Zauważ, Dawidzie, ci "przyjaciele ludu", do niedawna byli przecież twoimi przyjaciółmi (np. Piotr Kuligowski) i dziś niektórzy z nich, takimi pozostają.
Na polu antykomunizmu niewiele ustępują oni Remigiuszowi Okrasce. Nie przypadkiem Paweł Szelegieniec dystansuje się od tego sporu, zwracając się właśnie do tego ostatniego. To jest ich punkt odniesienia - szlaban graniczny, który przekroczył niedawno posttrockista, grantowiec, Piotr Kuligowski.
Dla niego Remigiusz Okraska jest już... "równy gościu".
Ostap Bender, biorąc stronę rote_fahne jeszcze się wywyższa i kokietuje zarazem: "Nie mój spór, ale muszę ci zwrócić uwagę, gdyż zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak...", by chwilę później zakwestionować sztuczny podział na równych i równiejszych ("Równi i równiejsi?"). W każdej chwili gotów jest zatem przejść od nieswoich sporów i cudzej wojenki do bratania się z resztą antykomunistów w walce z nami.
W praktyce taki niepisany sojusz od lat obowiązuje.
Nie po to większość tendencji posttrockistowskich w ostatnim dwudziestoleciu ubiegłego wieku wyrzekła się nawet w nazwach swoich ugrupowań odwołań do komunizmu, by dziś twardo stać na komunistycznych pozycjach.
Kto raz dał dupy - wciąż ją daje.
Po raz pierwszy, co by nie powiedzieć o polskich grantowcach - może to paradoks, może nie - o potrzebie posiadania przewodnika w walce politycznej, którego poglądy byłyby podstawą dla jego własnego światopoglądu, poinformowali mnie właśnie ci grantowcy, określając to jako problem, na którego temat z nim nawet rozmawiali. To ja to wówczas zlekceważyłem, twierdząc, że Piotr pisze przecież własne teksty, rozwija swoje własne przekonania. I to mówiłem też mimo tego, że na samym początku naszej znajomości miałem dziwne, odegnane szybko przeczucie, że kiedyś z tym człowiekiem przyjdzie mi się ścierać,jako z krańcowym reformistą. Dlatego czuję się w jakimś sensie współwinny. Nie chcę przy tym dezawuować, że niektóre z grup o których mówiliście odrzucają cały dorobek komunistyczny nie tylko na zasadzie taktyki,pogrążając się w indolencji i chaosie światopoglądowym. Problem w tym, że niektórych młodych idealistów ( nie mylić z ideowcami ) jak Piotr, ciągnie właśnie na taką putynię
O jakiej pustyni, Dawidzie, mówisz? Masz przed sobą realny świat. Pozostałości po stalinizmie są namacalne. Twoja partia - KPP-bis - zrobiła nawet z nich swój atut, pozyskując młodych neostalinowców i neomaoistów.
Posttrockiści starają się od tego "balastu" wszelkimi sposobami odciąć.
Rezultaty są, delikatnie mówiąc, nieoczekiwane i dla obu stron kompromitujące.
My cały spadek po KPP i rewolucyjnym ruchu robotniczym przyjmujemy krytycznie.
Wyobraź sobie - musimy i możemy to udźwignąć - w tym nasza siła.
Piotr Kuligowski po prostu uciekł - stchórzył. Teraz uwiarygadnia się jak typowy neofita.
nie pytam, co rewolucja bolszewicka dała robotnikom, bo wiem, że w odpowiedzi usłysze bajki, że bolszewicy chcieli dużo dać robotnikom, tylko otoczenie kapitalistyczne im nie dało.
Pytam natomiast, co ta rewolucja dała lewakom. Przed rokiem 1917 w Rosji były silne prądy marksistowskie, a teraz nie ma ich ani dudu.
Co nie zmienia faktu, że lewactwo nadal kocha Rosję, tylko już nie wiadomo, za co.
ABCD jesteś i widać to nie pierwszy raz chorągiewką na wietrze - dopiero przed paroma dniami pisałeś, że komunizm będzie i tak szkalowany przy sojuszu liberałów i postkomunistów. To nie są żadne bajki, tylko ciąg przyczynowo skutkowy, a tacy jak ty, czy Okraska uważają, że można całe lata istnienia ZSRR już w stalinowskiej i poststalinowskiej koncepcji zwalić na sam wybuch rewolucji i pierwsze porewolucyjne lata. Co zresztą próbujesz łączyć też tłumacząc oblicze współczesnej Rosji.
Tylko, że można przeczytać choćby w pamiętnikach działacza PPS Zygmunta Zaremby, którego komunistą chyba nie nazwiesz, jaki chaos, jaki bandytyzm i bezchołowie panowały na ulicach najważniejszych miast Rosji ( co dopiero co się działo w zapadłych mieścinach ) zanim bolszewicy przejęli władzę.
Jeśli żadne środowiska pretendujące do odtworzenia komunistycznego i rewolucyjnego ruchu robotniczego w Polsce, na poważnie i krytycznie nie będą chciały udźwignąć "balastu" KPP, jak stwierdził niejaki yoda: "ważnego punktu odniesienia, może nawet najważniejszego w historii polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego", to w końcu tradycja tego ruchu po raz kolejny zostanie sprofanowana, zniekształcona, zafałszowana i przejęta przez wulgarnie ją traktujących wielbicieli Stalina czy Mao. Swój udział w przejęciu "bagażu" KPP i szyldu tej formacji niestety mogą mieć (jeśli już nie mają!) posttrockiści, uważający, że "historia KPP ich w ogóle nie dotyczy", wręcz odcinający się od niej.
Taka postawa to wręcz zachęta dla wulgarnych "marksistów" - neostalinowców, traktujących również historię KPP w dość uproszczony sposób. Cierpi na tym tylko szyld i tragiczna historia tej partii - formacji politycznej skazanej przez stalinizm na zagładę polityczną za niepełną subordynację i podporządkowanie, jej nieoczywiste wyleczenie się z "grzechów" "błędów" rzekomo przez nią popełnianych.
Sam z lewakami do niedawna byłeś za pan brat. Popierałeś "pluralistyczną partię prawdziwej lewicy", pisałeś do "Lewej nogi". Wtedy zadawałeś im tego typu pytania?
"zanim" czy "po tym, jak"?
Ale mniejsza o to.
Ja za dość trafne uznaję spojrzenie Wellsa z Historii świata.
Jeśli idzie o wojnę domową czy interwencję, to ma on dużo sympatii do bolszewików, ale wskazuje też na gospodarczą nieproduktywność ich ustroju.
Tu jest pies pogrzebany. U Kołczaka, Denikina i czarnego barona Wrangla ludzie mieli co jeść, a w komunizmie wojennym - tak sobie.