wina leżała po części na obu stronach. Nie do końca dobry jest argument, że to frankiści rozpoczęli wojnę - gdyby w wyborach z 16.02.1936 r. wygrał Front Narodowy, powstanie rozpętałaby sama lewica (zapowiadał to otwarcie Manuel Azana). Wybory wygrał Front Ludowy, jednakże stosunkowo niewielką przewagą, natomiast ordynacja wyborcza dawała wielkie prawa koalicjom. W tym wypadku, mając poparcie niewiele ponad 50% społeczeństwa, rząd Republikański rozpoczął reformy jak najbardziej potrzebne, jednakże zbyt przedwczesne i drastyczne. Sytuacja była napięta na długo przed 18 lipca - bijatyki, marsze, morderstwa (ofiary po stronie lewicy - sędzie Manuel Pedregal i Jose Castillo, ofiary po stronie narodowców - José Antonio Primo de Rivera oraz Calvo Sotelo). Wojna była nieunikniona. To, że zaangażowały się w nią państwa ościenne nie jest dziwne - dla Niemców był to poligon i zarobek (wbrew pozorom nie pomagali za darmo - jako rekompensatę otrzymywali tony hiszpańskich surowców). Zupełnie bezinteresowna była pomoc Mussoliniego (który poważnie nadwyrężył włoski budżet). Pomoc Sowietów była tak naprawdę zagraniem propagandowym, za które wzięli 500 ton hiszpańskiego złota w "depozyt" (:P). Przez Sowietów Republikanie w dużej mierze przegrali - stanowiska obsadzili staliniści, ofiarami represji padli anarchiści, POUM ("dni Barcelony 1937") czy żołnierze Brygad Międzynarodowych, których ogromna ilość zginęła z rozkazów NKWD. Stalin już w 1937 stracił zainteresowanie sprawą hiszpańską, a gdy skończyło się złoto, przestał płynąc do Hiszpanii sprzęt (de facto gorszy od niemieckiego). Co ważne, Republika był izolowana i traktowana gorzej (np. komedia, jaką był Komitet Nieinterwencji). Wśród polityków zachodnich ciągle jeszcze komunizm (z którym przez pomoc ZSRR kojarzona była Republika, mimo, iż sam Front Ludowy komunistyczny nie był) był traktowany jako zagrożenie większe od Hitlera. Po wojnie oczywiście faktem jest olbrzymi terror Franca. Politykiem jednak faktycznie był sprytnym, nie wszedł w sojusz "Osi", po wojnie jako "antykomunista" zakręcił się dookoła NATO i USA, wyszedł na swoje.
W czasie samej wojny terror Franco był ostrzejszy niż terror republikański. Dodać należy do tego terror z 1934 r. (dyktatura Primo de Rivery - wydarzenia z Asturii), które jednoznacznie wskazują na większą winę nacjonalistów. Z drugiej Kościół siłą rzeczy poparł nacjonalistów (Pius XII udzielił im nawet oficjalnego błogosławieństwa), jednakże faktem jest, że padł ofiarą represji. Rzucanie liczb nie ma tak naprawdę większego sensu - wojna hiszpańska jest smutnym dowodem na to, jak poglądy polityczne i ideologie potrafią doprowadzić do tragedii i rozłamu w jednym narodzie.
obok Gowina jest jednym z bardziej "chadeckich" polityków PO, jego poparcie dla Franco nie powinno dziwić. Inna sprawa, że dzięki temu, iż KK poparł Franca dzisiaj jest w Hiszpanii tak słaby ;-).
aby sprawe skomplikować należy przypomnieć o ofiarach o których Watykan milczy,wśród beatyfikowanych księży znaleźli się tylko ci którzy zginęli z rąk sił republikańskich, "zapomniano" o księżach zabitych przez siły Franco gł. z Kraju Basków,nie pierwszy raz polityka historyczna i religijna wygrywa z prawdą.
z ZCHN-u wiec nie powinno dziwic, ze bedzie pod niebiosa wychwalal Franco bedacego obronca i opiekunem czarnej zarazy. Pajac, ktory tylko ze wzgledow koniunkturalnych znalazl sie w PO.
Ceniłem Niesiołowskiego za to jak jechał po PISiakach. Rzeczywiście, nikt tak celnie nie opisywał PISu. Ale nie należy zapominać, że to były ZCHNowiec. ZCHNowcy są jeszcze gorsi niż dewot Gowin.
są znacznie bardziej poważne powody by nie lubić PO niż poparcie jej politykierów dla Franco. Bardziej bym się zgorszył jakby PO oddawała pokłony stronie republikańskiej...
Ciekawy artykuł jednak sprawa nie jest tak prosta. Utarło się stwierdzenie, że Wojna Domowa w Hiszpanii była starciem lewicy z prawicą, lewicy z narodowcami, komunistów z faszystami itd. Chciałbym wspomnieć o tym, że jedną z partii popierających Franco była Partia Narodowo-Syndykalistyczna której radykalizm społeczny był bardzo bliski również komunistom. Łączyli oni go jednak też z umiłowaniem narodu co skłoniło ich do poparcia Franco (Azana i jego sojusznicy "średnio" brali pod uwagę taką wartość jak naród).
Daleki jestem od wybielania tej organizacji bo łączyła się ona ściśle z Kościołem Katolickim którego raczej nie trawię, ale mimo wszystko. Warto wspomnieć też fakt, że to właśnie narodowi syndykaliści walczyli przez całe lata reżimu Franco o reformy i sprawiedliwość społeczną. Franco był jednak typowym autokratą. Stłamsił głos tak prawicy narodowej (Karlistów) jak i lewicy narodowej (Narodowych Syndykalistów). Warto też wspomnieć że tylko Hiszpania Franco automatycznie przyznawała Żydom obywatelstwo tak by Niemcy nie mogli się o nich upomnieć. Za to Franco został uhonorowany medalem "Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata".
Adolf Hitler pod koniec wojny stwierdził, że błędem było poparcie Franco, a pomocy należało udzielić republikanom którym należało do ideologii socjalistycznej dokooptować choćby w lekkiej formie nacjonalizm.
Sprawa nie jest więc taka prosta. Tym bardziej, że jak słusznie autor artykułu stwierdził to nie frankiści co staliniści najbardziej republikanom zaszkodzili.
Pozdrawiam!
co za bełkot,jaka lewica to może NSDAP to też lewica,narodowi syndykaliści czy narodowi socjaliści nie mają nic wspólnego z lewicą
Narodowi Syndykaliści z Falangi byli bliżej faszyzmu włoskiego na którym się wzorowali niż jakiejkolwiek lewicy. Opowiadali się za korporacjonizmem, a nie walką klas. Zresztą później Falanga za rządów Franco przekształciła się w ugrupowanie technokratyczne (dla odmiany np. Karliści podzielili się i częściowo poszli w stronę lewicy chrześcijańskiej - chyba w latach 60 i na początku 70, ale na tyle dobrze nie znam tematu).
Partią syndykalistyczną w lewicowym znaczeniu była regionalna katalońska Partia Syndykalistyczna Pestrany, która stanęła po stronie republiki.( http://en.wikipedia.org/wiki/Syndicalist_Party )
Guevarysta po Twoim nicku domyślam się, że jesteś jednym z tych którzy na lewicowość mają monopol (we własnym mniemaniu), ale pogódź się z tym, że nie Ty ustalasz kryteria podziału na scenie politycznej.
Pod wieloma względami NSDAP to właśnie lewica jeśli chcesz wiedzieć co wcale nie znaczy, że musimy ją popierać. Oczywiście mówię o skrzydle strasserowskim - tym którym było za nacjonalizacją banków, wywłaszczeniem książąt, popieraniem strajków przeciw kapitalistom. Sam Hitler z lewicą ma rzeczywiście mało wspólnego (jedyne co to rewolucjonizm)
Narodowi syndykaliści hiszpańscy to już inna rzecz. Tu nigdy rasizm nie dochodził do głosu. Popierali reformy społeczne, ale widzieli szansę na ich przeprowadzenie w podparciu się nauką katolicką.
Cisza_ "walka klas" to już raczej element komunizmu. PPS już np od teorii "walki klas" coraz bardziej odchodziła na rzecz solidaryzmu narodowego. Co ciekawe hiszpańska Falanga była i tak w tej kwestii bardziej radykalna niż właśnie nasza PPS.
Karliści szukali poparcia po odsunięciu się od nich Franco, natomiast Falanga wiele razy upominała się o reformy społeczne i młodzież Falangi pojechała nawet w ramach protestu na Światowe Dni Młodzieży odbywające się na Kubie. Narodowi syndykaliści skręcali przez cały okres trwania dyktatury Franco coraz bardziej w lewo. Ale w lewo to nie znaczy w komunizm, internacjonalizm czy inne mrzonki. Tzn prospołecznie, prosocjalnie etc.
Podejście do narodu nie jest aksjomatem lewicy. Syndykaliści o których piszesz byli na pewno BARDZIEJ lewicowi od Falangi, ale nie można Falangi wykluczać tylko dlatego, że nie wierzy w internacjonalizm. Przypominam, że internacjonalizm wymyślili dopiero komuniści (pod których rządami zamienił się on w imperializm). Pierwotna lewica (np. Jakobińska) traktowała naród jako wielką wartość.
guevarysta zawsze musi kogoś obrazić i pokrzyczeć, a nigdy nie może podać sensownych argumentów? To już jest za trudne? Sam podział na lewicę/prawicę, który stosujesz jest tak płytki i bezzasadny, że naraża cię na śmieszność. Praktycznie nie istnieje czysta lewica i czysta prawica - jest jej tyle odłamów i rodzajów, że nie można tak powiedzieć. W Hiszpanii sytuacja była nadzwyczaj skomplikowana i w partiach istniały skrzydła prezentujące różne poglądy - niekiedy partiom lewicy było bliżej do Franco a prawicy do Republikanów. Co wspólnego mieli np. monarchiści alfonsistowscy (Accion Espanola) i Karliści? CEDA deklarująca się jako prawica w wielu punktach programu miała założenia lewicowe. Lliga Catalana, która siłą rzeczy powinna wspierać Republikę jako partia reprezntująca Katalończyków, opowiadała się za Nacjonalistami. Dalej - Union Republicana Diega Martineza Barria mimo poglądów centroprawicowych znalazła się we Froncie Ludowym. Przykłady można mnożyć.
Pojęcie solidaryzmu narodowego wyklucza lewicowość. Nawet klasyczna socjaldemokracja, którą zaliczam raczej do centrolewicy, a nie lewicy (obecna "socjaldemokracja" to już centroprawica, ewentualnie centrum) nie akceptowała takiego podejścia.
Reformy społeczne postulowane przez Falangę opierały się na koncepcji korporacjonizmu, zaczerpniętej od włoskich faszystów. Przypominam, że oznaczała ona istnienie tylko oficjalnych związków zawodowych mających obowiązek współpracy z pracodawcami, zachowanie własności prywatnej i państwową kontrolę nad wszelkimi ruchami społecznymi.
To że Falanga była skonfliktowana w różnych okresach z Franco nie oznacza, że skłaniała się ku lewicy.
Nie słyszałem też aby PPS skłaniał się ku solidaryzmowi. Program radomski zdaje się świadczyć o czymś zupełnie innym. Poza tym w PPSie znajdzie się wszelkie nurty ideowe.
Czy "lewicowość" jest pojęciem talmudystycznym? Czy może "socjalizm" to postęp? Moim zdaniem ta druga opcja. I tak jeśli kiedyś do osiągnięcia równości społecznej potrzebna była walka klas tak już w rok później może to być solidaryzm społeczny. Nie zmieniają się tylko aksjomaty, ale prakseologia ulega wpływom czasu i warunków. Zmierzam do tego, że Falanga chciała osiągnąć podobne cele co np. komuniści (gospodarczo) ale widziała inny sposób dojścia do nich. Dlatego odrzucam pojmowanie jakiejkolwiek ideologii w formie "klasycznej". Owszem historia jest ważna ale to idea ma się dopasować do rzeczywistości, a nie na odwrót. Reformy Falangi nie opierały się na korporacjonizmie, a na syndykalizmie. Korporacjonizm zakłada związki pracodawców i pracowników, natomiast syndykalizm dopuszcza własność spółdzielczą. We Włoszech stosunek własnościowy był podobny do tego w kapitalizmie. Stąd właśnie Falangiści szybko odsunęli się od Franco który okazał się być bliższy konserwatystom i wielkim właścicielom.
Co do PPS mi właśnie chodzi o program radomski :) Tu zwracam uwagę na to co pisałem wyżej: cel był cały czas podobny i nawet retoryka, a jednak środki do jego osiągnięcia były dużo bardziej umiarkowane. Rewolucjonizm całkowicie zatracił znaczenie w jakim rozumieli/rozumieją go komuniści.
Ja w kwestii NSDAP jako "lewicy". Program werbalnie antykapitalistyczny nie znaczy od razu lewicowy. W XIX-wiecznych Niemczech istniały różne nurty prawicowego romantycznego antykapitalizmu, będącego reakcyjnym zapatrzeniem w "stere, dobre czasy prekapitalistyczne". Program postępowego antykapilizmu zakłada demokrację oddolną, czy to robotniczą w postaci rad delegatów (mój "ideał" polityczny jak marksisty), czy partycypacyjną, jak chcą anarchiści. To, że Falandze hiszpańskiej nie podobała się wielka burzuazja i jej liberalizm, nie znaczy że doprowadziliby do emancypacji społecznej, bo w ich programie nie ma "demokracji oddolnej", a jedynie utopia korporacjonistyczna. To samo się tyczy NSDAP. Krytyka pewnych elementów kapitalizmu nie znaczy, że jej blisko do lewicy. Dobrze wiemy, że "to co złe w kapitalizmie, to wina żydowstwa". Doszukiwanie się w tym lewicy, to uleganie manipulacjom UPR-owskim, niestety obecnie tak modnym. Ostatnio mój znajomy powiedział, że "stereotyp złego Żyda-kapitalisty" jest lewicowy. Oto, do czego prowadzi pochłananie chłamu michalkiewiczowskiego czy korwinowskiego. Endeckie i prawackie stereotypy
(zły Żyd wyzyskuje robotników, którzy mieliby sielankę za POlaka) zarzuca się lewicy... i wychodzi potem że faszyzm to lewica, bo "etatyzm to lewica", zaś prawica to tylko liberalizm gospodarczy.
W wielu krajach znajdziemy ruchy prawicowe, będące werbalnie antykapitalistyczne czy antyliberalne. Ale to jest i tak program reakcyjny i kontrrewolucyjny, bo oparty na idei dyktatury "wodza", a nie demokratycznej emancypacji.
Ten "cytat" z Hitlera, że "należało poprzeć republikanów, tylko ich przyfarbić narodowo" to wg mnie fałszywka prawicy. Jaki to ma sens? Hitler (oraz jego sojusznicy tacy jak Mussolini, Antonescu, Horthy, Pavelić, Tiso etc.) wyniszczał fizycznie wszelką lewicę, a nie "ufarbiał narodowo", robiąc z niej "narodowych socjalistów". Hitler głosił, że pomiedzy "marksizmem" (czytaj: całą lewicą!), "wytworem żydowskim", a nazizmem jest ogromna przepaść, bo to walka na śmierć i życie wytworów dwóch wrogich sobie ras. Gdyby lewica była potencjalnym sojusznikiem (a co ciekawe byli nimi wszędzie KONSERWATYŚCI - Niemcy, Hiszpania, Rumunia, Węgry etc.) to ją by poparł. Hitler robił wszystko dokładnie odwrotnie niż sugeruje ten "cytacik". Program emancypacji lewicowej, nawet u stalinistów (werbalnie byli ultrademorkatami!) a programme dyktatury faszystowskiej, głoszonej otwarcie, to dwa zupełnie różne światy. Dlatego też "narodowy socjalizm" to formacja PRAWICOWA.
Tak więc, apeluję, chociaż tutaj chciałbym nie czytać bredni korwinowskich, jakie wypisuje socjalpatriota, cały net jest ich pełny, niech tutaj będzie chociaż jakaś ostoja ideowa lewicy.
I jeszcze jedna uwaga:
"Falanga chciała osiągnąć podobne cele co np. komuniści (gospodarczo) ale widziała inny sposób dojścia do nich"
Cel komunistów (w propagandzie - nawet stalinowskich) to republika rad delegatów robotniczych, uspołecznienie fabryk i powołanie komitetów fabrycznych etc. Fanaldze nawet przez myśl to nie przeszło, tak jak i innym partiom faszystowskim. Warto nadmienić pewien ciekawy fakt. Jeden z ideologów faszyzmu francuskiego Georges Valois wyznał swego czasu, iż podczas rozmowy z liderem komunistów, "zgodzili się w wielu sprawach, poza jedną: idei uspołecznienia fabryk". Czyli, tak jak mówił Trocki: są powierzchowne podobieństwa, np. co do krytyki demokracji parlamentarnej czy liberalizmu gospodarczego, ale zasadnicza i podstawowa treść klasowa jest antagonistyczna: komunizm to demokratyzm rad i komitetów, faszyzm to antydemokratyczna dyktatura.
Paradoksalnie środki mogą być podobne (rewolta, wiece, krytyka w odniesieniu do mas), ale cele są wykluczajace się, czyli odwrotnie niż pisze socjapatriota. Oczywisćie masy w faszyzmie to bezwolny realizoator woli "wodza", czyli przedmiot polityki, a nie PODMIOT; to tak żeby nie było wątpliwości.
Tak więc, zrównywanie obu tych ruchów, faszyzmu i komunizmu to albo dyletantyzm albo chęć wybielenia prawicy, że niby nigdy nie była totalitrana, "a to co złe, to nie my(prawicowcy)".
1. Proszę mi nie zarzucać korwinizmu bo to mi uwłacza naprawdę ;)
2. "Program werbalnie antykapitalistyczny nie znaczy od razu lewicowy."
Twoje pojęcie "lewicy" ogranicza się do tej REinterpretacji przez marksizm. Dla mnie lewica to postęp + społeczna sprawiedliwość, a prawica konserwatyzm + wolność ekonomiczna. I ja rozpatruje to w ten sposób. Przy czym trzeba zaznaczyć, że nie wszystko co nie jest lewicowe to prawica i na odwrót. Hiszpańska Falanga czy nawet polski ONR również mówili o demokracji oddolnej. Cytat z Mosdorfa "Celem nacjonalizmu jest zapewnienie prawdziwego demokratyzmu społecznego".
3. Szanuje Twój wywód, ale punktem wyjścia w tym rozważaniu jest pojmowanie podziału sceny politycznej. Interpretacja lewicy wg Marksa zawsze doprowadzi do uznania jako lewicy jedynie komunistów. Przykłady można mnożyć: PPS = socjalfaszyzm, to taki sztandarowy. Idąc dalej dojdziemy do wniosku, że rewolucjoniści francuscy to również nie lewica bo nie mówili o "radach i komitetach". Taką interpretację odrzucam bo myśl polityczna to nie Talmud i trzymanie się sztywnych, konserwatywnych wyznaczników
Pozdrawiam!
Co do definicji lewicy jestem się w stanie zgodzić i nie widzę by z punktu widzenia tego co napisałeś NSDAP posiadała elementy lewicowe. Sprawiedliwosci społecznej w nazizmie w ogóle nie było, a "postęp" - kosztem skolonizowanej Europy, by dobrze było jednym narodom (a tak dokłądniej, części tych narodó) kosztem innych narodów. Polityka żywo przypominająca kolonializm XIXwieczny, tyle że prowadzony za pomocą nowocześniejszych metod i nie w stosunku do Azji czy Afryki, ale Europy. "Postęp" dla przemysłowców, ale kosztem robotników. Lewicowość? Bądźmy poważni. Nie ulegaj korwinizmowi! Korwin ma więcej wspólnego z Hitlerem niż lewica ;-)
Twoja definicja lewicy jest kompatybilna z moją. Postęp i sprawiedliwość społeczna to idee emancypacyjno-demokratyczne. Dyskusja jest tylko, jakie "instytucje emancypacyjne" mają realizować sprawiedliwość społeczną czy socjalizm i tu się pojawiają znaczące różnice. Moja definicja nie jest stricte marksistowska, chyba że za "definicję marksistowską" uznamy opartą na doświadczeniu historycznym. Masz w niej i rewolucyjny markisizm (trockizm, paratrockizm, "robotniczy komunizm" iracko-irański, różne warianty komunizmu antystalinowskiego) i stalinizm (choć z wieloma zastrzeżeniami!), socjaldemokrację i lewicowych socjalistów, oraz anarchistów. Teoria socjalfaszyzmu nie wynika z (re?)interpretacji lewicy w duchu marksistowskim, a jedynie w duchu stalinowskim. Ta "teoria" jest zupełnie przeciwstawna leninowskiej koncepcji "jednolitego frontu robotniczego", bazującej na marksizmie.
Ale co do prawicy nie zgodzę się w drugim członie. "Wolność ekonomiczna", czyli liberalizm nie jest obecna u wszelkiej prawicy. Historycznie, prawica była antyliberalna, bo reprezentowała interesy feudalizmu, w tym kościoła, arystokracji i występowała rpzeciwko wszelkiej idei równości (w tym równosci na rynku). Tak było w czasie Rewolucji Frrancuskiej. Potem, wiadomo, pozmieniało się to i owo. Kiedy pojawiła się prawica liberalna, nie znaczy to, iż prawica antyliberalna zniknęła. Obie funkcjonowały obok siebie, często ze sobą wspólpracując, nieraz konkurując, pojawiały się również strajne kierunki obu (np. leseferyści Grahama Sommera w USA z jednej strony i naziści z drugiej).
Naprawdę uważasz, że ONR wprowadziłby jakąś formę autentycznego demokratyzmu albo dopuścił sprawiedliwość społeczną? Problem w tym, że prawica nieraz definiuje swój "demokratyzm" poprzez nacjonalizm, bo "to są rządy całego narodu". Nieco podobnie, jak głosił stalinizm, iż panowanie dyktatury biurokratycznej to "rządy klasy robotniczej". Czytająć ONRowców mam wrażenie, że goście sami nie wiedzą czego chcą. A ich współcześni epigoni to już tragedia totalna. Myślę, że więcej w tym wszystkim populizmu niż demokratyzmu.
W swoim pierwszym poście nie podałem definicji lewicy w ogóle, tylko lewicy antykapitalistycznej, by ją skonfrontować z reakcyjnym antykapitalizmem prawicowym, który niestety często jest brany za "lewicowy", co też socjalpatrioto uczyniłeś.
Przy okazji mam pytanie co do skali terroru frankistowskiego po wojnie: skąd macie te dane? Ciekawe to, a nie wiem za bardzo gdzie szukać czegoś na ten temat.
wszystko racja ale jest jeden problem - ani hiszpanscy narodowi syndykalisci, ani lewe skrzydlo niemieckiego nacjonalizmu (Strasserowie czy tzw. rewolucja konserwatywna) wcale nie byli romantycznie zapatrzeni w przedkapitalistyczny "lad i porzadek". Takie stanowisko zajmuje spora czesc antykapitalistycznej prawicy reakcyjnej, ktora w Hiszpanii reprezentowali np. karlisci a w Niemczech rozne grupki volkistowskie, ktore roztopily sie w NSDAP. Falangisci czy strasserowcy byli o wiele bardziej "emancypacyjni" niz wspomniane srodowiska. Od lewicy marksowskiej roznili sie stosunkiem wobec kwestii narodowej i patriotyzmu, natomiast zaczerpneli od niej wszystko to, co skompromitowalo "marksizm in action", czyli totalizm, zamordyzm itp. W efekcie zarowno kwestie narodowe, jak i projekty polityczne doprowadzono tam do skrajnosci, co stalo sie przyczyna kompromitacji (udzial falangistow w reizmie Franco) lub nietrudno bylo takowa przewidziec (Strasserowie u wladzy byliby zapewne mniej szkodliwi niz Hitler, ale takie Niemcy tez bylyby totalitarne i zbrodnicze).
Jak najbardziej zgodzę się z twierdzeniem, że RZĄDY NSDAP lewicowe nie były i ani śmiem takiej tezy wysuwać czy bronić. Natomiast wielu narodowych socjalistów w lewicowe ideały wierzyło i z lewicy się rekrutowało (duża część członków SA to byli bojownicy rotfrontu). Z tym, że po troche więcej jak roku rządzenia Hitler rozprawił się z lewym skrzydłem poprzez Noc Długich Noży. Bracia Strasser, Ernst Roehm, Gotfried Feder domagali się rewolucji społecznej. I nie z pozycji reakcyjnego antykapitalzmu ale z pragnienia właśnie społecznej sprawiedliwości. Zgodzę się, że często antykapitalizm ma być hasłem uderzającym przede wszystkim w komunistów z prawej strony "My prawica też nie chcemy kapitalizmu". Ale ciężko mi do tego zaliczyć ruchy narodowo-socjalistyczne czy narodowo-radykalne. Takim ruchem był w dużej mierze klerykalny faszyzm.
Co do ONR i domniemanej demokratyzacji kraju przez to środowisko. Widzisz nie jestem zwolennikiem oskarżania kogoś za to co mówi. Zmierzam do tego, że imputowanie ONR kłamstwa to tak jak mówienie o Trockim, że "to dobrze że był Stalin bo Trocki byłby jeszcze gorszy". Współczesny ONR to już trochę co innego. Brak jednolitości ideowej.
Tak jak napisał Trouble in the town Falanga, Czarny Front czy RNR nie były zapatrzone w przedkapitalistczny porządek. Nie znaczy to, że są typową lewicą ale mają w swej ideologii lewicowe elementy. Lewica narodowa to jest właściwie jeszcze coś innego. Żeby posłużyć się przykładami to ZP Grunwald czy początkowo Polska Partia Pracy. A teraz w dużej mierze na miano takiej lewicy pracuje odrodzona PPS (i niech tak będzie! :) )
Pozdrawiam!
Mam takie pytanie, może nie końca zgodne z tematem, ale mnie nurtuje, a nie wiem, gdzie je zadać. Chodzi o anarchistyczną "Żelazną Kolumnę", o której wspomniane jest w dzisiejszym kalendarium, ma ktoś jakieś bardziej szczegółowe dane o tym?
Z góry dzięki.
"Kolumna" była rodzajem jednostki wojskowej/milicyjnej obu stron wojny domowej. "Żelazna Kolumna" i jej dowódca (anarchici wybierali w swoich oddziałach dowódców) Buenaventura Durruti, ruszyła na Saragossę, gdzie lokalne władze odmówiły wydania broni ochotnikom, co doprowadziło do opanowania go przez Frankistów i masakry.
Gdyby nie trudnoci z zaopatrzeniem Żelazna Kolumna miała szansę odbić Saragossę. Walczyła na froncie aragońskim.
http://en.wikipedia.org/wiki/Iron_Column
na dzisiejsze kalendarium - bitwa nad Ebro była w 1938 r. a nie w 1937 r.:) Unikajcie takich głupich pomyłek:)