wniosek o ciągnięciu wozów w swoje strony jest całkowicie niewłaściwy - moim zdaniem, a ze swoim zdaniem zazwyczaj się całkowicie zgadzam:)
przyjęte w rozumowaniu zostało założenie, że dążenie do pełnego uczestnictwa w życiu społecznym w tym przypadku w dostępie do służby wojskowej wyklucza dążenie do zmiany polityki wykorzystującej armię w taki sposób w jaki jest wykorzystywana obecnie
oba te dążenia nie są sprzeczne w założeniach, mogą zachodzić rownocześnie i przy wsparciu, lub współpracy obu stron - obie zainteresowane strony wymagają poświęcenia środków i czasu, ale jako że nie są tożsame personalnie mogą poświęcić się swoim sprawom symultanicznie i nie przeszkadzając sobie nawzajem
artykuł na głównej stronie i ten blog widzę osobiście jako objaw panującego powszechnie szablonowego sposobu myślenia liniowego, działań podporządkowanych scentralizowanej strategii osiągania celów podlegających pewnej gradacji
jest to konserwatywny sposób myślenia, który szeroko rozpowszechniony prowadzi szybko do rzecznictwa i wodzostwa
1.
Zniesienie dyskryminacji nie spowoduje, że znikną wojny imperialne, ale trwanie dyskryminacji też tego nie zmieni. To są dwie zupełnie różne sprawy. Analogia ze zw. zawodowym jest nietrafna. Zgadzam się z nikyty, ze logika wywodu Bartka jest logiką konserwatywną.
Obecna dyskryminacja nie przyczynia się wcale do utrzymania solidarności z okupowanymi ludźmi, nie ma więc powodu sprzeciwiać się jej likwidowaniu. Afgańczykom wszystko jedno, czy mordują ich otwarcie zadeklarowane osoby transseksualne czy osoby transseksualne otwarcie się do tego nie przyznające.
3. Sama chęć wstąpienia do armii nie jest jednoznaczna z popieraniem grabieży i wojen imperialnych.
4. Dobrze, że Bartek N. ograniczył swoją bojową retorykę, bo w komentarzu pod wiadomością pisał o obronie równości w cudzysłowie, natomiast teraz słusznie pisze o dwóch różnych zasadach równości, które, według niego, ze sobą kolidują.