Niestety feminizm jest ( słusznie czy nie) uważany za coś w rodzaju postępowania opisanych pracownic biblioteki i studentek
P.S Czy Pani na zdjęciu to bibliotekarka czy studentka polonistyki?
P.S 2
Z moich obserwacji wynika że wiele kobiet chce byc pięknymi nie dla mężczyzn, ale by zdobyc uznanie w gronie koleżanek... Czy to przejaw patriarchatu?
złego w tym, ze studentka chce pokazać swoją urodę?
Myślałem, ze może się to nie podobać tylko audytorium Radia Maryja.
Osobiście nieprzepadam za kobietami aseksualnymi
od wyzwolenia obyczajowego do purytańskiej represji wobec seksualności
No to teraz mi powiedz, Adamie, ile masz cm w pasie, ile w klacie a ile w bicepsie? i jakiej marki buty nosisz i jakiego koloru? - to Ci powiem, czy algorytm między tymi wszystkimi czynnikami wystarczy, żeby nieznajomość zasad pisania partykuły "nie" z czasownikami przeszła niezauważona.
Przestało być dziwne???
może o czymś takim jak utowarowienie?
Znam tu takiego jednego, który pisze bezbłędnie, a ja musiałabym być po kiście "Dębowego", aby w nim mężczyznę dostrzec. Nawet jak by on Oldspajsem pachniał, trzewiki Gucia nosił i krawat wiązał, a nie na gumce przez głowę wkładał...
Jak Ci już Adam da namiary na wymiary, to niech mi Adam odpowie "co" to znaczy "kobieta aseksualna"? Może to nawet napisać z błędami. Aż mnie skręca z ciekawości...
Kiedyś zeszło w rozmowie na "te" tematy i mój nieodżałowany sąsiad stwierdził kategorycznie: "Moja Rózia mo włosy aż po pępek i tako mi sie podobo!".
Cóż - różne są kanony piękna... Ja nie byłam w jego typie.
(*_*)
Nadto jesteś skromny.
Twoje teksty ukazujące sie na bloqu czytam z przyjemnością.
Teksty ukazujące się poza bloqiem z przyjemnością nieco mniejszą.
Zgadnij, na czym polega różnica.
I komu to przeszkadza, że do poznawania świata i ludzi używamy też zmysłu wzroku?
Chyba tylko majstrom od zmieniania natury ludzkiej, do których należeli m.in. Kim Ir Sen i Ho Chi Minh.
z chęcią podobania sie u kobiet prowadzi reżim "ang soc" w 1984.
Upodobanie do ładnych strojów i kosmetyków tępili też fundamentaliści religijni: Savonarola we Florencji, anglosascy purytanie oraz Chomejni.
Czerwoni Khmerzy chwalili się "rewolucyjnym zniesieniem" popędu seksualnego.
jakże wszakże jednakże ma wyglądać solidaryzm kobiety uważającej się/uważanej za brzydką z kobietą uważającą się/uważaną za ładną? Odwrotnie da radę, ale w tą stronę nie pójdzie.
A piękno - jak wiadomo - leży w oczach patrzącego.
Postsozialista - oczywiście, że każda kobieta lubi być podziwiana przez koleżanki. Faceci przecież nie znają się na tym i kobieta może wystąpić przed takim w worku po kartoflach, a on tego nie zauważy. Jedynie długoletnia "tresura" powoduje, że facet nabiera czujności, przygotowuje zestaw (fryzura/nowy ciuch/szczuplejsza sylwetka itp) i może tak za trzecim, czwartym razem trafić, co kobieta chce, by w niej on podziwiał. Więc tą trudność kobiety rozumieją i zbyt wiele od panów przytomnie nie oczekują. Natomiast koleżanka, to co innego.
ABCD - a gdzie widać tam urodę tej "studentki"? Bo ja widzę niemal gołą, dobrze "zrobioną" babę, z wciągniętym brzuchem przeczyszczonym uprzednio reklamowanym szeroko jogurtem. Kobieta ta ma niedowagę, a braki cielesne nadrabia sztucznie napuszoną fryzurą. Gdyby uczesano ją "na szczupło", to wyglądałaby absolutnie niekorzystnie.
Urodę to ma Twoja kotka, mogąca jak ją Pan Bóg stworzył i na spacer wyjść, i się wdzięcznie przeciągać nie powodując zbereźnych skojarzeń. Bo tamta pani pokazuje co ma w konkretnym celu i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej.
Czerwony Adam - a gdzieś Ty widział kobietę aseksualną? Seks to przecież płeć, a skoro widzisz, że kobieta, to i płeć rozróżniasz. Czy kobieta się puszcza, to jej sprawa i nie powinno Cię obchodzić, czy i z kim "to" uprawia.
Pietrzak - on ma biceps (ale bywają lepsze), on ma coś tam w pasie (ale bywają zgrabniejsi) i on ma nawet klatę (jak na kanarka) ale niewiele poza tym, więc co mu żałujesz? Proponuję, by niniejszym rozpocząć walkę o wolność dla partykuł, wszystkich bez wyjątku. Pójdzie szybciej niż osiągnięcie kobiecej solidarności, wiem co mówię. Kobiety nigdy nie przestaną walczyć o zapłodnicieli, bo jest to od nich silniejsze. Natomiast panowie zawsze będą dla pań otwartą księga, acz napisaną w języku obcym.
by zrozumieć kobietę, musielibyście potrafić zrobić taki prisiud jak ta wspaniała E.Dmoch, mając na stopach takie cudowne szpilki, a na twarzy uśmiech i przez całe trzy minuty tych hopsów na "szczudłach" ani cienia zmęczenia na twarzy.
http://www.youtube.com/watch?v=t6uHOzzqRZA&feature=related
Ja w podobnym obuwiu byłam w stanie gonić tramwaj, i go rzecz jasna doganiałam na przystanku. Jak mi się to udawało, nie wiem. Są jednak liczni świadkowie tych moich wyczynów.
ZASADY NAUKOWE ZASTOSOWANE W ŻYCIU
PARTNERSKA MATEMATYKA
Mężczyzna inteligentny + kobieta inteligentna = ROMANS
Mężczyzna inteligentny + kobieta głupia = PRZYGODA
Mężczyzna głupi + kobieta inteligentna = MAŁŻEŃSTWO
Mężczyzna głupi + kobieta głupia = CIĄŻA
ARYTMETYKA BIUROWA
Szef inteligentny + pracownik inteligentny = ZYSK
Szef inteligentny + pracownik głupi = PRODUKCJA
Szef głupi + pracownik inteligentny = AWANS
Szef głupi + pracownik głupi = NADGODZINY
ALGORYTM ZAKUPÓW
Mężczyzna zapłaci 2,83 za przedmiot, który kosztuje 1,83 (którego potrzebuje)
Kobieta zapłaci 1,83 za przedmiot, który kosztuje 2,83 (którego i tak potrzebować nie będzie)
RÓWNANIA I STATYSTYKA
Kobieta martwi się o swoją przyszłość ... do czasu aż znajdzie męża.
Mężczyzna nie martwi się o swoją przyszłość ... do czasu aż znajdzie żonę.
Zwycięzcą jest mężczyzna, który zarabia więcej pieniędzy niż jego żona może wydać.
Zwyciężczynią jest kobieta, która spotka takiego mężczyznę.
RÓWNANIA NA SZCZĘŚCIE
Aby być szczęśliwą u boku mężczyzny musisz bardzo go rozumieć i mało kochać.
Aby być szczęśliwym u boku kobiety musisz bardzo ją kochać i nie próbować jej rozumieć.
PARADOKS DŁUGOWIECZNOŚCI
Mężczyźni żonaci żyją dłużej niż kawalerowie, ale są bardziej narażeni na śmierć.
DYNAMIKA ZMIAN
Kobieta wychodzi za mąż oczekując, że mężczyzna się zmieni, a on się nie zmienia.
Mężczyzna żeni się z kobietą oczekując, że ona się nie zmieni, a ona się zmienia.
TECHNIKI DYSKUSJI
Kobieta ZAWSZE ma ostatnie słowo w dyskusji. Cokolwiek później powie mężczyzna, jest to początek NOWEJ DYSKUSJI.
dokladanie ideologii do zapuszczania sie, zarastania wlosami lonowymi (bleeeeeeeeeeeee....)itp. jest nieporozumieniem - pierdzielac takie bzdety feministki same "strzelaja sobie gola" nie mowiac juz o krzywdzeniu kobiet, ktore po prostu uwazaja za wazne dbanie o swoje cialo, chocby dlatego bo jest piekne, bo innego nie maja i miec pewnie nie beda...
sam to wymyśliłeś, czy ktoś ci w tym pomagał? Co ma depilacja do dbania o siebie? Czy ja muszę wszędzie wsadzać swój goły zad, żeby ci udowadniać, że jestem ogolona i wtedy będziesz zadowolony? Ilu ludzi żyje z tego, że kobiety tak się katują goląc co się da, wyrywając co się da. I na cholerę to komu? Jak chcesz przyrodę poprawiać, to zaszyj sobie dupę, żebyś gówna nie produkował. To przynajmniej byłoby coś konkretnego. Co innego upiększanie się i to dobrowolne, co innego przymus stymulowany mediami do naganiania kasy przemysłowi chemicznemu. Jeżeli przeszkadzają ci moje włosy łonowe, to na nie nie patrz. To zwykłe chamstwo tak wywierać presję na kobiety. Mój Stary nie odważyłby się mi nawet koloru włosów na głowie doradzić, a co dopiero kazać się golić czy depilować. Moje ciało należy do mnie i ja o tym decyduję, czy i co będę z nim robić. Jest to moja i wyłączne moja sprawa. Jeżeli będę miała kaprys, to mogę tu czy tam wyjść naprzeciw jego oczekiwaniom. Ale to tyle. Mogę. Ale nie muszę. Ze swojej strony zostawiam mu także zupełną dowolność w wyglądzie i stroju. Czysto ma być. Ma nie śmierdzieć i być zdrowe. A czy ogolone, opalone, szczupłe czy grube, to co mnie to może obchodzić? Za kogo musiałabym się uważać, by oczekiwać od innego człowieka zmian w sensie fizycznym tylko dla własnego widzi mi się? Stary sam wie najlepiej, w czym czuje się dobrze i jak chce wyglądać. To jest wolność praktykowana na co dzień. I jest to wolność rzeczywista.
A ty holman jesteś typową ofiarą zachodniej propagandy rzekomej przewagi kapitalizmu nad socjalizmem.
a jak u ciebie z włosami "fiutowymi"? Wyskubujesz, czy puszczasz na żywioł? Nie musisz odpowiadać, jak się wstydzisz...
(*_*)
Wymiarów swoich niedaje każdemu tylko ewentualnej sympatii.
Jak możesz niewiedzieć co to znaczy kobieta aseksualna?
No ale ok. dlatego ze cie lubie to ci odpowiem"
Kobieta aseksualna to taka powiedzmy oziębła nielubiąca sexu
Miałem kiedyś z taką do czynienia ąz mie ciarki przechodzą jak mi się ona przypomni.
może ona dla ciebie tylko była aseksualna, czyli oziębła, boś ją jak partykułę "nie" potraktował? Chciałeś ją mieć na wyłączność? Ty byłeś "czasownikiem", a ona chciała być "pisana" rozdzielnie?
Albo wymiary jej nie pasowały...
Ale kto zrozumie kobiety?
(*_*)
ja nie wątpię, że czytanie mnie musi Ci sprawiać jakiś rodzaj przyjemności, nikt się tyle nie naprodukował pod moimi tekstami, nie mówiąc już o pisaniu o mnie artykułów dla prasy drukowanej, mniejsza o to, jakiej.
Pragnąłem Adamowi uzmysłowić, jak się czuje kobieta, oceniana całe życie wedle tego rodzaju kryteriów, a jeżeli ich reżimu nie jest w stanie z przyczyn od siebie niezależnych usatysfakcjonować, lub chciałaby się realizować w inny sposób, to przychodzi jakiś Adam i odmawia jej w ogóle prawa do istnienia, bo on za nią "nieprzepada" i mówi, że jest aseksualna. Chciałem, żeby przez chwilę poczuł, jak to by było, gdyby całym jego życiem rządziło, czy ktoś za nim ze względu na takie kryteria przepada. O czym w znacznym stopniu jest tekst, który on zapragnął tak skomentować.
Ciekawa i zaskakująca ta uwaga o mojej skromności w tym kontekście. Czyżbyś, skarbie, znał odpowiednio moje wymiary i uważał, że są tak świetne, że w ten sposób je reklamuję? Dziękuję, znowu sprawiasz, że się czerwienię.
moja kotka regularnie uczęszcza do fryzjera.
A podobanie się z intencją seksualną (tą - według szczątkowych wyznawców Mao i Ho Chi Minha - mocą diabelską) znano nie tylko w kapitalizmie (tym - według tej samej grupy - smoku zionącym ogniem), ale i w czasach człowieka z Cro Magnon.
rzecz w tym, że obydwie płci oceniają się wzajemnie. W tym samym celu, odpowiednio do swych uwarunkowań psychofizjologicznych. I nie warto z tego powodu histeryzować.
Gdyby jej się nie podobały moje wymiary albo moja skromna osoba to by coś mi na ten temat powiedziała albo wogule by niechciała się zemna związać a jedak to zrobiła.
Nieweim skad to się u niej wzieło i nawet mnie to już nie interesuje.
Beata(moja była)to temat dla mnie zamknięty na szczęście i nawet się niemam zamiaru zastanawiać czemu ona była taka a nie inna ale maz racje kto zrozumi tak do końca kobiety...
sama?!? Tak ją puszczasz? Wielce to lekkomyślne. Taka piękna po zabiegu to łatwo sobie kocurka przykuka i tyle będziesz ją, niewdzięczną, widział.
Wiadomo, że i ust nadobny można sobie było burakiem posmarować bywszy pierwszą damą prasłowiańskiego właściciela maczugi, alboż nawet z pluskwiaków czerwony pigment wycisnąć i mieszając to z łojem baranim starożytną szminkę w tenże sposób uskutecznić by wyfiukane barakowe towarzystwo cud urodą zadziwić - wyłuskując dyskretnie wszy spod peruki.
Mnie chodziło o to, że czytając swego czasu "Dookoła Świata" - szacuję, że mógł to być rok '74 - była zamieszczona tam ciekawostka, że w Hameryce kobiety bez wygolonych nóg i nie odzianej w rajstopy do restauracji kategorii "S" w guście MakDonalds nie wpuszczano. Były wówczas wakacje, ja opalona, bo słońce jest wszędzie za darmo, i dziwiło mnie, dlaczego one muszą swoje zgrabne, opalone nogi chować w stylonowych fildekosach. Zapamiętałam przez to ten ich niezwykły przejaw wolności jednostki i gdy nastała moda na bliższym Zachodzie na golenie goleni, które po paru dniach są jak plecy jeża, to zrozumiałam, że na ludzką głupotę nic do tej pory nie wymyślili z tego prostego powodu, że się to jako biznes nie opłaca.
A propos Słońca: wczoraj w niemieckiej tv pan od rzeczy niezwykłych i nazwisku indyjskim, acz Niemiec, powiedział rzecz ważną być może dla każdego w warunkach ekstremalnych, gdy wody pitnej brak, a kola się skończyła. Otóż należy tą plastykową butelkę wypłukać w czym jest (brudnej wodzie), zedrzeć z niej etykietkę, napełnić tą niespożywczą wodą do ok. 4/5 pojemności butelki, zakręcić i położyć! płasko na słońcu na cały dzień. Gdy dzień pochmurny, to na dwie doby. Woda jest przez Słońce dezynfekowana i zdatna do picia (przy czym wiadomo, że z gnojówki wody zrobić się w ten sposób nie da). W regionach, gdzie ten sposób zastosowano, choroby układu pokarmowego spadły o 70%. Butelka musi być plastykowa, przezroczysta. Szklana butelka i kolorowa nie nadaje się do tego celu. Na zakończenie powiedział ten pan, iż tego sposobu nie propaguje się szerzej, ponieważ na tym nie można zarobić. Ta wiadomość jest całkiem serio i dzielę się nią jak bliźni z bliźnim.
Blogerka zilustrowała swój tekst świetnym kolażem, chyba komputerowym. Ciekawa jestem - o wdzięki której z kobiet byś się starał? Czy tego kociaka zrobionego na Merlin Monroe (ona miała więcej ciałka), czy tego rudzielca z końskim ogonkiem, w glanach i getrach - zarąbistą grafficiarę psikającą coś lewą (!) ręką w stylu "walcz jak dziewczyna"?
Z tą aseksualną Beatą to miałeś pecha, Adamie. Podobno naukowcy postulują, by aseksualność uznać za czwartą orientację seksualną. Dotyczy to zjawisko nie tylko kobiet...
A już zupełnie z innej beczki, to sądzę, że ta grafficiara ma więcej seksu i seksapilu w sobie, niż ten kociak w gorsecie zrobiony na "seksapil"... Ale mogę się mylić, zresztą zaraz mi tu samce zarzucą, że zazdrosna jestem.
.
Hyjdla, jeszcze jest, nie wiadomo jak długo.
.
mozna uwazac dzungle za naturalnie piekna, ale trudno z przyjemnoscia tam po prostu mieszkac
czlowiek ksztaltuje rzeczywistosc, a naturalne piekno nie trwa wiecznie...
przesadny naturalizm prowadzi wprost do obrzydlistwa (stad np. stare filmy pornograficzne sa takie okropne, a czesc dzisiejszych mozna traktowac w kategoriach nawet erotycznej sztuki ...)
nie przekonasz mnie swoim krzykiem staroswieckiego oburzenia, i wyzwisk ... nie czuje sie ofiara, bowiem samodzielnie czuje co mi sie podoba i jaki jest moj wlasny kanon piekna... jesli mam byc z kims i sie z nia spasowac to dopasowanie musi byc odpowiednie - jesli mialbym sie bac mowic tego czego pragne, to nie wyobrazam sobie prawdziwego zwiazku, dalej konstatujac brak zainteresowania tym co mysle, przeklada sie wprost na rozpasowanie w przeciwienstwie do spasowania i w efekcie koncowym na wczesniejsze lub pozniejsze zakonczenie nieudanych relacji
ps. mysle ze tak na prawde w ogole nie interesuje tu ani ciebie ani nikogo meski sposob usuwania owlosienia (co ciekawe golenie wlosow z meskiej twarzy jakos nie budzi wielkich emocji i jest spokojnie rozpartywane w kategoriach dbania o schludny wyglad, a nawet schludna meska broda nie oznacza zapuszczenia sie naturalnego, tylko umodelowant pomysl na indywidualny wyglad)
wiec dalej podtzymuje swoja teze ze feministki strzelaja sobie w stope, i trafic moga z tymi argumentami co najwyzej do mojej matki a nie przyszlej zony jesli takowa chcialaby byc...
Istotą artykułu jest utowarowianie kobiet przez kapitalizm, zwłaszcza jego peryferyjne odmiany. Szkoda, że niektórzy z dyskutantów tego nie dostrzegają, a inni - udają.
z utowarowieniem warto walczyć, ale bez tzw. przeginania pały.
W swoim czasie, lewica antysystemowa na Zachodzie ośmieszyła się, wieszcząc, że kapitalizm wynalazł lodówki i odkurzacze, żeby odwracać uwagę proletariatu od walki klasowej i zapędzić robotników do supermarketów. "Lewicowi" intelektualiści z takimi poglądami nie liczyli sie z tym, ze proletariusze też ludzie. I, jak normalni ludzie, łakną wynalazków oszczedzających pracy fizycznej w gospodarstwie domowym. Nic dziwnego: za tych "mędrców" pracowały w domu zazwyczaj matki, siostry, żony albo i służące.
Przez analogie. Powinno się walczyć z takimi przejawami utowarowienia, jak np. wyzysk prostytutek. Nie ma natomiast sensu prorokować, że używanie szminki, tuszu do rzęs czy perfum jest funkcja utowarowienia, narzuconego przez represyjny system panowania. Spróbuj zresztą do takich proroctw przekonać grupę nastolatek. Może ich reakcja da Ci coś do myślenia.
pod hasłem: nie strzygę się, nie stroje, nie maluję, tylko piszę sprayem na murach systemowego Babilonu, jest produktem reklamowych mechanizmów "systemu" co najmniej w tym samym stopniu, jak styl "wystrzałowej laski".
niektórzy jak holman są już zainfekowani utowarowioną kobietą. Dla nich golenie się oznaką pewnego uszlachconego kanonu piękna a nawet higieny, bo reklamy skutecznie wmówiły mu ten kanon. Te wnioski wyciągnęłam m.in. na podstawie ostatniego zdania (cyt.:) "feministki (...) trafić mogą z tymi argumentami co najwyżej do mojej matki" (!!!) "a nie przyszłej żony"...
Tak "matki" są zacofane (ciekawe, czy one się w ogóle myły częściej, niż raz na tydzień?), natomiast przyszłe żony podążają za telewizyjnym kanonem piękna i katują się dietami, kremami, żyletkami, woskami, po których niejedna ma wrzody żołądka, alergie, a inne nie potrafią usiąść czy założyć normalnie nogę na nogę...
Niedługo kanon piękna się zmieni i zamiast golenia, strzyżenia w fikuśne trójkąciki i farbowania na zielono (są już przecież fryzjerzy i wizażyści od miejsc intymnych - jak fryzjerzy dla Brunhild) modne będą "tam" gustowne warkoczyki. I tak - holman albo przyzwyczai się do "łysej intymności i higieny" albo zmusi wybrankę swego łoża do zapuszczania warkoczyków lub zajefajnego tapiry z przedziałkiem...
.
komercjalizacja wszystkiego, ze sferą intymną włącznie, jest problemem. Sytuacja, w której bibliotekarka czy filolożka dla podniesienia atrakcyjności swojego miejsca pracy/studiów pozuje do robiących z niej idiotkę zdjęć, którymi następnie uczelnia czy biblioteka konkuruje na rynku ogłoszeń z reklamówkami providenta, kursami aikido, pizzerią bambino i... agencjami towarzyskimi też jest problemem. Pogarda dla "siedzenia w książkach", czyli takich typów kształcenia i pracy intelektualnej, które nie (są postrzegane jako) nastawione na stosunkowo szybki i bezpośredni zysk (nawet jeśli owoce tej pracy są społecznie, intelektualnie czy estetycznie - sic! - bardziej wartościowe) jest problemem również (nb. niekoniecznie związanym z "patriarchalnym uciskiem kobiet"; czy mężczyźni-socjologowie akademiccy albo bibliotekarze są popkulturowymi herosami męskości?). Kreowanie kanonów piękna i stylu życia przez mody i reklamy (czyt. wytwarzające je ośrodki ponadnarodowego kapitału, zwł. medialnego) jest bardzo poważnym problemem.
Nie rozwiąże się tego jednak poprzez:
- INDYWIDUALNĄ ścieżkę ucieczki od tych wzorców bez sięgania do SYSTEMOWYCH przyczyn,
- mechaniczne odwracanie popularnych kanonów piękna o 180 stopni (to TYLKO bunt, ale NIE wolność od tych kanonów; człowiek mentalnie wolny od jakiejś normy nie musi, bo po prostu nie ma potrzeby jej na każdym kroku kontestować),
- pojawiające się tu i ówdzie kwestionowanie estetycznego wartościowania jako takiego (jako odbywającego się kosztem tych wartościowanych niżej). Trudno wyobrazić sobie społeczeństwo i kulturę bez funkcjonujących w niej kryteriów estetycznych, co najwyżej może być ich wiele (jak to się zresztą w późnym kapitaliźmie właściwie dzieje = różne oferty dla różnych targetów), mogą być bardziej zróżnicowane i mogłyby (m)nie(j) zależeć od zasobności portfela.
Odrzucić kulturę późnokapitalistycznego konsumpcjonizmu można tylko tworząc własną (a nie odzwierciedlając negatyw istniejącej). Do jej przetrwania potrzebne byłoby jednak istnienie zbiorowości rządzącej się innymi niż rynkowo-utylitarne regułami.
Jakby nie spojrzeć, wychodzi na jedno: żadne partykularne "urwanie się" nie jest odpowiedzią - tylko zbiorowa i powszechna WALKA POLITYCZNA o socjalizm.
... bo jeśli uczelnie, szkoły i biblioteki zostaną jeśli nie za pierwszej, to drugiej kadencji Chłopców z Ferajny Don Wytrzeszcza skomercjalizowane i sprywatyzowane, wtedy reklamówki tych placówek będą jeszcze bardziej żenujące. Co ich pracownicom i pracownikom da "podważanie patriarchalnego dyskursu"? Natomiast wagary nie w przenośni od "seksizmu", ale dosłownie od publicznej oferty edukacyjno-kulturalnej umożliwiającej wyjście poza poziom ameby staną się dla setek tysięcy w Polsce koniecznością.
"które nie są (postrzegane jako) nastawione na...zysk".
i na koniec zwieńczysz "socjalizmem"... (*_*) Pełna zgoda z Twoimi ocenami i diagnozami.
Ja jak zwykle wyjadę z przykładami z życia i alegoriami (*_*)
Kilka lat temu czytałam wywiad z Anną Dymny, która między innymi skarżyła się, że kiedy po urodzeniu dziecka roztyła się i co gorsza zaczęła siwieć, spotykała się niejednokrotnie z cierpkimi, niekiedy obrzydliwymi uwagami właśnie w stylu: "jak ona wygląda", "jak ona się zapuściła". Pani Ania jeszcze nie rozumiała wtedy tej kapitalistycznej presji na bycie wiecznie młodą, szczupłą, ufarbowaną - w sytuacji kiedy ona z zainteresowaniem obserwowała siebie jak ładnie się starzeje i podobała się sobie w siwiejących włosach, a "z cycem i dupą" (określenie Kutza) dostawała dużo ciekawsze role. Aktorka dostosowała się do oczekiwań i farbuje włosy, ale jak widać nie katuje się dietami. Jak jest u Niej z miejscami intymnymi nie wiem, ale wywiad zilustrowany był przepięknym aktem zrobionym młodziutkiej aktorce (do połowy), nigdzie dotychczas nie publikowanym. Dlaczego? Pani Ania wyjaśniła to rozbrajająco szczerze: bo polskie aktorki do lat 70-80-tych nie usuwały owłosienia spod pach, a tam pani Ania miała naturalną kępkę. Trzymała zdjęcia w ukryciu, bo najpierw wiadomo - obyczajowa cenzura socjalistyczna, potem "estetyczna" cenzura kapitalistyczna - beeee... włosy pod pachami... zapuszczona, nieelegancka dziewczyna, flejtuch, kurde...(Ze zdjęcia wycięto uniesione ramię z tą "kępką").
Więc szanowni panowie - jeszcze niedawno obowiązywały zupełnie naturalne kanony piękna, estetyki i higieny. Wmówiono waszym dziewczynom i wam, że trza się depilować, pachnieć, malować, itd. ... mimo, że nie każdą na to stać i nie każda to lubi, a niektórym to wręcz szkodzi.
Doskonale rozumiem ostracyzm wobec kobiet (i towarzyszącym im mężczyznom - "ale se flejtucha przygadał!"), które nie golą nóg. Taki "eksperyment" doradzała Autorka. Znam takie kobiety - przed i po czterdziestce, które nóg nie golą. Są to z reguły typy południowe, ciemnowłose, o obfitym owłosieniu - ogólnie zadbane, dobrze ubrane, pachnące. One z wyboru nie golą, spotykam je od lat... Dziwnie jest obserwować reakcje mężczyzn - młodych, starszych i całkiem starych, bo wszyscy jak jeden mąż się za nimi oglądają. Najmłodsi z obrzydzeniem i niekiedy z głośnym komentarzem o "małpoludce". Starsi z zainteresowaniem, a nawet życzliwością. Ci najstarsi z wyraźnym zachwytem, a nawet pożądliwie... Jako dziecko podsłuchałam rozmowę Taty z kolegą: "Wiesz czemu się w Lucynie zakochałem? Bo miała pszeniczne włosy, piegi na całym ciele i zgrabne nogi przecudnie owłosione"... Czy mój Tato miał spaczone gusta? Absolutnie. Mężczyźni o takich gustach są do dzisiaj, tylko ci młodsi (m.in. ze względu na kumpli) nie przyznają się do tego...
Więc drogi holman... to twoje przeciągłe "bleeeeeeeeeeeee...." świadczy, że tkwisz już głęboko w kulturze makdonaldziej. Wmówiono ci, że buła z mielonym serwowana w papierowej torebce jest smaczniejsza niż pachnący chleb ze smalcem i skwarkami. Można i tak, tylko dlaczego próbujesz wyśmiewać smakoszy-naturszczyków?
Aha... rok temu skończyłam kurs kosmetyczny, wizażu i modelowania paznokci. Dla własnej satysfakcji, trochę z nudów. Nie jestem wrogiem "upiększania się". Jestem zwolenniczką umiaru. I nigdy nie odważyłabym się wyśmiewać kobiet z owłosionymi nogami czy zarośniętymi pachami. Chyba żeby śmierdziały. Ale i te wydepilowane śmierdzą, a bieliznę niekiedy zmieniają co tydzień. Widziałam, dotykałam, wąchałam... bleeeeeeeeeeeee...
Autorka ma rację. Nie dajmy się zwariować i zmuszać do holyłódzkich kanonów piękna. Do kupowania, używania, wcierania, jedzenia, nakładania, wyrywania, golenia... golenia z pieniędzy i płacenia. I nie pozwalajmy na wyśmiewanie zacofanej, bo naturalnej inności...
.
to i tak wcześniej czy później jakiś samiec ją dopadnie. Dobrym przykładem jest nasza nana. Nie robi tego a jednak zniewala swego Starego blaskami swych powabów, które są w niej. Przy okazji: gratuluję jej przekonywujących tekstów, także w tym temacie. I dalej. Pamiętacie Marusię z "pancernych"? Była zatopiona w uszatce, kufajce i walonkach a mimo to Janek na jej widok zamieniał się w onieśmielonego chłoptysia. Zresztą nie tylko on, bo także wielu widzów. Po prostu miała to coś w sobie. A mimo to chciała się pindrzyć, bo miała nadzieję, że stanie się dzięki temu jeszcze smakowitszym miodem... Czy należałoby ją pozbawiać tej możliwości, jak chciałaby autorka blogu? Myślę, że nie. W każdym bądź razie lewicowość nie powinna tego wymagać.
serce mi stopiłeś jak wosk tym "nasza nana". Jestem szczerze wzruszona i od razu postanowiłam stępić swoje kolce i popracować nad językiem. Dziękuję ci bardzo.
w ramach "przykładów z życia" ja na ten przykład zastanawiam się, czemu bodaj WSZYSCY w tym wątku (od wpisu na blogu począwszy) przyjęli milczące założenie, że "bibliotekarki/studentki postanowiły i zrobiły" (a że są zniewolone patriarchatem i modą, to wyszło tak a tak). Nie znam szczegółów sprawy z warszawskimi polonistkami in spe, ale w przypadku szczecińskiego Tygodnia Bibliotek sprawa jest właściwie jasna - organizatorami tej akcji są corocznie na szczeblu ogólnopolskim ministerstwa (konkretnie bodaj 3: edukacji, kultury i szkolnictwa wyższego), "na dole" zaś: regionalny oddział stow. bibliotekarzy i władze samorządowe. Na szczeblu ogólnopolskim zorganizowano jedynie konkurs na plakat całej akcji, zdjęcia, o których mowa, zostały zrobione na zamówienie organizatorów Tygodnia w Szczecinie nie przez fotografa do zdjęć paszportowo-komunijnych, tylko jedną z "agencji wizerunku". Na tyle, na ile znam tę placówkę, jak i środowisko biblioteczne różnych szczebli w Polsce ew. mógłbym dowiedzieć czegoś więcej o procesie decyzyjnym w sprawie tego zlecenia, ale oddolną inicjatywę szeregowych pracownic można raczej z góry wykluczyć. Summa summarum: "nacz'alstwu" chodziło o przyciągnięcie odbiorcy do instytucji publicznej wprawdzie i w swoim głównym pakiecie świadczonych usług darmowej, ale poprzez mechanizmy ściągnięte z komercyjnej reklamy. "Patriarchat", "seksizm" nie ma tu nic do rzeczy - gdyby pracowało tam więcej mężczyzn prawdopodobnie to część z nich zgłosiłaby się (albo raczej "zgłosiłaby się") do zdjęć. A jak żenująco będą wyglądały reklamy zachęcające do korzystania ze skomercjalizowanych lub w ogóle bibliotek (z pracownicami lub pracownikami, bez różnicy).
No i teraz postaw sobie, proszę, z jednej strony zagrożenie wyprzedaży publicznej edukacji i kultury (gdzie zdecydowana większość pracujących to przecież kobiety), a z drugiej eksperymenty z nieogolonymi nogami w autobusie. Niech to będzie "hierarchiczność", "autorytaryzm" albo nawet "totalitaryzm" z mojej strony, ale naprawdę dla mnie jest to różnica w kwestii doboru celów i środków. Polityczna radykalna lewica może i nie obroni publicznego szkolnictwa, bibliotekarstwa czy muzealnictwa - ale co z indywidualnych zabaw z ALTERNATYWNYM STYLEM ŻYCIA mogłoby politycznie wynikać, poza stworzeniem nowych docelowych grup konsumenckich dla "nonkonformistów, którzy chcą być sobą" (czyli odrzucić jeden wzorzec dla innego)?
kogo jak kogo, ale mnie nie musi nikt przekonywać ani o nieopłacalności czy szkodliwości, także zdrowotnej wielu modnych kosmetyków (btw. znam kobiety i mężczyzn, którym szkodziły, sam w młodości biegałem do dermatologa z czerwoną jak d... pawiana skórą od jakiegoś syfu; od wielu lat nie używam do kąpieli niczego poza zwykłym mydłem, żadnych dezodorantów, smarów po goleniu itp.), ani co do zwodniczości wskazówek "jak pachnieć" (znowuż: nie tylko jeśli chodzi o kobiety, w którymś momencie oboje z Połówką stwierdziliśmy równocześnie, że naturalne zapachy ciała drugiej strony odpowiadają nam najlepiej). Pamiętam też ekologiczno-anarcho-kontrkulturowe ziny końcówki 80 i całych lat 90., gdzie było całe mnóstwo manifestów przeciwko przemysłowi kosmetycznemu i pochwał naturalnego zapachu i owłosienia. Wtedy miało to, na tym poziomie, sens.
Ale - halo, tu Ziemia! Jesteśmy w 2009 r., na portalu politycznym. I ja naprawdę marzyłbym o zorganizowanej politycznie, rewolucyjnej lewicy (z silną reprezentacją bojowych towarzyszek, a jakże!), broniącej publicznej własności i wywłaszczającej wielki kapitał (także medialno-reklamowy) le monde entrier. Obawiam się, że z OBIEKTYWNIE LIBERALNĄ, albo liberalizmowi (i dla niego akceptowalnym strategiom na życie w obrębie systemu) biernie ulegającą, obyczajową gender-lewicą to chyba za daleko nie zajdzie.
zagrożenie wyprzedażĄ
Nie chce byc zlosliwy, Michal, ale komputer to sobie wystrugales z czegos, czy jak? :-)
właśnie zakończyły się - wiadomo, jakimi efektami - entryzmy lewicy rewolucyjnej do Sierpnia 80 i Samoobrony.
Ludzie nie chcą księżycowych wieszczów.
wojtas: tzn.?
ABCD: tak, "ludzie chcą" tylko jeszcze więcej PO-lskiego lumpenliberalizmu; stan ten w dodatku istnieć będzie po wieki wieków.
PS. Już na serio: dlaczego w Polsce lewica, zwł. radykalna, jest odbierana w najlepszym razie jako egzotyka? Czy m.in. nie przez powszechne kojarzenie jej z obyczajowymi (pseudoradykalnymi!) odlotami? Pseudoradykalnymi, gdyż mieszczącymi się na obrzeżach mieszczańskiej logiki i społeczeństwa późnokapitalistycznego (a czasem w awangardzie kreowania nowych postaw konsumpcyjnych, nowych produktów i nowych rynków zbytu) i przejawiającymi się w praktyce w łaszeniu do "Wybiórczej"?
ja takze rozumiem sprzeciw kobiecy przeciwko "komercjalizacji ich cial" i nawet mozna rozwazac czy go wrecz nie popieram
ale z mojego punktu widzenia kazdy bunt ma tzw. granice wlasnej glupoty i o tych granicach dywagujemy, nie abstrakcyjnie lecz na kanwie ostatniego akapitu "komentowanego tekstu"
nie wiem czy to takze bedzie teza podwazalna, dla mnie jest mimo wszystko tu niejako aksjomatem, ze wsrod kobiet, jak i tez mezczyzn, wyroznimy jednostki bardziej "atrakcyjne", wyjatkowo czasem nawet atrakcyjne, powalajace uroda, a po drugiej stronie takie mniej, albo jak to okreslil kolega wyzej dosc aatrakcyjne (oczywiscie jest tez cudowne powiedzenie pradziwe, ze kazda ... swojego amatora znajdzie)
nawet autorka tekstu zauwaza ten stan faktyczny, mowiac o poczuciu tych kolezanek spoza zdjec
tym samym dla mnie przekroczeniem granicy glupoty jest wlasnie "pomoc" polegajaca na tym, ze zwlaszcza tej ostatniej grupie ktora i tak ma wystarczajaco moim zdaniem problemow, poleca nasza nana ... upodabnianie sie do zwierzat ??
ps. jesli chodzi o Anne Dymna, slusznie ze nie zrobiono jej tej krzywdy
używa komputera antykapitalistycznego.
Pewnie czterordzeniowej Odry :-)
Ale problem jest powazny. Kapitalisci przy pomocy szerokiej gamy kosmetykow chca wywolac na skorze klasy robotniczej wysypke. Mam nadzieje, ze klasa robotnicza branzy kosmetycznej, jak wreszcie pozbedzie sie zwiazkowej biurokracji oraz wezmie zaklady pracy w swoje rece, wreszcie zaprzestanie produkcji tych specyfikow i przestawi ja na szare mydlo.
Czy kobieta się puszcza, to jej sprawa i nie powinno Cię obchodzić, czy i z kim "to" uprawia.
---
Nie wiem czy uczestniczyłaś w zażartej dyskusji na temat alimentów jaka przetoczyła się przez portal lewica.pl
A więc reasumuje kobieta się puszcza a zdrowa część społeczeństwa musi płacić potem na fundusz alimentacyjny.
Wybacz, ale nie moglem sie powstrzymac.
Wybacz takze, ze odpowiadajac Ci uderze znowu w rejony, Twoim zdaniem nadmiernie eksploatowane. Otoz ogladalem ostatnio taki ciekawy program o KRL-D (jest na youtubie). Ekipa, ktora odwiedzala ten kraj juz ktorys raz z rzedu zauwazyla na uliach Phenianu ciekawostke - otoz szary i nijaki tlum, jaki pamietali, ostatnio nieco sie zmienil. W kraju, gdzie ludzie umieraja z glodu, mnostwo kobiet, mimo smiesznie niskiej sily nabywczej wydaje (w ich mniemaniu) majatek, zeby sprowadzic z Chin kosmetyki, modne ubrania i buty. Jak sadzisz, o czym to swiadczy? Przeciez narod koreanski nie jest, dzieki Bogu, narazony na zgubne wplywu reklamy, mediow i konsumpcjonizmu?
przecież nie każę Ci się w ogóle do niczego upodabniać, przeciwnie, chcę, by każdy sam o tym zdecydował czy i do czego/kogo podobny być chce. I jestem za tym, by był to wolny wybór każdego. Widzisz w tym coś zwierzęcego? Wrrrrrr!& Hau!
Określanie czyjejś głupoty jest samo w sobie głupotą, bo co kogo może obchodzić, czy ktoś jest głupi? Czy nazywając kogoś głupim stajemy się sami przez to mądrzejsi, czy może ta spotwarzona osoba doznaje nagle oświecenia i staje się od tego momentu taka bardzo mądra?
Widzisz więc sam, że projekcja własnych upodobań i systemów wartości na kogoś innego jest zabawą Twojego własnego ego z Tobą samym. Dla świata zewnętrznego jest to obojętne, chyba, że wynikiem tego jest jakieś zawirowanie towarzyskie. Więc czy ktoś jest gruby, czy chudy, stary czy młody, tzw. ładny czy brzydki, nie ma to żadnego znaczenia. Każdy, absolutnie każdy człowiek ma takie same prawo do życia, do szczęścia, do posiadania przyjaciół i znajomych.
Na tzw. Zachodzie robiłam kurs prawa jazdy i trafiłam w "polskie towarzysio". Były twarzowe dziewczyny,jak to Polki, w różnym wieku. Dwie z pośród pań były odziane w futra (był styczeń), ja miałam sztuczne karakuły, bo przechodziłam fazę czarności. I te panie chciały ze mną zawiązać "kółko tych ubranych w futra". Tak i sik! Jedna z nich wżeniła się w mieszkanie z facetem na stanowisku, druga była bardamą (ale nie w barze-bar to tam nie taki nasz mleczny, ale restauracja posiadająca kontuar, przy którym siedzą panienki) i wyszła za strip-dansera. Jak widzisz, do każdego fiu-bździu jaki wyprodukuje Twój mózg można dorobić coś fajnego. Te panie dorobiły sobie swoją wyższość nad gawiedzią wchodząc w posiadanie futer. Tak samo mózg każdego podlega manipulacji słownej i wizualnej. Zanim się obejrzysz, że ty to nie ty, to już nawet nie pamiętasz, że masz sklerozę.
Szczyp się więc gdzie masz ochotę, skrob i wyrywaj. Ale pozostaw każdemu innemu swobodną decyzję, czy on chce też to robić i respektuj jego wybór.
Jeżeli każda matka jest dla jej dziecka najpiękniejsza, to znaczy, że naprawdę tak jest. Dzieci nie kłamią (do czasu, gdy ich dorośli nie zepsują) i wiedzą, co i dlaczego może się podobać.
Pisałem o po pierwsze o kosmetykach a nie narzędziach pracy, po drugie o wtórności popularnych kanonów estetycznych względem ich rynkowych źródeł a nie bojkotowaniu zakupu czegokolwiek na rynku (mydła, które używam, też sam nie wytłaczałem). A "odkrycie" z Korei Północnej, które obwieszczasz to banał tak mikroekonomiczny (krzywa krańcowej skłonność do oszczędzania), jak i historyczny (ile było podobnych zachowań w skrajnych warunkach np. obozowych czy epidemii). Najzabawniejsze, że wbrew swojemu mniemaniu spychasz wszystko w koleiny wyznaczone przez tekst i wcześniejszą dyskusję: jedni chcą wyzwalać się z jednego stylu życia (na rzecz innego, dla którego znajdzie się inna rynkowa nisza), Ty chcesz bronić prawa do pierwszego z tych stylów, przylepiając mi na dobitkę zupełnie bez sensu Koreę Płn. (równie "dobrze" ja mógłbym w odpowiedzi rozliczać Ciebie za Bismarckowską wojnę z KK i Polakami na Kaszubach i Wielkopolsce). Mnie interesuje wywłaszczenie (albo na krótką metę, ograniczenie ekspansji) kapitału, czego nie da się zrobić bez walki politycznej. To naprawdę przedziwne, że trzeba tłumaczyć takie skądinąd oczywiste oczywistości na politycznym portalu lewicowym.
Nic nie zrozumiales. Ciagle utrzymujesz, ze owa konsumpcja "dobr luksusowych" (przynjamniej w Twoim mniemaniu) spowodowana jest reklama, moda itp. Przyklad Korei dalem wlasnie po to, zeby wskazac, ze wynika to jednak z czegos innego. A Ty sie czujesz urazony, ze Ci zarzucam chec jej kopiowania :-(
Co ma do rzeczy (do sytuacji, ktora przytoczylem) "krzywa krańcowej skłonność do oszczędzania)"? Nie jestem ekonomista, ale wydaje mi sie, ze pleciesz bez sensu, bo akurat nie sadze, ze ta krzywa wyjasniala dlaczego Koreanki decyduja sie na niepotrzebne w Twoim przekonaniu zakupy.
Niestety, pewne elementy konsumpcyjnego kapitalizmu wygrywają w każdym społeczenstwie.
Szwecja w latach siedemdziesiątych XX wieku przypominała optycznie (myśle o ulicach miast, przechodniach itd.) lepiej radzące sobie gospodarczo kraje socjalistyczne. Żadnej wystawnej konsumpcji tam nie było.
A teraz?
Upraszczając do maksimum: im ktoś biedniejszy, tym ma większą skłonność do wydawania jak najwięcej z każdego kolejnego zarobku na cokolwiek, np. na rzeczy jednorazowego użytku (zwł. jeśli są ładne, błyszczące, dają złudzenie dobrobytu, którego nie ma, ale się go pragnie). Zjawisko znane w mikroekonomii i zrozumiałe też psychologicznie - czy odzwierciedla to sytuację Koreanek i Koreańczyków, o której mówisz, nie wiem, bo filmu nie znam. Podany przykład jest o tyle demagogiczny, że stawia przed dychotomią: albo obrona/usprawiedliwienie Korei Płn., albo... no właśnie, co? Dowód, że "ludzie potrzebują"? I co miałoby z tego wynikać? Może jakąś teoryjka o "niezmiennej naturze ludzkiej", przejawiającej się w najczęściej występujących w jakimś czasie i miejscu zachowaniach (albo ich średniej arytmetycznej)?
Absolutnie nie projektuję jakiejś utopii kopiującej mój, czy czyjkolwiek inny styl życia i narzucającej go na dobitkę administracyjnie. W ustroju, w którym nie ma skoncentrowanej własności prywatnej, tylko uspołeczniona w różnych wariantach (plus drobna prywatna), zarządzana kolektywnie w demokratyczny sposób, racjonalność ekonomiczna na takim poziomie sama wymusi sensowne decyzje co do składu chemicznego komponentów, minimalizującej koszta zewnętrzne oszczędności energii i środowiska i przez to "pozytywnie" wpływać będzie na przyrost sensownych decyzji produkcyjnych i konsumpcyjnych. Choćby i raporty z funkcjonowania polskich spółek pracowniczych w okresie leasingu są tu chyba dobrą wskazówką.
lewica będzie się kręcić w kółko między Scyllą INDYWIDUALNEGO "odlotu" (mimo pozorów radykalizmu w istocie potwierdzającego logikę systemu) i Charybdą POZORNEGO społecznego demokratyzmu (czyli po prostu konformistycznego potakiwania bieżącym wahnięciom nastrojów tej części społeczeństwa, która łatwiej daje się pobudzać bodźcami przez medialno-propagandowymi). Może jedno, drugie albo mieszanka obydwu kogoś bawi, ale ofensywnej politycznie, socjalistycznej lewicy się tymi sposobami nie zbuduje.
Cieszę się, że mój wpis dał ci satysfakcję. Mnie twój też.
a dlaczego Koreańczycy Pólnocni nie kupują sobie chińskiego przekladu dzieł zebranych Marksa, Engelsa i Lenina?
Też drogi i ładnie wygląda na półce.
Michale, o podboju Szwecji przez kapitalizm konsumpcyjny?
Ja wiem, że to się do czasu godzi z państwem socjalnym, ale...
Akurat nie oskarzalem Cie w tym wypadku o chec dazenia do Korei Polnocnej, choc skadinad w innych naszych rozmowach zauwazylem, ze logiczna konsewkencja Twoich pogladow idzie w zblizonym kierunku. W tym wypadku (powtarzam sie juz, ale chyba nie zrozumiales) przyklad ten byl tylko i wylacznie na to, że to niekoniecznie reklama powoduje, że ludzie chca sie odrozniac, modnie ubierac, stosowac kosmetyki, itp. Wiec nie mam pojecia, dlaczego oskarzasz mnie o demagogie. Przykro mi ze jestes tak uczulony na przyklad Korei Polnocnej, ale skad mam wziasc lepszy przyklad spoleczenstwa, na ktore reklama i media kapitalistyczne maja zerowy wplyw?
Twoje wyjasnienie nie trzyma sie kupy, poniewaz owszem, biedny ma mniejsza sklonnosc do oszczedzania, ale nie dlatego, ze jest "bardziej rozrzutny" i ze wydaje na "byle co", jak raczyles napisac, ale wlasnie dlatego, ze ma mneijszy kapital na zaspokojenie podstawowych potrzeb. I tu sie wiklasz w sprzecznosc, bo nei potrafisz wyjasnic, skad potrzeba kupowania modnych ciuchow i kosmetykow?
Pytasz sie co ma wynikac z tego przykladu? Ano juz napisalem, ale powtorze: to, że to najwyrazniej nie reklama, albo nie tylko reklama i nie tylko "pranie mozgow" powoduje, że kobiety sie maluja, ludzie kupuja kosmetyki i modne ubrania, że jest to jakas potrzeba, ktora ludzie odczuwaja.
No i tradycyjnie w kwestiach komnkretnych piszesz tylko jakies ogolniki. CO mam konkretnie rozumiec przez "uspoleczniony ustroj" bez "skoncentrowanej wlasnosci prywatenj"? Jakis przyklad? Czym ma sie roznic w kwestii konsumpcji?
A socjalistycznej lewicy na pewno nie zbudujesz apelujac do ludzi, zeby ograniczyli konsumpcje. Chyba nie za wiele masz na co dzien wspolnego z np. fizycznie pracujacymi osobami. Wiekszosc robotnikow z mojego zakladu pracy chce podwyzek nie po to, zeby kupic sobie pelne wydanie Marksa, ale po to, zeby co sobota pojsc z rodzina do centrum handlowego, kupic sobie kino domowe i samochod.
Z tego obrazka niechciałbym sie związać ani z tą blądynka ani tą rudą graficiarą.
Nie gustuje w takich.
przede wszystkim własność publiczna (państwowa, komunalna etc.) z możliwie najsilniejszym samorządem oraz spółdzielcza. Jeśli spółki pracownicze działały także w Polsce po 1989 r. całkiem sprawnie (przez ustawowy okres leasingu, mimo obowiązku wyprzedania po jego zakończeniu), to dlaczego by nie mogła tak wyglądać gospodarka na szerszą skalę?
Ilościowe ograniczenie konsumpcji jest nieuchronne, żeby starczyło zasobów naturalnych dla pokolenia naszych dzieci, nie mówiąc o wnukach. Oczywiście ograniczenie wywoływane nie przez apele ani odgórne ograniczenia na poziomie konsumenta, tylko sensowną politykę inwestycyjną, podatkową, celną, wsparcie dla energooszczędnych technologii, transportu publicznego, drobnego handlu, ściągnięcie podatków z hipermarketów itp.
PS. Oczywiście, że "nie tylko reklama, że ludzie kupuja kosmetyki i modne ubrania". Najpierw musi istnieć jakaś potrzeba, którą następnie reklama kieruje w koleinę pragnienia nakierowane już na konkretne produkty i marki. Dla porównania: potrzebę zachowania bezpieczeństwa i stabilizacji gospodarczej w warunkach dobrej koniunktury bohater Twojej anegdoty spełnił jesienią 2007 r. głosując na wiadomo jaką partię.
co wydaje mi się w kontekście samego tekstu ważne: kolejny dowód na to, że klucz genderowy niewiele tu wyjaśnia. Przedstawiciele obu płci mają tu swoje potrzeby, przedstawicielom obydwu płci coś się przez reklamę wciska na ich zaspokojenie, zarówno pracowników jak i pracownice tych niekojarzonych z zyskiem i komercyjnym prestiżem placówek edukacyjnych i kulturalnych postrzega się jako osoby nieatrakcyjne (ani męska część nie została włączona do "kulturowej kobiecości" ani kobiety nie traktowane inaczej niż męscy koledzy z takiej samej pracy - oprócz typowej indywidualnej konkurencji zawodowej w miejscu pracy), a sesje zdjęciowe zrealizowane z odgórnego polecenia zainspirowanego założeniem, że lepiej w ten sposób "sprzeda się" studia czy bibliotekę w takiej komercyjno-plastikowej otoczce. "Wyzwalanie z patriarchalnej opresji" nic tu nie daje.
Jak mozna sprawdzic np. w badaniach CBOS z wrzesnia 2008 (dostepne na ich stronie) wyznacznikiem poparcia dla PO jest przede wszystkim wyszktalcenie, wiek oraz osiagane dochody. Bohater mojej anegdoty zadna miara do tego towarzystwa nie pasuje. A biorac pod uwage, ze nie dalej jak dwa miesiace temu zalozyl zakladzie Organizacje Zakladowa kaczystowskiej Solidarnosci, sympatie lokowalbym nieco gdzie indziej.
że również wśród robotników czy pracowników fizycznych pracowników najemnych istnieją podgrupy zdecydowanych wyborców PO (a skądinąd jednocześnie przeciwników prywatyzacji ich miejsc pracy).
Inna rzecz, że środowiska solidarnościowo-pisowskie na szczęście raczej negatywnie oceniają sieci i centra handlowe (obcy kapitał, pracują w niedziele itp.).
nie odpowiedziałeś na opinię, że fakty dowodzą, iż ludzie w kazdych warunkach politycznych chcieliby konsumpcji.
Walczyć można tylko z określonymi przejawami konsumpcjonizmu, takimi jak narkomania, prostytucja czy dominacja zwulgaryzowanego popu. Oczywiście, zwykli ludzie zawsze będą gotowi ginąć za Big Brothera i nie dadzą się zaciągnąć na konkurs chopinowski. Chodzi o to, żeby fani tego ostatnigo mogli go wysłuchać niekoniecznie za drogi bilet.
1) Michal, no chyba masz na tyle obycia z naukami spolecznymi, ze wiesz, ze zawsze trzeba upraszczac i brac pod uwage spore marginesy. Rownie dobrze znalzaloby sie conieco kapitalistow glosujacych na PPP. ale czy to czegos dowodzi? Tak samo fakt istnienia jakis robotnikow glosujacych na PO nie dowodzi absolutnie niczego, dopoki nie okaze sie, ze jest to wsrod nich dominujaca tendencja.
2) To, ze czesc PiSu ma negatywne zdanie o centrach handlowych, jak dobrze wiesz, zwiazane jest nie z konsumpcja (ktorej wzrost zreszta za rzadow PiSu ostatnio tak chwalil JarKacz), ale ich przywileje i konkurencje, jaka stanowia dla drobnych sklepikarzy. W zaden sposob nie wyciagniesz z takiej postawy wniosku, ze nalezy ograniczac czyjakolwiek konsumpcje.
3) Wracajac jeszcze do wczesniejszego - w jaki sposob owa wlasnosc publiczna ma sie przelozyc na ograniczenia konsumpcji, ktora postulujesz? Tylko konkretnie. Jakies cialo ma powstac decydujace, co i w jakiej ilosci konsumowac, czy jak?
Jakie konkretnie zasoby masz na mysli, ktorych zuzycie rzekomo mamy ograniczyc? Naczytales sie raportow Klubu Rzymskiego? ;-) Ropy mialo nie byc juz od bodaj 40 lat :-)
4) No dobrze, skoro istnieje jakas potrzeba na "upiekszanie sie", a reklamy tylko kieruja ja do konkretnej marki lub produktu, to w czym wlasciwie widzisz problem?
5) Wiesz ja tam nie wiem, czy pracownice sektora edukacyjnego postrzega sie jako nieatrakcyjne. Cos moze i w tym jest, bo jak pamietam studentki polonistyki byly bardzo SPECYFICZNE w porownaniu z kolezankami z jakiegokolwiek kierunku. Ale to moja jednostkowa obserwacja niczym szerszym niepodparta. Natomiast szerzej - nie rozumiem w ogole problemu. Wiekszosc znanych mi kobiet chce byc postrzegana jako atrakcyjna i nie sadze, zeby feminizm zdolny byl to zmienic. Zreszta coz w tym zlego?
chyba się zgadzamy, różnice tkwią w przełożeniu akcentów (choć ja nie ograniczam tego tylko do kultury duchowej czy symbolicznej, do której, jak zauważyłem, masz skłonność sprowadzać wszystkie dyskusje o wszystkim) - miękkie wspieranie konsumpcji korzystnej z ogólnego punktu widzenia tak, by nie przegrywała z jej społecznie szkodliwymi wariantami a ich dotychczasowi odbiorcy mieli więcej możliwości wybrać "zdrowszą".
Od siebie dodam, że lepiej i w bardziej trwały sposób osiągnie się to w gospodarce uspołecznionej niż w kapitalizmie, w tym ostatnim w modelu "nadreńskim" lepiej niż skrajnie wolnorynkowym, anglosasko-manchesterskim. Zarówno historia opozycji w PRL, jak i własności pracowniczej w RP pokazują, że w kontekście przyziemnych materialnych decyzji dotyczących ich najbliższego otoczenia zawodowego i terytorialnego, łatwiej o korzystne z ogólnospołecznego punktu widzenia decyzje.
PS. Akurat w Polsce Konkursy Chopinowskie trochę "zwykłych ludzi" obchodzą.
mimo że klarowność wniosków przysłaniają mi te nieogolone golenie...
Jak by nie patrzeć zarówno akcja studentek jak i bibliotekarek ma typowo komercyjny i genderowy charakter, czyli niesocjalistyczny i seksistowski.
I. Studentki polonistyki, które zrobiły se z uniwersyteckich korytarzy galerię swoich konterfektów w pozach seksi, krejzy end kóól miały przede wszystkim na celu:
1) uwieść wykładowców i podnieść sobie średnią ocen w indeksach;
2) zaprezentować swoje wdzięki w celach matrymonialnych wśród studentów politechnicznych, którzy zajrzą do galerii;
3)mieć wpis w CV - "modelka".
Potępiam tę akcję z całą mocą swego hydlowego solidaryzmu z brzydszą częścią studenckich polonistek z UW! Bo one choćby się wygoliły od stóp do głów, to i tak muszą się przede wszystkim uczyć i czytać, i skromnie podpierać ściany korytarzy, na których wiszą w kuszących pozach ich inteligentne inaczej koleżanki. A potem uczyć cudze dzieci o rozłączności partykuły "nie" z czasownikami...
II. Z paniami bibliotekarkami z Książnicy Pomorskiej ze Szczecina sprawa jest trochę bardziej zagadkowa. Tam mogą zachodzić wszystkie trzy motywacje, którymi kierowały się inteligentne inaczej wydepilowane z rozumu studentki czyli:
1) uwiedzenie przełożonego, którymi z reguły jest facet;
2) cel matrymonialny - np. upolują kierowcę tira, który se przyjdzie Żiżka wypożyczyć;
3) j.w. - "modelka",
ale mogła zaistnieć także czwarta możliwość, którą między wierszami sugerujesz, Michale, pisząc: "oddolną inicjatywę szeregowych pracownic można raczej z góry wykluczyć". Czyli ta Mirka Krzywicka mówiąc: "Chcemy pokazać, że jesteśmy kolorowe, nie mamy błon między palcami, ani nie sypiamy na pajęczynach" została do tego przymuszona przez naczalstwo? To się ociera o paragrafy, Michale!!! (*_*).
Co więc ma robić ta buro-szara masa bibliotekarek z obgryzionymi pazurami, na których nawet tipsów nie można zamocować, śpiąca samotnie, bo zaplątana w pajęczą sieć włosów łonowych i z butwiejącą błoną dziewiczą pod poduszką???
Następnym razem, w Tygodniu Szczecińskim zamiast najładniejszych bibliotekarek schowanych między zakurzonymi półkami a potem z fotografii zachęcających do czytania książek, proponuję zamiast kosztownego wynajmowania "agencji wizerunku" skorzystać z gotowca Hyjdli (za darmo):
Sfotografować najinteligentniejszego bibliotekarza i najładniejszą bibliotekarkę. Zdjęcia przeciąć na pół i zrobić prościutki fotomontaż: owłosione nogi w skarpetkach i sandałach przyklejone do cycatej, ufryzowanej i trzepoczącej rzęsami góry oraz opalone, wydepilowane nogi w 12-to centymetrowych szpilach wyzierające spod miniówy przyklejone do owłosionego torsu łysego okularnika. Te postaci powinny koniecznie być umieszczone na tle półek pełnych książek. No i napis: "Czytajcie nas!" Przez miesiąc biblioteki będą pełne. Ludzie będą walić drzwiami i półkami... Tak jak zakonnice do Benettona (znasz ten plakat?)...
Ino gdzie znaleźć inteligentnego bibliotekarza. Bo Mirka Krzywicka sama się odnalazła...
(*_*)
że nie podoba ci się ta blondynka. Z taką to trzeba mieć się na baczności, bo mógłbyś jej fryzurę rozkopać, tipsy połamać, a zobaczyć taką rano z rozmazanym makijażem to czysty horror. Natomiast nad rudzielcem radzę ci się zastanowić (może się na czarno przemalować). Takie dziewczyny dużo fantazji i inwencji w łóżku mają. Poza tym języki znają, można połączyć przyjemne z pożytecznym...
(*_*)
Nie wiedziałem, dopóki o tym nie napisałeś, że bohater Twojej anegdoty to działacz zakładowych struktur "S", co oczywiście przesądzałoby sprawę preferencji wyborczych. Jest natomiast oczywiste, że robiąc zakupy w kilku osiedlowych sklepach pod rząd kupuje się mniej i lepszej jakości towarów niż w centrum handlowym. Efekt jest ten sam mimo różnych założeń (na podobnej zasadzie niektórzy publicyści "Zielonych Brygad" popierali w latach 90. działania części ruchów katolickich na rzecz zakazu handlu w niedzielę, choć działacze rodzin Radia Maryja czy Kropiwnicki nie robili tego przecież pod hasłami dajmy na to "ulżenia Matce Ziemi").
W niektórych grupach zawodowych pracowników najemnych, gdzie skala "uzwiązkowienia" jest niewielka, poparcie dla PO jest czasami niestety większe niż wśród robotników przemysłu ciężkiego czy budżetówki.
W każdym bądź razie popierający PiS działacz "S" na zakupach w niemieckim albo francuskim centrum handlowym to ktoś w najlepszym razie średnio poważnie traktujący poglądy i hasła własnego środowiska.
Pisalem w liczbie pojedynczej, ale chodzi oczywiscie o cala zaloge, bo nie wiem czy zrozumiales, o co mi chodzi.
A co do calej reszty - to proste pytanie. Czy, gdyby hipormarkety byly wlasnoscia polskiego koncerny, to jak sadzisz, czy PiS by byl im przeciwny? Dlatego tez to, o czym piszesz to zupelnie przypadkowa zbieznosc. Ja tam osobiscie do hipoermarketow nic nie mam i kupuje tam WLASNIE dlatego, ze jest taniej. Aczkolwiek patrzac globalnie, konieczna jest ich kontrola i ograniczenie, ale bynajmniej nie likwidacje, co o ile sie nie myle, postulujesz.
"jak pamietam studentki polonistyki byly bardzo SPECYFICZNE w porownaniu z kolezankami z jakiegokolwiek kierunku".
Proszę, przypomnij sobie tę SPECYFIKĘ!!! I wykaż wyższość/niższość tych z innych kierunków. Proszę!!!
.
A co, polonistyke skonczylas? :-)
cóż, ta "taniość" (względna - w miastach bliżej mi znanych schemat jest taki, że po wykoszeniu kilkunastu/kilkudziesięciu sklepików w centrum i na obrzeżach, hipermarketowe ceny wracają do tych z okresu wcześniejszego albo wyższych) odbija się na zmniejszeniu miejsc pracy w handlu detalicznym, wiąże się też ze zwiększeniem importu produktów z zagranicy, nie mówiąc już o jakości sporej części produktów (pomijając już skalę możliwości zakładania i działania związków zawodowych...).
Jestem realistą i nie żądam natychmiastowej likwidacji wszystkich centrów handlowych w Polsce, zwł. gdyby nie było pewności, czy ich obecni pracownicy szybko znaleźliby pracę np. w lokalnym handlu, być może upaństwowienie części z nich albo lepiej wywłaszczenie koncernów zachodnich na rzecz mniejszych i średnich sieci prywatnych w rodzaju "34" czy "Lewiatana" (nie mylić z Konfederacją Pracodawców Lewiatan!!!) byłoby jakimś tymczasowym rozwiązaniem. Jednak "polskie koncerny" jako właściciele obiektów handlowych o powierzchni większej niż średnia są niezbyt realne (choć wiem o fuzjach kilku polskich sieci handlowych - ale z tego, co się orientuję, to sieć małych i średnich sklepów na zasadzie franczyzy). Skuteczne ograniczenie ekspansji wielkopowierzchniowych obiektów handlowych byłoby krokiem w dobrym kierunku i miałoby dla mnie czwartorzędne znaczenie, kto w imię jakich odniesień przyczyniłby się do realizacji tego postulatu.
o akcji szczecińskiej wiem tyle, co z info w sieci, ale to chyba logiczne, że pracownik firmy zapytany przez dziennikarza o firmowaną przez zakład akcję nie powie, że dyrekcja czy ministerstwo się wygłupiają (chyba, że jest przedstawicielem strony związkowej w sporze zbiorowym). Zresztą nie wiem, jaki był prywatny stosunek tej pani czy innych członkiń załogi do całej akcji, czy robiono jakąś ankietę albo wywiad wśród pracownic itp. W sumie do zdjęć pozowały raptem 2 osoby, czyli ułamek pracownic. Zdjęcia są na stronie Książnicy, jak i firmy, która je dla nich wykonała - profesjonalna agencja kreowania wizerunku, zresztą jako klient/zleceniodawca sesji figuruje tam organizator szczecińskiej edycji Tygodnia Bibliotek. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to taki, że dyrekcja powiadomiła o pomyśle na reklamę tegorocznego Tygodnia i poprosiła ochotniczki/ochotników do zgłoszenia się. O sprawie z polonistyką na UW wiem bardzo mało, nie znam nawet samych zdjęć, ale jeśli też była trzaskane przez jakąś "fabrykę wizerunku" to nie wierzę, by studentki same to sfinansowały (a gdyby tak było, to jakoś by mi ich nie było szkoda).
(ze strony samorządu studenckiego polonistyki UW)
Nie książka szpeci kobietę
Wpisał: Marta
09.05.2009.
W dniach 11-17 maja na Kampusie Centralnym UW zostanie zaprezentowana wystawa pod tytułem: Nie książka szpeci kobietę, powstała z inicjatywy członków Studenckiego Koła Krytyki Medialnej Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, w celu obalenia stereotypu brzydkiej polonistki. W role modelek wcieliły się studentki Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, które swą urodą udowodniły, że choć istnieje wiele czynników wpływających niekorzystnie na kobiecą urodę, to z pewnością nie należy do nich książka. Indywidualny charakter każdego zdjęcia wynika z tytułu lub motywu utworu literackiego przedstawionego na poszczególnych fotografiach.
Dzięki tej wystawie pragniemy również wypromować nasz Wydział, który cieszy się wspaniałą kadrą profesorską, długoletnią tradycją, a także niezmiennie szerokim zainteresowaniem osób, które pragną dołączyć do grona studentów polonistyki UW.
Serdecznie zapraszamy!
(trochę niżej)
Zapraszamy na Medialne Dni Polonistyki!
Wpisał: Marta
03.05.2009.
W dn. 11-12 maja 2009 r. odbędą się na naszym wydziale Medialne Dni Polonistyki!
(ciach)
-----------------------------
W sumie średnio spontanicznie cała ta akcja wygląda. Kilka PR-owsko-reklamowych imprez wydziału wypadło pod rząd i ktoś wpadł na taki, a nie inny pomysł ich reklamy. Wątpię, aby opiekun koła co najmniej nie konsultował tego wcześniej np. z radą wydziału. Poza tym przecież ktoś za to w końcu musiał zapłacić i umieścić w rozliczeniach działalności koła. Indywidualne kalkulacje osób pozujących to jedno, a do pewnego przynajmniej stopnia odgórny charakter sesji - drugie.
Ale o względy tej rudej bym raczej nie zabiegał mimo wszystko.
Widze że duzo wiesz o dziewczynach?
Mogłabyś mi przekazać dużo cennych informacji w tej kwestii kto wie?
wysmiewanie zachowan godowych jednych samic przez inne, kiedy sa one skierowane wylaczenie wobec samcow jest wyjatkowo kiepskim pomyslem (powtarzam - feministyczny strzal we wlasna stope)
kazden gatunek zwierzat takowe zachowania posiada a w wiekszosci przypadkow polegaja one na wyroznianiu sie i jakims "upiekszaniu"
generalnie sa to nie smieszne ale bardzo powazne sprawy i "komercja" nie ma tu wiele do gadania
najbardziej bezsensowna rzecza jaka mozna zrobic jest abstrachowanie od skutkowych zachowan tych do ktorych nasze dzialania przyczynowe sa skierowane
inne myslenie to abstrakcja, ktora nie znajdzie glebokiego powazania nigdzie i nigdy, chyba ze ludzkosc zaprzestanie calkowicie rozmnazania sie poprzez kontakt seksualny; poki wyglada to tak jak wyglada, bedzie wlasnie tak, ze atrakcyjniesi w danym okresie partnerzy najszybciej osiagna porozumienie na tym tle a odbiegajacym od idealu bedzie trudniej im od tego dalej ; calkiem nieakcpetowane jednostki nie rozmnoza sie i dana czy zachowanie godowe cecha moze calkiem kiedys zaniknac
to sa podstawy seksualnej ewolucji, ktora jest naukowo zbadana i udokumentowana i bunt feministek wiele tu nie zmieni
moga one siedziec w piwnicach i produkowac ulotki o szkodliwosci szminki czy zelu do golenia, ale nie zmienia oczywistych faktow, ze "upiekszona" w ten sposob kobieta szybciej zaspokoi podstawowa potrzebe bycia z kims i bedzie mogla zajac sie innymi sprawami, podczas gdy walczaca z calym swiatem o bycie bedzie po prostu dalej walczyc... znaczy czekac na tego jedynego (slepego)...
według niektórych pięknie byłoby żyć w świecie idealnym, gdzie każdy ma urody 'sprawiedliwie, czyli po równo'. I zgadzam się, że oczywiście szkoda, że nie oceniamy się nawzajem tylko na podstawie innych niż fizyczne przymiotów. I że nasz wygląd decyduje o pierwszym wrażeniu.
Dotyczy to jednak i dziewcząt i chłopców.
A poza tym - to jakiś dziecinny bunt, żeby zapuścić włosy na nogach i zacząć chodzić w worku pokutnym. Na złość mamie odmrożę sobie uszy. Gdzie według was się mylę i dlaczego?
I jeszcze jedno: taka pruderia i negacja seksualności i potrzeb seksualnych jak w niektórych postach na lewica.pl, nie tylko w tym wątku, jest kolejną cechą typową dla środowisk RM. Czyli znowu jakieś zadziwiające podobieństwo tych dwóch światów. Niedługo się okaże, że....
Nie wydaje mi sie, ze problem tu na tym polega, ze od kobiety bezwzglednie wymaga sie spelnienia kanonow piekna. Tylko wlasnie na sprzecznosci sterotypow wymagan wobec kobiety- autorka te sprzecznosc dostrzega, ale wysnuwa z tego przeciwne wnioski.
Moim zdaniem sterotyp nie brzmi: "praca naukowa czyni kobiecość jej adeptek podejrzaną i niepełną.",
co odwrotnie "kobiecosc adeptek czyni ich prace naukowa podejrzaną i niepełną".
Tzn. jezli kobieta zajmuje sie praca naukowa, inna intelektualna, lub wykonuje, sterotypowo meski zawod, to zeby byc zaakceptowana w tej roli na plaszczyznie profesjonalnej musi sie starac byc maksymalnie malo kobieca. Oczywiscie jak pewnie zawsze sila postrzegania w obrebie sterotypow jest odwrotnie proporcjonalna do kompetencji i inteligencji postrzegajacego - ale ogolnie takie zjawisko wystepuje.
Tzn. presja dotyczaca kanonow urody owszem istnieje, ale stoi w sprzecznosci wobec wymagan wobec kobiety intelektualistki. Obrazowo- o ile slodka kobietka z duzym biustem w mini, na szpileczkach i z makijażem, bedzie uznana za bardziej atrakcyjna na plaszczynie erotycznej, to tyle za mniej wiarygodna na plszczyznie zaowodowej, jako na przyklad naukowiec, czy specjalista.
Ta sprzecznosc oczekiwan dotyczy rowniez mezczyzn, ale w mniejszym stopniu.
No i w czym tu problem? w tym ano, ze nasze zycie sklada sie z wielu aspektow i relacji jednoczesnie- realcji profesjonalnych, erotycznych, przyjacielsko- kolezenskich itp, a kobietom trudniej je godzic.
Ja bym tak nie demonizowala samej checi dbania o wyglad u kobiet, bo zeby z drugiej strony popasc w taką "skromnosc skarb dziewczecia". Owszem jest w tym troche proznosci, ale czy rzeczywiscie w zwiazku z tym trzeba u kobiety wzbudzac zwiazane z tym poczucie winy- jak nie kijem go, to pala- jak nie ze "nieskromna i prowokuje kolegow", to , ze jest niesolidarna wobec mniej chcacych dbac o siebie kolezanek. (jak np Ty Hyjdlo kochana :) wobec tych, co nie sa na tyle zreczne, zeby sobie umialy same ladnie skrocic spodnice ;))
Przeciez kobiety tez postrzegaja mezczyzn na plaszyznie erotycznej poprzez ich atrakcyjnosc zewnetrzna, pozostale cechy na innych plaszyznach (przyjazni, zawodowej) sie docenia, ale na tej nie sa to dla kobiet pierwszoplanowe. Moze jest to i troche bezwzgledne, ale jakos wydaje mi sie ze sa wieksze problemy, zeby sie tu tak nad tym pochylac i rozczulac. Chec dopasowania sie do kanonu piekna i bycia atrakcyjnym dla plci przeciwnej jest blizej spontaniczego ludzkiego odruchu niz sztucznie wykreowanego dyktatu. Sztucznie wykreowana jest oczywiscie jedynie forma tego kanonu i ta czasem rzeczywiscie, wychodzac poza granice zdrowego ludowego rozsadnku, przyjmuje fromy karykaturane- jak na przyklad wymaganie przesadnej niezdrowej, wyniszczajacej organizm chudosci.
Ale na koniec wracajac do naszych bibliotekarek problemem jest to postulowane rozdzielanie roli plciowej i zawodowej u kobiet. W skrocie takie kulturowe wymaganie, zeby kobieta intelektualistka byla takim niby "facecikiem". Bo archetypicznym intelektualista pozostaje mezczyzna. Dlatego to wlasnie usilowanie dopasowania sie do owego archtetypu, a nie przeciwnie jest golem do wlasnej bramki.
"moga one siedziec w piwnicach i produkowac ulotki o szkodliwosci szminki czy zelu do golenia"
DLACZEGO mają one siedzieć W PIWNICACH?!?
Rozumiesz już, co miał na myśli niejaki Adolfo Hitleri chcąc wyhodować "rasę panów"? Ty taki wygolony też czujesz się lepszy, czyż nie? Ja się z Tobą do tego wyścigu nie ustawię, bo jest to najprostsza droga "do gazu".
W dalszym ciągu chodzi mi o respektowanie prawa innych do nieskrępowanego podejmowania własnych decyzji czy to odnośnie włosów pod pachami, czy czytania Lenina.
Widziałam panienki w dyskotece, które po skorzystaniu z toalety tylko wyciągały z torebki dezodorant i się psikały. Ja wolę zwyczajnie umyć ręce, czego one nie robiły. Były zbyt piękne - takie wygolone, wypachnione. Ale dla mnie śmierdzące i obrzydliwe.
Nie każdy lubi każdy zapach i gwałcenie nosów osób postronnych przymusowym wdychaniem tych wątpliwych aromatów jest wstrętne.
Dla informacji podam, że naprawdę dobra perfuma jest niemal nieodczuwalna w obecności osoby jej używającej, a dopiero po jej odejściu z danego miejsca unosi się w powietrzu delikatną i subtelną chmurką. Ale już od dawna nie liczy się klasa, a masa. A mydło nabiera jakości z czasem jak dobre wino: zmydla się "drobniej" i pachnie dłużej, acz dyskretniej.
Jako, ze ja sprobowałam Ci costam wytlumaczyc, prosze teraz o rewanz.
Wytlumacz mi co masz na mysli, kiedy piszesz: " jest kolejną cechą typową dla środowisk RM. Czyli znowu jakieś zadziwiające podobieństwo tych dwóch światów. Niedługo się okaże, że..."
Czy jakiekiekolwiek potencjalne "podobienstwo tych dwoch swiatow", swiadczylo by w Twoich oczach na nasza korzysc czy niekorzysc? Czy powinnismy sie czuc zawstydzeni, ze ktos nas moze posadzic o podobienstwo, do ludzi ktorzy sa tak "nie cool"? Sa starsi, biednie sie ubieraja (w te jakze niemodne berety) i wiekszosci sa kobietami. Co gorsza zamiast siedziec cicho, gdzie salon widzi ich miejsce, glupie staruchy ze wsi wymyslily sobie, ze beda wyrazac sowje poglady spoleczne i polityczne?
Bo moze jak my bysmy sie okazali zbyt podobni, to salon tez moze uznac, ze z nas tez nie jest taka risqué rewolucjna mlodzierz i podejsc do nas z nalezna dla plebsu pogarda? Wiec moze powinnismy uwazac i juz zaczac sie tlumaczyc i zaprzeczac, ze nie, ze skad, ze my jestesmy mlodsi, nowoczesniejsi, swiatlejsi, bogatsi? Ze my to wcale nie jestesmy zaden plebs, tylko sie nad nim tak uzalamy jako nad "wykluczonymi"?
Stad prosze wytlumacz mi, co jesli sie okaze? Moze oceniam Cie niesprawiedliwie? Bo nawet jesli poglady wyrazane przez RM moga wydac sie drazniace, czy niesluszne, z lewicowego punktu widzenia samo postrzeganie sie przez sluchaczy RM jako podmiotow politycznych i spolecznych jest wartoscia. Mozna dyskutowac, czy sie oburzac, ale cieszymy sie, ze mowia. Dokladnie odwrtonie niz z punktu widzenia salonu- tam drazni sam fakt, ze tacy ludzie osmielaja sie miec wlasne zdanie, a i dyskusji zadenj nie ma, bo nikt nie znizyl sie na tyle, zeby z tym zdaniem sie zapoznac, chyba, ze czasem po to, ze liczyl na to, ze sie z czegos posmieje.
dziękuję (po raz kolejny). Ja nie przyszłam tu oceniać, wiesz? Ani ośmieszać, wyszydzać, kpić, traktować z wyższością. Ja tylko pytam, bo wydawały / wydają mi się różne rzeczy, moze mam w głowie pełno stereotypów, może bzdur zasłyszanych tu i ówdzie. Jestem raczej noga z nauk społecznych i politycznych, to już się pewnie nie zmieni, dlatego pytam innych - chyba lepiej zadawać te pytania tutaj niż na onecie albo w kolejce w ZUSie czy gdziekolwiek? Więc: może Cię to dziwi, ale moje pytania to nie żaden wyraz pogardy dla kogokolwiek, tylko ... pytania. Może naiwne, moze głupie, ale już pisałam dlaczego. Radio "M" nie wydawało mi się pokrewne "lewakom" (az tak stereotypowo nie myślę;)), wiem już, dlaczego lewica i babcie w beretach maja kilku wspólnych wrogów. Dlaczego jednak wspólnym wrogiem miałoby być wyzwolenie seksualne, to nie wiem. Bo ktos tu (na portalu ogólnie) pisze o 'puszczaniu się', ktoś o prezerwatywach w tonie bardzo negatywnym... i ja tego zwyczajnie nie rozumiem.
Pozdrawiam.
yona (cyt.):
problem w tym, że archetypiczny mężczyzna też nie ma być intelektualistą, choćby i jakimś "męskim intelektualistą", tylko fachowcem-technokratą od szybkiego i efektywnego tłuczenia forsy, choćby i na produkowaniu, poprawianiu czy medialno-reklamowo-doradczym "opakowywaniu" najgorszego śmiecia, bezwzględności czy oszustwa.
Gosiu:
to, co Ciebie dziwi, byłoby (gdyby stało się prawdą na masową skalę) dla mnie miodem na serce. Oby lewica była jak najbardziej moherowa, a "mohery" - jak najmocniej zaangażowane w walkę ekonomiczną, aż znajdziemy się wspólnie w jednej formacji politycznej.
Tyle tylko, że formacji politycznej nie buduje się na (takim lub innym, wystrzałowym lub wystudiowanie abnegackim) stylu życia.
No to moze ja mysle sterotypowo, bo sie pytania od razu tak kojarza. Moze dlatego, ze z RM z zasady w glownym nurcie kpi sie i wyszydza i jak mi sie wydaje najczesciej wcale nie w imie walki o wyzwolenie seksualne, czy jakiekolwiek inne wyzwolenie, tylko, z tych o ktorych napisalam.
Odnosnie tego dlaczego ktos tu tak pisze, to tez nie wiem. Przypuszczam, ze tutaj akurat o tych "prezerwatywach" i "puszczaniu sie", to z powodu mizoginii, niechceci do feminizmu, tudziez roznych ciezkich urazow zyciowych do plci przeciwnej. Ale to moze ten kogos inny powinien odpowiedziec. Ja w ten sposob nigdy nie pisalam i tez tego nie rozumiem :) W RM zas pewnie z powodu tego, ze utworzylo sie w oparciu o kk i musi trzymac linie jego "nauczania", ktore w tej kwestii (prezerwatyw np) jest rzeczywiscie kuriozalne, ale co robic.
Pozdrawiam rowniez
bez cytatu.
I wreszcie "problem w tym" rowniez, ze trzeba taki post w skrocic i nie sposob napisac o wszystkim :)
Zasygnalizowalam wiec tylko:
"Ta sprzecznosc oczekiwan dotyczy rowniez mezczyzn, ale w mniejszym stopniu."
Ale przede wszystkim, to napisalm, nie, ze "archetypiczny mezczyzna jest intelektualistą", tylko, że "archetypiczny intelektualistą jest mężczyzną". A to jest nie to samo :). Tzn. czlowiek zostaje np. naukowcem nie dlatego, zeby spelnic oczekiwania wobec swojej plci, ale z innych przyczyn czasem bardziej szlachtnych czasem, egoistycznych, czasem przypadkiem. Z tym, ze jesli nim juz jest to tzw. dopasowanie do kanonu urody dziala zdecydowanie na niekorzysc, jesli jest mezczyzna...No wlasnie nie tak bardzo, ale troche rowniez.
Bo tez i kwestia tego samego odniesienia do intelektualisty jest zlozona. Zeby sie znow nie rozpisac, chodzi mi o to co u Bourdieu (relacje klasa pracujaca, wladza, intelaktualista) . Wladza (szeroko rozumiana) wobec klasy pracujacej podkresla intelaktualizm - reprezentuje kulture, a klasa pracujaca barbarzynstwo, prymitywizm. Wobec intelektualistow przeciwnie - tu intelektualista jest tym zbyt miekkim, zniewiescialym, humanitarnym i w swym humanitaryzmie niepraktycznym, a wladza to meskosc, zdecydowanie, dzialanie.
Oczywiscie to wszystko w odniesieniu do "intelektualisty", bo wszyscy sie zgadzamy, ze najwyzsza fromy życia to "zdolny menager" oraz tzw. "eksperci" (oczywicie ekonomii). I jako takie w ogole żadnym, relacjom, ocenom i w ogóle niczemu nie podlegaja ;)
Z tym, ze jesli nim {naukowcem} juz jest I JEST KOBIETA to tzw. dopasowanie do kanonu urody dziala zdecydowanie na niekorzysc, zas jesli jest mezczyzna...no wlasnie nie tak bardzo, ale troche rowniez.
Przypatrzcie się tym bibliotekarkom... Przecież wśród nich są osoby, które z racji wieku czy kilogramów nie mieszczą się w "wąsko skrojonym kanonie urody"... A to moim zdaniem zmienia postać rzeczy. Nie wiem, czy należy krytykować pokazywanie atrakcyjności seksualnej zwykłej kobiety, mocno po czterdziestce, z nadwagą;) Chyba raczej przeciwnie:) A po za tym z dziką radością przeczytałam Waszą dyskusję o włosach na nogach! Przymus golenia nóg i czego innego jest potwornie represyjny! Jest atakiem na ciało, depilacja boli, golić trzeba w kółko, bo zaraz odrasta itd. OKROPNOŚĆ!!! Zawsze mnie irytowały koleżanki z wydepilowanymi nogami, które mi truły o emancypacji od makijażu;)
Przypatrzcie się tym bibliotekarkom... Przecież wśród nich są osoby, które z racji wieku czy kilogramów nie mieszczą się w "wąsko skrojonym kanonie urody"... A to moim zdaniem zmienia postać rzeczy. Nie wiem, czy należy krytykować pokazywanie atrakcyjności seksualnej zwykłej kobiety, mocno po czterdziestce, z nadwagą;) Chyba raczej przeciwnie:) A po za tym z dziką radością przeczytałam Waszą dyskusję o włosach na nogach! Przymus golenia nóg i czego innego jest potwornie represyjny! Jest atakiem na ciało, depilacja boli, golić trzeba w kółko, bo zaraz odrasta itd. OKROPNOŚĆ!!! Zawsze mnie irytowały koleżanki z wydepilowanymi nogami, które mi truły o emancypacji od makijażu;)
tosmy sie posmiali.
Zawsze mnie irytowały koleżanki z wydepilowanymi nogami, które mi truły o emancypacji od makijażu;)
alez nie ma w tym zadnej sprzecznosci
to wrecz oczywista kolej rzeczy
dla nowozytnej (wrecz prawie fruwajacej juz ponad ziemia) dziewczyny (takiego wymarzonego idealnego Aniola) zyjacej w idealnie higienicznych warunkach (otoczenie, ubiór, chemia) makijarz (sztuczne kosemtyki) moga byc nierzadko juz tak samo zbedne jak bezdyskusyjnie zbedne z biologicznego punktu widzenia jest wszelkie owlosienie... idealnie zadbana zdrowa (niestety najczesciej tylko stosunkowo mloda) skora bez zadnych odksztalcen oraz narostow a takie zalepien kolorowa chemia bedzie w takim przypadku jeszcze wiekszym krzykiem - wybierz mnie , jestem najlepsza, wlasciwie idealna!
generalnie nawet o ile chemii nakladanej na zdrowa skore ceme jej zasloniecia jak najbardziej mozna uniknac, bo tego co zdrowe (naturalnie piekne) zaslaniac nie trzeba, o tyle pozbywanie sie psujacych ten efekt calkowicie zbednych narostow, ktore o tym jeszcze nie pisalem - POSTARZAJA !!! - jest jak najbardziej narutalnym i wskazanym odruchem, albowiem z punktu widzenia zachowan "godowych" jak je nazwalem (tj. wszelkich nakierowanych na nawiazanie kontaktu z plcia przeciwna) partnerki w odpowiednim "godowym" wieku sa najodpowiedniejsze; tymczasem zarastanie jest oznaja starzenia (bo wlosy rosna z biegiem czasu czyli z wielkiem) i ich pozostawianie naturalnie musi wrecz zmniejszac efekt jaki zamierza sie osiagnac
skoro to owłosienie tak postarza, może poprosisz swoją dziewczynę, by ogoliła głowę?
Bądź mądra kobieto - dla faceta zapuszczaj górę, a gól dół, bo wmówiono mu, że tak jest estetycznie, czysto, młodo...
Przede wszystkim przypomnę, że moda na depilowanie ciała przyszła z Południa (gł. krajów arabskich), gdzie warunki klimatyczne wymuszały usuwanie owłosienia spod pach i z łona, narażonego na pocenie się i smród. Tam także wymyślono najprędzej przeróżne balsamy, perfumy, szminki - by pachniało, leczyło, ale i kusiło...
Teraz skutecznie wmawia się facetom (i kobietom), że to JEDYNY kanon piękna, bo tako rzecze przemysł kosmetyczny. Więc w dobrym tonie jest, kiedy smarkateria wyśmiewa się z kobiety z owłosionymi nogami komentując także (a jakże!) to co ma w majtkach (tego chyba dot. ostatni akapit tekstu)...
Jakoś nikogo nie zainteresował film załączony przez Autorkę. A tam ciekawie dziewczyny się wypowiadają - bynajmniej nie o włosach łonowych. Mówią jak postrzegają ich intelekt, pracę, działanie - łysi albo zarośnięci faceci...
A kobiety - czy wydepilowane czy nie i tak ze znalezieniem roboty mają trudniej. Chyba że przez łóżko (te wydepilowane) lub reklamując się jak idiotki na jakichś uczelniach lub bibliotecznych murach i korytarzach (te wymalowane)...
stokrotka... masz rację - dla lewicowych samców to sprawa kluczowa, dla prawicowych pewnie narodowa (*_*)
A "mohery" to już w ogóle mają u lewicy, yono, przerąbane. Nie dość, że zarośnięte to jeszcze uciekły pod skrzydła Rydzyka i PiSuaru, miast lewicy LSD-owskiej lub niszowej...
.
Coz, zeszlismy z tematu, a w reszcie dyskusji nie chce mi sie uczestniczyc, bo pewnie zostane okrzykniety meskim szowinista. W kazdym razie, z hipermarketami nie jest taka prosta sprawa jak piszesz i chetnie poznalbym jakas konkretna analize. Bo poki co piszesz nie opierajac sie kompletnie na niczym. Znasz jakies przyklady, gdzie ceny w marketach wrocily do "wyzszych"? Znasz konkretne przyklady ile dokladnie malych sklepow wykosily markety i na ile wyszedl bilans? Trudno mi orzekac o malych miastach, ale w miescie z ktorego pochodze (troche ponad 50 tys) pojawienie sie kilku marketow nie wplynelo na zanik malych sklepow, w tym spozywczych. Niemal wszystkie sklepy jakie znalem 10 lat temu, nadal funckjonuja, pojawilo sie nawet troche nowych.
owszem, znam: widziałem raporty K. Przemysłowo-Handlowej, o ile pamiętam, pisało o tym też Polskie Lobby Przemysłowe w którymś ze swoich rocznych sprawozdań.
W sieci powinien gdzieś wisieć tekst Rafała Jakubowskiego o tytule bodaj "Hipermarkety - hiperszwindel". Z tym, że polityczne zadarcie z nimi to niełatwa sprawa to racja - przypomnij sobie wystąpienie ówczesnej minister Lubińskiej i dziki wrzask ze strony (m.in.)... Napieralskiego (zdaniem niektórych nadziei na odrodzenie ideowej lewicy w Polsce).
co nie zmienia faktu, że kiepsko widziani są przedstawiciele całych grup zawodowych niezależnie od ich płci. I szczerze mówiąc nie za bardzo da się udowodnić, że kobiety w tych rolach mają gorzej (nawet w sensie płacowym, jeśli zarabiają tak samo kiepsko jak ich koledzy). To, jakimi pobudkami kieruje się ktoś przy wyborze np. pracy akademickiej nie powinno mieć większego znaczenia. Coraz wyraźniej przy tym widać, że te "analizy opresji patriarchalnej i homofobicznej" itp. prędzej czy później zaprowadzą lewicę do coraz silniejszego światopoglądowego idealizmu: "co oni myśleli, kiedy to zrobili, w jakim to utrzymane jest dyskursie i czy ten dyskurs nie jest za bardzo hierarchiczny" itp.
Radykalną lewicę może uratować już tylko najtwardszy materializm (w filozoficznym, nie potocznym rzecz jasna), jaki tylko byłby możliwy, no i maksymalnie upolitycznienie. Inaczej skończy się na wezwaniu jednej partykularnie wyodrębnionej grupy na wagary. Mnie to się kojarzy z takim Kosowem w wersji soft, czyli separatyzmem (obiektywnie, acz być może nieświadomie) na usługach kapitału.
Nie neguje owych raportow, o ktorych piszesz, zwlaszczae, ze PLP bardzo cenie, ale dobrze jeszcze pamietam, jak dyskutowalismy o globalnym ociepleniu i jakie tylko dane podalem, to grzmiales, ze nie sa obiektywne, bo sa oplacane brudnymi dolarami wielkich korporacji. Dlaczego ja teraz nie mialbym uznac, ze instytucje zywotnie zainteresowane w dokopaniu hipermarketom wydaja raporty niespecjalnie obiektywne?
A swoja droga, glowe daje, ze jakbys sie wczytal we wlasnie rozne raporty PLP, to nagle stwierdzilbys, ze Ci jednak z nimi nie po drodze. Co powiedz na to? :
"Czy można budować gospodarkę i przemysł w oparciu o hipotezy wypowiadane przez niewielu badaczy? "
"Nikt jeszcze nie udowodnił, że antropogeniczna produkcja CO2 (energetyka, hutnictwo, komunikacja, ogrzewnictwo i inne czynniki gospodarcze) wpływa na zmianę klimatu. "
"Należy pamiętać, że na powierzchni Ziemi były już okresy bardzo zimne (zlodowacenia) jak również były też bardzo gorące i wilgotne (np. w karbonie, w trzeciorzędzie). "
"CO2 jako składnik powietrza (makroelement) jest naturalnym nawozem bardzo potrzebnym światu roślinnemu. CO2 nie niszczy przyrody"
"Czy wobec tego uzasadnione jest polityczne wymuszanie i ograniczanie emisji dwutlenku węgla, skoro przyroda może to uczynić bardziej intensywnie (tak zwiększyć jak i zmniejszyć ilości) i zniwelować każdy wysiłek człowieka "
Co Ty na to Michal? :-)
Piszesz: "Więc w dobrym tonie jest, kiedy smarkateria wyśmiewa się z kobiety ..."
W ogole nie wydaje mi sie, zeby bylo w dobrym tonie, kiedy smarkateria wysmiewa sie z kobiety, niezaleznie od jej nog, glowy oczu i innych cech. Co do tego nie ma dyskusji - nie wiem co, za jakies jankeskie zwyczaje sie u nas porobily.
pozdrawiam
_Michal_
Otoz nie do konca. Odp. Ci wieczorem, bo mi sie przerwa obiadowa konczy.
Kolejny wniosek jaki nasuwa się z dyskusji, to ten - kiedy "moherowe" babcie się wydepilują i będą seksi, krejzy end kóól, wtedy mogą liczyć na względy lewicy niszowej.
Właściwie... jeśli mają nabijać kabzę Rydzykowi, niech nabijają przemysłowi kosmetycznemu. Kryzys będzie przebiegał łagodniej, przynajmniej w jednej branży...
Na tym kursie niektóre kursantki przyprowadzały w charakterze "modelek" swoje ok. 60-65 letnie matki i ciotki, yono. Szacowne "modelki" pozwalały se robić masaż twarzy i dekoltu, piling kawitacyjny, nakładać przeróżne maseczki, a nawet depilować brwi i usuwać "wąsy i brody". Kiedy proponowano im "pachy", "nogi" i o zgrozo "bikini", głośno protestowały: "Co by stary pedzioł"! (*_*)
Był też jeden "model" (ok. 55 letni) z okropnie krzaczastymi brwiami. Kiedy mu je wymodelowano - faktycznie wyglądał o 10 lat młodziej. Tak że jeszcze wszystko przed holmanami. Bo niektórzy "pięknisie" nie wiedzą, że włosy w nosie, uszach, i na plecach bynajmniej nie dodają im "męskości" i urody. Ale od pań można wymagać wszystkiego, no nie, holman? Szczególnie tego, co się na współczesnych filmach erotycznych zobaczy, które "można traktować w kategoriach nawet erotycznej sztuki".
.
co drobny i średni handel. Tylko że sporo taniej. Nie wierzysz? Zajrzyj i tu i tam. Co więcej - prędzej znajdziesz zdrową żywność w hipermarkecie niż w osiedlowym blaszaku. Wyspecjalizowane małe sklepy to inna sprawa, ale akurat ich właściciele nie jojczą o konkurencji hipermarketów, bo siedzą w innym segmencie rynku.
W moim odczuciu problemy większości małych sklepów biorą się stąd, że ich właściciele pojęcia nie mają o biznesie. W ogóle. I tępo podnoszą ceny w reakcji na spadające obroty, dziwiąc się że to nie skutkuje.
No widzisz, a myslalam, ze faktycznie smarkateria jest obecnie przekonana, ze nalezy taka kobiete upomniec ;) Tyle tych cholera filmow jankeskich to i nie wiadomo co sie smarkaterii wydaje wlasciwe i oglonie przyjete. Jesli mamy np. takich konserwatystow jak cud, co maja takie poglady "koserwatwne", ze niejednemu dziadkowi by szczeka opadla ze zdziwienia, a Angka Leu by zamrugał.
Odnosnie stokrotki to myslalam, ze ona sobie kpi, ale moze nie.
Odnosnie radiomaryjnych babc, to ja bym raczej nie byla pewna,ze lewica niszowa bedzie modga liczyc na ich wzgledy. Chyba, ze juz zacznie sie depilowac.
Wobec "wazkiego tematu" depilacji nog nie mam zdania :), bo mnie nie dotyczy jako jasnej blondynki.
Odnosnie "wyzwolenia OD makijazu", to ja dziekuje za owo wyzwolenie. Od kiedy w wieku 15 lat udalo mi sie wyzwolic DO makijazu (tzn. "wyzwolic" na przekor mamie) cieszy mnie on niezmiernie. Jedynie z wiekiem mi sie udalo te pasje troche wygasic, zmieniwszy makijaz na zwyczajny i pewnie juz nie robi juz on takiego wrazenia jak ten, gdy w wieku 15 lat wystepowalam z intesywnie balda maską, mocno pomalowanymi oczami i fioletowymi ustami pokreslonymi czarną konturowką. Ale smiem twierdzić, że jesli rodzicom sie wtedy nie udalo, pomimo owej dosc oryginalnej formy, mnie z tego "wyzwolic", to juz sie zadnej lewicy, prawicy, czy innym socjaldemokratom sie nie uda. Chocby Hitler, Göbbels, Pinochet i gradobicie!
ten problem nie dotyczy, yona (*_*)
Ale podsłuchując wtedy te zwierzenia mojego Taty, byłam strasznie zazdrosna, że nie mam włosów na nogach, a piegi tylko na nosie w czasie lata (*_*)
.
Dawno nie było już tyle komentarzy.
Gratulacje dla Autorki
bo i o gustach podyskutować można, i o dziewczynach, i o sposobach usuwania zbędnego owłosienia... Wiadomo, co ludzi interesuje najbardziej.
małe i średnie sklepy lokalne (które nb. niesłusznie zrównujesz z siermiężnymi "blaszakami") są bardziej zależne od statyst. najczęstszych wyborów konsumentów, którzy o lepszych choć słabiej reklamowanych produktach mogą w ogóle nie wiedzieć. Mają też słabszą pozycję w negocjacjach z producentami i dystrybutorami niż hipermarkety. Kto by jednak nie miał, gdyby byłby tak jak te ostatnie przez 10 lat zwolniony z większości podatków i opłat, mógł niemal dowolnie stosować kreatywną księgowość w obrębie swojej sieci międzynarodowej i w swoich polskich oddziałach nieodmiennie wykazywać niesamowite straty, mogąc też liczyć na to, że lokalny samorząd zrzuci się z komunalnej kasy na wybudowanie podjazdu do ich sklepu. Nie zmienia to faktu, że - co wiadomo mi z kilku niezależnych od siebie badań zarówno akademickich ekonomistów, jak i komercyjnych agencji badań rynku - różnorodność oferty (pod kątem marek producentów czy nawet niektórych odmian sprzedawanych towarów) w niektórych przynajmniej sieciach handlowych jest mizerniejsza niż w co większych sklepach osiedlowych. Ile odmian, gatunków i marek kawy (nie mówiąc o jej jakości) można dostać w pewnej sieci na "t." albo innej na "l."? He he he. To, że na skutek m.in. takiej sytuacji na rynku i z punktu widzenia idealnego wolnego rynku zupełnie kuriozalnej zależności dostępnej już oferty od reklamy produkty lepsze, ale rzadsze czy niszowe są czasem (nie zawsze - dotyczy to np. kawy, ale już nie wyrobów spożywczych sensu stricto) droższe, to inna sprawa.
Kongregacja Przemysłowo-Handlowa to organizacja drobnych i średnich polskich kupców, więc stwierdzenie faktu, że jej działania to lobbing na rzecz interesów tej warstwy nie wymaga szczególnej przenikliwości. Nie widzę w tym nic złego choćby dlatego, gdyż jej przedstawiciele i współpracownicy mówią o tym wprost. Ekspertyzy zamówione przez związki zawodowe też reprezentują interesy pracowników najemnych, podobnie jak ruch lokatorski działa w interesie mieszkańców - i oby działały jak najskuteczniej.
Nie znam akurat tego dokumentu PLP, który cytujesz, ale to bardzo możliwe - w końcu to organizacja skupiająca środowiska kadr (także wyższych i średnich technicznych) przemysłu ciężkiego i strategicznego. Najważniejsze jest jednak ich stanowisko w sprawie prywatyzacji, a także dorobek wielu działaczy (w tym samego Soroki) np. w kwestii akcjonariatu pracowniczego - także z punktu widzenia ekologicznego, niezależnie od stanowiska jego członków w tych ostatnich kwestiach. Dlaczego? Bo gdyby PLP udało się zrealizować postulaty gospodarcze, mielibyśmy w Polsce więcej zakładów pod kontrolą społeczną (obywateli jak i pracowników), co mogłoby skuteczniej niż w przypadku ponadnarodowych koncernów wymusić także rozwiązania proekologiczne (motywowane choćby "inżynierskimi" względami oszczędności surowców, materiałów i energii). O badaniach jednego z działaczy historycznych WZZ nt. (wysokiej, jak się okazywało) świadomości ekologicznej pracowników przemysłu stoczniowego Szczecina i Gdańska już kiedyś pisałem.
Reasumując: w Polsce hipermarkety są zwalczane przez bardzo różne środowiska i z różnych powodów: niektórzy nieneoliberalni ekonomiści za nienależne im ulgi i zwolnienia podatkowe, lokalni kupcy za nieuczciwą konkurencję, związki zawodowe za wyjątkowo brutalny w formie wyzysk i maksymalnie blokowanie samego zakładania struktur związkowych, patrioci gospodarczy za obcy kapitał, narodowi katolicy za to samo + handel w niedziele, ekolodzy za wzrost konsumpcji zwł. wyrobów jednorazowego użytku i rozbudowę transportu samochodowego (tzw. rozpełzanie się miast)... Na razie mamy (uchwaloną rzecz jasna przez POPRZEDNI parlament) ustawę ograniczającą budowanie nowych wielkopow. obiektów handlowych, ale od zmiany władzy w Polsce KPP Lewiatan" kilkakrotnie groził działaniami na rzecz jego zmiany w stronę sprzyjającą hipermarketom. Gdyby wymienione przeze mnie środowiska zjednoczyły się we wspólnej inicjatywie, mogłyby lobbować na rzecz po pierwsze zachowania obecnego prawa, po drugie wprowadzenia restrykcji (czyli zrównania w prawach i obowiązkach z konkurencją) dla sklepów już istniejących. To jednak wymagałoby rezygnacji z organizacyjnego światopoglądowego partykularyzmu (ten ostatni sam mi zresztą proponujesz/przypisujesz), koncentracji na stosunkach materialnych a nie dyskursie (i jego kulturowych kontekstach) jakimi się je opisuje - czyli rezygnacji z tego, co chyba do reszty zdominowało np. ruch feministyczny w Polsce, kierując go na stronę politycznej i ideowej dezintegracji i skrajnego partykularyzmu (co zresztą obiektywnie szkodzi także samym kobietom).
"nie widzę nic złego, (...) dlatego, że"
"hipermarkety (..) zwalczają różne środowiska"
1) Przede wszystkim musze przede wszystkim zauwazyc, ze okazales sie nieuczciwym rozmowca. Zlosliwa uwaga: "więc stwierdzenie faktu, że jej działania to lobbing na rzecz interesów tej warstwy nie wymaga szczególnej przenikliwości" jest o tyle bez sensu, ze, jak zapewne zauwazyles, nigdy takich rewelacji nie oglaszalem, ale traktowalem te rzecz jako oczywista. I traktujac wlasnie te rzecz jako oczywista zapytalem dlaczego "nie mialbym uznac, ze instytucje zywotnie zainteresowane w dokopaniu hipermarketom wydaja raporty niespecjalnie obiektywne?"
2) Wlasciwie moznaby dlugo dyskutowac o marketach, ale wracajac jeszcze do poprzedniego przykladu, Twoja postawa razi zupelna niekonsewkencja. Dlaczego raporty, ktore bezpodstawnie oskarzyles o kierowanie sie partykularnymi interesami od razu kwalifikujesz jako nic nie warte, a raporty, co do ktorych doskonale wiemy, ze ich autorzy kieruja sie takimi interesami, traktujesz jako dobre źródło informacji?
3) Nie przesadzam jak jest. Zdaje sobie sprawe, ze zapewne jest wiele niekorzystnych zjawisk zwiazanych z dzialaniem marketow, ale podejrzewam, ze jest pare plusow, ktorych w swoim zapale nie dostrzegasz. Znam co prawda zaledwie dwie osoby ktore pracowaly i tu i tu, tj i w markecie i malym sklepie i obie wyraznie chwalily sobie market (w jedym przypadku to byla biedronka, a w drugim chyba Tesco). wiecej zarabialy, w jedynym przypadku poprzendi pracodawca W OGOLE nie placil ZUSu, sa jakies skromne mozliwosci zalozenia zz, jest troche dodatkow socjalnych i najwazniejsze - mozliwosc poskarzenia sie PIPowi w razie czego.
Nie wiem i obawiam sie, ze Ty tez nie wiesz, czy na przyklad bilans zatrudnienia w przypadku marketow wychodzi na plus, czy na minus. Nalezaloby to solidnie zbadac, ale nie przesadzam jak jest. Natomiast na pewno wiem, ze ceny sa tam o wiele nizsze, co po prostu widze. Proponuje Ci pojsc do dowolnego mniejszego sklepu spozywczego i porownac ceny z dowolnym marketem.
4) No dobrze wiem, ze rozne srodowiska walcza z hipermarketami, ale co z tego wynika? Wiekszosc ich postulatow w zasadzie nie zaklada zupelnej likwidacji tego typu sklepow, ale np. zmuszenie ich do normalnego opodatkowania, czy zaprzestania handlu w niedziele. Z tym sie w zupelnosci zgadzam, bo tgo sie pokrywa z interesem spolecznym. Nie rozumiem natomiast czego w interesie waskiej grupy mam walczyc totalnie z marketami i domagac sie ich likwidaacji po to, zeby pozniej w osiedlowym sklepiku moc kupic sok po 5 zl.
I sorry za liczne bledy: "Przede wszystkim musze przede wszystkim" :-) Jak pewnie zauwazyles pisze zawsze z pracy, gdzie nie zawsze mam mozliwosci pelnego skupienia sie na strategii lewicy w XXI w.
częściowo podważyłem wiarygodność niektórych naukowców czy publicystów wypowiadających się przeciwko teorii ocieplenia (do czego miałem prawo w sytuacji, w której Ty po prostu twierdziłeś, że wielu naukowców taką opinię głosi). W tej dyskusji natomiast na Twój zarzut, że nie opieram się na niczym, podałem trzy łatwe do wyguglania źródła, czyli opracowania KPH, raporty PLP i opublikowany w "Obywatelu" sprzed dobrych 5 lat artykuł Rafała Jakubowskiego. Żadnej nieuczciwości tu nie widzę.
Wobec niekorzystnego dla utrzymania obecnego, względnie sensownego stanu prawnego stosunku sił politycznych, należałoby moim zdaniem po pierwsze myśleć o takim zbliżaniu tych, niemal totalnie sobie obcych grup, by łatwo im było koordynować wysiłki. Skutecznie i sprawnie przeprowadzone działania ograniczające ekspansję utrudniłyby koncernom życie, a stworzyły warunki dla rozwoju drobnego lokalnego handlu i zatrudnienia. Skądinąd z relacji znajomego, który kilka lat temu zbierał podpisy pod ustawą o zbliżonej do obecnej treści wiem, że wielu potencjalnych jej zwolenników (i to nie wśród uczestników jakichś antyglobalist. demonstracji, tylko przechodniów na ulicy) nie decydowała się na podpisanie z powodu obawy, iż... jej zapisy są zbyt mało radykalne, będą łatwe do obejścia i "chcielibyśmy, żeby tych markerów w ogóle już nie było". To tak a propos umiaru zwykłych ludzi i radykalnych wieszczów. Kolega (działacz proekologiczny, który nawiązał z KPH współpracę w tej konkretnej akcji zbierania podpisów) był (pozytywnie, ale) zszokowany.
PS. Sądząc po ilości a czasem i długości wpisów, za bardzo Cię za te dyskusje pracodawcy nie represjonują :-) To oczywiście nie zarzut (zwł. z mojej strony :-).
ad 2. Nie zarzucałem "antycieplarnianym" przyrodnikom braku obiektywizmu, nie twierdziłem, że WSZYSTKO, co napiszą jest nic nie warte - wyrażałem jedynie sceptycyzm co do sensowności przywoływania ich autorytetu w aurze bezstronnych badaczy. Kongregacja kupiecka, LOBBY przemysłowe czy Jakubowski (działacz i publicysta społeczny i antyglobalistyczny) obiektywni nie są, ale ani oni, ani ja ich w tej roli nie przedstawiałem - przywołałem jedynie ich wyliczenia i tezy, zachęcając do oceny ich zawartości (choćby i polemicznej).
Na podstawie relacji znajomego, twierdzisz, ze spoleczenstwo polskie "chce zeby marketow w ogole nie bylo"? :-)))))
Tak swoja droga: "58 procent badanych rodaków broni hipermarketów, za wprowadzeniem ograniczeń w ich powstawaniu opowiada się 28 procent - wynika z sondażu przeprowadzonego dla "Gazety Prawnej"
Musze Cie zmartwic, ale jestem pewien, ze wiekszosc Polakow nie chce przeplacac dwukrotnie, bo za ciezko pracuja i za bardzo cenia sobie zapracowane pieniadze.
bo uroda przeminie, a wtedy na ich miejsce przyjdą inne- młodsze, urodziwsze...
zapewne podpisujący się pod projektem ustawy hipermarketowej (albo nie robiący tego z powodu zbyt małego radykalizmu) są co najmniej tak samo reprezentatywni jak Twój propisowski związkowiec robiący zakupy w niemieckim czy francuskim centrum handlowym.
Widziałem np. w "Obywatelu" ankiety sugerujące stopniowy odwrót od supermarketów ku mniejszym sklepikom. Jasne, że nikt nie chciałby przepłacać podwójnie, ale po pierwsze to nieprawda [nawet gdyby takie różnice w cenach były normą a nie wyjątkami np. dla niektórych używek czy słodyczy, to w hipermarkecie ten sam konsument kupuje więcej (różnych) lub większą ilość (tych samych) towarów, dochodzą do tego koszta transportu i czas dojazdu do centrów położonych za miastem], po drugie ta różnica w cenie zostałaby zrównoważona a raczej przeważona, gdyby hipermarkety płaciły przynajmniej takie same stawki jak lokalna konkurencja. Jeszcze raz przypomnę: na każde nowe miejsce pracy w hipermarkecie - 7-8 straconych w handlu detalicznym i u pośredników.
Po pierwsze - ja podalem fakty spoleczne z mikroskali, ktore mozna osobiscie zaobserwowac, zwlaszcza przed 2 lata, a Ty przyklad z drugiej reki, paru osob na ulicy. Chyba widzisz roznice.
Po drugie - Jesli sobei koniecznie zyczysz, to zrobię porównanie cen w moim osiedlowym sklepiku w markecie. Co Ty na to?
Swoja droga, skoro do cen hipoermarketow dochodza ceny transportu, to w czym widzisz problem? Ludzie powinni sobie wykalkuowac, ze faktycznie taniej jest w malych sklepach i markety powinny przestac byc konkurencja. Ale z JAKIEGOS POWODU kupuja w marketach. Dlaczego?
Po trzecie - po raz kolejny pytam - skad te dane o 7-8 straconych miejscach pracy?
zbieranie podpisów pod projektem ustawy daje większą ilościowo próbę niż czyjeś indywidualne zakupy. Moje źródła: powtarzam - raporty Kongregacji Przemysłowo-Handlowej z okresu obowiązywania poprzedniego prawa oraz art. Rafała Jakubowskiego o tytule (tu przepraszam, moja pomyłka) Hipermarkety – porozmawiajmy o pieniądzach z Obywatela nr 5 / 2003 (13)
Jakie indywidualne zakupy???? Chodzi Ci o to, co napisalem o wlasnym porownaniu cen w sklepach?
Przyklad owej obserwacji przy zbieraniu podpisow dotyczyl przeciez nie cen, tylko stosunku do hipermarketow. Jako inne dane przeciwstawilem i swoje obserwacje i dane CBOS z badan spolecznych.
Natomiast swoje obserwacje dotyczace cen w sklepach dalem jako przeyklad Twojej karkolomnej tezy, ze w hipermarketach jest drozej i jakos nie potrafisz podac zadnych innych danych w tym temacie.
Co do danych o miescach pracy. Nie wiem, ktore sa poprawne, ale znam tez zupelnie przeciwstawne: (Business Week) - www.prawo.uni.wroc.pl/~kwasnicki/EkonLit4/TylePrawdyCoFalszu.pdf
że hipermarket bynajmniej nie niszczy mniejszego handlu. W mojej okolicy, jest wiele sklepików osiedlowych, są delikatesy, a nawet zwykłe markety.
że gdyby nawet udowodniono, że z zabijaniem miejsc pracy przez hipermarkety to przesada, i wówczas lewica walczyłaby z hipermarketami. Z frustracji, że ludzie wolą pójść do hipermarketu niż na demonstrację antysystemową.
z tą kawą to już trafiłeś jak dzik w sosnę.
W hipermarketach (nie mówię o Tesco) masz nie co innego, jak specjalistyczne stoisko z prawie nieograniczonym wyborem różnych gatunków kawy czy herbaty.
To w sklepikach osiedlowych jest tylko standard (z herbat: assam, cejlon, earl grey, ze dwa gatunki owocowej, z jeden zielonej), bo nic bardziej wyszukanego nie opłaca się sprowadzać.
pewnie już tego nie doczytacie, ale dostałem właśnie rękopis nowych badań porównawczych handlu hipermarketowego i detalicznego z ostatnich lat (już po wejściu w życie ustawy ograniczającej możliwość budowy nowych sklepów), która dokładnie podważa argumenty z linkowanego tekstu z "Business Week". Wojtas - ponieważ Ciebie chyba w ogóle już tu nie ma, wyślę na maila.
Aczkolwiek wypisywane wtedy i powtarzane do dzisiaj (patrz: ostatni wątek o pracownikach i tzw. pracodawcach w dziale krajowym) pier...y ABCD o radosnych zakupach w hipermarkecie każą zwrócić większą uwagę na wzajemne relacje biedy i konsumpcjonizmu.