A ja mieszkam przy ulicy Jana Pawła II (od początku lat 90.), wcześniej była to ulica... Włodzimierza Lenina :P. Zamienił stryjek siekierkę na kijek :P.
Hmm, w sumie jedno i drugie to "kijek" :P. Lepiej byłoby rzec - z deszczu pod rynnę (z wodą święconą ;-)).
to istny cyrk. Zrozumiała jest samo przez się zmian nazw takich jak: Lenina, Stalina, czy Dzierżyńskiego. Ale np. u mnie, w Szczecinie, zmieniono Plac Sprzymierzonych na Plac Szarych Szeregów :|
Ja bym akurat Stalina zostawił, jako wodza jednego ze zwycięskich mocarstw koalicji antyhitlerowskiej.
Widać konstytucja jest nieprawomyślna.
Szare Szeregi to zjawisko mało znane i raczej nie występujące, a Sprzymierzeni sprezentowali Szczecin Polsce.
W Warszawie,gdzie teraz mieszkam Marchlewskiego stała się Jana Pawła II, stąd niektórzy teraz mówią Jana Pawła Marchlewskiego. Kiedy Plac Zwycięstwa stawał się Placem Marszałka Józefa Piłsudskiego przejęte panienki i chłopcy w telewizji podawali, że powraca on do swej poprzedniej nazwy. Do stycznia 1945 był tam Adolf-Hitler-Platz.
na pierwszym posiedzeniu Rady Sochaczewa prawomyślny radny zgłosił wniosek, by jedna z głównych ulic w mieście nosiła imię Marszałka Piłsudskiego.
Która? - zapytał nowy przewodniczący Rady.
Towarowa - odpowiedział wnioskodawca.
Co wam przeszkadza ta nazwa? pytał speszony przewodniczący.
A kto to był Towarow i co on zrobił dla Sochaczewa? - odparł czujnie radny.
radni PO PIS zagłosowali aby zmienić nazwę ulicy CZERWONA DROGA (nazwa funkcjonowała od 1901 roku). W innym mieście historyk IPN, radny PO wezwał do likwidacji ulic Okrzei i Czerwonych Kosynierów bo to stalinowskie nazwy.
W Toruniu zlikwidowano ulice działacza robotniczego J.Nowickiego zastrzelonego przez policje podczas marszu bezrobotnych, w zamian zrobiono ul. Solidarności,na szczęście tablica pamiątkowa dzięki ciągłym protestom i walce PPS,OM PPS,SLD,FMS,OPZZ oraz Młodych Socjalistów i Weteranów Pracy pozostała
Niedawno włodarze miasta, postanowili przemianować kilka nazw ulic. Prezydent (niegdyś wspierany przez POPiS) określił Hankę Sawicką, mianem "działaczki terrorystycznej" i wręcz dopominał się, by ta "terrorystka" przestała firmować jedną z ulic.
Ten sam los spotkał także W. Kniewskiego i J. Krasickiego.
Jeszcze kilka lat wcześniej, Marian Buczek przestał być patronem jednej z ulic.
Czy mnie to jakoś szczególnie dziwi? Otóż nie bardzo.
Znane osoby z tytułami potrafią wygadywać głupstwa. Przecież to Ludwik Waryński miał się przyczynić do powstania PRL-u.
Jeśli chodzi o to, jaką wiedzę i intencje w tej kwestii przejawiają działacze partii prawicowych, to nie mam żadnych wątpliwości, o co zabiegają. Chodzi o wymazanie, zatarcie pamięci o historii ruchu robotniczego, przede wszystkim o jego rewolucyjnych i lewicowych odłamach, postaciach związanych z nimi.
Młodzież też jest edukowana, wychowywana w oparciu o antykomunistyczne i antysocjalistyczne podteksty, przekłamania i upraszczania faktów historycznych.
Jeśli ja słyszałem z ust osoby, będącej docentem, paniusi sympatyzującej z Platformą Obywatelską (chyba nawet należy do tej partii), pogląd, jakoby Ludwik Waryński i Róża Luksemburg byli "zbrodniarzami" i wyrazy zdziwienia rzekomym, pobłażliwym stosunkiem władz III RP do istnienia nazw ulic, "gloryfikujących zbrodniarzy", i "zachwyt" takimi formułkami wśród studentów, to trudno o takie a nie inne poczynania władz w tym kraju, nawet w sferze symboliczno-ideologicznej.
symbole ruchu robotniczego zostały zawłaszczone przez PRL.
Uzasadnia to np. zmiany nazw ulic, które po roku 1989 kojarzyły się z PRL, a nie z zasługami organizacji robotniczych.
Obecnie te symbole są w znacznym stopniu zapomniane. A pomniki i nazwy powinny odwioływać się do żywej tradycji.
Historię ruchu robotniczego należy popularyzować w publicystyce, istytucjach samokształceniowych, na demonstracjach itd. Może z czasem stanie się na tyle popularna, że uzasadni to przyznawanie jej dni świątecznych, ulic czy placów.
zgodzę się, ale tylko częściowo. Rzeczywiście skuteczne przywoływanie tradycji robotnicznych( oraz tych, które nie mieściły się w doktrynie socjalistycznej ale miały dla ludzi pracujących pozytywną ofertę jak ruch spółdzielczy czy niektóre nurty ruchu ludowego i chadeckiego) nie może opierać się wyłącznie na nazwach ulic, ale realzować się przez publicystykę, działalność wydawniczą, instytucje samokształceniowe etc.
Pozytywnym przykładem w tym zakresie wydaje mi się prowadzony przaz R.Okraskę portal Lewicowo.pl. To jest kopalnia wiedzy i tekstów źródłowych. Niestety siłą rzeczy taki przekaz będzie trafiał tylko do tych już zainteresowanych a nie do szerszych grup. Dlatego nie rezygnowałbym z obecności tych motywów w przestrzeni, do której dostęp mają całe społeczności.
to w moim odczuciu, nie jest powód.żeby pamięć o tym zniszczyć. Po pierwsze dlatego, że błędy jakie wtedy popełniono są też dla środowisk lewicowych, czymś na czym można się uczyć.
Warto spojrzeć na to krytycznie ale z perpsektywy lewicowej. Moim zdaniem udaną taką analizą jest ostatnio wydany ''PRL bez uprzedzeń''. Po drugie, jest to element polskiej historii, której jak żadnego innego okresu nie należy wypierać w zbiorowej pamięci. Po trzecie, wiele dla wielu osób( nie tylko partyjnych aparatczyków) PRL był istotnym czasem w ich życiu i moim zdaniem nie należy przekreślać tego w całości. Po czwarte, w PRL mimo wielu nieprawidłowości i rzeczy haniebnych, były też pozytywne zjawiska. Wobec tych argumentów nie widzę powodu dla którego symbole z tamtej epoki wyrugować z życia publicznego.
właściwie nie wiem co byłoby lepsze.
mam większą sympatię do Jana Pawła II niż do Lenina. Myślę, że ten pierwszy był dobrym człowiekiem, jeśli chodzi o intencje. Jednak skutki jego nauczania w kwestii etyki seksualnej są opłakane, zwłaszcza dla ludności afrykańskiej.
Inna rzecz, że o ile wiem on kontynuował dyskurs który w środowiskach katolickich i tak był obecny ( tyle że mu się nie przeciwstawił), natomiast Lenin wnosił zupełnie nową, moimz zdaniem, negatywną jakość w wymiarze politycznym.
"Rzeczywiście skuteczne przywoływanie tradycji robotnicznych( oraz tych, które nie mieściły się w doktrynie socjalistycznej ale miały dla ludzi pracujących pozytywną ofertę jak ruch spółdzielczy czy niektóre nurty ruchu ludowego i chadeckiego) nie może opierać się wyłącznie na nazwach ulic, ale realzować się przez publicystykę, działalność wydawniczą, instytucje samokształceniowe etc.
Pozytywnym przykładem w tym zakresie wydaje mi się prowadzony przaz R.Okraskę portal Lewicowo.pl. To jest kopalnia wiedzy i tekstów źródłowych."
Oczywiście można sobie słodzić, chwalić, kadzić. Co takiego jednak przywołuje lewicowo.pl? Oczywiście jest to wycinek tradycji, w III RP jeszcze strawny, do przełknięcia dla elit liberalnych czy nawet konserwatywnych. Odwoływanie się w dużej mierze do antykomunistycznych treści występujących w PPS-ie, jest równie nieobce dziennikarzom GW czy "lewicowej" Polityki. Żadnym wyrazem odwagi nie jest papugowanie drogi, już kiedyś zresztą obranej. Modny antykomunizm na lewicy, był zresztą już w latach 90-tych, kiedy lider odnowionego PPS-u, Piotr Ikonowicz powoływał się na antykomunistyczne, tzw. lewicowo patriotyczne odłamy, silnie zakorzenione w obrębie "starej PPS" i usuwał komunistów ze spotkań partii, na której czele stał. Antykomunistów, chwalących sobie antykomunistyczne i antyrewolucyjne orientacje w PPS-ie, można oczywiście nadal spotkać wśród członków SLD czy w zapleczu publicystyczno-ideowym tej partii.
PS.
"Niestety,symbole ruchu robotniczego zostały zawłaszczone przez PRL. Uzasadnia to np. zmiany nazw ulic, które po roku 1989 kojarzyły się z PRL, a nie z zasługami organizacji robotniczych. Obecnie te symbole są w znacznym stopniu zapomniane. A pomniki i nazwy powinny odwioływać się do żywej tradycji."
Równie dobrze można to odnieść do innych krajów dawnego bloku wschodniego. Tam też "zawłaszczano symbole ruchu robotniczego", zniekształcano je. Z tymże nie jest to takie proste jak widzi to ABCD. Czy PRL zawłaszczała? Czy ABCD jest sobie w stanie uprzytomnić, iż wielu przedwojennych socjalistów i to kojarzonych również z ruchem spółdzielczym, zdecydowało się na "kolaborację z sowieckim reżimem", pracę na rzecz stworzenia socjalistycznego społeczeństwa. W tym chociażby brat Kazimierza Kellesa-Krauza - Stanisław, Julian Hochfeld, Marian Nowicki i wielu, wielu innych. Czy o nich też będzie przypominał lewicowo.pl?
Czy przypomni o komunizujących ugrupowaniach chłopskich, takich jak Niezależnej Partii Chłopskiej czy Zjednoczeniu Lewicy Chłopskiej "Samopomoc"? Otóż nie, bo to przecież "zdrajcy narodu"...
W landach dawnego NRD, wiele pomników i symboli, budynków, powinno, kojarzyć się ze "zbrodniczym reżimem", "porządkami ugruntowanymi przez ludzi wiernopoddańczych geopolityce ZSRR", idąc tokiem myślenia ABCD. Dziwnym trafem, większość nazw ulic, tychże budynków i pomników nie została usunięta czy przemianowana a przecież też byłoby to "uzasadnione"...
Dla ABCD, działania burżuazyjnych, prawicowych (choć także i z nazwy "lewicowych") władz, skupiające się na walce z symbolami i rewolucyjnymi tradycjami w ruchu robotniczym (choć i tym reformistycznym również ukradkiem się obrywa) są jak widać godne poparcia, czy przynajmniej uzasadnienia. Zapewne zgodzi się z prof. Tomaszem Nałęczem, (znanym politykiem "lewicy" i historykiem), że Polakom rewolucja zawsze kojarzyła się "z utratą wolności". Od zawsze i na wieki wieków amen...
http://wyborcza.pl/1,90705,8224317,Sekrety_koscielnej_monarchii.html
a kto ci broni stworzyć portal przypominający kolaborantów z sowieciarzami? Zrób go i nie marudź, że Lewicowo.pl nie spełnia twoich zachcianek. Ta twoja sowieciarska "lewica" była przez 45 lat PRL-u promowana wystarczająco mocno, żebyśmy my już nie musieli się w tym babrać, nawet gdyby takie babranie miało jakiś sens. A sensu nie ma, o czym akurat w tym kraju po 45 latach PRL-u wiadomo już dobrze, bo ta twoja "lewica" jedyne co zrobiła, to na długie lata skompromitowała wszelkie lewicowe idee.
ja bym jednak bronił Lewicowo i promowanych tam treści.
Nawet jeśli tradycje te strawne dla elit III RP ( co przecież ani nie zwiększa ani nie umniejsza wartosci tych tredycji) to nie zauważyłem, żeby jakoś szczególnie je promowano ani w Wyborczej ani w Polityce. A nawet jeśli zdarzyły się teksty na ten temat, to pojawiały się okazjonalnie i w rozproszeniu. Tymczasem dzięki Lewica.pl te teksty są skupione w jednym miejscu i to w ogromnej liczbie jak na żadnym innym portalu.
Poza tym nie sprowadzałbym tych treści wyłącznie do antykomunizmu. Pojawiają się tam artykuły,w których autorzy dystansują się do sowieckiego komunizmu ( zresztą co w tym złego?), ale większość tekstów w ogóle odnosi się do innych spraw: spółdzielczości, szkonictwa, stosunków pracy, problemów społecznych, antysemityzmu(oczywiście krytycznie), bezrobocia, etc. Ja jestem zapewne nieco mniej niechętny tradycji komunistycznej niż Remigiusz Okraska a i tak mogę na lewicowie znaleźć zawsze coś interesującego dla siebie.
Problem w tym, że od lewicowo.pl, trudno czegokolwiek oczekiwać. W PRL-u, wbrew pozorom, przypominano również o tradycjach PPS-u, a wiele osób działających w tym PPS-ie, także zaangażowanych w ruch spółdzielczy, zdecydowało się jak to ująłeś na "kolaborację z sowieciarzami". Inni woleli "obóz londyński" i wolność dla ugrupowań o programie na wskroś burżuazyjnym. Zresztą tych "sowieciarzy" w Polsce nie było wcale tak wielu, jak to nachalnie starasz się przedstawiać. Zdecydowaną większość z nich wymordowano w okresie stalinowskich czystek. Kadry rewolucyjnego i komunistycznego ruchu robotniczego zostały przetrzebione. Choć dla ciebie, i osób pokroju PPS-WRN, które chciały też osądzać "zdrajców narodu", był to przecież "prezent od Stalina". Któż jak nie ty, porównywał do działaczy Freikorps, zamordowanego w okresie II RP, komunistę Henryka Gradowskiego...
Najlepiej gdyby twoje "lewicowo" nie sięgało do tekstów z monografii, powstałych w tym PRL-u albo do osób "organizujących dla rewolucji społecznej".4
Toż to poważne wykroczenie a wręcz "zdrada" powinna być dla "lewicowych patriotów"...
tradycje PPS-owskie, że przez 45 lat "przypominania" nie wyszła ani jedna książka Niedziałkowskiego, Liebermana, Żuławskiego, Diamanda, Moraczewskiego, Haeckera, Marka, Wasilewskiego, Borskiego, Altera, Dębskiego, Praussa, Kłuszyńskiej, Czapińskiego, Bienia czy Rżewskiego. Daszyńskiego wydali pamiętniki i nędzny zbiorek tekstów, Perla jedną archaiczną książkę, nawet "lewak" Dubois doczekał się zaledwie jednego, kiepskiego zbiorku artykułów. Całe to "przypominanie" PPS-u w PRL-u miało łącznie mniejszy nakład niż edycje wypocin Kim Ir Sena.
I powtarzam: zrób sobie taki portal, jaki chcesz i zamieszczaj tam co chcesz. Zrób coś dla komunizmu i "prawdziwej lewicy" zamiast marudzić. Przy okazji zrobisz strasznie na złość "Gazecie Wyborczej" i będziesz taki rrrrradykalny, że strach się bać.
Tu nie chodzi o szczególną promocję na łamach Wyborczej czy Polityki, akurat antykomunistycznych i mniej lub bardziej prawicowych tradycji PPS-owskich. Jednak, na łamach tych tytułów - Polityka, Przegląd, Wyborcza, czy w nawet urbanowskim NIE, jak najbardziej od czasu do czasu podpowiada się czytelnikom, wskazuje im subtelnie, jakie "współczesną, nowoczesną lewicę", powinny urządzać korzenie, postawy, zachowania i historyczne wzorce programowe jak i polityczne.
O komunistach jako, "sowieckich namiestnikach" w domyśle złych "przeciwnikach państwa polskiego, działających jedynie w imieniu interesów ZSRR" piszą też takie "lewicowe persony" jak W. Orliński. Dobrze jegomość powinna być znana niejakiemu abcd. W końcu niegdyś pisali na łamach jednego z "lewackich pisemek".
O antysemityzmie, stosunkach pracy, problemach społecznych pisało też wielu działaczy komunistycznych. Ich dorobek nie był nawet szeroko komentowany, analizowany w PRL-u, nie wspominając już o Najjaśniejszej RP. To że, nie przypomni go lewicowo.pl jest wręcz zrozumiałe, choć nie przeszkadza to umieszczać portalowi deklaracji AFP, organizacji w międzywojniu, wyłącznie nastawionej na rewolucję socjalną, "bez etapów przejściowych" i "bez jakichkolwiek form państwowości". Toż to dopiero "zdrada interesów państwowych i narodowych". I nie przeszkadza to Okrasce?
Dorobek komunistów, konsekwentnych marksistów zostanie jednak odkłamany i przypomniany.
JP2 był dobrym człowiekiem i wrogiem lewicy,kto zajadle zwalczał teologie wyzwolenia,kto atakował abp.Romero który choć akceptował niektóre założenia teologii wyzwolenia nie był jej ideowo oddany.Kto wynosił na ołtarze księży związanych z reżimem Franco,z ustaszami.Ultrakonserwatysta JP 2 nie był lewicy przyjaciele ani tej marksistowskiej ani tej chrześcijańskiej.
program AFP mi nie przeszkadza, bo choć się z nim nie zgadzam, to ma on tę zasadniczą przewagę nad programami polskich komunistów, że nie powstawał na zlecenie Kremla i za sowieckie pieniądze. Druga przewaga jest taka, że anarchizm, jakkolwiek utopijny, zazwyczaj wnosił sensowny pierwiastek w życie publiczne i nie prowadził do tragedii i do kompromitacji lewicowych ideałów - natomiast niemal wszelkie poczynania komunistów prowadziły do celów odwrotnych od zamierzonych i na długie lata kompromitowały wszelką lewicę.
Durango, a co byś powiedział na to, że program przedwojennej KPP był konsultowany z ...Różą Luksemburg, do której specjalnie w tym celu przybyli przedstawiciele partii, udając się do Niemiec? Mało kto wie, ale to właśnie z poglądem Róży, że nie należy wprowadzać punktu programowego haseł uznania niepodległości, wówczas się liczono. Przypominam, że była to kobieta, która broniła dzieci polskie przed zaborczym wynarodowieniem, nie raz pisała: w moim kraju, jak my Polacy mówimy itd - widać więc, że nie chodziło o nienawiść do własnego kraju, co mylnie i krzywdząco zarzucał jej Kautsky.
A co byś powiedział na to, że od połowy lat 20 żadne naciski i telefony ze strony Stalina nie mogły zmienić kierownictwa KPP na bardziej ugodowe wobec Kremla ? Dopiero osiągnął to w 1929 r.?
Ciekawe ? Czy polska partia była serwilistyczną przybudówką Moskwy, jak twierdzi poza Tobą IPN ? A posłowie komunistyczni w sejmie, wybierani kilkakrotnie przez robotników ? - Sochacki, Warski, Królikowski...
Nawet Niesiołowski który w końcu lat 90tych próbował na łamach Wprost porównywać kadrę kierowniczą SLD do ideowców z KPP, doszedł w jednym z tych artykułów do konstatacji, że przesadza, gdyż tamte historyczne postacie miały pewien honor i niezależność i np nie wypada porównywać Koszutskiej Kostrzewy z Sierakowską.
Wiedziałem, że jesteś zdolny do przekłamań, operowania wyłącznie skrótami myślowymi. I tym razem się nie zawiodłem.
Nikt na Kremlu nie pisał programu KPP, ani tym bardziej go z Kremla nie podrzucał komunistom polskim.
Opracowania o PPS-ie, jak najbardziej w PRL-u były wydawane. Także o jego działaczach. W tym, także o Żuławskim i Niedziałkowskim...
a kto finansował KPP, jak nie Kreml? Kto przesyłał "wytyczne", "uwagi" i "opinie", które później były raźno wcielane w życie przez tutejszych utrzymanków owego Kremla? Kto wzywał tutejszych komunistów na "rozmowy", po których wracali skruszeni i "naprostowani na właściwą drogę"? Kto w końcu partyjkę tych "niezależnych" działaczy, mających ponoć oparcie w polskich masach robotniczych, najzwyczajniej w świecie rozwiązał?
Tak, jasne, w PRL-u wydawali opracowania o PPS-ie. A w Hiszpanii Franco wydawali opracowania o komunistach. I co z tego? Ja się pytam nie o tendencyjne wywody o Niedziałkowskim, lecz o to, ile książek Niedziałkowskiego wydano przez 45 lat PRL-u. No ile?
Durango, w każdej Twojej wypowiedzi przebija, że znasz bardzo dobrze i traktujesz jako prawdziwe tezy Żenczykowskiego zawarte w jego pisanej w Londynie pracy Dwa komitety i innych tego typu opracowaniach opartych nie na prawdzie historycznej, lecz na "faktach", będących w rzeczywistości pewną konstrukcją. Czy KPP i polskich rewolucjonistów na emigracji finansowała Moskwa i wracali oni do niej skruszeni ? Inwigilacja wewnętrzna KPP i jej stopniowe uzależnianie, jak wszelkich innych partii komunistycznych od Moskwy w latach 30, nie powinno rzutować na ocenę intencji jakie przyświecały powołaniu i działalności tej partii przez wiele lat. Trudno zaprzeczyć, że aż do jej rozwiązania działali w niej ludzie niezależni, czego przykładem jest choćby działalność Leona Lipskiego, zamordowanego przez agentów Stalina, czy wielu wybitnych intelektualistów rozstrzelanych przez NKWD pod zmyślonymi zarzutami.
Przedstawiciele KPP byli też w Armii Czerwonej na wysokich stanowiskach, jak np Stefan Żbikowski, dawny dowódca Czerwonego Pułku Rewolucyjnej Warszawy i Roman Łągwa - Zachodniej Dywizji Strzelców - rzecz jasna ich także postawiono przed plutonem egzekucyjnym. Wielu tych ludzi straciło właśnie życie za cenę niezależności. Podobnie stało się np ze Stanisławem Redensem, który zaczął krytykować obecny styl pracy NKWD, mówiąc, że w czasach Dzierżyńskiego "rozstrzelano by nas, za to jakimi metodami obecnie pracujemy".
Kilka lat temu w tvn pokazano dokument filmowy, z którego wynikało niezbicie, że po rewolucji Rosja była mekką dla przedstawicieli wielu narodowości, dla społeczników widzących w niej prostą kontynuację komuny paryskiej. Na archiwalnych filmowych ujęciach z okresu początków Kominternu, widać rewolucjonistów rosyjskich w otoczeniu reprezentantów różnych ras, kultur i narodowości.
Czy Moskwa finansowała KPP ? Natknąłem się kiedyś na informację, że spore kwoty pieniężne na rzecz zasilenia kasy partii były bratnimi datkami od Komunistycznej Partii Niemiec, najliczniejszej partii w Kominternie.
Jeszcze kilka małych przykładów niezależności KPP i polskich rewolucjonistów na emigracji przynajmniej do 1929.
1920 - powstaje Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, oceniony potem niesprawiedliwie przez Żeromskiego. Lenin postuluje, by TKRP rozdał ziemię chłopom. Marchlewski opowiada się jednak za podziałem ziemi w Rosji i na wschodzie Europy, oceniając różnice gospodarcze od panującego na wschodzie modelu, w Europie zachodniej, do której zalicza Polskę, gdzie jego zdaniem należy dać chłopom szansę współpracy w kooperatywach rolnych - co to oznacza ? Zachowane mają zostać tzw klucze, czyli majątki dworskie, lecz przekazane pod zarząd tzw. komitetów folwarczno - parobczańskich. I co się dzieje ? - Czy Marchlewski zostaje wezwany do Moskwy i wraca skruszony i podporządkowany ? Nie - ogłasza on oficjalnie manifest w kwestii rolnej, a Lenin ogranicza się tylko do proszenia Radka, który jedzie do Polski, by starał się go przekonać, że tak będzie lepiej. Żadne konsekwencje wobec Marchlewskiego wyciągnięte nie są, mimo, że Leszczyński - Leński próbuje takie sprowokować zarzucając mu publicznie "typową polsko - szlachecką zarozumiałość".
1926 - zamach majowy - decyzja o poparciu Piłsudskiego zapada w gronie polskich komunistów. Mimo, że docent Musiał z IPN powołuje się na jakieś rzekome wcześniejsze "wytyczne" Manuilskiego, jest w stanie udowodnić tylko, że przewidują one rady dotyczące, co najwyżej destabilizacji i chaosu w obozie rządowym. Decyzja zapada w kręgu ściśle polskim - dla Moskwy jest szokiem - o ile Lenin uważał, że każdy naród powinien budować socjalizm zgodnie z uznaniem i wyczuciem pochodzących zeń rewolucjonistów i z miejscowymi warunkami, o tyle po jego śmierci taka samodzielna decyzja jest już coraz mniej mile widziana. Suwerenność tego posunięcia niezależni komuniści przypłacą tym, że w 1929 r. Stalin i stający się jego narzędziem Komintern przeforsują zmianę kierownictwa partii i przejęcie go przez grupę Leńskiego
Ta "partyjka", jak ją nazwałeś powstała na bazie dwóch partii robotniczych - Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy i Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy.
W dodatku, do "partyjki" tej weszło wielu działaczy robotniczych, nastawionych lewicowo i rewolucyjnie, wywodzących się z już "zjednoczonego" PPS-u rozczarowanych oportunizmem i kunktatorstwem, wielu kolegów partyjnych, w tym Daszyńskiego, Moraczewskiego i Niedziałkowskiego, mających swoje "zasługi" w pacyfikowaniu rewolucyjnych robotników.
Program tej partii, był konsultowany z Różą Luksemburg, która go zaaprobowała. Z Różą Luksemburg, ale także i z Leonem Jogichesem, o perspektywie zjednoczenia obu partii, rozmawiał Maksymilian Horwitz-Walecki.
W celu zapoznania z programem politycznym nowej partii komunistycznej, do Niemiec, udał się przedtem działacz PPS-Lewicy - Józef Ciszewski. Według relacji J. Ciszewskiego i Henryka Steina Kamieńskiego, uzgodniona wcześniej platforma polityczna (bez sporów o charakterze zasadniczym), między dwiema rewolucyjnymi partiami proletariatu polskiego, miała zostać przez Różę i Jogichesa-Tyszkę, zaakceptowana.
Działacze KPP mieli oparcie w masach robotniczych. Wystarczy wspomnieć o Henryku Bitnerz-Biczu, Jerzym Czeszejko-Sochackim, Stanisławie Łańcuckim czy Adolfie Warskim. To tylko niektórzy z działaczy tej partii, zasiadający w ławach sejmu polskiego.
Do niektórych z nich, strzelano na demonstracjach robotniczych.
Czy tylko "Kreml" jak to ująłeś wpływał zawsze jednostronnie na KPP. KPP przez dłuższy okres (także na Kremlu) była traktowana jako partia z bogatą historią, której fundamenty trudno było podważyć, w zupełności wykorzenić, stłumić napomnieniami.
Różnych "utrzymanków" w historii było wielu. Karol Marks, był "utrzymankiem" Fryderyka Engelsa, tzn. korzystał z jego pomocy finansowej. Choćby partie chadeckie a nawet socjalistyczne (reformistyczne, socjaldemokratyczne) korzystał hojnie z pomocy CIA czy banku Watykanu i związanego z nim fundacjami. Czy ich też będziesz nazywał "utrzymankami"? To samo się tyczy tzw. niezależnych fundacji, jakie przygotowują i finansują tzw. kolorowe rewolucje. KPP-owcy, w przeciwieństwie do tych fundacji związanych z CIA i Watykanem, wszelkie swoje wysiłku skupiali na walce z systemem kapitalistycznym, systemem ekonomicznego ucisku.