Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Co się stało z naszą klasą? Wersja sto któraś

Komentarze

Dodaj komentarz

Jarku

prośba. Podziel jakoś akapity, bo bardzo ciężko się to czyta.

autor: Cisza_, data nadania: 2010-10-17 19:33:40, suma postów tego autora: 2083

Ano fakt

odważni i radykalni to są wszyscy, szkoda tylko, że jedynie przez monitorem komputera.

autor: Crystiano, data nadania: 2010-10-17 19:47:22, suma postów tego autora: 1590

PUSTYNIA TATARÓW

Bardzo szanuję Twoją pracę społeczną wśród proletariatu. Ale wyciągam z obrazu przez Ciebie przedstawionego inne wnioski. Oczywiście, zgadzam się, że rzeczą zupełnie naturalną jest to, że bardziej bojowo nastawione są te grupy ludności, którym jest gorzej, a nie te, które mają relatywnie lepsze położenie. Problem w tym, że pracą wśród takich grup zajmują się nie od dziś działacze radykalni, którym trudno odmówić woli działania i walki, a jednak, o ile się nie mylę i o ile na radykalnej lewicy nie zaszły jakieś istotne zmiany, to zbudować cokolwiek na tych formach działania nie bardzo się udaje. Piotr Ikonowicz jest tego najlepszym dowodem. Nie chcesz chyba wmówić dyskutantom na tym forum, że opłakane wyniki aktywności radykalnej lewicy są efektem tego, że przez ostatnie 10 lat owa lewica realizowała punkt po punkcie i litera po literze nasze (czytaj: "dogmatycznych marksistów") światłe wytyczne. A może tylko nie zauważyliśmy, że byliśmy takimi idolami?
Może się mylimy, ale chyba nawet w PPP - miejscu, gdzie "klasyczni" robotnicy wykazują jakąś zdolność polityczną - działania radykałów przez ostatnie lata świadomie rozszerzały bazę społeczną oddziaływania na inne grupy pracowników najemnych. I, mimo to, jakoś też nie słyszymy marszu, od którego drżałby bruk czy cokolwiek innego.
Nie chcę przez to powiedzieć, że problemu nie byłoby, gdyby działacze rzucili się na działanie w klasie robotniczej. Po pierwsze, nie mają do niej dostępu. I to mogłoby zakończyć dyskusję, bo po co dyskutować o korzyściach z artylerii, skoro nie mamy armat? Ale spróbujmy. O to właśnie niezrozumienie między nami a resztą dyskutantów idzie. Pragmatyczne nastawienie powoduje, że utożsamiacie działanie polityczne z dążeniem do osiągania natychmiastowego skutku w sferze warunków życia. Ruszyć do samoorganizowania się można tylko tych, którzy cierpią namacalną krzywdę społeczną. Ale tu natrafiacie na argumentację różnych zdroworozsądkowych, domorosłych filozofów, którzy Wam wypomną, że jak tylko komuś się poprawi, to natychmiast zapomni o konieczności dalszej walki. Do tego jeszcze wypomną Wam miliony ofiar takich "dobrych chęci'. I tego samego przecież doświadczacie ze strony tych, którym pomagacie. Ilu zasiliło szeregi Waszej śp. partii?
Jeżeli chcecie działać i tym działaniem przekonywać do siebie ludzi, to osiągniecie tylko to, że odrzucą Was kiedy tylko odkryją, że te wszystkie lata udawaliście jedynie kogoś innego, niż jesteście. Zresztą - osobiście nie wierzę w ten "połowiczny Wallenrodyzm". Raczej umrzecie na posterunku ze starości. Albo życie wytnie Wam figla i doczekacie się na Tatarów w swojej strażnicy.
Kto mówi, że organizacja polityczna musi się sprowadzać do zagadnień tradeunionistycznych? Przecież nie klasycy. I nie my. Ażeby móc działać w szeregach klasy robotniczej, trzeba mieć partię o celach politycznych i trzeba stawiać cele polityczne tej klasie. Jeżeli sądzisz, że opozycja w PRL mobilizowała robotników wyłącznie na hasłach ekonomicznych, to chyba raczej nie odrobiłeś lekcji z historii. Klasa robotnicza mogła zostać zmobilizowana właśnie dlatego, że istniała kadra polityczna i że ta kadra miała zaplecze. To było w tę stronę, a nie odwrotnie. Choćby nas bolało, że tę kadrę stworzyli antykomuniści.
W przypadku istnienia partii z prawdziwego zdarzenia, fakt, że robotnik zarabia przyzwoicie nie ma znaczenia odstręczającego od ruchu. Wręcz przeciwnie, dobrze, że nie ma ten robotnik problemów ekonomicznych, bo może się trochę oderwać od pogoni za zarobkiem i zająć polityką.
Prowadząc działania stricte ekonomiczne i rewindykacyjne wpadacie w błędne koło rywalizacji z organizacjami lepiej do tego przygotowanymi i mającymi wsparcie instytucjonalne. A jednocześnie w Waszych własnych szeregach nie ma jasności co do podstawowych zasad kierunkowych ruchu, który podobno chcecie budować. Bo przecież są ważniejsze problemy niż kłótnie o pryncypia. Bo przecież ważniejsze są działania doraźne, jest tylu ludzi do ratowania... To jest niekończące się zajęcie, którego nie dadzą sobie odebrać ci, którzy z pomocy innym zrobili sobie niezły sposób na godziwe życie. Nie macie szans ich przelicytować.
Ale powiedzmy sobie szczerze: kto z Was jest przekonany na tyle mocno o tym, że warto walczyć o inny sposób organizacji społeczeństwa? Tak mocno przekonany o tym, że uważa, iż warto to stawiać jako samodzielny cel czy chociażby problem? W większości jesteście przekonani, że ten cel nie będzie przekonujący dla innych, dla tych, których chcielibyście uszczęśliwić. A więc i dla Was samych, ponieważ żadne z Was nie czuje tego celu jako istotnego dla siebie. Ekonomicznie to Ikonowicz może sobie dać radę bez socjalizmu, i w kapitalizmie, nieprawdaż? Ma ten luz i wykształcenie, że nie zginie. To i każdy może sobie dać radę. A bez celu politycznego nie ma organizacji politycznej. Nie należy mylić organizacji politycznej z akcją promocyjną tego czy innego charyzmatycznego przywódcy.
Na koniec - nie należy uważać, że mamy gdzieś działania rewindykacyjne, ekonomiczne czy związkowe. Wręcz przeciwnie. Ale uważamy, że zacząć należy od kwestii politycznych. Inaczej lepiej przyłączyć się do efektywniejszych ciał działających na polu charytatywnym.

autor: EB, data nadania: 2010-10-17 20:04:30, suma postów tego autora: 856

nil desperandum Jarku

- przede wszystkim należy pytać, co się stało z naszą klasą. Jeśli weźmiemy pod uwagę globalną klęski polityczną, jaką była restauracja kapitalizmu w krajach rządzonych dotąd przez biurokrację i jej wszelakie - polityczne, gospodarcze, świadomościowe, kadrowe konsekwencje to dopiero w tej perspektywie można właściwie odczytywać fenomeny, które opisujesz - i inwestowanie w zakup samochodów i "zapisywanie się" górników do klasy średniej. Łatwo nie jest, jak mamy regres, to trudno, aby przy zerwaniu ciągłości klasowych instytucji robotniczych - przede wszystkim partii - świadomość była jakaś radykalnie lepsza. Zresztą spustoszenia mamy i tam, gdzie te instytucje trwają - we Francji mamy Sarkozy'ego, we Włoszech Berlusconiego, co też jest niewątpliwym wyrazem regresu. Stąd oczekiwanie, że to właśnie na Lubelszczyźnie pojawi się dzieciątko Lenin, wskaże robotnikom właściwą drogę, a oni przyjmą to bez zmrużenia okiem i tłumnie podążą tą drogą nie wydaje się realistyczne. Mamy regres i musimy brać w d... ale to żaden powód, żeby zmieniać barwy. Moja Pogoń jest nadal bez szans na awans do ekstraklasy, przegrywają mecz za meczem, ale to żaden powód, żebym zaczął kibicować Lechowi Poznań czy Jagiellonii Białystok. Tu stoję, inaczej nie mogę, jak mawiał pewien Niemiec.

Doceniam jednak, że to, co piszesz - piszesz na smutno, inaczej niż nasz drogi Piotr, który wydaje się w tym wszystkim być ukontentowany w swej nowej roli i w swych nowych samorealizacjach.

autor: altstettiner, data nadania: 2010-10-17 22:58:28, suma postów tego autora: 1511

Jak widać autor jest jeszcze przed lekturą książki :

Co z tym Kansas. nomen omen wydanej przez KP.
Tam wszystko jest wyłożone jak kawa na ławę.

Dla tych co nie czytali :

Robotnicza pielgrzymka na Jasną Górę gromadzi więcej robotników niż wszystkie lewicowe akcje protestacyjne razem wzięte.

autor: Cud2, data nadania: 2010-10-18 08:47:46, suma postów tego autora: 3207

...

Robotnicza pielgrzymka na Jasną Górę gromadzi więcej robotników niż wszystkie lewicowe akcje protestacyjne razem wzięte.

Rozumiem iż idziesz razem z nimi.

autor: Marek, data nadania: 2010-10-18 12:58:48, suma postów tego autora: 1715

Marek polemizujesz czy szydzisz ?

Rozumiem iż idziesz razem z nimi.
--------------------------------
Nie wiem jak jest w kopalni autora ale z tego co widziałem w TVN stacji którą trudno posądzić o klerykalizm 3/4 górników zanim zjedzie na dół czyni znak krzyża a nad wejściem do kopalni w miejscu gdzie odbija się kartę jest figura Matki Boskiej a nie Marksa.

A co do Twojego pytania o rozwiązania kwestii mieszkaniowej to :

Przed 1989 rokiem Państwo Polskie miało wszystko co potrzebne do polityki mieszkaniowej.
1) miało infrastrukturę budowlaną np.: państwowe fabryki domów
2) sprzęty mam na myśli państwowe firmy budowlane
3) było właścicielem ziemi
etc.

Zanim się przejdzie do omawiania kwestii mieszkaniowej trzeba sobie jasno i dobitnie powiedzieć jak to możliwe że mając taki handicap oddało kurę znoszącą złote jajka deweloperom.

Poniżej linkuje wykres ze stopą zwrotu / rentownością inwestycji deweloperskich w Warszawie :

http://www.adamduda.pl/wp-content/uploads/2010/09/warszawa.jpg

Rozwiązywanie kwestii mieszkaniowej trzeba rozpocząć od pytania :

Jaki w tym procesie mieli udział Balcerowicz i Mazowiecki
I co Ci Panowie robią dzisiaj i w czyim interesie.

Na dzień dzisiejszy zegar długu publicznego Balcerowicza wskazuje 20 tyś na głowę obywatela.
Wskazuje a Pan Balcerowicz nie mówi komu jesteśmy winni za co i dla czego mamy to spłacać skoro w przeciwieństwie do Gierkowskich długów nic z tego nie mamy.


autor: Cud2, data nadania: 2010-10-18 14:16:45, suma postów tego autora: 3207

Marek

Nie implikuje tego autorowi ale czasem mi się wydaje że lewica bardziej niż kapitalizmu nienawidzi Kościoła, Krzyża i własnego Narodu. A być może religia katolicka oraz powiązane z Nią pojęcie Narodu Polskiego są jedyną wspólnotą do jakich się jeszcze można odwołać tj. zastanów się gdzie na równej stopie spotykają się górnik etatowiec za 6 tysięcy miesięcznie i górnik z firmy zewnętrznej za 3 tyś ?

Zastanowiłeś się co zawiśnie na miejscu zdjętego krzyża ?
21 postulatów czy logo mc Donalda.

autor: Cud2, data nadania: 2010-10-18 14:31:19, suma postów tego autora: 3207

Co się stało znaszą klasą ?

Została wyparta przez facebook.

Dosłownie i w przenośni.

Jeśli myślicie że facebookowi przeciwnicy krzyża to lewica to się grubo mylicie bo oni tak samo jak z krzyża szydzą z wykluczonych to dzięki nim wstyd być biednym a jak pisze Ikonowicz proletariusz dzisiaj to synonim menela i lupa jednym słowem zacofańca co to nawet konta na facebooku nie ma.

Można wiele zarzucać SLD ale przynajmniej była to lewica NOMINALNA. Kiedy miejsce SLD zajmie Palikom to nie będzie nawet takiej.

autor: Cud2, data nadania: 2010-10-18 14:53:20, suma postów tego autora: 3207

Co do klasy to pojawia się pytanie :

Czy socjalizm ma być pasem transmisyjnym dzięki któremu proletariat zacznie żyć na poziomie klasy średniej czy wręcz odwrotnie tj. klasa średnia zacznie żyć na poziomie spauperazynowanego proletariatu.

autor: Cud2, data nadania: 2010-10-18 15:02:40, suma postów tego autora: 3207

Mandel okresla to samo w ten sposób


Analiza powyższych uwarunkowań dość szybko wykazuje, że jej (klasy robotniczej przyp. mój) specyficznych cech nie należy utożsamiać z cechami robotnika fizycznego w przemyśle ciężkim (nie obala to jednak faktu, że koncentracja w oczywisty sposób stwarza najbardziej dogodne warunki dla rozwoju wspomnianych powyżej cech). Współcześnie, w odróżnieniu od powyższego, cechą tą jest wolność bycia siłą najemną, konkretniej zaś - zgodnie z klasycznym określeniem marksistowskim - jest nią ekonomiczna konieczność sprzedaży siły roboczej, której podlega jednostka (wszystkie jednostki tworzące klasę robotniczą).

Wielkość dniówki - czy to wysoka czy też niska - nie ma znaczenia, dopóki reprodukcji ulega konieczność ekonomiczna (tj. póki dniówka nie osiągnie poziomu, na którym oszczędność pewnej znacznej jej części nie jest możliwa i nie pozwala na pozyskanie środków produkcji bądź zysków z określonego kapitału). Również charakter pracy - czy chodzi o fizyczną czy umysłową, bądź w odniesieniu do kapitału o "produkcyjną"- również nie posiada takiego konkretnego znaczenia do czasu, gdy historyczna tendencja zmierza w kierunku koncentracji (przykładowo: masowa syndykalizacja pracowników wielkich domów towarowych, urzędników towarzystw ubezpieczeniowych). Co zaś się tyczy zdolności paraliżowania społeczeństwa, to ma się ona tak samo u pracowników elektrowni, telekomunikacji czy banku, jak i stalowni bądź zakładów samochodowych.

Jakąkolwiek by więc rolę odgrywała w skali świata przemysłowa klasa robotnicza związana z pracą fizyczną (relatywnie rosnącą czy też malejącą, trudno to w tej chwili ocenić), to znaczenie całego proletariatu, zgodnie z przyjętym przez nas określeniem, niewątpliwie wzrasta, na przekór długiej depresji, będącej funkcją dokonujących się zmian. Dzięki mikroelektronice i informatyce jesteśmy świadkami nie początków społeczeństwa postindustrialnego, lecz raczej postępującego uprzemysłowienia usług i mechanizacji pracy fizycznej. Pogląd, jakoby pociągało to za sobą głęboką decentralizację pracy (tj. decentralizację pracy i kapitału, w skutek pojawienia się na nowo w skali masowej małych rodzinnych przedsiębiorstw) jest sprzeczny z wszelkimi długofalowymi statystykami. Uwzględniając nawet nowatorskie i eksperymentalne znaczenie małych firm i rozdrobnionych przedsiębiorstw w "sektorach wysokiej techniki", jest to jedna klasyczne przejściowe zjawisko. Bowiem gdy tylko sukces przedsięwzięcia jest zagwarantowany, koncentracja sama się niejako narzuca. Sektor "komputerów domowych" (home computer) wykazał to niestety zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii czy Japonii.

I dalej:
Ruch realny nadal będzie gromadzić siły i doświadczenia w powszednim życiu (strajki o charakterze ekonomicznym, działalność wyborcza, walka o demokratyczne reformy itp.), jednak jak dawniej, co jakiś czas będzie stwarzać grożące wybuchem kryzysy społeczeństwa burżuazyjnego i szansę dla działań radykalnych, dla których socjaliści powinni przygotować siebie i masy, przejawiając w takich wypadkach męstwo i decydującą rolę inicjatywy rewolucyjnej, którą nieustannie postulowali Marks i Engels.

autor: red spider 666, data nadania: 2010-10-18 17:54:25, suma postów tego autora: 1549

Po wodzie pływa, kaczka się nazywa?

Jak mawiali starożytni Anglicy. Jak coś pływa po wodzie i wygląda jak kaczka, to pewnie jest to kaczka.

Czy zawsze trzeba stosować stary język do internetowych napinek? Mądrej głowie dość dwie słowie. Ze wzgledów taktycznych i praktycznych

autor: red spider 666, data nadania: 2010-10-18 18:02:21, suma postów tego autora: 1549

Etos

"w sercu mam robotniczy etos i żal, że sami robotnicy tak łatwo wyrzekli się tego etosu"

W Polsce nie było i nie ma czegoś takiego jak 'robotniczy etos'. We Francji, Hiszpanii, nawet Anglii można spotkać ludzi dumnych z tego że pochodzą z klasy robotniczej. W Polsce masy od wieków przejęły etos szlachecki i pogardy dla pracy. Jest to społeczeństwo przegrane dla jakiegokolwiek projektu egalitarnego.

autor: mlm, data nadania: 2010-10-18 19:31:26, suma postów tego autora: 4284

PT Niecud zrobił tłum sam jeden pisząc połowę komentarzy

i ponownie wymiksował z "narodu" 2 miliony prawosławnych i protestantów, o pozachrześcijanach i ateuszach nie wspomnę. A tekst jak najbardziej dobry i trzeźwo ujmujący sytuację. Nie chciało mi się już tu pisywać, ale w drodze wyjątku pochwalę.

autor: szczupak, data nadania: 2010-10-18 19:49:26, suma postów tego autora: 3747

Polecam uwadze

Francis Fukuyama:

" Powstało coś w rodzaju akademicko-biznesowego perpetuum mobile. Ideologia służyła interesom ekspertów, a ich prywatny interes umacniał przywiązanie do ideologii." - http://www.polityka.pl/swiat/rozmowy/1509374,1,rozmowa-z-francisem-fukuyama.read

autor: Teresa Stachurska, data nadania: 2010-10-18 20:08:01, suma postów tego autora: 1169

a dlaczego ludzie mają się dostosować do jakiejś przebrzmiałej teorii?

jeżeli oni nie utożsamiają się z klasą robotniczą, to co w tym złego? Dlaczego chce się ludziom odebrać ich wolność wyboru? Dlaczego mają dać się wcisnąć w jakieś schematy tylko dlatego, by się komuś poglądy zgadzały?
To, czego mi brak, to wzajemne wspieranie się ludzi, to tolerancja. Za dużo jest według mnie egoizmu, za mało społecznego zaangażowania. Wiadomo, że kapitalizm funkcjonuje według pewnych zasad już od zawsze. Wiadomo, że wszędzie, gdzie ktoś komuś "daje pracę" musi mieć z tego korzyść, bo inaczej nie byłby w stanie tej pracy "dawać". Więc chodzi w sumie o to, by świadomość ludzi po obu stronach, czyli pracodawcy i pracobiorcy zmieniła się i było zrozumienie wzajemnych zależności, a nie tylko z jednej strony pazerność a z drugiej roszczenia. Ludzie nie są już tacy sami jak przed stu laty. Stosowanie starych recept skazane jest na klęskę. Zwłaszcza, że to nie robotnicy "ruszali z posad bryłę świata", lecz byli oni jedynie wykonawcami pewnych posunięć, inspirowanych przez posiadaczy kasy, czyli kapitalistów. Nie było ani jednego powstania robotników, za którym nie kryliby się ukryci głęboko w cieniu kapitaliści. Na każdą rewolucję trzeba pieniędzy, a tych przecież robotnicy nie mają. Co najwyżej pokazywany jest robotnikom jakiś figurant rzekomo reprezentujący ich interesy, ale zawsze jakoś tak w końcu wychodzi, że jest niemal dokładnie tak, jak było przedtem, z niewielkimi tylko przerwami mającymi rzekomą rewolucję robotnikom unaocznić jako ich zwycięstwo. Odnoszę wrażenie, że to nie rewolucja może zbudować siłę robotników. To musi być jakaś praca u podstaw, to musi być przede wszystkim zmiana ich świadomości. Nikt nie jest taki głupi by nie zauważyć, że jest wykorzystywany w pracy. Po prostu inne sprawy są dla ludzi ważniejsze i nie ma co ich za to winić.

autor: nana, data nadania: 2010-10-18 21:00:32, suma postów tego autora: 4653

ZASADNICZE PRZEŁOŻENIE

Nie będziemy, Jarku, podpierać się autorytetami. Wolimy stare, sprawdzone metody. Ujmijmy to tak - używanie "przestarzałego", wręcz ortodoksyjnego języka ma, w naszym przypadku, charakter celowy. Niejednokrotnie w historii pójście naprzód odbywało się wszak w "antycznych szatach".
Fakt, że zmieniał się charakter pracy robotnika jest obiektywny. Niemniej interpretacje tego faktu skutkowały w radykalniejszej postaci teorią o zaniku klasy robotniczej, a w wersji "soft" koncepcjami o przekształcaniu się jej w szeroką klasę salariatu, w klasę pracowniczą z jej konsekwencjami politycznymi prowadzącymi do hegemonii drobnomieszczaństwa.
Nie należy zapominać o tym, że koncepcje te rozwijały się w okresie dołującego radykalizm lewicowy prężnego rozwoju kapitalizmu z jego obietnicami społecznymi, które zrodziły mit konwergencji przeciwstawnych systemów społeczno-ekonomicznych.
Zauważając, że wyzysk Trzeciego Świata (peryferii) przyniósł krajom rozwiniętego kapitalizmu (centrum) uspokojenie walk klasowych ze względu na możliwość "przekupywania" klasy robotniczej ochłapami z burżuazyjnego stołu, przeoczono jakoś to, że można było częściowo przerzucić najcięższą i najbrudniejszą pracę produkcyjną poza obręb krajów wysoko rozwiniętych. Dzięki zasadzie kosztów komparatywnych, kraje rozwinięte zajęły się najbardziej dochodowymi działami produkcji oraz dzięki tej dochodowości mogły rozwinąć rynek usług. Nie oznacza to jednak, że w skali globalnej uległa przedawnieniu reguła, iż podstawą życia społecznego jest wymiana z przyrodą. Przy okazji zaznaczam, że w naszej interpretacji nacisk kładziemy na pracę produkcyjną, a niekoniecznie na pracę fizyczną, jako na wyróżnik czy kryterium tworzenia wartości dodatkowej.
Szczególnie w Polsce, gdzie rozwój gospodarczy nie osiągnął nigdy poziomu wysokorozwiniętych krajów kapitalistycznych, anachronizm lekceważenia roli klasy robotniczej rzuca się w oczy. Tym bardziej, że nie jest on oparty na analizie faktów, ale na przejmowaniu (kalkowaniu) teorii i koncepcji tworzonych w okresie kapitalistycznej prosperity na Zachodzie.
Nietrudno zauważyć, że w miarę rozwoju gospodarczego krajów bogatych, zwiększa się wyzysk w krajach będących producentami surowców i produktów pozyskiwanych od przyrody (wyjątkami potwierdzającymi regułę mogą być Kuwejt czy Arabia Saudyjska, co ma swoje konkretne wytłumaczenie). Najogólniej, można powiedzieć, że nadbudowa cywilizacyjna może się wznosić na gmachu pracy produkcyjnej, która z kolei może zostać zminimalizowana dzięki wzrostowi produkcyjności, ale nie wyeliminowana. Marks zauważał wielką szansę rozwoju cywilizacji eliminującej nędzę dzięki wzrostowi wartości dodatkowej. Praca nieprodukcyjna stanowi sedno owej cywilizacji, ale nie nakarmi głodnego. Chyba że dzięki niesprawiedliwości relacji wymiennych między krajami (na wzór stosunków klasowych) uda się rozdzielić pracę produkcyjną od nieprodukcyjnej, rozerwać ich delikatną równowagę i przerzucić ciężar pierwszej na jeden kraj, zaś zgromadzić wszystkie korzyści w drugim - na centrum i peryferie kapitalizmu.
Generalnie: praca nieprodukcyjna tworzy wartości użytkowe i wymienne, praca produkcyjna tworzy ponadto wartość dodatkową. Dzięki wartości wymiennej pracy nieprodukcyjnej, ma ona zdolność przejmowania wartości dodatkowej, co sprawia wrażenie, że ona sama tworzy ową wartość. Tak właśnie kraje, które są, np. potęgami w informatyce, mogą kupować sobie produkty potrzebne do reprodukcji swego społeczeństwa. Dlatego nie jest możliwe wolne upowszechnianie technologii, chociaż technicznie jest to całkowicie wykonalne. Dlatego problemem jest rozwiązanie kwestii organizacji produkcji, w której, jak mówi Marks, jest już zawarty sposób organizacji podziału. Niejasność w kwestii pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej ma więc zasadnicze przełożenie na najważniejsze kwestie koncepcji teoretycznej i praktycznej marksizmu.

autor: EB, data nadania: 2010-10-18 21:45:09, suma postów tego autora: 856

Dzis proletariat pracuje w korporacjach.

Dzisiejszy proletariat to miedzy innymi pracownicy call centers, obslugi klienta etc. Najwieksze korporacje (Apple, Symantec i wiele innych) korzystaja z ich uslug i outsourcuja (jak to sie mowi po polsku?) uslugi. Ludzie sa zatrudniani na umowy czasowe bez zadnego okresu wypowiedzenia, bez "dodakow" w postaci chorobowego czy ubezpieczenia zdrowotnego. Pracuja tak miliony ludzi w Europie, nie fizycznie co prawda, ale wyzysk i poziom kontroli przypomina w tych miejscach pracy warunki 19-wiecznych fabryk.
Oczywiscie, ze proletariat caly czas istnieje, co za pytanie. Zapraszam do korporacji w Irlandii chociazby, gdyby ktokolwiek mial watpliwosci. Albo do siedziby Teleperformance w Grecji, gdzie osiedlila sie wiekszosc outorcowanych call centers, pewnie (jak w Irlandii) ze wzgledu na niskie podatki dla firm, bardzo "elastyczne" prawo pracy i zdrade zwiazkow zawodowych.

autor: annawajda, data nadania: 2010-10-19 00:16:42, suma postów tego autora: 41

Polecam

Fukuyama i skojarzenia. Proponuję:
- http://www.nie.com.pl/art18079.htm
- http://www.nie.com.pl/art16784.htm
- http://www.nie.com.pl/art18699.htm

autor: Teresa Stachurska, data nadania: 2010-10-19 13:18:52, suma postów tego autora: 1169

p.EB

Na ogół pisuje Pani na takim poziomie ogólności, że to nic
nie znaczy. Ale raz napisała Pani coś mądrego:

"A bez celu politycznego nie ma organizacji politycznej. Nie należy mylić organizacji politycznej z akcją promocyjną tego czy innego charyzmatycznego przywódcy."

Więc proszę zacząć od siebie i napisać jaki model stosunków społecznych widzi Pani jako sprawiedliwy, a jednocześnie
wydolny gospodarczo.
A przy okazji wskazać drogę dojścia do tego ideału.

Już się cieszę na ten plan.

autor: tarak, data nadania: 2010-10-20 16:48:32, suma postów tego autora: 3240

WYDOLNOŚĆ I SPRAWIEDLIWOŚĆ

Rozumiem, że pytanie: Jak osiągnąć system, który byłby jednocześnie maksymalnie wydolny i maksymalnie sprawiedliwy? zostało zadane z pewnym przekąsem. Jasne jest bowiem, że jeśli mamy układ, w którym jakieś dwa czynniki są wzajemnie zależne, to nie można maksymalizować obu, chociaż można ten układ optymalizować, co nie oznacza tego samego.
Oznacza to jednak, że osoba zadająca takie pytanie uważa za oczywiste, że im mniej sprawiedliwy system, tym bardziej "wydolny" (ekonomicznie). U podstaw tej prawidłowości tkwi jednak założenie, że wydolność i sprawiedliwość są zmiennymi zależnymi. To jest założenie pesymistyczne, które każe socjaldemokratom ustępować przed żądaniami kapitału. Część socjaldemokratów jednak, takich jak chociażby bohater naszej dyskusji, Piotr Ikonowicz, uważa, że należy rozerwać tę zależność między wydolnością a sprawiedliwością, i maksymalizować sprawiedliwość już potem, jak najpierw zmaksymalizowało się wydolność. Czyli - opodatkować bogatych, tak aby rozprowadzić dochody bardziej egalitarnie.
Plan jest świetny, poza tym szkopułem, że bogaci nie godzą się dobrowolnie na takie rozwiązanie.
Marks uważał, że rozwój sił wytwórczych rozwiązuje już technicznie problem "maksymalizacji wydolności". Fakt, że coraz mniej ludzi zajmuje się bezpośrednio produkcją miał dla niego znaczenie pozytywne, ponieważ sprawiał, że sam problem niejako tracił na znaczeniu, tzn. nabierał cech procesu technicznego, do którego ludzi się przyzwyczajali, tak że wręcz stawał się procesem nieodróżnialnym od procesów przyrodniczych. Fakt, że ten proces obrastał coraz szerszymi słojami zrutynizowanych usług wzajemnych wymienianych między ludźmi, miał sprawić, że nieobecność prywatnych właścicieli środków produkcji nie będzie wpływała na załamanie się podstaw tak urządzonego społeczeństwa. Przejęcie przez bezpośrednich producentów roli kierowników środków produkcji miało gwarantować, że obfitość produktów, które zapewniała wysoka technika, byłaby dzielona zgodnie z potrzebami ujawnianymi przez członków społeczeństwa, ale ujawnianymi w toku ich wzajemnych interakcji wynikających ze świadczonych sobie wzajemnie usług, a nie na zasadzie "widzi mi się". A to właśnie zarzucają często przeciwnicy wizji komunistycznej. Według Marksa, nowe społeczeństwo miało się wyłonić z łona poprzedniego społeczeństwa, a rewolucja nie oznaczała konieczności krwawego terroru, ale zrewolucjonizowanie stosunków społecznych, przygotowane procesem ewolucji systemu kapitalistycznego.
Konieczność zmiany stosunków produkcji wydawała się Marksowi oczywista, ponieważ kapitalizm przejawiał i nadal przejawia nieprawdopodobne marnotrawstwo wynikające z anarchii organizacji produkcji. Poczucie dobrobytu (nielicznych zresztą) wynika z faktu, że produkcja w kapitalizmie objawia się właśnie taką nadwyżką produkcji ponad potrzeby stosunkowo wąskiego grono uczestniczącego w korzyściach z rozwoju kapitalistycznego. Jeśli jednak przymierzyć tę obfitość do skali potrzebujących, to nagle okazuje się, że ten względny nadmiar staje się mniej rozbuchany, a bardziej skrojony na miarę niewygórowanych, choć godziwych potrzeb.
Dziś przemysł się zwija, ponieważ po dojściu do ściany okazuje się, że jego wydolność jest uzależniona od sprawiedliwości. Wykluczenie powoduje to, że produkcja przestaje być potrzebna. Asymptotycznie mnożą się gadżety produkowane dla wciąż tego samego segmentu rynku odbiorców. Każde poszerzenie rynku zbytu daje chwilę wytchnienia zaledwie, ponieważ wytwarzane przez ekspansję kapitału rozwarstwienie społeczne jednocześnie z poszerzeniem, powoduje zawężenie rynku.
Problem więc nie w tym, jak osiągnąć pogodzenie wydolności ze sprawiedliwością, ale jak osiągnąć wydolność bez sprawiedliwości.

autor: EB, data nadania: 2010-10-20 21:22:37, suma postów tego autora: 856

p.EB

Nie przedstawiła Pani jednak MODELU stosunków społecznych możliwych do zaakceptowania przez wszystkie grupy społeczne, co do których używa Pani często ( niesłusznie zresztą) nazwy : klasy społeczne. Miał prawo Marks w XIX
wieku używać takiej nazwy, bo odzwierciedlała ona skostniały układ podziałów klasowych, ale dziś gdy dzieci chłopów są inżynierami a ich wnukowie profesorami ( nie zawsze, ale wystarczająco często) taki podział to anachronizm.
Więc mamy w Europie społeczeństwo pozbawione poczucia klasowego o aspiracjach wyłącznie materialnych i to do nich ma być zaadresowana idea rewolucyjna. Nie wykazała Pani żeby plan radykalnych zmian społecznych był dla nich atrakcyjny. Nie wiadomo jak miałoby wyglądać życie społeczne po przeprowadzeniu zmian, nie wiadomo dla kogo byłyby one korzystne a dla kogo przeciwnie, bo przecież najważniejszym problemem współczesnego świata jest przeludnienie i potrzeba zaspokojenia potrzeb życiowych coraz to większej masy ludzi.
Jeśli nie wiadomo dokąd zmierzamy, to może nie zabierać ze sobą zdezorientowanych ?
Z Pani wywodu wynika, że całe społeczeństwo ( w tym również burżuazja ) musi zrozumieć sens tych zmian i z tym nie sposób się nie zgodzić - ale to nie jest już rewolucja a ewolucja.
Pisze Pani:
"Konieczność zmiany stosunków produkcji wydawała się Marksowi oczywista, ponieważ kapitalizm przejawiał i nadal przejawia nieprawdopodobne marnotrawstwo wynikające z anarchii organizacji produkcji. Poczucie dobrobytu (nielicznych zresztą) wynika z faktu, że produkcja w kapitalizmie objawia się właśnie taką nadwyżką produkcji ponad potrzeby stosunkowo wąskiego grono uczestniczącego w korzyściach z rozwoju kapitalistycznego. "

Intuicja tu Panią zawodzi - długość życia w czasach Marksa, to w Europie niewiele więcej niż 40 lat, podczas gdy obecnie, mimo ogromnego wzrostu populacji, zbliża się do 80 lat. Trochę gorzej te wskaźniki wyglądają w stosunku do świata: dla roku 1900 średnia długość życia wynosiła 30 lat, a obecnie zbliża się do 70 lat, a w perspektywie do 2050 roku osiągnie 75 lat.
Więc mimo marnotrawstwa (którego obecnie już raczej nie ma) LUDZKOŚĆ dokonała ogromnego postępu, bo nie ma
ważniejszego miernika sukcesu niż wskaźniki, które przedstawiłem. Że towarzyszą temu wyzysk i bieda, to prawda
( jednak różnie w różnych częściach świata) ale czy rewolucja socjalistyczna w Rosji usunęła te wady ? a czy jest gwarancja, że zastosowanie przymusu przy wprowadzaniu przewrotu społecznego nie wywoła regresu cywilizacyjnego ze skutkami już aż za dobrze znanymi ?
Pisze Pani na koniec:
"Problem więc nie w tym, jak osiągnąć pogodzenie wydolności ze sprawiedliwością, ale jak osiągnąć wydolność bez sprawiedliwości."

Nie rozumiem tego. Współczesny świat wykazał, że potrafi pokonać problemy, które w czasach Marksa wydawały się nie do pokonania i osiągnąć: powszechne nauczanie, powszechną dostępność pomocy medycznej, wydłużenie życia ludzkiego, kontrolowanie pracodawców poprzez przeróżne Kodeksy Pracy, ubezpieczenia społeczne itd.
Czy to mało?
Czy ZSRR w warunkach rewolucji osiągnął więcej ? ( w wymiarze realnym a nie propagandowym).
Komunizmowi, w przeciwieństwie do innych socjalizmów utopijnych, dana był możliwość weryfikacji idei w konfrontacji z realnym społeczeństwem i tego egzaminu nie zdał. Przez długie 70 lat walczył jednak o ich realizację i dopóki trwała ta walka, mogło się wydawać, że marksizm jest nauką. Teraz, po tej totalnej klęsce, której byliśmy świadkami, wiadomo już, że była to jednak jedna więcej utopia i marksizm utracił raz na zawsze znaczenie doktrynalne. Powoływanie się nań przy projektowaniu JUTRA jest pozbawione sensu praktycznego. Raczej trzeba szukać nowych rozwiazań i miałem nadzieję, że jedno z nich zaproponuje Pani - ale nic z tego.
Zawiodła mnie Pani.

autor: tarak, data nadania: 2010-10-21 12:07:53, suma postów tego autora: 3240

PROBLEMY TECHNICZNE

Wiesz, Jarku, w Markach nie mamy żadnego problemu w porozumiewaniu się z tak sproletaryzowaną klasą robotniczą - wystarczy postawić butelkę i rzucić hasło w rodzaju - eksproprijacyja eksproprijatorov, grab nagrablenoje czy coś w tym rodzaju. Entuzjazm rzuca się w oczy. Gdy towarzystwo wytrzeźwieje stawia jednak pytanie o zabezpieczenia. W ramach gwarancji gotowi byliby przyjąć dyktaturę proletariatu. Pozostają jedynie "problemy techniczne".

autor: BB, data nadania: 2010-10-21 16:10:55, suma postów tego autora: 4605

klasa robotnicza

jak najbardziej dziś istnieje i nosi w sobie rewolucyjny potencjał. Z tym że nie są nią górnicy wyciagający 6000 tys. zł czy np. kolejarze, nierzadko zarabiający grubo ponad oficjalną średnią krajową, lecz ludzie pracujący na rozmaitych umowach śmieciowych, bez zabezpieczeń socjalnych, z dnia na dzień mogący być nawet bez takiej "pracy". Trzeba się po prostu nieco przetargetować.

autor: Bury, data nadania: 2010-10-21 18:39:37, suma postów tego autora: 5751

W sprawie technicznych problemów

"Nie przedstawiła Pani jednak MODELU stosunków społecznych możliwych do zaakceptowania przez wszystkie grupy społeczne" - a dlaczego miałabym przedstawiać model, a do tego jeszcze możliwy do zaakceptowania przez wszystkich, skoro - jak Pan zauważa słusznie - posługuję się kategoriami klasowymi?

W ogóle ma Pan do mnie pretensję, że nie jestem Panem.

Jednym słowem, nurtują Pana pewne problemy, których nie potrafi Pan sobie sam wyjaśnić, więc żąda Pan ich rozwiązania ode mnie. Rzecz w tym, że nie mam ochoty stawiać problemów w taki sposób, w jaki Pan to robi. Dlaczego? Bo postawione absurdalnie, są zwyczajnie nie do rozwiązania. Przykro mi, że pozostawiam Pana z zawodem w sercu, że nie dowie się Pan, w jaki sposób rozwiązać techniczny problem przeludnienia w świecie końca historii, w którym nie ma już innych, poza technicznymi, problemów.

autor: EB, data nadania: 2010-10-21 20:05:11, suma postów tego autora: 856

Pani EB

Pisze pani:
"Jednym słowem, nurtują Pana pewne problemy, których nie potrafi Pan sobie sam wyjaśnić, więc żąda Pan ich rozwiązania ode mnie. "

To nieporozumienie.
Próbuję zorientować się jedynie czy za tymi hasłami rewolucyjnymi kryje się jakaś głębsza myśl polityczna.
I już wiem - nie.

autor: tarak, data nadania: 2010-10-22 12:48:16, suma postów tego autora: 3240

tarak

Gdyby marksizm nie miał już absolutnie żadnego znaczenia doktrynalnego, to już powinny zaprzestać działalność ugrupowania nie tylko komunistyczne, ale nawet socjaldemokraci, którzy gdyby właśnie nie marksizm z pewnością nigdy by nie zaistnieli w "poważnej polityce" na nawet burżuazyjno-demokratycznych regułach funkcjonowania.
Zresztą nawet w wielu państwach burżuazyjnych, jeśli marksizm nie ma znaczenia doktrynalnego w wymiarze politycznym, to często służy on jako teoretyczna podstawa do opisywania obecnej rzeczywistości w kategoriach klasowych, kategorii konfliktu klasowego czy walki klas. Przynajmniej część, nazwijmy to konsekwentnych lewicowych intelektualistów (na pewno będących w mniejszości) nie boi się sięgać do analiz teoretyków czy myślicieli marksistowskich. Może też dlatego "trochę inaczej" wygląda rzeczywistość w wielu krajach europejskich niż w Polsce, gdzie panuje swoista "kampania nienawiści" wobec marksizmu i komunizmu, praktycznie uprawiana ze wszystkich stron tzw. sceny politycznej - zaangażowanych w umacnianie nowego porządku czy też próby jego "naprawienia".

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-10-23 16:37:58, suma postów tego autora: 1212

p.Andrzej Kotarski

Jeszcze raz podkreślam - całkiem inna była sytuacja społeczna w Europie w czasach Marksa, a inna obecnie.
Przez te 150 lat zmieniło się w stosunkach społecznych tak wiele, że komunistyczne recepty na ich poprawę są już
nieaktualne. Głównie dlatego, że nie ma już tych klas o których pisał, społeczeństwo się przemieszało i jeśli dziś pisze się o klasie robotniczej to raczej jako o grupie osób wykonujących najprostsze zajęcie a nie o oddzielnej warstwie społecznej z własnym etosem i szczelnie oddzielonej od innych grup. Jest to dziś podział zawodowy i w tej grupie znajdują się również ci , którzy w czasach Marksa należeli by do klasy burżuazyjnej, np. inteligencja nie potrafiąca znaleźć sobie zajęcia odpowiadającego ich kwalifikacjom.
Istnieje przekonanie, że gdyby nie straszak komunizmu, to burżuazja nie dokonałaby tylu ustępstw na rzecz ludzi pracy. Jest to teza tylko częściowo prawdziwa - główną przyczyna , aktualną i dziś, było pragnienie poszerzenia
grupy nabywców na towary produkowane przez przemysł.
Liczba producentów gwałtownie rosła a upośledzona materialnie "klasa robotnicza" nie kupowała tych towarów
więc by zrównoważyć w tym aspekcie podaż z popytem podniesiono stopniowo płace wywołując tym cały łańcuszek skutków, o których teraz nie będziemy chyba dyskutować.
Więc nie rewolucja rosyjska przyczyniła się głównie do poprawy życia na Zachodzie a potrzeby samej gospodarki kapitalistycznej.
Patrząc w ten sposób na rozwój cywilizacyjny widać wyraźnie, że świat rozwijałby się dokładnie tak samo jak i teraz (razem z ze zdobyczami socjalnymi ludzi pracy) i bez idei komunistycznej, która dla Rosjan okazała się kataklizmem .
To co się dzieje obecnie w gospodarce światowej (kryzys)
pokazuje, że świat posunął się na tej drodze o wiele za daleko, utrzymując bardzo wysoki poziom życia w krajach Zachodu, nie produkując towarów wystarczająco dużo i żyjąc z kredytów zaciągniętych w uboższych krajach świata.
I nie dotyczy to tylko burżuazji ale setki milionów ludzi,
którym państwo dotychczas w różnej formie dotowało niewspółmiernie wysoki poziom życia.
I jak przy użyciu marksistowskiej analizy można opisać
obecny stan stosunków społecznych ?- nie da się i dlatego jest to narzędzie bezużyteczne.


autor: tarak, data nadania: 2010-10-24 10:21:58, suma postów tego autora: 3240

Panie Tarak ...........

Pan mnie zadziwia czyżby Pan był zwolennikiem tezy o braku klas
społecznych.............?


Czasami wydaje mi się, że Pana poglądy to wypisz wymaluj poglądy
Pana Marka Borowskiego pseudo-socjalisty.

Czyli ni pies ni wydra coś na kształt socjaldemokratycznego polskiego świdra .................... :), :), :)

jacekx socjalista naiwny

autor: jacekx, data nadania: 2010-10-25 22:45:38, suma postów tego autora: 3088

Pan Jacekx

Bo ja istotnie jestem socjaldemokratą.

autor: tarak, data nadania: 2010-10-26 13:47:58, suma postów tego autora: 3240

Panie Tarak

Przepraszam za niewybredne żarty....................
ale PO nie dostrzega biedy i nędzy w naszej RP a i socjaldemokraci mam wrażenie, że lekceważą ten problem stąd moja niechęć do nich ...............

Pozdrawiam i przepraszam...............

jacekx naiwny socjalista

autor: jacekx, data nadania: 2010-10-26 15:52:08, suma postów tego autora: 3088

Dodaj komentarz