wiadomo o wierszach Sandauera o Dzierżyńskim?
widziałem wiersz Sandauera o Feliksie, ale pamiętam bardzo podobne sformułowanie do tego, jakiego użyłem z jakiegoś opublikowanego wywiadu - nie wiem nawet czy nie z jednym z rozmówców Torańskiej w "Onych", ale mogło być to inne źródło.
Kolejny interesujący tekst. Gratuluję.
Artykuły Dawida Jakubowskiego bez wątpienia należą do najlepszych na portalu. Za pewną ich wadę można uznać przesadną skłonność do psychologizowania (analizowanie kultury osobistej i łagodności bądź ich braku w przypadku postaci historycznych), ale w niczym nie zmienia to faktu, że są to znakomite, niebanalne i odważne teksty, które zawsze czytam z zainteresowaniem.
Istnieje odrębna dziedzina nauk humanistycznych o nazwie psychologia historyczna - uważam, że ta perspektywa także jest potrzebna szczególnie w tekstach historycznych. Jej odrzucenie nie pozwoli uwzględnić pewnych niuansów i nie pozwoli uchwycić żywych postaci.
Bucharin przyjaźnił się z Marchlewskim, niemniej pisany przez niego nekrolog przyjaciela jest zupełnie zdehumanizowany, oparty na sztampie. O wiele bardziej odpowiada mi styl wspomnień Krupskiej o mężu czy Jana Kościelewskiego, który przekazuje obraz Bieruta, którego znał z lat przedwojennych, tak nie sztampowy, że zaskoczyłby wiele osób uważających, że był to mierny ale wierny, za to niedouczony i pozbawiony własnego zdania urzędas - gryzipiórek.
Napisałem też tekst nie nadający się jeszcze do publikacji, którego poważną częścią jest analiza właśnie tego odczłowieczonego kultu Dzierżyńskiego. W sztampowym wizerunku nie ma miejsca na elementy zaskakujące i nie pasujące do oleodruku - kiedy Czebrikow, jeden z ostatnich szefów KGB próbował przełamać tę sztampę, ZSRR sypał się już w posadach.
Sam pomysł przedruku tekstów już publikowanych (tym razem z blogu D. Jakubowskiego w salonie 24) wydaje się naganny. Niemniej nie to jest najważsze. Interesuje nas przesłanie. Możemy zrozumieć, że osoby, które przewinęły się przez LBC im. Feliksa Dzierżyńskiego szczególną sympatią darzą Dzierżyńskiego czy Marchlewskiego. Skoro jednak uznają również za niepodważalne pierwsze dekrety władzy radzieckiej, to czemu przymykają oczy na ewidentne odstępstwa Polrewkomu zarówno w kwestii narodowościowej, jak i chłopskiej od stanowiska Lenina? Czyżby nagle stały się nieistotne?
Psychologizowanie byłoby do strawienia, gdyby zatem stało jakieś istotne przesłanie. Czy za takie możemy uznać "gołębie serce" Dzierżyńskiego, skrojonego przez Bożenę Krzywobłocką w sam raz na miarę potrzeb nacjonalistycznego, czy jak kto woli, patriotycznego skrzydła PZPR, Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald" i "Rzeczywistości"?
Podział na "gołębie serca" i "krwawe kanalie", "gołębi" i "jastrzębi", Dzierżyńskiego i Zinowjewa, Nowotko i Findera, patriotów i "żydów", "prawdziwych" lub nieprawdziwych Polaków, swoich i obcych brzmi swojsko dla publicystyki "Rzeczywistości".
Czytałem archiwalną "Rzeczywistość" - jedyne felietony Bożeny Krzywobłockiej z jej łamów dotyczą historii teatru.
Nigdy nie był to organ prasowy "Grunwaldu", choć owszem były zabiegi w tym kierunku. Zarówno pismu i stowarzyszeniu można zarzucić za silne podbijanie narodowego bębenka, które przyczyniło się do prowokacji - oddzielnych zebrań grupy Ciesiołkiewicza, na których propagowano treści faszystowskie i antysemickie , rozpowszechniania antysemickich ulotek ( potępionych przez władze ZP Grunwald jako tzw. prowokacja kielecka ).
Najbardziej jednak mnie wzruszyło, że to Bożena Krzywobłocka napisała relację Jerzego Jakubowskiego, zaprzyjaźnionego między innymi z Marią Dąbrowską - i zapewne wszystkie przytoczone przeze mnie relacje.
Tymczasem prawdziwy Dzierżyński przebijający z tych relacji, wcale nie był wygodny dla reżimu.
Kto tego nie rozumie, powinien przeczytać na ten temat z książce "Szepty" Orlando Figesa - tak, wiem co mówię - tego antykomunisty Figesa!
Orlando Figes - Szepty Życie w stalinowskiej Rosji , wyd.Magnum 2007.
Na stronie 240 mamy o wiele mówiący o Feliksie Dzierżyńskim, ale i o różnicach pomiezy leninizmem a stalinizmem passus:"Innym oficerem NKWD, który sprzeciwił się masowym rozstrzelaniom był Michał Szrejder. W swoich wspomnieniach napisanych w latach siedemdziesiątych, nazywa sam siebie "czystym czekistą", który jest wierny leninowskim ideałom Feliksa Dzierżyńskiego, twórcy Czeki... Twierdzi, że rozczarował się do reżimu stalinowskiego, widząc , jak w latach trzydziestych wśród jego kolegów enkawudzistów pleni się korupcja. Towarzysze, których znał jako ludzi porządnych i uczciwych gotowi byli teraz stosować najwymyślniejsze tortury wobec "wrogów ludu" , jeśli miało to pomóc im w karierze. Szrejdera niepokoiła też skala aresztowań. Nie mógł uwierzyć, że w kraju jest aż tylu "wrogów ludu". Bał się jednak ujawnić swoje wątpliwości... "Nikt nie rozumiał, dlaczego dochodzi do tych wszystkich aresztowań -wspominał Szrejder - ale ludzie bali się mówić, ponieważ mogło to wzbudzić podejrzenia, że pomagają > lub choćby kontaktują się z nimi". Przez kilka miesięcy Szrejder w milczeniu przyglądał się , jak jego starzy przyjaciele i koledzy są aresztowani i skazywani na śmierć. Nie mogąc czynnie wystąpić przeciwko terrorowi, ograniczył się do sprzeciwu moralnego: nie brał udziału w egzekucjach kolegów z NKWD przeprowadzanych na dziedzińcu Łubianki. Wiosną 1938 roku przeniesiono go do Ałma-Aty, gdzie został zastępcą Stanisława Redensa, szefa NKWD w Kazachstanie(i szwagra Stalina ). Szrejder i Redens zaprzyjaźnili się, mieszkali po sąsiedzku, ich rodziny się odwiedzały. Szrejder zauważył, ze Redens jest coraz bardziej zdegustowany okrutnymi metodami stosowanymi przez swoich podwładnych. Miał go za człowieka dużej wrażliwości, Redens z kolei uważał Szrejdera za kogoś, kto podziela jego wątpiwości. Pewnej nocy pojechali za miasto i Redens kazał zatrzymać samochód. Wysiedli i poszli się przejść. Kiedy byli na tyle daleko, ze szofer nie mógł ich usłyszeć, Redens powiedział: "Gdyby Feliks Edmundowicz dzisiaj żył, kazałby nas rozstrzelać za to, jak pracujemy".
Tyle cytaty.Szczere rozmowy ośmieliły niestety Szrejdera-napisał list do Jeżowa protestujący przeciw aresztowaniu starego przyjaciela z NKWD i kuzyna swej żony moskiwwskiego studenta ,ręcząc za jego niewinność.Kilka dni później w czercu 1938 Redens otrzymał od Jeżowa pismo z poleceniem aresztowania Szrejdera-wstawił się za nim u Stalina, lecz wiedział-o czym powiedział otwarcie Szrejderowi-że niedługo przyjdzie jego kolej-Redensa aresztowano w listopadzie 1938 r., a w styczniu 1940 został rozstrzelany, z kolei Szrejdera osadzono w Butyrkach i w lipcu 1940 r. po 2 latach przetrzymywania bez wyroku skazano na 10 lat obozu pracy i 3 lata zesłania.
Proszę, by specjaliści od siedmiu boleści zwrócili uwagę na TREŚĆ, a nie na to, kto jest autorem - wiem, że BB zarzucą mi propagowanie nie tylko Wieczorkiewicza, ale i Figesa - dla mnie jednak ważne jest tylko to, co mają tu do powiedzenia Redens i Szrejder.
Ponadto proszę sobie wbić do głowy, że Finder i Berman są przeze mnie krytykowani ze względu na swoje czyny, nie pochodzenie.
Jeszcze mała uwaga - zauważyłem, że w wielu internetowych tekstach pojawia się nazwisko Bergman, zamiast Berman - wzięło się to najprawdopodobniej z serialu telewizyjnego z lat 90tych "Kuchnia polska", gdzie pojawia się postać partyjnego apartczyka sprawującego nadzór nad bezpieczeństwem publicznym nazwiskiem Bergman ( znakomity w tej roli Krzysztof Kolberger i nie mniej świetny jeden z moich ulubionych aktorów Krzysztf Majchrzak w roli jego współpracownika - w sposób oczywisty postać ta była wykreowana w nawiązaniu do tamtej historycznej osobistości.
Miałeś nie reagować na zaczepki "trolli", ale jak widać nie jest to takie proste, ani oczywiste, jak to, że "Rzeczywistość" nie była pismem Stowarzyszenia Patriotycznego "Grunwald". Przecież to nieformalna trybuna nacjonalistycznej frakcji PZPR. Obok Filipskiego, Poręby widniały tam również artykuły Gontarza, Krzywobłockiej, a nawet Ludwika Hassa. Rzecz w tym, że Ludwik Hass nie stronił również od innych tytułów, np. wrocławskich "Spraw i Ludzi" (nieformalna trybuna marksistowskiej lewicy PZPR). Krzywobłocka miała już w swoim dorobku publikacje o Feliksie Dzierżyńskim i syjonizmie. W "Biografiach nietypowych" i "Opowieści o Feliksie" kładła nacisk na "niezwykłą dobroć" i altruizm Feliksa Dzierżyńskiego, na trwałe wpisując się w annały tak popularnego wówczas w ZSRR socjalistycznego apokryfu, apoteozy i kultu komunistycznych świętych. Czyżbyś o tym nie wiedział? Taki z ciebie pilny uczeń?
Odpowiadam, bo są to bzdury i pomówienia do kwadratu uderzające w bliskich mi ludzi - prace o syjonizmie?? Doskonale zdaję sobie sprawę, że pisał tam także Ludwik Hass - i nie widzę w tym nic złego. Przeglądałem to pismo w bibliotece na Koszykowej - z wyjątkiem ostrzeżenia przed fałszywką pisma, także sprzedawaną w kioskach o wyraźnym profilu w stylu "Poznaj Żyda", nie ma tam nic alarmującego. Bożenę Krzywobłocką miałem przyjemność znać i z nią wpółpracować - kiedyś jedna z pań - byłe dziecko lagru z prowadzonego przez nią Stowarzyszenia Więźniów Byłych Dzieci Hitlerowskich Obozów Koncentracyjnych rzuciła jakąś uwagę faktycznie mającą charakter antysemicki, na co Bożena Krzywobłocka zareagowała:
"Nie wiem - nie jestem rasistką".
Przypisywanie tym ludziom działalności ściśle powiązanej z frakcją moczarowską jest śmieszne, podobnie jak już kiedyś wspominałem o odkryciu podczas moich studiów niezależności Zbigniewa Załuskiego, pomawianego dotąd o ścisłe powiązania z frakcją Moczara.
Bohdana Porębę także znam - nie mam obowiązku zgadzać się z każdym z jego politycznych poglądów i wyborów, lecz przypisywanie mu jakichś zoologicznie antysemickich i dyszących nienawiścią przekonań, uważam za godzące w prawdę. Myślę, że prócz mnie, jest wśród tutaj wypowiadających się jeszcze jeden historyk, który może wystawić podobną opinię.
Bożena Krzywobłocka nie budowała żadnego wizerunku - opierała się na wspomnieniach często nie publikowanych i pochodzących od ludzi będących bardzo daleko od partii - jak syn Andrzeja Wakara, który wynajmował mieszkanie Feliksowi przed jego ost. aresztowaniem, a potem do śmierci Dzierżyńskiego utrzymywał z nim korespondencję, mimo, że nie łączyły ich ściśle te same poglądy.
Zapewne w nurcie "hagiografii" wspomina Dzierżyńskiego także Witold Leder, który zdążył go poznać osobiście, pisząc w wydanych niedawano wspomnieniach "Czerwona nić. Z dziejów i prac rodziny Lederów", że aż go korci, by polemizować z wizerunkiem czerwonego kata.
Moje własne badania nad ewolucją kultu Dzierżyńskiego udowodniły raczej, że dla partii wygodny był kult jej "żelaznego" syna, który nigdy nie miał wątpliwości - co wymagało nie tylko ukrycia jego licznych interwencji na rzecz niewinnie uwięzionych, ale także jego krytycznych opinii odnośnie funkcjonowania partii i państwa, które w pewnym momencie doszły do szantażowania samobójstwem ( ta ostatnia kwestia to odkrycie ostatnich lat - już po śmierci Bożeny Krzywobłockiej ).
A cóż "alarmującego" może być w odwoływaniu się do "Tradycji lewicy patriotycznej w Polsce", choćby z punktu widzenia Patriotycznego Frontu Lewicy Socjalistycznej? Cytujemy za ich portalem internetowym:
..."Odnowa" lat 1980-81 pozwoliła skonsolidować się organizacyjnie narodowym komunistom. Jesienią 1980 r. stworzyli oni Klub Partyjnej Inteligencji Twórczej "Warszawa'80", którego nieformalnym organem stał się (wydawany od maja 1981 r.) tygodnik "Rzeczywistość". Miał on cieszyć się poparciem Komitetu Warszawskiego PZPR i takich ludzi jak Stefan Olszowski, Stanisław Kociołek i Walery Namiotkiewicz. Wcześniej, bo już w listopadzie 1980 r. na rynku wydawniczym pojawił się firmowany przez ZSMP tygodnik "Płomienie", redagowany przez Jana Pardusa. Bronił on socjalizmu zwalczając "antynarodowe" nastawienie KOR i przestrzegając przed niebezpieczeństwem niemieckim. Na łamach tygodnika spotykali się ludzie tacy jak Bolesław Jaszczuk, Bohdan Poręba, Ryszard Filipski, Ryszard Gontarz, Ryszard Reiff, Klaudiusz Hrabyk i weteran Stronnictwa Narodowego ks. Jerzy Stępień. Co ciekawe, "Płomienie" wiele uwagi poświęcały na prezentowanie myśli politycznej przedwojennej radykalnej prawicy: Zadrugi (zadrużanin Stanisław Czarnowski przysłał wówczas list, w którym pisał, że linię Stachniuka należy kontynuować i spoić z marksizmem-leninizmem), Obóz Wielkiej Polski, Falangę, Obóz Zjednoczenia Narodowego, Radykalny Ruch Uzdrowienia i inne.
Lesław Maleszka analizował na łamach "Gońca Małopolskiego" ideologię tego nurtu, tworzoną przez Ryszarda Gontarza, Ignacego Krasickiego, Huberta Kozłowskiego i Wiesława Mysłka: Totalitarna formuła jedności, ześrodkowana na hasłach egalitarnego i antyinteligenckiego socjalizmu oraz antysemickiego nacjonalizmu daje w sumie konglomerat, który nazwać się godzi narodowym socjalizmem. Anonimowy korespondent "Tygodnika Solidarność" do tej narodowokomunistycznej formacji zaliczał oprócz klubu "Warszawa'80" i "Płomieni" także redakcje "Ekranu" czy nawet "Argumentów" oraz chyba na wyrostendecką Niezależną Grupę Polityczną (my do tej listy dodać moglibyśmy jeszcze redagowane przez Henryka Gaworskiego "Barwy").
"Szturmowym oddziałem" polskiego nacjonalkomunizmu było jednak Zjednoczenie Patriotyczne "Grunwald". Zorganizował je Zdzisław Ciesiołkiewicz, przewodniczący Klubu Przyjaciół 1. Armii WP "Grunwald" (patronat nad Klubem pełnił gen. Zygmunt Berling, którego gorącym admiratorem Ciesiołkiewicz pozostawał) i autor książki "Inwazja upiorów". 22 października w Krakowie odbyło się zebranie założycielskie, na którym powołano Krajową Grupę Inicjatywną Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald" (Zdzisław Ciesiołkiewicz, Ignacy Kimszal, Eugeniusz Motyka, Stanisław Abramczyk, Czesław Gmyrek, Kazimierz Kretowicz, Janusz Krzyczyński). Na szerokie wody Zjednoczenie wypłynęło jednak dopiero po zorganizowaniu 8 marca 1981 r. na Placu na Rozdrożu w Warszawie manifestacji patriotycznej w hołdzie ofiarom zbrodni syjonistycznych. Do rejestru stowarzyszeń wpisane zostało 8 marca 1981 r. Stowarzyszenie oficjalnie potępiało na równi z szowinizmem żydowskim, zwanym dziś syjonizmem także antysemityzm; podkreślało nie tylko swój patriotyzm, ale też internacjonalizm. Pod tymi hasłami "Grunwaldowi" udaje się skupić w swoich szeregach oprócz moczarowców, gomułkowców i berlingowców również weteranów niepodległościowego podziemia o antykomunistycznej przeszłości takich jak np. były szef Obszaru Śląskiego AK Walter Janke czy Kazimierz Studentowicz. Oprócz Studentowicza w skład Krajowego Komitetu Organizacyjnego ZP "Grunwald" wchodzili Kazimierz Ćwójda, Bohdan Poręba, Stanisław Szkutnik, Andrzej Żebrak, Józef Kukułka. Zjednoczenie ostatecznie ukonstytuowało się w czasie swego I Zjazdu, który miał miejsce w Olsztynie w dniach 4-5 lipca (według Ryszarda Holzera miał się odbyć 11 października 1981 r.). W skład Prezydium 96-osobowej Rady Naczelnej weszli: Bohdan Poręba jako przewodniczący, Roman Moraczewski, Władysław Tryliński, Kazimierz Kretowicz, Stanisław Stemolewski, Zenon Łobacz, Jan Płaziński. Prezes 31-osobowego Zarządu Krajowego: Zdzisław Ciesiołkiewicz, sekretarz generalny Kazimierz Cwojdan (Ćwójda), Ignacy Łakomiec, Ignacy Kimszal, Roman Dudziński, Janusz Krzyczyński i Jerzy Widawski. Pewne wpływy "Grunwald" miał w tzw. "branżowych" związkach zawodowych: siedziba władz Zjednoczenia mieściła się w lokalu związku hutników w Hucie Warszawa, w wydawanym przez "branżowców" biuletynie "Wtórnik" ukazały się "Prokoły Mędrców Syjonu", Zdzisław Ciesiołkiewicz pisywał na łamach "Hutnika Warszawskiego".
W okresie stanu wojennego Zjednoczenie Patriotyczne "Grunwald" uległo dezintegracji, głównie na skutek trwających od lata 1981 r. walk między frakcjami Ciesiołkiewicza-Zalewskiego i Poręby (wspieranego przez Ćwójdę i Mieczysława Trzeciaka). Stracił swój impet połączony z "Płomieniami" tygodnik "Rzeczywistość" (odwieszono go w maju 1982 r.), chociaż przez pewien czas próbował jeszcze organizować wokół siebie "beton" PZPR w Klubach Wiedzy Społeczno-Politycznej "Rzeczywistość" (patronem których był Tadeusz Grabski). Niejako "testamentem" narodowego komunizmu był zamieszczony w "Życiu Literackim" w lutym 1982 r. historyczny artykuł Władysława Machejka "My, 'nacjonaliści' z PPR".
"Narodowokomunistyczne" tendencje można było wszakże zaobserwować np. w czasie w konfliktu granicznego z NRD o tor wodny do portu w Świnoujściu. Organizacje partyjne podejmowały rezolucje, w których domagały się, aby w rozmowach z władzami NRD strona polska kierowała się dumą narodową, a Komitet Wojewódzki PZPR w Szczecinie zdaniem Józefa Czyrka zaostrzał stanowisko w rywalizacji w postawach patriotycznych z tamtejszą opozycją i Kościołem, a na krajowym forum partyjnym atakował władze z pozycji hurrapatriotycznych i skrajnie antyniemieckich. W kwietniu 1988 r. na posiedzeniu Biura Politycznego grupa konserwatywna domagała się nawet strzelania do niemieckich statków!
By dopełnić obrazu dodajmy, że również komunistyczni heretycy sięgali w latach 80. po hasła niepodległościowe. Zbliżona do eurokomunizmu Polska Partia Komunistyczna (którą można uznać za awangardę wewnątrzpartyjnego ruchu "struktur poziomych") chciała budować ustrój socjalistyczny dostosowując marksizm do polskich warunków. Za swą naczelną zasadę ideową przyjęła służebność partii wobec narodu, a w polityce zagranicznej akcentowała "równość i partnerstwo". Z lewa trockistowska Robotnicza Partia Rzeczypospolitej Samorządnej w swej deklaracji "W walce o niepodległą, samorządną Rzeczpospolitą Polski" głosiła: Antysocjalistyczna i antydemokratyczna biurokracja opiera się jedynie na zależności politycznej od systemu kremlowskiego i gospodarczej od równie aspołecznego monopolu imperialistycznego. (...) Pełny socjalizm jest możliwy tylko po wywalczeniu niepodległości narodowej. Tak jak bez niepodległości nie ma socjalizmu, tak i nie ma niepodległości bez socjalizmu (koniec cytatu).
Chodzi właśnie o to COŚ, czego Dawid Jakubowski nieprzypadkiem nie chwyta.
Syjonizm to także nacjonalizm, sprzeczny z lewicowością.
Znacie wiersz Wita Gawraka, który przeżył kilkanaście lat w celi śmierci? Także ten wiersz został odczytany na wymienionej przez was demonstracji.
Z najwiekszą uwagą przeczytałem, jak to mawiają Rosjanie, "kompromat" wyciągnięty przez BB przeciw B. Krzywobłockiej i B. Porębie. Mimo najszczerszych chęci nie znalazłem... niczego choćby w minimalnym stopniu kompromitującego!
Czy owym "kompromatem" ma być współpraca z gen. Berlingiem, antysyjonizm, czy też staniowisko w sporze z NRD o tzw. "podejście" do portu w Świnoujściu?
Z punktu widzenia "lewicy patriotycznej" czy piewców nacjonalbolszewizmu kompromitujący może być tylko "rewolucyjny romantyzm" Marksa, Lenina, Trockiego i Róży Luksemburg. Narodowy komunizm, podobnie jak narodowy socjalizm jest cool.
W pewnych kręgach przyjete jest prowadzenie rozmowy przy użyciu slangu młodzieżowego "cool" etc., w innych z kolei - przy pomocy cytatów z Lenina. Stając przed takowym wyborem, decyduję się na drugą ewentualność.
Niech przemówi "kosmopolita" Lenin:
Czy obce jest nam, świadomym proletariuszom wielkoruskim, poczucie dumy narodowej? Oczywiście, ze nie! Kochamy swój język i swoją ojczyznę, pracujemy jak najwięcej nad tym, by jej masy pracujące (tj. 90% jej ludności) podnieść do poziomu świadomych demokratów i socjalistów. Nas boli najbardziej, kiedy widzimy i czujemy, jak carscy kaci, szlachta i kapitaliści dopuszczają się gwałtów na naszej pięknej ojczyźnie, uciskają ją i znęcają się nad nią. (...) Mamy w pełni poczucie dumy narodowej z tego, że naród wielkoruski również stworzył klasę rewolucyjną, również dowiódł, że jest zdolny dać ludzkości wielkie wzory walki o wolność i o socjalizm, a nie tylko wielkie pogromy, las szubienic, katownie, wielki głód i wielką niewolniczą służalczość względem klechów, carów, obszarników i kapitalistów. (...) Mamy w pełni poczucie dumy narodowej i właśnie dlatego szczególnie nienawidzimy swej niewolniczej przeszłości (...) Interes dumy narodowej Wielkorusów (rozumianej nie po lokajsku) pokrywa się z interesem socjalistycznym wielkoruskich (i wszystkich innych) proletariuszy.
"O dumie narodowej Wielkorusów" [w:] W. I . Lenin, Dzieła wszystkie, t. 21, Warszawa 1987, str. 102-106.
A z Różą Luksemburg istotnie mi nie po drodze.
"Niezwyciezeni Rewolwerowcy" BB postanowili przemilczec niewygodny dla reprezentowanego przez nich "narodowego nihilizmu" cytat z Lenina
Tak się składa, że całe to towarzystwo wokół Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald" zajmowało się legitymizowaniem tzw. realnego socjalizmu za pomocą odwołań do patriotyzmu rozumianego samodzielnie, niezależnie od problematyki klasy robotniczej. Wbrew temu, co usiłuje udowodnić Sieradzan za pomocą wypreparowanego cytatu z Lenina, ten ostatni - kiedy pisał o patriotyzmie - ani na moment nie odrywał tej kwestii od kwestii robotniczej. W artykule "O dumie narodowej Wielkorusów" (nb. w tomie 21, ale nie z roku 1987, tylko z wydania z roku 1951, s. 95-99 "Dzieł wszystkich") Lenin pisze z przekąsem: "Ileż ostatnio mówią, rozprawiają, krzyczą o narodowości, o ojczyźnie! Liberalni i radykalni ministrowie Anglii, mnóstwo 'postępowych' publicystów Francji (którzy okazali się zupełnie zgodni z publicystami reakcji), rój urzędowych, kadeckich i postępowych pismaków w Rosji (aż do niektórych narodnickich i 'marksistowskich' włącznie) - wszyscy na tysiące sposobów opiewają wolność i niepodległość 'ojczyzny', wielkość zasady samodzielności narodowej. Niepodobna zorientować się, gdzie tu się kończy sprzedajny chwalca kata Mikołaja Romanowa lub oprawców Murzynów i mieszkańców Indii, a gdzie zaczyna tuzinkowy mieszczuch płynący z 'prądem' wskutek tępoty umysłu lub braku charakteru."
Zaiste, chciałoby się podkreślić, że te retoryczne pytania Lenina zachowują i dziś swą aktualność.
I dalej" "Dla nas, przedstawicieli wielkomocarstwowego narodu (...) nieprzyzwoitym byłoby zapominać o olbrzymim znaczeniu kwestii narodowej: zwłaszcza w takim kraju, który słusznie nazywają 'więzieniem narodów'. (...)"
Dopiero po takim wprowadzeniu następuje, pocięty zresztą, cytat, który przytacza Sieradzan. Charakterystyczne, że pierwszą część cytatu Sieradzan urywa w momencie, kiedy Lenin precyzuje, co stanowi podstawę dla dumy, jaką może on odczuwać jako Wielkorus. Opuszczony fragment uzasadnienia brzmi: "Jesteśmy dumni, że gwałty te wywołały odpór w naszym środowisku, w środowisku Wielkorusów, że to środowisko wydało Radiszczewa, dekabrystów, rewolucjonistów-raznoczyńców lat siedemdziesiątych, że wielkoruska klasa robotnicza stworzyła w roku 1905 potężną rewolucyjną partię mas, że wielkoruski chłop zaczął w tym czasie stawać się demokratą, zaczął obalać klechę i obszarnika."
Ciekawe, że fragment ten wydał się Sieradzanowi nieistotny. Natomiast uznał za wart zacytowania inny fragment: "Posiadamy w pełni poczucie dumy narodowej, albowiem naród wielkoruski również stworzył klasę rewolucyjną, również dowiódł, że zdolny jest dać ludzkości wielkie wzory walki o wolność i socjalizm, a nie tylko wielkie pogromy (...)" Sieradzan wybrał zacytowanie zdania generalizującego, nie precyzującego o jaką to klasę rewolucyjną chodziło Leninowi, wolał frazes o wzorcu dla całej ludzkości, o perspektywie wolności i socjalizmu - to co u Lenina miało osadzenie konkretne, u Sieradzana jest tylko patetycznym frazesem.
Lenin pisze dalej bezwzględnie stosując metodę negatywną w definiowaniu swojego pojmowania patriotyzmu: "Posiadamy w pełni poczucie dumy narodowej i właśnie dlatego szczególnie nienawidzimy swej niewolniczej przeszłości (...) i swojej niewolniczej teraźniejszości (...)".
Najbardziej przeciwne temu pojmowaniu patriotyzmu było dla Lenina stawianie się w pozycji narodu, który musi bronić swojej godności - tak, jak to robił "Grunwald" zalecając "kierowanie się dumą narodową" w konfliktach z sąsiadami. Na to Lenin odpowiadał: "Nikt nie jest winien, że urodził się niewolnikiem, jednakże niewolnik, któremu nie tylko są obce dążenia do własnej wolności, lecz który usprawiedliwia i upiększa swoje niewolnictwo (na przykład nazywa zdławienie Polski, Ukrainy itd. 'obroną ojczyzny' Wielkorusów), taki niewolnik to sługus i cham, wywołujący uczucie oburzenia, pogardy i obrzydzenia. "Poza upiększaniem i usprawiedliwianiem" własnego niewolnictwa, dość popularne jest "narodowe cierpiętnictwo", które ma usprawiedliwiać odrzucenie klasowego punktu widzenia na rzecz "polskiej racji stanu".
Przeciwstawianie "swojej" dumy narodowej wyobrażeniu, że inny naród takiej dumy własnej nie posiada, albo lekceważenie cudzej dumy, jest właśnie wyrazem bycia sługusem i chamem. Konflikty państw przyjmujących pragmatyczne wyzwania realpolitik nie są wyzwaniami, które klasa robotnicza przyjmuje za własne. Uznanie, że konieczne jest podporządkowanie się logice klas wyzyskujących jest już kapitulacją, o którą posądzanie Lenina byłoby fałszerstwem. Cały tzw. patriotyczny nurt w PZPR służył właśnie biurokracji do uzasadniania swej przydatności polską racją stanu, zgodnością z pragmatyzmem "klasy" rządzącej, a przynajmniej usiłującej się ukonstytuować jako taka. Nawet jeśli w danym momencie klasa robotnicza jest w odwrocie, to dorabianie ideologii do czegoś, co się uważa za konieczność (a nie musi to być trafna ocena sytuacji), podpada pod recenzję Lenina: "nie sposób odróżnić, gdzie tu się kończy sprzedajny chwalca (...), a gdzie zaczyna tuzinkowy mieszczuch płynący 'z prądem' wskutek tępoty umysłu lub braku charakteru".
Dalej Lenin pisze: "Nie można (...) 'bronić ojczyzny' inaczej niż walcząc wszelkimi środkami rewolucyjnymi przeciw monarchii, przeciw obszarnikom i kapitalistom SWOJEJ ojczyzny (...)" Zapewne kapitaliści i obywatele, którzy nie są rewolucjonistami mogą sobie inaczej wyobrażać patriotyzm, ale rewolucjoniści nie mogą, jeśli chcą pozostać sobą.
Nie ma również sprzeczności między Leninem a Różą Luksemburg w kwestii narodowej. Lenin bowiem dalej pisze: "Odpowiedzą nam być może, że prócz caratu i pod jego skrzydłami powstała i umocniła się już inna siła historyczna, kapitalizm wielkorosyjski, który dokonywa pracy postępowej centralizując pod względem ekonomicznym olbrzymie obszary i zespalając je. Ale argument taki nie tylko nie usprawiedliwia, lecz jeszcze bardziej oskarża naszych socjalszowinistów (...). Przypuśćmy nawet, że historia rozstrzygnie tę kwestię na korzyść wielkorosyjskiego, wielkomocarstwowego kapitalizmu przeciw stu i jednemu małym narodom. (...) I nie jesteśmy bynajmniej zwolennikami koniecznie małych narodów; jesteśmy bezwarunkowo - przy pozostałych warunkach jednakowych - za centralizacją i przeciw mieszczańskiemu ideałowi stosunków federacyjnych. Jednakże i w takim nawet wypadku, po pierwsze, nie jest naszą sprawą, nie jest sprawą demokratów (nie mówiąc już o socjalistach) niesienie pomocy Romanowowi-Bobryńskiemu-Puryszkiewiczowi w duszeniu Ukrainy itd. Bismarck dokonał na swój sposób, po junkiersku, postępowego dzieła historycznego, lecz ładny byłby ten 'marksista', któremu wpadłoby do głowy usprawiedliwiać na tej podstawie pomoc socjalistyczną dla Bismarcka! A przy tym Bismarck przyczyniał się do rozwoju ekonomicznego, jednocząc rozdrobnionych Niemców, których uciskały inne narody. Ekonomiczny zaś rozkwit i szybki rozwój Wielkorosji wymaga uwolnienia kraju od przemocy stosowanej przez Wielkorusów wobec innych narodów - o tej różnicy zapominają nasi wielbiciele rdzennie rosyjskich prawie-Bismarcków!
Po drugie, jeżeli historia rozstrzygnie kwestię na korzyść wielkorosyjskiego, wielkomocarstwowego kapitalizmu, to wynika stąd, że TYM WIĘKSZA BĘDZIE SOCJALISTCYZNA ROLA PROLETARIATU WIELKORUSKIEGO jako głównego motoru rewolucji komunistycznej, którą rodzi kapitalizm. (...) Interes dumy narodowej Wielkorusów (rozumianej nie po lokajsku) jest zgodny z interesem socjalistycznym wielkoruskich (i wszystkich innych) proletariuszy. (...) Nasi zaś domorośli szowiniści socjalistyczni, Plechanow i wielu innych, w tym ostatnim i przypuszczalnym wypadku, który rozpatrywaliśmy, okażą się zdrajcami nie tylko swojej ojczyzny, wolnej i demokratycznej Wielkorosji, lecz również zdrajcami proletariackiego braterstwa wszystkich narodów Rosji, tj. zdrajcami sprawy socjalizmu."
Nie ma najmniejszej sprzeczności między Leninem a Różą Luksemburg - oboje za sprawę decydującą w kwestii patriotyzmu uważali jego zgodność z interesem klasy robotniczej i socjalizmu.
Napisaliście długą i interesującą odpowiedż. Zasadniczo zgadzam się z większością waszych tez, choć inaczej rozkładałbym akcenty. Ja właściwie mógłbym się ograniczyć do jednego tylko zdania:
Interes dumy narodowej Wielkorusów (rozumianej nie po lokajsku) jest zgodny z interesem socjalistycznym wielkoruskich (i wszystkich innych) proletariuszy.
Tym samym patriotyzm (nie szowinizm!)nie jest sprzeczny z leninowskim rewolucyjnym socjalizmem i nie musi (wręcz nie powinien!)być tożsamy z postawą ponadklasową czy proburżuazyjną.
Wszyscy mamy swoich bohaterów - ja nad Różę Luksemburg przedkładam Anatolija Łunaczarskiego. A. Łunaczarski pragnął, by uczucia patriotyczne, podobnie jak ekstaza religijna i szał twórczy artysty, stały się potężnym katalizatorem rewolucyjnych przeobrażeń rzeczywistości, określanej przezeń jako „twórcza reorganizacja świata” w duchu piękna, rozumu, sprawiedliwości i miłości. Jako pierwszy ludowy komisarz oświaty RFSRR domagał się ochrony zabytków, dziel sztuki i innych obiektów rosyjskiego dziedzictwa narodowego .
Konstytucja stalinowska, zgodnie z ideami głoszonymi przez Marksa, dokonała podziału
administracyjnego Rosji według struktury etnicznej. Niestety wbrew postanowieniom
Konstytucji, dla kilku milionów Polaków po 1939 roku nie utworzono żadnych regionów
autonomicznych. Czyżby Stalin "olewał" własną Konstytucję? W ramach walki z odchyleniem nacjonalistycznym NKWD, zgodnie z decyzjami Kominternu, wymordował ponad 50 milionów ludzi. Tylko w latach 1936-38 NKWD rozstrzelał ponad 1,5 miliona ludzi, w tym około 10 tysięcy aktywistów KPP, polskiej narodowości, z oskarżenia o odchylenia nacjonalistyczne.
Jacek Kuroń w 1993 roku stwierdził: - Opozycja w Polsce od wczesnych lat 60. prowadziła
walkę o niedopuszczenie do przejęcia władzy w Polsce przez frakcję nacjonalistyczną PZPR
z Moczarem na czele. Wielkoprzemysłowa klasa robotnicza w Polsce, pod hasłami
nacjonalistycznymi, obaliła rzekomy system socjalistyczny [komunizmem zwany].
W imię czego na IX Zjeździe odrzucono Tezy XI Zespołu, potępiające "błędy luksemburgizmu". Woleli na X Zjeździe SZTANDAR WYNIEŚĆ!? Kulisy tych wydarzeń oczekują otwarcia przez naukowców historyków! Są bardziej wdzięczną płaszczyzną polemiczną aniżeli wydarzenia z przed prawie 100 laty. I co na to Komentatorzy i Publicyści?