a będzie nadal tak jak jest..."
jak najbardziej. Szczególnie jeżeli chodzi o grupy docelowe. Koniec z walka na śmierć i życie o prawa dla pomidorów czy homoseksualistów, w momencie gdy rośnie bezrobocie, bezdomność i narastają nierówności. Socjaldemokracja straciła przez swoje odsunięcie od naturalnych grup, które pokładały w niej nadzieje. Odeszły osoby starsze, odeszli emeryci i renciści, odeszli bezrobotni, odeszli pracownicy. Uchwycono się walki o sprawy interesujące niewielkie grupy ludzi, na tych niewielkich grupach, jak geje, feministki czy ekologowie, postanowiono budować socjaldemokrację. Tak naprawdę "lewica" stała się niejako ideologią elitarną, z którą większość przeciętnych obywateli w żaden sposób nie może się utożsamiać.
Nie możemy wyrzucać poza nawias socjaldemokracji takich spraw jak prawa gejów i lesbijek, aborcję, ekologię czy równość płci, ale na Zeusa nie kosztem spraw bytowych. Celem tej dekady powinno być stworzenie oferty dla zwykłych ludzi i przyciągnięcie na swoją stronę słabych, zagubionych, poszkodowanych przez ten coraz bardziej niesprawiedliwy system. Jeżeli takie kroki nie zostaną podjęte, wróżę socjaldemokracji rychły koniec, jako ważnej siły na mapie politycznej Europy.
P.S. Dobrym testem będzie postawa opozycyjnej Partii Pracy już pod nowym przywództwem...
Zgadzam się i z autorem i z Chrystiano. Trzeba wrócić do korzeni, zamiast zajmowac sie debatami w stylu "krzyże w szkołach" czy "małżeństwa gejów", to są rzeczy marginalne, dla ogółu bez znaczenia, bo dzięki temu nie będą mieli lepszego życia bez nieustannej troski o jutro. Dopiero zaspokojenie podstawowych potrzeb otworzy drogę do spraw mniej istotnych. A na takiej postawie korzysta jedynie prawica głosząca populistyczne hasła.
No właśnie sięgając w końcówkę XIX wieku łatwo się przekonamy, że zarówno socjaldemokraci jak i rewolucyjni socjaliści byli socjalistami. W XIX wieku kwestia wyboru taktyki między rewolucją, a udziałem w demokracji i reformowaniem kapitalizmu rozdzieliła ruch socjalistyczny na dwa nurty. Wybór drogi nie był wypadkową debat akademickich na lewicy, ale warunków w jakich lewica działała w poszczególnych krajach. Żeby wybierać między demokracją a rewolucją, musi być demokracja. W warunkach prawicowej dyktatury trudno mówić o wyborze. Tak się złożyło, że w Europie wschodniej tylko Czechosłowacja była w chwili wybuchu wojny krajem demokratycznym. Po wojnie była jedynym krajem, w którym komuniści wygrali demokratyczne wybory. W pozostałych krajach komuniści brali władzę siłą z rąk brutalnych prawicowych reżimów. Nic więc dziwnego, że ani w Polsce, ani w Rosji, ani w wielu innych krajach tradycje socjaldemokratyczne nie istnieją i nie mają racji bytu. W Rosji w ogóle nie istnieje socjaldemokracja jako realna siła. W Polsce i byłych demoludach zaistniała tylko dlatego, że elity dawnych partii komunistycznych taką formułę narzuciły swoim członkom. Dzisiaj zdychają, tak samo jak socjaldemokracje zachodnie, szczególnie tam gdzie nie mają poważnej konkurencji po lewej stronie w postaci komunistów, lub socjalistów. Nawet taka konkurencja nie zapobiega jednak samobójczemu kursowi ku centrum. Czas by socjaldemokraci zrozumieli, że ponad 100 lat temu poszli złą drogą. Że chociaż Stalin przesadzał nazywając ich socjalfaszystami, to generalnie socjaldemokraci w swojej 100 letniej historii niczego pozytywnego nie dokonali, przyczynili się za to do osłabienia lewicy w ogóle i utorowania drogi do władzy formacjom faszystowskim. (Polska 1926, Niemcy 1933). Państwo dobrobytu model socjaldemokratyczny który zdominował zachodnia Europę, był wprowadzany najczęściej rękami partii chadeckich, amerykańskich doradców i nie miał na celu reformy kapitalizmu, tylko uratowanie kapitalizmu w ogóle. Ówczesna oligarchia finansowa nie bała się własnych socjaldemokratów, bała się komunistów za murem berlińskim. Przeciwstawianie modelowi wellfare state, sowieckiej wersji komunizmu stanowi ogromne nadużycie. Gdyby nie sowiecki komunizm, to "wellfare state" byłoby takie jak za Pinocheta w Chile. Śmiem twierdzić, że w USA murzyni do tej pory nie uzyskaliby praw obywatelskich, gdyby wystraszone rządy USA nie musiały jakoś udowadniać światu, że wrzaski o obronie wolności i demokracji amerykańskiej propagandy choć trochę różnią się od hitlerowskich opowieści o umiłowaniu pokoju przez III-cią Rzeszę.
ma to do siebie, że gdy tylko dochodzi do władzy szybko traci autonomię na rzecz wchodzenia w establishment, zajmowania konkretnie wysokich stanowisk i szerzenia wpływów w wyjątkowo nie socjaldemokratycznym stylu szybko tracąc jakiekolwiek resztki nawet ideologii, a miało to swój początek już wtedy kiedy z pomocą Socjaldemokratów właśnie zamordowano Różę Luksemburg.
Socjaldemokracja zaczęła odchodzić od swojego programu już od czasu I wojny światowej (poparcie niemieckich socjaldemokratów dla udziału w wojnie, morderstwo Róży Luksemburg). Jednak przez kolejne dziesięciolecia zachowywała jeszcze podstawowe wyznaczniki ideowe - takie jak dążenie do równości, demokracji, tolerancji. Wbrew pozorom, pierwsi socjaldemokraci - chociaż rzeczywiście najwięcej uwagi poświęcali sprawom ekonomiczno-społecznym - nie lekceważyli jednak i sfery kulturowej. Np. w Polsce, przedwojenna PPS opowiadała się za prawem kobiet do legalnej aborcji czy rozdziałem Kościoła od państwa.
Od czasu "zachłyśnięcia się" przez europejskich socjaldemokratów neoliberalizmem - zaczęli oni coraz bardziej przybliżać się do centrum. Zapomnieli, w jakim kierunku mieli docelowo zmierzać... Współcześnie wiele partii socjaldemokratycznych oraz ich przywódców - praktycznie nie różni się od liberałów (ew. socjalliberałów), a ich dawne - rewizjonistyczne, ale socjalne - pozycje zajęli tzw. "eurokomuniści", czyli margines świata polityki... Z kolei elektorat socjalny przechodzi, w wielu krajach, na stronę prawicy - solidarystycznych chadeków lub nacjonalistów. W Polsce szczególnie silnie widać to na przykładzie PiS. Prawdziwej socjaldemokracji już nie ma i - biorąc pod uwagę stopień przesiąknięcia neoliberalizmem europejskiej, głównonurtowej lewicy (Wlk. Brytania, Niemcy, Hiszpania, Węgry, Francja etc.) - prawdopodobnie nie będzie... Ziemia skręciła na prawo.
"Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma"...
Odyseusz.
Kontekst ekonomiczo-społeczny jest dla socjaldemokracji trudny. Z jednej strony zrealizowano dużą część ze starych postulatów, z drugiej, postępująca globalizacja w naturalny sposób oddała pałeczkę neoliberałom i konserwatystom. Socjaldemokracji pozostaje bronić status quo, a nie do twarzy jej z tym; można również szukać nowych dróg. Pozornie Trzecia Droga była taką próbą nowego zdefiniowania się, ale jak wszyscy wiemy kapitulacja z pewnością nie podpada pod "nowe otwarcie". Trzeba wybrać trzecie drzwi i walczyć o to co zawsze, ale za pomocą nowych środków. Globalizacja w tej formie nie musi być wieczna, i nikt nam nie wmówi, że nierówności i niesprawiedliwość ekonomiczna to nowa oczywistość tak jak niegyś welfare state. Szukajcie a znajdziecie (odnośnie metod tworzenia bardziej egalitarnego społeczeństwa w całkiem odmiennych warunkach). I bez przesady. Póki ludzie mają wybór, opcja opiekuńcza, postępowa - będzie miała rację bytu. Czy to się bedzie nazywało lewica, socjaldemokracja, socjalizm czy jeszcze inaczej...nie sposób przewidzieć, ale na pewno słabi i wykluczeni nie są w przyszłości skazani na skrajną prawicę i typowych populistów.
(Nie wspominam, że polska tzw. socjaldemokracja pobiła wszelkie rekordy w odchodzeniu od zadeklarowanego programu, zbliżając się bardziej nawet nie do liberałów, ale - konserwatywnych liberałów).
niesmialo dodac, a propos komentarza Crystiano o gejach i feministkach i tych dalszych komentarzy o "zwyklych ludziach", ze kobiety to calkiem spora grupa.. I niestety nie jest wykluczone, ze nie o kazdej kobiecie mozna powiedziec, ze jest niezwykla.
http://wybory.wp.pl/kat,1025913,wid,12313366,wiadomosc.html
za ten link. Prof. Środa jak zwykle mądrze i rzeczowo.
Tylko tak zwyciężymy. Powróćmy do korzeni!
---> http://w413.wrzuta.pl/audio/2SyyWgtQv3F/-
i to wyjątkowo mało inteligentnie, co rzadko Ci się zdarza. Pojęcie "feministki" nie jest równoznaczne z pojęciem "kobiety", kto się na taki erystyczny wybieg złapie?
lewica przegrywa i będzie przegrywała dopóty, dopóki nie zrozumie, że "socjalizm - to nie społeczna własność środków produkcji", a "komunizm - to nie władza Rad + elektryfikacja kraju".
Karol Marks chciał zmiany "kapitalistycznych stosunków produkcji", ale nigdy nie określił, co pod tym pojęciem rozumie.
Przyjęto, że jest to prywatna własność środków produkcji, ale okres istnienia ZSRR i "demoludów" wyraźnie wykazał, że "uspołecznienie" środków produkcji, czyli zmiana ich właściciela zmienia tylko wyzyskiwaczy, a los ogromnej części społeczeństwa zmianie nie ulega. Dalej jest wyzyskiwana!
Zatem podstawowym zadaniem lewicy jest zdefiniowanie na nowo pojęcia "kapitalistyczne stosunki produkcji".
Dopiero później można budować program ich zlikwidowania.
Nie nie manipuluje tylko uzylam skrotu, ale myslalam, ze jasnego. Przeciez mowa o grupie docelowej, ktorej interes dany nurt chce reprezentowac, a nie o licznosci samgo nurtu. Bo jesli w ten sposob, w jaki propnujesz, to chcac byc konsekwentni stwierdzmy, ze pojecie socjaldemokraty tez nie jest jednoznaczne z pojeciem robotnika. I moze w tym sensie faktycznie racja, feministek jest malo, ale i socjaldemokratow albo socjalistow niewiele (o ile) wiecej. Wynika to z malej swiadomosci wlasnych intersow, kobiety zarzekaja sie ze nie sa feministkami, a robotnicy chca liberalizacji prawa pracy i glosuja na pelo, ok. Niemniej jednak feministki, podobnie, jak socjaldemokraci reprezentuja interes licznej grupy i przeciez o tym mowa, rowniez w drugim przypadku. (Jesli oczywiscie mamy faktycznie przyjac kryterium ilosciowe, z czym tez mozna polemizowac)