Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Buntu nie będzie więc mają nas w dupie

Komentarze

Dodaj komentarz

Zamiast

monotonnie jojczeć o polskiej biedzie, można poprzeć Prawo i Sprawiedliwość: partię, która chce w istotny sposób zmienić stosunki ekonomiczno-społeczne w Polsce. W interesie warstw uboższych, jak najbardziej.

autor: ABCD, data nadania: 2011-07-02 10:59:08, suma postów tego autora: 20871

BUNT BĘDZIE I TO JESZCZE JAKI

Szykuje się tak naprawdę potężna rozróba. To prawda, że nie w Polsce, ale tuż za miedzą. Jak już wybuchnie, to jej płomień i nas dosięgnie.
Pracują nam nią mass-media i odpowiednie służby USA i Unii Europejskiej, obecnie pod światłym przewodnictwem Polski. Trzeba się tylko postarać i włączyć w "aksamitną rewolucję", dodając do niej łyżkę dziegciu. Tego mamy pod dostatkiem.
TO TAKI TRADYCYJNY KIERUNEK A LA SDKPiL.

autor: BB, data nadania: 2011-07-02 11:01:12, suma postów tego autora: 4605

Aaaaach, już dostrzegam oczami logiki te komenty:

PT PT Wild Wild West, Niecud (a może nawet i Drechol), napadną na Ikona zasypując go cytatami z Ziemkiewicza i JKM, ABCD zaserwuje na wszystko "gospodarkę społeczną" made by Jarkacz & Co., a epigoni komuny wezwą do zaostrzenia walki klasowej. Chyba tylko PT PT Hyjdla, Cisza, Durango i może dwie inne osoby wypowiedzą się w sposób dający się w ogóle przeczytać. A jaki będzie wniosek? Wniosek wyśpiewano jeszcze za PRL: "Tu nie będzie rewolucji". Porzućcie nadzieję, którzy tu wkraczacie!
PS. Tofu robi się z soi a nie z glonów.

autor: szczupak, data nadania: 2011-07-02 11:05:39, suma postów tego autora: 3747

"Miejsca

w biznes-klasie są już zajęte"?
Może i tak.
Niestety, zajęte są też miejsca w restauracjach.
Idę sobie wieczorkiem koło placu Teatralnego. Mam ochotę coś zjeśc więc rozglądam się za odpowiednim lokalem. Patrzę: sympatyczna z wyglądu knajpka "U kucharzy". Podchodzę bliżej i czytam, że to placówka sieci restauracji Gessler.
Co było robić? Splunąłem, odszedłem i zrobiłem sobie głodówkę.

autor: ABCD, data nadania: 2011-07-02 11:25:23, suma postów tego autora: 20871

...

"A wtedy może jakiś pan Gadomski łaskawie zatrzyma swoje Volvo, kupi jagody i pochwali waszego jedenastoletniego syna za przedsiębiorczość."

Dodałbym że przed zakupem jagód pan Gadomski będzie się z jedenastolatkiem targował, a potem odjedzie zadowolony z siebie, że udało mu się kupić jagody tak tanio.

autor: Paweł Kończyk, data nadania: 2011-07-02 12:02:28, suma postów tego autora: 2157

POCIĄG-WIDMO

"to właśnie za jego [Łukaszenki] błogosławieństwem na Białorusi tworzą się warunki pod 'wolnorynkowy' turbo kapitalizm i proces demontaż u dotychczasowych osłon socjalnych."
(z komentarza Shoo pod naszym tekstem "Pragmatyzm i doktrynerstwo" na stronie dyktatura.info)

Nie sposób rozpatrywać sytuacji Białorusi bez odniesienia do przeszłości. Nieefektywność gospodarki "realnego socjalizmu" wynikająca z różnych przyczyn, tak obiektywnych, jak i subiektywnych, skutkowała koniecznością dokonywania zmian. Ponieważ biurokracja rządząca z powodów oczywistych nie decydowała się na uspołecznienie środków produkcji i na dyktaturę klasy robotniczej w polityce, ta nieuchronność zmian musiała być powrotem do kapitalizmu. Biurokracja nie tworzy bowiem żadnego nowego systemu społeczno-ekonomicznego, więc nie ma sama nic nowego do zaproponowania. Co najwyżej może realizować interesy klasy panującej. Idąc na kapitalizm, biurokracja chciałaby albo sama przekształcić się w burżuazję kompradorską, albo zarządzać - już jako biurokracja pozbawiona funkcji dysponenta środkami produkcji - interesami burżuazji.

Jednak system kapitalistyczny wymaga bezwzględnej konkurencji. Kraje nieprzygotowane na podjęcie takiej konkurencji czeka status półperyferii, zaplecza surowcowego lub taniej siły roboczej - w zależności od posiadanych zasobów. W konkurencji z krajami wyżej rozwiniętymi może pomóc państwo. Pod warunkiem, że trzyma wszystko w garści, twardą ręką, czyli po dyktatorsku.

Łukaszenka jako biurokrata nie rozważa oddania władzy w ręce społeczeństwa zorganizowanego w rady lub inne ciała polityczne reprezentujące wolę ludzi pracy. Tzw. demokratyczna opozycja, z racji swego uzależnienia od Zachodu, gwarantuje oparcie budowy państwa demokratycznego na wyzysku społeczeństwa w ramach pierwotnej akumulacji kapitału, czyli utworzenie ogromnych nierówności społecznych. Ten model transformacji ma oczywiście przygniatającą przewagę z racji otoczenia, które naciska na ten właśnie model. Dla Łukaszenki jedynym czynnikiem legitymującym jego władzę jest coraz bardziej iluzoryczna obietnica utrzymania względnej równości społecznej, a właściwie systemu socjalnego, który już jakiś jest, a nie perspektywa ograniczonych prób jego odbudowy po 20 latach morderczego wyzysku bez żadnych zabezpieczeń.
Spójność społeczeństwa białoruskiego zaczyna się sypać według zasady, że jak długo dało się utrzymać nadzieję na ratowanie się razem, tak długo społeczeństwo poddawało się autorytarnej władzy. Bowiem wiedziało w imię czego. Dziś coraz to nowe segmenty społeczeństwa tracą nadzieję na wspólny los i zaczynają przechodzić do planu B, czyli - ratuj się kto może i jak może!

Jednocześnie, w społeczeństwach krajów, które nie mają szansy na sukces w rywalizacji kapitalistycznej - mówimy o społeczeństwach, a nie o grupach "oligarchów" - trwa świadomość potencjału innej rzeczywistości, nie zabita jeszcze pogonią za kasą. Narasta też lęk przed skokiem w nieznane, ale już odczuwane. Białorusini widzą przecież co się dzieje w krajach ościennych, w Rosji, na Litwie itp. Zapewne słyszą też o powszechnym kryzysie kapitalizmu, który może się im dołożyć do ich specyficznych problemów.

Inne społeczeństwa regionu Europy Środkowo-Wschodniej też mają doświadczenia minionych dwudziestu lat. Tworzy to razem pewien spory potencjał wybuchowy. Ten potencjał nie może być zagospodarowany przez lewicę, ponieważ lewica nie posiada programu adekwatnego do stanu świadomości tych społeczeństw.

Przyczyny słabości lewicy programowo antykapitalistycznej są dwojakie: po pierwsze, radykalizm lewicy tradycyjnie od 40 lat ocenia się według kryterium radykalizmu roszczeń wobec demokratycznego społeczeństwa burżuazyjnego, po drugie, roszczenia te są oparte na bezkrytycznej wierze w to, że chodzi wyłącznie o podział wypracowanej wartości, a nie o samą produkcję i jej sposób.

Rozumowanie jest dość proste. Lewica, nawet ta rzekomo radykalna, przestała kwestionować stosunki własności w sferze produkcji, swój krytycyzm przenosząc na kwestie podziału. Dodatkowym roszczeniem jest wyeliminowanie alienacji pracy, co sprowadza się do zagadnień bhp i dania robotnikowi poczucia, że jest gospodarzem swego miejsca pracy dzięki elementom partycypacji w zarządzaniu. Ogólnie uznano, że cały konflikt klasowy przeniósł się z osi właściciel-robotnik na oś menedżer-robotnik, co stanowi teoretyczną podbudowę koncepcji mówiącej o znaczeniu wyeliminowania prywatnej własności środków produkcji. W społeczeństwach rozwiniętych coraz więcej dochodów indywidualnych pochodzi z prac nieprodukcyjnych, z budżetu państwa lub prywatnego świadczenia usług różnego typu. Odrzucono więc koncepcję Marksowską mówiącą o tym, że rozwój cywilizacyjny mierzy się możliwościami finansowania z wartości dodatkowej wszelkich społecznych usług wyższego rzędu i uznano, że te wszystkie prace wchodzące w zakres sfery obrotu i wymiany są "produkcyjne". Ma to sens co najwyżej w wysokorozwiniętych krajach, których przewaga instytucjonalna, czyli państwowo-polityczna nad resztą świata pozwala na utrzymywanie ich nieprodukcyjnej nadbudowy z wartości dodatkowej wypracowanej przez innych uczestników konkurencji rynkowej. Kraje te wykorzystują swą przewagę techniczną i ogólnocywilizacyjną do uzyskiwania od innych krajów nadzwyczajnej wartości dodatkowej z nowinek technicznych lub sprzedaży produktów kulturowych, które mają ogromne przebicie zysków w stosunku do kosztów.

Nienaturalność takich relacji odbija się najlepiej w kryzysach, kiedy to nagle nadzwyczajne korzyści finansowe ze sprzedaży dóbr nieprodukcyjnych okazują się bańką mydlaną w realnej gospodarce. Jednak koszty rozpryśnięcia się tych baniek ponoszą najsłabsi.

Dlatego też efekty takiej gospodarki nie są odczuwane najsilniej w krajach sprawczych takich procesów. Stąd też lewica w najwyżej rozwiniętych krajach ma fałszywą świadomość mechanizmów gospodarczych, która nie pozwala im spojrzeć na gospodarkę z perspektywy radykalnie różnej od perspektywy kapitalistów. Świadomość społeczeństw nie jest więc w stanie wznieść się ponad świadomość populistyczną i trade-unionistyczną. Ponieważ praca uświadamiająca organizacji lewicowych sama nie może wyzwolić się z perspektywy burżuazyjnej. Stąd najwyższą formą radykalizmu lewicy antykapitalistycznej jest drobnomieszczańska kontestacja wielkiego przemysłu, podatność na propagandę drobnych firm i sprowadzanie konfliktów społecznych do alienacji pracy.

Potencjał rewolucyjny społeczeństw, które są i nadal będą ofiarami kapitalizmu w jego obecnym kryzysowym stadium, nie może być więc zagospodarowany przez organizacje lewicowe, które nie są samodzielne ideowo od ideologii burżuazyjnej, której głównym aksjomatem jest to, że należy tylko konsekwentnie stosować demokrację. "Demokracja tak, wypaczenia nie!", chciałoby się powiedzieć.

Lewica nie ma innego programu, jak utopijną wizję szczęśliwego doprowadzenia wszystkich zacofanych społeczności do stanu powszechnej demokracji, która rozwiązuje wszelkie problemy. W sytuacji, kiedy jedne społeczeństwa czekają na peronie na pociąg-widmo do demokracji, inne - właśnie przeżywają bolesną kolizję z własną demokracją, jak w Grecji.
Pozostaje nam pytanie, czy możliwe są obecnie rozwiązania typu narzucenia burżuazji form demokracji robotniczej, czyli dyktatury klasy robotniczej. Sytuacja idąca w kierunku globalnego konfliktu wojennego będzie sprzyjała odbudowywaniu własnego potencjału produkcyjnego. Każdy, kto tego zaniecha, będzie miał spore kłopoty w zaostrzającej się sytuacji. Czy lewica potrafi przejąć kierownictwo procesami społecznymi? Bez tego nie jest możliwe uniknięcie starcia, w którym interesy stron konfliktu będą bardzo skomplikowane i niejawne. Lewica ma duże szanse zasilić znowu szeregi własnych nacjonalistów.

Tymczasem lewica radykalna gra tak, jakby czuła się asekurowana trwałą podstawą społeczeństwa burżuazyjnego. Różnice zdań w konkretnych kwestiach wynikają z zasadniczych różnic teoretycznych i z przewidywanego scenariusza rozwoju sytuacji politycznej.

Więc, jeśli opozycja wobec Łukaszenki, to tylko taka, która jeszcze mniej ceni opozycję demokratyczną wobec niego. To znaczy, opozycja samodzielna, opozycja robotnicza i chłopska, a nie drobnomieszczańska.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
2 lipca 2011 r.

autor: EB, data nadania: 2011-07-02 12:04:42, suma postów tego autora: 856

Dochodzimy do ściany

Nawet w Radomiu są przedsiębiorcy, którzy mają dochody (nie mylić z przychodami!) w wysokości 100 000 zł miesięcznie. Mogliby bez uszczerbku dla swojego stylu życia podnieść ludziom pensje ale tego nie zrobią. Dlaczego? "Bo nie będą rozpieszczać swoich pracowników". Poza tym kapitalistyczna pazerność ma to do siebie, że jak można zarobić jeszcze więcej, nawet kosztem relacji z własnymi pracownikami, to się dąży do tego, żeby zarobić więcej.

Radom. Miasto, które generalnie przegrało transformację, choć radomskie władze twierdzą inaczej. Ale które władze nie uprawiają propagandy sukcesu? Kiedyś miasto wojewódzkie, w którym działało kilka dużych świetnie prosperujących zakładów. "Łucznik", Zakłady Metalowe, "Radoskór", Zakłady Tytoniowe. Dzisiaj pracę zapewnia tylko budżetówka i handel. Budżetówka już jest pełna, kto się nie załapał to już raczej nie ma na to szans. Handel? Słabo opłacane miejsca pracy dają liczne hipermarkety, supermarkety, galerie handlowe. Problem w tym, że już nie ma kto kupować. Radom się wyludnia. Owszem, czasem ktoś przyjedzie z Anglii odwiedzić rodzinę i zrobi parę zakupów. Przed świętami zdarzą się większe kolejki, bo zakłady pracy i budżetówka rozdają bony. Ale generalnie zmierza to w kierunku załamania.

Ale Radom nie wyjdzie na ulice jak w 1976 roku. Bo Radom ma przetrącony kręgosłup. Moje miasto dzisiaj wstydzi się swojego robotniczo-chłopskiego pochodzenia (robotnicze dzielnice zapisały chlubną kartę w czasie rewolucji 1905 roku, a w okresie Gierka powstało trochę osiedli, do których napłynęła ludność ze wsi). Nic się nie zmieni, dopóki ludzie nie przestaną się siebie wstydzić.

autor: Paweł Kończyk, data nadania: 2011-07-02 12:14:35, suma postów tego autora: 2157

Dobre, złośliwe...

Ikonowicz w formie ;-)

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2011-07-02 12:32:23, suma postów tego autora: 6205

NAJKRÓTSZA RECENZJA

Piękny tekst. Tylko logika trochę pokrętna. Biedni się nie buntują, bo po jakiego grzyba im wędka? Gdyby bogaci dali rybę, to by się zbuntowali. Wniosek: Król Ludzkich Serc chce rybą pobudzić ludzi do buntu. Wątpliwość: kto się zbuntuje, jeśli będzie się bał stracić rybę?

autor: EB, data nadania: 2011-07-02 13:08:09, suma postów tego autora: 856

...

Tofu jest z soi a nie wodorostów.

autor: Marek, data nadania: 2011-07-02 13:15:45, suma postów tego autora: 1715

Genialne

"Żeby żyć z cudzej pracy, o pardon, prowadzić biznes muszą być ci, którzy na dobrobyt biznesmena zaharowują się na śmierć. Miejsca w biznes klasie są już zajęte. Ryby skrupulatnie odłowiono, granatem. I żadne smętne moczenie kija w tym bajorze nic nie da. Pozostaje, co najwyżej runo leśne i sprzedaż na skraju szosy. A wtedy może jakiś pan Gadomski łaskawie zatrzyma swoje Volvo, kupi jagody i pochwali waszego jedenastoletniego syna za przedsiębiorczość."

autor: fancom, data nadania: 2011-07-02 17:24:19, suma postów tego autora: 1424

.

"udanego biznesu za kilkanaście tysięcy pożyczki czy dotacji z urzędu pracy"

Bo za kilkanaście tysięcy to można sobie kupić używane auto, a nie otworzyć biznes. Śmiem nawet twierdzić, że te kilkunastotysięczne pożyczki czy dotacje państwo daje CELOWO by tych ludzi wpędzić w sztucznie wygenerowane zadłużenie (choćby poprzez "składki" na zus) i po czasie, po dojściu "odsetek" skroić ich ze wszystkiego co mają. Historia zna okresy akumulacji kapitału w porównywalny sposób.

Tak na moją orientację żeby dziś uruchomić coś rokujące nadzieję na jako taki dochód trzeba wyłożyć na początek co najmniej stówkę (kilkanaście tys. od państwa nie robi więc w takim przypadku istotnej różnicy).

----
"Pozostaje, co najwyżej runo leśne i sprzedaż na skraju szosy. A wtedy może jakiś pan Gadomski (...) pochwali waszego jedenastoletniego syna za przedsiębiorczość"

Może i tak, ale bardziej prawdopodobne jest merdialne oburzenie w rodzaju - od sprzedanych jagód nie płacą podatku, zatem okradają nas wszystkich! I to jest chyba najlepsze w tym kraiku.

autor: Bury, data nadania: 2011-07-02 22:44:42, suma postów tego autora: 5751

@ Paweł Kończyk

A które to te "dzielnice" szumiały w 1905 roku? Kaptur, Gołębiów, Glinice?

autor: Bury, data nadania: 2011-07-02 23:21:19, suma postów tego autora: 5751

Znowu się nie myliłem,

to zaczyna być monotonne. Czas na przerwę, czas na KiciKici.

autor: szczupak, data nadania: 2011-07-02 23:41:09, suma postów tego autora: 3747

......

Jeszcze jeden artykul o tym, ze 'jaki jest kon, kazdy widzi..'..no i, tak wlasciwie to moglby byc napisany przez PiS-owca...taka to lewica, empatyczna...

autor: Xyan, data nadania: 2011-07-03 07:33:55, suma postów tego autora: 195

Bury, myślę że nie w wysokości dotacji problem

tylko w tym że beneficjent nie ma pojęcia za co i jak chce się zabrać. Oczywiście że za kilkanaście tysięcy sklepu się nie otworzy. Ale już jako kapitał startowy do bazarowego handlu kwiatami czy np. książkami, albo do szeregu usług nie wymagających lokalu to z powodzeniem wystarczy.

autor: west, data nadania: 2011-07-03 12:25:00, suma postów tego autora: 6709

Bury

Jest jeszcze gorzej niż mówisz. Te pożyczki, za które nic nie da sie zrobić, nie tylko wpędzaja w długi ale państwo pozbywa się kogoś i z zasiłku i z statystyk. Biorąc te kilkanaście tysięcy bezzwrotnej pożyczki, wykreślają cie z rejestru dla bezrobotnych. Zobowiązujesz się równocześnie, że przez kilka lat (nie wiem, może rok czy dwa) bedziesz prowadził ten nowy wspaniały "biznes". Ale jak Ci się nie uda, nie przetrwasz tego wymaganego przez państwo okresu działania w "biznesie", to owszem zarejestrują cie ponownie w urzędzie pracy, ale pod warunkiem, że najpierw oddasz w całości to co pożyczyłeś. Praktycznie oznacza, że ani nie możesz zlikwidować firmy ani zarejestrować się jako bezrobotny. Możesz zrobić to dopiero po okresie, w którym bedziesz udawał, ze nadal prowadzisz ten "biznes" co ci padł. Problem też w tym, że biznes padł, a ty zobowiązałeś się, że przez rok czy dwa nie zlikwidujesz go ani nie zawiesisz. Czyli biznesu już nie ma, a ty nie tylko nie możesz iśc po zasiłek, ale musisz skądś wziąc kasę na ZUS i go wpłacać przez ten rok czy dwa, bo w przeciwnym razie przyjdzie komornik po zwrot pożyczki.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2011-07-03 13:10:36, suma postów tego autora: 6205

"bazarowego handlu np. książkami"

West, tak na marginesie. Wielkie wydawnictwa korzystające z profesjonalnego marketingu, nowoczesnej promocji, portali księgarskich, empików-srempików, sieci hurtowni itd. itp. mają poważne problemy ze sprzedażą swych produktów, a ty mówisz o... stoisku z książkami na bazarze.

autor: Bury, data nadania: 2011-07-03 13:32:27, suma postów tego autora: 5751

(uzup.)

Najlepsze jest to, że nasze k.rewskie państewko stojąc na straży interesów megakapitału (oraz rodzimego ubecko-nomenklaturowego) nie daje ludziom zarabiać, utrudnia lub nawet uniemożliwia im to, ale w wyciąganiu łapy po kasę jest pierwsze. Dla mnie sprawa jest naprawdę jasna. Chodzi o wpędzenie ludzi w zadłużenie (sztuczne, bo wygenerowane ustawami a nie np. pochodzące z brania kredytów) i skroić ich z tego, co im jeszcze zostało po komunie (np. mieszkania własnościowe).

autor: Bury, data nadania: 2011-07-03 13:54:27, suma postów tego autora: 5751

Używanymi, Bury, używanymi

Natomiast problem biznesu wydawniczego to jest w ogóle zupełnie coś innego niż problem dystrybucji i, patrząc od strony klienta, odnoszę wrażenie że wiele problemów wydawców bierze się z ich bardzo niskiego poziomu kulturalnego po prostu. Jak ktoś nie wie co, po co, dla kogo i jak publikować, to mu żaden marketing nie pomoże.

autor: west, data nadania: 2011-07-03 14:08:26, suma postów tego autora: 6709

@west

Z twych postów wynikać może, żeś jedyną osobą znającą się na biznesie :) Nie znają się na tym ani drobni pożyczkobiorcy, ani duzi wydawcy. A poważniej: odnośnie tych drugich to niestety w dużym stopniu masz rację (niski poziom kulturalny - cokolwiek by to nie oznaczało).

autor: Bury, data nadania: 2011-07-03 15:06:10, suma postów tego autora: 5751

Natomiast trudno się z Burym nie zgodzić jeżeli chodzi o to

że w obecnym modelu gospodarczym własność indywidualna coraz bardziej staje się wrogiem nr 1 dla systemu. Ale to w ogóle cecha obecnego lichwiarskiego kapitalizmu, nie tylko w Polsce.

autor: west, data nadania: 2011-07-03 20:58:05, suma postów tego autora: 6709

+

"Idę sobie wieczorkiem koło placu Teatralnego. Mam ochotę coś zjeśc więc rozglądam się za odpowiednim lokalem. Patrzę: sympatyczna z wyglądu knajpka "U kucharzy". Podchodzę bliżej i czytam, że to placówka sieci restauracji Gessler.
Co było robić? Splunąłem, odszedłem i zrobiłem sobie głodówkę."

Powinni Twoje zdjecie za to meczenskie nosic na dziesietnicy.

autor: A.Warzecha, data nadania: 2011-07-11 14:27:04, suma postów tego autora: 2743

Ikonowicz ladnie pisze ladnie z KSSem dziala naprawde ok

Tylko rownie pochyla. Najpierw zebranie z radnymi SLD w sprawie SPEC, potem plakaty z Jaruga-Nowacka teraz konferencja organizowana przez KP SLD.

Znowu proletariacka noga sojuszu?

autor: A.Warzecha, data nadania: 2011-07-11 15:40:22, suma postów tego autora: 2743

granica

Nie będzie powtórki. Spokojna twoja głowa. Wystarczy spojrzeć gdzie jest dziś to co zostało z PPS, żeby wiedzieć, że taktyka ciągnięcia w lewo czy rozsadzania od środka nie daje żadnych pożytecznych rezultatów. My jednak nie żyjemy w próżni, w wieży z kości słoniowej tylko w bardzo określonej rzeczywistości społecznej. Razem z SLD zbieraliśmy podpisy przeciwko prywatyzacji SPEC. Nie udało się, ale wciąż uważam, że warto było spróbować. Na spotkaniu RSS był radny SLD Jerzy Budzyn. Agitował przeciwko prywatyzacji. Pomaga w obronie lokatorów w Śródmieściu. Podobnie jak pewien poseł PiS, który uruchomił prokuratora Seremeta w sprawie mafii mieszkaniowej. Działacz społeczny musi sięgać po wsparcie instytucjonalne, po pomoc ludzi wpływowych, żeby być skutecznym, a nie tylko słusznym. W obronie ludzi, w obronie słusznej sprawy trzeba czasem chodzić na kompromisy. Jednego dnia blokujemy komornika na eksmisji, a drugiego zasięgamy jego rady. I właśnie dlatego jesteśmy tak cholernie skuteczni. Bo niedobrze nam się robi na widok tych czystych ideowo lewicowców, którzy nie wykraczają poza teorię i nie biorą odpowiedzialności za realne zdarzenia i żywych ludzi. Rząd planuje bardzo niebezpieczne zmiany w prawie lokatorskim. Dzięki KP SLD udało nam się zorganizować w Sejmie konferencję na ten temat. A co mamy stać bezczynnie i czekać aż w majestacie prawa będzie można na bruk wyrzucać, dzieci, niepełnosprawnych, bezrobotnych itd.? Strategia KSS i RSS to strategia małych kroków, drobnych sukcesów, które poszerzają zaplecze społeczne ruchu. Nie wiemy czy się uda i w jakim stopniu się uda. Ale z pewnością nie sprzedamy tego co już osiągnęliśmy za miejsca na listach formacji, z którymi się nie zgadzamy programowo.

autor: lewak, data nadania: 2011-07-12 10:05:29, suma postów tego autora: 92

Ależ, Piotrze,

chyba nie obarczasz nas odpowiedzialnością za klęskę animowanego przez ciebie Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej czy Ruchu Pustych Garnków?
Ty też przecież nie ponosisz odpowiedzialności za fiasko KPiORP.
SAM WIESZ DLACZEGO.

autor: BB, data nadania: 2011-07-14 09:55:17, suma postów tego autora: 4605

Dodaj komentarz