Przypuszczam, że Okraska przeczyta to z wypiekami na buzi.
Reakcjoniści już czują oddech rewolucji na swoich plecach, właśnie szykuję się przewrót w IPN-ie. Aby stawić temu czoła reakcyjnie historycy publikują nowe książki oczerniające już nie tylko rewolucję październikową, ale nawet burżuazyjną, francuską z 1789 roku oraz udzielane są wywiady w poczytnych pismach obrzydzające bolszewizm. Na ulicach i w szkołach rozdawane są masowo książki historyczne, powielające niepochlebne dla komunistów szablony i kalki pojęciowe. Tylko mobilizacja wszystkich postępowych historyków, opublikowanie nieznanych źródeł oraz zwycięstwo prawdy historycznej może stawić fali reakcji i przywrócić nieubłagane parcie ku korzystnym dla ludu zmianom.
Już w epoce angielskiego romantyzmu oskarżano Cromwella o dokładnie to samo za co dziś oskarżany jest Lenin. Taki los wybitnych jednostek w epoce reakcji. Ataki establishmentu i jego usłużnych propagandzistów świadczą wyłącznie o tym, że mieli rację.
Dawid, nie rozumiem co chciałeś przekazać nam w tym tekście? Nie odniosłeś się merytorycznie do tych wypocin Nałęcza.
to kpina z historii, ten skrajnie prawicowy instytut to dinozaur antylewicowości !!
"Oto dyskurs Nałęcza, który jest zdumiewającą konfabulacją człowieka, który z jednej strony przyznaje, że rewolucja w Polsce i w Niemczech i budowanie nowego ustroju w tych krajach, nie odbywałoby się pod dyktando Moskwy"
Podstawowy błąd Nałęcza i wielu innych ludzi to wiara w to że Armia Czerwona mogła wywołać rewolucję w Niemczech. Raczej nie, zważywszy na to że Związek Radziecki zapewnił Niemców że ofensywa nie przekroczy granicy Niemiec z 1914 (co było wstępem do nowego rozbioru). Po za tym mimo propagandowych gadek o przeniesieniu rewolucji na zachód, prymitywna i słabo uzbrojona Armia Czerwona nie byłaby w stanie tego dokonać.
Ostatnio ukazuje się też sporo chłamu chwalącego NSZ i WIN
Ale nazywanie takich rzeczy zaostrzaniem się walki klas to przesada, nie sądzę by to była centralnie zaplanowana polityka
RR, naprawdę nie dostrzegasz, że zarówno media, jak i stosowne martwe buble ustawowe starają się na każdym kroku podkreślać, że komuniści to wcielone zło i nieledwie zboczeńcy ?
W telewizji podkreśla się, że stan wojenny to ...zbrodnia komunistyczna. Michnik przyrównuje PiS do KPP w artykule, w którym domaga się większego liberalizmu gospodarczego. A oto co pisze na łamach Rzeczpospolitej o Edwardzie Gierku Jan Tomasz Staniłko:
"Jego kariera nie opierała się na bolszewickiej bezwzględności, nie cechowały go brutalność i bandyckie obyczaje członków KPP. Raczej dalece posunięty pragmatyzm".
http://stara.rp.pl/artykul/61991,566363.html
Komuniści polscy to negatywny punkt odniesienia, symbol ...bandytyzmu, jak powinieneś zauważyć mówią tutaj jednym głosem zarówno Staniłko, Wojciech Roszkowski, czy Michnik, jak Remigiusz Okraska.
Historia jest jednym, choć nie jedynym z pól wojny ideologicznej i dokładnie zdaje sobie sprawę z tego prawica. Jak powiedział kiedyś Lech Kaczyński: Napiszmy naszą historię, bo inaczej zrobią to za nas nasi wrogowie. Oczywiście odpowiedziałbym mu, że pisać to można bajki, a historię się przedstawia. Innym ważnym poligonem jest ekonomia - tutaj wiele ludzi ma pytania do komunistów, niekiedy bardzo szczegółowe, a równocześnie istnieje cała zmasowana propaganda prawicy, że za kryzys odpowiadają związki biznesu i państwa, a nie rozdęte bańki inwestycyjne i filozofia zysku i skrajnego egoizmu jednostki, na jakich opiera się kapitalizm.
Za trudną sytuację Polski odpowiada ich zdaniem niepełna prywatyzacja i relikty pozostające w rękach państwa jak np poczta. Zdarzają się dyskutanci, którzy nie mogą wprost uwierzyć, że w Polsce jest choć jedna głodna osoba, albo nie wierzą w skalę tej biedy, a dość częste jest przekonanie u tych, którzy widzą jakiś ułamek tych problemów, że rodziny w których są niedożywione dzieci mają tylko jeden problem - powinny ruszyć d...do roboty zamiast wyciągać ręce po pomoc, albo, że świat jest po prostu tak urządzony, że jedni mają mieć nieciekawą sytuację, po to by innym ( w tym osobie mającej takie przekonania w pierwszej kolejności ) żyło się lepiej.
I nie mam na myśli dyskusji z przekonanymi liberałami, ale z osobami, które są przez nich omotane i powtarzają przynajmniej część banialuk, jakie serwują różnej maści liberałowie, od fanatyków po takich którzy żyją z kapitału.
Nawiasem mówiąc, nigdzie gdzie wybucha rewolucja, jej zapowiedzi ani skali jaką osiągnie z wyprzedzeniem nie widać - przypomina to raczej erupcję wulkanu.
I z tego nie zdają sobie tylko sprawy rewolucjoniści.
Ostapie, Nałęcz to ciekawy przypadek farbowanego lisa, ja zwróciłem uwagę na to jakich płaszczyzn on nie poruszył, co nie jest przypadkowym zaniedbaniem. Jego wywód jest oparty na wyraźnym lekceważeniu tych aspektów, które w tekście wymieniłem, jest więc nawet z czysto naukowego punktu widzenia pozbawiony wartości i elementarnej uczciwości. Z jednej strony stara się prostować stereotypy, że wszyscy komuniści to zaprzańcy i en masse zbrodniarze, z drugiej zaś, przemyca kontynuując swoje enuncjacje w to miejsce sugestię, że są to wariaci - naprawiacze świata, których idee są niebezpieczną bronią i które zawsze muszą kończyć się według jednego schematu, odpowiadając dziennikarzowi, że rządy Trockiego i każdego innego komunisty skończyłyby się tak samo, bo to przecież pokazała praktyka rządów Mao i Pol Pota. Właściwie mogłem te słowa jeszcze dopisać, uznałem jednak, że byłoby to wykładanie kawy na ławę, a niespójność i czysto propagandowy wymiar dyskursu Nałęcza, byłego członka PZPR aż do ost. zjazdu, jest tak oczywisty, że nie wymaga komentarza.
A jaką to ty walkę na tych innych polach faktycznie prowadzisz? Mylisz walkę ekonomiczną, która odbywa się w bazie, ze sporem z zakresu wyboru takiej czy innej ekonomii burżuazyjnej, którą mogłaby rozwiać wątpliwości "wielu ludzi".
Reagowanie świętym oburzeniem, że kapitaliści są kapitalistami, że instytucje nadbudowy działają w ich interesie w żaden sposób nie może zmienić tego stanu.
Jeśli chodzi o diagnozę:
Po pierwsze poza podawaniem pojedynczych przykładów, nie uzasadniłeś dostatecznie, że takie zaostrzenie ma obecnie miejsce.
Po drugie: nie podałeś żadnych dowodów na to, że w Polsce faktycznie następuje radykalizacja nastrojów.
Po trzecie: twoje wnioski opierają się na przyjętym bez dyskusji założeniu, że zmiany w nadbudowie są barometrem nastrojów społecznych.
Rola walki ideologicznej we współczesnym świecie jest przez ciebie przeceniona i przywoływana bez uwzględnienia dodatkowych warunków, w jaki może się odbywać.
Walkę ideologiczną burżuazja toczyła najsilniej w okresie przed zdobyciem władzy, następnie w czasach utrwalania swojego klasowego panowania, w czasach powstawania ruchu robotniczego, uzyskiwania przez niego form politycznych, w opoce rewolucji październikowej, powstawania państwa radzieckiego i trwania państw realnego socjalizmu. Od czasu przywrócenia panowania na prawie całym globie ma ona znaczenie drugorzędne. Nie znaczy to oczywiście, że w instytucjach państwowych zaniedbuje powszechne obowiązywanie swojej oficjalnej ideologii. Jednak te wprost optujące za systemem doktryny głównie wtedy sięgają do niej jako narzędzia walki, jeśli przeciwstawna opcja ideologiczna stanowi jakąś siłę polityczną.
Decydujący wpływ ideologii systemowej na społeczeństwo dokonuje się we współczesnym świecie w zupełnie w inny sposób, nie w formie dyskursu, w którym wyraża się preferencje na rzecz określonego modelu z wykorzystaniem wyrafinowanej argumentacji.
Współczesna jej forma to rozpływanie podnoszonych uwag, krytyk, wątpliwości zgłaszanych wobec systemu w chaosie zwykłych, tyle samo wartych opinii (którym nadaje się taką samą wartość), subiektywnych przekonań, ich marginalizacja, zagłuszanie rozrywką, sensacjami, nachalnymi do znudzenia nic nie wnoszącymi debatami, sporami wykreowanymi sztucznie przez polityków, uroczystościami dewocyjnymi czy celebracjami rocznic - kierowanie percepcji na obszary pozapolityczne lub wyczerpywanie jej zasobów.
W tym kontekście prowadzenie sporów historycznych z grupami oponenckimi może być nawet formą kanalizacji radykalnych treści, zamknięcia ich w wąskich środowiskach, tym bardziej jest dysponuje się miażdżącą przewagę instytucjonalną, materialną i personalną przy równoczesnej mizerii środowiska strony przeciwnej.
Można sobie też zadać pytanie: czy historycy ze względu na swój interes zawodowy są grupą, która bez zastrzeżeń mogła by poprzeć rewolucję taką, jaką faktycznie się stanie? Wszakże w swej radykalnej formie może oznaczać zniszczenie części dorobku kultury, zbiorów, zabytków czy archiwów. Poza tym nie jest takie pewne, czy nowa władza akurat uwzględniała by obsadę nowych instytucji osobami, uwikłanymi w poprzednie spory lub mające takie a nie inne preferencje w zakresie prowadzenia polityki kulturalnej.
się zastanowić nad wywiadem Nałęcza.
Przejęcie polityki historycznej przez koalicję liberalów z postkomunistami nic nie da lewicy.
Tzw. komunizm będzie nadal szargany.
Natomiast wprowadzi się takie tematy tabu, jak ciągłość między reżimem Putina a służbami specjalnymi ZSRR, przeszłość Walęsy i prominentów dawnej Unii Wolności oraz przebieg negocjacji przy Okrągłym AStole.
Pewnie, RR, masz rację. Rzeczywiście w pewnych warunkach prowadzenie sporów historycznych może być nawet "formą kanalizacji radykalnych treści, zamknięcia ich w wąskich środowiskach".
"Miażdżąca przewaga instytucjonalna, materialna i personalna przy równoczesnej mizerii środowiska strony przeciwnej" zwalnia jednak z reguły oficjalną historiografię z konieczności prowadzenia w ogóle takich debat. Toczą się one z reguły na jej marginesie lub częściej poza nią.
Czego przykładem jest obecna dyskusja na lewica.pl.
Kanalizować warto coś co podważa status quo.
Dziś na gruncie historii mamy do czynienia z celową marginalizacją ruchu robotniczego, zwłaszcza rewolucyjnego.
Odrodzenie tego ruchu bez przywrócenia pamięci historycznej i świadomości pozycji ideologicznych, jakie on zajmował na przestrzeni choćby wieku, nie wydaje się racjonalne.
Bez takiej pamięci ruch ten byłby niepełnosprawny.
Mógłby nawet wystąpić w roli janczarów.
Nie zauważyłeś werbowników, dystansujących się od cudzych sporów, bądź reklamujących swoje antykomunistyczne racje w mętnej wodzie?
Nie kwestionuję wysiłków historyków mających na celu pokazywanie całego spektrum prawdy historycznej, wytykanie jej uchybień, przeinaczeń czy umniejszania roli dziejowej klasy robotniczej. Moje uwagi dotyczyły traktowania istnienia przeciwstawnych stanowisk w ujęciu tematów historycznych bądź sporów jako samodzielnego probierza aktualnej sytuacji politycznej oraz w zamyśle istotnego czynnika wpływu na rzeczywistość (a w praktyce samoistnego). Nie mówię, co mają robić historycy. Nie stawiam się w takiej pozycji i nie mam pod tym względem złudzeń.
"Nie zauważyłeś werbowników, dystansujących się od cudzych sporów, bądź reklamujących swoje antykomunistyczne racje w mętnej wodzie?". Pewnie im to skutecznie wyperswadujecie.
A z drugiej strony, czym się przejmować? Jeśli jest tak bardzo mętna, to nikt poza kilkoma zaawansowanych czytelnikami, którzy przecież mają już ustalone preferencje polityczne, nie odczyta ich intencji. Zagłuszą ich sterty innych wypowiedzi i rozpłyną się jak kropla wody w oceanie. A jak nie, to już powiedziałem, co się z nimi stanie. Poza tym skoro dystansują się od cudzych sporów, to za bardzo nie mogą już zaszkodzić.
Mówiąc poważnie, to oczywista naiwność i nadużycie traktowanie nieuczestniczenie kogoś w dyskusjach na tym portalu, pewnie w domyśle z waszym udziałem. Jest ogromna ilość przyczyn nieuczestniczenia i o wiele mniejsza uczestniczenia. Przede wszystkim wypowiedzi, co do formy są komentarzami do artykułów. Czy ktoś chce uczestniczyć to jego sprawa i tego niestety nie zmienicie. Poza tym, skoro potraficie w tych wypowiedziach te elementy wyłapać (no bo skąd wiecie o tych niecnych osobnikach), to przecież możecie je zdemaskować, nie potrzeba wam do tego udziału tego delikwenta w dyskusji.
RR, w kwestii radykalizacji nastrojów, ilekolwiek bym nie dał przykładów, zawsze będziesz mógł powiedzieć, że to za mało symptomatyczne. Jeśli powiem, że osoba, która przez całe 30 lat swojego życia nigdy nie interesowała się polityką, ani nie identyfikowała z lewicą pierwsza użyła w rozmowie ze mną terminu "wyzysk", będziesz mógł zawsze to odeprzeć, że to kropla w morzu.
Jeśli przywołam jeden przypadek, gdy cała kolejka ludzi w sklepie zgodziła się z inną bliską mi osobą, że pozostaje już tylko wyjście rewolucyjne z obecnej sytuacji też będziesz mógł powiedzieć to samo.
Gdybyś naprawdę znał historię wystąpień rewolucyjnych, albo chociaż poobserwował, przy wszystkich zastrzeżeniach, że jeszcze to nie są rewolucje stricte socjalistyczne, to co działo się w Tunezji i dzieje w innych krajach, które zaczynają się ruszać z letargu, zobaczyłbyś, że zapowiedzi tego, co się dzieje nie widzą często do chwili ostatniej sami rewolucjoniści. Lenin jeszcze w 1916 r. przeżywał moment zwątpienia co do perspektyw rewolucji.
Mnie martwi jednak co innego. Beztrosko sobie piszesz:
"Można sobie też zadać pytanie: czy historycy ze względu na swój interes zawodowy są grupą, która bez zastrzeżeń mogła by poprzeć rewolucję taką, jaką faktycznie się stanie? Wszakże w swej radykalnej formie może oznaczać zniszczenie części dorobku kultury, zbiorów, zabytków czy archiwów".
Chyba pomyliłeś anarchistyczne zamieszki, czy też rewolucję kulturalną w Chinach z przejęciem władzy przez uświadomiony klasowo proletariat, w którego interesie wcale nie leży niszczenie dziedzictwa kultury. Rozumiałbym jeszcze, gdybyś powiedział, że taka szablonowa wizja odstręcza część ludzi nauki od rewolucji, ale to uleganie takiemu samemu bajaniu jak straszenie prof. Nałęcza, że zawsze i wszędzie komunizm musi się tak samo kończyć, nawet gdy wielu jego animatorów i wyznawców, to wcale nie źli z natury wariaci. Z Twoich słów przebija jakbyś sam bał się tego momentu. Trochę dla mnie dziwne też, że ujmujesz się za tym, że ci skompromitowani "naukowcy" stracą stołki - to że nie mają oni interesu właśnie z tego powodu, by popierać przemianę, jest oczywiste, chociaż większość z nich jak do tej pory funkcjonowała i za realsocjalizmu i za burżuazji...
Jeszcze odnośnie tej niszczycielskiej apokaliptycznej wizji, którą nas poczęstowałeś RR.
Zdecydowanie zgadzam się z BB, że należy przywrócić godność i tożsamość ruchowi rewolucyjnemu, po to również by właśnie nie kultywować bezmyślnych postaw niszczycielskich u przyszłych rewolucjonistów. Tu odesłałbym Cię np do tego co na temat tradycji miał do powiedzenia Lenin w swojej broszurze Zadania Związków Młodzieży:
"Popełnilibyście jednak wielki błąd, gdybyście spróbowali wyciągnąć stąd wniosek, że można się stać komunistą nie przyswoiwszy sobie tego, co nagromadziła wiedza ludzka. Byłoby błędem sądzić, że dość przyswoić sobie hasła komunistyczne, wnioski z nauk komunistycznych, nie przyswoiwszy sobie sumy tej wiedzy, której wynikiem jest sam komunizm".
Nie chodzi o domysły, RR, lecz o całkiem konkretną dyskusję, którą znajdziesz tuż obok w blogu Dawida Jakubowskiego pod tekstem "Terror i bezprawie - metoda wyborcza burżuazji".
"Nie mój spór" to zwrot raczej nie spotykany w komentarzach lewica.pl, w których każdy komentuje co mu się żywnie podoba lub milczy jak grób.
Tu chodzi o dystansowanie się od obrony komunistów z całkiem konkretnej historycznej już formacji - Komunistycznej Partii Polski.
W ustach trockistów, którzy przecież zdają sobie sprawę z roli antykomunizmu - oto wypowiedź tegoż autora w równoległej dyskusji na lewica.pl:
"Zoologiczny antykomunizm PiS w żadnym razie nie pomaga odrodzić się lewicy w Polsce. Nawet 'lewicy' w stylu lewicowo.pl. Antykomunizm wali w marksistów i lewicowo.pl w zasadzie po równo. Na nic nie zdadzą się zapewnienia, że 'co złego to nie my' z waszej strony (my, trockiści możemy powiedzieć podobnie, ale i co z tego?). Antykomunizm to ugruntowanie w społeczeństwie przekonania o bezalternatywności obecnego systemu." - taki unik wynika z politycznych kalkulacji.
Każdy nurt polityczny, również trockiści i posttrockiści, próbuje czerpać korzyści z marginalizacji i marginalizowania przez oficjalną historiografię ruchu komunistycznego.
W zaistniałych okolicznościach niezręcznie byłoby się z tym jednak afiszować. Lepiej zatem przemilczeć sprawę.
Zmusić kogoś do zabrania głosu w tej sprawie, choćby pośrednio, jak w tym przypadku, jest sztuką.
Polityka - jak mawiał Lenin - jest sztuką.
Marksizm zaś - sztuką walki.
Wyrafinowany i selektywny antykomunizm "antykomunistycznych komunistów" bynajmniej nie chroni ich przed zezwierzęceniem i wykolejeniem.
Te ostatnie twierdzenie możemy okrasić licznymi przykładami.
A oto klarowne stanowisko Ostapa Bendera z równoległego wątku dyskusji, które ujawnia o co tak naprawdę posttrockistom w tej rozgrywce chodzi:
"Czy lewica radykalna jest potrzebna czy nie, to nie ma znaczenia w dyskusji. Wszystko zależy od układu sił klasowych. Stalinizm doprowadził do tego, że dominującymi nurtami na 'lewicy' stali się neoliberałowie, zaś wszyscy socjaliści-reformiści, marksiści i inni radykalni postępowcy (jak na nasze warunki) zostali zepchnięci na margines, ponieważ w społeczeństwo skutecznie wbito myśl, że każda radykalnie lewicowa zmiana społeczna doprowadzi do totalitaryzmu. Ma w tym udział zarówno stalinizm, jak i prawica oraz neoliberalizm. Czy LR [lewica rewolucyjna] się odrodzi za 10 lat, czy 50, nie wiadomo, będzie to zależeć od tego, czy radykałowie znajdą sposoby wpływania na opinię publiczną. Wpierw jednak musi pozbyć się całego poststalinowskiego balastu intelektualnego."
Jak praktyka pokazuje - a wiemy to z autopsji - "poststalinowski balast intelektualny" to nad wyraz rozciągliwe, nieprecyzyjne, ale za to jakże przydatne w prowadzonej na lewicy walce politycznej, pojęcie. Usprawiedliwione politycznie i psychologicznie jest każde przeginanie pały. Odreagowywać mroczne czasy trzeba przecież aż do oczekiwanego skutku.
W przypadku posttrockistów chodzi nie tyle o władzę, co o jakąś formę hegemonii na lewicy i w ruchu robotniczym. Do tego posttrockiści podobno są predysponowani. Umieją przecież jak zawodowi pałkarze dobrze obrać tą maczugą.
Ostap Bender "neostalinowskim sowietyzmem" tłumaczy i przykrywa w zasadzie nieomal wszystko, nawet katastrofę smoleńską. Jest w tym wiernym naśladowcą Zbigniewa Marcina Kowalewskiego. To kolejny zawodowy tropiciel stalinizmu, neostalinizmu, poststalinizmu i filostalinizmu, zwłaszcza w szeregach BB.
KPP-bis Ostap Bender specjalnie się nie interesuje. To go nie pasjonuje. Lubi intelektualne wyzwania.
OTO NASZA RĘKAWICZKA! A TO WASZ RĘCZNIK?
Dwa dni czekania na reakcję Ostapa Bendera i RR wystarczy.
Z wpisu tego ostatniego dowiedzieliśmy się przecież, że "to oczywista naiwność i nadużycie traktowanie nieuczestniczenie kogoś w dyskusjach na tym portalu, pewnie w domyśle z waszym udziałem. Jest ogromna ilość przyczyn nieuczestniczenia i o wiele mniejsza uczestniczenia. Przede wszystkim wypowiedzi, co do formy są komentarzami do artykułów. Czy ktoś chce uczestniczyć to jego sprawa i tego niestety nie zmienicie. Poza tym, skoro potraficie w tych wypowiedziach te elementy wyłapać (no bo skąd wiecie o tych niecnych osobnikach), to przecież możecie je zdemaskować, nie potrzeba wam do tego udziału tego delikwenta w dyskusji."
Chcielibyśmy zatem zwrócić uwagę obu delikwentom, że wypowiedzi na forum lewica.pl są nie tylko komentarzami do artykułów. Może nawet przede wszystkim są to komentarze do komentarzy i uwagi na marginesie artykułów.
Komentarze lewica.pl stały się już dawno nieoficjalnym forum wymiany poglądów na różne sprawy, często istotne dla kondycji wszelkiej maści lewicy.
Unikanie dyskusji nie jest zatem dziełem przypadku.
dla ciebie nic nie dzieje się przypadkiem:))
ale patrzę i widzę że stwierdzenie "nie mój spór" ostapa tyczy się pyskówki między durango a rote a nie najogólniej mówiąc sporu komunizm kontra antykomunizm. ale ty jak zawsze doszukujesz się czegoś więcej. nie wiem zresztą poco się wtrącać w takie internetowe ustawki:))) ale to już jego sprawa
Jesteś pewien? A skąd ta pewność? Odrzucasz "poststalinowski balast intelektualny" Jerzego Czeszejko-Sochackiego, KPP i BB?
Wyłożone przez Pawła Szelegieńca priorytety są aż nadto oczywiste, by zbywać je wymówkami lub milczeniem. Swoje credo wyłożył on w dyskusji z ABCD i zawarł w dwóch pracach historycznych.
co do "nie mój spór" pewność mam bo umiem czytać:))
jeśli chodzi o stalinizm to uważam że należy ten temat "przepracować" nie wydaje mi się żeby można było tak po prostu się odciąć, "odrzucić balast". jak pisze
Źiżek jeżeli mówisz o zmianie systemu o socjalizmie itp. to zaraz ci wyciągną gułag.
przedwojenna KPP to ważny punkt odniesienia, może nawet najważniejszy w historii polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego. więc jak najbardziej uważam ze należy się do niej krytycznie odwoływać. tylko zdawać sobie trzeba sprawę że tragedia tej partii to nie tylko wynik stalinizmu ogólnie, aparatu represji ZSRR, ale stalinizmu samej KPP.
biografii Jerzego Czeszejko-Sochackiego nie znam za bardzo więc nawet nie wiem co miałbym odrzucić. ale zdaje sobie sprawę że to wasze prywatne porachunki z ostapem :)) choć nie znam meritum
BB to ty byłeś stalinistą żebym mógł odrzucić cie jako poststalinowski balast intelektualny?:)
Yodo, nie znasz dorobku historycznego Pawła Szelegieńca?
Nie mów. Jak to możliwe. Chyba nie powiesz, że nie znasz tej szkoły falsyfikacji - przecież to przedszkole polskiego trockizmu.
Jeśli wierzyć ojcom współczesnego polskiego trockizmu i posttrockizmu - Ludwikowi Hassowi, Zbigniewowi Marcinowi Kowalewskiemu, Borysowi Hassowi, Dariuszowi Zaledze, Andrzejowi Żebrowskiemu, Florianowi Nowickiemu, Pawłowi Szelegieńcowi i wielu, wielu innym to nadal nimi jesteśmy.
Przeszkolę przespałeś?
Yodo, do ciebie nic nie mamy. Nie jesteś nawet taki bierny i mierny. Potrafisz się wychylić.
Znaliśmy paru takich, np. Mariusza Raka z Ofensywy Antykapitalistycznej - wspaniały chłopak. W kontaktach z nami decyzją Floriana Nowickiego zastąpił go niejaki Wojtek Orowiecki, który zawsze był zarozumiały, arogancki i niekontaktowy. To jego legitymacja do przyśpieszonej kariery w OA, a następnie GPR.
O Mariuszu słuch zaginął. Tak bracia Nowiccy tłamsili lepszych od siebie, słynna ich nieczajewszczyzna.
"Yodo, do ciebie nic nie mamy. Nie jesteś nawet taki bierny i mierny. Potrafisz się wychylić".
nie no łaska wasza nie zna granic :)))
"Mówiąc poważnie, to oczywista naiwność i nadużycie traktowanie nieuczestniczenie kogoś w dyskusjach na tym portalu, pewnie w domyśle z waszym udziałem."
Powinno być:
"Mówiąc poważnie, to oczywista naiwność i nadużycie traktowanie nieuczestniczenia kogoś w dyskusjach na tym portalu, pewnie w domyśle z waszym udziałem, jako wyrażania określonych poglądów czy postaw politycznych."
Uprawianie tandetnej propagandy (w rodzaju dorobienie jakiejś tezy przepisanej ze stalinowskiego podręcznika do faktu ukazania się jakiejś książki [czym można wszystko uzasadnić] czy wywiadu bez zrozumienia nawet jej konsekwencji), oczekiwanie tylko pochlebnych dla niej komentarzy, a w przypadku jej krytyki uciekanie się do prymitywnych zabiegów erystycznych (w rodzaju osławionego "cokolwiek bym powiedział i tak byście mi nie uwierzyli") oraz bezpodstawne oczernianie, rzucanie kalumnii (mówiąc krótko, traktowanie dyskusji jako magla, sporu przekupek) - CZY TO PRZYPADEK?
Automarginalizacja i autokanalizacja wątków dyskusji poprzez prowadzenie pozornych sporów, opanowanie ich przez natrętów prowadzących rozgrywki o jakieś mikro, czy urojone pozycje - CZY TO PRZYPADEK?
Czytanie przez blogera komentarza do jego wpisu przed opublikowaniem tego komentarza - w dniu 26.01 mogłem się o tym przekonać - CZY TO PRZYPADEK?
Niekonkluzywność internetowych sporów (owych komentarzy do komentarzy), choćby w antyczno-apolińskim stylu :-) - CZY TO PRZYPADEK?
WIELE PRZYCZYN TO NIEKONIECZNIE PRZYPADEK.
O czym to świadczy? Przecież nie o nas, to nie nasz portal. Odsyłamy cię na dyktaturę.info. Tam wpisy są automatycznie aktualizowane. Wszelkie dyskusje można prowadzić bez przeszkód.
Tylko widownia jest znacznie mniejsza i atmosfera kameralna.
Większości to nie odpowiada.
Nie wszystkim chodzi jednak o większość.
Nigdy nie grałeś symultany, jak dobry szachista?