Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Święto pracownika czy aparatczyka?

Komentarze

Dodaj komentarz

czym kolejarz różni się od budowlańca

Wcześniejsze emerytury więcej mają wspólnego ze zdolnoscią terroryzowania państwa a dokladniej naszych tzw. politykow niż z uciążliwoscią pracy, bo czymże praca kolejarza w pociągu, elektrycznym czy spalinowym jest cięższa od np. budowlańca na powitrzu pracującego?

autor: sysy, data nadania: 2009-04-28 11:58:51, suma postów tego autora: 99

A czy autor

zdaje sobie sprawę, że niekiedy (zadziwiająco często) osoby chcą pracować jak najdłużej się da, bo z emerytury się wyżyć nie da i dorabiają marne grosze na czarno? Jeżeli ktoś ma siły, chęci i możliwości, powinien mieć prawo pracować jak najdłużej; kto nie, ten może odejść wcześniej.

autor: Crystiano, data nadania: 2009-04-28 12:58:54, suma postów tego autora: 1590

A dlaczego, Krystjano,

z emerytury nie da się wyżyć???
Owszem, pracować można nawet do usranej śmierci... jak drzewiej bywało...
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2009-04-28 16:53:22, suma postów tego autora: 5956

Problem w tym że media

Przedstawiają święto 1 maja jako relikt PRL-u i wogule takie niemodne i obciachowe dla większości Polskiej młodzieży.
Jak kiedyś kumplom powiedziałem że ide na pochód to dziwili się że jeszcze takie coś się jeszcze robi bo oni myśleli że pochody były tylko za komuny.
No i oczywiście standardowe pytanie po co ci to i co z tego będziesz miał że tam pójdziesz
Taka jest większosć naszej młodzieży niestety

autor: Czerwony Adam, data nadania: 2009-04-28 17:01:02, suma postów tego autora: 1003

A gdzie i z kim idziesz na ten pochód, Czerwony Adamie?

Może się wybiorę jak po majówce i geburtstagu Mamy dam radę?
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2009-04-28 17:10:41, suma postów tego autora: 5956

Dlaczego się nie da wyżyc?

bo w ogromnej liczbie przypadków są dramatycznie małe, w żaden sposób nieadekwatne do normalnego życia. Nie mówię tu o rentach, bo to w ogóle jest kpina. Dlatego z jednej strony jakimś rozwiązaniem, które wybiera sporo starszych osób, jest dorabianie na "czarno" bądź też legalnie, byleby tylko mieć źródło większych dochodów. Ma to tę złą stronę, że starsze osoby, wysokością świadczeń zmuszone do dalszej pracy, blokują miejsca dla osób młodych, które nie mają zupełnie żadnych dochodów. Dlatego nie jest rozwiązaniem problemu wcześniejsza emerytura - rozwiązaniem jest emerytura taka, żeby można było z niej żyć.

Jednak jeżeli ktoś dobrze wykonuje swoją pracę i ma wciąż do niej siły i możliwości - nie powinna mu być odbierana szansa kontynuowania pracy, oczywiście w przypadku, gdy jest to możliwe.

autor: Crystiano, data nadania: 2009-04-28 20:58:56, suma postów tego autora: 1590

Powiedział, co wiedział...

Na emeryturze MOŻNA pracować, jeśli się to lubi i nie ma się żadnego hobby, chociażby. A nie - TRZEBA BYĆ ZMUSZONYM do PRACY lub dorabiania, żeby na leki starczyło i abonament TV, bo to jedyna rozrywka...
Idź z tymi mądrościami do Hajd Parku, a nie chrzań jak kaznodzieja na meczu piłkarskim...
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2009-04-28 23:34:58, suma postów tego autora: 5956

A kto

będzie na pochodzie alternatywnym poza - stale tym samym od 10 lat - składem działaczy niszowych ugrupowań lewicy?

autor: ABCD, data nadania: 2009-04-28 22:08:51, suma postów tego autora: 20871

NIECH SIĘ ŚWIĘCI!!!

Ważne, kogo nie będzie. Rozumiemy, że tym razem nie będzie ABCD. A to już wyraźny postęp, chociaż nie zadowalający. Nie będzie zapewne również ekipy GPR i Kowalewskiego, choć Ikonowicz robi wszystko by wejść im w odbyt. Nie będzie również PPP i w tym jest właśnie szkopuł. Skoro nie będzie, to gdzie będzie? W internecie o tym ani słowa. Wiemy jedynie, że 1 maja PPP oficjalnie otwiera swoją kampanię do Europarlamentu. Z tej okazji przyozdobiono już Pałac Kultury. PPP będzie zatem w tym dniu dominować nie tylko na radykalnej lewicy, nie tylko w Dąbrowie Górniczej, nie tylko na grobie swoje przewodniczącego - taka to już nowa tradycja świecka.

autor: BB, data nadania: 2009-04-29 05:36:49, suma postów tego autora: 4605

GRANDE PUNTO

"Sierpień" nie zaprasza nikogo na 1 MAJA, otwarcie kampanii wyborczej jest utajnione i ściśle reglamentowane. Wszystkich zaprasza za to już na majówkę, wyznaczoną na 30 maja. W ramach niej poza "licznymi atrakcjami i nagrodami", o których ani mru-mru ("szczegóły w komisjach zakładowych", mamy coś dla równych i równiejszych: "losowanie samochodu Fiat Grande Punto wśród członków WZZ 'Sierpień 80'". W myśl przyświecającego imprezie głównego hasła - "Nie będziemy płacić za wasz kryzys!" - samochód każdy członek "Sierpnia'80" może dostać gratis. Teraz przynajmniej wiemy co w Wolnym Związku Zawodowym robi radykalna lewica - GRANDE PUNTO macie jak w banku.

autor: BB, data nadania: 2009-04-29 06:01:30, suma postów tego autora: 4605

RADYKALNE GETTO

Radykalna "warszawka" też nie jest lepsza. Co prawda organizuje swój pochód pod tradycyjnymi, pluralistycznymi skrzydłami Piotra Ikonowicza, ale tylko dla samych swoich. Nie ma zatem potrzeby przedstawiać tematyki spotkania w "jadłodajni filozoficznej", bo kogo to obchodzi [Jeśli kogoś coś jeszcze obchodzi, to wybierze się na trzydniówkę organizowaną przez Pracowniczą Demokrację]. Ważne, że będą sami swoi i nie będzie Komunistycznej Partii Polski na plakacie. Zresztą to ich sprawa, niesamodzielność tego towarzystwa to wręcz cecha pierworodna. Związek Komunistów Polskich "Proletariat" od początku był tylko chłopcem do bicia i przybudówką SdRP/SLD, poźniej PPS, nadstępnie Nowej Lewicy, obecnie zaś PPP - ich hasło pierwszomajowe to "Nie będziemy płacić za wasz kryzys!" (patrz: kwietniowy "Brzask"). I tak to się plecie w tym radykalnym getcie.

autor: BB, data nadania: 2009-04-29 07:54:58, suma postów tego autora: 4605

BB,

A Was jaka grupa zaprasza na 1 Maja?

autor: ABCD, data nadania: 2009-04-29 09:37:35, suma postów tego autora: 20871

1 maja PPP

www.om.partiapracy.org

autor: A.Warzecha, data nadania: 2009-04-29 12:28:21, suma postów tego autora: 2743

ŚWIAT BEZ NAS JEST INNY (część 1)

Może bardziej realny, może bardziej rodzinny (oj, ta "lewicowa rodzinka"), może bardziej intymny, ale zawsze jest inny. Nie tylko pod względem kulturowo-obyczajowym.

Rozłam w Grupie Inicjatywnej Partii Robotniczej był już prostą konsekwencją marazmu organizacyjnego. W roku 1995 wszystko już było jasne - świeżo zainstalowany polski kapitalizm zachwiał się, ale nie upadł. Robotnicze wystąpienia w końcu zostały skanalizowane przez przyśpieszone wybory parlamentarne, w których zwycięstwo odniosły organizacje skupione wokół SdRP w wyborczy Sojusz Lewicy Demokratycznej. W 1993 r. porozumienie wyborcze z SdRP zawarł w imieniu Polskiej Partii Socjalistycznej Piotr Ikonowicz. To oczywiście uruchomiło lawinę. Z "Solidarności" Regionu Mazowsze usunięta została lewica, której Maciej Jankowski już nie ufał - wypadła nie tylko PPS i "Solidarność Pracy"/Unia Pracy, ale rozpoczęła się również wojna z GSR-owską redakcją "Kuriera Mazowsze", o której donosiły mass-media. Mimo protestu komisji zakładowej i całkiem realnej groźby strajku w Regionie, problem w końcu został rozwiązany. Interweniowała ekipa "Tygodnika Solidarność", mianowany został nowy redaktor naczelny, zaczęła się czystka w redakcji, wreszcie zwolniona została Grażyna Polkowska. Piotr Izgarszew, drukarz i przewodniczący komisji zakładowej pracowników Regionu złapany na piciu alkoholu został w ordynarny sposób zaszantażowany. Nawet jedna panienka/towarzyszka z GSR, również zatrudniona w regionie, odcięła się od "awanturnictwa" GSR-owskiej ekipy "Kuriera Mazowsze" i osobiście próbowała wyprosić Włodka Bratkowskiego z Regionu. Grażyna Polkowska odwołała się do Sądu Pracy. Walkę w jej imieniu podjął "Tygodnik Antyrządowy". G. Polkowska uzyskała nawet poparcie kilkunastu komisji zakładowych "Solidarności". W tym momencie zwróciliśmy się do Daniela Podrzyckiego i "Sierpnia 80", prosząc o pomoc w zorganizowaniu pikiet (wystarczyło przysłać parę autobusów górników, hutników i metalowców) zwłaszcza że prowadzona była kampania ulotkowa na rzecz zainstalowania komisji zakładowej "Sierpnia'80" w FSO. W tej sytuacji prosiło się wręcz o zorganizowanie pikiety we współpracy ze zwycięską załogą FSM TYCHY. Strajki wisiały przecież jeszcze w powietrzu, podobnie jak rozłam w "Solidarności". Podrzycki odmówił.
Na zjeździe regionalnej "Solidarności" sprawa redakcji "Kuriera Mazowsze" nie wyszła poza kuluary. Znalazła bowiem zgodnie z oczekiwaniem na szarym końcu planu obrad. Nie stać nas było na samodzielną pikietę pod Zakładami Mechanicznymi im. Marcelego Nowotki. W zakładowej sali konferencyjnej, gdzie obradowała mazowiecka "Solidarność" kolportowaliśmy jedynie ulotki i „Tygodnik Antyrządowy” z dokumentacją w tej sprawie. Służby porządkowe "S" nawet nie interweniowały, w końcu nie byliśmy tu obcy. Ostatecznie również Region Mazowsze oficjalnie poparł Akcję Wyborczą "Solidarności", choć jeden z regionów "S" z tego się wyłamał, o czym donosiliśmy w "Kurierze Mazowsza" (bezpośredni powód zwolnienia Grażyny Polkowskiej) i "T.A".
Nic dziwnego, że nasze drogi z "Sierpniem 80" zaczęły się rozchodzić. Akcja na rzecz promocji "Sierpnia" w Warszawie została wstrzymana. Odtąd mogliśmy już tylko liczyć na lewicę postpezepeerowską, której niemoc była przytłaczająca. Rozruszać te towarzystwo nie było lekko. Również działania na Warszawskie Porozumienie Związków Zawodowych i OPZZ osiągnęły punkt krytyczny.
Przyśpieszone wybory przesądziły sprawę. Działacze związkowi aż ślinili się do parlamentarnych stołków. Część załapała się na listy SLD (w tym cały OPZZ-towski Ruch Ludzi Pracy ze Ewą Spychalską, Zbigniewem Zbrzyznym, Lechem Szymańczykiem, wiceprzewodniczącym WPZZ na czele), inni skorzystali z oferty "Solidarności Pracy"/Unii Pracy (przewodniczący WPZZ, Sławomir Nowakowski, szef Związku Zawodowego Maszynistów itd.). Szefowie "Sierpnia 80" zwyczajnie przegapili okazję. Rozglądali się jednak już na przyszłość za "solidniejszym" partnerem. Bynajmniej nie musiała nim być lewica, już wówczas najbardziej realnym był sojusz z Konfederacją Polski Niepodległej, Samoobroną i Bohdanem Pękiem z PSL, o czym mówili bez ogródek. W rozgrywce wyborczej nie liczyły się przecież radykalnie lewicowe marginalia. Fala wielkich strajków przechodziła już do historii.

Rozłam w Grupie Inicjatywnej Partii Robotniczej miał trywialne podstawy. Emisariuszka LIT (CI) musiała wracać do Argentyny, aby zadbać o własną emeryturę. Lider GIPR, Włodek Bratkowski o to w ogóle nie dbał, bo nie dbał również o własną. Emisariuszka musiała się także rozliczyć przed LIT (CI) i zapewnić centralę, że GIPR będzie w końcu jej polską sekcją. Według GSR-owskiego trzonu GIPR to ostatnie nie wchodziło w rachubę. Elżbieta Jezierska starała się to jakoś przełamać, namawiając Włodka do udziału w europejskich konferencjach LIT. Rezultat był niezadowalający - na wycieczkę do Hiszpanii mogła jechać Grażyna Polkowska, mógł nawet pojechać Zbigniew Partyka lub Andrzej Witul łasy na uroki hiszpańskich plaż, ale Bratkowski miał to gdzieś. Molestowania politycznego jednak nie wytrzymał i oddał GIPR koleżance z LIT (CI), występując z organizacji. W tym momencie wszystko było w rękach członków GSR, a w zasadzie konkretnie w rękach Zbigniewa Partyki. Ten ponaglany przez Elżbietę zastanawiał się jakiś czas, a w końcu zdecydował - i również wystąpił z GIPR. To był już rozłam. Padła zresztą zapowiedź, że będzie reaktywowana Grupa Samorządności Robotniczej. W tym czasie już nie ukazywał się "Tygodnik Antyrządowy", a głównym pismem GIPR była "Samorządność Robotnicza". GSR oczywiście zabrała swój tytuł. Nowym pismem GIPR, pod rządami LIT, został "Głos Robotniczy".
Pierwszy jego numer ukazał się w kwietniu 1995 r. i zawierał ostre ataki na liderów Grupy Samorządności Robotniczej, których oskarżono nawet o likwidatorstwo. W międzyczasie GSR próbowała unormalizować swoje stosunki z GIPR/LIT, bez pozytywnego rezultatu. Elżbieta Jezierska i wspomagający ją emisariusze LIT CI wybrali ostrą, demagogiczną walkę frakcyjną. W rezultacie walki frakcyjnej, wspomaganej zresztą z zewnątrz przez odpowiednie służby i LIT CI, grupa pękła na trzy części, w tym dwie mniej więcej równe. Największa, duuużo większa od pozostałych, poszła w polityczny niebyt, niektórzy byli działacze ZKP "Proletriat" wrócili do macierzystej organizacji. Rozsypały się również tzw. przyległości. Syndykaliści Andrzeja Smosarskiego zadomowili się na dobre w lokalu PPS-u na Nowym Świecie. Na początku kolejnego wieku wszystkie te grupy przylgnęły do PPS Piotra Ikonowicza, szczerego i oddanego ex-przyjaciela "dyrekcji" Podziemnej "Solidarności", lewicy postkorowskiej i Aleksandra Kwaśniewskiego, i podjęły hasło ze znanej już nam ulicy i kolejnego zmiennika "Solidarności" - masowego ruchu No Global - INNY ŚWIAT JEST MOŻLIWY, kierując się jak zwykle "obiektywną dynamiką rewolucyjną ruchu społecznego" Zbigniewa M. Kowalewskiego i paru największych tendencji posttrockistowskich IV Międzynarodówki, tak bliską duszy każdego anarchisty.

Ale przedtem jeszcze się coś działo, choć to nie miało już wielkiego znaczenia dla realnego układu sił w kraju, w ruchu robotniczym, w związkach zawodowych i na radykalnej lewicy. Warto jednak i o tym pamiętać, każdy ma bowiem prawo wyciągnąć własne nauki z tej jakże ulotnej historii.
Już w pierwszym numerze "Głosu Robotniczego" nowe, sfeminizowane i tymczasowe kierownictwo GIPR po wodzą Elżbiety Jezierskiej, w składzie którego znalazła się nie opłacająca składek Teresa Ożarowska (pseudonim pracowniczki "S" Regionu Mazowsze, znanej nam już z konfliktu wokół "Kuriera Mazowsze", gdzie wykazała tylko troskę o własną skórę) wraz z koleżanką (obie zresztą Elżbieta Jezierska uczyła języka angielskiego), zapowiedziało "kontynuację najlepszych tradycji 'Samorządności Robotniczej'", które podobno "pozostały niezmienione". Te "gorsze" oczywiście zostały usunięte, jak nieczystości i wylane na nas wraz z pomyjami. Kto chciał mógł o tym przeczytać w "Głosie Robotniczym" i w specjalnym suplemencie (z marca/kwietnia 1995) do "Samorządności Robotniczej", w którym ukazały się nasze artykuły z odpowiedzią na szeroko kolportowane, również w WZZ "Sierpień 80", oszczercze materiały, zawarte przede wszystkim w "Biuletynie Informacyjnym GIPR" (nr1/1995) oraz osobiście i telefonicznie przez Elżbietę Jezierską.
W suplemencie obok naszych polemik znalazły się również przedruki z "Biuletynu Informacyjnego GIPR". Każdy mógł sobie zatem wyrobić zdanie.
Suplement otwierało mocno spóźnione słowo od redakcji: "Naszą intencją nie było i nie jest prowadzenie jałowych sporów. Wciąż jednak uczymy się czegoś. Odchodząc z GIPR wyciągnęliśmy rękę na zgodę. Poczytano nam to zapewne za słabość. Preferując łagodną wersję rozstania i kompromisowe rozwiązania, złożyliśmy ofertę współpracy, przy okazji deklarując uprzejmie zadowolenie z możliwości powołania na bazie GIPR przybudówki LIT CI. Zastrzegliśmy sobie jednak niezależność organizacyjną. Niezależność w naszym odczuciu rekompensowała nam straty. Nie zważając na to Elżbieta przystąpiła do frontalnego ataku. Na agresję musimy odpowiedzieć. Niniejszy suplement jest wymuszony koniecznością obrony. Czytelnik ma prawo poczuć się zdegustowany. Stąd suplement ma ograniczony zasięg. Redakcja".
Dalej równolegle z artykułami z "Biuletynu Informacyjnego GIPR" przedstawione były nasze argumenty, z których najistotniejsze były o charakterze organizacyjnym: "Pierwszym koniecznym wyjaśnieniem jest to, że już sama prezentacja z Biuletynie GIPR problemu, uwypukla istotę konfliktu, który nie jest sporem wewnątrz GIPR, lecz sporem między LIT CI a GIPR i później GSR. W dwóch wewnętrznych materiałach LIT CI wymienione jest 11 razy, nadto zamieszczony jest list LIT CI. Biuletyn jest więc swoiście wewnętrzny, warto by obecni członkowie GIPR uświadomili sobie wewnątrz jakiej struktury się znaleźli" (Zbigniew Partyka, "W obronie prawdy", ss. 1-2) oraz dotyczące odmiennej oceny sytuacji politycznej na początku 1995. Już tytuł artykułu Elżbiety Jezierskiej wyjaśniał sprawę - "Nigdy nie jest tak ciemno jak przed wschodem słońca". Naszym zdaniem - słońce już zaszło dla GIPR.
Ponadto w suplemencie znalazł się odlotowy referat Elżbiety Jezierskiej pt. "Analiza obecnego kryzysu", skomentowany przez Zbyszka Partykę, wymieniony już list LIT CI oraz dwie riposty: Włodka Bratkowskiego "Bez zgniłych kompromisów" i Zbigniewa Partyki "Różnica metod". Sfeminizowane tymczasowe kierownictwo GIPR uznało publikację swoich materiałów w suplemencie do "Samorządności Robotniczej" za... denuncjację, albowiem szeroko kolportowany biuletyn był podobno tylko do "użytku wewnętrznego". Ponadto oskarżono nas o współpracę z SB.
Od tej chwili zaczęliśmy z mozołem odrabiać straty, które były w gruncie rzeczy na tym etapie już nie do odrobienia.
Do końca 1997 roku ukazało się jeszcze 6 solidnych numerów (i jeden specjalny) "Samorządności Robotniczej" i równolegle 12 numerów "Głosu Robotniczego".
W 15 numerze "Samorządności Robotniczej" znalazła się cytowana już przez nas w innym artykule odpowiedź na "Propozycje GIPR", która podsumowywała rozbieżności programowe, które na początku 1996 r. były już w pełni widoczne. Warto ponownie zacytować naszą odpowiedź, tym bardziej, że "Propozycje GIPR" miały wówczas wzięcie. W 12 numerze "Głosu Robotniczego" obok artykułów upominających się "O międzynarodową solidarność klas pracujących w walce o wyzwolenie od ucisku ekonomicznego" i dotyczących konkretnych kwestii krajowych znalazła się m. in. bezkrytyczna relacja z II Krajowego Zjazdu Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80" oraz efekt spotkania na którym zawiązała się Lewicowa Alternatywa (Kielce, 1-2 marca 1997), w skład której weszła GIPR, która jednocześnie pozostała elementem składowym powołanej przez LIT CI Międzynarodowej Partii Robotniczej (MRP). Oświadczenie w tej sprawie znalazło się na stronie 25 "Głosu Robotniczego". W Lewicowej Alternatywie GIPR reprezentował Dariusz Ciepiela, który obok Romana Adlera-Zawieruchy, i paru młodych działaczy PPS, czy GIPR, stanowił śląski, a zarazem ogólnopolski trzon GIPR. Warszawska, sfeminizowana grupa GIPR po wyjeździe Elżbiety Jezierskiej wycofała się z polityki. GIPR wciąż jeszcze formalnie reprezentował bezkonfliktowy przewodniczący, członek "Solidarności", Marcin Nieznański z Bydgoszczy, który pełnił ponadto funkcję dyżurnego robotnika i figuranta.
W tymże numerze znalazła się również odpowiedź na "Propozycje GIPR" członka Krajowego Komitetu Wykonawczego Związku Komunistów Polskich "Proletariat", przyszłego przewodniczącego KPP, Marcina Adama oraz "Odpowiedź GIPR na deklarację Komitetu Łączności pomiędzy LIT-CI a WI-RFI", w myśl której GIPR z pewną nieśmiałością i wewnętrznymi oporami wpisywał się w międzynarodowe struktury południowoamerykańskiej odmiany ruchu trockistowskiego. Nie była to wszakże decyzja definitywna, lecz dopiero "wstęp" do odpowiedzi. Wciąż jeszcze trwały mitomańskie, szeroko zakrojone społeczne konsultacje, albowiem redakcja apelowała do "wszystkich zainteresowanych o kontakt". W tej sprawie musiała się zapewne jeszcze wypowiedzieć polska klasa robotnicza skupiona we wszystkich współpracujących z GIPR związkach zawodowych. Zapewne się wypowiedziała, skoro GIPR już nie istnieje, podobnie jak LIT CI i WI-RFI oraz MPR.

W tej sytuacji mogliśmy również my na kilka lat opuścić scenę polityczną, a powód był prozaiczny - brak gotówki i konflikty personalne, o które w takich sytuacjach nie trudno.
Patrząc z dystansu, znaczenia nabierają różnice programowe. Spróbujmy więc nimi się zająć. Odpowiedzi na "Propozycje GIPR" są po tym względem szczególnie pouczające. (CDN)

autor: BB, data nadania: 2009-04-29 15:11:12, suma postów tego autora: 4605

Korekta

Zbrzyzny miał na imię Ryszard.

autor: BB, data nadania: 2009-04-29 19:19:20, suma postów tego autora: 4605

Do tow.Ciszewskiego

Co stało się z ZSP które wycofało się zplakatu,podobno OZZ IP poparło to demo WRS-LA-NL-PD.A pozatym jak zwykle "prawdziwi" "anarchiści" wyklinają LA,WRS za konszachty ze "stalinisami" czyli stare bagno rodem z FA,czasów Sierpucha i Mać Pariadki która zawsze atakowała LA nawt za to że na dworze wieje.

Czy właściwie w Polsce mozna mówić a ruchu anarchistycznym,zwłaszcza ze prawdziwki wszystkich anarchistów uwazających się za część lewicy antykapitalistycznej mają niemal za "stalinowców","autorytarystów"

autor: czerwony93, data nadania: 2009-04-29 21:05:44, suma postów tego autora: 2783

ŚWIAT BEZ NAS JEST INNY (część 2)

Opublikowana na łamach 12. numeru "Głosu Robotniczego" (lipiec-sierpień 1997 r.) odpowiedź Marcina Adama (w formie fragmentów "listu do redakcji") na znane nam już "Propozycje GIPR" z 3 grudnia 1995 r., każdego mogła zaskoczyć, ale nas chyba najmniej. Marcin Adam, w imieniu ZKP "Proletariat", przyjmował te propozycje z zadowoleniem, przy czym zaznaczał, że "dotychczasowy brak współpracy i przeradzanie się różnic w antagonizmy służy jedynie naszym przeciwnikom i jest przez nich niewątpliwie wykorzystywany". Potem następowało bezpodstawne uogólnienie: "W wielu krajach udało im się rozbić ruch robotniczy tak skutecznie, że poszczególne ugrupowania tracąc całą energię na wzajemne zwalczanie siebie zapewniają na długo spokojne funkcjonowanie kapitalizmu". Po tym wstępie, w którym młody, prominentny działacz ZKP "Proletariat", a w przyszłości przewodniczący KPP, zdystansował się od rozbijackiej taktyki GSR/GIPR, padły wreszcie jakieś konkrety. Okazało się wszakże, że "Problemem we współpracy będzie (...) kwestia bliższego określenia prawdziwie lewicowej alternatywy" oraz wzajemnego zrozumienia ("Szczerze mówiąc trudno mi zrozumieć całą tę koncepcję na podstawie tak krótkiego opisu"). Przyznając się do "niewiedzy", Marcin Adam zaznaczał, że nie obędzie się bez "długiej dyskusji". Przy czym z mety replikował w takich konkretnych sprawach, jak propozycja 6-godzinnego dnia pracy, stan ruchu zawodowego czy w sprawie proponowanego przez wszystkich trockistów wymówienia długu Polski, zwracając słusznie uwagę, że "Tak długo jak Polską będzie rządził kapitał. Zmiana tego stanu wymaga zmiany ustroju". Temat stosunku ZKP "Proletariat" do SLD, oczywiście, nie został nawet poruszony. Nikt go zresztą o to nie pytał. W "Propozycjach GIPR" zwyczajnie bowiem takiego pytania nie było - adresowane były one bowiem raczej do innych klonów IV Międzynarodówki i zbliżonych do nich anarchizujących radykałów, których przecież na polskiej scenie politycznej i wówczas nie brakowało.

Nasz stosunek do związkowej części propozycji GIPR wyłożony już został obszernie przez nas w artykule "Zygzaki na drodze do 'partii robotniczej'". Nie będziemy zatem do tego wątku wracać. Warto jednak podkreślić, że nawet wówczas bliższe nam było stanowisko Marcina Adama: "Obecny stan 'związków zawodowych' jest zupełnym paradoksem. Służą one jako narzędzie indoktrynacji, a polityka ich kierownictwa nie ma nic wspólnego z interesami ludzi pracy", które w porównaniu z apoteozą i apologetyką WZZ "Sierpień 80" wydawało się bardziej racjonalne. Wymagało jedynie zniuansowania i rozpatrywania sytuacji w każdym związku z osobna, z czego Marcin Adam zdawał sobie sprawę, różnicując swe krytyczne podejście już w przypadku branżowych związków zawodowych, które jego zdaniem prezentują się tylko "nieco lepiej" niż opowiadająca się za prywatyzacją "Solidarność". Gwoli sprawiedliwości warto zaznaczyć, że o "prywatyzacyjnych strajkach" pisał również "Głos Robotniczy". Temat stosunku do WZZ "Sierpień 80" w odpowiedzi Marcina Adama został po prostu pominięty. Ale lody zostały przełamane.

Nasza odpowiedź sprzed roku wykluczała taką ewentualność z kilku zasadniczych powodów, zwłaszcza dlatego, że w ogóle nie znaleźliśmy podstaw do współpracy z GIPR, ponieważ GIPR nie odwołał jeszcze wobec nas wysuwanych przez Elżbietę Jezierską zarzutów. Nie mniej istotne były kwestie programowe. Przykładowo w tak oczywistej sprawie, jak wymówienie długu, omawiane stanowisko GIPR bliższe było stanowisku "propagowanemu jeszcze w latach osiemdziesiątych przez Jerzego Urbana jako rzecznika rządu, a w ślad za tym przez kolegów z Nurtu (wówczas jeszcze Warszawskiej Grupy Lewicy Rewolucyjnej, patrz - 'Kret', nr 2/87)". Tymczasem według nas przynajmniej do czasu "póki nie stoi za tym jakaś konkretna siła o wymiarze rewolucji, to nie ma powodów narażać się na śmieszność kabaretowym małpowaniem deklaracji Lenina", gdyż "nie pochłania nas tego rodzaju pusta propaganda, czcze zapowiedzi" ("W odpowiedzi", "Samorządność Robotnicza" nr 15 z przedwiośnia 1996, s. 27).
Co ciekawe, mimo naszej krytyki stanowisko trockistów przez lata nie uległo zmianie, skoro emisariusz IV Międzynarodówki, Stefan Piekarczyk, jako Jan Osa, po raz niewiadomo który zapewniał i szczegółowo uzasadniał na czterech wielkich kolumnach w formacie A 2 drobnym drukiem, że "należy ten dług wymówić w całości" (Jan Osa, "Polska finansowym zakładnikiem Zachodu. TO NIE NASZ DŁUG", "Dalej!", maj 1991, s. 3). Miał to być podobno, obok 6=godzinnego dnia pracy, kluczowy i jakże konkretny postulat przejściowy, który wracał jak bumerang wraz z LIT-owską wersją GIPR.
Jasne było również nasze stanowisko w kwestii docelowej, budowy Samorządnej Rzeczpospolitej, stawianej przez obie największe tendencje trockistowskie: "Kwestia budowy 'Rzeczpospolitej Samorządnej' jest dla nas równie mało przekonująca. Samo hasło jest nam obce, było wysuwane przez lewicę korowską na I Zjeździe NSZZ 'Solidarność', a potem przyjęte jako wyróżnik przez Kluby Rzeczpospolitej Samorządnej - tworzony przez Kuronia zalążek prawicowej partii o socjaldemokratyczno-menadżerskim charakterze. Dla nas celem jest system samorządności robotniczej, z akcentem kładzionym jednak nie na los pojedynczego miejsca pracy i zakładu pracy, ale rozbudowany pionowo i poziomo, z akcentem na budowę dyktatury proletariatu". Dodatkowo argumentacja ta osadzona była w konkretnych realiach - "Rozumiemy jednak, że obecnie, w bliskim obcowaniu z biurokracją związkową takie pojęcia pojawić się w GIPR nie mają prawa. My jednak nie widzimy potrzeby ukrywania czegokolwiek i używania kategorii, które do naszej tradycji nie przynależą (a używane były w tradycji zgoła odmiennej) i wprowadzić mogą więcej zamętu niż pożytku" (tamże).
Podsumowując zaznaczyliśmy: "należy dostrzec ogromne rozbieżności, zarówno w ujęciu i rozumieniu problemów, jak też nawet w ich hierarchizacji. Rozbieżności, które wystąpiły przy rozłamie ujawniły obecnie swój programowy wymiar. Odmienne jest rozumienie roli organizacji, charakteru jej budowy, podstawowych ocen politycznych i preferencji tematów stanowiących osie działań organizacyjnych. W stanowisku GIPR brak też jest całkowicie problematyki roli międzynarodowych struktur ruchu robotniczego w dobie obecnej. Musi to dziwić, gdyż nie są tajemnicą związki GIPR z LIT (CI). Albo więc GIPR uznaje ten problem za bezdyskusyjny, albo chce z góry wykluczyć ze szczerych i radosnych rozważań analizę i uzasadnienie sensowności tych związków. To, jak też wymienione na wstępie nieprzezwyciężone zaszłości dają podstawę do potwierdzenia dalekiego od normalizacji stanu wzajemnych stosunków. Grupa Samorządności Robotniczej, 18 marca 1996 r.".

Dwa kolejne numery "Samorządności Robotniczej" poświęcone były przede wszystkim dyskusji redakcyjnej na temat aktualnego stanu klasy robotniczej, lewicy i marksizmu, co już nie raz omawialiśmy w innych artykułach.

Pod naszą nieobecność sprawy potoczyły się gładko. W latach 1998-2001 ukazało się ogółem 6 numerów pisma "Dalej!". Już pierwszy numer "Dalej!" wydany pod naszą nieobecność przyniósł zwrot o 180 stopni. NLR obrał kurs na Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Wszystkie zarzuty wysuwane pod naszym adresem poszły w niepamięć. W przeciwieństwie do GSR "Dalej!" przyjęło jednak nie krytyczną, ale wazeliniarską linię, publikując "POSTULATY OPZZ"(s. 3) i artykuł redakcyjny "Zdolność mobilizacyjna" ("Dalej!", nr 25 z wiosny/lata 1998, s. 2), w którym ogłoszono wszem i wobec, że "OPZZ jest dziś JEDYNĄ MASOWĄ ORGANIZACJĄ PRACOWNICZĄ, KTÓRA MOŻE BRONIĆ SIŁĘ ROBOCZĄ I TO CO POZOSTAŁO Z MAJĄTKU OGÓLNOSPOŁECZNEGO, PRZED RABUNKOWĄ EKSPLOATACJĄ I MARNOTRAWSTWEM ZE STRONY NEOLIBERALNEGO KAPITALIZMU". Dodając przy okazji, że "Tego, czy i do jakiego stopnia owa zdolność zostanie wykorzystana i zmieni się w czyn, nie można pozostawić jedynie wąskiemu gronu przywódców OPZZ. Jest to wspólna sprawa tych wszystkich, którym grozi, że znajdą się na bruku czy pójdą z torbami, jeśli nie będzie organizacji która broniłaby czynnie ich podstawowych praw, godności i interesów. Jeśli OPZZ obierze taką drogę, prędzej czy później przeciągnie na swoją stronę te środowiska pracownicze, które należą do 'Solidarności', a które na polityce AWS i UW nic nie zyskują, lecz tracą tak samo jak wszyscy inni robotnicy i pracownicy" (tamże, s. 2).


TEN TYP TAK MA

W kolejnym numerze z wiosny/lata 1999 r. pojawiły się nadto przedruki z "Nowego Tygodnika Popularnego", pisma OPZZ: Irena Hamerska, "Związkowcy mówią: Sytuacja jest dramatyczna", ("Dalej!" wiosna-lato 1999, s. 4) oraz Ryszard Łepik, "Pogłębianie biedy", (tamże, s. 5). W środku numeru widniał przełomowy artykuł samego mistrza obiektywizmu i dyżurnego rewolucjonisty, Zbigniewa Marcina Kowalewskiego "SLD czy partia związkowa?", w którym autor, w pięć lat po powstaniu Ruchu Ludzi Pracy, tłumaczył "Jakiej reprezentacji politycznej potrzeba związkom zawodowym" (tamże, ss. 10-11). Na stronie 11. wybity wielką czcionką był cytat z wielkich myśli redaktora naczelnego "Nowego Tygodnika Popularnego", kiedyś prawej, dziś lewej ręki przewodniczącego OPZZ, Stanisława Nowakowskiego: "Związki zawodowe muszą wywalczyć sobie samodzielne miejsce na scenie politycznej".
Kowalewskiego na każdym kroku wspomagał dzielnie Dariusz Zalega vel Konrad Markowski. Na kolejnej stronie znalazły się artykuły Henryka Tuleja "OPZZ powinien budować własną partię o wyraźnie lewicowym programie", głównego specjalisty w Wydziale Polityki Społecznej OPZZ, oraz znanego nam już Lecha Szymańczyka "OPZZ, nowy SLD i Ruch Ludzi Pracy", który wówczas był już członkiem Prezydium OPZZ i przewodniczącym Ruchu Ludzi Pracy.
W ten oto sposób, w roku 1999, Nurt Lewicy Rewolucyjnej, redakcja "Dalej!" i Zbigniew M. Kowalewski osobiście zawarli porozumienie z biurokracją związkową spod znaku OPZZ, nie bacząc na to, że Ruch Ludzi Pracy i OPZZ pozostają w parlamentarnej koalicji z SLD. Na stronie 20., nie przejmując się tym zbytnio, Kowalewski zmierzał wciąż jeszcze "Od maoizmu do rewolucyjnego marksizmu". Artykuł dotyczył jednak nie Polski, lecz Filipin.
W OPZZ Kowalewski pozostał do 2005 r., w międzyczasie wszedł wraz z Dariuszem Zalegą do PPS.
Od kolejnego numeru "Dalej!" w redakcji rządził już niepodzielnie pryncypialny, acz młody Florian Nowicki, który zadebiutował w "Dalej!", w roku 1988 artykułem "Nowe idee Kędzierskiego" ("Dalej!" nr 25, s. 12). W tymże numerze po raz pierwszy, za "Kurierem związkowym", przedrukowany został artykuł przewodniczącego WZZ "Sierpień 80" (Daniel Podrzycki, "Miedź, srebro i przekręty", tamże, s. 6), związek ten pozostawał jednak w głębokim cieniu OPZZ.

Taki zygzak i taki kurs musiał doprowadzić do katastrofy. Wkrótce Nurt Lewicy Rewolucyjnej przeżył dwa rozłamy.

Równolegle na południu Polski szalał wówczas dorastający narybek Ruchu Postępowo-Radykalnego, niedawno jeszcze wydający anarchizującą "Barykadę", organizujący "Guevariady" i rozbijackie imprezy pierwszomajowe. W roku 1999 zeszli się ponownie Dariusz Zalega (NLR), Dariusz Ciepiela (GIPR) i Remigiusz Okraska, i wspólnie z towarzyszami z PPS i Lewicowej Alternatywy zaczęli wydawać nowy miesięcznik "Robotnik Śląski". W 11(20) numerze tego pisma z 14 listopada - 15 grudnia 2000 r. występowali jeszcze wszyscy razem, podobnie zresztą, jak ich ulubieni lokatorzy. Z pismem ściśle współpracowali: Jerzy Markowski - senator RP z ramienia SLD, Andrzej Smosarski z Lewicowej Alternatywy i Piotr Ikonowicz z PPS. Pismo to jednoznacznie wpisało się w PPS.
W roku 2002 obaj Darkowie popierali jeszcze Nurt Radykalny PPS Piotra Ikonowicza, a jednocześnie zaangażowali się w inicjatywę "Czerwonego Salonu" i Zbigniewa Marcina Kowalewskiego, znaną pod nazwą Frontu Lewicy. W maju 2002 r. wydali oni nawet pismo Frontu Lewicy o tradycyjnym PPS-owsko-socjaldemokratycznym tytule "Naprzód", wpisując bez zbędnych ceregieli ruch ten w konkretną opcję polityczną. O planowanym kierunku pisma świadczyły również artykuły i preferowani autorzy: Grzegorz Ilka "Liberalny świat ekonomii kontra Kodeks pracy" (s. 2), Cezary Miżejewski "Kodeks pracy czy kodeks kapitału?" (s. 3). Powszechnie znani działacze PPS byli równocześnie etatowymi pracownikami OPZZ i Konfederacji Pracy OPZZ. Przyjęty bez zbędny ceregieli kurs na Konfederację Pracy OPZZ potwierdzał też artykuł Michała Lewandowskiego o tym związku (s. 5). Na ostatniej stronie nie przypadkiem znalazła się reklama pierwszego numeru "Rewolucji" Zbigniewa Marcina Kowalewskiego. Po oprotestowaniu przez nas numeru Front Lewicy się rozpadł, ale przedtem jeszcze odbyło się zebranie założycielskie tej koalicji, na którym byliśmy już obecni.
Zagajali Marek Gański i Magdalena Ostrowska, założenia złożone zawczasu na piśmie referował Zbigniew Marcin Kowalewski. W dyskusji wzięła też udział Ewa Balcerek (ex-GSR), która, nie wiedzieć czemu, upomniała się o debatę ideowo-programową. Z mety ripostował Zbigniew Marcin Kowalewski, który nie dopuszczał takiej ewentualności. Dyskusja przeniosła się zatem na łamy internetowego "Czerwonego Salonu" (debata ta dostępna jest dziś na łamach dyktatura.info).

autor: BB, data nadania: 2009-04-30 00:29:09, suma postów tego autora: 4605

Czerwony

na pochodzie byli ludzie z ZSP i z OZZ IP. Blok anarchistyczny liczył ok. 100 osób.

autor: Cisza_, data nadania: 2009-05-02 00:24:10, suma postów tego autora: 2083

Hyjdla

Chętnie bym się z toba przeszedł na pochód ale za póżno przeczytałem twó post bo mam popsutego kompa niestety.
Ale dzięki za propozycje.
Planowałem świętować 1 maja z PPP oczywiście oni byłi na Brynowie koło kopalni Wujek jednak też nieuczestniczyłem w nim po nagle coś mi wypadło niestety.
Pozdrawiam

autor: Czerwony Adam, data nadania: 2009-05-02 16:57:38, suma postów tego autora: 1003

Dodaj komentarz