Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Feminizm jako utrata niewinności

Komentarze

Dodaj komentarz

Bardzo celne spostrzerzenia

Jako mężczyzna też nie wiem jak się zachować w takich sytuacjach w gościach.

autor: Felix, data nadania: 2009-09-25 18:57:09, suma postów tego autora: 58

Kuchnia i salon w jednym

to tak jak u nas :)

autor: Kasia Szumlewicz, data nadania: 2009-09-25 19:56:38, suma postów tego autora: 214

PS

A gdyby tak wszyscy chyłkiem do kuchni? Żeby perorujący i obsługiwany został sam ze swoją perorą :)

autor: Kasia Szumlewicz, data nadania: 2009-09-25 19:59:44, suma postów tego autora: 214

ściana

Czy autorka ma jakieś problemy z mężczyznami? Co autorkę obchodzi jakie ktoś ma zasady w domu? A może tym kobietom z tym dobrze? Zrobiła Pani polityczny problem z normalnej sytuacji domowej :D

autor: socjalpatriota, data nadania: 2009-09-25 20:36:12, suma postów tego autora: 471

Dziwny dylemat...

ja udając się do czyjegoś domu przyjmuję panujące tam zasady i nie kwestionuję ich, nie wtryniam nosa i nie zamierzam wygłaszać lekcji i morałów - to nie mój dom. Tak samo nie tolerowałbym, gdyby ktoś przyszedł do mojego domu i zaczął wszystko okładać po swojemu. Z lekka chore.

autor: Crystiano, data nadania: 2009-09-25 21:06:02, suma postów tego autora: 1590

drogi socjalpatrioto

odpowiedz sobie na pytanie czy Tobie było by z tym dobrze. A kobieta wbrew rożnym teoriom nie pochodzi jednak z Marsa i to taki sam człowiek jak Ty. Nie ma jakiś innych sposobów postrzegania, myślenia, odbierania rzeczywistości itp. Stad nie jest tak, że tobie może by sie costam nie podobało, ale jej ze względu na marsjańskie pochodzenie jak najbardziej.
Czasem jak się pomyśli, to straszne nawet nie?
Owszem sa ozne kobiety, tak jak rózni mężczyźni, al enie jest wbrew pozorozm tak że to sa dwie rózne planety z ktorych jedna uwielbia sobie wyjsc wieczorem na piwo, a druga przeciwnie spełnia sie we wzrowowym utrzymywaniu gospodarstwa domowego.

autor: yona, data nadania: 2009-09-25 21:25:38, suma postów tego autora: 1517

hmm... dziwne te rodziny niektóre

w tych, które znam - i mojej - jest raczej inaczej.

autor: humpa, data nadania: 2009-09-25 22:09:28, suma postów tego autora: 208

Patrząc na ilustrację

widzę jadalnię, nie salon. Jest pewna zasadnicza różnica "jakościowa".
Tja... mój Tata ma lepszy w porządek w swoim piwnicznym warsztacie podręcznym (2x2) niż w tej kuchni na fotce...

Co do reszty zgoda. Gonić do garów i kuchni! Chociaż ja osobiście nie lubię jak mi się ktoś obcy po kuchni plącze, z wyjątkiem domowników i Mamy. Do kuchni zapraszam tylko osoby bliskie i zaprzyjaźnione. Ale ja w ogóle jestem wyjątkowa (*_*)

Kuzyn z opowieści już się nie zmieni. Jaki chów taki wychów. Chciał mieć salon to ma. Chciał mieć "przyjaciółkę"? Nie ma. Ma gosposię, na którą mu kasy zabrakło, albo Tę spełnia za darmo i z przyjemnością Przyjaciółka, bo to też taki "chów".
Dla mnie to rzecz niepojęta. Naprawdę są jeszcze takie stadła w pokoleniach pięćdziesięciolatków? (_*_)
Kuzyn Rodzinny już się nie zmieni, niestety. On ew. zmieni Przyjaciółkę, jeśli obecna przejrzy na oczy i się zbuntuje... Ale ona chyba nie przejrzy...

A z tymi "salonami" tak już jest, Aniu. Ktoś kto za dziecka siedział pod stołem w "paradnej izbie", na starość bryluje "na salonach". Jaki brylant taki salon. Przedłużenie baru i pubu...
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2009-09-27 11:37:39, suma postów tego autora: 5956

przesadzone i przejaskrawione

Wątpię czy pytanie "Czy moglibyście posprzątać, a my sobie pogadamy" wywołałoby wojnę domową i skwaszenie atmosfery na czas spotkania. Chyba, że Ci mężczyźni to jakieś ekstremy szowinistyczne rodem z katolickiej wioski rządzonej przez proboszcza i hrabiego-sołtysa, które uważają że kobieta to taki żywy inkubator i odkurzacz w jednym.

U mnie w domu zazwyczaj wstaję ja z braćmi i ewentualnie ojciec. Mama siedzi wygodnie, pali papierosa i dyskutuje z resztą rodziny. Czy to też jakiś brak równouprawnienia? Nie. Przyjęty domowy obyczaj z którym wszystkim jest dobrze.

Może warto by było zapytać te kobiety co sądzą o swojej dobrowolnej zsyłce do kuchni? Widziałem często sytuacje, gdzie kobiety po trafieniu do kuchni bawią się lepiej niż reszta rodziny dowcipkując na temat swoich mężów, a korzystających jednocześnie z ich nieobecności i kameralności miejsca.

autor: Bloom, data nadania: 2009-09-27 15:44:42, suma postów tego autora: 306

Droga yono

Po pierwsze muszę przyznać, że pierwszy raz widzę (niestety) żeby ktoś kulturalnie prowadził dyskusję bez wyzwisk i obsmarowań co naprawdę robi na tym portalu wrażenie (a szkoda bo powinno to być normą).

Wracając jednak do tematu - to właśnie dlatego, że uznaje kobiety za takich samych ludzi jak mężczyźni myślę, że układanie wzajemnych stosunków między osobami będącymi w stałym związku powinniśmy pozostawić im samym. Nie mam zamiaru bronić stereotypu o kobiecie mającej siedzieć w domu i usługiwać mężowi, ale to nie znaczy że ktoś może tego nie chcieć. Nie wiem tego tak ja jak i Ty. Następna sprawa - dlaczego feministki tak bardzo walczą z tym by kobieta nie gotowała, nie wychowywała dzieci, nie zarządzała domem? Przecież to wcale nie są uwłaczające zajęcia, a nawet przeciwnie! Ja np. gotować nie potrafię i naprawdę doceniam zaangażowanie kobiet w tym kierunku (tym bardziej, że dziś to rzadkość). Podobnie z podziwem można obserwować wychowanie dzieci - nie miałbym pojęcia co zrobić jakby mi dziecko zaczęło np. płakać na ulicy na cały głos itd. itp. jest wiele zajęć które kobiety wykonują lepiej od mężczyzn (tak jak i na odwrót) ale nie wiadomo czemu feministki uznają je za ?wstydliwe?.

Pozdrawiam!

autor: socjalpatriota, data nadania: 2009-09-27 16:06:48, suma postów tego autora: 471

obiady/kuchnie/salony

Opisana scenka dobrze odzwierciedla relacje w większości tradycyjnych/patriarchalnych domow/rodzin.
Tak, to nadal ( mimo, ze te tradycyjne domowe spotkania całej rodziny przy stole często już z różnych względów nie moga sie odbywać w takiej formule) prace domowe ( zakupy, gotowanie, nakrywanie do stołu, podawanie, sprzątanie ze stołu, mycie naczyń itd)są z reguły domeną kobiet.
I wynika to nadal z takiej tradycyjnej socjalizacji dziewczynek i chłopców.
Salon i kuchnia w jednym ? - pewnie nadal wszystkie wymienione czynnosci wykonywałyby kobiety przy nadal siedzących przy stole mężczyznach...

autor: marikaa, data nadania: 2009-09-28 01:17:08, suma postów tego autora: 140

jeżeli ktoś chce, by goście u niego sprzątali i goście się na to godzą, to w porządku

ja pod słowem "gościna" rozumiem co innego, niż zapraszanie gości do zmywania naczyń i sprzątania po sobie. Ale to już każdy, co kto lubi. Natomiast fakt, że kobieta siedzi razem z facetem, z którego jest niezadowolona, a wręcz jest z nim nieszczęśliwa, to jakaś paranoja. Inni ojcowie też mają przystojnych synów - jak to mówią, więc nie ma powodu, by jakakolwiek kobieta mieszkała z mężczyzną, który jej nie pasuje. Gdy ja goszczę samych facetów, to idę bez problemu do garów i zmywania w czasie, gdy oni idą na spacer albo gadają o sprawach mi obojętnych. Gdy w towarzystwie są także kobiety, to z reguły idziemy do kuchni - mamy duże pomieszczenie z częścią kuchenną, jadalną i kanapami do siedzenia - i ja tam miotam się w garach i talerzach, a wszystkie razem gadamy sobie o czym popadnie. Tak mi się podoba i jak widzę, innym paniom też, bo chętnie nas odwiedzają. Jeżeli kogoś zapraszam, to sama stawiam się w roli usługującej: gotuję, serwuję, sprzątam, zmywam. Na tym polega według mnie gościna i ja bardzo chętnie obsługuję u nas gości. Uważam, że to durnowate robić tragedię z tego, że goście, których zaprosiłam, nie zmywają po sobie, nie sprzątają po sobie, no i co tu się oszczędzać: nie gotują sami sobie! Po co mają do mnie przychodzić ludzie, jeżeli każdy miałby sobie sam gotować, podawać sobie samemu to ugotowane jedzenie, sam miałby po sobie sprzątać itd. To po co miałby do mnie przychodzić? Sam, to każdy może sobie to zrobić we własnym domu. Gość w dom Bóg w dom - bardzo lubię gościć u siebie ludzi.

autor: nana, data nadania: 2009-09-28 16:26:36, suma postów tego autora: 4653

Dzieki, Zecik, swietny tekst

I pouczajace komentarze, swietna ilustracja dla twojej tezy o przezroczystosci tego domowego wyzysku:
"Czy autorka ma jakieś problemy z mężczyznami? Co autorkę obchodzi jakie ktoś ma zasady w domu? A może tym kobietom z tym dobrze?"
"ja udając się do czyjegoś domu przyjmuję panujące tam zasady i nie kwestionuję ich"
"Wątpię czy pytanie "Czy moglibyście posprzątać, a my sobie pogadamy" wywołałoby wojnę domową i skwaszenie atmosfery na czas spotkania."

otoz wywola i skwasi. kto probowala, ta wie. bo relacje kuchnia - salon nie dotycza bynajmniej gotowania i zmywania, ale podstawowych relacji wladzy na ktorych opiera sie rownowaga rodzinnej struktury. mezczyzni okazuja swoja dominujaca pozycje traktujac kobiety jak sluzace, kobiety kompensuja sobie upokorzenie sprawujac kontrole nad kluczowymi zasobami (takimi jak zywnosc) i traktujac mezczyzn jak niedorozwiniete dzieci. wyslanie ktorejkolwiek ze stron takiego rownania w niewlasciwe miejsce (na przyklad facetow do garow) spowoduje zachwianie struktury. ludzie na to reaguja bez wyjatku bardzo nerwowo.

autor: know, data nadania: 2009-09-28 19:04:33, suma postów tego autora: 17

Socjalpatrioto

Przeciez w tym tekscie zupelnie nie chodzi o to,co kto konkretnie robi w domu. Ja np. rownież gotować nie potrafię i bardzo doceniam zaangażowanie mojego męża w tym kierunku, tym bardziej, że to jak sądze jeszcze większa rzadkość, ale to nie ma z feminizmem nic wspólnego. Nigdy z nikim o to nie walczyłam. I tu też nie o idealny podział obowiazkow chodzi, ktory by wszystkich uszczesliwil, ale o podzial na obslugujacych i obslugiwanych i to że do roli obslugujacego socjalizuje się się najczesciej kobiety. I tak ja to wiem! A przynajmniej jestem o tym gleboko przekonana, że nikt nie może spontanicznie chciec byc w takim ukladzie w roli obslugujacego.

Taki uklad nie jest sprawiediwy, ale czy "wstydliwy"? Zalezy kto się czego wstydzi. Ja bym tego tak nie okreslila, zaryzykowalabym tez stwierdzenie, że nie jest to "wstydliwe" nie tylko z mojego ale ogolnie z lewicowego punktu widzenia, tak jak nie wstydliwe byc proletariuszem, a przeciwnie raczej byc po tej drugiej stronie- wykorzystującej jego monotonna i ciężkę pracę.
I doprawdy nie jest tu istotne, i nikt nie chce w to ingerowac, jak się poszczegolni ludzie ze soba dogadaja, bo im wygodniej. Że ten ma gotować, ten zmywać, tamten scierac kurze, a ten wieszac pranie. Nawet gdy to kobieta wykonuje znakomita wiekszosc domowych obowiazkow, bo maz ciezko pracuje fizycznie i nie ma juz na to sily, to jeszcze moze byc uklad niezmiernie daleki od relacji obslugiwanego z obsulugiwanym. Ale taka relacja tez istnieje w niektorych rodzinach i jak sadze o tym problemie pisze autorka.
Ps. Odnosnie tego gdy dziecko zacznie plakac na ulicy to sa rozne szkoly, ale moge Ci powiedziec co ja robilam- wyjmowalam z wozka i bralam na rece. I tu moim zdaniem mezczyzna nadawal sie znacznie lepiej od kobiety ze wzgledu na fizyczne roznice miedzy plciami. Bo niesienie dziecka na jednym reku i pchanie wozka po wertepach druga wymaga jednak troche sily fizycznej.

autor: yona, data nadania: 2009-09-28 19:33:12, suma postów tego autora: 1517

Być obsłużonym

W naszej kulturze dominuje jeszcze opisywany tutaj sposób przyjmowania gości (abstrahując od dalszych sugestii). Można na ten temat tomy napisać.
Ale to się wszystko zmienia i jak mi się wydaje to właśnie kobieta ma wszelkie atuty, żeby nieodpowiednią sytuację przebić.

Trzeba się jednak trzymać pewnych zasad.
Zasada pierwsza:
Spotkanie towarzyskie ma być przyjemnością dla wszystkich.
Zatem zakładanie *wielkiego żarcia* mija się z tą zasadą, bo nakłada zbyt
wiekie obowiązki na gospodarzy. Spotykamy się wszak po to, żeby sobie pogawędzić w miłej atmosferze, a nie po to, żeby się dobrze najeść.
Są różne szkoły.
Niemcy którzy nas zapraszają na różne spotkania mają zwyczaj
zamawiać potrawy w firmie party service, która przynosi wszystko w odpowiednich naczyniach i zabiera potem puste. Działa tu system barowy. Kawa, ciasta i napoje serwowane są przed głównym posiłkiem. Po głównym posiłku na stole pojawiają się drobiazgi jak słone paluszki itp., zostają napoje i tak przez parę godzin aż do końca. Pani domu siedzi przy stole, czasem coś poda z naczyń i rozmawia. Pan domu dba żeby goście mieli napoje.
Gospodarze nie są zapracowani i korzystają w pełni z uroków konwersacji.

Coraz częściej dzisiaj korzysta się także z możliwości urządzania większych i mniejszych spotkań w lokalach gastronomicznych bez męki przygotowań
porządkowo kulinarnych.

W polskich rodzinach jest głównie jak opisano chociaż bywają wyjątki.
Byłem kiedyś na spotkaniu towarzyskim gdzie głównym *daniem* była herbata i ciasteczka w rodzaju Petit Beri do których zgłaszał jeszcze swoje prawo wielki pies gospodarzy patrząc mi głęboko w oczy. Spotkanie to uważam za bardzo udane ze względu na talenty towarzyskie pana domu.

I to jest właśnie zasada druga.
Nie jedzeniem i piciem podbijamy serca naszych gości, a miłą atmosferą, ciekawą rozmową itd. W niemieckiej rodzinie, co ciekawe, z okazji jakichś rocznic pojawiały się zabawne wiersze okolicznościowe układane specjalnie na daną okazję, oraz skecze odgrywane przez rodzinę. Prezenty, kwiaty bardzo skromne, raczej symboliczne.

Zasada trzecia - plan działania
Plan działania powinien być zrobiony dość wcześnie, powinien uwzględniać zasady pierwszą i drugą oraz czwartą, którą jest dobrowolny podział zadań.

Tak więc drogie panie proszę nie narzekać i do działania :).

P.S.
Kobieta która przyjmuje dobrowolnie rolę obsługującej może się w tej roli doskonale czuć. Gdy się chce być obsłużonym, ktoś musi obsługiwać.
Alternatywą jest samoobsługa.

autor: Adrem63, data nadania: 2009-09-29 16:16:55, suma postów tego autora: 2307

a cóż to za męka przygotować jedzenie dla przyjaciół?!?

niemiecki wzór jest denny :( bezosobowy, bez cienia zażyłości, życzliwości i troski o współczłowieka. Narody słowiańskie znane są z gościnności i jest to piękne. Ciasteczka i herbatę to ja podaję listonoszowi, gdy jest zimno na dworze, on ma chwilę wolną (Stary jest w domu:))) a ja mam świeżo coś upieczone.
Taki niemiecki styl oznacza dla mnie, że ktoś odbiera swoje i czyjeś życie jako przykrość, od której trzeba się opędzać i broń Boże nie napracować. A właściwie dlaczego nie???
A co mi się takiego stanie, jeżeli ja coś dobrego ugotuję i tym ludzi poczęstuję?
A co mi się stanie strasznego, jeżeli pozmywam po gościach naczynia?
A co jest w tym przykrego, by obsłużyć ludzi, których się lubi i lubi się ich w swoim domu gościć?
Dla mnie naprawdę nic.
Takie przyjmowanie gości przy herbatce jako daniu głównym oraz herbatniczkach ze sklepu świadczy o braku zaangażowania gospodarzy i niewielkim znaczeniu, jakie gospodarz takiej wizycie nadaje.

Trzydzieści parę lat temu będąz w Berlinie poznałam studentów z Iraku i Iranu. Zaprosili m.in. i mnie na ich tradycyjne potrawy. Chcieli po prostu ugościć ludzi, których uważali za godnych zaproszenia. Kasę mieli i mogli to "przyjęcie" zrobić w byle knajpie, ale zadali sobie trud gotowania własnoręcznego. I właśnie to się liczyło; nie doskonałość potraw, ale wysiłek gospodarzy, choć wszystko smakowało przednio.

Zachodnie wzorce dobre są dla ludzi Zachodu. Dla nas, Słowian, lepsze są wzorce słowiańskiej gościnności. Dla nas każdy gość jest ważny, każdy mile widziany.

Natomiast jeżeli znajomych traktuje się jak balast, albo okazję do załatwiania interesów przy herbatce i ciasteczkach, no to dlaczego nie? Rangę znajomości ustala wszakże stopień zaangażowania w ową.

Poza tym w miastach Niemcy nie gotują i nie pieką ciast. Kupują gotowe z braku czasu i sił po harówie dla kapitalisty. Natomiast w miasteczkach i na wsiach jest już inaczej: nie wszystko jest przeliczane na pieniądze i w związku z tym jest czas dla znajomych i przyjaciół.

autor: nana, data nadania: 2009-09-29 18:34:42, suma postów tego autora: 4653

strażniczki/cy patriarchatu

Znacie ten termin ?
Widzę tutaj kilka takich osób...

autor: marikaa, data nadania: 2009-09-29 20:56:39, suma postów tego autora: 140

dyskusja

o rozmaitych stylach podejmowania gosci jest niezmiernie ciekawa. Na marginesie w tej kwestii bardziej sie przychylam do opinii nany, też wolę południową, czy wschodnią gościnność, tylko, że dyskusja ta jest nie na temat, gdyż w komentowanym tekscie przedstawiono sytuację odwrotną tzn. dylemat gościa (autorki) czy obsłużyć gospodarza dołączając do innych gości płci żeńskiej, czy jednak nie.

autor: yona, data nadania: 2009-09-29 21:42:01, suma postów tego autora: 1517

I tak i nie

Słowo męka było użyte przesadnie w ramach tzw. poetyki retoryki.

Chodzi o to, żeby spotkanie było przyjemnością w sensie możliwości spotkania i porozmawiania z miłymi ludźmi w przyjemnej atmosferze.
Kulinaria powinny być moim zdaniem na dalszym planie, chyba że własnie po to organizuje się spotkanie, aby zapoznać zaproszonych gości np. ze specyfiką tej czy innej kuchni.

Mnie się niemiecki model bardzo podoba i nie widzę w nim nic złego, szczególnie braku *troski o człowieka*.
Raczej w polskim modelu widzę wiele wad, a przede wszystkim razi mnie tak częste w Polsce przesadne przykładanie nadmiernej wagi do spraw konsumpcji.
Stół ma się uginać pod ciężarem potraw i trunków w przeciwnym wypadku imprezę traktuje się jako nie udaną. Dlatego właśnie gospodarze (solenizanci) zajmują sie intensywnie najpierw przygotowaniami, a potem obsługiwaniem gości nie biorąc właściwego udziału w imprezie.
Ponadto pije się na ogół zbyt często i gęsto zwłaszcza mocne alkohole.
Patrząc ze strony gościa takiej imprezy, który nie jest *trunkowym* ani łakomczuchem, nie przepadam za imprezami gdzie konsumpcja stoi na pierwszym planie, zwłaszcza jak widzę podkrążone oczy zmęczonej, niewyspanej pani domu, która to wszystko przygotowała przy niewielkiej pomocy męża.

Z nostalgią wspominam czasy powojenne gdy rodzice potrafili w warunkach powojennej biedy spotykać się z przyjaciółmi przy ciasteczkach i winku rozmawiając wesoło, śpiewając i sypiąc kawałami długie godziny.

Poza tym nie przesadzasz trochę z tą *harówą u kapitalisty*, bo z tego co wiem to ta harówa raczej bardziej występuje w Polsce.
W Niemczech nie pracuje się ciężej, za to robota jest na ogół lepiej zorganizowana. Twoje ostatnie zdanie jest obiegowym stereotypem na temat Niemców panującym w Polsce.

Poza tym masz rację.

autor: Adrem63, data nadania: 2009-09-29 21:48:59, suma postów tego autora: 2307

Adrem63

Patrząc ze strony gościa takiej imprezy, który nie jest *trunkowym* ani łakomczuchem, nie przepadam za imprezami gdzie konsumpcja stoi na pierwszym planie,
------------------------------------
To już wiemy co Cię przywiosło na ten portal:
sentyment za ascetycznymi czasami tow. Wiesława.

Pewnie jak wchodzisz do sklepu to łezka się w oku kręci na wspomnienie czasów gdy nic po za octem i solą nie zaśmiecało półek sklepowych.

autor: Cud2, data nadania: 2009-09-30 09:08:06, suma postów tego autora: 3207

Cud2

Każdy to kiedyś zrozumie i ty cudaku też, że człowiek żyje nie po to żeby konsumować lecz powinien konsumować to i tylko to co mu jest potrzebne do życia i rozwoju.
Nie wiem jednak czy zrozumiesz, bo brakuje ci do tego doświadczenia tamtych czasów, że czas gdy w sklepach były tylko sól i ocet nie przypadał na okres kadencji tow.Wiesława i że był to okres stosunkowo krótki w porównaniu do całego okresu PRLu.
Tego okresu także by nie było gdyby nie przerwano pracy.

autor: Adrem63, data nadania: 2009-09-30 13:07:40, suma postów tego autora: 2307

Adrem63, otóż to!

ja nie piszę o obżarstwie, lecz o gościnie. Potrawy przygotowuję tak i tylko takie, by nie być uwiązana w kuchni. Kiedyś zaprosiłam znajomych na kaczkę pieczoną,ale ją źle przygotowałam i ci, którzy dostali pierś to jedli normalnie, ale ci co udko, to żuli i żuli i żuli... Sama miałam to nieszczęsne udko i gdyby nie to, to do głowy by mi nie przyszło, jak się niektórzy męczą z tym jedzeniem:) ale nastrój był miły i nikt się na nic nie skarżył. Trochę było śmiechu nad tym, że ci od udek nie udzielają się w konwersacji i tak się ślimaczą z jedzeniem.

Kiełbaski piecze sobie u nas w ogniu każdy sam na patyku. Ostatnio to nawet piekliśmy na patyku chleb (ciasto jak na pierogi, na koniec patyka nawija się niezbytu grubo - ok.0,5 cm - wałeczek z ciasta na długość ok. 15cm) i też było miło. To wcale nie chodzi o to, żeby sobie napchać żołądek, ale żeby się najeść w miłym towarzystwie.

Jedzenie nie jest celem samym w sobie, a pretekstem do sympatycznych spotkań.

autor: nana, data nadania: 2009-09-30 14:59:35, suma postów tego autora: 4653

nano,

kaczka pieczona wydaje mi się potrawą przereklamowaną. Mój kot nie tknąłby kaczki, choćby na stole stało nie wiem, ile półmisków z tymi ptaszyskami.

autor: ABCD, data nadania: 2009-09-30 19:09:18, suma postów tego autora: 20871

ABCD, możliwe, że Twój kot nie tknąłby mięsa z kaczki,ale

na flaki z niej, śliskie i śmierdzące, to rzuciłby się jak w dym. Bywa, że nasze psy zostawiają świeże jedzenie, a godzinami kopią ogromne doły, żeby dostać się do zakopanych przez Starego kurzych flaków, które Stary zakopuje naprawdę głęboko i na wierzch przyciąga możliwie wielki głaz. Ty znęcasz się nad tym Twoim biednym stworzeniem przy pomocy szynek, bezwartościowych dla zwierząt i przez to dla nich zupełnie nieodpowiednich.

A na kaczkę ludzi zapraszamy, bo kaczki czasem hodujemy.

Pogładź ode mnie swoją kotkę. Do Ciebie nie jestem w dalszym ciągu przekonana.

autor: nana, data nadania: 2009-09-30 21:08:37, suma postów tego autora: 4653

nana

> Jedzenie nie jest celem samym w sobie, a pretekstem do sympatycznych spotkań.
No właśnie to chciałem (niezbyt sprawnie) przekazać w swoich poprzednich postach.

I o to właśnie chodzi żeby mądrze przyjmować gości. Samoobsługa w pewnym zakresie to także dobry pomysł.
Wiem jak można zrobić sałatkę dla kilku osób, która jest w dodatku bardzo smaczna w 15 min. Nauczyła mnie tego synowa.

autor: Adrem63, data nadania: 2009-09-30 21:17:11, suma postów tego autora: 2307

ABCD,

kaczka pieczona nadziewana jabłkami do tego kapusta czerwona na słodko jest nadal, smakołykiem mimo że trudno jest dzisiaj kupić kaczkę odpowiedniej jakości.
Na twoim miejscu nie zdawałbym się w doborze jedzenia na gust kota.

autor: Adrem63, data nadania: 2009-09-30 21:19:48, suma postów tego autora: 2307

Dawaj ten przepis, Adrem!!!

Domyślam się, ale może ingrediencje się różnią? Modrą kapustę robię na słodko-kwaśno z odrobiną wędzonki. Pycha!
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2009-10-01 14:46:57, suma postów tego autora: 5956

aneksy

Niech żyją więc aneksy kuchenne :) Nawet jeśli to kobiety zaczną się po nich krzątać, przynajmniej nie zostaną odcięte od rozmowy, nie przeniosą się ze swoimi "prywatnymi" pogaduszkami gdzie indziej :) A jedzenie w końcu przestanie pojawiać się ZNIKĄD! U mnie w domu wszyscy zachowują się tak, jakby jedzenie przynosiły krasnoludki - a potem te same krasnoludki oczywiście zmywają, a jak!

Oj znam ja to, co mówisz, znam. Kiedy tylko przyjeżdża do mnie rodzinka, albo ja do rodzinki, zawsze między kuchnią a salonem biega wielopokoleniowy korowód służących: babcia, mama i ciocie. A potem przychodzi ciocia i: Asia, chodź pomóc mamie, chodź przynieś, chodź poukładaj na talerzu, czemu zostawiasz mamę samą. I to jest ok, oczywiście, że biegnę pomóc, bo w odróżnieniu od siedzących dokoła mnie mężczyzn wiem, że mamie ciężko, że ciężko pracuje, że siedzi w tej kuchni, a też może chciałaby wrócić do salonu i pooglądać telewizję. Tylko że... obok mnie siedzi mój 15-letni brat. Myślicie, że ktoś każe mu ruszyć się z miejsca?

autor: samasia, data nadania: 2009-12-09 13:18:44, suma postów tego autora: 6

Dodaj komentarz