Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Co robić - politykę czy WUML?

Komentarze

Dodaj komentarz

A w którym...

..to momencie ktoś powiedział, że ruch KSS nie ma sensu ? Ma sens, zwłaszcza ten nadany sobie, jako cel główny. W komentarzach odniesiono się raczej do tego, czy ruch ten może być podstawą partii robotniczej. Ja uważam, że NIE, ktoś, że tak....ale jeśli chodzi o działalność KSS, szczerze życzę powodzenia. A jak nadarzy się w mieście, w którym mieszkam, okazja do współdziałania, BĘDĘ...ale nie zmienia to w niczym mojego poglądu, że nie jest to ruch rewolucyjny i nie jest, mimo deklaracji Piotra Ikonowicza, robotniczy.

autor: Xyan, data nadania: 2010-10-26 20:50:26, suma postów tego autora: 195

To fajnie

że ruch składający się w 80% z ludzi pracy najemnej nie jest ruchem robotniczym. A jakim jest? To bardzo ciekawe. Koniecznie proszę o odpowiedź.

autor: A.N., data nadania: 2010-10-26 21:33:01, suma postów tego autora: 407

MATKA TERESA I ASPIRYNA

Tym razem pada pytanie o nasz projekt ze strony jednego z inicjatorów dyskusji, co oznacza, że zaczęła się druga - niechciana? - część dyskusji.

Ale trudno dyskutować z kimś, kto sądzi, że ma przewagę, skoro „robi coś praktycznego” i do tego dobrego dla ludzi. Najsłuszniejszy argument, najsłuszniejsza racja ostatecznie okazuje się „gównoracją”. Szantaż moralny Matki Teresy z Kalkuty, choćby leczyła ona raka aspiryną, ma się dobrze na radykalnej lewicy.
Sorry, ale gdybym chciała mieć przekonanie, że przyczyniam się do pomocy potrzebującym, wybrałabym instytucje, które mają lepsze środki i możliwości niesienia pomocy (czyli burżuazyjne), niż takie amatorskie organizmy, jakie natrętnie nam się tu propaguje. Moim głębokim przeświadczeniem popartym obserwacją naoczną jest to, że istnieje od groma mniej lub bardziej profesjonalnych instytucji zajmujących się tym problemem w kraju. Ale też - że ani one w swym profesjonalizmie, ani amatorzy w swym entuzjazmie, nie rozwiążą problemu ani dziś, ani w nawet odległej przyszłości. Jeżeli Ikonowicz aspiruje do roli polskiego Chaveza, to niech weźmie sobie do serca fakt, że nawet Lula mający nieograniczone zaufanie wykluczonych w swoim kraju i masowe poparcie wyborców, może tylko „zarządzać biedą”. A tam bieda ma sens o wiele głębszy niż w Polsce.
Tak więc chciałabym na wstępie rozwiać złudzenia, że można mnie onieśmielić tanim sentymentalizmem. Jak to pięknie pisał Przybora w odniesieniu do zupełnie innego, o wiele bardziej trywialnego problemu (problemiku?): „...zabrało mi już rozpaczy...”
Moim zdaniem, jeśli lewicowy radykał zajmuje się pomocą i nie włącza się do działalności charytatywnej instytucji burżuazyjnych, to robi tak z czystej kalkulacji politycznej. Nie osądzam tego w kategoriach moralnych. Ale nie sposób ukryć, że ta kalkulacja jest barierą w skuteczności owej aktywności. Weźmy bowiem trywialny fakt, że etykieta „radykała” może, np. skutecznie odstraszać od udzielania bezpłatnych porad większość zawodowych prawników (nawet tych o wielkim sercu), którzy mogliby się włączyć w działania Kancelarii, gdyby nie bali się „zaetykietowania”.
Zamysł polityczny Ikonowicza jest zresztą wyrażony przez niego samego. Chodzi przecież o to, aby przekonać do siebie ludzi, którzy w przyszłości zasilą szeregi bojowników o sprawiedliwość społeczną i socjalizm. Bo przekonają się do idei. Mogą się jednak przekonać tylko w ten sposób, że przekonają się naocznie o skuteczności socjalistów.
Tymczasem O SKUTECZNOŚCI SOCJALISTÓW MOGĄ PRZEKONAĆ JEDYNIE SOCJALIŚCI REALIZUJĄCY CELE SOCJALISTYCZNE. Nie zastąpią ich cele charytatywne, bo te dowodzą skuteczności nie socjalistów, ale burżuazyjnych filantropów. Nie traktujcie ludzi, nawet wykluczonych, jak idiotów! Jeżeli chcą akcji charytatywnej, to zgłaszają
się do porządnej, profesjonalnej instytucji burżuazyjnej czy kościelnej. A o akcji socjalistycznej nic nie wiedzą, bo i skąd, skoro socjaliści takich akcji nie organizują. Nie wiedzą nawet, że mogliby się zgłaszać.

autor: EB, data nadania: 2010-10-26 21:42:02, suma postów tego autora: 856

to ja też coś powtórzę

Ikonowicz robi dobrze, Ty robisz Jarosławie dobrze... tylko nie wiadomo dokąd zmierzacie. Mówisz, że obchodzisz mur. Czy Caritas karmiąc bezdomnych obchodzi mur? Tylko proszę nie obrażaj się i nie odpowiadaj emocjonalnie. Szanuję i cenię Waszą pracę. Chce tylko wiedzieć czy Wy wiecie dokąd zmierzacie? Naprawdę wierzysz, że to co robicie moze mieć jakieś polityczne konsekwencje?
Zbudujesz ruch obchodząc mur? Dobrze przyjijmy, że masz rację. Ale co to będzie za ruch? Zaznaczam, że Lenina i tezy kwietniowe też mam głęboko w d... i ostatnie czego bym chciał to rewolucja październikowa.
Bo zadajmy sobie pytanie. Co to jest ten "ruch", który chcecie budować? Czy jedynym jego wyróżnikiem ma być ilość? Jak już będzie dużo ludzi to bedzie "ruch"? No ok, ale na pielgrzymkach do Częstochowy też jest dużo ludzi. Czy to jest "ruch"?
Co jest wyznacznikiem tego, że jakąś zbiorowość można nazwać ruchem, a innej nie? Chyba cel? Pielgzymka ma bardzo jasny - jest to Jasna Góra.
Zapytam nieśmiało.
Tym celem jest pewnie budowa lewicy? Ale czy ludzie w ruchu już o tym wiedzą?
Coś tu jest nie tak, jest jakaś bariera. A może zamiast walić głową w mur czy też go obchodzić (co niewiele zmienia, bo mur pozostaje nienaruszony) trzeba się zastanowić co zrobić by mur runął niekoniecznie walac w niego łbem? Bo gdy mury runą runą, to pogrzebią stary świat.... Bo czy inaczej jest po drugiej stronie muru jesli nie jest to mur więzienny oczywiście? Więc co z tego obejścia?

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-26 21:50:39, suma postów tego autora: 6205

Kiedys

piłem piwo z działaczem bodajże Pracowniczej Demokracji, powiedział ze najważniejsze dziś to przetrwać na pozycjach ideologicznych.Ciekawe na czym zwykli przetrwać działacze SDPRR?

autor: Wilkinson, data nadania: 2010-10-26 21:55:22, suma postów tego autora: 461

t onie do końca sprawiedliwe co piszesz EB

Oczywiście, ze burżuazyjne instytucje są bardziej sprawne i bogate. I jesli Ikonowicz założyłby przytułek dla psów, a to samo zrobiłaby Henryka Bochniarz, niewątpliwie jej ośrodek byłby lepszy. Taka konkurencja jest przecież możliwa.
Ale! Jeśli Ikonowicz założył KSS, który przecież nie działa tylko legalnie, bo np. nielegalnie blokuje tzw. legalne eksmisje, to nie można liczyć, że podobną instytucję, na dodatek bardziej profesjonalną założy Kulczyk i wypchnie Ikona z rynku? Więc mimo róznych moich nawet złośliwości, co juz podkreślałem, działalność Ikonowicza jest podobna do charytatywnej ale nie taka sama.
Owszem pani Henryka może "pomóc" eksmitowanym, oddając im np. w użytek kartonowe pudełka, a może nawet fundując jakiś barak?! Ale na pewno nie zrobi nic zeby do eksmisji człowieka nie dopuścić kwiestionując tym system. Owszem pochyli się nad biedakiem, bo przecież nieudacznikom trzeba pomagać, i nawet okryje go kocykiem.
Jesli znasz jakiś konkretny przykład burżuazyjnej instytucji, która robi lepiej i co ważne to samo co robi Ikonowicz, to słucham. Bo wtedy rzeczywiście to co on robi nie ma sensu.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-26 22:02:53, suma postów tego autora: 6205

E.B.

Uprzejmie proszę wysil się trochę. Nie ma prawników, którzy mogliby to swoje serce poświęcić, bo to oni mają akurat klasową świadomość i nazywają lokatorów patologią, hołotą, albo jak sobie jeszcze chcesz. Ten problem masz więc z głowy. Nie można odstraszać kogoś kogo nie ma. Widziałam owoce "pomocy" świadczonej przez takie organizacje. Nie ma profesjonalnych organizacji zajmujących się ratowaniem przed bezdomnością - są takie, które zajmują się już bezdomnym. Bo idąc dalej działalność charytatywna na tym właśnie polega, żeby nie podważać systemu, który czyni ludzi bezdomnymi, ale za to pochylić się nad bezdomnym dopiero jak już jest bezdomny i fundnąć mu "ogrzewalnię", żeby nie zamarzał w ciągu dnia, czyli w godzinach, w których ogrzewalnia działa. Nie ma więc profesjonalnej organizacji, która podawałaby rękę pokrzywdzonym przez kapitalizm pomagając im ocalić dom. Nie ma innej profesjonalnej organizacji, która służyłaby radą i dzieliła się wiedzą ze środowiskami lokatorskimi w całej Polsce jak zorganizować protest, czy negocjacje z władzami, żeby coś osiągnąć. Nie ma profesjonalnej organizacji, która wspierałaby kandydatów ze środowisk lokatorów i wykluczonych w wyborach samorządowych. Nie ma profesjonalnej organizacji, która by nie rozróżniała pomiędzy beneficjantem a członkiem, pomiędzy działaczem a beneficjentem, organizacji, w której wielu występuje jednocześnie w kilku rolach. Nie ma profesjonalnej organizacji dla zagrożonych wykluczeniem( bo to właściwie najczęściej są zagrożeni wykluczeniem a nie wykluczeni, co też jest istotne), która systematycznie by prowadziła z zagrożonymi wykluczeniem dyskusję jak zmienić sytuację społeczno-polityczną, aby nie było wyzysku i wykluczenia. Problem też polega na tym, że wy nie zajarzyliście, że w prawie każdym mieście w Polsce jest co najmniej jedna organizacja lokatorów. Ze nie jest to zjawisko przez radykalną lewicę wykreowane. Jest to chyba jedyny w tym kraju ruch obywatelski w miarę masowy. Nie ma tu bariery skostniałych struktur związków zawodowych. Jest to płaszczyzna komunikacji o jakiej wielu się w tym towarzystwie tylko śniło. Coś konkretnego jednak na początek trzeba umieć. Znać prawo lokalowe, o pomocy społecznej i o samorządzie oraz być pracowitym. To nawet nie dużo. Potem okazuje się, że ludzie, którzy bezskutecznie próbują coś zmienić w swoim mieście od kliku lat sami wiedzą, że muszą mieć swoja partię, sami wiedzą, że muszą mieć swój program. Biletem wstępu do tego dialogu jest wiedza z zakresu prawa mieszkaniowego.Biletem do dalszej dyskusji jest posiadanie programu i umiejętność przekonywania, posiadanie języka, który jest przyswajalny. Energią, paliwem do dalszej podróży są sukcesy.

autor: A.N., data nadania: 2010-10-26 22:19:50, suma postów tego autora: 407

Nazwijmy rzeczy po imieniu

1. Są organizacje, które zajmują się skutkami bezdomności, w czym jak zauważyłem jesteśmy zgodni z AN. To moga być i często są organizacje burżuazyjne.

2. Są organizacje, które zajmumują się obroną przed bezdomnością i jest to KSS

3. Nie ma organizacji, które zajmują się tym co powoduje bezdomność. Oczywiście pomijam poradnie AA, bo jak wiadomo alkohol też jest przyczyną bezdomności

Tak czy owak dyskusja toczy się wokół problemu przyczyn problemu bezdomności. Problemu, na który oczywiście trudno by miał lekarstwo kapitalizm, skoro sam jest przyczyną, to i nie może być lekarstwem. Ale problem w tym, że KSS też nie jest lekarstwem na przyczynę, a co najwyżej na skutki kapitalizmu, tylko na jednym poziomie wyżej niż pomoc bezdomnym jako lekarstwo na przyczynę jaką jest bezdomność. Co oczywiście jest lepsze, bo pomóc człowiekowi, który jeszcze bezdomnym nie jest można. Bezdomnemu zaś można dac już tylko zupę.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-26 23:35:29, suma postów tego autora: 6205

SKOK W PRZYSZŁOŚĆ

Mamy zatem już za sobą wstępną wymianę uprzejmości. Przejdźmy zatem do rzeczy, czyli "nowego projektu", którego w gruncie rzeczy nie ma lub już nie ma. Tymczasem projekt konkurencyjny, oparty o Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" ma swoich zagorzałych zwolenników na radykalnej lewicy. Co istotne, ci zwolennicy, za wyjątkiem redakcji portalu internetowego "Władzy Rad", nowy projekt Piotra Ikonowicza gremialnie olali, nie biorąc udziału w dyskusji. Mogli sobie na to pozwolić. Do niedawna było to nie do pomyślenia. Nowa Lewica ze Zbigniewem Partyką i NLR była dla PPP przeciwwagą. Po wypadnięciu KPiORP można było nawet mówić o kształtującej się równowadze sił na radykalnej lewicy. W międzyczasie coś się jednak stało - Piotr po wyborczym flircie z "Samoobroną" skupił się na KSS. Nowa Lewica okazała się zbędnym dodatkiem. Naszym zdaniem nie ma czego żałować. Obie radykalnie lewicowe konkurencyjne koterie miały przecież ten sam projekt polityczny - "partię pluralistyczną". Oczywistym jest, że projekt ten przeszedł... do lamusa. To co realizuje PPP i KSS nie ma się do tego projektu nijak.
Na bazie PPP powstać ma "partia związkowa" lub, jak kto woli wodzowska "partia robotnicza". Nowy projekt Ikonowicza odrzuca taką propozycję: "osią takiego buntu nie może być ruch związkowy, który znajduje się w totalnym odwrocie", czy uwagi Piotra o strajku generalnym, bądź klasie robotniczej.
KSS jako podstawa nowej partii czy nowego projektu politycznego nikogo raczej nie przekonuje. Ale skoro nie ma innego oparcia możemy i z tego skorzystać, by zbudować dźwignię. Po jednym wszakże warunkiem. Potrzeba szerszej perspektywy i analizy.

Zacznijmy może od futurologii, terminologii i kształtujących się podziałów klasowych tu i teraz. Poza "Adremem" nikt zapewne nie ma wątpliwości, że znaczenie klasy robotniczej 30 lat temu - w latach osiemdzięsiątych było niepodważalne. Nawet na prawicy nikt poza Januszem Korwinem-Mikke tego nie kwestionował. Pomijamy poziom świadomości klasowej i stan marksizmu w PRL.
W ciągu 30 lat stało się wiele, ale bynajmniej nie uległa zatarciu LATENTNA ŚWIADOMOŚĆ KLASOWA. W polskiej socjologii zjawisko te opisywał Marek Ziółkowski (obecnie senator PO).
Jako badacz klasy robotniczej nie wykluczał on skokowego rozwoju świadomości przy zaistnieniu sprzyjających czynników.
Zadajmy sobie zatem pytanie o jakie czynniki chodzi. Jednym z nich jest niewątpliwie konstytuująca klasowy ruch robotniczy radykalna (rewolucyjna) partia robotnicza. Innym - konflikty ostre społeczne. Tych zapewne nie zabraknie. Jak wykazują badania, m.in. francuskie i angielskie nad klasą robotniczą i masowymi ruchami społecznymi w ostrych sytuacjach konfliktowych diametralnie zmienia się samoocena szerokich grup społecznych. Nie tylko robotnicy, ale również nowe i stare warstwy średnie deklarują w sondażach, że czują się robotnikami czy klasą robotniczą. Czyżby odzywała się latentna świadomość klasowa w stanie embrionalnym?

autor: BB, data nadania: 2010-10-26 23:42:37, suma postów tego autora: 4605

A.N. , poczytaj sobie cokolwiek

zanim zaczniesz zabierać głos.
Dziwiłaś się, "że ruch składający się w 80% z ludzi pracy najemnej nie jest ruchem robotniczym. A jakim jest? To bardzo ciekawe. Koniecznie proszę o odpowiedź."
To ja pytam, na jakich to przesłankach metodologicznych opierasz przeświadczenie, że polityczny charakter ruchu określany jest wyłącznie przez socjalny skład jego uczestników? Duszpasterstwo ludzi pracy składa się zazwyczaj w 99% z proletariatu i je też zaliczysz do ruchu robotniczego? To może od razu się zapisz?
Czy w ogóle masz świadomość tego, czym jest ruch robotniczy?

autor: altstettiner, data nadania: 2010-10-27 09:36:48, suma postów tego autora: 1512

KONTROLA BILETÓW

Wasz różowy tramwaj kursujący na krótkim odcinku chińskiego muru nie jest na tyle atrakcyjny, by kupować bilety. Zaproponujcie raczej darmowe przejazdy, albo przejazdy ulgowe.
Skoro nie zamierzamy wchodzić do KSS, po co nam zbędna wiedza z zakresu prawa mieszkaniowego. "Biletem wstępu do tego dialogu" jest marksizm, a nie "wiedza z zakresu prawa mieszkaniowego". A.N. opamiętaj się - nie cofniesz dyskusji i nie narzucisz nam post factum swoich "wstępnych" warunków.

Najwyraźniej nie uzgodniliście jeszcze zdania w sprawie dalszej dyskusji. Rację ma Ewa, że niechcianej.
Twierdzisz, że "Biletem do dalszej dyskusji jest posiadanie programu i umiejętność przekonywania, posiadanie języka, który jest przyswajalny." I ty to będziesz oceniać?
Rozumiem, że Ty te "umiejętności" i atrybuty posiadasz? Nie żartuj? Po co ta kontrola biletów? Masz upoważnienie klasy robotniczej, czy pełnomocnictwa wystawione przez Piotra? Jeśli to drugie - to wracaj do KSS i zamknij drzwi za sobą. Nikt nie lubi "kanarów".

autor: BB, data nadania: 2010-10-27 11:04:36, suma postów tego autora: 4605

NIEWAŻNE, JAK ZACZYNA...

Mój komentarz był reakcją na obraźliwy tekst Jarka Niemca. Zamiast powtarzać się i korygować nadinterpretacje, pozwolę sobie zacytować prof. Tadeusza Kowalika: "Program Sachsa stał się 'szlagierem politycznym i publicystycznym' dopiero kilka tygodni później (...) Nadmierna prostota 'skoku' oraz pewność siebie mówcy [Sachsa] zrobiły raczej złe wrażenie na słuchaczach [posłach i senatorach Solidarności zebranych w Sejmie]. Sceptycyzm wobec programu wyrazili późniejsi ministrowie: Jerzy Osiatyński i Marcin Święcicki, a nawet Stanisław Gomułka. Według relacji publicystki 'Życia Gospodarczego': 'jedynie poseł Jacek Kuroń, który zaczął od tego, że na ekonomii się nie zna, bez zastrzeżeń uznał, że wszystko przemawia za programem Sachsa". (...)
Sachs urzekł Kuronia (zapewne to samo można powiedzieć o Geremku i Michniku) tym, że - jak próbuje to wyjaśnić K. Modzelewski - "udzielał odpowiedzi prostych. To można było przedstawić zrozumiale. Jacek to potrafił. (...) Jeszcze w 1981 roku (...) Jacek Kuroń pisał, że wyrzeczeń, których wymaga wychodzenie z kryzysu, społeczeństwo nie zaakceptuje, chyba że będzie pod wpływem psychologicznego szoku. (...) Powstał taki rząd i przyjął liberalną koncepcję, też na zasadzie psychologicznego szoku." (...) Potwierdza to dialog, jaki się wywiązał pomiędzy Bugajem i Kuroniem słuchającymi perory Sachsa. Kuroń wspomina: "Rysiek powiedział 'co za bzdury ten facet opowiada'. A ja na to: nie znam się na tym (...) ale słuchając wiem, że to rozwiązanie ma walor polityczny. (...) Program może być ekonomicznie gorszy albo lepszy. Ale musi mieć polityczny walor, to znaczy przedstawiasz taki program ludziom, a oni rozumieją, co powiedziałeś, i go poprą. Jeśli uzyskasz to poparcie i potrafisz je utrzymać, to możesz zrobić najprzedziwniejsze rzeczy"." ("www.polskatransformacja.pl")
Jakoś nigdy nie miałam zaufania do programów działania budowanych pod proste poparcie ludzi, bo "mają polityczny walor". Kuroń może nie znał się na ekonomii, ale zaczynał ponoć jako marksista. Jak widać, to niczego nie gwarantuje.

autor: EB, data nadania: 2010-10-27 12:51:49, suma postów tego autora: 856

BB,

tyle czytaliście Marksa i Lenina, a w praktyce ignorujecie uwagę tego ostatniego, że abacadłem marksizmu jest konkretna analiza konkretnej sytuacji.
Gdyby Lenin został reanimowany w Polsce dziś rano, to do wieczora by wymyślił, że trzeba założyć PiS.
Zaraz potem wysłuchałby Rozmów niedokończonych w Radio M i stwierdził, że już "jest taka partia".

autor: ABCD, data nadania: 2010-10-27 13:00:45, suma postów tego autora: 20871

jeszcze do Jarka, niezgodność co do faktów -

KSS powstał jako pomysł na czerwony ngo-s, w złożonym do KRS statucie miał nawet wpisaną przeze mnie "kierowniczą rolę partii" czyli NL. Teraz, cóż - jest to, z tego co piszecie jakaś reaktywacja "Enklawy", gdzie każdy sobie rzepkę skrobie, tu Ty, tam neokatechumenat i wszyscy - poza Tobą - są w doskonałym humorze...
Wnioski? Wnioski wyciągnij sam.

autor: altstettiner, data nadania: 2010-10-27 13:13:08, suma postów tego autora: 1512

ABCD, doprawdy sądzisz,

że "konkretna analiza konkretnej sytuacji" polega na słuchaniu radia?
Zaiste interesujący gatunek marksizmu...

autor: altstettiner, data nadania: 2010-10-27 13:39:12, suma postów tego autora: 1512

Lenin

pilnie czytał gazety.
Dziś, gdyby działał w Polsce, uzupełniłby swoje źródła o Radio M.
A gdzie najlepiej konkretnie analizować konkretną sytuację? Chyba pod pałacem prezydenckim.

autor: ABCD, data nadania: 2010-10-27 13:49:27, suma postów tego autora: 20871

Co robić ?

I jedno i drugie, a nawet i trzecie.
Wygląda na to, że zorganizowanie teraz ruchu na podobieństwo Die Linke w Niemczech będzie bardzo trudne nie mówiąc już o ruchu na miarę pierwszej *Solidarności* co byłoby ze wszech miar pożądane. Widoczne rzeczywistość społeczna jeszcze nie dojrzała do tego, albo lewica jeszcze jest za słaba, albo i jedno i drugie.
Robienie polityki poza parlamentem przypomina raczej walkę z cieniem (w cieniu).
W tej sytuacji postawą najlepszą wydaje się praca u podstaw i organizowanie struktur obywatelskich pro demokracja ( to co robicie jak zrozumiałem), które mogą być embrionem
całego ruchu. Organizować NGOsy, komitety obywatelskie, kluby dyskusyjne, pracować z dziećmi i młodzieżą. Pomagać orgnizować spółdzielczość pracowniczą i społęczne formy własności środków produkcji i usług.

Najtęższe głowy powiny opracować strategię rozwoju ruchu i najważniejsze żądania i posunięcia w kierunku poprawy demokracji i sytuacji życiowej obywateli według hierarchii
ważności i pilności. Muszą także przeanalizować i zweryfikować wszystkie struktury istniejącego systemu pod kątem przydatności i szkodliwosci dla demokracji.
Poszukać sojuszników i źródeł finansowania. To jest działalność długotrwała, ale w pewnych warunkach może nabrać lawinowej dynamiki.

Trzeba naturalnie zabiegać do ludzi ze środowisk robotniczych, ale nie tylko, liczy się każdy kto ma lewicowe poglądy, a wydaje się, że dzisiaj więcej członków pochodzić będzie ze środowisk inteligecnkich, zwłaszcza młodych wykształconych bezrobotnych, lub pracujących na etatach lub *śmieciowych umowach* poniżej ich aspiracji.
Trzeba popierać ruch związkowy i współpracować z nim jak najściślej. Postawy rezygnacji jak najbardziej niewskazane.

W procesie pozyskiwania, przekonywania ludzi trzeba zrezygnować z dziewiętnastowiecznego języka, którego nikt już prawie nie rozumie i nie chce rozumieć.
Ci którzy go jeszcze używają przynoszą lewicy więcej szkód niż dobra.
Socjalizm trzeba zdefiniować na nowo jako Wspólny Dom (solidarność społeczna, wspólne dobro, wspólna sprawa), a nie jako równość brzuchów i portfeli utrzymywaną metodą dyktatury proletariatu. *Radykalnym* radzę porzucić marzenia o Wielkiej Rozpierdusze rękoma *klasy robotniczej*, która obali wraży system.
Obali i co dalej :) ?
Trzeba porzucić marzenia i sny i wziąć udział w pracy u podstaw.

Tym którzy z różnyh względów nie widzą siebie w budowie tego nowego ruchu społecznego radzę przyłączyć się do socjaldemokracji parlamentarnej gdzie możliwości działania w tym kierunku są także duże, można współdziałać i osiągnąć efekt synergii.Wydaje się, że SLD po ciężkim kryzysie zaufania odzyskuje powoli poparcie społeczne to i zakres oddziaływania większy.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-27 14:09:30, suma postów tego autora: 2307

Nie przekręcaj EB

Nigdy ne wątpiłem w znaczenie klasy robotniczej nawet już w latach 80 ub wieku.
Napisałem tylko że nie wierzę we wiodącą rolę klasy robotniczej i że nigdy taką nie była.
Cytuję sam siebie:
Mitem jest na pewno *wiodąca rola klasy robotniczej* w co jak się zdaje niektórzy jeszcze wierzą. Nigdy nie była i nie jest.

Wygląda na to, że potrzebujesz wroga, którego sama kreujesz tak żeby go tym łatwiej zwalczać. Ani to uczciwe ani skuteczne jak sądzę.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-27 16:59:23, suma postów tego autora: 2307

ABCD

"Gdyby Lenin żył w Warszawie nieco później, o sto lat,
toby siedział dzisiaj w PiS-ie, nie zmarnowałby się tak"
Taka była kiedyś piosenka.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-27 17:13:43, suma postów tego autora: 6205

Adrem

"Wydaje się, że SLD po ciężkim kryzysie zaufania odzyskuje powoli poparcie społeczne to i zakres oddziaływania większy" Też mi się tak wydaje. A przede wszystkim może odzyskać, bo ich jeszcze ktoś słucha i mówią zrozumiale. Co generalnie mam w 4 literach. Bo w tym kraju nic się nie zmieni.
Ale tym gorzej dla tego czegoś co w Polsce nazywają, przepraszam sami siebie nazywają, czyli - tzw. lewicy radykalnej. O której nikt nie wie, nikt jej nie słucha i jak się okazuje nie ma ona nic do powiedzenia prócz cytatów z Lenina.
Bo popatrzcie doszliśmy do "projektu" i... i płyta z nagraniami Lenina się skończyła. Lenin nie nagrał nic dla potomnych co mają robic za 100 lat niestety. Trzeba ją teraz przewrócić na druga stronę. Ale ostrożnie proszę, bo po drugiej stronie mógł być nagrany Stalin.
Klasa robotnicza jest ważna. Bardzo ważna. Nie jest, ale ona jedynie może być motorem prawdziwych zmian. Tylko potencjalnie. Stwierdzenie tego faktu nic nie wnosi jeśli nikt do tej klasy nie potrafi przemówić.
Jeśli nie jest to prawdziwe zmiany nie są teraz możliwe. Bo nikt nie umie do niej mówić. Nikt nie zna jej języka. Znają francuski, angielski, hiszpański ale nie znają języka robotników.
We Francji też nic się nie stanie. Nawet jeśli będą to porównywac do 68 roku, to może i właśnie słusznie, bo też niczym to się skończy. Francuzów można podziwiać, że potrafią się bronić, ale jakiejś ofensywy to ja bym się nie spodziewał.
A gdzieś jakiś trockistowski baran pisze, że od Francji zależy przyszłość Europy. Niech się stuknie w dekiel. To nie są protesty, które mają jakiś kierunek. Konczą się po załatwieniu sprawy, tak jak każdy strajk po otrzymaniu podwyżek. Tak jak szybko się zaczeły tak szybko umrą. Umra nawet dziś jeśli tylko Sarkozy odpuści. Fakt, "reforme" moga zatrzymać, ale nic więcej.
A tu jest Polska! Tu nic nie można i nikt nic nie potrafi zrobić. Przypominam, wiosną otwierają granicę na Odrze i Nysie!
To chyba trockisci tak mówią - Wyzwolenie klasy robotniczej powinno byc jej dziełem - może to i cytat z Lenina. Nie wiem. Ale zgodzę się, że jest prawdziwy. Nie tylko powinno, ale tylko jej dziełem może być.
Dorzuciłbym dwa grosze do tego czym jest marksizm. Marksizm to ideologia, która opiera się o obiektywne interesy. Ideowość równa jest interesowności! Byc "ideowym" to rozumieć swój interes. Brzmi to pokracznie dlatego słowo ideowy z marksizmem zawsze mi się gryzło.
Na tzw. ideowość, którą wielu podkreśla, nie ma tu po prostu miejsca. Ideowość odwołuje się do dużo słabszej motywacji, do poglądów, a wręcz do serca. Marna to konkurencja dla interesu. Często ci ludzie "ideowi" wcale nie mają obiektywnego interesu zbieżnego z interesem klasy robotniczej. Czy juz z tego powodu nie sądzicie, że każdy intelektualista jest dla klasy robotniczej niewiarygodny i podejrzany? Bo co on robi? Poświęca się? A wiec głupi? Po co? Dla kogo? I to nie we własnym interesie?
A co jeśli na dodatek sam ma interes przeciwny? A inteligencja ma! Robotnik to idiota, który tego nie widzi? Ta więź między klasą robotniczą i inteligencją, dawno została zerwana. Bez jej odbudowy (chyba już niemożliwej?) intelektualiści mogą zapomnieć o jakimkolwiek wpływie na robotników.
Właśnie dlatego klasa robotnicza może się tylko wyzwolić sama. Bo tylko ona ma w tym prawdziwy interes. Ja tak rozumiem marksizm - to ideologia czytelnego interesu.
Masz interes robotniczy - służysz "idei" robotniczej. Masz interes inny - służysz innej ideologii. Wyjątki od reguły w obiektywnej ocenie nie mają żadnego znaczenia

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-27 17:50:54, suma postów tego autora: 6205

./..

Adrem, rezygnując z "dziewiętnastowiecznego języka" rezygnuje się z mówienia prawdy.

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2010-10-27 17:53:31, suma postów tego autora: 3566

Oczywiście,

potrzebna jest socjaldemokracja parlamentarna, jak również formacja na lewo od socjaldemokracji oraz rewolucyjne ugrupowania pozaparlamentarne.
Ale, zeby one powstały, w kraju musi najpierw się ukształtować demokracja burżuazyjna.
Zamiast niej, od roku 1989 mamy rządy ośmiornicy. Potworek ten poczęty został w Magdalence i odtąd nieprzerwanie się rozrasta. Objawami jego aktywności są m.in. zabojstwo Papały, afera hazardowa, totalitarne seanse nienawiści przeciw opozycji, zamach łódzki itd. W tym roku, ośmiornica zatraciła resztki wstydu i chęci tworzenia pozorów.
Dlatego trzeba najpierw pomóc Jarkaczowi utłuc ośmiornicę. Potem, jak będzie suwerenność i demokracja burżuazyjna, przyjdzie czas na zbudowanie lewicy, która z czasem może...obali te strukury ustrojowe.

autor: ABCD, data nadania: 2010-10-27 17:53:41, suma postów tego autora: 20871

gdybym był robotnikiem

Tak to sobie wyobrażam. Wychodzę z fabryki a pod bramą Ikonowicz, obok BB, CC, DD etc. Stoją z ulotkami. Trochę by mi przypominali scenę z Żywotu Briana, gdy szpalerem obok siebie stali jacyś nawiedzeni i każdy krzyczał, że to on jest mesjaszem. Teraz załóżmy, że krzyczą - to ja jestem jedynym przedstawicielem świata pracy!
Żartuję i nie żartuję. Naprawdę pytam poważnie. Mam "swoją" fabrykę. Znam Żdziśka montera, Wacka spawacza, Grześka co robi na walcowni. Znam nawet panią Zosię z kadr. Eh pani Zosia, ta to ma nogi do samej...
Jednak osoby, które widzę pod bramą, widzę pierwszy raz w życiu. I co od nich słyszę? Słyszę, że oni mnie wyzwolą! I co? Wierzę?
Nie, pomyslę sobie - że to jakieś ciule co pod brama stoją i czychają na moją robotę. Albo pomyślę sobie - o politykierzy! Pewnie znów te ich wybory zaraz będą! Albo pomyślę sobie - walić w mordę, czy przejść dalej i ich olać?
Ktoś z Was by uwierzył, gdyby potrafił się na chwilę wcielić w postać robotnika?

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-27 18:14:09, suma postów tego autora: 6205

..e tam...

..można tu sto razy pisać, że "przewodnia rola klasy robotniczej" to hasło, które zostało skompromitowane w realnym socjalizmie i że owa kompromitacja nie ma nic wspólnego z Marksem...możesz sto razy pisać, że wielu radykalnych lewicowców polemizuje tu w komentarzach nie z komunizmem, tylko z jego zwulgaryzowaną, stalinowską formułą, wywiedzioną z tzw. 'ogólnych praw dialektyki', co jest idiotyzmem nie mającym nic wspólnego z Marksem...możesz wielokroć odnosić się do łatki rewolucyjnego zadymiarza i cały czas przypominać, że dyskusja TUTAJ, to tylko dyskusja a nie praca u podstaw (choć mniemam, że wielu z dyskutantów zna się tu w realu i coś o sobie w tej materii wie) bowiem rzadko który sięgnie po tutejszych polemikach do Marksa jeszcze raz i jeszcze raz.....na nic...i tak na koniec zwalą dyskusję powrotem do swoich fobii i natręctw :-).....e tam....Ostatnio rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy po pierwszym odruchu zetknięcia z XIX nomenklaturą, jaką ŚWIADOMIE zastosowałem, w następnej chwili postanowili nie tylko wysłuchać mnie, ale nawet podjąć całkiem rzeczową i życzliwą dla mojej argumentacji dyskusję....nie jest tak źle, jak pisze Adrem63... ale fakt, trzeba się nie bać i pochylić nad ludźmi, którzy chcą zrozumieć nawet mimo zmęczenia codzienną pracą... i to jest miejsce, gdzie należy teraz być...jak dla mnie i jak na moje wątłe jeszcze możliwości....polecam wszystkim.

autor: Xyan, data nadania: 2010-10-27 20:11:38, suma postów tego autora: 195

ABCD

Ty czasem niegłupio gadasz. To tak powinno własnie pójść. Ale rewolucyjne projekty trza budować zawczasu. A osmiornice to i my tłuczemy. Po prawdzie podcinamy jej tylko macki ale kawałek po kawałku może dojdziemy do łba i gdzieś w tym miejscu może nawet się z Jarkaczem spotkamy

autor: red spider 666, data nadania: 2010-10-27 20:39:24, suma postów tego autora: 1549

ABCD,

cały problem w tym, że Kaczyński nie zamierza zatłuc żadnej ośmiornicy, bo zatłukłby rację swego bytu - on z jej tłuczenia uczynił sposób na życie. Złośliwi prawicowcy nazywają to Funduszem Emerytalnym "Manitu". Kaczyński miał w Polsce pełnię władzy. Jak ją wykorzystał? Ano np. do ścigania lekarza-łapówkarza, do lansowania Zyty Gilowskiej, do uczynienia premierem tego palanta z Gorzowa, do obniżenia podatków dobrze zarabiającym (a kto w Polsce dużo zarabia jak nie członkowie tych sitw, z którymi ponoć Kaczyński walczy), a wreszcie do rozwalenia własnego rządu w imię urojonych przekrętów Leppera (nawet gdyby były one prawdziwe, to trzeba oszaleć, żeby w imię tego oddać władzę, niemal cudem zdobytą, dwa lata przed końcem kadencji, zamiast rozegrać to mniej pompatycznie, a bardziej skutecznie).

autor: Durango 95, data nadania: 2010-10-27 20:54:00, suma postów tego autora: 3848

RYCHŁY POWRÓT HEGEMONA

"Na całym świecie wykwalifikowani pracownicy fizyczni należą do najbardziej poszukiwanych zawodów; w 31 krajach znaleźli się w pierwszej dziesiątce rankingu. Niedobór takich fachowców jak elektrycy, murarze, hydraulicy czy spawacze jest wyzwaniem dla największych światowych gospodarek. W 15 krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Francji, Włoszech i Kanadzie wykwalifikowani pracownicy fizyczni znaleźli się na pierwszym miejscu wśród najbardziej poszukiwanych zawodów. Także w Polsce ankietowani przez Manpower pracodawcy niezmiennie od trzech lat deklarują, że mają największy problem z zatrudnieniem przedstawicieli tych profesji w swoich firmach.

W najnowszym raporcie Strategiczna migracja: tymczasowa odpowiedź na niedobór wykwalifikowanych pracowników fizycznych Manpower zauważa, że ożywienie gospodarcze pogłębi obecny niedobór podaży specjalistów na rynku pracy i proponuje, jako doraźny środek zaradczy likwidowanie barier w przemieszczaniu się pracowników wewnątrz krajów i poza ich granice.

Mobilność nie wystarczy

- Niedobór wykwalifikowanych pracowników fizycznych może spowolnić realizację projektów infrastrukturalnych oraz zagrozić rozwojowi gospodarczemu. To wyzwanie, które wymaga długofalowego podejścia, aby zapewnić w pełni zdrowe funkcjonowanie gospodarki. Przejściowo, w krótkim okresie, poprawę sytuacji przynieść może zwiększenie mobilności pracowników - wyjaśnia Iwona Janas, dyrektor generalna Manpower Polska.

Raport Manpower Strategiczna migracja: tymczasowa odpowiedź na niedobór wykwalifikowanych pracowników fizycznych kładzie nacisk na konieczność stworzenia długofalowej, spójnej strategii, której celem będzie podniesienie prestiżu pracy fizycznej w społeczeństwie oraz wypracowanie mechanizmów gwarantujących bieżące dostosowywanie szkolnictwa oraz kursów zawodowych do zmieniających się potrzeb gospodarki. Jakkolwiek migracja jest tymczasowym rozwiązaniem problemu niedoboru siły roboczej, przedstawione w raporcie długoterminowe działania powinny być traktowane priorytetowo, ponieważ zapewnią trwałą równowagę na rodzimym rynku pracy.

Nieadekwatny system edukacji

- Nieadekwatny system edukacji oraz stereotypy związane z pracą fizyczną przyczyniają się do pogłębiania przepaści między ilością dostępnych fachowców a zapotrzebowaniem na nich. Pracodawcy i rządy powinny podjąć działania by zapewnić pracownikom fizycznym możliwość uzyskiwania zarówno niezbędnych kwalifikacji zawodowych, jak i rozwoju kompetencji miękkich. W momencie, gdy nasza gospodarka wychodzi z kryzysu otworzenie tej kategorii zawodowej na nowe talenty przyczyni się do zmniejszenia bezrobocia oraz pomoże efektywnie odpowiadać na potrzeby firm - dodaje Iwona Janas.

Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) mniej niż jeden na trzech 15-latków w Niemczech czy w Czechach chciałby w wieku 30 lat pracować, jako wysoko wykwalifikowany pracownik fizyczny. Liczba ta jest jeszcze mniejsza we Włoszech, Stanach Zjednoczonych i Japonii. W Polsce taką karierę zawodową przewiduje dla siebie niecałe 25% młodzieży szkolnej w tym wieku.

Istotnym kryterium zagwarantowania stabilnego rozwoju gospodarczego Polski jest dostępność siły roboczej, która zaspokoi potrzeby firm. Najnowszy raport Manpower podkreśla, że wdrożenie polityki strategicznej migracji w krótkim okresie oraz zmiana społecznego odbioru pracy fizycznej i rozwój programów szkoleniowych w dłuższej perspektywie pozwolą skutecznie likwidować problem niedoboru wykwalifikowanych pracowników fizycznych."
DI, Manpower Polska

autor: BB, data nadania: 2010-10-27 22:00:19, suma postów tego autora: 4605

no bo Jarkacz zwariował

Wcześniej było dokładnie jak opisuje Durango. A red_spider ubijając ośmiornicę spotka się z Jarkaczem przy głowie. I owszem, ale będzie to byc może głowa Jarkacza do rozwalenia.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-27 22:35:49, suma postów tego autora: 6205

BARIERA ROZWOJU

Nie sądzimy by Jarosław Niemiec lub Piotr Ikonowicz zdołali podważyć swoimi domorosłymi badaniami i obserwacjami raporty międzynarodowej agencji Manpower, wskazujące na GLOBALNY NIEDOBÓR ROBOTNIKÓW WYKWALIFIKOWANYCH, czy jak kto woli - wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Gdyby jednak przyszło im to do głowy, to przypominamy, że opublikowane w maju tego roku wyniki najnowszych badań przeprowadzono wśród... 35 tysięcy pracodawców z 36 krajów, na całym świecie! W Polsce niedobór ten Agencja Manpower Polska sygnalizowała już od trzech lat.
Najwyraźniej decydenci pomylili się - mity postindustrializmu i superindustrializmu nie znalazły potwierdzenia w praktyce. Wyrządziły jednak nie mało szkód. Na rynku pracy można nawet mówić o istnym spustoszeniu - o powstaniu nowej bariery rozwoju, w dodatku w skali globalnej.
Nagle okazało się, że sprawy nie załatwią przemieszczenia wykwalifikowanej siły roboczej, odpowiednie płace, darmowe obiady i mieszkania zakładowe, a nawet reanimacja zasadniczych szkół zawodowych. Z pustego przecież i Salomon nie naleje. Dziś mówi się już o pilnej POTRZEBIE PODNIESIENIA PRESTIŻU ROBOTNIKA WYKWALIFIKOWANEGO, bowiem młodzież nie garnie się do tych zawodów - o czym również świadczą badania.

Możemy zatem mówić już otwarcie o potrzebie podniesienia prestiżu klasy robotniczej.
Nowy projekt Piotra Ikonowicza i Jarosława Niemca z oczywistych powodów idzie pod prąd tej tendencji. Sam w sobie stanowi zatem barierę politycznego rozwoju radykalnej lewicy.

Przy okazji wyjaśnijmy sobie jeszcze jedną zawiłość, która ma zasadnicze znaczenie dla programu radykalnej lewicy. Nie tylko Lenin, ale również znany brytyjski socjolog klasy robotniczej Frank Parkin "skłonny był usuwać SYSTEM WARTOŚCI RADYKALNYCH, postulujących walkę z nierównościami społecznymi na obrzeża klasy podporządkowanej. Nosicielem tego systemu nie były bowiem lokalne społeczności robotnicze [patrz, choćby opisywany przez Jarosława Niemca casus "Bogdanki"], lecz partie polityczne. Inaczej mówiąc - aby stać się socjalistą, trzeba być według Parkina członkiem partii robotniczej i przyjąć zespół wartości określanych mianem 'świadomość klasowa', która zakłada świadomość zróżnicowań i konfliktów klasowych, a także wizje alternatywnych stosunków społecznych".
Jak podkreśla Juliusz Gardawski: "Zasięg świadomości klasowej był wprawdzie wąski, lecz Parkin wskazywał na jej istotne znaczenie dla środowiska robotniczego. Aksjologia socjalistyczna dostarczała robotnikom poczucia osobistej godności i wysokiej wartości moralnej, której odmawiała im klasa dominująca. Radykalny system wartości wyróżniał godność pracy i dawał pracobiorcom w pełni satysfakcjonującą identyfikację społeczną".
Według Parkina, Kautskiego czy Lenina "partia dostarcza klasie podporządkowanej określonego obrazu struktury społecznej, wizji społeczeństwa harmonijnego, argumentów dających się wykorzystać w sporach z dominującym systemem wartości". "Z tego - jak zaznacza Juliusz Gardawski - płynęła ważna konstatacja - skoro argumenty polityczne przygotowywane przez ideologów partii masowych MAJĄ KLUCZOWE ZNACZENIE dla sposobu definiowania przez robotników sytuacji społecznych, to zanik radykalizmu partii może istotnie wpływać na zanik radykalizmu klasy podporządkowanej".
Nie wińmy zatem robotników, lecz siebie. UDERZMY SIĘ WE WŁASNE PIERSI!

autor: BB, data nadania: 2010-10-28 10:33:44, suma postów tego autora: 4605

Miś_Bucharin

> Adrem, rezygnując z "dziewiętnastowiecznego języka" rezygnuje > się z mówienia prawdy.
Nie sądzę,
po pierwsze to już nie jest całkiem ta sama prawda,
a po drugie stare języki nie są zrozmiałe dla dzisiejszych.

I Ty także Misiu... ?

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-28 14:04:49, suma postów tego autora: 2307

sierp_i_młot

Jesteś niepoprawnym idelogiem klasy robotniczej.
Nie chcę nikogo urazić, ale ja nie wierzę w tę przewodnią rolę klasy robotniczej. Jej znaczenie jest duże, jest ono mniej więcej takie jak jak rola konia w zaprzęgu mojego przyjaciela kapitalistorobotnika. Ostatnio kupił sobie kuca, bo mu taki duży koń nie jest już potrzebny.
Koniom może się wydawać, że to one wiodą całą brykę, ale to złudzenie. One tylko ciągną, a kierunek nadaje ktoś inny i tak od wieków.

Mnie jako człowieka lewicy mniej zależy na interesie klasowym klasy robotniczej, która może swój interes klasowy przeforsować kosztem innych grup społecznych. U ideologów klasy robotniczej prawie nie widać zainteresowania sytuacją innych grup społecznych. Mnie zależy na tym żeby zmniejszały się nierówności społeczne i poprawiła się sytuacja życiowa wszystkich dla których kapitalizm nie jest beneficium.

W tej sytuacji potrzebna jest mobilizacja ich wszystkich, a wiodącą rolę musi odegrać inteligencja. Ale nie jako antagonistyczna klasa ( znów ta walka klas pokutuje), tylko jako głowa tych mas ludzkich które będą chciały zmieniać swoją i innych sytuację na lepsze. Dzisiaj wprawdzie już część inteligencji ma świadomość swojego usytuowania społecznego wobec kapitalizmu mówiąc, że są robotnikami umysłowymi, ale do osiągnięcia masy krytycznej świadomości społecznej jescze daleko. Wszyscy upośledzeni i nieuprzywilejowani przez system kapitalistyczny jesteśmy dzisiaj jedną klasą wobec rządzącej oligarchii kapitałowej.
Wyszukiwanie różnic, sprzeczności wewnątrz tej klasy sprzyja wewnętrznym antagonizmom i rozpadowi. Wielki ruch pierwszej Solidarności w latach 70 i 80 łączył w sobie różne grupy ludności, bez zaglądania do portfeli i sprawdzania szorstkości rąk.
Taki ruch jest potrzebny, aby nadać naszej rzeczywistości politycznej dynamiki, znaleźć możliwe rozwiazania narastających problemów społecznych, których liberalna demokracja nie rozwiązuje i nawet nie zamierza tego czynić zajmujac się jedynie zarządzaniem biedą w ramach stats quo.

*Masz interes robotniczy - służysz "idei" robotniczej. Masz interes inny - służysz innej ideologii. Wyjątki od reguły w obiektywnej ocenie nie mają żadnego znaczenia*

To nie jest tak sierpie.
To co napisałeś to jest myślenie konia (o swoim owsie:)
Istnieje jeszcze ideologia wspólnego dobra i harmonijnego rozwoju społeczeństw w oparciu o rozsądne poczucie sprawiedliwości w drodze do wyższej formy rozwoju
cywilizacji.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-28 14:12:51, suma postów tego autora: 2307

Adrem63

...nie jesteśmy jedną klasą wobec oligarchii kapitałowej...a ruch Solidarności był w pierwszej kolejności RUCHEM ROBOTNICZYM, do którego dołączyły się następne grupy społeczne...co z tego ruchu zrobiła, jak postulujesz, przewodnia rola inteligencji, już wiemy...

autor: Xyan, data nadania: 2010-10-28 15:34:02, suma postów tego autora: 195

PIES LEŻY POGRZEBANY GDZIE INDZIEJ

Ruchowi robotniczemu potrzebna jest głowa, ale nie taka o jaką zabiega Adrem. Jeżeli za przykład bierze się Solidarność z okresu "burzy i naporu", to należy zauważyć, że klasa robotnicza wyszła na tym światłym przewodnictwie duchowym, jak Zabłocki na mydle. A wszyscy i tak się cieszyli przez dziesięć lat, że upadły zakłady przemysłowe, te bariery na drodze rozwoju cywilizacji XXI wieku. A dziś? Ręka w nocniku - o czym przypomina komentarz BB. Ponieważ przegrana klasy robotnczej okazała się również przegrana pozostałych warstw spauperyzowanych.
Hegemonia klasy robotniczej nie polega na przeciwstawianiu interesów warstw upośledzonych sobie wzajemnie, ale na tym, że tylko ta klasa robotnicza ma możliwość i zdolność, aby skutecznie przeciwstawić interes swój i wszystkich wyzyskiwanych systemowi kapitalistycznemu. Albowiem ta klasa wchodzi w konflikt z kapitalistą na gruncie produkcji, czyli na gruncie stanowiącym podstawę bytu materialnego społeczeństwa. Może więc przejąć produkcję z rąk kapitalistów i zorganizować ją na nowych warunkach. Inne warstwy nie wchodzą w taki klincz z kapitalistami jako beneficjenci wartości dodatkowej. Pozycja klasy robotncizej jest więc wyróżniona i dlatego jej interes jest tożsamy z interesem pozostałych warstw wyzyskiwanych. (Miarą upadku dzisiejszej lewicy jest to, że muszę to tłumaczyć całkowicie nieświadomym tradycji najważniejszych nurtów lewicowych radykałom.)

autor: EB, data nadania: 2010-10-28 16:07:50, suma postów tego autora: 856

Durango,

Kaczyńscy mieli w ręku niektóre mechanizmy władzy (daleko nie wszystkie) stosunkowo krótko.
I co osiągnęli? Ukrócenie korupcji np.
Z własnych obserwacji, dotyczacych czlonków rodziny, będących zarazem pacjentami, wiem, że lekarze w szpitalach zaczęli bać się brania łapówek (co wcześniej było standardem). Myślę, że na wyższych szczeblach aktywność CBA przyniosła podobne efekty.
Za to ośmiornica była w stanie się obronić np. przed lustracją, bo trzymała w mackach Trybunał Konstytucyjny.
Bledy personalne czy programowe się zdarzały, ale ich nie wyolbrzymiajmy. Z takimi podatkami czy innymi, budżet miał nadwyżkę, więc nie zapowiadano szokowych cięć, którymi obecnie straszy Boni. Prywatyzacja też została ucywilizowana.
Zresztą po 10 kwietnia sytuacja zmieniła się jakościowo do tego stopnia, że debata o błędach JarKacza jest trochę anachroniczna. Ośmiornica ma pełnię władzy, której Kaczyńscy nigdy nie mieli. W dodatku, pozbyła się wszelkich hamulców. A innej opozycji, która powstrzymywałaby lumpenliberalizację i "belorutenizację" (choć Łukaszenka moglby się obrazić za to określenie, bo zrobił się mniej pokorny wobec "sosieda" niż nasze władze) niż PiS nie ma.

autor: ABCD, data nadania: 2010-10-28 17:14:51, suma postów tego autora: 20871

EB

To są mrzonki droga EB.
W czasie wielkiego ruchu Solidarności klasa robotnicza nie zrobiłaby niczego bez poparcia większości pracującego społeczeństwa (najwyżej trochę zadymy). Dzisiaj układ sił jest jeszcze gorszy, klasa robotnicza jest słabsza ( kuc )
i doprawdy pogratulować BB dobrego samopoczucia w naiwnej wierze że to się odmieni(z kuca stanie się ogier w ramach kapitalistycznego ożywienia koniunktury).

Wiara w to, ze klasa robotnicza może naprawdę przejąć w dzisiejszych czasach środki produkcji i zacząć produkować na własną rękę pisząc nowy rozdział w historii stosunków społecznych to już naprawdę spora naiwność.
Przede wszystkim musi być projekt jak to może wszystko inaczej funkcjonować, potem organizacja ruchu jak napisałem wcześniej. Klasa robotnicza niczego sama nie zrobi choćby nie wiem jaka była świadoma. Tu potrzeba jedności dużej większości społeczeństwa. O tę jedność trzeba zabiegać zamiast antagonizować między sobą grupy społeczne.

Pozycja klasy robotniczej była wyniesiona w realnym socjalizmie, miało to także wtedy uzasadnienie w jej sile.
Gadanie dzisiaj o hegemonii klasy robotniczej to zaklinanie bidy. Klasa robotnicza ma tyko dzisiaj tyle siły i zdolności, aby wywalczyć sobie nieco lepszą pozycję w podziale wytworzonych dóbr niż inne grupy społeczne, a w żadnym wypadku na znaczne i trwałe zmiany w stosnkach produkcji.

Tradycje to dobra podstawa świadomości lewicowej, ale już działanie musi się opierać o dokładną analizę teraźniejszości i wyraźną wizję przyszłości.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-28 18:10:27, suma postów tego autora: 2307

Xyan

Ty zaprzeczasz, a ja Ci potwierdzę.
Tak
> ruch Solidarności był w pierwszej kolejności RUCHEM
> ROBOTNICZYM
Koń przeważnie idzie przodem, z przodu ma także łeb ( może Wałęsy ), kto stoi za nim koń nie widzi.

Ale to nie inteligencja, która szła razem z robotnikami tak pokierowała. Z mojego oglądu sytuacji wtedy wynikało, że większość chciała do kapitalistycznego raju. A którędy nikt nie miał pojęcia dlatego wynajęto specjalistę przewodnika
J. Sachsa, który znalazł w Polsce nadgorliwych
poputczików.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-28 18:37:45, suma postów tego autora: 2307

Nadal EB ma rację

Ale i nadal nic z tego nie wynika. To bardzo ładne co piszesz Adremie, ale ma jedną słabość. Oparte jest na życzeniach a nie obiektywnych prawidłach. Przebudzenie klasy robotniczej też jest oparte na życzeniach EB. Ale tylko klasę robotniczą potencjalnie można obudzić. A jak już się obudzi to wiadomo ;-). Eb konsekwentnie pomija odpowiedź na pytanie - jak? Bo jej po prostu nie ma. Więc wartość tej prawdy jest niewielka.
Ty podobnie jak Ikonowicz szukasz zamiennika. Wydaje Ci się, że go znalazłeś, chcesz by Ci się tak wydawało, ale tak nie jest.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-10-28 18:53:10, suma postów tego autora: 6205

Adrem63...Nie mieszajmy..

...dwóch porządków walutowych :-)....21 punktów, to wybacz, ale guzik, a nie kapitalizm...a kto go chciał prawie 10 lat później, zresztą skutecznie przygotowując się do tej operacji już w latach 1983/84 to wystarczy poczytać Rakowskiego...ja też pamiętam 89 rok i moje zdumienie, jak nagle z cylindra wyciągnięto "solidarność"..bo przecież już nie "SOLIDARNOŚĆ"....a okrągłostołowa ściema dobra była dla, już chyba dziś dokładnie wiadomo, dla kogo....4 tomy Tittenbruma to w sumie zapis czegoś, co w innym wymiarze określił premier Francji M. Rocard mówiąc o Miltonie Friedmanie co następuje: "Miltonem Friedmanem - laureatem Nagrody Nobla, który stworzył teorię monetaryzmu i rozpowszechniał ideę braku reguł, gdzie państwa jest za dużo, kiedy miesza się w sprawy socjalne, ekonomiczne, gospodarcze i finansowe, oraz uważał, że równowaga rynku jest rozwiązaniem optymalnym - powinien zająć się międzynarodowy trybunał ścigający zbrodnie przeciw ludzkości".

autor: Xyan, data nadania: 2010-10-28 20:21:28, suma postów tego autora: 195

Zgoda, nie mieszajmy...

Rakowski, Jaruzelski to jednak była druga strona, ona może się tłumaczyć vox populi, a z tej słusznej to był KOR, Mazowiecki, Geremek, Olszewski, Kaczyński i wielu innych po drugiej stronie żelaznej kurtyny plus pomoc finansowa zachodu.
Jak się zastanowić nad 21 postulatami to widać wyraźnie, że były to postulaty które nie mogły być spełnione, stworzone po to by doprowadzić do konfrontacji lub kapitulacji przeciwnika
(metoda skądinąd znana w polityce). Kapitulacja *władzy ludowej* oznaczała tylko jedno, przejście do system kapitalistycznego.
O tym dawno marzyli zarówno inteligenci jak i robotnicy, w latach 70 było dość informacji propagandowych z RFN jaki to dobrobyt mają robotnicy w RFN.
Twierdzenie, ze robotnicy chcieli zachować socjalizm jest raczej mitem.

Dzięki natomiast za przypomnienie książki Tittenbruna.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-28 21:36:53, suma postów tego autora: 2307

CNOTA I MIŁOSIERDZIE

Mnie się, Adremie, wydaje, akurat odwrotnie, że to reszta społeczeństwa nie była w stanie zrobić cokolwiek bez klasy robotniczej. Swój radykalizm wyrażała i mogła wyrażać właśnie w postaci poparcia dla "Solidarności". Jeżeli mogła coś zrobić samodzielnie, to tylko na trupie "Solidarności" rozsypać się na mnóstwo ugrupowań i partyjek, których celem i dążeniem była wizja zindywidualizowanej formy osiągania wolności w nowym ustroju. Co nie znaczy, że nawet gdyby "Solidarność" zwyciężyła nie dopuszczając do stanu wojennego, to nie podzieliłaby się politycznie w sytuacji, kiedy zabrakłoby jednoczącego wroga. Nie jest bowiem tak, że całe społeczeństwo (za wyłączeniem kilku chciwych kapitalistów korporacyjnych) ma te same interesy i cele polityczne.
Wyróżnikiem lewicowości nie jest udawanie, że nie ma sprzeczności społecznych, ale opowiedzenie się za określonym typem rozwiązania owych sprzeczności. A sprzeczności można rozwiązywać na bardzo różne sposoby. Zazwyczaj promują one jedne interesy kosztem innych. Twierdzenie, że należy zadowolić wszystkich automatycznie likwiduje potrzebę rozróżniania lewicy i prawicy, który to sposób myślenia jest zresztą popularny od jakiegoś już czasu.
Marksowskie przewidywania, że społeczeństwo burżuazyjne spolaryzuje się na dwa bieguny: sproletaryzowane masy i garstkę kapitalistów nie oznacza, że owe masy zleją się w jednorodny organizm, ale że sproletaryzowanie pozostałych warstw ludności wyzyskiwanej przez kapitał spowoduje skłonność owych mas do dobrowolnego i chętnego podporządkowania się hegemonii klasy robotniczej jako siły biorącej udział w produkcji materialnych podstaw społeczeństwa, a więc kompetentnej w zastąpieniu rzekomo niezastępowalnych właścicieli środków produkcji w ich roli organizatora systemu produkcji.
Można się nie zgadzać z teorią Marksa (za to nie stawiają do kąta), ale trzeba wtedy zadać sobie pytanie, czy może jest się raczej republikańskim konserwatystą. Niektórzy całkiem spokojnie przekraczają te granice i nadal mają poczucie, że są lewicą. Kryterium może być stosunek do Rosji, do suwerenności gospodarczej lub politycznej, poczucie deklasacji swojej warstwy... Daje to pewien światopogląd zradykalizowany, ale niekoniecznie lewicowy. Niekoniecznie marksistowski. Różnorodność postaw politycznych jest ogromna. Uważać jednak, że bez przyjęcia jednego kryterium zasadniczego można oczekiwać jakiejś skutecznej akcji ze strony "rozproszonej masy"jest czystą mrzonką. Typowe dla lewicy współczesnej jest przyjmowanie całej gamy kryteriów drugorzędnych, które uniemożliwiają skuteczne działanie. Problem jednak w tym, że owe kryteria nie biorą się znikąd, ale z przekonania, iż tak naprawdę nie ma dziś tak ostrych niesprawiedliwości społecznych, których nie dałoby się rozwiązać w ramach kapitalizmu.
Bierze się to z przekonania, że problemem jest podział dochodów, a nie produkcja. To jest istota zjawiska podważenia sensowności i przydatności istnienia lewicy. Jeżeli przyjmiemy, że sedno tkwi w niesprawiedliwym podziale wytworzonego dochodu, to wtedy wszyscy członkowie społeczeństwa znajdują się na równej stopie. Mówienie o historycznej roli klasy robotniczej nie ma sensu. Ale też nie ma sensu upieranie się przy konieczności uważania, że opozycja: lewica - prawica ma jakieś wyróżnione znaczenie. Równorzędne są wszystkie propozycje projektów naprawczych kapitalizmu. Których jest mnóstwo i jeszcze więcej z lewa i z prawa. I tak dziś właśnie wygląda problem lewicy.
Miałam dziś okazję bawić na salonach, czyli na spotkaniu organizowanym przez Stowarzyszenie Warszawa w Europie. To, co tu mówię zostało bardzo jasno wyłożone przez Przemysława Wielgosza. Nie ma w Europie sytuacji rewolucyjnej, nawet w obliczu nadciągającego nowego i jeszcze głębszego kryzysu finansowego, jak to zarysował inny panelista. Natomiast optymizm płynie stąd, że poza Europą, np. w Ameryce Łacińskiej ten potencjał rewolucyjny jest większy. Red. Wielgosz nie szuka go jednak w problematyce wynikającej z organizacji pracy w produkcji, ale w niewyczerpywalnych pokładach możliwości stwarzanych przez rozwijanie praw obywatelskich. A to może pociągnąć za sobą i Europę.
Przy okazji, warto zauważyć, że redaktor Robert Walenciak używał w tym samym salonie pojęcia "klasa robotnicza" bez cudzysłowu i bez dystansu i jakoś nie brzmiało to 19-wiecznie. Po prostu jakoś naturalnie to pojęcie pasuje do terminu "rewolucja". Natomiast Przemysława Wielgosza pojęcia te wyraźnie stawiały w niezręcznej sytuacji.
Kiedy widzę takie salony, to zawsze utwierdzają mnie one w przekonaniu, że "wrażliwa społecznie" lewica, która sama nie czuje się zbytnio i do przesady zagrożona (niesłusznie?) pauperyzacją, rozumuje, jak porządny burżuj - "biedni są po to, żebym mógł się ćwiczyć w cnocie miłosierdzia".

autor: EB, data nadania: 2010-10-28 23:07:17, suma postów tego autora: 856

KLUCZOWA SPRAWA

Gdybyś, Jasiu, czytał ze zrozumieniem znalazłbyś odpowiedź na swoje pytanie w przedstawionej przez Juliusza Gardawskiego koncepcji Franka Parkina. Co prawda Gardawski zaznacza, że wnosić świadomość klasową może partia masowa, ale najwyraźniej Parkinowi nie chodziło o skalę, skoro zasięg tej świadomości był wąski, a mimo to miał istotne znaczenie dla środowiska robotniczego. Wystarczy zatem partia względnie masowa. W mikroskali sprawa jest jeszcze prostsza, choć mocno zindywidualizowana. Nie każdy przecież jest dobrym mówcą i łatwo nawiązuje kontakty. Takich ludzi trzeba pozyskać dla sprawy. Nie chodzi przecież o pozyskanie "dyżurnego robotnika". Ważna jest zatem sytuacja obiektywna - zmieniające się trendy, sprzeczności rozwoju.

autor: BB, data nadania: 2010-10-29 00:15:16, suma postów tego autora: 4605

Obali i co dalej ?

Nasza dyskusja staje się jałową, bo na dogmatyzm nie ma siły.
Ja już w tych ostatnich komentarzach powiedziałem dość dużo i nie będę się powtarzał.
Mam do czynienia z grupą wierzących i niech tak pozostanie.
Kiedyś na jakimś form dyskutowałem z pewnym katolikiem o podstawach wiary w Boga. Na koniec przyparty do muru wyrzucił z siebie *a ja i tak wierzę i będę wierzył*.
Wierzyć można we wszystko, a jeśli życie mówi inaczej to tym gorzej dla życia.
Wy także pozostaniecie w wierze, bez względu na to co ja napiszę, Ikonowicz, Niemiec, Wielgosz, Sierakowski i wielu innych.
Ja nie wierzę w dobrodziejstwo hegemonii klasy robotniczej jako siły zdolnej do przeobrażeń społecznych w drodze rozwiązań siłowych. To jest obskurne rozumowanie zakładające, że w sile fizycznej tkwi rozwiązanie problemów. Nie tędy droga.
Naturalnie nie wykluczam strajku powszechego w określonych warunkach, ale jako wyraz woli wszystkich sił społecznych rozumiejących konieczność zmiany polityki gospodarczej i społecznej.

Co do lewicowości to... nie Wy ustalacie kryteria lewicowości.
Ciekawe tylko jest to,
że z duszy obalaczy wywodzi się także mentalność wykidajły.
Efektem końcowym jest osamotnienie.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-29 10:39:46, suma postów tego autora: 2307

REASUMUJĄC

Nie dziwią nas próby organizacyjnego zdyskontowania propagandowego sukcesu ruchu lokatorskiego na radykalnej lewicy w wykonaniu KSS Piotra Ikonowicza, bądź anarchistów. Najwyraźniej oba środowiska swoje doświadczenia w tym ruchu uznają za spory atut. Oby tak było.
Generalizacja tych doświadczeń w "nowym projekcie" Piotra Ikonowicza nie wydaje się jednak zasadna. Nowa partia polityczna nie może być nadbudową nad ruchem lokatorskim. Ruch lokatorski to tylko wycinek pracy i to nie najważniejszy.
Bezsprzecznie doświadczenia zebrane w tym ruchu mogą zaprocentować w pracy stricto politycznej. Nie muszą się jednak wprost przekładać na taką pracę w środowisku robotniczym. Warunki są nieporównywalne. W ruchu lokatorskim nie ma w zasadzie konkurencji dla radykalnej lewicy. Można mówić nawet o wspólnych celach i współpracy pomiędzy różnymi organizacjami anarchistycznymi a KSS czy PPP. W środowisku zakładowym i robotniczym nie ma już tego luzu. Tu działają zasiedziałe i zbiurokratyzowane struktury związkowe reprezentujące sprzeczne interesy i dominujące opcje polityczne. Potrzebny jest zatem solidny projekt polityczny. Naszym zdaniem takim pozostaje projekt marksistowski.

autor: BB, data nadania: 2010-10-29 14:24:31, suma postów tego autora: 4605

Adrem63

Marksiści mają jednoznaczny stosunek do kwestii wiary; oczywiście, wiary epistemicznej. Chwila zastanowienia, że skoro tak jest, to widać jednak mają jakieś przesłanki, bo przecież nie są idiotami. I owszem, mają, ale na to, by je poznać, trzeba przeorać się przez dziedzictwo Marksa, a wtedy nie rażą określenia: klasa, klasa robotnicza, rewolucja, dyktatura proletariatu, komunizm itd... nie tylko nie rażą, ale mają swoje głębokie uzasadnienie i odnalezienie dlań współczesnego kontekstu nie stanowi większych trudności. Trudno dziwić się BB i EB, że czasem wpadają w poirytowanie, bowiem sporo poruszanych tu zagadnień już dawno zostało rozstrzygniętych, czy to na polu teoretycznym, czy zwyczajnie w praktyce ruchu robotniczego...Co zaś do pytania, co dalej?..odpowiem może tak. Nie uważam faktu istnienia wyzysku jednych ludzi przez drugich, za istotę człowieczeństwa. Zbyt wiele wysiłku poświęciła niemal każda sponsorowana 'nauka społeczna' na udowadnianie, że to jest normalne, nieuniknione ...wszystko, byle tylko burżuj czuł się dobrze z tym, że od czasu do czasu ujrzy gdzieś biedę. Jeśli 'uciekam' spod buta kapitalisty, to nie zastanawiam się dokąd dobiegnę, ale wiem jedno, że później zrobię wszystko by już nie powrócić do tej zbrodniczej struktury. Co zaś do osławionego już przelewu krwi, to jeśli podczas 'ucieczki' spod buta burżuja ten zacznie do mnie strzelać, to nie będę czekał, aż mnie zabije. Mniemam, że jest sporo pomysłów na to, jak urządzić świat poburżujski, tylko zanim to, to czeka nas ciężka harówka, by podstawowy warunek, jakim jest 'ucieczka' mógł się w ogóle stać. Na pewno jednak nie będzie to ów śmieszny, bakuninowski pomysł na strajk generalny, bo takiego zwyczajnie ustanowić się nie da....no, ale o tym lepiej ode mnie pisała Róża Luksemburg.

autor: Xyan, data nadania: 2010-10-29 16:48:09, suma postów tego autora: 195

Xyan,

masz chyba rację co do marksistów, myślę podobnie.
W tej liturgii oprócz języka oderwanego od dzisiejszego kontekstu społecznego razi mnie manichejski sposób widzenia coraz bardziej złożonych zjawisk społecznych, gdzie albo ktoś jest burżujem, albo słusznym biedakiem, wyzyskiwaczem albo wyzyskiwanym, bez wchodzenia w zbędne szczegóły. Tak jak w katechizmie KK dla dzieci.
Język przecież można dostosować do nowego kontekstu, odwrotnie to już gorzej :). Można także, a właściwie jest to konieczne, przemyślenie i przeanalizowanie zjawisk wyzysku i niesprawiedliwości oraz egalitaryzmu, a po to właśnie żeby lepiej i skuteczniej je zwalczać. Te kategorie traktowane są przez dzisiejszych marksistów jako tabu, albo przedstawiane są w tym manichejskim modusie wiary.
Bez tego wysiłku ci marksiści będą w oczach dużej większości tylko sektą czcicieli K.Marksa, marksizmu (engelsizmu czy leninizmu, czy wszystkiego razem) bez znaczenia praktycznego, bo bez kontaktu duchowego i praktycznego z ową klasą robotniczą.
Oderwanie od rzeczywistości musi iść w parze z oderwaniem od bazy.

Nie próbuj wskazywać, że istnieje jakiś sensowny projekt tego jak ma wyglądać świat po kapitalizmie, ba nie ma nawet planu owej *ucieczki* która ma świat posunąć do przodu.
Więc nie ma o czym mówić. Maniłowszczina, ot co.

*****
Ideologie są piękne chociaż także niedoskonałe, ale już ich odwzorowanie w rzeczywistości jest zwykle tylko ich karykaturą.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-29 20:22:39, suma postów tego autora: 2307

ZNAK CZASU

W ramach podsumowania warto zacytować jeden z wątków dyskusji, którą Piotr Ikonowicz rozpoczął (i jeszcze szybciej niż tutaj - zakończył) w innym miejscu. W tamtej dyskusji Piotr Ikonowicz wyłożył swoje credo: "Wierzę, że pewnego dnia manipulowana większość uzyska świadomość swego zbiorowego interesu i przegłosuje manipulującą mniejszość. Zmieni zasady wytwarzania i podziału, tak by móc zaspokajać swoje rzeczywiste potrzeby. (...)"
Jednym słowem, Piotr Ikonowicz, lider czasów XXI wieku, kończy swoją wizję dokładnie tam, gdzie zaczynają się schody.
Tymczasem XIX-wieczna rewolucjonistka, Róża Luksemburg, potrafi zdiagnozować sytuację i ustawić problem w takim kontekście, który czyni możliwym znalezienie rozwiązania. Dla Piotra problemu nie ma. Między pierwszym a drugim zdaniem spójność społeczną zapewnia bez wątpienia Duch Święty. Natomiast Róża dialektykę parlamentaryzmu i interesów klasowych ujmuje następująco (w cytacie przytoczonym podczas rzeczonej dyskusji przez Piotra Strębskiego): "Wprawdzie parlamentaryzm, jeśli chodzi o swą formę, służy do tego, aby w organizacji państwowej znalazły wyraz interesy całego społeczeństwa. Z drugiej jednak strony wyraża on tylko społeczeństwo kapitalistyczne, tj. społeczeństwo, w którym miarodajne są interesy kapitalistyczne. Instytucje demokratyczne pod względem swej formy stają się zatem pod względem swej treści narzędziem panujących interesów klasowych. Znajduje to jaskrawe odbicie w fakcie, że gdy tylko demokracja wykazuje tendencję do wyparcia się swego charakteru klasowego i przekształcenia w narzędzie prawdziwych interesów ludu, burżuazja i jej przedstawicielstwo państwowe natychmiast poświęca formy demokratyczne. Idea socjaldemokratycznej większości parlamentarnej okazuje się wobec tego kalkulacją, która - całkiem w duchu burżuazyjnego liberalizmu - bierze pod uwagę tylko jedną, formalną stronę demokracji, pomija natomiast drugą stronę, mianowicie jej realną treść. Parlamentaryzm zaś jako całość okazuje się nie elementem bezpośrednio socjalistycznym, który przenika stopniowo społeczeństwo kapitalistyczne, jak to przyjmuje Bernstein [i Piotr Ikonowicz - przyp. P.S.], lecz, na odwrót, specyficznym środkiem burżuazyjnego państwa klasowego, powołanym do doprowadzenia do stanu dojrzałości społeczności kapitalistycznych i do nadania im zakończonej formy."
Zamiast klarownego wyjaśnienia, jak należy się zabezpieczyć na opisaną przez Różę okoliczność, Piotr Ikonowicz deklaruje: "Radykałowie wierzą tylko w wielki przełom i odrzucają strategię małych kroków [tj. taką, która nie zdenerwuje przegłosowanej mniejszości? - przyp. EB]. Sęk w tym, że klasycy już nie żyją i żyli w innej epoce. Nie wolno ich odrzucić, ani w prosty sposób kierować się ich wskazaniami sprzed ponad stu lat. Wśród wskazówek dotyczących budowania lewicy zabrakło jednej, wystrzegać się maksymalistów, bo ich głos, dla mnie w wielu aspektach sensowny, brzmi w uszach zwykłych ludzi, jak majaczenie."
Ikonowicz boi się obrazić uszy maluczkich.
Nie dostrzega przy tym, bo nie chce dostrzegać, że jego oponenci na obu forach dyskusyjnych nie negują wartości jego pracy wśród lokatorów (Jan Rossa: "Panie Piotrze, przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdzi, że Pana działalność jest niepotrzebna, nieistotna, nieważna... wręcz przeciwnie..."; Piotr Strębski: "Panie Piotrze, to co Pan robi w przeciągu ostatnich lat z KSS jest wysoce szczytne, jednak w mniemaniu moim ma cechy bardziej działalności filantropijnej niż (anty)systemowej.") Oponenci zwracają tylko uwagę na to, że działalność tego typu wpisuje się w konkretny kontekst polityczny, którego lewicowy polityk nie może ignorować.
Co więcej, również w dyskusji toczonej na facebooku, pojawił się wątek podmiotu mogącego obalić kapitalizm (Jan Rossa: (...) uważam, ze nic nie wyjdzie z całego zamierzenia, póki ruch budowy Lewicy nie oprze się na tym, co tak niemodne dziś w publikatorach... na klasie to raz... na klasie robotniczej, to dwa.") To już było dla P. Ikonowicza zbyt wiele.
Trudno nie zgodzić się z obserwacją Piotra Strębskiego, że nie przystoi, zamiast podjąć postulowaną przez siebie dyskusję, "stygmatyzować kogoś na starcie od 'ortodoksów', 'paleomarksistów' (takie określenia też padają) czy - o zgrozo! - stalinowców (bo w końcu ci, werbalnie przynajmniej, też mówią o 'klasie robotniczej' i 'proletariacie') tylko dlatego, że się z nami nie zgadza", i że "to godny liberałów Denkverbot - czyli zakaz myślenia."
Dyskomfort Piotra Ikonowicza może pogłębiać fakt, że w dwóch dyskusjach z założenia programowych, a faktycznie w zamyśle czysto propagandowych i werbunkowych, jedynymi gotowymi podjąć poważną dyskusję okazali się marksiści. Znak czasu.

autor: EB, data nadania: 2010-10-29 21:53:30, suma postów tego autora: 856

uroszczenia Adrema są naiwnei bezczelne

- ma jakiś swój obrazek marksizmu i marksistów, klasyfikując ich jako wyznawców i to na podstawie tego, że kiedyś dyskutował z katolikami. Klasa robotnicza ma być podporządkowana inteligentom (w domyśle - jemu) bo sama to może komuś krzywdę zrobić i do tego podporządkuje wszystko swoim egoistycznym, grupowym interesom, rozlewając krew i czyniąc rozpierduchę. Interesy Adrema są zaś czyste, oczywiste, bezinteresowne, naukowe, postępowe i ponadklasowe. Dla podkreślenia tej czystości dorzuca parę niesprecyzowanych obelg o wykidajłach, obalaczach, manichejczykach. Tych kilka rojeń i wyrazów emocji ma czelność konfrontować się z marksizmem. Można tylko ubolewać nad upadkiem systemu edukacji i opieki zdrowotnej w Polsce, bo tłumaczenie Adremowi, że słabością Solidarności była ekspansja nieklasowej robotniczo świadomości w środowiskach robotniczych, tłumaczenie, że kluczowa rola klasy robotniczej nie polega na zdolności do krwawych rozwiązań siłowych (co mogłoby raczej być pochopem do myślenia terrorystycznego) lecz wynika z kluczowej roli w procesie produkcji i wyzysku, czy to, że tzw.inteligencja w Polsce już dawno (ściślej - w latach 80-tych XX wieku) przeminęła to zbyt dużo jak na wszechwiedzącego kreatora myśli nowej.

autor: altstettiner, data nadania: 2010-10-30 09:00:59, suma postów tego autora: 1512

Tak EB o jest właśnie znak czasu,

że marksiści zdominowali teraz jedną czy drugą dyskusję,
Tylko że nie o tym znaczeniu o jakim myślisz.
To tylko świadectwo jak dalece wyalienowaliście się od większości ludzi którzy czują się lewicą. Większość nie chce z Wami dyskutować bo ich zniechęciliście swą postawą Besserwissers (lepiej wiedzących mędrków) oraz dlatego, że uważa to za stratę czasu (rozmawiać po chińsku o zaletach życia na Marsie:), bo jesteście opancerzeni wiedzą z którą dzisiaj można tylko odnieść sukces w akademickich dyskusjach.

Piękne słowa Róży Luksemburg, zaprawdę podziwiać jasność analizy i matematyczną precyzję wyrazu. Oczywiście że to wszystko prawda, tylko że my to wiemy także z naszych dzisiejszych obserwacji , licznych analiz i polemik.
Dzisiaj odkrycie Ameryki nie ma już znaczenia poznawczego, bo już każde dziecko potrafi wskazać Amerykę na mapie.
Dzisiaj jest już istotne tylko jak podróżować do Ameryki żeby jak najszybciej i najbezpieczniej.
Kolumbowi nie było dane zobaczyć jak się lata do Ameryki.
Róża nie doświadczyła lewicowego sukcesu powojennej socjaldemokracji szwedzkiej czy niemieckiej w oparciu o ten parlamentaryzm który tak pięknie podsumowała.

Dzisiaj chodzi o to jak iść optymalnie szybko i bezpiecznie do Edenu, bo zdaje sie, że już wiekszość ludzi ma swiadomość, że nie da się tam wskoczyć jakimś dużym susem.
Tym którzy do tego susu namawiają nie wierzy się zadając pytania na które nie mają odpowiedzi.

To Wy boicie się odrzucić swoje dziewiętnastowieczne pancerze i przyłbice i przejść do naszej rzeczywistości przełamując Wasz Denkverbot, który odbiera szansę odpowiedzenia na zadawane pytania.
I nie martwcie się o Piotra Ikonowicza, on zdaje sie już wybrał drogę i jest to droga jak na dzisiaj słuszna.

*****
Mądrość to nie tylko erudycja, posiadanie wiedzy, mądrość to jeszcze zdolność przejścia od analizy do syntezy i stworzenie dobra.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-30 13:15:03, suma postów tego autora: 2307

marksizm jak kromka chleba

@altstettiner,
ja nie mam w zwyczaju rozmawiać z kimś używająć trzeciej os.l.poj. więc zwracam się wprost. Możliwe, że jestem bezczelny, bo nawet chciałem nim być, bo trzeba kimś nawet
bezczelnie, bezpardonowo wstrząsnąć kimś kto żywi się 19wiecznym pokarmem, pozostając w jakimś zimowym śnie, doznając mrzonek, bojąc się wyjść na świeże powietrze
by skonfrontować się z rzeczywistością.

Widzę, że czytasz bez należytej uwagi, bo przeoczyłeś, że zadałem wiele pytań na które nie było odpowiedzi.

> słabością Solidarności była ekspansja nieklasowej
> robotniczo świadomości w środowiskach robotniczych
Bingo!
Powiedz tylko co będzie z Wielkim Skokiem jeśli ta nieklasowa świadomość będzie dalej ekspandować w środowiskach robotniczych.
Czy klasa z nieklasową świadomością to dalej klasa czy bezklasowe środowisko ?
Jeśli się wszyscy odklasimy (cała lewica) to może jednak powstanie jedna klasa lewicy :) ?

> tzw.inteligencja w Polsce już dawno (ściślej - w latach 80-> tych XX wieku) przeminęła...
No chyba jednak jeszcze nie cała, część wróciła jak widać do źródła... :).

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-30 14:50:00, suma postów tego autora: 2307

Adrem, interesujący jesteś jako zjawisko

jako osoby nie znam Cię i poznać nie zamierzam. Jeśli XIX-wieczność jakichś założeń metodologicznych jest dla Ciebie argumentem na rzecz ich nieważności i niedorzeczności to może jeszcze byś nie zapomniał o wykazaniu, że jest to argument ważny i ważki, poza oczywiście tym drobnym szczegółem, że to Ty tak myślisz. Same inwektywy, choćby nie wiem, jak gromkie i wielokrotnie powtarzane - nie wystarczą.

Walka o świadomość klasową, walka o hegemonię kulturową jest od wielu dekad polem obserwacji i analizy - nie tylko marksistowskiej ze szczególnym dorobkiem Gramsciego, ale także niemarksistów, żeby wspomnieć ciekawą pracę Davida Osta, przy której Twoje dowcipasy wyglądają jak zwykle żałośnie.

Co do losów polskiej inteligencji, to poczytaj najpierw starego Hassa "Pokolenia inteligencji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Trzeciej Rzeczypospolitej" zamiast wydawać pełne pustosłowia sądy.

Z góry przy tym dziękuję za kolejne epitety, opisy moich hipotetycznych lęków i tym podobne grafomańskie bzdury - przypominam - nie znamy się i niech tak zostanie.

autor: altstettiner, data nadania: 2010-10-30 17:13:56, suma postów tego autora: 1512

WARUNEK POROZUMIENIA

OK, Adrem, przyjmuję krytykę co do języka akademickiego, chociaż akurat akademik ze mnie, jak z koziej d… trąba. Raczej tłumaczę i tłumaczę, aż sama w końcu zrozumiałam, a inni (inteligentniejsi) wciąż jeszcze nie.
Ale najpierw chcę polemizować z Twoim: „Dzisiaj chodzi o to jak iść optymalnie szybko i bezpiecznie do Edenu, bo zdaje sie, że już większość ludzi ma świadomość, że nie da się tam wskoczyć jakimś dużym susem.
Tym którzy do tego susa namawiają nie wierzy się zadając pytania na które nie mają odpowiedzi.”
No to ja mam jedno pytanie: co mam zrobić, żebyś nie wmawiał mi (ani marksistom) tego, czego nie powiedzieli?
Czy potrafisz przyjąć do wiadomości taką informację, że marksiści widzą więcej problemów na drodze do społeczeństwa bezklasowego (nie żadnego „Edenu”, jak to propaganda od Poppera i Kołakowskiego indoktrynuje – widać skutecznie – środowiska nie tylko neutralne, ale i ponoć lewicowe, ba radykalno lewicowe) niż wyznawcy poglądu, że „wystarczy, aby wyzyskiwana większość przegłosowała wyzyskującą mniejszość”?
Róża Luksemburg zauważa, że tu problem się zaczyna, ponieważ burżuazja nie odda władzy bez walki, nawet jeśli ta będzie wymagała odrzucenia demokracji i parlamentaryzmu. Macie na to przykłady współczesne, w tym Chile i Pinocheta, na które sami się powołujecie, ale z których nie macie zamiaru wyciągać wniosków. Nie podaję w wątpliwość faktu, że wiele się zmieniło od czasów Róży Luksemburg, ale jakoś akurat nie to, nie determinacja, z jaką klasy wyzyskujące będą broniły swego stanu posiadania i swej zasadniczej przewagi fizycznej nad wyzyskiwanymi. I to nie rewolucjoniści robią „rozpierduchę”, ale ci, którzy wolą zamienić świat w krwawą jatkę, niż stracić swoje przywileje. Nie zmieniło się jeszcze parę innych rzeczy, w tym oparcie społeczeństwa na pracy bezpośrednio produkcyjnej, chociaż dystrybucja dochodów uległa ogromnemu skomplikowaniu dzięki rozwojowi różnych form zapośredniczających otrzymywanie tego dochodu, w tym mamy rynki finansowe jako potężny kanał zarządzający masą pieniądza, czyli siły nabywczej. Mówiąc prościej – namnożyło się pośredników między konsumentem a towarem.
OK, nie będę znowu tłumaczyła, tylko zaznaczam problemy.
Zauważ przy okazji: skoro twierdzi się, że mamy w Polsce dziki, XIX-wieczny kapitalizm, a jednocześnie, że język marksizmu jest przestarzały, to wychodzi na to, że radykalna lewica świadomie dopuszcza się nadużycia pojęciowego (dla taniego poklasku propagandowego). W rzeczywistości bowiem uważa, że ma do czynienia z kulturalnym kapitalizmem, który tylko przez jakieś pożałowania godne przeoczenie, łatwo naprawialne przy współpracy wszystkich ludzi dobrej woli, nie zmienił się jeszcze samoistnie w welfare state. I nie zarzucaj mi, że dokonuję tu nadinterpretacji, ponieważ z wypowiedzi taraka wprost wyczytasz stwierdzenie, że ewolucja kapitalizmu w kierunku poszerzania zakresu wolności i dobrobytu odbywa się i zawsze odbywała się w jego historii na zasadzie jego dobrowolnej zmiany na lepsze, kiedy tylko warunki na to pozwalały. Nawet bez potrzeby drobnej zachęty ze strony przyjaciół – socjalistów, zaś maksymaliści to tylko zniechęcali kapitalistów swoimi skrajnymi wybrykami.
Weź jeszcze jedną sprawę pod uwagę. Sprzeczności i kontrowersje w łonie lewicy nie datują się od dziś. To jest w ogóle osobny temat na „akademicki” wykład. Ale sumując kwestię należy zauważyć, że w dziejach marksizmu (odrzuconego w trakcie ewolucji myśli socjalistycznej i socjaldemokratycznej) nastąpiło przerwanie ciągłości przez stalinizm. W wyniku tego pole radykalizmu doktrynalnego zostało strywializowane i wyjałowione przez lewicę bardziej umiarkowanego typu, lewicę, która historycznie dopracowała się „historycznego kompromisu” z kapitalizmem. Odbudowanie tradycji wymaga nawiązania do marksizmu na tym etapie, w którym owa ciągłość została przerwana, aby móc dokonać kroku naprzód. Najlepszym sposobem jest tu praktyczny test polegający na analizie w kategoriach marksistowskich tego, co się stało w okresie trwania i upadku systemu „realnego socjalizmu”. Ta analiza z natury rzeczy będzie miała charakter inny niż to, co proponują umiarkowane nurty lewicowe, rozchodzące i znowu schodzące się z nieubłaganą koniecznością kapitalizmu jako jedynego systemu zapewniającego efektywny system gospodarowania.
Między różnymi nurtami lewicowymi nie ma nieprzekraczalnych barier, ani muru nie pozwalającego na porozumienie. Szczególnie w obliczu wspólnego wroga, który sam ma spore tarapaty w wywikłaniu się ze sprzeczności, które sam wygenerował i których nie może już rozwiązywać kosztem otoczenia niekapitalistycznego, ponieważ Trzeci Świat grozi wybuchem w ramach wojny cywilizacji (która nie będzie napędzała koniunktury), zaś Drugi Świat (obóz socjalistyczny) skutecznie został zniszczony, a jego odbudowa po 20 latach również przestaje być sposobem napędzania koniunktury.
Jednak warunkiem porozumienia lewicy faktycznie antykapitalistycznej jest rzetelna analiza dzisiejszego stadium kapitalizmu. A do tego jest niezbędna analiza marksistowska jako zrodzona przez ów system społeczno-ekonomiczny, a jednocześnie do dziś nieprześcigniona w dziele jego krytyki. Wystarczy zobaczyć, do jakich „osiągnięć” doszła myśl socjaldemokratyczna po odrzuceniu marksizmu. Niby Trzecia Droga, a prowadzi do punktu wyjścia, do kapitalizmu. Tak się stało w historii, że „przezwyciężanie” marksizmu okazało się nie jego poprawianiem, ale jego psuciem.
Może wydawać się paradoksem, że powrót do starych kategorii Marksowskich okazuje się w rzeczywistości krokiem naprzód, a nie wstecz, niemniej tak właśnie jest.

autor: EB, data nadania: 2010-10-30 19:26:02, suma postów tego autora: 856

DWA POZIOMY DZIAŁANIA

Postaram się, Jarku, teraz odpowiedzieć na postawione przez Ciebie tytułowe pytanie - CO ROBIĆ - POLITYKĘ CZY WIECZOROWY UNIWERSYTET MARKSIZMU-LENINIZMU?
Chodzi ci zapewne, jak i Piotrowi Ikonowiczowi, o "politykę małych kroczków", nie o dreptanie w miejscu. Wzorem tej polityki był dla naszego pokolenia KSS KOR. Nieprzypadkowo wasza Kancelaria nawiązuje nawet w swej abrewiaturze do tej organizacji. Fascynacja tym sposobem działania łączy Ikonowicza z inicjatorami "Nowego KOR-u" (KPiORP).
Znam tę szkołę z autopsji, z jej najlepszej niewątpliwie strony. W 1981 r. miałem okazję uczestniczyć w działaniach Wszechnicy Robotniczej "Solidarności" Regionu Mazowsza pod kierunkiem Wisławy Pankiewicz i Henryka Wujca. W połowie lat 80. praca ta kontynuowana była w Klubie Inteligencji Katolickiej przez zespół d/s samorządu pracowniczego prowadzony przez tegoż H. Wujca. W tym czasie Wisława Pankiewicz koordynowała działalność Wszechnicy na Karowej przy Wydziale Socjologii U.W.
Ma się rozumieć kontakty z zakładami i aktywem zakładowym samorządów pracowniczych i nielegalnej "Solidarności" pozostawały w gestii Wujca.
Jak widać w sytuacji nadzwyczajnej - stan wojenny i delegalizacja Związku - można było obie działki rozdzielić i dostosować do nowych warunków działania.
Pamiętać jednak należy, że Henryk Wujec miał ułatwione zadanie: nie musiał nikogo przekonywać do swojej koncepcji i projektu. Koncepcja i projekt były przecież wspólne. Nie było mowy o wnoszeniu świadomości klasowej, nie chodziło również o koncepcję czy projekt marksistowski. Wręcz przeciwnie. Stąd tradycyjne, sprawdzone metody działania ("dokopać komunie") i "projekt" sprawdzony na Zachodzie, czyli projekt rynkowy, cel jasny - "normalna" gospodarka, tzn. kapitalistyczna.
Przed nami trudniejsze zadanie - musimy przekonać do czegoś wręcz odwrotnego, mając za sobą balast "realnego socjalizmu".
Na gruncie zdroworozsądkowym zadanie to jest niewykonalne. Z ludźmi łatwo się porozumieć, gdy rozmawiamy o ich bolączkach i pomagamy im je rozwiązywać. Znacznie trudniej, gdy próbujemy sprawy uogólnić, by zmienić system. Tego się po prostu nie da zrobić bez wniesienia świadomości klasowej, czyli bez uświadomienia zróżnicowań i konfliktów klasowych i wizji alternatywnych stosunków społecznych.
To dwa różne poziomy działania.
W obu wypadkach język musi być adekwatny do potrzeb. Nie proponujemy, by o konkretnych bolączkach mówić żargonem akademickim, marksistowskim, komunistycznym czy jakimkolwiek innym. To chyba jasne, jak słońce. Czy to tak trudno zrozumieć?

autor: BB, data nadania: 2010-10-30 22:08:49, suma postów tego autora: 4605

Zurück in die Zukunft :) ?

Z niektórymi tezami które przytoczyłaś zgadzm się. Jest jenak trochę niejasności.

Niby chcesz polemizować :
* Ale najpierw chcę polemizować z Twoim:
Dzisiaj chodzi o to jak iść optymalnie szybko i bezpiecznie do Edenu, bo zdaje sie, że już większość ludzi ma świadomość, że nie da się tam wskoczyć jakimś dużym susem. Tym którzy do tego susa namawiają nie wierzy się zadając pytania na które nie mają odpowiedzi*

Ale kończysz tę *polemikę* na:
*Czy potrafisz przyjąć do wiadomości taką informację, że marksiści widzą więcej problemów na drodze do społeczeństwa bezklasowego (...) niż wyznawcy poglądu, że *wystarczy, aby wyzyskiwana większość przegłosowała wyzyskującą mniejszość?*

Po tym *argumencie* nadal nie wiem czy chcecie tego *susu* czy wolicie małe kroczki, a jeśli jedno albo drugie to jak to sobie wyobrażacie.
Krytyka tego systemu i analiza rzeczywistości to najczęściej w publicystyce lewicowej traktowane tematy, próżno jednak szukać propozycji rozwiązań. I nic tu nie pomoże odwoływanie się do Marksa, które pozwala tylko mniemać, że chodzi Wam o rewolucję proletariatu, czyli o Wielki Sus jak ją w przenośni nazwałem.
A propos *Eden* u mnie to także przenośnia do społeczeństwa bezklasowego, (*w którym praca pozbawiona wszelkiego przymusu...*) które bedzie społeczeństwem całkowicie wolnym i szczęśliwym.

Pytanie nieretoryczne:
No to jak chcecie tam dojsć jeśli nie trzecią drogą, to jak ma wyglądać ta druga, czy jeszcze inna ?

Klasycy nam już niewiele tutaj pomogą, sami zajmowali się głównie krytyką i analizą.
Lewicowych klasyków szanujmy jako humanistów, filozofów, moralizatorów, ale szukanie tam *kamienia filozoficznego* przemian ekonomiczno społecznych jest bezproduktywne.

Moje credo:
Trzeba ruszyć własnym rozumem i poświęcić się pracy ustawicznej:
a) nad analizą funkcjonowania współczesnego kapitalizmu
b) nad wypracowaniem alternatywy
c) nad świadomością ludzką
d) nad możliwie łagodnym przebiegiem tej ścieżki dojścia. (szkoda każdego cierpienia)
e) nad przekształceniem kapitalizmu w socjalizm.

To co pisze Róża jest prawdą, ale nie zawsze tak musi być jak z Pinochetem.
W Szwecji np. socjaldemokracja rządziła kilkadziesiąt lat na zasadzie zaufania wiekszości wyborców.
Obecnie socjaldemokracja w Europie przeżywa kryzys, ale
warto się zastanowić na ile udziału w tym kryzysie ma przegrana realnego socjalizmu, no i dlaczego przegrał.

Może na tej trudnej drodze do Edenu liczy się ile jest socjalizmu w kapitalizmie ?

*****
Rewolucjonista to ktoś kto nie wie, że trwałe zmiany społeczne są domeną ewolucji.
Konserwatysta natomiast to ktoś kto nie wie, że istnieje ewolucja. :)

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-31 14:38:57, suma postów tego autora: 2307

*pełne pustosłowie* :)

@altstettimer,
to, że jestem interesujący lub nie, albo czy się znamy czy nie
nie wnosi nic do tematu.
Argument z literatury odrzucam jako mało odkrywczy,
a inteligencja to temat do odrębnej dyskusji.

Wygląda na to, że wolisz dyskutować o osobie oponenta niż o temacie. Czyżbyś nie miał nic do powiedzenia ?

autor: Adrem63, data nadania: 2010-10-31 14:46:49, suma postów tego autora: 2307

KRĘGI NA WODZIE

"Wielki sus" nic nie znaczy. To nie jest synonim rewolucji. Podobnie "małe kroczki" muszą odnosić się do konkretnej sytuacji i nie stanowią przeciwieństwa działalności nastawionej na zmianę ustrojową. Sam przecież uważasz, że polityka małych kroczków może mieć dalekosiężne reperkusje.
Cała sztuka polega na tym, aby wiedzieć, kiedy i jak. "Małe kroczki" mogą mieć rewolucyjne znaczenie, jeśli oznaczają wytrwałość w dążeniu do rewolucyjnych celów, albo być stratą czasu, jeśli nie towarzyszy im adekwatny cel.
Piszesz, że nic nie pomoże odwoływanie się do Marksa. Tak, jeśli z góry wykluczasz rozwiązania, które jako podstawę przyjmują interesy klasy robotniczej, to faktycznie, szukanie u Marksa jest stratą czasu. Ale, wyobraź sobie, nie każdy podziela Twoją fascynację modnymi stereotypami.
Jaka droga? Przede wszystkimi mamy świadomość odwrotu ideologicznego, organizacyjnego i świadomościowego. To on wyznacza strategię działania. Ale nie w ten sposób, że kompromisowi wyznaczamy rolę czynnika kierunkowego naszych działań nazywając to pragmatyzmem albo dekretując, że ponieważ wszystko poza kompromisem jest utopią, to ten kompromis jest jedyną słuszną wykładnią marksizmu.
A taki jest dziś sens aktywności tzw. nowej radykalnej lewicy. Pod pretekstem, że czasy się zmieniły, dokonuje się przeformułowania znaczenia marksizmu bez samokrytycznej analizy tego, co się tak naprawdę odrzuca przy okazji. Co się tak naprawdę w teorii przeżyło, a co jest tylko nieprzyjemnym przypomnieniem o dorabianiu ideologii do pewnych historycznych konieczności. Dlatego dyskusja ma zasadnicze znaczenie dla marksistów, ponieważ żadna inna koncepcja nie została tak dobitnie zakwestionowana w wyniku pierwszej, historycznej i mającej szansę próby przezwyciężenia klasowego społeczeństwa. To doświadczenie jest bogatsze niż gotowe od ponad stu lat łatwe dezinterpretacje teorii marksizmu. A tak naprawdę - mniej lub bardziej liche uzasadnienia jego odrzucenia.
To, że sprawa ma charakter zasadniczy, pokazuje nawiązywanie do naszej dyskusji w innych tekstach pojawiających się na lewica.pl. W tym wprost w tekście M. Chrobota. Wydaje się, że milczenie Piotra Ikonowicza w tej sytuacji nie znajduje żadnego usprawiedliwienia, tym bardziej z pragmatycznego punktu widzenia.

autor: EB, data nadania: 2010-10-31 22:04:51, suma postów tego autora: 856

Wychodzę z tej dyskusji z niedosytem,

bo właściwie nic ciekawego się od Was nie dowiedziałem, a o to mi zawsze w dyskusjach chodzi. Dowiedzieć się czegoś nowego, poznać inne, niekonwencjonalne widzenie problemu, coś co można spożytkować w konfrontacji z własnymi przemyśleniami.

Tak, dla mnie klasa robotnicza w naszej rzeczywistości nie jest panaceum na chorobę kapitalizmu, a Wy nie przekonaliście mnie do tej tezy.

Nie zauważyłem w Waszych wypowiedziach niczego konkretnego, uchwytnego, użytecznego praktycznie. Nie odpowiadacie na zadawane pytania. Stronicie od formułowania własnych definicji kluczowych pojęć i pokazania własnych wizji działania i przyszłości.
Nie wiadomo czy macie *uczciwe zamiary* :) i w ogóle jakie. To dużo za mało żeby oddziaływać społecznie.
Dobrze, że chociaż macie świadomość odwrotu ideologicznego jako marksiści.

Błędnie oceniacie, że inna droga jest kompromisem z kapitałem. Nie musi nim być. Dla dużej części lewicy nie ma mowy o kompromisie jest tylko konieczne uświadomienie sobie uwarnkowań. Tak jak żeglarz wyczerpany i chory w środku oceanu chciałby słusznie już natychmiast znaleźć się na zbawczym lądzie nie zawiera z nim żadnego kompromisu
lecz wykorzystuje takie warunki jakie są dla dopłynięcia do celu. Jak rzeźbiarz nie godzi się z prostym kształtem kłody lecz pracuje cierpliwie dopóki drewno po długim czasie obróbki nie nabierze właściwego kształtu.

Natomiast zgadzam się z tym, że należy z całą możliwą dociekliwością i rzetelnie analizować przyczyn porażki owej próby zbudowania socjalizmu w Europie w XX w.
Ta może dać wiele ciekawych wskazówek.

Co do rzekomego milczenia Ikonowicza wydaje mi się , że on dyskutuje z Wami swoim blogiem choć nie odpowiada bezpośrednio na poszczególne komentarze.
Poza tym dyskutuje z Wami swoją działalnością bo o człowiek czynu.

autor: Adrem63, data nadania: 2010-11-01 19:31:31, suma postów tego autora: 2307

NA POŻEGNANIE

Przypominamy, Adremie, że nie odpowiedziałeś na proste pytanie - KTO NAJWIĘCEJ STRACIŁ NA PRZEMIANACH (TRANSFORMACJI KAPITALISTYCZNEJ)? - oczywiście nie używając słowa "klasa robotnicza" - ludzie?

autor: BB, data nadania: 2010-11-02 10:30:16, suma postów tego autora: 4605

WOŁANIE NA PUSZCZY

Twoje lamenty przypominają mi słowa proroków: Mają oczy, ale nie widzą; mają uszy, ale nie słyszą...

autor: EB, data nadania: 2010-11-02 13:25:06, suma postów tego autora: 856

Post scriptum

@BB
Możliwe, że nie odpowiedziałem na to pytanie, przypominam,
że zadałem w tej dyskusji kilkanaście pytań i nie otrzymałem odpowiedzi.
Kto stracił najwięcej na polskiej transformacji ustrojowej, trudno rzetelnie odpowiedzieć.
Kiedyś myślałem, że ci których głównym wysiłkiem dokonano przemian > robotnicy wielkoprzemysłowi, ale nie opierałem się na jakichś wiarygodnych badaniach. Zdaje sie, ze to stereotyp.
Teraz po namyśle mówię nie wiem, dostępne mi przykłady nie są jednoznaczne.
Mój ojciec był robotnikokapitalistą lub burżuoproletariuszem taksówkarzem. Opowiadał mi, że przed zmianą miał zgromadzony kapitał na trzy samochody Fiat 125p.
Posiadany wóz był już wyeksploatowany. Po terapii szokowej zostały mu tylko pieniądze na jeden samochód. Niedługo potem ciężko zachorował na serce i potrzebował innej terapii, wylądował najpierw na rencie a później na głodowej emeryturze.
Znam robotników, którym się powiodło, poprawili kwalifikacje, mają dobrze płatną pracę, niektórzy założyli własne zakłady stając się burżuazją według Waszych świętych kryteriów.
Inni stracili pracę i swoje zakłady stając się stałymi bezrobotnymi.
Pogorszyło się także warstwie chłopów gdzie były opisywane dość liczne przypadki samobójstw gdy zaciągnięte kredyty w ciągu paru miesięcy urosły do wielkości niespłacalnej
i ruiny na reszte życia. Obecnie rolnicza produkcja małotowarowa przestała być w ogóle opłacalna. Także los pracowników PGR jest znany wszystkim.

Można chyba uogólnić, że na zmianie stracili ludzie słabsi, mniej zaradni, chociaż warto także pomyśleć o sytuacji ludzi młodych spoza grup uprzywilejowanych, którzy już rodzą się z pokażnym długiem, a dalsze powiększanie się tego długu (mniej więcej w ciągu 15lat podwojenie) stworzy sytuację dla nich nieznośną.
Może oni właśnie staną się awangardą ruchu lewicowego jeśli do tego potrzebujesz tej odpowiedzi.

@EB
Pozostając w tej konwencji, Ty jesteś w podobnej sytuacji.
Wybrany lud nie chce czytać Pisma i zamiast przestrzegać przykazań zbudował sobie złotego cielca. W tej pomroczności dobrze jest poświecić sobie światłem wiary.

*****
Błogosławieni wierzący, do nich bowiem należy wiekuisty świat ułudy.
:)
Pozdrawiam !

autor: Adrem63, data nadania: 2010-11-02 16:58:09, suma postów tego autora: 2307

Adremie,

Jak widać odpowiedź nie jest aż taka trudna, choć przez usta nie przechodzi ci termin klasa robotnicza. Zważywszy jednak, że robotnicy i pracownicy fizyczni PGR stanowią jedną klasę nie odbiegasz daleko od prawdy. W poszczególnych przypadkach bywało oczywiście różnie. Nam i w nauce chodzi jednak o duże grupy społeczne - nie o przypadki indywidualne. Odpowiedź tą zresztą potwierdziły badania socjologiczne. Odsyłamy do stosownych prac profesorów: Juliusza Gardawskiego, Leszka Gilejki i Jacka Tittenbruna. Nieznane są nam inne opinie naukowe. Termin klasa robotnicza we współczesnej socjologii jest powszechnie używany. Mamy nawet taki kierunek socjologii, jak socjologia klasy robotniczej. W socjologii brytyjskiej źle się on nie kojarzy.

autor: BB, data nadania: 2010-11-02 18:41:48, suma postów tego autora: 4605

NIE UKRYWAMY PROBLEMÓW

Niesłusznie oskarżasz nas o to, że Ci nie odpowiadamy. Masz oczy i uszy, ale nie widzisz i nie słyszysz tych odpowiedzi. Rzecz w tym, że Ty oczekujesz odpowiedzi zgodnej ze swoim wyobrażeniem o tym, jak ta odpowiedź powinna wyglądać. Trudno, abyś nie czuł niedosytu.
To tak, jakbyś oczekiwał usłyszeć "Sonety krymskie" Mickiewicza, a tu Ci walą wierszem białym Majakowskiego. Brak rymu nie dyskwalifikuje jednak tekstu jako poezji.
Przyjmujemy perspektywę klasy robotniczej - tłumaczymy dlaczego, a nie jako dogmat wiary. Tłumaczymy dlaczego marksizm nie wydaje nam się przeżytkiem. Jednym słowem, prezentujemy otwarcie nasze przesłanki. To się nazywa uczciwością. Nie ukrywamy problemów, ani słabości. Jeśli chodzi o model stosunków docelowych, to w mocy pozostaje społeczeństwo bezklasowe, czyli takie, w którym różnice między ludźmi będą wynikały z ich różnic osobowościowych, a nie z miejsca w podziale pracy.

autor: BB, data nadania: 2010-11-02 19:58:01, suma postów tego autora: 4605

pełne pustosłowie Adrema

ma "solidne oparcie " we własnym wszechświecie - zawsze, gdy brak argumentów własnych może wszak odrzucić cudze, popisując się stwierdzeniem, że nie są oryginalne. A odkąd to debata ma rządzić się zasadami konkursu poetyckiego? Jako klasyczny socjaldemokrata za prawdę uznaje jedynie własne POSTULATY, nie musząc ich - we własnym mniemaniu - konfrontować z dowolną rzeczywistością, stąd zawsze dojdzie do wniosku, że z debaty nic się nie dowiedział. Wymiana myśli jednak jako minimum zakłada chęć wymiany i to, że coś ma się do wymiany. Brak metody i obstawanie za wszelką cenę przy swoim - w tym wypadku za cenę odrzucenia reguł debaty - wymianę myśli konsekwentnie uniemożliwia.

autor: altstettiner, data nadania: 2010-11-03 09:47:51, suma postów tego autora: 1512

Dodaj komentarz