Pełne zatrudnienie może być dla lewicy co najwyżej celem doraźnym.
Strategicznie należy dążyć do wolności od biologicznie lub społecznie degradującego niedostatku (nawet jeżeli ktoś stale nie pracuje).
Dalsze cele: zniesienie pracy najemnej. Automatyzacja wszystkich rodzajów pracy oprócz dobrowolnej i kreatywnej.
generalnie masz rację- takie są cele lewicy, ale dalekosiężne. Praktycznie rzecz biorąc i według dzisiejszych możliwości techniki chociażby, pełne zatrudnienie jest sprawiedliwe- zgodne z pierwszą częścią zasady "od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb". Ciągle są niespełnione potrzeby jakiś ludzi (nawet, jeśli pracują), więc wszyscy powinni pracować...
Wymaga tworzenia sztucznych miejsc pracy funkcjonujących wg starego powiedzenia "wy udajecie, że płacicie, my udajemy, że pracujemy". To już lepszy minimalny dochód gwarantowany, przynajmniej nikt tu niczego nie udaje.
praca bowiem to nie tylko źródło przychodu, ale także źródło satysfakcji, samodoskonalenia, poczucia własnej przynależności, przydatności i wartości.
Przykładem jest praca dla niepełnosprawnych. dla nich jest to także forma rekonwalescencji czy rehabilitacji, ale osoby te nie mogą konkurowac na równywch prawach z pełnosprawnymi bo z nimi zazwyczaj przegrają z mety przy rekrutacji
Pytanie czy chodzi tu o prace platna. Pamietamy na pewno jak widzial wolnosc taki Marks - im wiecej obnizymy czas koniecznej pracy, tym wiecej mamy czasu na satysfakcjonujaca, nieplatna, ale spolecznie tez przydatna prace, na jaka tylko mamy ochote. Mysle, ze ten watek marksowski jest nadal bardzo aktualny. Poki co dobrodziejstwo automatyzacji sluzy tylko pozbawianiu czesci spoleczenstwa szansy na jakiekolwiek zatrudnienie.
i pozbawione wartości jest jego życie.
A co do niepełnosprawnych - nie neguję terapeutycznej wartości ich pracy, ale czy to zaraz musi być praca zarobkowa? Zresztą niepełnosprawny z głową na karku znajdzie dobrą pracę i będzie satysfakcjonująco funkcjonować w społeczeństwie niezależnie od kalectwa (o ile oczywiście kalectwo nie jest bardzo ciężkie).
ponieważ osoby te otrzymując pieniądze, zostają w ten sposób za swoją prace wynagrodzone. mogą spełnić jakieś tam mniejsze lub większe mażenia za nie.
Widzisz, cenię sobie rozwiązania w tej materiii z PRL-u. Chodzi mi o spółdzielnie inwalidów. Zresztą cenię nie tylko ja, ale i osoby niepełnosprawne, które miałem okazję poznać.
W takiej spółdzielni realizuje się zasada "od każdego podług jego możliwości, każdemu wg jego potrzeb". Osoba taka, nie jest po prostu pracownikiem. jest jakgdyby udziałowcem, współtwórcą pewnego większego dzieła i czynnie uczestniczy w życiu społeczno-gospodarczym.
Ważny tutaj jest kontakt społeczny, z innymi ludźmi. Nie chodzi tu np. o zamiatanie ulicy, czy stanie jak kołek na przejściu dla pieszych. takie prace "opłacane" z zasiłku są upokażające, ponieważ ustawodawcy zapomnieli o warsztatach integracyjnych i elementach wyróżnienia społecznego...