Porównanie do SS mana z którym trzeba rozmawiać o potrzebach życiowych Żydów to 100% racji, tylko że SS manów trzeba było zlikwidować i do tego to się sprowadza panie Piotrze. W tej wojnie są możliwe tylko dwa scenariusze, albo neoliberalne gnidy przejdą po naszych trupach, albo my przejdziemy po nich.
Wzbogaceni za pomocą chorego, przekrętnego nowego prawa, aby uspokoić swoje (?)sumienie, wykreowali miraż,pod nazwą "pomoc charytatywna". Okruchy z nowobogackiego obfitego stołu,mają zaspokoić głównie niedostatek tych, którzy byli w dużej mierze pomocni w odebraniu sobie i swemu potomstwu zdobyczy socjalnych PRL.Otumanieni wizją amerykańskich Carringtonów 4 czerwca roku pamiętnego ,przestali być ludżmi i obywatelami i stali sie problemem... Państwo ich nie chce, bo ochłapków za mało aby dać wszystkim . Im mniej sie da takim "darmozjadom" tym więcej pochłoną urzędnicy. Ale jest nadzieja, zbliżają się wybory i już niedługo o tych wykluczonych bedą zabiegać panowie Tusk,Komorowski i oczywiście jaśnie pan minister (?) Arłukowicz. ... Mam dosyć tego Państwa i jego przedstawicieli... Homo politicus notoryczny ze mnie, ale to co widzę i słyszę,odrzuca mnie od polityków coraz bardziej... Gdzie ta Lewica ? gdzie? Czy SLD to jeszcze lewica, czy już prawica z zezem rozbieżnym?????
Oczywiście że są sytuacje dramatyczne, choroby, wypadki (tylko że one równo koszą i bezrobotnych i prezesów) - ale ostatecznie ogromna większość ludzi jakoś sobie radzi. Lepiej lub gorzej. Nie tylko prezesi i dyrektorzy, ale zwykli robotnicy, nauczyciele, sklepowe, fryzjerki kupują samochody, remontują mieszkania, jeżdżą na urlopy - i nikt im tego nie funduje, nie udziela bezpłatnych porad prawnych, nie prowadzi za rączkę - jak Ikonowicz swoich podopiecznych.
I jeszcze jedno. Ludzie są - w ogromnej większości - dobrzy. Nie trzeba ich tylko naciągać, oszukiwać i stosować emocjonalnego szantażu.
nie nazwisko autora, można by się nawet z tym tekstem solidaryzować.
Tylko... Dlaczego ludzie deklarujący że strasznie współczują biednym i skrzywdzonym chwalili się, że mają w dużym poważaniu tak wstrząsające wydarzenie jak "katastrofa" smoleńska? I chodzili na blokady Blumsztajna, ktory ze współczucia dla skrzywdzonych raczej nie słynie?
czemu ma to właściwie służyć, a?". Oj boli d..., boli, że to pisze ten cholerny Ikon, a nie Michalkiewicz czy Kurski...
Naprawdę dobrze ujęte.
Niemiec już się spalił.
Wiemy zresztą coś o tym. Opiekujemy się bezdomnymi zwierzętami (głównie podrzutkami!). Po przekroczeniu 30 podopiecznych wszystkie problemy nagle się spotęgowały, zwłaszcza zdrowotne. Koszty permanentnego leczenia przerosły nasze oczekiwania i możliwości. Przy 50...
Co z tego, że niektóre były łowne i opiekuńcze, ba, potrafiły zaspokoić niemałe potrzeby stada. Musiałyby polować na producentów leków i weterynarzy, by kocia komuna była nieomal samowystarczalna i niezniszczalna.
Który nim był, czy ten , który opluwał PRL, nie wtłaczającej ludzi do rynsztoków, czy ten, który napisał wzruszający wiersz. Jeżeli utożsamia się z tym drugim Kaczmarskim, to pozostanie mu tylko płacz, którym wykluczonym nie pomoże, bo uczynić to może tylko w tym drugim scenariuszu nie napisanym przez jego przyjaciela - poetę lecz przez Poll74. Czy autor tekstu wreszcie kiedyś wyraźnie się za nim opowie czy wciąż ograniczał się będzie tylko do płaczu?
napisany przez kogoś, kto chce coś zmienić w tym bezlitosnym systemie, a płaczesz to na razie tylko ty steff. To już nudne, te twoje lamenty za utraconym PRLem, "czerwoną" burżuazją strzelającą do robotników, zomowską pałą i polskim Pinochetem.
Przecież opowiadam się za drugim scenariuszem Poll74. I ty to nazywasz płaczem?
Za Twój wysiłek, czas i trud, jaki włożyłeś w bezinteresowną obronę ludzi ubogich, słabych i skrzywdzonych przez los. Nie za pomocą pustych, internetowych wpisów, czy bezdusznych sejmowych deklaracji, opłacalnych z pieniędzy podatników. Stoisz w pierwszym szeregu broniąc tych wykluczonych przez los, własnym ciałem zastawiając drogę komornikowi i policji.
Nie ma co zaprzeczać. Niemal poetycka krytyka państwa i jego zniewalających nas instytucji. Ostra i celna, nie pozbawiona zarazem uczuć.
Teksty te mają tylko jedną słabość. Są ciągle tylko diagnozą. Bardzo trafną diagnozą... ale może czas już na zaproponowanie terapii? Czas już powiedzieć - co robić?
A może i nie czas? Bo w kraju, w którym jedni gonią za tym by się z dna wyrwać a drudzy walczą o to by na dno nie spaść... robić nie ma komu?
gdyby tylko te diagnozy mogły trafiać do szerszego kręgu odbiorców, same w sobie spełnią rolę wstępnej, bardzo potrzebnej terapii dla społeczeństwa, które przecież powoli zapomina co znaczy być człowiekiem?
do SS-mana jest aż nad wyraz trafne. Faszyzm nie zginął ani w 1945 r., ani w latach 70-tych. Faszyzm trwa i ma sie świetnie. Tutaj, w Polsce. Nową rasą panów są "młodzi, zdrowi, bogaci, przedsiębiorczy (wyzyskujący)", a nowymi podludźmi starsi, biedniejsi, chorzy, utrzymujący się z własnej, a nie cudziej pracy.
Brawo, Tow. Ikonowicz.
jak to zapomina?
Wszyscy pamiętamy, że - jak powiedział największy humanista wsZystkich czasów, Maksym Gorki - człowiek to brzmi dumnie.
A to jeszcze Ikonowicz targnie się na swoje życie.
Słowo człowiek-to dźwięczy dumnie!
powtarzamy za wielkim Maksymem.
A tu coraz ktoś w pysk cię zasunie
i powtarza, że jesteś psim synem...
Tak na to patrzył Władek Broniewski
W zaświatach spotkałem św. Piotra, Chrystusa Jezusa i Jana Pawła II. Powiedziałem im, że w nich nie wierzę... I co? Cofło mnie na padół łez.
http://www.youtube.com/watch?v=bjpEO3YH_OY&feature=related
Pan tu Panie Pogorzelski duby smalone pleciesz, a ja gorę!
Upominasz się o terapię. Ikonowicz ją stosuje. Jest nią żebractwo. Przyznaję się nawet, że czasami miałby ochotę huknąć pięścią ale się powstrzymuję w nadziei, że za swą pokorę otrzyma większą kruszynę z pańskiego stołu. Wpisuje się w ten sposób w system. Walczy o jego bardziej ludzkie oblicze. A kiedy jest już tym zmęczony, modli się o więcej sił wzruszającym wierszem przyjaciela, który kiedyś za pieniądze amerykańskiego kapitału opluwał PRL, która jednak do rynsztoka nikogo nie spychała. Czy oczkujesz od niego jakiejś innej terapii? Bo jak tak.
Niewątpliwie jest dużo racji w tym co piszesz.
Ikonowicz nie prowadzi działalności rewolucyjnej więc rewolucjonistą nie jest. Ale czy rewolucjonistami są ci, którzy tak sami siebie określają, ale też żadnej działalności rewolucyjnej nie prowadzą i dla odmiany nie robią nic... przepraszam nie nic, przecież oni "knują".
Piszesz, że walczy o ludzkie oblicze systemu. Zauważ, że juz sam piszesz - "walczy", czego nie da się przecież powiedzieć o innych zdeklarowanych rewolucjonistach.
A z tym ludzkim obliczem to kwestia interpretacji czy punktu widzenia. Bo można równie dobrze powiedzieć, że walczy o ludzi w nieludzkim systemie (czy to jest bez wartości?), którego zdał sobie sprawę, że podważyć sam nie jest w stanie. W takiej sytuacji można odejść w cień i czekać na lepsze czasy dla rewolucyjnych wystąpień, albo robić to co w danej chwili robić można. Może on po prostu wybrał to drugie, bo usiedzieć w miejscu nie potrafi? Czy są to zabory, czy hitlerowska okupacja, czy wreszcie kapitalizm, ludzie zawsze starają się przetrwać. Czy to źle? Czy jest coś złego w tym, że ktoś próbuje im w tym przetrwaniu pomóc? Hipokryzją byłoby prowadzenie tego typu działalności i równoczesne twierdzenie, że ma ona rewolucyjny charakter, co wcale nie kłoci się z tym, że ma się rewolucyjne poglądy, ale i stąpa mocno po ziemi. Ikonowicz do takiej hipokryzji się przecież nie posuwa.
Myslę, że problem z Ikonowiczem, który po części stwarza BB i zaraża tym innych, polega na tym, że Ikonowiczowi stawia się wymagania, których on spełnić nie jest w stanie. Wynika to z przecenienia jego pozycji, która w tej chwili lokuje się na samym dole społecznej drabiny. Wyżej ch.. ,że tak kolokwialnie powiem, nie podskoczysz.
Czego właściwie od niego byś oczekiwał? Jeśli rewolucja nie jest dziś jeszcze możliwa, a nie jest, to czy lepiej prowadzić coś typu KSS czy może lepiej pojechać na wieś? Pomijając zdrowotnie korzystne skutki takiej decyzji dla zainteresowanego, pozostaje pytanie, co społeczeństwu z rewolucjonisty rozmyślającego o rewolucji pod mazowiecką wierzbą?
Kiedy pretensje do Ikonowicza byłyby zasadne? Czy jego działania są kontrrewolucyjne, czy może tylko arewolucyjne? Jednocześnie wielu ludziom bardzo przecież potrzebne tu i teraz, bo nie mogą czekać na rozwiązanie swych problemów po mitycznej rewolucji, której jeśli nadejdzie, chcieliby przynajmniej dożyć.
W pewnej sytuacji oczywiście tak, takie działania można by uznać za "nadawanie ludzkiego oblicza upadającemu systemowi w celu jego ratowania". Ale czy ten system właśnei upada? Spróbujmy się zastanowić czy w tej właśnie sytuacji jesteśmy.
KSS jest raczej malutką organizacją. Dlaczego jest malutką? Na to pytanie tez warto sobie odpowiedzieć. Czy dlatego, że Ikonowicz zamiast rad robotniczych proponuje ludziom, których niszczy ten system pomoc? Czy to jest ten błąd? Czy błędem jest to, że "ukrywa" przed ludźmi, że był kiedyś taki człowiek co się nazywał Lenin; że kapitaliści okradają ich z wartości dodatkowej; że gospodarka społeczna jest lepsza (mniejsza o to czy bardziej efektywna) juz przez sam fakt, że nastawiona jest na potrzeby ludzi etc. etc. i zamiast mówić im to niczym kaznodzieja, proponuje pomoc w przetrwaniu, czy jak chcesz twierdzić - legitymizuje system, dążąc do jego bardziej ludzkiego oblicza?
Przyznam Ci rację jeśli mi dowiedziesz, że ludzie zamiast tej pomocy bardziej oczekują pogadanek na temat władzy rad (poznaj mnie z nimi ;-). To wtedy rzeczywiście! Ikonowicz ich oszukuje i zamydla im oczy pierdołami, które słuzą tylko temu co zrobic, by nie mieszkać pod mostem? Jakie to banalne i wręcz trywialne ;-). Oczywiście zamiast tego można ludziom dać radę - obalcie system, to rozwiążą się wasze problemy! Kiedy juz sie o tym dowiedzą, podziękują zapewne za tę pomocną radę i pójdą... obalić pershinga. A do niego już raczej nie wrócą.
Ja jakiś czas urzędowe k.rwy będą domagać się odszkodowania z powodu owego "szantażu".
Nie krytykuję Ikonowicza. Jego działalność w wymiarze jednostkowym jest pewnie pożyteczna. Ale jednocześnie i nie wiem czy to wie, że uczy pokory, godzenia się ze swoją "gorszością", rozmawiania z właścicielami z czapką na jajach. Przypomina tym JPII. Ten też wzywał właścicieli, by troszczyli się o swoich poddanych a tych, by odwzajemniali tamtym szacunkiem i posłuszeństwem. Z tego przecież zrodziła się solidarność i nasza obecna bieda. Oczekuję więc od Ikonowicza czegoś więcej, bo myślę, że także pod względem intelektualnym go na to stać. A poza tym wszystko jest OK, bo jednak stoję z boku, nie działam.
Sierpie, już zabija cię rutyna. Odnoszę wrażenie, że masz głęboko gdzieś to, co pisze Niemiec albo Ikonowicz. W przeciwieństwie do wydumanego przeciwnika Ikonowicza - "rewolucjonisty" - okazujesz działaczom KSS nie szacunek, ale totalne lekceważenie nie zadając sobie nawet trudu, aby przeczytać z jako-takim zrozumieniem ich wpisy na blogu. Więc przestań zawracać głowę i wymądrzać się. Wracaj na łono Abrahama, dokąd wysłało cię poczucie solidarności z Jarosławem Niemcem i poświęć się wyuczeniu na pamięć paru psalmów, bo będą ci potrzebne, żeby nie zanudzić się dokumentnie.
Nie zauważyłeś, niesiony rutynowym słowotokiem, tokując o tym, jak fajnie robi Ikonowicz, że pomaga ludziom, jak to klawo jest i gitara, a inni tylko mu z zazdrości złorzeczą, że zarówno Niemiec, jak i Ikonowicz piszą o tym, że po prostu TAK DALEJ NIE MOGĄ, BO SIĘ SPALAJĄ, WYPALAJĄ...
O kasie nie wspomnę...
A to oznacza, że wcale nie jest fajnie, ani żadna gitara. POMÓC NIE SĄ W STANIE, bo chętnych do pomocy jest tylu, że ich zalewa - pot i jasna cholera! Pomimo najlepszych chęci NIE DAJE SIĘ W KAPITALIZMIE rozwiązać skutecznie problemów w skali przynoszącej jakiekolwiek zbliżone do satysfakcjonujących rezultaty.
Nie wyszło przede wszystkim to, żeby "podopieczni" stworzyli samonapędzający się mechanizm samopomocowy. Który dałby Ikonowiczowi możliwość oderwania się od zalewu spraw bytowych i zajęcia się POLITYCZNYM aspektem tej działalności, tym podważającym system. Nie, to działanie, które go dziś zalewa z ustami, nosem i uszami, odbiera mu ostatnią nadzieję na pozostanie politykiem, a nie zaledwie prawnikiem z przynoszącą straty praktyką na Pradze.
To nie ma nic wspólnego z "rewolucjonizmem". To ma natomiast wiele wspólnego z naiwnym przekonaniem, że mamy społeczeństwo obywatelskie. Ikonowicz zapomniał tylko, że społeczeństwo obywatelskie jest dla tych z kasą.
W przeciwieństwie do Niemca, który opiewał swoje boleści niczym młody Werter, Ikonowicz ma klasę. Jego skarga ograniczyła się do tytułu i wiersza. Niech będzie, że to megalomania. Ale z klasą. Natomiast CAŁY artykuł jest poświęcony INNYM, tym, którzy potrzebują... Taki narcyz, jak ty, nie potrafi nawet tego docenić. Tylko swoje pierdolenie o Szopenie w koło Macieju.
JEŻELI CHCESZ ZROBIĆ COŚ POŻYTECZNEGO, TO IDŹ DO KSS I POMÓŻ IKONOWICZOWI. ALBO SIĘ OBWIEŚ, TY OBWIESIU!
Nie twierdzę, że to co robi Ikonowicz to zło. Jednak warto zdać sobie sprawę z tego, że dla kapitalizmu takie ośrodki pomocy to wentyle bezpieczeństwa. Kapitalistyczna kultura za normę przyjęła to, że trzeba pomagać warstwom upośledzonym. Myśl i czyn które ją ugodzą, to coś do odnalezienia dla lewicy.
No dobrze, rzeczywiście z tego nie wiele wychodzi, a w wymiarze politycznym praktycznie nic. Ale ja zakładam (może niesłusznie?), że Ikonowicz nie jest mesjaszem rewolucji. Zakładam, że rewolucja może odbyć się i bez niego. On zresztą w takich działaniach brał udział z takim skutkiem, że frustracja skłoniła go do pomysłu KSS jako pomostu do RSS, który może jeszcze za wcześnie oceniać. Jeśli jednak ludzie zawodzą nawet w działaniach prostrzych, tych pomocowych, to tym bardziej zawiodą w działaniach rewolucyjnych. I nie jest to pytanie a raczej wniosek z działania partii antykapitalistycznej, bo Ikonowicz stał już przecież na czele takiej partii NL.
W Polsce wszystkie grupy zajmujące się polityką na lewo od SLD są grupami marginalnymi. Wszystkie, wybierające dla siebie różne drogi i różne cele, ale jakoś tam mieszczące sie w ideałach lewicy odnoszą klęski.
Podczas gdy Ikonowicz próbuje aktywizacji ludzi poprzez działania pomocowe, zgromadził wokół siebie kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt osób, to w tym samym czasie BB prowadzący bezkompromisowo działania rewolucyjne, zgromadził tych osób dwie. I jeśli Ikonowicz się spala, to po BB nie został już nawet popiołek, bo wiatr go dawno rozwiał.
Tych dróg jest zresztą więcej i każda nie przynosi żadnych politycznych skutków. Dróg przećwiczonych przez lata. Bo dodajmy do tego jeszcze korporację wyborczą ppp, która dla osiągnięcia sukcesu wybrała drogę parlamentarną, a jej promilowe poparcia w kolejnych wyborach dopełnią obraz sceny politycznej i razem potwierdzają, że to jeszcze nie czas. Nie chodzi tu o przykład organizacji, której nie uznaję za lewicową, a raczej za bandę hochsztaplerów, ale zasadę, metody, która jak potwierdza praktyka, również do sukcesu nie przybliża. A jeśli nie czas, to droga Ikonowicza nie jest ani lepsza ani gorsza, bo tak samo dla systemu obojętna. System się tych wszystkich grupek nie boi. On się boi co najwyżej wybuchu, ale on nie przyjdzie z żadnej z tych grup. Bo czy nawet wpisując się w system próbami wyciągnięcia z niego czegoś dla ludzi, zbierasz wokół siebie kilkadziesiąt osób, to w tym samym czasie "rewolucyjna" konkurencja zbiera tych osób 2. Jeśli projekt KSS jest w tym złym czasie klęską, to przecież i tak nie znaczy, że pierwszy wybór był słuszny i warto wrócić do tych dwóch osób na drogę rewolucyjną, bo to na tej drodze Ikonowicz się już pierwej spalił.
Nie mam oczywiście żadnej terapii. Nikt jej nie ma. Jedyne co mogę zalecić Ikonowiczowi, to gdy się palisz, polej się wodą ale raczej nie benzyną.
Ikonowicz rzeczywiście może się spalić. W tych warunkach, okolicznościach, czasie, społecznej świadomości, na drogę rewolucji nie wróci, bo w tej sytuacji dla niego, nawet tylko z punktu widzenia jego egoizmu i ambicji, to droga dalszej degradacji. Bo czy tym nie byłoby porzucenie kilkudziesięciu osób (z czego pewnie kilku aktywnych) i stanie się tym trzecim w duecie?
Może Ikonowicz wybrał nie najlepszą bazę, ale może i jedyną możliwą? Nie ma w tym kraju nikogo kto miałby wpływ i oparcie w klasie robotniczej. Nie ma takiego wpływu także PPP, które ma oparcie, jeśli w ogóle ma poza podwójnym przewodnictwem jej szefa, ale tylko w związku zawodowym, w dodatku niszowym związku.
Jest coś czego wielu nie zauważa, to właśnie zwiazki są organizacjami stricte systemowymi. Nie zajmując się pozytywami ich istnienia w państwie kapitalistycznym, to one są jego wentylem i w żadnym razie nie mogą być bazą lewicy. Jako organizacje wyłącznie roszczeniowe są jedynie pewną odpowiedzią na problem alienacji pracy. Odpowiedzią, która nie jest i nie może być jej rozwiązaniem, a może wręcz uzasadnieniem?
Klasa robotnicza jest jedyną opoką prawdziwej rewolucyjnej lewicy. Będąc zaś nieświadoma jest niestety całkowicie bezużyteczna. Nie ma dziś do niej sposobu dotarcia. Nie ma sposobu na jej ewolucję. Jedynym sposobem jej aktywacji jest potężny społeczny wybuch, którego skutków niestety nie da się przewidzieć. Pomysł aktywizacji ludzi poprzez działanie jest chyba dobry, a że nie działa tak jakby chcieli twórcy KSS to już inna sprawa. Jedno jest pewne. Nikt nie ma żadnej sensownej alternatywy. Bo jeśli działania KSS są trudne ze względu na szczupłą bazę członkowską, to czym są wobec nich działania rewolucjonistów bez mas, jeśli nie tylko żałosnymi wygłupami? Działania Ikonowicza być może skazane są na porażkę, ale jeśli tak to skazane na nią są wszelkie działania społecznej lewicy. Żadna krytyka nic tu nie zmieni.
Padło tu porównanie do essemanów (najzupełniej właściwe). Po wojnie ich sądzono. Stąd też proponuję zbierać nazwiska i inne dane osobowe obecnych essesmanów: urzędników, sędziów, komorników, policjantów. Tych, którzy wydają wyroki eksmisyjne, wykonują je bądź tylko asystują przy nich (współudział). Miejmy nadzieję, że tym razem temu pomiotowi nie uda się wykręcić wykonywaniem tylko rozkazów.
--
"Musisz zawsze pamiętać, że nie można rościć sobie prawa do pełnego człowieczeństwa, jeśli nie działa się zgodnie z zasadą niestosowania przymusu. Ci, którzy odrzucają tę zasadę są, pod bardzo istotnym względem, niepełnymi ludźmi."
David King, Wolnościowa partyzantka
"Nie zajmując się pozytywami ich istnienia w państwie kapitalistycznym, to one są jego wentylem i w żadnym razie nie mogą być bazą lewicy."
:)
Odpowiedzią na alienację pracy może być jedynie samorząd robotniczy, który jest czymś diametralnie różnym niż związek zawodowy.
Związek zawodowy jako grupowa organizacja wyłącznie roszczeniowa, zniszczyłaby swymi żądaniami i samorząd robotniczy, który wyzwolony od alienacji, dopiero wtedy mógłby się stać odpowiedzialny stając się właścicielem przedsiębiorstwa i jego produktów.
Związku zawodowego produkt i los przedsiębiorstwa nie interesuje. Nie do tego jest powołany i nie na tym polega jego rola w kapitaliźmie. W socjaliźmie jest natomiast całkowicie zbedny. Po żądaniach związku zawodowego choćby i potop. Jeśli zwiazkowi bonzowie dobrze zarabiają, jeśli da się im akcje prywatyzowanej firmy, to bedą się ślinić na samą myśl o prywatyzacji takiej JSW czy czegokolwiek innego. Bo to egoistyczne a w pewnych sytuacja wyjatkowo reakcyjne organizacje.
Po co ściemniać? Wszędzie gdzie doszło w naszym kraju do prywatyzacji, zawsze godziły się na nią związki zawodowe, czasem po targach, bo chciały wiecej w swych roszczeniach wyrwać dla siebie z obcego im przecież zakładu. Ale zawsze za ich zgodą. Ożarów też nie jest tu wyjatkiem. Walkę jaką tam podjęto, już raczej bez zwiazku, podjeto przecież po tym jak wszystkie związki w Kablu ochoczo wyraziły zgodę na prywatyzację, wyrywając tylko Cupiałowi jakieś korzyści dla siebie.
Związek zawodowy jest wentylem w kapitaliźmie. I to tak wyraźnym ja mało co. Związek zawodowy z punktu widzenia lewicy, rewolucyjnej przemiany społeczno-gospodarczej jest wręcz organizacją reakcyjną, gotową stanąć do walki z partią robotniczą, gdy tylko ich roszczeniowy charakter żądań nie zostanie zakwestionowany. Stąd i prawicowa przeszłość Solidarności czy tego Twojego Sierpnia 80. Stąd też i "lewicowa" przeszłość OPZZ. W związkach nie ma żadnej ideologii, jest tylko nihilizm, żądania i grupowe interesy.
Za czasów komuny, gdy nadzieje na samorząd pracowniczy zostały już zniweczone, zwiazki zawodowe pełniły wyłącznie destrukcyjną rolę (właśnie z braku tego samorządu, bo gdyby on był, pogoniłby ten wymysł kapitalistycznego państwa na 4 wiatry). Tzw. pierwsza Solidarność, którą tu się niektórzy do dziś zachwycają, w ogarniętej kryzysem Polsce początku lat 80-tych spełniła przez swoją roszczeniowość wyłącznie rolę destrukcyjną, dobijając gospodarkę i stając się grobową deską tamtego systemu.
W kapitalistycznej Polsce zwiazek zawodowy może spełniać tylko rolę podobną do tej jaką KSS pełni na innym polu i w innym rozmiarze. Też ma za zadanie wyrwać ile się da nie naruszając podstaw sytemu wyzysku. Temu służy choćby Komisja Trójstronna. Do pogadania o roszczeniach przy stoliku z zielonym suknem i kawiorem na nim. Do targów. Taką rolę może spełniać związek, ale jak znamy polskie realia, nie spełnia, bo każdy całkowicie zbiurokratyzowany, przez wszystkie te lata handluje tylko prawami pracowniczymi. Jak kapitalizm zjada własny ogon i dzięki temu zrzesza dziś już tylko kilka procent pracowników. To, że tak jest, jest jeśli nie wyłącznie to przede wszystkim winą związków. Dlatego uważam, że z sam związek zawodowy to w ogóle machiavelliczny wymysł kapitalizmu. Związek zawodowy nie podważa systemu, on chce z niego tylko jak najwięcej wycisnąć dla siebie w negocjacjach z panami właścicielami... i pośrednio dla swych członków - co jest tą jedyną jego pozytywną cechą, mogącą dać parę złotych więcej przy pensji ale nie mogącą podważyć systemu.
Nie wyobrażam sobie, by organizacje o takiej filozofii działania mogły istnieć w kraju rad po rewolucji. Nie uważam by lewica, mogła się na nich trwale opierać, a jedynie taktycznie z nimi współpracować.
Kto ma takie samo zdanie na temat związków - palec pod budkę ! ;-)
że Twoja partia, która przyssała sie do związku zawodowego, choć juz od 10 lat startuje w różnych wyborach, to jako jedyna nie ma żadnego programu i nigdy go mieć nie będzie. Bo ten program jest krótki - dajcie nam jak najwięcej - krótki i na tyle infantylny, ze nie warto go spisywać.
Związek zawodowy nigdy nie jest gospodarzem. Zakładu, gminy, państwa. Jest zawsze tylko ich przeciwnikiem. Nie interesuje się kosztami, nie interesuje sie produkcją, interesuje się tylko podziałem dochodu i dlatego do rządzenia się absolutnie nie nadaje.
W szerszym kontekście nie jest żadną odpowiedzią na bolączki lewicy. Wiemu to doskonale po rządach AWS związaqnych z Solidarnością, czy SLD związanej z OPZZ... i to mimo wszystko dużymi przecież związkami.
to organizacje systemowe potem: "Związek zawodowy nigdy nie jest gospodarzem. Zakładu, gminy, państwa. Jest zawsze tylko ich przeciwnikiem."
Systemowy przeciwnik?
Nie ma organizacji ktorych zaklada aktualny system: zwiazkow, stowarzyszen, partii ktore w ramach systemu moglyby byc sila stricte antysystemowa.
którego państwo kapitalistyczne potrzebuje jak kania dżdżu i to z róznych powodów. Zaczynając od pozorów demokracji i społecznego dialogu a kończąc na wentylu, który ma kanalizować napięcie w stosunkach społecznych. W PRL, gdzie gospodarka nie była przeciez też oparta o samorząd pracowniczy, państwo, właściciel, samo sobie te związki zakładało.
Lewica, to Warzecho coś więcej.
W Polsce związki zawodowe popierają... prywatyzację (http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255,9957284,Odlewnia_bez_inwestora__Dlaczego_prezes_Chemaru_uniewaznil.html, o JSW chyba już nawet nie warto wspominać), choć w dzisiejszej Gazecie Wyborczej, pewien dziennikarzyna twierdzi, że jest zupełnie odwrotnie i rzekomo "roszczeniowo nastawione związki zawodowe polskie" prywatyzacji przeszkadzają... Warto poczytać stek kłamstw na temat rzekomej "antyprywatyzacyjnej" postawie rodzimych zz w arcie o górnikach z Ukrainy, którzy popierają "swojego gospodorza i Pana kapitalistę" z Doniecka (co ma rzekomo być wzorem dla polskich "roboli" i "roszczeniowych związkowców") :)
Czyli rozumiem, że palec pod budkę ? ;-)
Jak pewnie za chwile znowu zaliczysz zwrot o 180 stopni.
Akurat zz moze byc baza dla kazdego ruchu politycznego, zwlaszcza pozaparlamentarnego.
ma tylko własne egoistyczne bieżące cele i zajmuje się handlem jak nie prawami pracowniczymi to naszym majątkiem narodowym. Czy Ty w ogóle rozumiesz jaka jest rola związków zawodowych? Czemu i komu one służą? Jak ich działania przekładają się na zdecydowaną większość, która do nich nie należy?
Gdzie związki mają tą większość? W dupie! A gdzie ta większość ma związki? W tym samym miejscu. Mnie wcale nie dziwi powszechna niechęć zwykłych ludzi do takich związków, o której można przeczytać niemal wszędzie.
Jeszcze raz powtarzam. To nie żadna baza. Taktyczny sojusznik co najwyżej do wykorzystania wtedy, gdy ma szansę zrealizować swoje roszczenia. Na dłuższą metę nie da się z nimi współpracować, bo ze względu na swą istotę, sa w stanie zniszczyć każde państwo i gospodarkę jeśli będą za silne.
Uważam, podobnie sierpie i młocie jak ty, że związki zawodowe w Polsce akceptują kapitalizm, są skorumpowane i próby stworzenia za ich pomocą klasowej i rewolucyjnej partii robotniczej nie przynoszą od lat żadnych pozytywnych efektów. Próby takie podejmowane były i co z nich wyszło. Każdy, kto się trochę bliżej tym próbom przygląda, widzi, że niczym. Zresztą polskie związki zawodowe to w dużym stopniu przeniesienie na grunt polski doświadczeń brytyjskich czy niemieckich. Nie były to jakieś dobre doświadczenia, gdyż zazwyczaj te zz dyscyplinowały robotników w taki sposób, by ich odwieść od akcji politycznej, pogodzić ich z systemem kapitalistycznym. Taką też rolę pełnią u nas w Polsce.
Gdzie masz w Polsce cos takiego jak brytyjski strajk gornikow w latach 80 albo ze jak RMT zwola strajk w obronie pracownikow obslugi metra to motorniczy-zwiazkowcy ktorzy zarabiaja 2-3 wiecej zatrzymuja maszyny i wspieraja kolegow.
Tak Polska jest wybitnie brytyjska.