Feliks Dzierżyński i czerwony terror -znane mity i nieznana rzeczywistość
2009-07-31 16:46:57
„Lepiej tysiąc razy pomylić się na korzyść liberalizmu niż skazać jednego niewinnego”

F.Dzierżyński

Feliks Dzierżyński i czerwony terror -znane mity i nieznana rzeczywistość




Często powtarzam, że historia nie jest wygodna dla jakiejkolwiek propagandy. Jednocześnie pewnym paradoksem jest to że ten sam wizerunek może służyć różnym systemom politycznym-jeden uczyni z niego swój sztandar, zarazem siejący postrach w obozie wroga ,inny zaś wykorzysta go by uwypuklić okrucieństwo przeciwnika. Historyczne osądy są radykalnie nieuczciwe. O krwawych animatorach czerwonego terroru takich jak Swierdłow, Kirow czy Kaganowicz literatura przedmiotu wspomina rzadko. Oczywiście czerwony terror był jedynie odpowiedzią na biały, lecz politycy tacy jak wymienieni przeze mnie powyżej traktowali go jako instrument własnej polityki TKM..

O tym co wyprawiali Kirow i Kaganowicz zachowując się w podległych sobie regionach jak udzielni książęta pisze Goeffrey Swain w wydanej w zeszłym roku w Polsce „Wojnie domowej w Rosji” ( wydawnictwo NetMarket Sp. z oo ).

Przykładowo 9 sierpnia 1918 r. Łazar Kaganowicz wydał miejscowej Czeka ( szef Nikołaj Bułganin ) w Niżnim Nowgorodzie ( którego był administatorem ) rozkaz przypisywany do tej pory Leninowi wprowadzenia natychmiastowego masowego terroru oraz rozstrzelania i deportowania setek prostytutek, które rozpijają żołnierzy.

11 marca 1919 r. Siergiej Kirow wydał rozkaz masowego rozstrzeliwania strajkujących robotników, których nazwał białogwardyjskimi świniami.

Wspomniałem także o zasługach Swierdłowa. Zaiste tajemnicza to postać. Odpowiedzialność za egzekucję rodziny carskiej jest jedynie drobinką wobec prowadzenia własnej polityki przez tego człowieka. Według niedawno ujawnionych materiałów odegrał on niejasną rolę w historii zamachu na Lenina 30 sierpnia 1918 r. Do Lenina strzelał wówczas mężczyzna- mimo to aresztowno jedynie zakochaną w niedoszłym zamachowcy Fanię Kapłan, która drugi już raz w życiu wzięła na siebie jego winę. Aresztowaną przejęli ludzie Swierdłowa, a on osobiście zarządził przyspieszoną egzekucję. Faktem jest, że gdy przy okazji aresztowania syna Swierdłowa -funkcjonariusza NKWD w latach 30-stych otwarto sejf jego ojca znaleziono duże rezerwy nie rejestrowanego złota i prawdą jest również że Swierdłow miał prywatną armię przeprowadzającą czystki polityczne na Kaukazie.

Tymczasem wbrew prawdzie historycznej tytuł czerwonego kata nie przypadł ani Swierdłowowi, ani Kirowowi ani Kaganowiczowi czy Bułganinowi- ominął on nawet jakże niesprawidliwie Grigorija Zinowiewa, słynącego z bezwzględności wroga nr 1 Maksyma Gorkiego z powodu interwencji wielkiego pisarza na rzecz aresztowanych w podległym mu Piotrogrodzie. Zinowiew, który sprowokował swą polityką wybuch powstania w Kronsztadzie w r.1921 stał się znany z powiedzenia: „Musimy pociągnąć za sobą dziewięćdziesiąt ze stu milionów mieszkańców Rosji Radzieckiej. Jeśli idzie o pozostałych, nie mamy im nic do powiedzenia. Muszą zostać zlikwidowani.” Tytuł ten został tymczasem przypisany Feliksowi Dzierżyńskiemu, człowiekowi który nawet w bardzo trudnych okolicznościach wojny domowej i obcej interwencji, usiłował ocalić tylu niewinnych ile tylko było w jego mocy.




Istnieje wiele świadectw dotyczących interwencji Dzierżyńskiego na rzecz niesprawiedliwie aresztowanych i represjonowanych przez sowieckie organa bezpieczeństwa. Są one bardzo różnej proweniencji i rodzaju. Warte przywołania są zarówno wspomnienia działaczy partyjnych, jak i źródła pochodzące od osób prywatnych, ludzi całkowicie niezaangażowanych politycznie. Do tych ostatnich należą m. in. wspomnienia Wandy Bogusławskiej-Dramińskiej opisującej dla rodzinnego archiwum własne losy i genealogię. Autorka relacji, opierając się na przekazach rodzinnych, streszcza pokrótce historię jednego z braci swego ojca, matematyka związanego z kijowskim uniwersytetem, Henryka Bogusławskiego, aresztowanego w Kijowie przez bolszewików i osadzonego w miejscowym więzieniu. Oto, co pisze o tym wydarzeniu: „kiedy Dzierżyński przeprowadzał dziesiątkowanie więźniów wujek akurat musiał wystąpić jako ten dziesiąty, być może rysy twarzy były za mało rosyjskie, w każdym razie Dzierżyński zapytał: odkuda ty? – A ja z Polszy, matematyk. No jak matematyk to idź tam, tu na lewo, tu na prawo, tam długi korytarz, później drzwi i wyjdź, i idź! I wyjście okazało się na wolność”. [Relacja Wandy Bogusławskiej-Dramińskiej pochodząca ze zbiorów prywatnych Bożeny Krzywobłockiej]
Dzierżyński często wizytował więzienia, jego zdaniem zbyt przepełnione, znajdujące się w różnych częściach Rosji. Zdarzało się, że uwalniał ludzi nie tylko indywidualnie. Ksiądz Roman Dzwonkowski tak zapamiętał swoje odwiedziny u zasłużonego proboszcza z Rubieżewicz nieopodal przedwojennej granicy polskiej, ks. Piotra Pupina, zmarłego w 1979 r.: „Otóż ksiądz Pupin opowiadał mi, że gdy w latach pięćdziesiątych przyjechał do Polski na pogrzeb swojej matki i odprawiał Mszę św. w katedrze w Białymstoku, podszedł do niego w zakrystii jakiś starszy ksiądz i zapytał go, czy on jest z ZSRR. Gdy potwierdził, tamten powiedział tak: «A ja się codzień modlę za Dzierżyńskiego, bo on mi życie uratował. Gdy siedziałem w Piotrogrodzie w więzieniu razem z grupą 40 księży i czekaliśmy na śmierć, bo wtedy masowo rozstrzeliwano – pewnego wieczoru przyszedł Dzierżyński i powiedział: Wychoditie czornyje kruki. I uwolnił nas»”. [Za wschodnią granicą 1917-1993. O Polakach i Kościele w dawnym ZSRR z Romanem Dzwonkowskim rozmawia Jan Pałyga, wyd. „Wspólnota Polska & Pallotinum II, Warszawa 1993, s. 84-85]
Dzwonkowski zaznacza też wcześniej, że w wydanej przed wojną we Francji publikacji „Les maitres de la Tscheka” autor pisał o tym, jak Dzierżyński ratował księży katolickich.
W tej sytuacji nie zaskakuje innego rodzaju dokument – wspomnienia emerytowanego dygnitarza sowieckiego i jednego z ważniejszych dowódców Armii Czerwonej Klimenta Woroszyłowa. Należy tu podkreślić, że właśnie na życzenie Dzierżyńskiego późniejszy marszałek ZSRR znalazł się w składzie kolegium zarządzającym WCZK. Później tak oto opisał tę współpracę: „Feliks Dzierżyński był człowiekiem głęboko humanitarnym, i to nie tylko w stosunku do ludzi pracy, lecz i w całej swej trudnej działalności, wymierzonej przeciwko jawnym i ukrytym wrogom, w demaskowaniu knowań wewnętrznej i międzynarodowej kontrrewolucji. Zgodnie z jego wskazówkami całość prac śledczych była prowadzona przy ścisłym zachowaniu norm rewolucyjnej praworządności. Nie dopuszczał się do żadnego nadużywania władzy [sic!]. Aresztowanym udowadniano winę na podstawie konkretnych faktów, dokumentów, zeznań świadków. Niewinnych natychmiast po sprawdzeniu zwalniano i pomagano w znalezieniu pracy i mieszkania. Podobnie postępowano w szeregu przypadków również w stosunku do członków rodzin kontrrewolucjonistów, jeżeli w trakcie śledztwa ustalono, że nie wiedzieli oni o przestępstwie, jakiego dopuścił się członek ich rodziny i nie udzielali mu żadnej pomocy w jego kontrrewolucyjnej działalności”. [Kliment Woroszyłow – Wierny współtowarzysz Lenina w: Towarzysz Józef. Wspomnienia o Feliksie Dzierżyńskim. Książka i Wiedza, Warszawa 1977, s.210; Oryginalny tekst: „Rycar Riewolucji. Wospominanija sowremiennikow o Feliksie Edmundowicze Dzierżynskom, Moskwa 1967, s. 81-86]
Dzierżyński uważał, że w nowej rzeczywistości przestępczość stanowi znacznie poważniejszy problem, niż działalność kontrrewolucyjna. Polak-czekista Bronisław Owsianko przytacza jego znamienną wypowiedź w związku z okolicznością przygotowywania aresztowania najbliższego współpracownika Borysa Sawinkowa, przywódcy eserowskich terrorystów w Piotrogrodzie, i szefa jego sztabu, płk. Michaiła Rosselewicza, odpowiedzialnego za masakry, gwałty i wyrafinowane tortury dokonywane na ludności cywilnej przez jego bandy składające się nie tylko z byłych carskich oficerów, ale i pospolitych rzezimieszków: „Musicie po niego pojechać. Trzeba raz na zawsze skończyć z tym łotrem. Ma już tysiące zamordowanych na sumieniu, morze krwi i łez”. [Bronisław Owsianko – Spotkanie z Feliksem Dzierżyńskim w: Towarzysz Józef, op. cit., s.258]
Zdając sobie sprawę z konieczności izolowania od społeczeństwa i surowego karania zbrodniarzy, Dzierżyński wykazywał przy tym poszanowanie praw człowieka i daleko idącą gotowość do weryfikowania oskarżeń. Teodor Gładkow, biograf szefa wywiadu WCZK Artura Artuzowa, opisuje postawę Dzierżyńskiego po otrzymaniu samokrytycznego listu od Sawinkowa z dnia 9 kwietnia 1925 r., zawierającego prośbę o darowanie więziennej kary: „Odpowiedzieć na to pismo Dzierżyński nie zdążył. Przy tym uwolnienie Sawinkowa nie leżało w jego kompetencjach. Ułaskawić Sawinkowa ponownie mógł tylko WCIK [parlament] ZSRR. Dzierżyński miał jedynie możliwość wstawić się w tej sprawie do wyższego organu władzy sowieckiej. Zrobił to, co od niego zależało: stworzył dla podsądnego Sawinkowa, delikatnie mówiąc, całkowicie niezwykłe warunki przebywania w areszcie. Tylko tyle. Przewodniczący OGPU nie był wcale tak w pełni wszechwładny, jak uważają liczni historycy”. [Teodor Gładkow – Nagrada za wiernost’ – kazn’, Moskwa, Centropoligraf 2000, s.187, tłum. Dawid Jakubowski]
Niestety sam Sawinkow dokonał innego wyboru i 7 maja 1925 r. wyskoczył z okna Łubianki, czyniąc bezcelowym złożenie wniosku o zwolnienie z więzienia.
Wśród licznych spraw zakończonych darowaniem kary przez Dzierżyńskiego znalazła się też ta, w której oskarżoną była kobieta usiłująca go zastrzelić. Mściwość nie leżała jak widać w jego naturze.

Czasy jednak były ciężkie i nie każdy miał tyle szczęścia. Wstrząsającą wymowę ma relacja Jerzego Jakubowskiego, lekarza, który o mało sam nie dołączył do ofiar pracowników powiatowej Czeki na Ukrainie - mimo, że był z nimi "nawet zaprzyjaźniony". "Znałem dobrze Dzierżyńskiego ... Z natury był to człowiek idealnej dobroci, miał dla ludzi wielkie serce. Warto to zaznaczyć dla potomności, do wiadomości wszystkich, którym o nim mówią, lub którzy o nim mówią. Jeżeli ten właśnie człowiek niezwykle szlachetnego charakteru stanął na czele rewolucyjnej instytucji powołanej do walki z kontrrewolucją i spekulacją, to był to najlepszy wybór jakiego można było w tym okresie dokonać. Dzierżyński, wysokiej klasy działacz polityczny i nosiciel idei komunistycznych pozostawał zawsze bliski człowiekowi; znał jego cechy bohaterskie, jak również jego słabości i ułomności.
Zginęło w tych czasach wiele ludzi, niekiedy niewinnych [sic]. Sprawy, które do niego docierały, były sprawiedliwie osądzane. Pamiętam, ile ludzi zostało przez niego zwolnionych, jeśli szczęśliwie udawało się [!], by sprawy ich do niego dotarły". (Jerzy Jakubowski - Z mgławicy wspomnień w: Na granicy epok - Wspomnienia o udziale Polaków w Rewolucji Październikowej i wojnie domowej w Rosji 1917-1921, KiW, ZHP przy KC PZPR, Warszawa 1967, s.620-621)

Nie przypadkiem takie świadectwo, jak wspomnienie Jakubowskiego powstało dopiero w 1966 r. Nie tylko ujawniało ono bowiem wstydliwe strony narodzin reżimu sowieckiego (także takie, jak śmierć wielu niewinnych); podkreślało, że ci, którzy nie mieli tyle szczęścia, by ich sprawą zajął się Dzierżyński ginęli najczęściej bez ratunku. Pokazywało prawdę o nominalnym przewodniczącym Czeki, którą wcześniejsza propaganda komunistyczna z nazwy starała się ukryć za wszelką cenę. Dbano, by postać Dzierżyńskiego budziła raczej strach niż sympatię, i nie pomijano okazji, by możliwie najwięcej kampanii represyjnych kojarzono z jego osobą.

Artur Sandauer pisał o nim wiersze, tymczasem sam zachowywał się w PRL wyjątkowo przyzwoicie.
Promotor Marcina Kuli prof. Tadeusz Łepkowski, który wspólnie z Henrykiem Sędziwym i Henrykiem Katzem publikował podręczniki szkolne w l.60 wyraża się ciepło o Feliksie, a pamiętać należy, że publikował też w drugim obiegu.

Cenił go też Tadeusz Wieniawa-Długoszowski, który w II RP opublikował swe wspomnienia o Dzierżyńskim i jego „ Pamiętnik więźnia”.

Pewnie też i sam Bolesław Wieniawa-Długoszowski, skoro za poręczeniem Feliksa został zwolniony z Łubianki bez podpisania lojalki – a ludzi tych o sympatie prokomunistyczne posądzać niesposób!
Na koniec cytat z „ Mojego wieku” Aleksandra Wata: „Na czele Czeka postawił Lenin człowieka gołębiego serca, jak Piłsudski tego Naglera żydo-legionistę”.

poprzedninastępny komentarze