Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Dekonstruując Sontag: Patriarchalna narracja w dziełach Joyce`a

Komentarze

Dodaj komentarz

Sontag Joyce`m?

jest to jakiś pomysł.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-15 10:36:08, suma postów tego autora: 20871

...

Gdyby Ciszewski przeczytał "Kapitał" to pewnie stwierdziłby, że to przeintelektualizowany bełkot, pełen dziwnych słów i zbyt długich zdań. Przecież nie da się tego zacytować w ulotce do robotników! Jasne, że się nie da tego cytować w ulotce, dlatego mądry Marks nie pisał ulotek - jak trzeba było przemówić wprost do robotników to zdarzyło mu się poczynić pewien manifest. Oczywiście, można na siłę przeciwstawiać sobie język nauki, którym raczej nie posługuje się klasa pracownicza, językowi codziennemu tejże klasy. Tylko po co? Żeby mieć o czym napisać w blogu? Po raz kolejny utwierdzić się w tym, że w Polsce intelektualiści "lewicowi" jakby ciut za bardzo odjechali...od społeczeństwa? Żeby przywalić koleżance z bloga obok? Pachnie to lekko żenadką.

autor: rote_fahne, data nadania: 2010-02-15 11:51:31, suma postów tego autora: 1805

Kapitał

jest dziełem typowo naukowym i jako taki nie nadaje się do propagowania idei lewicowych. Może być kolejnym elementem lektury, ale na pewno nie kierowanym do szerokich grup społeczeństwa. Problem zaczyna się gdy język naukowy (a w przypadku postmodernistów raczej paranaukowy) wkrada się do publicystyki. To dowodzi, że jest ona pisana dla samej satysfakcji autorów i wąskiego "dworu" "intelektualnych adoratorów".

P.S. cytaty użyte w moim generatorze nie pochodzą akurat z blogów lewica.pl.

autor: Cisza_, data nadania: 2010-02-15 12:02:11, suma postów tego autora: 2083

Cisza

Ok, wszystko fajnie, tylko że można odnieść wrażenie, że walczysz z wiatrakami. Daj mi przykłady publicystyki lewicowej, która jest pomo-przegięta? Nie ma takiej. Jasne, niektórzy "bawią się tekstami", ale to margines marginesu (pomijam fakt, że publicystyka lewicowa sama jest w Polsce marginesem...). Daj mi przykłady, pokaż że istnieje problem, bo inaczej można Cię zasadnie posądzić o konstruowanie problemu i jakieś bezprzedmiotowe żale.

autor: rote_fahne, data nadania: 2010-02-15 12:43:52, suma postów tego autora: 1805

...

Cisza ty propagujesz to hegemonię dyskursu!

autor: Marek, data nadania: 2010-02-15 17:34:03, suma postów tego autora: 1715

Brawo!

I najlepiej jeszcze pisać komentarze do czyjegoś komentarza

taka notatka mogłaby brzmiec

,,Cisza on ,,Sonntag on Jojce'' ''

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-02-15 20:12:31, suma postów tego autora: 1953

Mówiąc wprost, autor nie rozumie na czym polega filozofia

Filozofia, która może mieć charakter lewicowy czy prawicowy, jest dziedziną która posługuje się specyficznym językiem. Nie ma się co dziwić, że nie całkiem nadaje się jako narzędzie pisania "propracowniczych" ulotek.

autor: sheik, data nadania: 2010-02-15 21:54:57, suma postów tego autora: 89

Cisza, wygłup polega na tym, że pisząc o "postmodernizmie"

piszesz w istocie o czymś co nazywa się "postmodernizmem felietonowym".

Jest to mniej więcej tak jakby ktoś oceniał twoje działania polityczne czerpiąc o nich wiedzę z felietonów Ziemkiewicza albo Korwina-Mikkego.

Ale faktycznie, organizując pikietę, lepiej nie odczytuj na niej tekstów filozoficznych i teoretycznych. A po drugie: tak, Cisza, książki bywają trudne :)

autor: sheik, data nadania: 2010-02-15 22:03:36, suma postów tego autora: 89

sheiku,

zajrzyjmy do Schopenhauera albo F.H.Bradleya. Rozważają oni zawiłe kwestie ontologiczne i teoriopoznawcze, ale są przejrzyści. Ani śladu gadaniny o dekonstrukcyjnej lekturze - powiedzmy - Kartezjusza Malebranche`m.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-15 22:32:28, suma postów tego autora: 20871

Tak, tak, tak, PT Komentatorzy, macie rację, osobliwie Abecadło

Wasze wpisy są dowodem, że rozmawiając z panem Zenkiem z Sendzimira albo panem Alojzem z Halemby będziecie dialogować jak równy z równym :)

autor: szczupak, data nadania: 2010-02-16 00:38:32, suma postów tego autora: 3747

e tam

Jest taki rodzaj oderwanego od świata intelektualisty, który uwielbia się masturbować tymi wszystkimi pierdołami, bredzić o hybrydycznych tekstualnościach i nie mówić niczego konkretnego, owszem. Jest to rodzaj irytujący i powinien iść w cholerę, tym bardziej, że podatny jest na utratę sprzed oczu politycznego konkretu. Zgoda.

Ale jest też taki (bardzo lewicowy, swoją drogą) rodzaj narzekania na "postmodernizm", który jest tak naprawdę narzekaniem na niemal całość nauk społecznych, w tym na ich części polityczne i zaangażowane, bo tam są wielosylabowe słowa i to jest be.

sheik, szczupak i rote_fahne dobrze gadają. Problem jest marginalny; jakoś nie widzę tej orgii wulgarnego, "felietonowego" postmodernizmu w publicystyce. Nie wiem, może słabo szukam; jak się szuka na siłę, to się zawsze znajdzie.

autor: hantavirus, data nadania: 2010-02-16 09:22:31, suma postów tego autora: 1

Jest w tej dyskusji dokładnie tak jak napisałeś, Cisza:

""Część snobujących się na "intelektualistów" czytelników jednak im przyklaśnie, a wszystkich pozostałych można okrzyknąć kmiotami...""
Twój tekst to przyczynek do większej całości.
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2010-02-16 10:31:42, suma postów tego autora: 5956

Publicystyka postmodernistyczna

to:
- 100% tekstów w Recyklingu idei
- 70% tekstów w Bez dogmatu
- 100% tekstów auorów krajowych w Le Monde Diplomatique.Edycja polska

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-16 14:09:38, suma postów tego autora: 20871

dwie nogi Ĺşle - cztery dobrze by comrade Peter Silence

Lewicowa Alternatywa czyli jak nie czytać książek, ot np. takiego Joyce'a czy innego Szekspira, i być z tego dumnym :(

autor: derwisz, data nadania: 2010-02-16 23:42:36, suma postów tego autora: 219

derwisz

Oczywiście, bo każdy kto nie popiera tworzenia postmodernistycznego bełkotu nazywanego później "poważną" publicystyką jest kmiotem, który nawet książek nie czyta.

ABCD: nie był bym taki surowy co do recyklingu. Zdarzają się tam porządne teksty. Podobnie w polskiej części LMD (choć tu faktycznie bełkot dominuje). Za to nie wspomniałeś o piśmie z "Krytyką" w nazwie które wręcz swój wizerunek buduje na "kreowaniu dyskursu" i "poważnych" tekstach opierających się na wykorzystywaniu zdań wielokrotnie złożonych żeby ukryć że autor nie ma nic do powiedzenia. Zresztą to z Krypola pochodzi część sformułowań użytych w moim generatorze.

autor: Cisza_, data nadania: 2010-02-17 08:06:03, suma postów tego autora: 2083

Ach ten Krypol. Tyle o nim słyszałem, a widziałem

go tylko na półce z prasą w Empiku. Aż niedawno odwiedziłem kolegę, który w ramach eksperymentu kupił owo czasopismo płacąc zań 20zł. Zawartośc załamała mnie, jakieś bazgroły czy też inna sztuka prymitywna oraz mnóstwo Żiżka i innego bełkotu. Jestem ciekaw kto takie czasopisemko kupuje i czy utrzymuje się ono na rynku bez dotacji.

autor: patafuko79, data nadania: 2010-02-17 15:01:38, suma postów tego autora: 86

To wynika z polskiego kompleksu-

trzeba się dowartościować przed innymi, używając "trudnych słów", a nic nie daje większej satysfakcji autorowi niż sygnały od czytelników, że nic nie zrozumieli :) Oczywiście oczekuje się od tych, co "nic nie zrozumieli", że powiedzą "co za wspaniały, mądry tekst- tak mądry, że nic nie zrozumiałem, bo jestem głupi a autor bardzo mądry".

autor: Luke, data nadania: 2010-02-17 18:04:49, suma postów tego autora: 1782

bełkot postmodernistyczny?

Skłonność do bełkotliwego języka rzeczywiście obciąża lewicową publicystykę.

Warto jednak pamiętać, że jedną z najbardziej przenikliwych krytyk ,,dyskursu" lewicy kulturowej dał Richard Rorty w ,,Achieving Our Country. Leftist Thought in Twentieth Century America". Bełkot postmodernistycznej lewicy niewiele ma zatem wspólnego z akceptacją tez filozoficznych Rorty'ego czy Foucaulta. Trudno za autora bełkotliwego uznać np. Zygmunta Baumana, który najczęściej uchodzi za postmoderniste. Za dużą część lewicowego bełkotu odpowiadają współcześni neomarkiści (Balibar, Wallerstein, Badiou, Agamben), czy autorzy wyrastający z psychoanalizy (Lacan, Żiżek.) Bełkot jest grzechem lewicy przeteoretyzowanej wszelkiej maści.

Zresztą, Krytyka uważa się za środowisko ,,post-postmodernistyczne", a Przemysław Wielgosz pisał bełkotliwe teksty zwalczające postmodernizm (lub coś, co mu sie zdawało być postmodernizmem)

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-18 10:02:34, suma postów tego autora: 465

nosferatu,

Wallersteinowi trudno gratulować zwolenników, jakich sobie znalazł w Polsce, ale myslę, że do produkcji postmodernistycznej gadaniny bardziej niż on przyczynił się Bourdieu.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-18 19:32:57, suma postów tego autora: 20871

nosferatu

przeczytałeś choć stronę z wymienionych przez Ciebie autorów?Co znasz np takiego "wyrastającego z psychoanalizy" Lacana?(to rozbawiło mnie najbardziej).

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-18 22:50:56, suma postów tego autora: 151

ABCD

Bourdieu jest też "be"?Goszysta?Czy też dlatego że przyjaźnił się z Foucaultem i rykoszetem mu się obrywa?Bo powiem ci że jak na postmodernistyczną gadaninę to kawał porządnej socjologii.

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-18 22:53:46, suma postów tego autora: 151

Multitudesie,

"Kawał porządnej socjologii"? A dokładniej? Jakieś przytoczenia, argumenty, dowody?
Przypomina się radziecki dowcip.
Przychodzi obywatel do sklepu i pyta:
- Jest` wina i frukty?
- Konieszna, jest`.
- A konkrietna?
- A konkrietna wodka i agurcy.
Ot, "porządna socjologia" w dziele autora Medytacji "paskaliańskich":)

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-19 09:49:25, suma postów tego autora: 20871

ABCD

w tej sytuacji to ja powinienem zapytać :"A dokładniej? Jakieś przytoczenia, argumenty, dowody?"
Bourdieu broni się sam, bez mojej pomocy.

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-19 13:26:32, suma postów tego autora: 151

Multitudes,

nie ma katolika ani mormona, który z takim nabożeństwem odnosiłby się do swoich świętych tekstow, jak lewica "dyskursywna" - do swoich.
A wystarczy spokojnie pomyśleć. Wtedy się widzi, że socjologowie niemieccy mają glęboką bazę teoretyczną. Socjologowie anglosascy- empirię.
Bourdieu natomiast interesujących spostrzeżeń empirycznych nie ma w ogóle.
Na poziomie teoretycznym jest wtórny i potwornie spłycony wobec swoich źródeł.
W efekcie wychodzą mu takie arcydzieła myślowej i badawczej pustki, jak niedawno wydane dziełko o telewizji. Albo medytacje "paskaliańskie":)

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-19 14:18:25, suma postów tego autora: 20871

Socjologia

niemiecka ma bazę teoretyczną, socjologia anglosaska - empirię.
Bourdieu nie ma ani jednego, ani drugiego.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-19 16:10:05, suma postów tego autora: 20871

multitudes

Z każdego z wymienionych autorów przeczytałem co najmniej stronę, a niektórych to nawet całe książki (nie chwaląc się). Wzmiankowani myśliciele, jak np. Burdieau, mogą być nawet bardzo twórczymi socjologami, co nie znaczy, że ich naśladowcy (nie tylko polscy) nie popadają w żargon.

Kto zaprzeczy, że Foucault był jednym z najbardziej oryginalnych umysłów drugiej połowy XX wieku? Ale to nie zmienia faktu, że stosowanie kategorii wypracowanych przez Francuza do wszystkiego, co się rusza często prowadzi jedynie do postępującej multiplikacji dyskursywnej nieoznaczoności przedmiotu radykalnej krytyki (że się tak postmodernistycznie wyrażę)


Co jest nie tak z moją krótką charakterystyką Lacana? Czy nie jest prawdą, że prowadził on cieszące się dużą popularnością seminaria poświęcone psychoanalizie?

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-19 17:31:40, suma postów tego autora: 465

multitudesie

Zajrzyj do tekstu Rorty'ego, który wspomniałem w swoim poście, albo do innych tekstów tego autora na temat lewicy kulturowej, a zobaczysz swoich idoli w nieco innym świetle.

Rorty przekonuje, że intensywna recepcja Derridy, Foucalta, Laclau'a, Żiżka, Lacana i innych wytworzyła na zachodnich campusach lewicą uniwersytecką, obsesyjnie dekonstruującą dzieła kultury masowej lub ulubione teksty literackie, ale zupełnie pozbawioną zdolności do politycznego działania. Obawiam się, że recepcja filozofii Butler, Żiżka i Laclau'a , dokonująca się pod znakiem Krytyki Politycznej, zamiast do upragnionego ,,przełomu w dyskursie", doprowadzić może do powstania równie bezużytecznej lewicy w Polsce.

Z punktu widzenia polityki emancypacyjnej jeden rzetelny tekst Kowalika jest więcej wart niż roczna produkcja teoretyczna wszystkich rodzimych lewicowych lacanistów razem wzięta.

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-19 17:46:01, suma postów tego autora: 465

errata

Bourdieu, oczywiście. Pisałem w pospiechu.

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-19 20:26:06, suma postów tego autora: 465

ABCD

nie ma katolika ani mormona, który z taką zapalczywością reagowałby na określony korpus tekstów i osób. Zgodność reakcji godna psa Pawłowa; powiesz Bourdieu - szczeka, powiesz Foucault - szczeka głośniej i szczerzy zęby, powiesz Althusser - głośno ujada i piana leci z pyska.
Jeśli chodzi o Bourdieu to doprawdy zabawne że budujesz sobie opinię na temat tego autora na podstawie broszury i jednej z kilku pomniejszych książek. Tak jakby czytać Marksa tylko przez pryzmat walk klasowych we Francji. Tak się składa że obydwaj napisali dużo więcej i o wiele lepszych książek. Btw. nie wiedziałem że to tak narodami się dzieli? i wszyscy zgodnie jak jeden mąż mają albo dobrą empirię albo teorię?

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-19 21:58:02, suma postów tego autora: 151

nosferatu

inną sprawa jest jeśli ktoś nieudolnie naśladuje swojego mistrza (np. taki ABCD chcący Adornem być). Jak wiadomo, powtórzenie jest farsą. i jeśli chodzi o Foucaulta to właśnie rzeczony abcd zaprzeczy oryginalności jego myśli. Faktem jest że produkcja literacka która wytworzyła się wokół francuskich myślicieli ma momentami żenujący poziom, jednakże w niczym to nie umniejsza wadze ich dokonań.
Niemniej cieszy mnie twoje oczytanie, oby tak dalej.
Co do Lacana - nie był autorem wyrastającym z psychoanalizy tylko po prostu psychoanalitykiem (i umieszczanie go w jednym szeregu z Zizkiem jest dla Słoweńca dużą nobilitacją:))
Rorty'ego tekst znam i się zgadzam ale to jest temat na osobną dyskusję o patologii amerykańskiego szkolnictwa wyższego.

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-19 22:12:46, suma postów tego autora: 151

multitudesie,

istnieją style uprawiania nauki, które w cześci są uwarunkowane przez tradycję kultury narodowej. Oczywiście, powiesz, że taka teza jest przejawem nacjonalizmu i etnopluralizmu, ale to już twój problem.
Akurat Walki klasowe we Francji są świetnym dowodem sprawności badawczej materializmu historycznego.
Rzecz w tym, iż Bourdieu nie ma ani teorii, ani udanych zastosowań. Wszystko, co ma do powiedzenia, jest albo nieudolną parafrazą wcześniejszych i znacznie ciekawszych myślicieli.
Na przykład, osławiony "kapitał kulturowy" za odkrycie można uznać tylko pod warunkiem, że nie zna się np. Tui-Roman Brechta albo rozprawy Benjamina o "myśleniu uprzywilejowanym". Rzecz w tym, iż to, co u Brechta i Benjamina było częścią bogatej dialektyki, u Bourdieu jest płaskie i jednowymiarowe.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-19 23:22:30, suma postów tego autora: 20871

Widzisz, multitudesie,

ja mam autorów, których cenię, ale nie mam oporów przed wskazywaniem na słabsze momenty ich myśli (np. wiele poglądów politycznych u Wagnera czy posługiwanie się kategorią "totalitaryzm" przez Adorna). Bo nie są to dla mnie święte posągi, ale tylko inspiracje.
Natomiast Ty i Twoi koledzy lansujecie bezrefleksyjny kult pewnych autorów. Jeżeli ktoś ich skrytykuje, odpawiadacie monotonnie, że albo nie czytał, albo nie dorósł intelektualnie, bo nie ma odpowiedniego "kapitału kulturowego":). A na stawiane im konkretne zarzuty nie jesteście w stanie odpowiedzieć.
Bourdieu, Althusser i Foucault są wam potrzebni tylko do wytwarzania grupowej dyscypliny. Nie służą wam oni do myślenia o czymkolwiek (a już swzczególnie do współczesnej rzeczywistości), tylko do odliczania na apelu.
Bawi mnie prowokowanie takich reakcji swoją - przyznaję, czasem jednostronną - krytyką takich bożków. W odróżnieniu od Ciebie, Foucault, Althussera i innych z tej grupy czytałem w całości, w oryginale i zanim zaczęli być lansowani. Dlatego mogę sobie na pewne jednostronne uwagi pozwolić, bo ani Ty i Twoi koledzy nie będziecie nawet w stanie wykazać, gdzie i dlaczego są one jednostronne.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-19 23:32:17, suma postów tego autora: 20871

A Lacan

był nie tylko psychoanalitykiem, lecz i filozofem kultury. Inspirował się nie tylko Freudem,lecz i Heglem (za pośrednictwem Kojeve`a).
Twórcy iprzedstawiciele klasycznej psychoanalizy (Freud, Jung, Adler, Horney, Reich etc.) ani nie chcieli być filozofami, ani nie nawiązywali do Hegla.
Dlatego nosferatu trafnie napisał, że Lacan wyrastał z psychoanalizy.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-19 23:38:37, suma postów tego autora: 20871

ABCD

Myślę, że dużo istotniejsze od narodowości autorów jest to do jakiej szkoły przynależą, czy też z jaką tradycją intelektualną czują się związani, do jakich wątków myślowych nawiązują. ale to już mój problem.
Walki klasowe to świetny tekst, ale na nim Marks się nie wyczerpuje.Tak samo i Bourdieu nie wyczerpuje się na broszurce o tv; szukasz teorii i jej zastosowania to przeczytaj dystynkcję - nieco obszerniejsze ale warto.
to że można u innych autorów, wcześniejszych, odnaleźć pewne wątki wykorzystywane przez Bourdieu niczego nie dowodzi - może i nie są już częścią bogatej dialektyki, ale działają w praktyce.
Cieszę się że masz ulubionych autorów, i ja mam takowych, a na dodatek nie są nimi Ci, których wymieniasz (akurat dużo bliżej mi do frankfurtczyków) :)Tak się składa że również nie traktuje ich jako świętych posągów, ale zwyczajnie mierzi mnie i czuje niesmak kiedy się kogoś bezmyślnie opluwa.
Nie za bardzo wiem o jakich kolegach piszesz. Ja ich nie znam.Odpowiadam sam za siebie więc pisząc o mnie, pisz do mnie.
Jestem rad, iż czytałeś Althusserów i Foucaultów w całości, no i jeszcze w oryginale. Musze Ci się przyznać że również czytałem ich zanim zaczęli być "lansowani" ale nie jest to dla mnie szczególnym powodem do dumy. Radziłbym Ci poskromić swoje rozbuchane ego, bo uwierz mi - nie jesteś jedynym w kraju który książki czytuje i nie jest problemem wskazanie miejsca w którym bredzisz ale czasami się po prostu nie chce.
Skoro jesteśmy przy ego. Akurat Freud miał ambicje filozoficzne (sam nie chciał aby jego książki widniały na pólkach z psychoanalizą czy filozofią, odpowiedniejszym miejscem były wedle niego regały z filozofią)i w jego pismach nie brakuje odwołań odwołań do filozofów. Swoją drogą odwoływanie się do Hegla nie jest kryterium filozoficzności. Lacan nie wyrósł z psychoanalizy, pozostał w niej mocniej niż ktokolwiek inny.

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-20 01:35:47, suma postów tego autora: 151

Co

to znaczy, multitudesie, że medytacje ("paskaliańskie"?) Bourdieu`go o dystynkcjach "działają w praktyce"?
Czy chodzi ci o to, że przyczyniają się one do produkowania lewicy skonformizowanych gadułów? To byłaby prawda.
Bo żadnych dystynkcji to one nie podważyły.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-20 09:17:29, suma postów tego autora: 20871

Odpowiadać

sam za siebie to może ten, kto myśli na własny rachunek.
Gorzej, jeśli traktuje się bezkrytycznie teksty święte.
Lacan i jego akolici mogą wieszczyć, że nie ma psychoanalityka nad Lacana.
Łatwo jednak spostrzec, jeśli się nie uważa Lacana za Allacha, że wiele swoich idei wział on nie od Freuda (i nie z praktyki lekarskiej), tylko od Kojeve`a. Dlatego jego relacje między kobietą i mężczyzną oraz rodzicami a dzieckiem diabelnie przypominają walkę o uznanie w interpretacji nawet nie klasycznie heglowskiej, tylko właśnie kojeve`owskiej. Dlatego Lacan był filozofem, który - nosferatu dixit - "wyrastał z psychoanalizy".

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-20 09:22:50, suma postów tego autora: 20871

ABCD

Po raz kolejny odsyłam do "Dystynkcji. Społeczna krytyka władzy sądzenia". Nie ma zamiaru streszczać tej książki, ale uwierz na słowo, że niejedną dystynkcję w niej Bourdieu podważył.
Czy muszę kogoś uważać od razu za Allaha żeby docenić geniusz jego myśli?Modlisz się do Wagnera i Adorno?
Widzę, że lekcje z Lacana również odrobiłeś. Notka na wiki przeczytana, a kto wie, może i Roudinesco. Ale niestety to że wiesz iż Lacan uczęszczał na wykłady Kejeve'a i używał heglowskiej dialektyki (w trójkącie rodzinnym jest obecna ale szczególnie wyeksponowana jest w nieco innych miejscach) w żaden sposób mi nie imponuje, a tym bardziej nie przesądza o tym że Lacan przestał być psychoanalitykiem.

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-20 15:28:59, suma postów tego autora: 151

Na

wykładach Kejeve`a nikt Lacana nie widział.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-20 19:05:14, suma postów tego autora: 20871

ABCD

Od roku 1936 Lacan figurował na liście regularny słuchaczy seminarium Kojeve'a.

autor: Multitudes, data nadania: 2010-02-20 20:56:24, suma postów tego autora: 151

Kojeve`a

- tak.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-20 21:45:42, suma postów tego autora: 20871

lewica i filozofia

Czytając pełne erudycji wpisy ABCD (przeczytałem Foucaulta w całości i w oryginale, zanim ktokolwiek o nim usłyszał) i Multitudesa (wpływ dialektyki heglowskiej u Lacana widzoczny jest w trójkącie rodzinnym, ale przede wszystkim w innych miejscach) czuję się mocno zakłopotany. Wstyd przyznać, ale ja aż tak wielu książek w oryginale i przed wszystkimi innymi, a do tego w jedynie słuszny sposób, nie zdołałem przeczytać.

Może zamiast licytować się, kto przeczytał więcej, warto spojrzeć w lustro i przyznać szczerze:,,Czytanie książek filozoficznych jest moją osobistą pasją. Niewiele jednak z tej pasji dla polityki lewicowej wynika. Lewica nie jest wszak kółkiem filozoficznym, odczytującym wciąż na nowo święte teksty, ale świeckim projektem zmiany rzeczywistości. Projektem, który na ogół obywa się bez wyrafinowanej filozofii, którą lubię czytać w wolnych chwilach. Mając to na względzie, nie będę się więcej wymądrzał."

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-21 15:18:19, suma postów tego autora: 465

nosferatu,

a mnie się zdaje, że nawet wbicie gwoździa w ścianę odwołuje się do pewnych założeń filozoficznych (że np. nasze projekty mogą generować działania zmieniające rzeczywistość.
I na odwrót: nietrafne zalożenie filozoficzne może spowodować, że człowiek się namęczy i nic z tego nie będzie (jeśli, na przykład, będę próbował wyłowić księżyć z wody).
Działacz też na każdym kroku natrafia na problemy na wysokim szczeblu abstrakcji. Musi się zastanowić, na jakie grupy stawiać, na ile system, w ktorym operuje, jest trwaly, a na ile podatny na zmiany itd.
Dlatego nie wystarczy "coś robić", warto też "rozkminiać" filozoficznie świat społeczny.
Trudno skądinąd spotkać dyskutanta bardziej systematycznie eksploatującego swe gruntowne oczytanie niż nosferatu.

autor: ABCD, data nadania: 2010-02-21 17:54:07, suma postów tego autora: 20871

ABCD,

sądzisz, że na Zachodzie ludzie tworzocy i popierający lewicę wgłębiają się w filozofię? Moim zdaniem zamiast do wielkiej filozofii, lewica powinna odwoływać się do prostych wartości, które są niejako "intuicyjne" i "wbudowane" w człowieczeństwo. Np. czyż potrzebna jest wielka filozofia żeby pokazać, że niesprawiedliwym jest, by jedni ludzie głodowali, gdy inni opływali w nadmiarze bogactwa? Albo że niesprawiedliwym jest, by kapitaliści nic nie robią zarabiali krocie (z tytułu renty kapitałowej), a ci pracujący mieli niewiele?

autor: Luke, data nadania: 2010-02-21 21:00:56, suma postów tego autora: 1782

abcd

Zgoda,że rozkminiać świat warto. Ale gdzie jest powiedziane, że filozofia ma być uprzywilejowanym narzędziem do takiej rozkminki? Filozofia lewicowa coraz częściej odrywa się od jakiejkolwiek praktyki, a jej adepci coraz bardziej przypominają kapłanów, strzegących świętego ognia.

Weźmy przykład alterglobalistów. Mamy żywiołowy ruch społeczny, w skład którego wchodzi wiele organizacji wysuwających różne postulaty. Związkowcy, ekolodzy, obrońcy żółwi z Galapagos, zwolennicy redukcji zadłużenia, itd. etc. Wszytko to odbywa się zazwyczaj bez filozoficznej podbudowy. Oprócz tego mamy kilku mędrców (Laclau, Negri, Wallerstein), którzy desperacko pragną wcisnąć rzeszy aktywistów swoje teorie na temat strategii oporu w warunkach współczesnego kapitalizmu. Związek teorii z praktyką jest całkowicie iluzoryczny.

Albo inny przykład: odrodzenie idei komunistycznej na Zachodzie w pracach takich autorów jak Bodiou lub Negri. Czy wiąże się z jakąś znaczącą antysystemową praktyką? Czy jest czymś więcej niż chwilową akademicką modą?

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-21 20:33:54, suma postów tego autora: 465

Przesada gorsza od faszyzmu

1) spora część produkcji "teoretycznej" współczesnej "emancypacyjnej lewicy dyskursywnej" to bełkot i w dodatku wtórny - tu zgoda z autorem. Refleksja teoretyczna o pewnym stopniu abstrakcji (czy, dla odmiany, specjalizacji i uszczegółowienia, również utrudniającego czasami odbiór) jest jednak nieodzowna, jeśli ktoś podejmuje się pracy poznawczej. Zabierali się za nią przecież także społeczni radykałowie i rewolucjoniści (pozostając w bliskich autorowi obszarach ideologicznych dość wspomnieć badania Abramowskiego nad pamięcią utajoną czy studia geograficzne i historyczne Kropotkina).

2) Nosferatu: dążenie do budowy egalitarnego, sprawiedliwego ładu społecznego, chęć wyzwolenia jednostek i zbiorowości z alienujących ludzi i ich wytwory struktur i instytucji jak najbardziej wyrastają z pewnych założeń filozoficznych. Zaletą filozofii dla lewicy jest jej - mówiąc obrazowo - skłonność do problematyzowania zastanych form egzystencji, myślenia i zachowań. Oczywiście robią to także inne nauki, np. socjologia (zwł. w swych krytycznych nurtach teoretycznych) - jak jednak zauważył trafnie Adorno w jednej z tez o socjologii sztuki: czynią to o tyle, o ile nie zerwą ze swymi filozoficznymi korzeniami.

Oczywiście odrębną sprawą jest takie zakorzenienie refleksji filozoficznej w historycznych warunkach materialnych, tak, by była to, jak to ujął Marcuse, "filozofia konkretna".

No i bez przesady z tym Wallersteinem. To bardzo rzetelny badacz i ciekawy teoretyk (zwł. na tle zdecydowanej większości bohaterów tego wątku).

autor: _Michal_, data nadania: 2010-02-22 18:53:17, suma postów tego autora: 4409

michale

Właśnie z tą filozofia konkretną jest, moim zdaniem, problem.

autor: nosferatu, data nadania: 2010-02-22 19:21:10, suma postów tego autora: 465

Ja się pytam...

...czy jeśli większość robotników nie czytała nigdy Joyce'a, to lewicowy intelektualista powinien sobie brać za punkt honoru nie pisać o Joysie? Czy jeśli duża część robotników nie jest zainteresowana dekonstrukcję i dekonstrukcjonizmem, to dekonstrukcja jest dla lewicowca zakazana, gdyby nagle przyszła mu chęć napisania tekstu krytyczno-literackiego lub teoretyczno-literackiego? A może, skoro robotnicy nie interesują się teorią literatury i krytyką literacką, to lewicowy intelektualista też powinien ze wszystkich sił starać się o niej nie myśleć?

O ile się orientuje, duża części polskiej klasy robotniczej nie jest również zainteresowana marksizmem - i to w równym stopniu Leninem, Różą Luksemburg, Gramscim czy Trockim, jak Adornem, Marcuse,Althusserem, czy Lukacsem - może w takim razie lewicowy intelektualista, również przestanie ich czytać i o nich myśleć. Oczywiście będzie mógł wtedy być wspaniałym i oddanym sprawie lewicowcem, ale mam poważne wątpliwości, czy pozostanie intelektualistą.

Ostatnio spotkałem gościa, który uważał, że pisząc o ekonomii nie powinno się korzystać z takich pojęć jak "akumulacja pierwotna", bo sprawiają, że tekst jest niezrozumiały, dla przeciętnego robotnika. Niestety - ponieważ pewnym określonym pojęciom odpowiadają pewne określone znaczenia - dobra praca teoretyczna, musi w pewnym stopniu korzystać z terminologii, która bywa dość hermetyczna. To, że wielu autorom zdarza się nadużywać takiej hermetycznej terminologii, to zupełnie inna sprawa. Wydaje mi się jednak, że dużo sensowniejsze i bardziej pouczające - tak dla kolegi Ciszewskiego jak dla czytelników jego bloga i autorów "przeintelektualizowanych" tekstów w KrytPol, LMD, Recyklingu Idei, BD itd. - byłoby, gdyby kolega Ciszewski spróbował wykonać niewdzięczną pacę, jaką jest analiza tych "przeintelektualizowanych" tekstów , dyskusja z nimi i rzetelna krytyka stylu myślenia, który prezentują. Dobry jest tu przykład Marksa i Engelsa, którzy przy całej pogardzie, jaką żywili dla pisaniny lewicowych młodoheglistów, poświęcili im m.in. całą cholernie grubą książkę, jaka jest Ideologia Niemiecka, i do końca życia podkreślali, że praca ta była warta wykonania, mimo że jej przeznaczeniem okazała się jedynie "gryząca krytyka myszy". Nędza intelektualna dzisiejszej lewicy w Polsce, polega nie tylko na tym, że niektórzy - jak twierdzi Ciszewski - bezmyślnie przepisują zachodnich postmodernistów, korzystając przy tym z trudnych i długich słów, ale także na tym, że jedyną krytyką, na jaką taki Ciszewski może się zdobyć, jest stwierdzenie, że w internecie jest losowy generator tekstów postmodernistycznych i tego co on generuje Ciszewski nie potrafi zrozumieć, tak samo jak tekstów polskich lewicujących intelektualistów.

Na koniec tej nieco przydługiej interwencji przytoczę jeszcze przesłanie Lenina do młodzieży: "Uczyć się! Uczyć się! Uczyć się!"

autor: JHW, data nadania: 2010-03-01 12:19:37, suma postów tego autora: 17

Dodaj komentarz