późnego kapitalizmu przechwytuje symbole rewolucyjne, żeby je skanalizować w swoich schematach ideologicznych.
Taki komentarz - jak wyżej - zostanie sformułowany również w zwiazku z 1001 filmem o bohaterach rewolucji proletariackiej: Baaderze i Meinhof.
ten film był bardziej nastawiony na pokazanie prawdy i skomplikowanych relacji historyczno - społecznych kosztem akcji, to znacznie mniej ludzi na niego poszłoby i zyski miałby mniejsze. To byłby strzał w stopę twórców filmu. Niestety, ale należy robić filmy pod większość odbiorców zgodnie z zasadą "chleba i igrzysk". I tak dobrze, że taki film w ogóle powstał, bo oparty jest na prawdziwych zdarzeniach i ma przesłanie, nie jest to tylko głupawa "strzelanka",, w której liczą się tylko hektolitry krwi bryzgające na kamerę.
Jakiej prawdy że RAF był na żołdzie Moskwy?
ale w filmie nie ma czasu na pokazanie wszystkiego. Film był i tak długi - nie wiem, ile musiałby trwac, aby naprawdę dobrze, szczegółowo i jeszcze co ważne, ciekawie, przedstawił tematykę.
Co do przekazu tego filmu, to trzeba pamiętać, że nie jest to "autorski" film reżysera Uliego Edela. Jest to "producencki" film Bernda Eichingera, który jest grubą rybą niemieckiej kinematografii (ponad 70 wyprodukowanych filmów, w tym Pachnidło, Nigdzie w Afryce, Upadek). Te dziwne dryfy ideologiczne, które mają nim miejsce, a które są ciekawe moim zdaniem bardzo, biorą się właśnie z ideologicznych nieciągłości między inicjatorem projektu, a kolejnymi etapami jego produkcji.
Eichinger napisal scenariusz. Eichinger ma poglądy dosyć reakcyjne, że tak powiem, wnioskując np z wywiadów. Na etapie scenariusza projekt miał się zapewne sprowadzać do wywołania grozy zaślepioną ideologicznie przemocą (oczywiście widowiskową, bo Eichinger myśli widowiskiem). No i niektóre motywacje bohaterów trochę jak z Bilda, a na koniec te kolejne pokolenia zafiksowane na pierwszym pokoleniu, że niby jak ta przemoc i nieuszanowanie zasad demokracji liberalnej do nikąd nie prowadzi. W takim typowym sosie o demokracji liberalnej (a więc kapitalistycznej) jako ostatecznym celu procesu historycznego, no i o jej szalonych wrogach.
I następnie Eichinger, który sam reżyseruje rzadko (a ostatni raz dziesięć lat temu) daje scenariusz swojego autorstwa Uliemu Edelowi, i się go pyta, czy mu to nakręci. Nie wiem, jakie konkretnie poglądy polityczne deklaruje Uli Edel, ale przez porównanie gotowego filmu z deklaracjami Eichingera co do jego intencji jako scenarzysty, to widzę to raczej jako odbijanie tematu w czasie realizacji w ramach filmu widowiskowego narzuconych przez Eichingera.
I wygląda mi na to, że Edel chciał odejść od wywoływania grozy "wszelkimi ideologiami", w które ktoś wierzy, co samo w sobie jest ideologią, stanąć po ich stronie, np heroizując ich w tym widowisku, ktore mu zlecono, a także to, co Eichinger zamyślił sobie jako kompromitujące RAF przekuć w prawdziwą krytykę szukającą uzsadnienia porażki (przejście od Sprawy do zafiksowania na pierwszym pokoleniu itp.).
Weźmy np ten wątek ze zdradami męża Meinhof. Moim zdaniem Eichinger chciał to trochę zrobić po Bildowsku - z facetem jej się nie ułożyło, jej życie seksualne się nie układało i odbiło jej w rewolucję z tego wszystkiego. Film ostatecznie raczej nie mówi czegoś takiego. Raczej mówi: "to prawda, Meinhof miała problemy w życiu osobistym, jak każdy pewnie, bo po prostu była prawdziwym człowiekiem. Być może miały one (te problemy) udział w podjęciu przez nią decyzji o aktywnym zaangażowaniu się w Sprawę, ale nie była to bynajmniej reakcja histeryczna, była to decyzja polityczna, bo to Meinhof wydaje się być intelektualnym liderem grupy (dopóki nie zacznie wariować w więzieniu, ale to też dlatego, że znalazła sie w zamknięciu, izolacji i frustracji, ale to też pokazane jest w sposób niejako empatyczny)." Tak ja to odbieram.
To prawda, że niuanse polityczne nie są rozegrane do końca, co do portetu psychologicznego bohaterów to nie mam zdania, bo nie mam za dużo wiedzy, jakim naprawdę człowiekiem był Baader itd. Mnie się podobała ta jego postać w tym sensie, że pokazywał rytuały dominacji w grupie, która programowo miala dążyć do ziesienia wszelkiej dominacji.
Mnie bardzo zaintrygowało to napięcie między intencją zleceniodawcy i wysiłkiem reżysera, by tę intencję Eichingera zneutralizować i zrobić film trochę wbrew niemu. To co się najbardziej Kasi nie podoba, jest konsekwencją tego, że robił to cały czas w zleconych mu ramach filmu obowiązkowo widowiskowego. Może tu jest problem, ale jest to problem bez mała "kina w ogóle", jak zauważył Kuba.
albo łotewskiej SS,IPN postarał się o tresure zombi
Czy RAF był na żołdzie Moskwy,nie,był związany finansowo z Syrią czy OWP,Rumunią
ale czy nasza Solidaryca nie miała kasy CIA czy Watykanu,czy Bin Laden nie miał broni z USA,CZY CONTRAS nie mieli kasy z CIA oraz przyzwolenia na sprzedaż koki,czy chilijska DINA nie rozprowadzała amfetaminy,kokainy i heroiny z przyzwoleniem USA/CIA,kasa pana wał ęsy....
ABCD jak każdy prawak widzi to co chce czyli lewica be,typowy homoprawakus polakus katolikus
bojownicy RAF mieliby się wstydzić korzystania z bratniej pomocy służb specjalnych zdeformowanego państwa robotniczego w Niemieckiej Republice Demokratycznej?
prowadził politykę bezwarunkowej obrony zdeformowanych państw robotniczych.
z tego filmu:
Spalić niemiecki IPN!
Znakomity film!
a do RAF mam wielki szacunek
...chociaĹź poczÄ tek z wizytÄ pahlaviego zaczynaĹ siÄ obiecujÄ co, a potem juĹź tylko cukierkowi histerycy, usta peĹne frazesĂłw i zero kontekstu spoĹecznego.. zgodzÄ siÄ z jakubem w kwestii szefa policji politycznej horsta herolda - postaÄ nie doĹÄ, Ĺźe w filmie najlepiej zrobiona to jeszcze (co poradzÄ) wzbudzajaca najwiÄcej sympatii (oczywiĹcie rĂłwnieĹź w filmie)
obejrzałem sobie film na spokojnie, ale jakoś nie bardzo mi "wszedł", i nie tylko o wątek "polityczny" tu idzie, czy po prostu bardzo stronnicze, szablonowe (baader-psychopata, meinhof-potulna, ensslin-histeryczka) pokazanie dziejów całej organizacji (od 1 do kolejnych pokoleń...). jak dla mnie ani to dobre kino akcji (strzelanina dominuje nad wszystkim...), ani rekonstrukcja historyczna (jeśli taka w ogóle jest możliwa w przypadku tej tematyki). film po prostu jest przeciętny. brakuje mi w nim "tła", które jest bardzo uproszczone - w przypadku takich opowieści, to chyba najważniejsza rzecz, inaczej wychodzi z tego taki lewacki (?) postmodernistyczny western... :)
W sieci albo w możliwym do zdobycia wydaniu "papierowym"? I co one w ogóle są warte - okazjonalna publicystyka czy coś trwalszego?