to nie można się dziwić że potem w wyborach dostaje się poparcie w granicach błędu statystycznego. Mało kto głosuje na ludzi którzy utracili kontakt z rzeczywistością.
Bogaci mają rządy, resorty siłowe, media, system edukacji, kreują każdy aspekt życia społecznego włącznie ze sferą idei. Na początku XX wieku można było mieć złudzenia o przegłosowaniu bogatych, ale na Boga, mamy XXI wiek i trochę wydarzyło się przez ten czas.
mlm - "na Boga" i to jeszcze z wielkiej litery?!
Wystarczy przegłosować partie burżuazyjne. Niech PPS dostanie 35 proc., a KPP powiedzmy 20 proc. i zaczynamy budownictwo socjalistyczne od znacjonalizowania przemysłu i opracowania planu 5 letniego.
A jak burżuje podniosą rękę na demokratycznie przegłosowany socjalizm to się im tę rękę odrąbie. Może być?
dla istniejącego porządku już jest.
Nazywa się PiS.
że "potrzebna jest polityczna alternatywa".
A niedawno dowiadywaliśmy się od tego samego autora, że czas partii politycznych się skończył - szczególnie po wyrejestrowaniu Nowej Lewicy za odmowę złożenia sprawozdania finansowego - i teraz potrzebne są tylko "ruchy oddolne", zajmujące się jedynie organizowaniem pomocy dla biednych lokatorów.
Gdzie tu prawda?
już niedługo uboga, średnio zamożna, a czasem i względnie bogata większość świadomych politycznie obywateli przegłosuje znikomą ale ciągle jeszcze wpływową mniejszość Kulczyków, Gudzowatych, Walterów, Millerów i Gesslerów.
O przegłosowaniu PO przez poszkodowaną ustrojowo większość.
W tej sprawie mam zdanie zgoła mniej optymistyczne niż I. Ikonowicz. Uważam że zdobywanie mandatów w parlamencie ma inny cel niż zdobycie większości zdolnej do tarnsformacji ekonomicznej kraju czy Europy. Zdobywanie mandatów ma na celu zdobycie przestrzeni publicznej i prawa do przekazu naszych politycznych treści. Nic więcej.
Pokładanie nadziei w PiS to tylko pobożne życzenia. Otóż PiS nie jest w stanie zgromadzić czy zjednoczyc poszkodowanych.
PiS gra w te samą grę, na tym samym rynku politycznym, według jego reguł i prawideł tj. podporządkowanie arytmetyce wyborczej,
Rozstrzygnie kryterium uliczne. parlamentarzystów (np. o postawie takiej jaką reprezentuje wykopany przez władze swojej partii do Brukseli Tadeusz Cymański) potrzebujemy do wsparcia rzeczywistej zmiany wymuszonej przez uliczną akcję, do tego czasu zadaniem parlamentarzysty powinno być używanie przestrzeni publicznej do głoszenia prospołecznych treści i zwalczanie choroby społecznej jaką jest bierność i atomizacja.
nie jest smokiem zionącym ogniem. Politykom z głowom przydaje się do wypełniania w terminie sprawozdań finansowych swojej partii, dzięki czemu, mając partię w rejestrze, mogą czasem wygrać wybory.
arytmetyka wyborcZa staje się be po wyrejestrowaniu ich partii.
Wcześniej kandydowali - w ramach gry opaertej jak najbardziej na arytmetyce wyborczej - z list od Annasza do Kajfasza, od Millera do Leppera...
PS. z głowom:)))) - to był prezent dla kontrasa, łowcy błędów, który tu pewnie przyczłapie.
Że myśli że uda mu się cokolwiek poza organizacją charytatywną zbudować?
I tak jest to mniejszy matrix niż Bartek.
"Wystarczy przegłosować partie burżuazyjne. Niech PPS dostanie 35 proc., a KPP powiedzmy 20 proc. i zaczynamy budownictwo socjalistyczne od znacjonalizowania przemysłu i opracowania planu 5 letniego"
Jak chcesz przywołać duchy przedwojennych działaczy tych partii to idź na cmentarz zrób sobie seans spirytystyczny. Fakty są takie że większość z garstki działaczy tych partii nadaje się do domów spokojnej starości niż do polityki. Więc o jakimkolwiek, nawet relatywnym i ograniczonym sukcesie politycznym z ich strony nie może być nawet mowy. Żeby wygrać wybory trzeba w nich startować a żeby startować trzeba mieć nie garstkę nostalgicznych emerytów, ale porządnych działaczy i aparat partyjny jaki jest w PPP.
@Marek, tak, tylko Boga wzywać nad intelektualną mizerią polskiej lewicy. Lewica musi zakwestionować liberalno-parlamentarny konsensus establishmentu, tymczasem wzmacnia wciąż na nowo mit demokracji w kapitalizmie.
Oczywiście mowienie o przegłosowaniu bogatych przez Ikonowicza wygląda na popis naiwności. Nie sądzę jednak by sam w to wierzył. Ale jeśli znów chcesz wrócić do polityki, to musisz mówić, że zdobedziesz władzę i będziesz stanowił prawa, bo inaczej na ciebie nie zagłosują.
Nie zawężałbym jednak korzyści z bycia w parlamencie do trybuny sejmowej jak chce red_spider, co tez uważam za cholernie istotne... ale kiepsko jako hasło wyborcze sie w wyborach sprzedające. Dajcie nam głos to my, co prawda po włądzę nie idziemy, ale będziemy mówić o waszych problemach! Ludzie nie chcą słów, choć one są bardzo potrzebne. Oni chcą efektów i to natychmiast. Z ich braku łatwo się odwaracją. Myślę, że równie trudne jest zdobyć poparcie jak i je utrzymać po 4 latach jeśli nie należy siedo "układu" PO, PSL, SLD... i PiS ;-)
Ten sens bycia w sejmie to jednak cos więcej niż wniesienie do publicznej debaty realnych problemów społecznych i propozycji ich rozwiązania. Np. 10% reprezentacja w "ich" parlamencie, miejsce w "ich" telewizji i mediach to nie tylko miejsce do krytyki i przedstawiania alternatywnych wizji przyszłości, ale i w sprzyjających warunkach potencjalne miejsce, lub nawet tylko groźba publicznego wezwania do wyjścia na ulicę. Mimo, ze 10% nie trudno przegłosować patrząc od strony arytmetycznej, to czasem rządzący mogą spietrać, bo te 10% będzie potrafiło być bardzo głośne, a konsekwencje nieoczekiwane. Trudniej więc amputować ludziom kolejne ich prawa. Zdobywanie nowych i odzyskiwanie starych to już zupełnie inna historia. Ale to także przyczółek do stałego powiekszania społecznej reprezentacji. To wreszcie dotacja, na gazety, różne akcje polityczne i społeczne...
A tak poza tym jeśli taki cud sie zdarzy, to jestem pewien, że w przeciągu roku okaże się, że Ikonowicz to gwałciciel lub pedofil. To naprawdę poważana sprawa, nie na dziś lecz kiedys w przyszłości, bo czy takim oskarżeniom da się przeciwstawić? Lepper nie dał rady i to zupełnie bez znaczenia, że teraz sąd orzekł, że jest niewinny.
Warchlak nie opowiadaj bajek. PPP po pierwsze nie jest partią z lewicy, a po drugie po wielu latach istnienia na kongresie potrafi zgromadzić połowę tego co Ikonowicz zgromadził jeszcze przed pierwszym kongresem nowego ruchu ;-). Jedź na wieś! Nic tu po Tobie ;-)
"Lewica musi zakwestionować liberalno-parlamentarny konsensus establishmentu, tymczasem wzmacnia wciąż na nowo mit demokracji w kapitalizmie. "
Moim zdaniem, tak się zastanawiam, bo choć jest w tym co mówisz wiele prawdy, prowadzi to prostą drogą do zasady czym gorzej tym lepiej, byleby tylko mit obalić. Oni sobie poradzą nawet bez tego mitu... bo mają policję i wojsko.
Nie wierzę w parlamentarną demokrację, ale nie wierzę też, coraz mniej wierzę w prawdziwie oddolne ruchy w naszym kraju.
Co się rzekomo stanie jak ten mit obalimy skoro nie jesteśmy zorganizowani i nie widać póki co szans na tę samoorganizację?
"aparat partyjny jaki jest w PPP" Niewątpimy, że aparat tam jest, bo i sam jesteś niezły aparat ;-) I w jakimś sensie masz rację. To przecież ludzie doświadczeni, zaprawieni w "pracy" parlamentarnej w KPN, ZChN, Alternatywie... tak to rzeczywiście alternatywa.
Sierpie i młocie, nick masz mocny, ale mówisz jak reformista. Policja i wojsko? Tego mamy się bać? Ludzi jak my, tyle że w mundurach, z równie niską pensją? Wszystkie rządy je miały. Tyle że nie da się nas wszystkich rozstrzelać. Sekret wszystkich rządów burżuazyjnych jest taki, że bez nas są nic nie wartę. Stoją na glinianych nogach, potrzymywane jak pacynki na sznurkach burżuazji. Ale te gliniane nogi okrywa toga wielkiej potęgi. 90% ich siły to wymysł i mit, rządy spektaklu. Gadanie w twoim stylu tylko wzmacnia ich poczucie siły, której nie mają. Nie będą strzelać, chyba że do własnych oficerów.
Co do partii to zgadzam się że stalinowskie biurwy z KPP i stowarzyszenie dziadków-reformistów PPS. Co do PPP był bym ostrożniejszy. Trochę robią, nie trzeba jechać na wieś, wystarczy na śląsk. Ze strategią parlamentu jako mównicy się zgadzam, innego sensu on nie ma.
A nie wiara w ruchy oddolne, cóż. Nikt nigdy w nie nie wierzy dopuki się nie zdażą. A tymczasem... Afryka w ogniu, a i europejskie domino (Islandia, Grecja, Hiszpania, następne zgaduje Włochy) zaczyna się sypać.
W Ikona średnio wierzę, ale ruch się zacznie. Wkrótce. I to wcale nie na tych starych zasadach.
czy też Zbigniewa Zdónka, którzy nie potrafią porządnie sklecić zdania. Poza tym ten drugi (były lekarz pogotowia w Piekarach Śląskich), opinię wśród mieszkańców tego miasta ma fatalną, bo lekarzem jest, delikatnie mówiąc, kiepskim.
zasługują na lepszą alternatywę.
PT Warchlaku - po co urządzać seanse spir. na cmentarrzach? O dawien dawna czyniono to po prostu w domach (jedno z takich "posiedzeń" opisał w prasie przedwojennej Boy- Żeleński).
A poza tym - owszem, Ikon to niewątpliwie romantyk i trochę gorąca głowa, ale czy napisał nieprawdę?
@sierp_i_młot podam prosty przykład. W okresie PRL mieliśmy tzw. 'opozycje demokratyczną', oczywiście wszystko to było finansowane przez Zachód ale w tym aspekcie to nie ważne. Przekrój tej opozycji był rożny, od 'lewicy' do prawicy. Opozycja ta nie twierdziła, że przez kandydowanie do Sejmu można coś wywalczyć... a jakby ktoś im powiedział, że głosowanie to obywatelski obowiązek, że jak nie zagłosują to nie będą mogli krytykować polityków, to by zrobili oczy i człowieka wyśmiali.
A teraz spójrzmy na tzw. lewice antykapitalistyczną. Burżuazyjnego establishmentu nie traktuje jak okupanta, tylko jak oponenta "o odmiennych poglądach politycznych". Instytucji Systemu nie traktuje jako parawanu, tylko jako rzeczywiste przedstawicielstwo demokratycznych władz. Oficjalnych partii politycznych nie uważa za zgrai gangsterów wymieniających się co 4 lata, tylko dzieli je na lewicowe i prawicowe.
masz na mysli zasady buntu z 1968? Taaa to kapitalizm się rzeczywiście zaraz zawali ;-).
Twój nick jest nowy, więc polecam byś pogadał z tutejszym Stalinem ByBy, on na pewno podzieli Twoja wiarę w rewolucję, a jak nie, to pojedziecie sobie razem z nim na wieś na grzybki. Musiałbyś sie wczytać w inne tematy by wiedzieć o co chodzi z tą wsią ;-). Wieś to przechowalnia prawdziwych komunistów, którzy podczas gdy my tu sobie gadamy, kują kosy, stawiają na sztorc i już niedługo zrobią niezły dym.
Powiem krótko. To nie takie proste jak Ci sie wydaje. Kapitalizm to ku...ko żywotny system. Wszyscy jesteśmy w nim umoczeni. Pracą, jeśli ją mamy, kredytami jeśli je wzięliśmy, dziećmi którym trzeba dać jeść, ubrać i posłać do szkoły itd. itp. a to skutecznie zniechęca do wybuchu. Ten strach, że może być jeszcze gorzej. Społeczeństwo jest pełne różnych sprzecznych interesów. Realnych czy tych, które ludziom wmówiono, to bez znaczenia. Najważniejsze, że to bardzo skutecznie nas dzieli i nie pozwala wyjść poza osobisty egoizm. Ale trzeba żyć, jak mówiła matka bohatera Dnia Świra.
Bądźmy poważni. On pisze politycznie, a to wobec prawdy jest indyferentne. Nie powiesz mi chyba, że gość który dobiega sześćdziesiątki wierzy, że przegłosuje Balcerowicza i zadekretuje rewolucje? Ale tak trzeba pisać, żeby przyciągnąć ludzi. W coś muszą uwierzyć.
W Ameryce Południowej jakoś udaje się przegłosować. Dlaczego u nas miało by się nie udać? Głupsi jesteśmy? A może ludzie nie otrząsnęli się po oszustwie Solidarności? Nieważne. Prędzej czy później po prostu zagłosują na jakiegoś Lulę albo Chaveza.
Można powiedzieć, że Piotr Ikonowicz przesadza - 1 Maja na wiecu OPZZ było dwa razy więcej osób niż on podaje. Gdyby OPZZ chciał tak jak Ikonowicz wyprowadziłby 5 lub 10 razy tyle.
"Solidarność" zaś podczas swego dnia protestu zgromadziła ogółem w 19 miastach wojewódzkich kilkadziesiąt tysięcy. Miało być co prawda kilkaset, ale to i tak więcej niż można się było spodziewać.
Kolejną akcję protestacyjną Związek wyznaczył na 30 czerwca.
Akcja protestacyjna "Solidarności" ma zatem charakter rozwojowy.
W międzyczasie, na Dzień Dziecka P. Ikonowicz wyprowadzi za rączkę na spacer swoich podopiecznych.
Mało prawdopodobne, że ściągnie do Warszawy 700 osób wraz z opiekunami wycieczek - tyle według relacji lewica.pl "Solidarność" wyprowadziła już 25 maja w samej stolicy.
"Solidarności" Ikonowicz nie podskoczy, pozostałym związkom również.
Rzecz w tym, że w tej nie tylko prestiżowej konkurencji rząd walczy nie z Ikonowiczem, jego Kancelarią i Ruchem Sprawiedliwości Społecznej, czy jakimś "salonem odrzuconych przez system", lecz właśnie ze związkami zawodowymi z największych robotniczych zakładów pracy, takich jak KGHM czy JSW.
To na tym ubitym polu rząd zdecydował się na konfrontację.
Rezultat już dziś można przewidzieć, znając stan rzeczy i doświadczenia kapitału w walce ze światem pracy w Irlandii - Polska kolejną Irlandią będzie. Mówił o tym proroczo podczas Weekendu Antykapitalizmu Kieran Allen, autor książek o kryzysie irlandzkim.
Pewnie i w Polsce związkowcy tej konfrontacji nie zdzierżą.
Niemniej konsekwentna lewica społeczna, podobnie jak w Irlandii, ma szanse rozbudować własne pozycje na niwie stricte politycznej, nawet ta skrajna.
Pod jednym wszakże warunkiem, że pięknie się różniąc, wystąpi w jednolitym froncie.
I Ziętek i Ikonowicz mogliby stanąć na czele takiej koalicji. Musieliby jednak do tej koalicji również innych dopuścić. A to nie w smak naszym podwórkowym wojewodom.
Żarty się skończyły.
Nie jest już chyba istotne kto pierwszy strzelił - ważne kto znalazł się w jakim obozie i czy rzeczywiście tam się znalazł.
Znany i niezwykle popularny również w Polsce rosyjski zespół DDT wraz ze swym charyzmatycznym liderem i bardem pokolenia lat 90., Jurim Szewczukiem, wystąpił po stronie zjednoczonych "sił demokratycznych" i antyautorytarnych, walczących w obronie Chimkinskogo Lesa i sprzeciwiających bezskutecznie wszelkimi sposobami wycince lasu pod przyszłą autostradę.
Po jego przystąpieniu do demokratycznej krucjaty wydawało się, że na polu propagandowym i w walce o rząd dusz nowego pokolenia "demokraci" wszelkich maści wezmą wszystko co tylko jest do wzięcia.
Jurij Szewczuk w tej rock-batalii wzbił się w niebo jak orzeł, rzucając na szlę prawdę lat 90. - dobijając gówno prawdę Miedwiediewa i Putina:
http://www.youtube.com/watch?v=dB7l3zXc5go
Tak się tylko wydawało dopóki - ku ogólnej konsternacji - do walki z kulturalnym i demokratycznym stolicami Rosji - Petersburgiem i Moskwą, ni stąd ni zowąd, nie przystąpił zdeklasowany "Leningrad" Sergieja Sznurowa.
Uderzenie było tak niespodziewane i tak ordynarnie chamskie, jak nikomu się nie śniło:
http://www.youtube.com/watch?v=NnrJ_HCC7hA
Na Sergieja Sznurowa i "Leningrad" zwaliła się internetowa lawina - począwszy od krytyków LIVEJORNAL, kończąc na niepatyczkujących się zbytnio ze Sznurem raperach:
http://www.youtube.com/watch?v=oBTOCh_6FKg&NR=1
"Leningrad" na oczach gawiedzi rozpadł się jak domek z kart... by teraz wrócić, dzięki nieoczekiwanej postawie Julii Kogan i samego Sznura.
Zdołowany Sznur odgryzł się, że aż miło:
http://www.youtube.com/watch?v=Bkdm1s79zBI
Każdy może wyciągnąć właściwe wnioski z tej rock-batalii.
Szkopuł w tym - czy potrafi.
Może nie zauważyłeś, że sobie żartuje z tymi procentami poparcia dla PPS i KPP. Zdaję sobie sprawę, że nawet zjednoczone dostałyby razem jakieś 0,0001. Biorąc to pod uwagę PPP to potęga ze swoim 1 (słownie: jeden) proc.
Żadnego przegłosowania bogatych przez biednych nie będzie, bo zwyczajnie nie mają swojej organizacji politycznej.
Komu dedykowała swoje nowe credo i nowe wcielenie "Leningradu" Julia Kogan możemy się - W ZWIĄZKU Z TYM - tylko domyślać.
Poszczoczenna obszemu vkusu, w stylu Włodzimierza Majakowskiego i rosyjskich futurystów, daje jednak do myślenia:
http://www.youtube.com/watch?v=us7ak9UZs0Y
podobnie jak gwałtowny skok popularności zapadającego się w czarną dziurę "Leningradu".
Do gry włączyli się również inni raperzy, dystansujący się od sporu i polityki:
http://www.youtube.com/watch?v=hpge2tFzSNI&NR=1
Ciąg dalszy jednak nastąpił - znany raper Noize MC, tym razem bez przebrania bałwana, wystąpił na koncercie DDT z okazji Dnia Milicji http://www.youtube.com/watch?v=9kVNoYBbrHw&NR=1
już przegłosowali bogatych!
W III RP istniała kiedyś partia bogaczy (głównie restauratorów i właścicieli wielkich majątków ziemskich) Nazywała się Samoobrona.
W roku 2007, partia ta ubogaciła swoje listy kilkoma zawodowymi posłami (m.in. L.Millerem, Z.Wrzodakiem i P.Ikonowiczem). Nie przekroczyła jednak progu wyborczego, osiągając jedynie ok. 1% głosów.
Dlaczego? Bo Samoobronę - tę mniejszośc bogatych - przegłosowała większość biednych.
w związku z tym nie może spalić i skasować wszystkich publikacji sprzed kilku lat, gdy "socjalny" PISuar miał w rządzie Zytę-Beatę, a "landlord" Lepper dobijał się o wzrost płacy minimalnej i większe zasiłki, za co zresztą został skasowany neo-ubeckimi metodami.
O jakie zasiłki upomniał się Lepper? Dla siebie, za odrolnienie gruntów?
że prywatna własność środków produkcji jest hamulcowym sprawiedliwego zaspakajania potrzeb również najsłabszych, których nie powinno być, bo w PRL ich nie było. Jak to zmienić? Lać wodę jak dotąd? Bez walki z systemem, systemu się nie zmieni a bez jego zmiany będą biedni i coraz bedniejsi oraz bogaci i coraz bogadsi. Największe łzy tego nie poprawią. A Ikonowicz niestety tylko płacze.
próbuje jeszcze z nas łzy wyciskać.
ja czegoś nie zrozumiałam, ale pamiętam jak kiedyś dyskutowaliśmy i stwierdziłeś Piotrze, że socjaldemokracja nie może być na etapie współczesnego kapitalizmu uczciwa w swych dążeniach, więc nie ma powrotu do tej opcji, jeśli chcemy budować alternatywę. Tymczasem stwierdzasz w tekście, że RSS odwołuje się do "pozytywnych doświadczeń zachodniej socjaldemokracji". Zatem to ma być strategia polityczna, czy "tylko" odwołanie? Pozdrowienia
ludzi trzeba najpierw odprogramować. Przez lata całe zachód demoralizował nasze społeczeństwo zalecając olewanie pracy, olewanie rządu, olewanie wszystkiego - oprócz tego, co zachodnie. Do "przyjaciół" z Zachodu jeździło się - po wykonaniu licznych pokłonów w postaci zaproszeń od rodziny, przedstawieniu odpowiedniej ilości pieniędzy i co tam jeszcze na bieżąco wymyślali - i wówczas można było JAKO TURYSTA sprzątać u nich sracze u nieco bogatszych tambylców (bogaci mają stałą służbę i nie zatrudniają przypadkowych osób).
Natomiast u "wrogów" ze Wschodu wymagania były praktycznie żadne. Polacy jechali zwyczajnie na handel, sprzedając to, o czym dowiedzieli się, że "schodzi". Wywozili stamtąd złoto i biżuterię z kamieniami szlachetnymi takiej czystości, jakich dziś praktycznie już kupić się nie da.
W tej sytuacji robienie przez propagandę zachodnią nam z Rosjan wrogów jest jak najbardziej zrozumiałe.
I nie chodzi nawet o to, by do Rosjan pałać jakąś większą miłością.
Najważniejsze jest dla Polaków, by zobaczyli Zachód takim, jaki on jest. Dla całego naszego Narodu się on nie nadaje. Może być miejscem pobytu pewnej grupy osób, ale nie wszystkich Polaków. Miejsca tam dla nas nie było i nie ma. Oraz nie będzie.
Jeżeli Zachód poddał się - jak się twierdzi - naciskom Stalina i dlatego Polska otrzymała granice, jakie ma obecnie, to chyba jest jasne, że gdy już Stalina nie ma Zachód zrobi wszystko, by nasze granice zmienić według własnego upodobania. Uchronić nas może przed tym jedynie nasza narodowa świadomość. Ta jednak jest masowo bombardowana przez "polskie" media wszelkiego typu.
Zjednoczyć nie możemy się chwilowo jako robotnicy, bo każdy pracuje gdzie musi, pracę zmienia często i nie może się - że tak powiem - klasowo deklarować. Możemy natomiast zjednoczyć się jako Polacy, chcący ratować swoją Ojczyznę przed upadkiem. Do tego konieczna jest poprawa warunków ekonomicznych polskich rodzin.
Unia robi wszystko, byśmy Polakami się nie czuli. Niemcom wszakże czucia się Niemcami nie zabrania, a przeciwnie; u nich puszczają często - na tle niemieckiej flagi - slogan: "łączy nas więcej, niż nas dzieli". Czyli nas pchają oficjalnie w stronę, z której siebie zdecydowanie zawracają. U nas flagi unijne i brak flagi polskiej. U nich flaga niemiecka i ewentualnie dodatkowo unijna.
Jeżeli nie damy rady zjednoczyć się jako Polacy, nie będziemy widzieć wspólnego interesu w dobru naszej Ojczyzny, to z pewnością nie zjednoczymy się jako robotnicy. "Dziś prawdziwych robotników już nie ma"...
odwołanie się do doświadczeń zachodnioeuropejskiej ma w powyższym tekście bez wątpienia charakter programowy. Decydująca jest struktura analizy, czyli zdanie poprzednie, w stosunku do tego zwrotu, który przywołałaś - "Taka formacja musi zburzyć sztuczny horyzont każący wierzyć, że problemy materialne obywateli są ich wyłączną winą, ich sprawą, a nie wynikiem niesprawiedliwego systemu, który w sposób krzywdzący większość i nieracjonalny dzieli wspólnie wypracowywany dochód narodowy."
Nacisk położony jest na kwestię podziału, który jest nieracjonalny i który tylko należy zmienić w sposób wskazany w tytule - przegłosować. Kwestia własności jest zamarkowana - dochód narodowy jest "wypracowywany wspólnie", mniejsza o to, że przez klasę robotniczą w kapitalistycznych strukturach własności, to autora nie zajmuje wcale. Kwestia celów produkcji znika w ogóle, czyli kwestionowana nie jest. Wypisz, wymaluj kompletny model socjaldemokratyczny.
"Ruch na rzecz społecznej sprawiedliwości odwołujący się do pozytywnych doświadczeń zachodniej socjaldemokracji "
Niestety, ale tam, gdzie doświadczenia zachodniej socjaldemokracji były pozytywne, czyli tam gdzie mieliśmy do czynienia z masową mobilizacja robotniczą pod sztandarem socjaldemokracji, tam mieliśmy do czynienia z gorzkim rozczarowaniem. Od roku 1914 historia socjaldemokracji jest historią kolaboracji klasowej, zdrad, mydlenia oczu, ciężkich poświęceń i zawodów ludzi pracy i wielkich karier socjaldemokratycznych baronów.
Liderzy socjaldemokracji byli zawsze pierwsi do tego, by gasić zapędy związkowców do organizowania strajków masowych, a gdy te już wybuchały, to albo pod kontrolą socjaldemokratycznych biurokratów i w taki sposób, by nie zakłócić porządku w kapitalistycznym państwie prawa, albo gdy wybuchały niezależnie od woli biurokratów związkowych i socjaldemokratów, ci robili wszystko co mogli, by je zdławić w zamian za jakieś tam obietnice, albo jak niedawno w Grecji, wysyłając policję na robotników. Gdy strajki takie popierali panowie socjaldemokraci, co się zdarzało, to na ogół tylko po to, żeby doprowadzić do kryzysu polityczną konkurencję i dorwać się do władzy (rządu w kapitalistycznym państwie), żeby samemu realizować ten sam kapitalistyczny program, tylko ozdobiony czerwonymi chorągiewkami pozornych reform lub tylko frazesów.
W dzisiejszym świecie nie ma miejsca na socjaldemokrację, która coś faktycznie reformuje i jednocześnie chce pozostać w ramach istniejącego ładu. Alternatywa, owszem, jest, ale poza tym systemem. Autor ma rację, że tylko ruch masowy może walczyć o systemową alternatywę i że potrzebuje on partii, ale potrzebuje partii rewolucyjnej, a nie takiej, która sądzi, że coś zreformuje w ramach istniejącego systemu. Bo nawet jeśli będzie chciała coś zreformować, to system jej na to nie pozwoli - będzie musiała wybrać między lojalnością miedzy ruchem masowym a lojalnością wobec prawa i porządku. I historia pokazuje, że nigdy jeszcze się nie zdarzyło, że w takiej sytuacji socjaldemokraci zachowali wierność ruchowi masowemu.
Zawsze wybrali wierność państwu i systemowi, udając lub naiwnie wierząc, ze kiedyś coś tam się uda zreformować. Problem jednak w tym, że gdy wejdzie się do parlamentów, na ministerialne stołki, do licznych komisji i do apartamentów w Brukseli, to zwyczajnie traci się poczucie więzi z masami, nawet jeśli się jest uczciwym, tak jak autor tego bloga, to łatwiej wtedy do głowy docierają argumenty obrońców systemu, argumenty "racjonalne", czyli zgodne z porządkiem kapitalistycznym.
Myślę, że nie ma znaczenia jak nazwiemy partię, której ruchowi społecznemu potrzeba - nazwa Nowa Lewica, Partia Pracy czy Partia Socjaldemokratyczna mogą być, bo nie nazwa tu jest ważna a program. Ale dlaczego autor odwołuje się do socjaldemokracji zachodniej, która akurat jest współcześnie synonimem zdrady, odwrócenia się od ludzi pracy, wychodzenia do władzy na plecach zwykłych ludzi?
Tutaj można poczytać o jednym z takich smutnych przykładów wielkiej partii robotniczej, socjaldemokratycznej, która do dzisiaj zrzesza tysiące robociarzy: http://lewica.pl/?id=24491
Niestety, ale na międzynarodowym podwórku socjaldemokratycznym nie ma pozytywnego przykładu na tym tle.
"Możemy natomiast zjednoczyć się jako Polacy"
--
OK. Co wobec tego powiesz na takie zjednoczenie pod przewodem np. JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO?
Dobrze gada, w górę dziada!
Zgadzam się praktycznie z każdym twoim słowem. A jednocześnie nie widzę możliwości budowania ruchu masowego na bazie rewolucyjnych czysto antysystemowych haseł. Chodzi tu o poziom świadomości, którego nie przeskoczymy samą tylko siłą woli. Stawianie przed raczkującym ruchem, który nie jest jeszcze niczym poza usiłowaniem i projektem celów zbyt wysokich, zbyt mądrych, zbyt dalekosiężnych skazuje go na nie powstanie. Kiedy piszę o socjaldemokratycznym odniesieniu to mam na myśli czysty reformizm, bez odwoływania się do walki klas. Bo tylko w ten sposób ten pociąg ma szanse ruszyć. Ruch dojrzewa w walce, ale po to by walka trwała musi jakoś ruszyć z miejsca. Zdrada socjademokracji jest oczywista, ale równie oczywiste są przewagi rozwiązań socjademokratycznych, które w wielu krajach starej 15tki wciąż istnieją mimo reakcji i ofensywy rozwiązań liberalnych. To nie jest sytuacja, w której można wierzyć, że ludzie ruszą do walki w pogoni za najszlachetniejszą nawet wyidealizowaną wizją stosunków społecznych. Warunkiem startu jest uprawdopodobnienie postępu społecznego oparte na twardych, faktycznych odniesieniach. Ja też nie wierzę że można zreformować kapitalizm, ale jeżeli ludzie w to nie uwierzą, to pozostaną bierni. A z czasem silny ruch sam się przekona, że trzeba pójść dalej.
hymn Waszego ruchu
http://www.youtube.com/watch?v=1lMPxffJ67E
Po co męczyć się z tą lewicą, alterglobalizmami, wszelkimi izmami, gdy sprawa jest prosta. "Wieczorem, wieczorem, kiedy gwiazdy mocno lśnią..."
której ruchu spolecznemu potrzeba", już jest.
Nazywa się Prawo i Sprawiedliwość.
Ruchu się nie buduje, ruch albo jest, albo go nie ma. Jak ruch jest, to można z nim zrobić wiele rzeczy – wzmocnić, osłabić, ukierunkować, podzielić. Nie można ruchu ani zadekretować ani uchwalić, choć można się modlić o powstanie ruchu.
Inna sprawa z partią. Partię można powołać i wtedy odnosi się ona do istniejącego ruchu bądź jego braku. Partia musi mieć świadomość swoich zasad i celów, przedstawiając cele programowe odpowiadające – w jej ocenie - stanowi świadomości i organizacji adresatów swoich działań. Program minimum czy program przejściowy – zasada jest jedna, wszystko mamy w całości, wiemy, dlaczego coś robimy i w jaki sposób mamy zamiar oddziaływać na rzeczywistość, odnosząc to do zasadniczych, ostatecznych celów programowych. I to jest także rzetelne, członkowie i sympatycy mają cały czas świadomość, w czym uczestniczą i partia o tę świadomość dba.
Gdy sytuacja jest odwrotna, znajomość celu działań jest, cokolwiek po nieczajewowsku, tajemnicą przywódców, gdy rzuca się hasło, bo może ludzie to kupią i będzie nas więcej, będziemy silniejsi – zaczynają się kłopoty. Jeśli bowiem ludzie przyjdą, to przyjdą po swoje i będą mieli pełne prawo – i większość za sobą – by tego programu się trzymać. Oczywiście, wtedy można im ten "właściwy" program narzucić, można ich zdradzić. Historia zna takie przypadki, wiele takich przypadków.
Jedyną prawdziwą alternatywą jest założona osobiście przeze mnie partia Pracowitość i Zaradność (PiZ). Oto najważniejsze założenia programowe:
1. Usunięcie liści ze wszystkich drzew rosnących na terenie RP, a w zamian powieszenie na ich konarach możliwie jak największej liczby socjalistów, komunistów, ubeków, esbeków, zomowców, ormowców i zwiącholi.
2. POddanie przymusowej eutanazji wszystkich emerytów, rencistów, bezrobotnych a także małoletnich niepełnosprawnych, gdyż są oni całkowicie bezużyteczni obecnie stanowią oni obciążenie budżetu Państwa.
3. Prywatyzacja wszelkiego mienia państwowego lub samorządowego. Co jest wspólne tak naprawdę jest niczyje, więc jedyną rozsądną receptą na błyskawiczny rozwój cywlizacyjny jest oddanie owego mienia w prywatne ręce.
4. Ustanowienie immunitetu dla POsiadaczy kart stałego klienta agencji towarzyskich lub klubów dla swingersów prowadzących działalność gosPOdarczą. Uważamy, że osobom, które w POcie czoła budują dpobrobyt w naszym kraju PO prostu należy się wdzięczność od Państwa, które jak dotychczas ich okradało.
Nasze hasło wyborcze brzmi: NIE BĘDZIE NIERÓB PLUŁ NAM W TWARZ!!!
W pełni poznawczo zadałam to pytanie i Tw odp pozwala mi na to, by lekko złośliwie zauważyć, że kiedyś raczej krytykowaliście nas za hasła zbyt "miękkie" w miejsce NowoLewicowego "anticapitalista", czy postulatów przejmowania banków w trakcie pochodów 1. majowych:-). Otóż ta część społeczeństwa zbrzydzona polską "demokracją" zaczyna rozumieć absurdalność kapitalizmu i wszystko zależy od tego, jaką argumentacją i retoryką będzie się posługiwała pozaparlamentarna lewica. Odwołania socjaldemokratyczne zostawmy wrażliwym społecznie pblicystom itp:-)
Dziwne jest nie to, że trudno zbudować partię robotniczą w sytuacji "odpływu" i zalewu propagandy antykomunistycznej, ale to, że zwolennicy prostych recept, dostosowanych wszakże do poziomu świadomości mas, jakoś wcale nie mogą pochwalić się ISTOTNIE lepszymi wynikami w zakresie choćby skanalizowania spontanicznego ruchu masowego protestu, który jest wszak możliwy ze względu na sporą elastyczność systemu demokratycznego. Jednocześnie, taki protest ma szanse znalezienia zaspokojenia w ramach systemu.
Rzecz w tym, że protest nie wybucha, gdyż potencjalne napięcie społeczne rozsadzałoby ramy systemu. A to nie są przelewki i nikt nie jest samobójcą. To, co systemowe, nie stwarza takiego napięcia. Dlatego kiedy dojdzie do wybuchu, zmieni się diametralnie stan świadomości społecznej, odsyłając do lamusa wszystkie te asekuranckie uzasadnienia, którymi mami nas ruch Ikonowicza.
To, że niezadowolenie społeczne narasta, to fakt. Wcale nie trzeba go tworzyć poprzez różne sztucznie kreowane, rozpaczliwe inicjatywy w rodzaju KSS. Najlepiej robi to rząd. Tymczasem obudowywanie zawczasu ruchów przez różne socjaldemokratyczne w formie i treści instytucje, nastawione na reformowanie kapitalizmu, odegra w czasie "przypływu" rolę dokładnie taką, jaką sobie zaplanowały one już dziś - będą hamulcowym rozwoju świadomości klasowej. A to ze względu na różne układy i układziki polityczne, jakimi obrosną już dziś, w oczekiwaniu na Godota, którego przyjście będzie dla nich zaskoczeniem.
Wszelkie tłumaczenie, że świadomość mas trzeba przygotować jest inteligenckim wybiegiem. Przygotować to można świadomość działaczy, którzy mają się sprawdzić w sytuacji, kiedy świadomość mas nieoczekiwanie przebije świadomość działaczy radykalizmem, choć jednocześnie będzie ona nietrwała i niekonsekwentna. Należy wyciągać wnioski z doświadczeń historycznych.
demokrata napisał, że "Socjaldemokracja to ślepa droga".
To wiemy już od 1914 roku, ale zawsze można utrwalić wiadomości.
Druga wiadomość jest taka, że tylko partia komunistyczna może poprowadzić proletariackie masy klasy robotniczej i pracowników do dyktatury proletariatu, socjalizmu i komunizmu.
Świetnie tylko jak to zrobić, gdy środki tresury ideologicznej i kulturalnej mają burżuje? Gdyby komuniści mieli do dyspozycji połowę mediów w kilka miesięcy doszłoby do polaryzacji wokół klasowych interesów i otwartej walki klas, która rozstrzygnęłaby sprawę dyktatura burżuazji kontra dyktatura proletariatu. Dopóki środki masowego ściemniania mają burżuje klasa robotnicza będzie głosować na partie burżuazyjne i polaryzować się wokół spraw, które nie mają żadnego znaczenia, jak Smoleńsk czy inne g...
Dlaczego? Ch... wie.
Widzieliśmy w cytacie z broszury frankfurckiej, z jaką stanowczością wysuwają „lewicowcy” powyższe hasło. Smutny to widok, jak ludzie niewątpliwie uważający się za marksistów i pragnący być marksistami zapomnieli o zasadniczych prawdach marksizmu. Oto co pisał w roku 1874 przeciwko manifestowi 33 komunardów-blankistów Engels należący, podobnie jak Marks, do tych rzadkich - i to bardzo rzadkich - pisarzy, u których każde zdanie w każdym z ich wielkich dzieł odznacza się nadzwyczajną głębią treści:
„….Jesteśmy komunistami” (pisali w swym manifeście komunardzi-blankiści) "dlatego, że chcemy dopiąć swego celu nie zatrzymując się na etapach przejściowych, nie uciekając się do kompromisów, które oddalają tylko dzień zwycięstwa i przedłużają okres niewolnictwa”.
„Niemieccy komuniści są komunistami dlatego, że poprzez wszystkie przejściowe etapy i kompromisy stworzone nie przez nich, ale przez bieg rozwoju dziejowego, wyraźnie widzą cel ostateczny i stale doń zmierzają: likwidacja klas i stworzenie ustroju społecznego, w którym nie będzie już miejsca na prywatną własność ziemi i wszystkich środków wytwarzania. 33 blankistów jest komunistami dlatego, że wyobrażają sobie, iż skoro oni chcą przeskoczyć przez przejściowe etapy i kompromisy, to już przez to sprawa jest załatwiona, i jeżeli - czego są zupełnie pewni - w tych dniach zacznie się”, a władza znajdzie się w ich rękach, to pojutrze „będzie wprowadzony komunizm”. A zatem jeżeli tego nie można zrobić natychmiast, to oni też nie są komunistami”.
Robi się to, Bartku, w prosty - jak drut - sposób.
Metodę KPP(bis) zapewne już znasz. Jeśli nie, to ci przypomni stosowny referat:
http://kompol.org/start/Referat_Belgia13V.html
Jak lud roboczy przeczyta to w Brzasku to kapitalizm zadrży w posadach.
- najpierw A.N. zaserwowała nam wizję RSS jako partii lewicowopopulistycznej, gdzie nikt się nie będzie kłócił o program, bo wszystko będzie jasne. Następnie Ikonowicz odwołał się do najlepszych dokonań zachodniej socjaldemokracji, co zdecydowanie zakwestionował red spider. Nagabywany przez Ewę G, lewak doprecyzował, że w tę socjaldemokrację to tak nie bardzo wierzy, ale coś względnie realistycznego trzeba ludziom mówić. Gdy Ewa G oceniła ten ikonowiczowy oportunizm jako jeszcze bardziej radykalny niż oportunizm Ziętka, ni z tego ni z owego A.N. zastrzeliła ją (i nas wszystkich) cytatem z VIII rozdziału "Dziecięcej choroby w komunizmie". Cytat zdumiewający, gdyż to A.N znana jest tu z gołosłownego wyklinania komunistów i pogardliwego odcinania się od walki klas, ale wszak niczego to nie musi zmieniać ani znaczyć. Żiżek też cytuje i nikt tego nie traktuje poważnie. Problem w tym, że w świetle pracy tej pracy Lenina ocena inicjatywy Ikonowicza musi wypaść miażdżąco. Być może A.N miała na myśli leninowską akceptację kompromisów, ale Lenin wszak zawsze podkreślał potrzebę tłumaczenia tych kompromisów, wskazywania na ile i dlaczego trzeba dokonywać kompromisów mądrych, odrzucać kompromisy podłe i zbędne. Cytatów w na to i w tej pracy znaleźć można wiele. W tym samym rozdziale Lenin pisał
"Na tym też polega między innymi rola organizacji partyjnej i zasługujących na to miano przywódców partyjnych, by w drodze powolnej, uporczywej, różnorodnej, wszechstronnej pracy wszystkich myślących przedstawicieli danej klasy wytwarzać niezbędną wiedzę, niezbędne doświadczenie, niezbędne - poza wiedzą i doświadczeniem - wyczucie polityczne pozwalające na szybkie i trafne rozwiązywanie skomplikowanych kwestii politycznych." Innymi słowy pisał o tym wszystkim, co tercet ideotwórców RSS już na początku zdecydowanie odrzucił - o partii klasy robotniczej, o programie, o zasadach.
A.N znana jest tu z gołosłownego wyklinania komunistów i pogardliwego odcinania się od walki klas". To jest podłe pomówienie. Gdzie i przez vkogo jest tak znana. Powiedz wreszcie chłopie kto ci płaci
jest inaczej? Doprawdy nie czytasz wpisów A.N., nie pamiętasz choćby tego momentu toczonej tu debaty, gdy A.N. nawoływała do uczenia się przede wszystkim prawa lokalowego zamiast niepotrzebnych głupot i że to rzetelna znajomość tego prawa jest przepustką do działania na lewicy, na co EB odparła, że bardziej interesuje ją nauczanie marksizmu? Jak dotąd chyba obie panie zostały przy swoich zdaniach. Jadę na grilla, ale w poniedziałek gotów jestem dostarczyć obszerny zestaw cytatów.
Interesująca jest twoja sugestia, że za czytanie A.N. należy ludziom płacić.
że macie najmniej trzy koncepcje rozwoju i charakteru organizacji czyli nie macie żadnej?
Mówiąc o kompromisach, podkreślilibyśmy następujący fragment: "Niemieccy komuniści są komunistami dlatego, że poprzez wszystkie przejściowe etapy i kompromisy stworzone nie przez nich, ale przez bieg rozwoju dziejowego, wyraźnie widzą cel ostateczny i stale doń zmierzają..."
Tymczasem w polemicznym kontekście A.N. kładzie nacisk na: "33 blankistów jest komunistami dlatego, że wyobrażają sobie, iż skoro oni chcą przeskoczyć przez przejściowe etapy i kompromisy, to już przez to sprawa jest załatwiona..."
Weźmy taki przykład:
Można by uznać, że skoro rozbiory Polski zawiesiły u nas, w naszej narodowej świadomości, kwestię odniesienia do władzy monarszej, to ten etap naszych dziejów należy do etapów przeskoczonych, nie rozliczonych i faktycznie ciążących na stosunku Polaków do sprawy własnej podmiotowości. Co później zemściło się w okresie kształtowania się polskiej lewicy rozbiciem ruchu ze względu na kwestię patriotyzmu (solidaryzm).
Mówiąc w skrócie: według Was, w ramach taktyki nie przeskakiwania etapów, należałoby najpierw wybrać króla, aby go następnie obalić i przeprowadzić niedoszłą u nas rewolucję burżuazyjną, dzięki czemu ukształtowałaby się nowa jakość świadomości.
Można i tak. Ale bez nas.
Warto zauważyć, że taka choćby Róża Luksemburg jest - zasadnie z Waszej, socjaldemokratycznej i socjalistycznej perspektywy - posądzana o "przeskakiwanie etapów", skoro uznała kwestię niepodległościową za nieistotną z punktu widzenia interesów klasowych robotników. Warto zauważyć, że od ponad stu lat dorabia się jej mordę, nie dostrzegając w jej postawie NOWOCZESNEGO podejścia do rozwiązania problemu odziedziczonego po poprzednich pokoleniach, rozwiązania go w sposób na wskroś nowoczesny i powiązany z konkretnym, wyższym etapem walki społecznej.
Ten nowoczesny sposób rozwiązania problemu a la Róża Luksemburg miał szansę uczynienia z Polski NARODU HISTORYCZNEGO, co niespodziewanie oddaje tej działaczce honor bycia prawdziwą, nowoczesną polską patriotką, a nie zaściankowym, prowincjonalnym polskim szowinistą.
Notabene nie przeszkadzało to wynoszeniu (obutej w papucie i wyzutej z pazura) RL na ołtarze ś.p. alterglobalizmu.
Morał z tego taki, że nie tyle chodzi o przeskakiwanie etapów znanych z historii, co o NIE PRZESKAKIWANIE PROBLEMÓW. A to jest jakaś różnica.
Zauważmy również w tym kontekście odwołanie się przez Lenina do "...etapów i kompromisów stworzonych NIE PRZEZ NICH, ALE PRZEZ BIEG ROZWOJU DZIEJOWEGO..."
Tymczasem Wasze kompromisy mają: primo, na celu rozwiązywanie Waszych problemów organizacyjnych (a nie problemów "dziejowych"); secundo, są zatem kompromisami stwarzanym przez Was w ramach rozwiązywania powyższych problemów.
Gdybyście mieli stale w myśli "problem dziejowy" (jak postuluje Lenin), to nie odrzucalibyście wagi rozważań teoretycznych. Po pierwsze dlatego, aby - jak RL - znaleźć rozwiązanie problemu "z wyprzedzeniem", oczekując wroga klasowego na z góry wybranej pozycji, do której musi dojść w ramach swojej ewolucji. Czyli: kapitalizm będzie przeżywał swoje kryzysy, które będą obecnie miały coraz wyraźniej charakter strukturalny, ponieważ wyczerpała się właśnie recepta interwencjonizmu państwowego i jego ideologiczna podstawa - keynesizm. Wybuchy w krajach arabskich też otwierają nowe możliwości dla zmiany o charakterze globalnym, a więc i ustrojowym. Szczególnie, że zbiegają się z kryzysami w krajach rozwiniętych i przewartościowaniem po 20 latach doświadczeń z kapitalizmem w krajach postsocjalistycznych. Oczywiście, mówimy o możliwościach i tylko możliwościach, gdyż ani tam, ani u nas nie ma sił, które byłyby w stanie te możliwości wprowadzić w życie.
Dlatego bajanie na Wasz sposób o nie przeskakiwaniu etapów i odwoływanie się do przebrzmiałych koncepcji socjaldemokratycznych w warunkach wyraźnego upadku recept tej formacji politycznej, odgrywa rolę reakcyjną i obiektywnie służy spychaniu świadomości na niższy etap.
Wasza klęska "w realu" - udowodniony dobitnie brak możliwości pociągnięcia za sobą "mas" (30 osób - przy pełnej mobilizacji ogłoszonej przez Piotra Ikonowicza 1 Maja, powtórzonej następnie 20 maja na spotkaniu inaugurującym RSS) - świadczy o tym, że mijacie się nawet ze zradykalizowaną świadomością społeczną. Właśnie świadomością, która jest, jaka jest. Z przyczyn także historycznych, wynikających w Polsce, m.in. z klęski projektu Róży. "Lud" bardziej potrzebuje dziś odwetu, odreagowania, tego żeby ktoś powiedział to, co im naprawdę leży na sercu: że ich zgnojono w sferze ideologicznej, sprowadzając do gówna. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują, to ustawianie ich w roli klientów systemu, który ich zgnoił i nie przeprosił. Potrzebna jest więc inna recepta. Owszem, gracie na radykalizację nastrojów. Przedstawiając jednak recepty socjaldemokratyczne, kanalizujecie te jeszcze niewykształcone nastroje w starą papkę ideologiczną. Różnica między Wami a Leninem jest taka, że Lenin szedł na kompromisy mając na względzie najdalsze, najradykalniejsze wnioski z sytuacji, a Wy macie na względzie tylko te, które Wam się wydają możliwe, a Wasz radykalizm dopiero ma się uwiarygodnić. Bo dziś nie ma zaufania na wiarę.
Obiecane przykłady związków A.N. z marksizmem
Umiejętność marksistowskiej analizy klasowej i wskazanie mechanizmu przemian społecznych
w poszukiwaniu hegemona
Piotr twierdzi, że wielkoprzemysłowa klasa robotnicza traci na znaczeniu, a nie że w ogóle zanika. Większość, o której pisze to ludzie żyjący ze sprzedaży siły roboczej. Nic na to nie poradzimy, że ta większość niezależnie od działu gospodarki, w którym jest zatrudniona nie entuzjazmuje się tym, że chcemy ich nazywać robotnikami, bo to uważają za degradujące. Mamy więc kasjerki i operatorów łopaty. Abstrahowanie od tego stanu świadomości jest niepotrzebne i przeciwskuteczne. Jest też grupa, która żyje z cudzej pracy. To ona lokuje i pożycza tym, którzy się zadłużają. Grupa wyzyskiwanych to większość społeczeństwa, ludzie pracy, pracownicy, firmy rodzinne, sektor gospodarki drobnotowarowej. I to oni, razem powinni być tym hegemonem. Hegemonem powinna być większość społeczeństwa jeżeli uda się doprowadzić do tego, że zidentyfikują oś konfliktu miedzy praca a kapitałem. Pomysł jest więc dość prosty: wyzyskiwana większość (pracownicy) przegłosują wyzyskującą mniejszość.
autor: A.N., data nadania: 2010-10-19 09:59:58,
Na moim przykładzie pouczenie o budowie organizacji klasowej w odróżnieniu od bredzących marksistów
altstettiner
To są jakieś interpretacyjne brednie, które w praktyce prowadzą na manowce. Siedząc w swoim getcie w 10 osób nikt niczego nie zmieni ani nie obali. To co się mówi musi chociaż na początku być dostosowane do możliwości odbioru tego kto ma na ten komunikat odpowiedzieć, np. zasilając swoją osobą ruch, utożsamiając się z tym ruchem. Po to, żeby mieć wpływ na czyjąś świadomość należy z tym kimś zawiązać dialog. Dialog jest procesem i powiedzmy, że w ramach udziału w jednej organizacji społecznej może trwać tyle lat, ile istnieje organizacja i ile dana osoba w tej organizacji uczestniczy. Oczywiście nikt nie nawiąże dialogu z kimś kogo uważa za pacjenta szpitala psychiatrycznego. Jeśli więc nie chcesz wymieniać myśli tylko z BB, to lepiej opracuj taki komunikat, który w jakimś dającym się przewidzieć czasie spowoduje, że będziesz miał do kogo mówić, a to mówienie będzie się wiązało z wpływem na rzeczywistość i dalszą radykalizacje poglądów ( może) nie tylko wewnątrz twojej małej grupy. I tak interes korporacji jest sprzeczny z interesem nie tylko robotnika, ale także w ogóle tych 60 % co zarabiają albo 1500 albo poniżej. Czy da się tej grupie powiedzieć to dzisiaj od razu? Tak da się. Ale to dla ciebie za mało? Trzeba zrobić znowu to co już 1000 razy nie wyszło. I więcej, na tym polega geniusz tej strategii, którą się stosuje 1000 razy i od 20 lat za każdym razem nie wychodzi, że strategia ta jest niezmienna. Brawo!
autor: A.N., data nadania: 2010-10-17 10:08:18
Autorka o zadziwijającym spotkaniu oraz o umiejętnym i konsekwentnym wprowadzaniu świadomości do mas
E.B.
Byłam niedawno na spotkaniu na którym przeważały osoby pracujące na robotniczych stanowiskach pracy. Dotychczas nie mieli wiele wspólnego z radykalną lewicą. Kiedy mówisz do nich, że to państwo jest przeciwko nim, że pensje systematycznie i drastycznie od lat maleją a zyski korporacji rosną, że wyraźnie widać, że zyski korporacji rosną kosztem płac, a jednocześnie korporacje nie płacą, albo płacą niskie podatki, więc w budżecie państwa nie ma pieniedzy na pomoc społeczną, służbe zdrowia, edukacje, kulturę- wszyscy sie z tym zgadzają. Kiedy mówisz, że ten system jest globalny - z tym wszyscy się zgadzaja. Wystarczy jednak, że ktoklowiek zaczyna mówić np. o dyktaturze proletariatu to oni mówią, że to jest wariactwo albo strata czasu. w powyższym poście nie wyrażałam swoich poglądów. Uważam, że warto skonfrontować Was z tym faktem. Komunikat, który sie artykułuje na zewnątrz ma czemuś służyć. Nie jest skierowany do środowisk radykalnej lewicy, bowiem te środowiska nie mają świadomości sformatowanej przez neoliberalizm. Po co przekonywać przekonanego? Chodzi o to, żeby w końcu zmienić system. To jednak trzeba mieć z kim zrobić. Paradoks polega na tym, że z tymi, z którymi jutro będzie można zmieniać system, dzisiaj jeszcze nie można nawet o tym rozmawiać. Jeśli nie będziesz z nimi prowadzić dzisiaj dialogu, w taki sposób, w jaki to jest możliwe, żeby ciebie słuchali, to jedynym dostępnym sposobem myślenia o rzeczywistości będzie przekaz TVN-u. A TVN nadaje co dziennie, przez wiele godzin. Czy ty naprawdę sądzisz, że ludzie przyjmą gotowe rozwiązania zanim sami sie zorientują, że one mają sens?
autor: A.N., data nadania: 2010-10-17 21:04:20
A tu znowu dialektyczne myślenie systemowe według autorki z uwzględnieniem zasady analizy konkretnej sytuacji
BB
Chavez buduje w kapitalizmie oddolne komuny, które finansuje odgórnie, bo może to robić, ponieważ jednak ma kawałek władzy. Pytanie: to co robi jest antysystemowe czy nie?
Czy w Polsce w oparciu o organizacje pozarządowe, spółdzielnie pracy można tworzyć środowiska, w których relacje miedzy ludźmi będą się opierały o braterstwo, współpracę, zasadę równości pomiędzy ludźmi, stanowiąc zaczątek alternatywy? A dlaczego zdobycie kawałka władzy w samorządzie i jednocześnie zdobycie kontroli nad pewną pulą środków miałoby w ogólnym rozrachunku nie być antysystemowe? To zależy czemu by to posłużyło.
autor: A.N., data nadania: 2009-02-22 20:58:52