Często zdarza się tak, że wysoka liczba komentarzy pod danym tekstem jest odwrotnie proporcjonalna do jego jakości. Widocznie niewielu lubi chwalić.
Ja jednak złamię ten obyczaj: autor jak zwykle pisze spokojnie, rzeczowo i - co najważniejsze - przekonująco.
No właśnie a gdzie te słynne konsultacje społeczne ?
Można je ogłosić w Warszawie w sprawie pomnika Smoleńskiego a nie można w Suwałkach w sprawie plakatów ?
Zobaczcie do kąt nas zaprowadziła poprawność polityczna :
Nie bycie gay frendli już jest zbrodnią ?
Niby taka tolerancja i różnorodność a w sprawie plakatów zadziwiająca jednomyślność.
Suwałkach ?
I czy miejscowy elektorat lewicy nie ma większych problemów niż związki partnerskie ?
-------------------------
Po drugie – i chyba ważniejsze – nawet jeśli ta diagnoza jest prawdziwa i społeczność suwalska ( cokolwiek to znaczy) nie życzy sobie takich plakatów, to czy jest to powód by je zdejmować? Moim zdaniem powinno być odwrotnie.
Powyższy fragment potwierdza moją diagnozę tj. front polityczny nie rozciąga się już po między kapitalizmem a socjalizmem tylko po między poprawnością polityczną a demokracją. Poczytajcie sobie artykuły w gazecie o zwycięstwie Partii Prawdziwych Finów. Ile w nich pogardy.
Ile paternalistycznego spojrzenia z góry.
Po pierwsze - "Lokalni działacze" są właśnie działaczami, a nie akademickimi teoretykami, i dlatego orientują się w nastrojach społecznych. Rzecz konieczna w ich zawodzie. Akurat użyteczność rozmaitych sondaży w celu rozpoznania nastrojów społecznych jest mocno ograniczona. Autor zresztą się trochę pogubił, bo sam w dalszej części wpisu przyznaje, jakie te nastroje społeczne są w/g sondaży.
Po drugie - nikt nie zabrania homoseksualistom prowadzenia za swoje pieniądze kampanii informacyjnej (tak samo jak nikt nie zabrania tego robić filatelistom czy miłośnikom joggingu) przynajmniej tak długo, jak długo homoseksualizm nie jest karalny. Co tu ma do rzeczy "reklama społeczna" - doprawdy nie wiem. Rzecz dotyczy jedynie formy tego przekazu. Wielkoformatowe obsceniczne plakaty raczej nie powinny być eksponowane w przestrzeni publicznej.
moim zdaniem akceptacja zamieszczania plakatów nie oznacza, że ktoś jest gay fiendly. to raczej kwestia dania prawa innym ekspresji własnych potrzeb i bronienia swoich praw społecznych w przestrzeni publicznej. Można nie być zwolennikiem związków partnerskich, a jednocześnie nie oponować przeciwko plakatom informującym na ten temat.
proszę uwierzyć, że bycie gay friedly może wynikać z ogólnch lewicowych przekonań a nie z podporządkowania się dyktatowi poprawności politycznej.
Nie zauważyłem linii gdzie rozciągałby się front między demokracją a poprawnością polityczą. Gdzie ona niby przebiega?
czy elektorat ma poważniejsze problemy niż związki partnerskie? To zależy dla kogo poważniejsze. Zresztą tamte problemy, które zapewne ma Pan na myśli byłoby właśnie łatwiej rozwiązać w warunkach większej inkluzji, także na polu obyczajowym. Wykluczenie pewnych grup utrudnia mierzenie się z problemami z jakimi boryka się dana społeczność, zwłaszcza ich najsłabsi( także ekonomicznie)
członkowie.
Pozdrawiam
pisze Pan, że rzecz dotyczy formy tego przekazu.
Poniekąd się zgadzam.
jednak byłem na stonie kampanii ''miłość nie wyklucza'' i doprawdy nie zauważyłem tam nic obscenicznego ani agresywnego. Wiem, że nie każde akcje w obronie mniejszości seksulanych spełniają ten warunek.
Gdyby plakaty zawierały w sobie treści takie jak nieraz można znaleźć w kadrach np. z berlińskiej parady miłości, również nie byłbym do tego entuzjastycznie nastawiony. Po pierwsze dlatego, że byłoby to z góry skazane na nieskuteczność, a może wręcz przeciwskuteczność - wywołując reakcje obronne, wśród nieprzekonanych, nawet wrogość.
Ponadto wiem, że mogłoby to urazić czyjąś wrażliwość, a nie taki jest cel. mnie osobiście takie sceny nie bulwersują, ale wiem, że niektórzy mają inną wrażliwość w tej sprawie. Szanuję ją.
Również nie wskazane byłoby promowanie praw osób nie-heteroseksualnych stosując retorykę agresji wobec tradycji czy religii, nawet jeśli się z nimi nie utożsamiamy.
Jednak sytuacja ta w ogóle nie odnosi się do tego co można znaleźć na stronie akcji''Miłość nie wyklucza''. proszę wejść tam, to się Pan przekona.
pozdrawiam,
raff
dzięki!
pozdrawiam i życzę pogodnych, spokojnych Świąt.
raff
Nie zauważyłem linii gdzie rozciągałby się front między demokracją a poprawnością polityczą. Gdzie ona niby przebiega?
---------
Najlepszym przykładem konfliktu po między poprawnością polityczną a demokracją były Szwajcarskie referenda w sprawie minaretów i usuwania przestępców. Tutaj masz skren szhoty sąd w sprawie minaretów z różnych europejskich portali :
http://www.fronda.pl/news/czytaj/minarety
Wszędzie blisko 60 do 80 % wyborców jest przeciw minaretom.
Jak myślisz czy gdyby dano europejczykom tyle samo wolności co Szwajcarom i przeprowadzono by referenda w innych krajach to czy powstał by choć jeden meczet ?
Podobnie jest ze związkami partnerskimi tj. na prawdę uważasz, że przesyły by w ogólnokrajowym referendum ?
Demokracja bezpośrednia największym wrogiem poprawno politycznej lewicy.
Na zakończenie :
Wyobrażacie sobie tą nagonkę, tę pianę wściekłości na ustach wszelakich ajatolachów tolerancji gdyby na wzór fiński ktoś założył Partię Prawdziwych Polaków.
Arnold Gubernator Kalifornii, Arnold Schwarzenegger, który dwukrotnie zawetował prawo przyznające parom homoseksualnym możliwość zawierania małżeństw, zadeklarował, że nie poprze poprawk
w sondażu przeprowadzonym tydzień po decyzji Sądu wśród mieszkańców Los Angeles, 54% ankietowanych opowiedziało się za wprowadzeniem poprawki do stanowej konstytucji zakazującej małżeństw tej samej płci[14]. Prawo do zawierania małżeństw jednopłciowych popierają głównie osoby z wyższym wykształceniem oraz ateiści. Osoby z niższym wykształceniem, Afroamerykanie oraz osoby zaangażowane religijnie są w większości jego przeciwnikami. Osoby pochodzenia azjatyckiego oraz Latynosi są podzieleni w tej kwestii.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stwo_os%C3%B3b_tej_samej_p%C5%82ci_w_Kalifornii
miłość nie okazać trochę miłości bliźniego i okazać trochę miłości przez zakup ciepłych posiłków dla głodnych dzieci w Polskich szkołach. Co jest bardziej lewicowe związki partnerskie czy dokarmianie głodnych dzieci ?
przypomnial mi sie bill maher i jego charakterystyka ludzi zwalczajacy rownouprawnienia mniejszosci, powiedzial ze na szczescie skonczyly sie czasy rzadow bialego rasisty z klasy sredniej ze sluzaca w charakterze zony
mam komplet jego dvd, polecam go, dostepny jest w necie
tekst swietny swoja droga
Czy myślisz, że przeciętną Polską rodzinę żyjąca z opieki społecznej, zasiłku dla bezrobotnych czy z nisko płatnych prac stać na komplet dvd tego billi mahera ( nazwisko móiw samo za siebie ). Czy ludzie którzy co miesiąc borykają się z nie zapłaconym rachunkiem za prąd w ogóle stać na dvd ?
nie jestem pewien czy wszystko należy poddawać procedurą demokracji bezpośredniej. Jest to zresztą jedna z form demokracji i nie wiem czy najkorzystniejsza.
ale nie o formach, a idei demokracji chciałbym mówić.
Jak zaznaczyłem w tym wpisie, dla mnie demokracja to nie tylko rządy większości, ale także określony fundament akcjologiczny, z którego wynikają prawa społeczne.
To, że Szwajcarzy przegłosowali w referendum zakaz stawiania kolejnych minaretów, nie czyni automatycznie w moich oczach decyzji w pełni demokratycznej w zaprezentowanym wyżej rozumieniu tego pojęcia.
a nawet jeśli uznamy, że to było demokratycznie, to jeszcze samo w sobie nie oznacza, że słuszne. Demokracja nie jest dla mnie absolutną.
Co do głodnych dzieci. Nie przekonuje mnie przeciwstawienie tych dwóch spraw, i twierdzenie albo albo. Sądzę, że przy odpowienio określonych priorytetach ( do których powinno należeć przeciwdziałanie wykluczeniu a raczej wykluczeniom) możliwe jest finansowanie i tego i tego. Zwłaszcza, że ta kampania ''Miłość nie wyklucza'' o ile wiem nie jest sponsorowana przez władze publiczne czy samorządowo. Chodziło raczej o udostępnienie przestrzeni publicznej dla tych postulatów.
Nie bardzo wiem dlaczego pytanie o DVD jest kierowane do mnie, skoro nie ja o tym wspomniałem. Ale odpowiem.
Statystyczna rodzina żyjąca z pomocy społecznej zapewne nie kupi sobie DVD ( choć prawdzie mówiła mi dr Gierszewska podczas seminarium z pomocy społecznej - że w latach 90-tych najwięcej magnetowidów było właśnie w rodzinach zmarginalizowanych), ale czego to ma dowodzić?
Moim zdaniem, w sytuacji w której ktoś jest odcięty ze względu na swój status społeczno-ekonomiczny od ważnych z puntku widzenia życia społecznego informacji, szczególnie duże znaczenie powinna mieć transmisja tej wiedzy w ramach przestrzeni publicznej( na jaką składają sie te słupy ogłoszeniowe z plakatami).
Poza tym proszę pamiętać, że w takiej rodzinie żyjącej z pomocy społecznej w Suwałkach też mogą się znaleźć osoby nie-heteroseksualne. Problemy LGTB nie odnoszą się tylko do klasy średniej czy młodych ludzi z dużych miast.
plakat - to najlepsza forma przekonywania ludzi do zmiany postaw i przekonań obyczajowych?
Myślę, że najskuteczniejszą akcję na rzecz tolerancji typu światopoglądowego i obyczajowego prowadzi PiS.
Oczywiście, działacze tej partii raczej nie chodzą na parady równości i nie wygłaszają odczytów o dyskryminacji i wykluczeniu. Wskazuja za to na realne problemy kraju (np. grożące pod bezrządem D.Tuska bankructwo budżetu, postępująca utrata suwerenności gospodarczej i politycznej na rzecz Rosji, a w pewnym stopniu też Niemiec, dużo bardziej agresywny od etniczno-obyczajowego rasizm socjalny). Ludzie zaangażowani w ruch społeczny, dążący do rozwiązania tych problemów, nie mają czasu i chęci interesować się kwestiami czwartorzędnymi czy wręcz pozornymi (w rodzaju sporu fanatyków aborcji na życzenie lub, na odwrót, pełnego zakazu aborcji).
A jeśli komuś w tym ruchu wymknie się opinia antysemicka, zaraz inni działacze i sympatycy mu wyjaśnią, że można być Żydem i - jak Wildstein czy Sandauerowie (Artur i Adam) zrobić dużo dla dobra Polski. Dotyczy to oczywiście rownież gejów.
Gdyby jakaś grupa gejowska pojawiła się koło namiotu Solidarnych 2010, zostałaby przyjęta brawami. Zdarzenie można by spopularyzować w Radiu M i tak by się sporo osiągnęło dla poprawy wizerunku mniejszości obyczajowych.
nie wiem czy plakat jest najlepszą formą. Moim zdaniem
przydała by się również świecka edukacja seksualna, która z jednej strony byłaby oparta na naukowych ( psychologicznych, medycznych) podstawach, a z drugiej strony uczyła delikatności wobec ludzkiej seksualności, niezależnie od jego orientacji. Ale nie wszystko załatwi szkoła, trzeba oddziaływać na świadomość tych, którzy nie są już w szkołach, dorosłych. w przeciwnym razie edukacja seksualna może być mało skuteczna, gdy w domach dzieci i młodzież będą
słyszeć różne przesądy na temat osób nie homoseksualnych.
Pański scenariusz zaprezentowany w tym fragemncie:
''Gdyby jakaś grupa gejowska pojawiła się koło namiotu Solidarnych 2010, zostałaby przyjęta brawami. Zdarzenie można by spopularyzować w Radiu M i tak by się sporo osiągnęło dla poprawy wizerunku mniejszości obyczajowych''
jest może i szlachetny, ale - delikatnie rzecz ujmując -mało realistyczny. Ponadto moim zdaniem nie trafia w sedno problemu.
Pan proponuje coś takiego: tych, którzy do nas dołączą, będziemy akceptować i szanować, bez względu na ich orientację.
Ale nie o to przecież chodzi w tolerancji ani równouprawnieniu. Rzecz w tym by dać ludziom ( w tym wypadku osobom LGBT) prawo do korzystania z określonych praw i zaspokajania potrzeb, bez względu na to czy popierają nasze poglądy polityczne czy nie.
pozdrawiam
maher urodził się w rodzinie katolickiej