Tekst bardzo ciekawy, podobnie jak sama postać Dzierżyńskiego.
u Pana przeczytałam (obydwa teksty) coś pozytywnego o F. Dzieżyńskiem. Zaniosłam je po drodze na inne fora, m.in. na blog red.Daniela Passenta na stronie "Polityki" oraz na wszystkie posiadane adresy mailowe
Pani Tereso, proszę o kontakt na maila dawidfidel@gmail.com bądź podany na stronie www.1917.info.pl.
Z głębokim wzruszeniem dziękuję Pani i Rumburakowi za moblilizacyjnego kopa do dalszej pracy.
Wśród unikatowych i wartych pochylenia się nad ich losami postaci, mogę wskazać także Mienżyńskiego i Artuzowa. O każdym z nich napisałem artykuły, niestety są one na salonie24, co odcina od nich czytelników o prawdziwie lewicowych poglądach. Dlatego zdecydowałem się stopniowo udostępniać teksty również z tamtej wersji bloga na lewicy.pl, by umożliwić zapoznanie się z nimi osobom, które dopiero teraz je mają szansę przeczytać i wypowiedzieć się - wiele z tamtych tekstów pozostaje bez komentarzy.
Pozdrawiam serdecznie.
Petkowski, towarzysz Dzierżyńskiego, mógł sobie zasłużyć na biogram w angielskiej wersji wiki ale już na polskiej nie.
To zresztą się tyczy wielu komunistów polskich, jakich biografii w "warunkach polskich" się nie przybliża a jedynie nazywa się ich "moskiewskimi agentami".
W tym głównie przodują media i tzw. niezależni historycy.
Także Domski jak i jego brat Stein-Krajewski, czy Zdzisław Leder chociaż byli bliski towarzyszami "krwawego kata" nie "zasłużyli" na to by znano ich życiorysy.
Taka to "polityka historyczna" forsowana w III RP.
No ale kto jak nie tzw. lewica w końcu poparła zrównanie komunizmu z faszyzmem, gdzie literalnie ukryto że chodzi tu jedynie o "praktyki dwóch zbrodniczych ustrojów".
kazałbym autora na sucho ogolić!
Znając Stalina należałoby się spodziewać, że w pierwszej kolejności niechęć jego do Dzierżyńskiego przeniesie się na żonę Feliksa. Tymczasem Zofia Dzierżyńska funkcjonuje w instytucjach radzieckich bez zgrzytów, nawet w pamiętnym 1937 roku. Według Ryszarda Nazarewicza jest to jedyny taki przypadek (Ryszard Nazarewicz "Komintern a lewica polska. Wybrane problemy", Warszawa 2008, ss. 22-23).
Co więcej Zofia Dzierżyńska "Wyróżniała się swoją nadgordliwością, była m.in. autorką (pod pseudonimem 'J. Święcicki') paszkwilu pt. 'Prowokatorzy przy pracy', mającego uzasadnić represje wobec komunistów polskich i rozwiązanie KPP" (tamże s. 44). Możemy mówić wręcz o wdzięczności Stalina, skoro w MK Zofia Dzierżyńska pojawia się właśnie po rozwiązaniu KPP (tamże s. 58). Ona też obok Wandy Wasilewskiej ma największy wpływ na "reorganizacje" Grupy Inicjatywnej nowej partii (s. 68). W 1939 r. w artykule "Krach imperialistycznej Polski i wyzwolenie narodów Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi", zamieszczonym w 8-9 numerze organu Kominternu Zofia Dzierżyńska powtarza "różne oszczerstwa i łgarstwa, mające uzasadnić represje NKWD wobec KPP i agresję na Polskę" (tamże, ss. 92-93).
W latach tych ukazują się również biografie Feliksa Dzierżyńskiego - w 1939 r. (F. Kon) i w 1941 (A. Sadowskij).
Feliksa Dzierżyńskiego:
http://pl.wikisource.org/wiki/Relacja_Feliksa_Dzier%C5%BCy%C5%84skiego_ze_strajku_powszechnego_w_Cz%C4%99stochowie
samemu nie można napisać artykułu na Wiki? :>
Panu komentarza na stronie "Polityki" - http://passent.blog.polityka.pl/?p=593#comment-120591 . Ciekawa jestem dalszych reperkusji. Jak i kolejnych Pana artykułów na Lewica.pl.
Pozdrawiam
"Gołębie serce" zawodowego rewolucjonisty sciska się na samą myśl, że świadkami historii byli również ci, którzy nie przeżyli "czerwonego terroru", bo nie mieli tego szczęścia, że byli rodakami Feliksa Dzierżyńskiego. Może dlatego nie zwrócił na nich uwagi? A było takich nie mało - dużo więcej niż tych uratowanych. Czy oni byli gorsi od tych uratowanych? Ich wspomnień nigdy nie opublikowano. To nie znaczy, że nie warto o nich pamiętać. Bo "gołębie serce" pęknie? Serce nie pęka.
Feliks Dzierżyński w pełni świadomie wybrał zawód rewolucjonisty, nie uchylił się od walki, ale również od funkcji, odpowiedzialności i błędów. Nie był to rycerz bez skazy. Bo takich nie ma. Spełnił nadzieje w nim pokładane, ale daleko nie wszystkie i nie wszystkich. Nie na każdym stanowisku i funkcji się sprawdził - wystarczy poczytać "testament" Lenina ("W związku z zagadnieniem narodowości, czyli o 'autonomizacji'" itd.). W toczących się wówczas sporach frakcyjnych w sprawach demokracji wewnętrznej i gospodarczych z reguły nie miał racji. To też o czymś świadczy. Sytuacja nie tylko jego przerosła.
Czym innym jest skaza, czym innym są błędy. Jednak nie podoba mi się również piętnowanie Wandy Wasilewskiej, zresztą bardzo krytycznej wobec Dzierżyńskiej. Proponuję przeczytać "Kawior i popiół" Marci Shore, wydaną w tym roku.
Za skazę wystarczyłaby żona - sam ją sobie wybrał. Ale mniejsza o to - wybrał również jedność partii pod wodzą Stalina, wbrew wszystkim frakcjom, gdy jedyną nadzieją był ROZŁAM i walka z frakcją Stalina.