i nie jestem pewna czy mam chęć, skoro do niemalże szewskiej pasji doprowadziły mnie dwie recenzje i wspomnienie (linkuję) dyskusji sprzed dwu lat nt potrzeby zalesienia ściany wschodniej, co ma być w zgodzie z wyrównywaniem różnic cywilizacyjnych między regionami - jakoby dla UE priorytet. Po kolei jest tu - http://www.radiownet.pl/radio/wpis/2350/ .
po prostu ne podobał i nie zgadzam się z peanami na jego cześć.
Moim zdaniem "Dom zły" niczego nie demaskuje, tylko wyraża reżysera fascynację ohydą. Ponadczasową, uniwersalną i metafizyczną. Np. kobieta jest potraktowana jako niewolnica, ale nie ma w jej sytuacji nic szczególnie PRL-owskiego. Po prostu zdaniem reżysera "takie jest życie".
Fascynacja brutalną ohydą, braną za życie, doprowadza do prezentowania sytuacji groteskowych jako głębokich demaskacji. Koleś, który podpala las i domy po to, żeby sypiać z żoną strażaka, jest materiałem na komedię - tu jego przykład ma udowodnić, "jaki potworny jest człowiek".
Fascynacja własnym turpizmem nie pozwala dostrzec realiów geopolitycznych. Krosno pomyliło się reżyserowi z Podlaskim, może dlatego, że chciał pokazać ponadczasową nędzę i demoralizację.
Jak to jest Pani Kasiu z generalizacją? Taka pożyteczna, że nie trzeba wiedzieć o przedmiocie, także podmiocie, by sobie poszaleć? Bo inaczej w jakim celu?
to będzie oznaczać przemianę kulturową Polski. Wtedy też zapewne powstanie w Polsce partia lewicowa. Ale do tego długa droga i wiele, wiele lat- co najmniej dopóki nie wymrze pokolenie, które obwinia PRL za wszystko co złe ich spotkało w życiu.
Krosno pomyliło się Smarzowskiemu z Podlaskiem? No nie wiem, szczególnie, że Smarzowski właśnie pochodzi z okolic Krosna. Czy można prosić o rozwinięcie tego zarzutu?
Czy można liczyć na odpowiedź dyskutantki podpisującej się jako Kasia Szumlewicz?