"oczyszczania lewicy" za cel stawia sobie także znienawidzona przez autora Lewica Bez Cenzury... Ciekaw jestem, w jaki sposób i podług jakich kryteriów owo "czyszczenie" miałoby się odbywać?
Na ostatecznym zerwaniu i odcięciu się od wszystkich tych Millerów, Oleksych, Napieralskich itp. Rezygnacji z sojuszy z nimi, absurdalnego entryzmu, czy liczeniu na "zwrot na lewo" SLD/SdPL/UP (bo jak widać nie są to już nawet partie ani masowe, ani wpływowe. Ich stan osobowy zaczyna wręcz spadać poniżej stanu osobowego radykalnej lewicy. Zawsze znajdą się jednak naiwniacy wierzące w jakieś "lewicowe skrzydło" które czasem wyda bardziej radykalne oświadczenie.
jeszcze bardziej absurdalnym pomysłem jest tworzenie zupełnie od podstaw nowych, kanapowych organizacji. Aby lewica mogła wywierać skuteczny wpływ na establishment musi być silna i musi umieć pociągnąć za sobą masy; tymczasem gdy organizacyjka liczy 20 osób i zajmuje się tylko vplepkowaniem, sprejowaniem i zakładaniem od podstaw nowych związków zawodowych to nie przyczynia się sprawie.
Nie wiem czy entryzm jest absurdalny. Może dla ciebie będzie to przykład negatywny, ale przecież Lenin też dopiero w 1912 roku dokonał ostatecznego rozłamu z mienszewikami ponieważ stwierdził, że nie wyciągnie stamtąd już żadnych sensownych działaczy.
A co do zmniejszenia liczebności SLD, UP, SdPl i innych takich - Ciebie to powinno chyba cieszyć, w końcu w "Micie masowości" dowodziłeś, że lepsza organizacja mała i sprawna, niż duża i pełna karierowiczów.
Nie są ani duże ani sprawne. Prawie każdy kto miał coś do powiedzenia i chciał coś robić dawno stamtąd uciekł jeszcze za czasów Millera.
Nie lepiej robić "lewicowe" frakcje w PO czy PiS, przecież one są skuteczniejsze w docieraniu do ludzi, a tak samo "lewicowe".
Entryści nigdy się nic nie nauczą. Sorry ale dla mnie widok człowieka stojącego na 1 maja obok Olejniczaka w koszulce z Che to tragifarsa, bo albo lider socjaldemokratów przypadkiem trafił na wiec ludzi pracy i radykałów, albo człowiek w koszulce z Che robi (może nawet w dobrej wierze) za jak to powiedział Lenin - pożytecznego idiotę (zgadnijcie która wersja jest bardziej prawdopodobna).
Owe 20-osobowe "kanapowe" organizacje zrobiły więcej dobrego dla konkretnych pracowników, lokatorów tudzież innych biedaków niż rozsiany po całym kraju FMS. Nie mówiąc już o tym, że świat pracy więcej na nich zyskał niż od rządów SLD-UP.
1 maja lewica powinna pokazać, że potrafi się zjednoczyć. Skoro przyświecają nam wspólne, albo przynajmniej bardzo podobne cele, to czemu mamy się dzielić wg tego, kto do jakiej organizacji należy? A Bojan na pewno nie robił za "pożytecznego idiotę", wręcz przeciwnie - obecność ideowców na największym pochodzie pierwszomajowym w Polsce jest rzeczą niezbędną. Cisza, nie żal Tobie pozostawiać tych wszystkich działaczy na pastwę oportunistycznego kierownictwa SLD? Poza tym pracownikom zrzeszonym w OPZZ my, jako socjaliści, musimy przedstawić konkretną ofertę, by pomogli nam w walce o socjalistyczną transformację.
A historia dostarcza przykłady skuteczności entryzmu, vide Lenin i bardzo późny rozłam z mienszewikami.
RRRadykał - to prawda, że wiele małych organizacji robi cholernie pożyteczne rzeczy. Pytanie jednak, dlaczego widząc zaangażowanie owych "kanap", masy nie podążają za nimi? Czyżby było to spowodowane nadmierną ilością podziałów i sekciarstwa na lewicy?
masz bardzo ciekawą koncepcję. Niepokoi mnie tylko, jakimi mediami zamierzasz się posłużyć, aby dotrzeć do pracowników zrzeszonych w OPZZ.
Jeżeli Nowym Tygodnikiem Popularnym, to jestem bardzo ciekawy, jaki procent członków OPZZ prenumeruje ten tytuł?
Nie wiem, jaki procent OPZZ prenumeruje NTP. A do pracowników mam zamiar docierać nie mediami, ale osobiście - socjaliści muszą być obecni wszędzie tam, gdzie ruch pracowniczy pokazuje swą aktywność, a jedna rozmowa na żywo jest warta więcej niż kilka, najlepszych nawet, artykułów.
słuszne.
Tylko że, niestety, w strajkach i demonstracjach uczestniczy znikoma liczba pracowników. Jak nawiazać kontakt z reszta?
aktywność ruchu pracowniczego to nie tylko strajki i demonstracje. I nie przesadzałbym z tym, że tak znikoma ilość bierze udział w protestach - wczoraj nie pracowało 70% polskich szkół.
A zadaniem każdego lewicowca winno być cierpliwe budowanie autorytetu wśród pracowników, gdyż ułatwia to nie tylko kontakt z nimi ale także sprawia, że biurokracja związkowa dwa razy pomyśli, zanim lubianego działacza skrytykuje.
Realizacja tego postulatu może w efekcie zmieść lewicę z powierzchni naszego kraju. Lewica u nas ma wielu zwolenników wśród ludzi starszych i to oni stanowią elektorat wyborczy. Nazwisko Millera znaczy w dalszym ciągu wiele. Czy warto dla unicestwienia kilku działaczy unicestwić wszystko?!