Średniowieczne bitwy przypominały poniekąd grę w szachy grane w teatrze. Miały ustalone reguły, przebieg, szyk i dramaturgię. Najpierw szły piony, potem figury. Spektakl był wyreżyserowany. Nawet gawiedź (kibice) miała tam swoje miejsca - loże, galerie i parter. Ze wzgórz i okolic można było obserwować przedstawienie...
Wygrywał liczebniejszy, lepiej wytrenowany, zmyślniejszy, bogatszy...
A tu jeb-pierdut... ten dzikus Jogiałła (cyt.:) "wykorzystał do szarpania lekką jazdę litewską i tatarską, a następnie rozbił przy pomocy własnego rycerstwa" kwiat rycerstwa europejskiego. Zastosował klasyczną wojnę podjazdową, PARTYZANCKĄ! Zamiast grać w szachy, przeszedł na WARCABY! Czyli uprawiał gry, które pozwoliły mu wygrać na WŁASNYM TERENIE. Jak tubylcy w Iraku, Afganistanie, Wietnamie... bo już nie w Jugosławii, która podporządkowała się regułom "demokratycznego" najeźdźcy...
Może dlatego ta wygrana bitwa nie mogła być spożytkowana i skonsumowana do końca, bo nawet z Watykanu podniósł się szmer zdziwienia, niezadowolenia i zniecierpliwienia.
A dzikus widząc, że nie ma szans w tym teatrze... grał wg własnego scenariusza, na miarę aktorów, kostiumów, zapotrzebowania...
(*_*)
Pamiętajmy również o walkach na Żmudzi. Krzyżacy siedzący w warownych obozach oraz starający się kontrolować główne trakty i Żmudzini atakujący ich patrole czy mniejsze posterunki, wspierani przez zagranicznych bojowników z Polski i Rusi. Co to nam przypomina? :)
sytuacja była taka jasna. Po stronie Krzyżaków walczyli chociażby Polacy z Pomorza, zaś po stronie Jagiełły niemieccy mieszczanie z Krakowa. Dzielenie członków tej bitwy według narodowości jest błędem. Także koncepcja strony krzyżackiej jako "NATO" jest nadużyciem, bo wynikałoby z niej, że Polska była traktowana jako kraj załóżmy muzułmański czy pogański, a jak do tego mają się poselstwa, udziały w synodach, zjazdach itp. Bitwa grunwaldzka nie była więc przejawem podziału Europy na zachodnią i wschodnią, stworzenia się silnego bloku, bo gdy rycerze angielscy i francuscy walczyli ramię w ramię pod Grunwaldem po stronie Krzyżaków, na zachodzie tłukli się w ramach wojny stuletniej. Polska była krajem Europy zachodniej, zaś powodem walki wielu obcokrajowców po stronie Krzyżaków były ich wpływy i silna dyplomacja na wielu dworach.
Na własnym terenie, w swoich kniejach i puszczach - PARTYZANCI (albo terroryści jak kto woli), ubrani w łapcie skóry bobrowe oraz dzierżący zwykłe łuki i dzidy... mieli czelność gonić kulturalnych, cywilizowanych, odpicowanych w przecudne ciuchy (zbroje, czyli mundury) i uzbrojonych po zęby i zakute łby w miecze ze stali damasceńskiej (dobrze mówię?) - ZŁODZIEI, którzy chcieli się nażreć miodu (czyli nachłeptać ropy) z polskich, żmudzkich i litewskich barci...
A... takiego wała!!!
(*_*)
więc porównując ją do dzisiejszej sytuacji, stawiasz Irakijczyków/Afgańczyków na równi z NATO, tyle, że pod różnymi sztandarami, pod którymi i tak większość zawsze walczyła i walczy z musu a nie z przekonania.
Symbol na fladze NATO wpisuje się nawet geometrycznie w znak krzyża ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Flaga_NATO ) ;-).
Ten post jest pisany z przymrużeniem oka, nie oczekuj analizy historycznej od bloga. Niemniej Krzyżacy rzeczywiście używali propagandy krucjatowej, a Jagiełłę próbowali przedstawić jako nieprawdziwego chrześcijanina, sprzymierzonego z poganami (Polska była dla nich jednym z "państw bandyckich"). W ten sposób mogli pozyskać do swoich celów ówczesną "koalicję chętnych".
W latach 90., gdy ważyła się kwestia wstąpienia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego, żartowano wśród studentów historii:
- Co zrobił Konrad Mazowiecki?
- Sprowadził NATO do Polski.
co oznacza, że jeszcze wtedy była wyższa świadomość. Strach pomyśleć, co będzie za następne 10-20 lat.