Zresztą taka turystyka jest szeroko na świecie rozpowszechniona
W Polsce- np zwiedza się na podobnej zasadzie Nową Hutę
Na świecie np- slumsy Kairu i tzw. miasto cmentarne- gdzie ludzie gnieżdżą się w grobowcach
A w USA można przeżyć symulację bycie potraktowanym jak nielegalny emigrant z Meksyku- płaci się za to by prywatna firma szukała cię z pomocą psów i szerokim zestawem gadżetów...
Dobry artykul. A "Nienawiść " napisał stary pankowiec :)
między pchaniem się z kamerą w slumsy, gdzie naprawdę ludzie umierają z głodu, a wizytą na Stadionie Dziesięciolecia. Dla mnie wizyta tam też była egzotyką, choć dosyć obrzydliwą, a że ktoś tam ciężko pracuje? Szkolne wycieczki zwiedzają np. fabryki i jakoś nikogo (chyba, choć na lewica.pl wszystko jest możliwe) to nie gorszy.
Nie wierzę. Nie wiem do końca czy piszesz poważnie, czy to żart?
Marek
E tam. Dziś starych pankowców już nie ma. Ostatnio w miasteczku z którego pochodzę odkryłam istne cudo- barak 2m na 2m. Na szczeście pusty, ale na nim szyld wisi "Kontenery dla osób niepłacących czynszów". To raczej ktoś tak się wymądrzył na szczęscie, niż rzeczywiście zagrożenie, ale nie mniej jednak szlag może człowieka trafić.
Wieczorem idziemy do knajpy, a tam młodzierzy i smarkaterii alternatywnej uchowało się jakby w jakiś saknsenie. Już to dredy, już to kolczyki w takich miejscach, że prostolinijny człowiek w życiu by na to nie wpadł, że tam też można, spodnie, buty, mózg na ścianie. A napisu zamalować nie ma komu. Już nie wymagając wiele, nie żeby od razu jakieś kontrhasło celne, czy satryra obrazkowa. Nie badźmy drobiazgowi, starczyłoby choćby jedno krótkie słowo tradycyjnie pisane z błędem, przez co jest jeszcze krótsze. Wysiłek żaden.
Żulownia (umowie określając) istniała po tamtej stronie Wisły zawsze, w każdym okresie, jak najbardziej także w czasach PRL. Nie ma więc to związku z systemem. Wbrew pozorom tym ludziom nie wiedzie się zresztą aż tak źle. Mają swój świat, swoje wartości, z czym przypuszczam jest im całkiem dobrze. Najgorsze dla Starej Pragi i jej przyległości to przekształcenie tych rewirów w tzw. atrakcję turystyczną. Jeśli by do tego doszło dzielnica ta straciłaby cały swój niewątpliwy urok. Póki co tam bije serce Warszawy.
Artyści
Artyści zachodni osiedlają się w takich miejscach szukając nie egzotyki, lecz autentycznej odskoczni od dzisiejszego świata (czy ją tam znajdują, to oczywiście inna rzecz). U nas zaś stanowi to wyłącznie wyraz pewnej rodzącej się mody.
Po pierwsze to na jaką cholerę jeździć na Pragę żeby widzieć dresiarzy? Wola, Ursynów, Mokotów, Bielany wszędzie chcą.
Patologia społeczna jak ktoś napisał "żulownia" tylko na starej pradze? To zapraszam w bramy niektórych kamienic na Śródmieściu Południowym.
Stadion praskim ewenementem? Zapraszam na bazar przy halach Banacha albo na ten nie pamietam konkretnej nazwy przy Sadach Żoliborskich.
"Brudasy", ludzie co się nie myli koło miesiąca- w centrum b. dużo. Na cholerę jeździć na Pragę? Czy to wszystko to w skali Warszawy praski ewenement? Na litość boską.
To że na Starą Pragę pielgrzymują bananowce (inżynierska, stalowa itp.) to jest efekt postawienia tam "trendi" klubów. To jest działanie ludzi którzy jakby obwołano "trendi" gówna psie w parkach to by to chodzili oglądać (co najmniej). Nie mówiąc że w parkach "tej lepszej strony" Warszawy jak Park Dreszera też jest to nagminne.
Nie jestem z Pragi ale nie pierdaczcie państwo szlachta. Jest jakaś tam specyfika ale równie różnią się mieszkańcy Bielan (tych w "stronęłomiankowych") i mieszkańcy Mokotowa.
Masz oczywiście całkowitą rację odnośnie patologii społecznych. Zjawiska te istnieją w każdym mieście, a w Warszawie - w każdej dzielnicy (w rejonach śródmiejskich najlepiej "żulownię" widać w weekendy i święta, gdy opustoszają biurowce, urzędy, banki etc.). Chyba jednak niepotrzebnie czepiasz się autorki, gdyż w moim oglądzie chodzi jej nie o stygmatyzację Pragi, lecz próby czynienia egzotyki z takich miejsc. Jakby bowiem nie patrzeć, trendy w powyższym układzie nie stają się blokowiska Ursynowa czy nawet niektóre rejony Woli, miejscami dość podobne do Starej Pragi, lecz obszary "z tamtej strony Wisły z naprzeciwka". W sumie jednak nic w tym dziwnego. Kwartały wokół Targowej, Brzeskiej, Ząbkowskiej, Markowskiej, Jagiellońskiej mają swój niezaprzeczalny urok, na którym wcześniej albo później, w ten albo inny sposób, megabiznes będzie chciał zarabiać (przy okazji na spółkę z państwem pacyfikując drobną przedsiębioczość, czyli prawdziwie wolny rynek).
PS.
Stalowa, Inżynierska, Ratuszowa to Nowa Praga. Co do samego tekstu: nie bardzo rozumiem związek bazaru na Stadionie, gdzie handlują (pracują) ludzie z promienia jakiś 100-200 km od Warszawy, z "patologią" okolic Bazaru Różyckiego.
"Kwartały wokół Targowej, Brzeskiej, Ząbkowskiej, Markowskiej, Jagiellońskiej mają swój niezaprzeczalny urok, na którym wcześniej albo później, w ten albo inny sposób, megabiznes będzie chciał zarabiać"
-> oby!!! Może dzięki temu uda się uratować te piękne miejsca od ruiny.
Te miejsca właśnie dlatego są piękne, że nie dopadł ich jeszcze wielki biznes.
piękne są dzięki architekturze. Która może się rozsypać, jeśli ktoś nie zapłaci za ich renowację.
Ale także, a może przede wszystkim, za sprawą "żulowskiej" (proletariackiej) atmosfery. Atmosfery dawnej Warszawy. Ona zniknie, gdy dzielnicę tę upodobni się do części lewobrzeżnej.
Bury,
A. Warzecha słusznie napisał:
"Po pierwsze to na jaką cholerę jeździć na Pragę żeby widzieć dresiarzy? Wola, Ursynów, Mokotów, Bielany wszędzie chcą.
Patologia społeczna jak ktoś napisał "żulownia" tylko na starej pradze? To zapraszam w bramy niektórych kamienic na Śródmieściu Południowym."
Ja dodam, że bramy w całym Śródmieściu, na całym Mokotowie, na całej Woli, na całym Żoliborzu (za którym ciągnie się nieuzasadniona już fama inteligenckości i wysokiego poziomu kultury mieszkańców) itd. pełne są żuli. Dopóki jakiegoś miejsca nie ogrodzą i nie obstawią ochroniarzami, urokliwi pijaczkowie znajdą tam bezpieczną przystań. Tworzenie dla nich rezerwatów nie jest wcale konieczne. Uwielbiam Pragę i autentycznie warsiawskie klimaty, nie jestem też osobą nadmiernie strachliwą, ale czy do uroków należy walenie sąsiada siekierą w nasze drzwi? A takie atrakcje zapewnia przynajmniej jeden niewątpliwie malowniczy żul lokatorom z Ząbkowskiej. I nie ma na to rady. Niektóre kamienice na warszawskiej Starówce (gdzie ten straszny kapitał wdarł się już dawno temu) są regularnie obszczywane i obsrywane, tak przez przyjezdnych drechów, jak i przez miejscowych żulików. Warszawskie blokowiska nierzadko odwiedzają rozmaite kapela (tę z Chmielnej pewnie trzeba specjalnie zamawiać i sowicie opłacić, ale inne raczej same szukają tu, na wsi, zarobku i ewidentnie im się to opłaca). Naprawdę trzeba ich wszystkich dodatkowo chronić, tworzyć na siłę żulerski skansen? Ten żywy świat żulii trzyma się świetnie, nam, alienom, jawi się we wszystkich odsłonach (i w cuchnących szczynach, i w tkliwej muzyce).
Nie chcę, żeby w moim mieście zawaliła się kolejna stara kamienica. Ktoś musi zapłacić, żeby ją uratować, prawda?
A propos innego wątku w tej dyskusji: bazar na Stadionie był (nie wiem, to wrażenia sprzed dekady, kiedy jeszcze istniał i prosperował) zupełnie inny niż ten na Banacha czy gdziekolwiek indziej.
I jeszcze: na Żoli jest jeszcze trochę punoli, więc ta nienawiść może faktycznie:)
Z drugiej strony ci prawdziwi ograniczają się chyba już do tej jednej grupki, co to z psem pałęta się po ścisłym Centrum - zaspali kiedyś na jakiejś ławce, obudzili się 15 lat później... Też są malowniczy, dopóki się nie im nie narazisz nie dając na piwo.
http://www.racja.org.pl/content/view/768/1/