiałów, więc już uległy erozji.
To jest w ogóle bardzo trudne - nazbyt "wysoka" sztuka kościelna (jak np. Nowosielski) nie zawsze zaspokaja tzw. "potrzeby duchowe" wiernych, którzy są przyzwyczajeni do czego innego. A sztuka kościelna ma, było nie było, w pierwszym rzędzie walory "użytkowe". Ów "plebejski pozytywny kicz", angażujący ludzi do twórczości i przeżywania sztuki, jest natomiast obecny w muzyce w postaci sacrosongów wszelkiego rodzaju ale i innej popularnej muzyki - bo kościoły pozostają jednym z niewielu miejsc, gdzie ludzie śpiewają. No cóż, prywatnie zdecydowanie wolę Mikołaja Gomółkę albo chorał gregoriański od sacrosongów, ale czuję się paskudnie elitarystyczna z takimi żądaniami, bo lubię słyszeć, że inni się w śpiew angażują. Tak samo ze stroną plastyczną.
PS. Mimo że nie odchudzam się i nie farbuję włosów, altruistycznie protestuję przeciw utożsamianiu tych praktyk z kiczem;)
Jak dla mnie wszystko rozbija się o kwestię mentalności postfeudalnej i słabości kultury mieszczańskiej. Ale nawet pomijając te "obiektywne" czynniki, to charakter kultury użytkowej w Polsce - pomieszanie sakralności, pompy i kiczu - można odnosić nawet do przemian historycznych związanych z reformacją. Estetyka masowa nie wyemancypowała się na dobre od religii, bo nie musiała, tak jak to miało miejsce w krajach protestanckich (dla odmiany kultura włoska ma jednak "trochę" bogatszą historię niż Polska). Stąd słabość sfery estetycznej w wymiarze społecznym, co na dłuższą metę określa percepcję polityczną w sposób niekorzystny dla lewicy, według zubożonego schematu wysokie/niskie. Istnieją blokady na poziomie wyobraźni związane z kulturą lewicową, która musiałaby być "średnia" - bardziej mieszczańska, dostępna, w miarę prosta, ale estetycznie atrakcyjna, nawet jeśli momentami kiczowata. Przede wszystkim jednak DOSTĘPNA. Czyli nie powinna być być ani miejskim nadętym kiczem dla bogatych, ani sacrum, ani przeraźliwym kiczem wiejskim, bo to wszystko naturalnie eksploatują inne opcje polityczne (liberałowie, konserwatyści, ludowcy). I coś "trzeciego" ludziom w Polsce ciężko sobie nawet wyobrazić (jak już się pojawi, to szybko ciąży w kierunku kultury elitarnej - trochę podobnie jak feminizm - albo zamienia się w elitarny towar).
Jak dotąd taki jest smutny los tego kraju. To tworzy lukę w wyobraźni i sprzyja dwoistej, kulturowej, a nie klasowej (miejskie i elitarne albo wiejskie i plebejskie) naddeterminacji polityki. A światowe tendencje do odreagowywania liberalnej blokady dla polityki w sferze wojen kulturowych dodatkowo wspomagają w Polsce to zjawisko.
to próbuję pod tym kątem wybadać cudzoziemców "z zachodu:. I oczywiście chwalą piękno natury, rozumieją że PRL zrobił swoje itd., ale zwykle widać że i tak są zawiedzeni. Ani to dla nich specjalnie egzotyczne - lepiej na Ukrainę czy do Rosji pojechać - ani za wiele interesującego tu nie znajdują. "W Polsce czyli nigdzie".
Swoja droga jest ciekawa prawidlowosc, ze kryzys architektury sakralnej, jest funkcja kryzusu Kosciola, a raczej slabniecia jego spolecznej roli. O ile Koscioly jeszcze do XIX wieku zazwyczaj zachwycaja, to obecnie perelki stanowia bardzo rzadki wyjatek. Doskonalym przykladem jest Sacre Coeur, ktorej nieznosna kiczowatosc zapowiada niejako laicyzacje Francji.
a nie wydaje Ci sie, ze ten odbior wynika troche z optyki "kiedys bylo ladniej i koscioly byly ladniejsze"? Poza tym Polska nie potwierdzalaby tej teorii - w dwudziestoleciu wplywy Kosciola slably, a architektura i sztuka koscielna zaczely rozkwitac (np. koscioly projektowane przez Oskara Sosnowskiego czy caly nurt "ludowy")
Zetknelam sie z teoria, ze znakomite dziela architektury sa zwykle wyrazem checi "podtrzymania" i "zakonserwowania" oslabionej potegi, albo checi jej "zrestaurowania". Niekoniecznie Kosciola, ale w ogole instytucji (np. mediow), ktorej dane dzielo ma sluzyc.