Może Pan Redaktor podać link do tej ustawy, jeśli oczywiście uzyskała już podpis prezydenta? Może jest tam, że odpowiedni minister (np. tzw. Minister kultury, a może minister do spraw wewnętrznych i administracji ) określi w rozporządzeniu co to są te symbole? Inaczej będziemy mieli ustawę poddającą się łatwej wykładni rozszerzającej, a być może po prostu ustawę martwą.
http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/1021_u/$file/1021_u.pdf
Prawdziwi patrioci prawie już dopięli swego. Teraz ustawa trafi do senatu. Biorąc pod uwagę układ sił w senacie Najjaśniejsza może zostać na dobre oczyszczona z komunizmu i marksizmu.
PS.
Nawet jakby coś "nie wypaliło" to i tak prawica w Najjaśniejszej zawsze ma powody do dumy. W końcu ostatnio Żelazna Dama dostała tytuł doktora honoris causa od Uniwerka Łódzkiego. Radzio Sikorski i Kropiwnicki mogli wespół z nawróconymi na liberalizm i konserwatyzm "pracownikami naukowymi", docenić postawę nieprzejednanej antykomunistki.
i faktyczny idiotyzm. Jej bodajże czy nie jedynym plusem może być otrzeźwienie przynajmniej niektórych na lewicy w sprawie odgórnego, prawno-administracyjnego zwalczania "mowy nienawiści" (z wyjątkiem medialnego szczucia na różne "roszczeniowe" grupy społeczeństwa), propagowania totalitaryzmu itp.
rozporządzenie będą mogły powstawać dopiero po zatwierdzeniu przez Sejm i podpisie prezydenta. Już w tym projekcie jest mowa o wyłączeniu działalności naukowej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej i artystycznej. Posiadanie przez osoby prywatne będzie się podczepiało pod to trzecie, a użycie na demonstracjach pod czwarte i jakoś da się przez to przejść. Może zresztą ewentualne represje jakoś zahartowałyby co poniektórych? To oczywiście żart.
Aczkolwiek ironią losu byłaby sytuacja (ale chyba znacznie bardziej realna niż te przytoczone w tekście) gdyby do "totalitarnych symboli" zaliczono w którymś momencie np. czerwony sztandar. Ten sam, którym posługiwały się też PPS-owcy i który o mały włos nie został sztandarem Polski tuż po odzyskaniu niepodległości. Mówię rzecz jasna o słynnym geście przekazania sztandaru Piłsudskiemu (który to odrzucił) przez Zarembę.
promotorem doktoratu h.c. dla Thatcher był Winiecki. Skrajny liberał, a zarazem główny naganiacz kampanii-nagonek przeciw poprzedniej koalicji rządowej oraz gabinetu "pierwszego", kołodkowego SLD. W sumie aż dziw, że organizatorzy kampanii anty-Thatcher tego nie wykorzystali - Winiecki ma (zasłużenie, oj, zasłużenie) zagorzałych wrogów w bardzo różnych środowiskach w Polsce.
dobrze wiem kim jest Winiecki...
nie zarzucam Ci niewiedzy co do tej postaci, ale przypomniałem to, żeby zachować jakieś proporcje: liberalny ultras Winiecki miał w przyznaniu tego doktoratu znacznie większy udział niż ścigany w tym wątku przez Ciebie (owszem, niedorobiony w wielu kwestiach, ale konsekwentny w sprawie np. skrócenia czasu pracy w handlu) chadek Kropiwnicki :-) Zresztą Kropiwnicki w czasach swojego ministrowania wielokrotnie wchodził w bardzo zasadnicze konflikty z Balcerowiczem.
Moim zdaniem jest z czego wybierać. Mogłaby to być np. ampułka Pavulonu, puszka szwedzkiego mięsa, pampers kasjerki z hipermarketu, kontener mieszkalny, dres z czterema paskami, kij baseballowy, "tuningowany" VW Golf 2 z 1985 r., Wodnik Szuwarek zamieszkujący kibel w gimnazjum, wino "Monsignore", odcinek emerytury Pana Henia z klatki obok, kurwiki w oczach posłanki, wibrator posła, moherowy beret. Prawdziwi patrioci z prawicy powinni wybrać jeden z nich aby młodemu pokoleniu wybić z głowy epokę octożernych leni i nierobów.
masz po części rację, ale prezydentem Łodzi Kropiwnicki jest fatalnym.
za słabo znam łódzkie realia. Ja zapamiętałem go mile z 2 okresów: gdy szefował ministerstwu pracy w jednym z najbardziej z socjalnego punktu widzenia sensownych po 1989 r. rządów - Olszewskiego i gdy pod koniec lat 90. jako szef Centralnego Urzędu Studiów Strategicznych był jednym z czołowych w polskiej polityce ogóle, a bodaj największym w rządzie adwersarzem Balcerowicza. No i współcześnie z silnego lobbowania na rzecz inicjatywy w/s wolnych niedziel w handlu - jednej z najsilniejszych prosocjalnych i oddolnych zarazem kampanii legislacyjnych ostatnich miesięcy.
pod koniec lat 90. Kropiwnicki był szefem Rządowego Centrum Studiów Strategicznych. Centralnym Urzędem był za to poprzednik tej instytucji - Centr.Urząd Planowania, którym zresztą też kierował kiedyś Kropiwnicki, ale w gabinecie Suchockiej. Oczywiście dziś po jednej ani drugiej jednostce administracji publicznej nie ma śladu. Planować mają banki i koncerny a nie rządy takich niemalże bananowych republik jak PO-lska.
Wiem, że rozporządzenie takie może się ukazać dopiero po wejściu ustawy w życie, ale jeśli w tekście ustawy czegoś takiego nie ma, to zostają tylko orzeczenia SN ale póki co pierwsi sędziowie stosujący przepis będą mieli do ogarnięcia pewien chaos.
AMARANTOWY czyli szkarłatny, jasna czerwień wpadająca w róż z odcieniem fioletowym był kolorem na flagach Polskich do roku 1939 ! Palanty ( parlamentarzyści) z Wiejskiej nie znają się na niczym.