Pisze Pan:
"A im szybciej Platforma Obywatelska zacznie rządzić „w pełni”, bez faktycznych czy tylko "potencjalnych" przeszkód ze strony Prezydenta, tym szybciej skompromituje nie tylko siebie, ale i całą neoliberalną koncepcję polskiej transformacji, a wtedy będzie szansa na przełamanie ich monopolu- najlepiej poprzez powstanie lewicowej alternatywy."
Nie uważa Pan, że następnie przy wyborach parlamentarnych trzeba będzie głosować na PO bo już mają prezydenta, który IM nie będzie przeszkadzał rządzić jak tylko IM się zamarzy? Czy to takie ważne co mówi PO?, nie ważniejsze jest to co robi?
w ogóle to należałoby zlikwidować instytucję weta i wtedy możnaby swobodnie wybierać Prezydenta. A do tego czasu to Prezydent w miarę możliwości powinien być "dostosowany" do wyników wyborów parlamentarnych, a nie na odwrót... Uważam po prostu że wybory parlamentarne (i ich wynik) są z punktu widzenia demokracji wazniejsze niż prezydenckie...
to już nie będzie okazji żeby coś powstało, będzie tylko TVN GW, zniszczą resztki związków zawodowych, rozwalą nauczycieli, sprywatyzują szpitale, media publiczne itp.historia nabiera tempai władzy raz zdobytej już nie będzie się tak ot oddawało jak bylo dotąd, żarty się kończą.
"z punktu widzenia demokracji" pewnie tak jest, ale dla tzw. zwykłych ludzi wybory prezydenckie są ważniejsze. I niech tak zostanie.
http://wyborcza.pl/1,76842,7830274,Genialni_matematycy_przekrecaja_kase.html?as=1&startsz=x
i tak to wszystko robią, o czym piszesz- tyle że powoli i długo.... A tak, jak pozwolimy liberałom rozwalić ten kraj szybko, tak szybko dojdzie do zmiany systemu/paradygmatu polityki społeczno-gospodarczej...
http://passent.blog.polityka.pl/?p=694#comment-160910 :
Jerzy Waldemar pisze:
2010-05-05 o godz. 22:24
"Czerwone lampki zostaly starannie wytłuczone, co do jednej. Po pierwsze , były czerwone, po drugie bezczelne, że smiały kwestionowac koncepcje przywódców i moznych doradców od wizerunku. Kancelaria Prezydenta , Kancelaria Premiera, Kancelaria Sejmu to największe zbiorowisko dygnitarzy z dodatkiem p.o.
Od lat ustanawia sie w Polsce przepisy. Sa obowiązujące, ale tylko dla maluczkich.
Nie ma Słuzby Cywilnej. To znaczy jest , ale na najnizszych szczebelkach. Na wyższych króluje p.o. Atutem i kwalifikacją niezbędną dla osiagniecia poziomu dyrektorskiego jest zaufanie szefów. Znajomośc z podziemia , z uczelni , a to jeszcze z czasów pierwszej Solidarności itd. A że nie było konkursu , bo tryba by poczytac i nauczyc sie przepisów i powinnosci urzedniczych . To nic. Po to jest forma p.o. dyrektora i konkurs niepotrzebny.
Rolę czerwonego swiatełka pełnił kiedys Anioł Stróż. Niestety miał czerwony kapturek. I sie mądrzył . Że tego nie wolno, że tamto musi byc uzgodnione…
“Musi to na Rusi , a w Polsce jak kto chce” przypomniał Jan Paweł II stare polskie przysłowie składając w Sejmie swą ostatnią wizytę. I miał świetą rację ten świety mąż.
Natrętnych Czerwonych Aniołków Strózy pozbywano sie od lat i gremialnie. Kadry oficerskie w słuzbach specjalnych w tym w BOR-ze władcy nowej Polski czy to III czy IV wymiatały żelazna miotłą kilka razy i to do spodu, aby nie było postkomuchów esbeków i homosovieticusów.
Wróciła do łask zapomniana juz zasada “nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Przyjmowano harcerzyków i wszelkich chętnych. Awansowano ich blyskawicznie . Wężyki i gwiazdki mają, ale czy maja tę stanowczość i powage , którą zdobywa sie długo kwalifikacjami, kompetencjami i wynikami.
Tej powagi nie da sie zadekretowac , ani zdobyc po znajomości. Panowie Nowek, Kaminski, to plakatowe wręcz przykłady karier na skróty. Kto ich bedzie traktował poważnie? Kogo moze wyszkolic i jaki daje przykład niedoszkolony i niedouczony szef? Inkwizytor Macierewicz, dokończył dzieła i dobrał sie takze do Aniołów Strózy obutych na brązowo. Zostali sami swoi.
To tylko z nazwy sa kancelarie. Naprawde to są dwory,. Pracuja w nich nie urzednicy- panstwowcy, a dworacy walczacy ze soba wszelkimi sposobami o to, kto bedzie blizej ucha miłosciwego pana .
Sami siebie wyznaczyli na liste pasazerów i wysłali na śmierć. Kazdy dołozył swoja cegiełke bałaganu. jest rozbudowany IPN , ale zabrakło etatu dla gajowego Maruchy.
Finis Coronat Opus ."
Kiedyś córcia znajomych, w wieku przedszkolnym, mówiła że zna angielski. Na pytanie co już umie z angielskiego oświadczyła, że : [ gud baj ] i [ sęk ju ]. Mnie się z tą właśnie sytuacją kojarzą neoliberałowie - nie wiedzą czego nie umieją. Za to tupetu mają na wyrost... - http://www.radiownet.pl/radio/wpis/5242/
"jak pozwolimy liberałom rozwalić ten kraj szybko, tak szybko dojdzie do zmiany systemu/paradygmatu polityki społeczno-gospodarczej..."
Idealistyczna (w formalnym, nie w potocznym sensie) teoria społeczeństwa i polityki w pełnej krasie. Ciekawe jak ta zmiana paradygmatu się objawi i jak będzie się ją realizować.
niemożliwe :)
Mam nadzieje ze towarzysze posłuchają to. Luka i bedą głosowac na partie prawicowe i dadzą im w spokoju rządzić. Czekajac na upadek kaitalizmu pod własnym ciężarem (kto wie, może faktycznie kapitalizm pójdzie drogą komunizmu i dostanie terminalnej zapaści spowodowanej długotrwałą niewydolnością prawie wszystkich narządów?)
moim zdaniem nie zadziala, co pokazal zreszta plan Balcerowicza.
Zresztą, jest to pseudolewicowa wersja balcerowiczowsko-liberalnego bełkotu o zaciskaniu pasa, by potem się poprawiło, albo o tym, że najpierw trzeba zarobić, żeby było co dzielić. No, ale czego się spodziewać po lewicowcu, który ideał odnajduje w państwach, które się wypasły na wyzysku połowy świata...
Andrzej - http://passent.blog.polityka.pl/?p=694#comment-160986
Coś podobnego należałoby zaproponować bezrobotnym i bezdomnym. Zamiast podjadać byle co ze śmietników i w ten sposób swoje niedożywienie rozwlekać w czasie, powinni się postawić: nie dawać "nełoliberałom" powodu do stwierdzeń, że sobie dają radę, czyli przestać jeść i umrzeć z głodu. Wtedy może... jakiś burżuj się ocknie i zrozumie, że pieXdoli głupoty...
"bełkotu (...) o tym, że najpierw trzeba zarobić, żeby było co dzielić. "
lol, dokładnie, najpierw należy podzielić a zrobi sie samo.
Dziękuje Autorowi za ten tekst
- od kiedy to "aktywność", "działalność" albo "rządzenie" są dla lewicy wartością samą w sobie - niezależnie od skutków społecznych, jakie z nich wynikają?
- skąd ta pewność, że Platforma się skompromituje w oczach otumanionych medialnym spektaklem i zaczadzonych promocjami na kredyt konsumentów, którym wmawia się, że są (jeszcze) obywatelami (o interesie klasowym nie mówiąc)?
Nie mam więcej pytań.
"- od kiedy to "aktywność", "działalność" albo "rządzenie" są dla lewicy wartością samą w sobie - niezależnie od skutków społecznych, jakie z nich wynikają? "
ależ właśnie główna teza mojego tekstu brzmi, że nie warto walczyć o urząd prezydenta nawet dla lewicowego kandydata, czy prawicowego który byłby powiedzmy bliższy lewicy w niektórych sprawach przynajmniej, bo długofalowo lepiej żeby wygrali liberałowie i mogli bez przeszkód a co ważne szybko zrobić to, co robią od 20 lat ale powoli, udając że to jeszcze nie jest liberalizm tylko wręcz jeszcze mamy socjalizm... Wtedy szybciej się skompromitują i szybciej wtedy do władzy dojdzie lewica lub prospołeczna prawica co i tak byłoby sukcesem znowu, zgodnie z Twoją tezą- że nie ważne czy rządzimy, ważne żeby były realizowane nasze postulaty/ideały.
"- skąd ta pewność, że Platforma się skompromituje w oczach otumanionych medialnym spektaklem i zaczadzonych promocjami na kredyt konsumentów, którym wmawia się, że są (jeszcze) obywatelami (o interesie klasowym nie mówiąc)?"
Kiedyś skończy się kupowanie na kredyty (vide- Grecja), a tym samym tumanienie ludzi, że kapitalizm sam w sobie jest prospołeczny... Kapitalizm w nieskończoność nie kredytuje konsumpcji...
czy w grecji kapitalizm już upada i czy socjalisci tworza rząd tymczasowy?????????????????
W USA czyli tym do czego dąży TUsk pieniądze na kredyty dawno się skończyły, bieda aż piszczy i co??? wybuchła rewolucja?????????????????
W Polsce od 20 lat trwa pochod neoliberalizmu i co? opór społeczny narasta?????????????????
Rozumiem, że Lenin ponoć uważał, że im gorzej tym lepiej, ale nie mozna tego mechanicznie przenosić w inne czasy. Dzisiaj indoktrynacja i zniewolenie osiągnęły taki poziom, że tego typu myslenie moim zdaniem głęboko rozmija się z rzeczywistością.
W Grecji nie ma problemu walki o socjalizm, a raczej o jego utrzymanie...
http://www.tvn24.pl/28377,1655353,0,1,fakty-po-faktach,fakty_wiadomosc.html
ale chyba żartujesz - tam jest taki sam socjalizm jak w 3 RP - z masowym unikaniem podatków, tworzeniem luk w prawie itp. oraz inwestycjami narzucanymi przez MFW BŚ itp. i stąd bierze się ichni deficyt kryzys itp. za który teraz mają płacić emeryci, nauczyciele - i to ma być socjalizm???
Oczywiście zwykli ludzie maja tam ciągle więcej praw, ale to nie zmienia istoty rzeczy.
nie było socjalizmu, ale socjal był... tyle że na kredyt, to prawda, od kapitalistów, i dlatego nie był to socjalizm... To taki "socjalizm na kredyt" który się właśnie wali- pytanie czy na jego miejsce przyjdzie socjalizm, czy kapitalizm?
Myślę że monolit władzy liberałów, góra przez dwa lata (tyle im daje) to jedyna droga by społeczeństwo powróciło do lewicowych poglądów. Na tej samej zasadzie życzyłbym zwycięstwa UPRowi - od 25 lat budują swój image na haśle "oni wszyscy już byli - my jesteśmy inni" (ten sam jezyk prezentuje nota bene PPP :) Porządziliby jeden z drugim, skompromitowali się i skończyłby się ich mit. A wtedy możemy pomyśleć nad sensowniejszymi rozwiązaniami...
problem w tym, że w przypadku przejęcia pełni władzy przez PO JEDYNE czego możemy być PEWNI to zaostrzenia kursu na liberalizację i prywatyzację. Zmiana "paradygmatu" a tym bardziej formacja polityczna, która o tą zmianę by skutecznie powalczyła nie zorganizuje się z powietrza - potrzebuje bazy i warunków, a tej nie znajdzie łatwo w kraju gdzie wszystko będzie prywatne i drogo płatne, a na dodatek zanurzającym się w prawdopodobnie postępujący kryzys.
Jak celnie zauważył Kontras, same zamieszki (choć generalnie słuszne) nie powodują automatycznie zmiany systemu ani nawet jego korekty (mogą nawet przyczynić się do jego wzmocnienia i uwiarygodnienia, jeśli za demolką nie pójdą szybko postulaty, struktura mogąca wcielić je w życie i zaplecze).
Co do "aktywności" i "rządzenia": w tekście kilka razy przewija się w różnych wariantach teza, że z dwojga złego lepsza liberalna ekipa, która działa i wymusza tym samym sprzeciw niż zastój spowodowany rozgrywkami między 2 wrogimi sobie obozami. Moim zdaniem jest na odwrót: lepszy zastój niż aktywność, która przynosi szkody. Lepszy podział władzy między liberałów a deklaratywnie socjalną prawicę, który umożliwia lewicy rozwinięcie skrzydeł (przez walkę z pierwszymi i rozliczanie drugich z nierealizowania solidarnych haseł) niż całkowita dominacja najniebezpieczniejszej opcji.
miała być: "Zmiana paradygmatu" - nawiasem mówiąc, bardzo przydatna także lewicy, która nie docenia materialnych, a zwł. własnościowych czynników kształtowania ideologii, programów i ruchów społecznych.