Redaktor Dziennika (chyba redaktor, na pewno był z Dziennika) w TVN 24 powiedział, że pojednanie z Rosją jest niemożliwe, dopóki nie potępi komunizmu, oczywiście w Związku z paktem Ribentrop-Mołotow. Oczywiście zrównuje te dwa ustroje, ale już Estończycy w Legionach Waffen SS bronili swojego kraju. No kto jak kto, ale nasze porównania o równoprawności komunizmu i nazizmu, w naszym konkretnym przypadku są trochą nie na miejscu. Zwłaszcza wobec ostatnio przytoczonych danych przez IPN - 5,5 mln. obywateli polskich zabili naziści, 150 tys. Sowieci (to słowo jest w Polsce negatywnie obciążone, ale na pewno lepsze niż "Rosjanie", którego nasi używają wymiennie. Można jeszcze używać słowa Bolszewik, ale partia Bolszewików się nazywała chyba do 1938r.), czyli na UPA przypada około 100-200 tys. Nasi jakoś nigdy nie żądali by się Juszczenko wyparł swojej ideologii i uzależniali od tego pojednanie, tylko to po prostu zrobili. Po drugie jak z tego wynika Naziści zabili jakieś 40 razy więcej naszych obywateli niż Sowieci, to jednak miażdżąca przewaga. Po trzecie Józef Beck myślał, że państwa o tak przeciwstawnych ideologiach nigdy się nie dogadają i będą się zwalczać. No i w zasadzie miał rację. Hitler w swoim Meinkampf ciągle o Rosji pisał w charakterze zdobyczy do zasiedlenia i eksploatacji. Ten krótkotrwały sojusz był w istocie ponad ideologiczny, czysty realpolitk, więc komunizm do tego nie ma wiele do rzeczy. Raczej utrudniał zbliżenie, niż je ułatwiał. Poza tym Rosja i Prusy już wcześniej współpracowały, kiedy oba państwa były jeszcze monarchiami absolutystycznymi, a w najlepszym razie semi konstytucyjnymi. Jednak nawet taka bliskość ustrojowa nie przeszkodziła im zawrzeć zupełnie odmiennych sojuszy przez I wojną światową, choć idąc drogą zbliżonych systemów politycznych Rosja powinna walczyć u boku Niemców i Austrowęgier. Wreszcie konkludując: zrównywać Komunizm i Nazizm mogą te narody ZSRR, które znalazły się choć pod przejściową ich władzą, lub też dobrowolni sojusznicy Hitlera, wtedy może nawet za Nazizmem jest więcej plusów. Ale jak można zrównywać te dwa ustroje w Polsce? Trzeba być chyba pracownikiem IPN-u. Jak to ujął Łagowski: "Według ministra Bogdana Zdrojewskiego różnice między okresem 1939-1945 a tym, co się działo w latach 1945-1989, są na tyle nieistotne, że za pomocą "spinającej klamry" można z tego zrobić jeden okres wojenny. W pierwszym Polacy i Żydzi z nie do końca wyjaśnionych przyczyn albo pchali się do Oświęcimia i Majdanka, albo bawili się w chowanego w lasach, albo naumyślnie stawali na linii strzałów karabinowych i armatnich a jeśli chodzi o warszawiaków, to w liczbie 700 tysięcy naraz urządzili sobie wycieczkę poza miasto, które w tym momencie przestało istnieć. Drugi okres wojenny minister Zdrojewski rozpoznaje po tym, że ludziom odechciało się takich żartów, a poza tym nic istotnego się nie zmieniło". Krótko mówiąc zachowajmy umiar. A to czy się w Rosji rozliczą ze Stalinizmem, to już nie bardzo nasza sprawa. A nawet jeśli to zrobią, to ewentualna mocarstwowa białogwardyjska alternatywa też nas nie będzie urządzać, więc trzeba oprzeć się na czymś bardziej trwałym, na stosunkach tu i teraz. Cieszmy się, że Putin to u nas potępił, bo to na pewno też puszczą jutro w rosyjskiej TV.
Cieszmy się, ze Putin potępił u nas pakt Ribentrop-Mołotow, to już jest dużo jak na niego, choć obwarował to porównaniami z Monachium i rozbiorem Czechosłowacji (chociaż jeśli Kaczyński porównuje Katyń i Holokaust, to co jest dużym nadużyciem, to Putin może se porównywać Monachium i pakt z Hitlerem). A pisząc o narodach, które znalazły się pod choć przejściowym panowaniem obu systemów miałem na myśli, że poniosły mniej więcej porównywalne straty, u nas przytłaczająca większość ofiar i zniszczeń wywołał jeden z nich, co więcej opór wobec drugiego nie przybrał formy zbrojnej, co jest jedną z cech krajów okupowanych. Potyczek z wojskami radzieckimi w Polsce okresu tuż po wojennego, nie było.