ciekawa analiza, przekonująca diagnoza.
Nasuwa się parę pytań.
Piszesz ''W Europie Środkowo - Wschodniej po 89 r. regułą jest, że partie buduje się "od góry" - wszystko zaczyna się od reprezentacji parlamentarnej na poziomie krajowym''
A jak to wygląda w Europie zachodniej? Czy tam partie buduje się lub budowało dawniej ''od dołu''. Czy są na to przykłady?. Ale z czego wynikają te różnice - jeżeli są w ógóle w tym względzie. Czy z tego, że w Europie Środkowo-wschodniej nowe partie zaczęły powstawać w późniejszym okresie, w innych warunkach( ze słabym potencjałem ruchów społecznych, odchodzeniem od partii masowych i rosnącymi w siłę mediami?) Czy Twoim zdaniem przyczyny leżą gdzie indziej?
A nawiązując do początku Twojego wpisu, wydaje mi się, że
problemem w debacie publicznej jest już samo przeciwstawianie samorządności i systemu partyjnego, tego co polityczne temu co obywatelskie.
Ja się z pokrewnym przeciwstawieniem spotkam także na poziomie analiz public policy, kiedy próbuje się stawiać w radykalnej opozycji to co państwowe, polityczne i to co społeczne.Tymczasem w gruncie rzeczy jedno i drugie jest, a przynajmniej może być rozpatrywane w kontekście realizacji dobra publicznego.
Pozdrawiam serdeczenie
gdyby było tak, że partie polityczne faktycznie różnią się jakoś poglądami. Na poziomie krajowym to wygląda bardzo słabo - większość różnic, to byty jedynie papierowe. Ale na poziomie samorządów to praktycznie wszystkie większe partie mają identycznie nieistniejący program. Stąd też nie ma różnicy czy rządzi pan X będący kandydatem partyjnym czy bezpartyjnym. Ich działania niczym się nie różnią. Rozumiem, że marzy się ci się prezydent miasta-rewolucjonista. Też bym takiego chciał, ale szukać go nie należy w rozważaniach że czy prezydenci są partyjni, czy nie - to jeden pies :)
Przecież ostatnim zdaniu piszę, że kondycja partii nie jest najlepsza i nie stanowią one wiarygodnej alternatywy.
Oczywiście, nie ma wielkich różnic między "partyjnymi" i bezpartyjnymi" prezydentami. Przecież o tym jest mój tekst!
Inspiracją do napisania tego tekstu nie była tęsknota za "prezydentem - rewolucjonistą", ale polemika z powszechną w mediach głownego nurtu opinią o wyższości "niepartyjnych" prezydentów, którzy w cuglach wygrywają kolejne wybory.
O tym, w największym skrócie, jest mój tekst.
Pozdrawiam.
W Europie Zachodniej partie lewicowe na przykład powstawały jako organizacje masowe, często tworzone "z zewnątrz" przez związki zawodowe. Dopiero potem przechodziły proces parlamentaryzacji. Na temat genezy i typów partii odsyłam do stosownych podręczników politologicznych. Pozdrawiam.