jakoś tak przed tygodniem czy dwoma szydziłem z pochodzącego z feministycznego portalu felietoniku, sprowadzającego recepcję nowego projektu ustawy medialnej do kwestii (anty)dyskryminacji i tolerancji (a pomijającego takie nieistotne drobiażdżki jak likwidację abonamentu przy braku zabezpieczenia przyszłych źródeł finansowania, dezintegrację dotychczasowych struktur radia i telewizji, licencję misyjności przysługującą na równych prawach mediom finansowanym wg projektu z budżetu oraz komercyjnym, częściową komercjalizację itd.). Usprawiedliwiano to "sformatowaniem" tematycznego portalu i wynikłym stąd pewnym zawężeniem horyzontu.
Teraz mamy analizę na politycznym portalu lewicy - równie wnikliwą i przepełnioną wyrosłą z najgłębszych pokładów egalitaryzmu troską o "to, co wspólne". "Nie masz dna gorszemu", jak mawiał poeta. Aha, mamy jeszcze rytualną wojenkę z prawicową konserwą, oczywiście o wartości emancypacyjne/chrześcijańskie, bo przecież nie o zasady finansowania publicznych środków przekazu.
-------
Świstak zawija w sreberka a wypuszczony przed chwilą PAW dumnie kroczy.
popierającą neoliberalne projekty osi zła (PO-SLD) należałoby postrzegać i traktować tak, jak robił to ruch oporu podczas II WŚ wobec, hm, oddających swe wdzięki oficerom armii okupanta.
A jak wygląda w takim razie polska oś dobra?
właściwie nie ma, jej substytutem mogą być NIEKTÓRE czysto gospodarcze działania PiS czy przede wszystkim prezydenckie weta do przepychanych przez większość liberalnych ustaw.
Poza parlamentem też nie ma na razie "osi", są rozsypane po całej powierzchni stołu jej solidne, ale na razie zbyt słabe składniki" od Samoobrony przez Polskie Lobby Przemysłowe, socjalny odłam środowiska postsolidarnościowych, solidarnych antyliberałów w rodzaju Primum Non Nocere po radykalną lewicę w rodzaju np. (ale nie tylko, rzucam po prostu rozpoznawalnymi symbolami) Ikonowicza i ruch lokatorski. Potrzeba jeszcze jakiegoś magnesu, by je razem zebrać, a potem instrumentów służących do skręcenia z nich jakiejś machiny.
Kupiłem sobie ponad rok temu Czerwoną książeczkę, muszę ją w końcu przeczytać. A co do Pieronka, no cóż, on często ględzie od rzeczy. Taki już jego osobisty urok.