@ żebractwo oddziałuje negatywnie na stosunek społeczeństwa do wykluczonych
Zmieńmy więc społeczeństwo.
Zmieńmy więc społeczeństwo.
jakimi metodami ?
Kolejne 100 mln ofiar aby żebrakom żyło się lepiej ?
może i tak. Ale to po pierwsze jest proces bardzo długofalowy, a więc nie wystarczy by rozwiązać czy złagodzić problemy, które będą nas dotykać w najbliższym czasie.
Po drugie, wydaje mi się, że uznając, że wszystko zależy od systemu, odbieramy podmiotowość i sprawstwo tym ludziom, którzy znajdują się na dnie.
Twierdząc że cokolwiek się z nimi dzieje to wina złego społeczeństwa, rynku, państwa, widziemy sposoby zmiany poza tymi ludźmi. Tak jakby od nich nic nie zależało. I choć na wiele nie mają wpływu, jednak to jakie oni podejmą działania, też się liczy. I chodzi o to, żeby próbować tych ludzi kierować na tory, które pozwoliłyby im przezwięciężyć marginalizację.
Co do zmiany społeczeństwa, to pozostaje pytanie o metody. Moim zdaniem zasadniczą spośród z nich jest edukacja ( nie tylko ta formalna, której poddawana jest młodzież). To znów działanie z odsuniętymi w czasie rezultatami, ale ważne. Innym instrumnetem zmiany jest właśnie odpowiednia konfiguracja instytucjonalna. Dla przykładu nordycki egalitatyzm nie wynikał według mnie ( i inie tylko mnie) z ugruntowanych tradycją i historią predyspozycji tego społeczeństwa, ale także z tego, że egalitarny sposób funkcjonowania państwa ( np.dzięki dość efektywnym mechanizmom redystrybucji publicznej) sprawdził się tam i wzmocnił pewne normy społeczne.
Wczoraj było "plagą dużych miast", dziś już jest jedynie "problemem w kontekście". A jutro? I to chyba tyle, jeśli chodzi o zrozumienie tematu przez autora.
Cudaku jesteś nekrofilem, onanizującym się nad zwłokami? Co chwile opowiadasz o trupach. Wątpię aby kogoś to tutaj interesowało.
Tymczasem mówimy tutaj (między innymi) o zmianie społeczeństwa homo economicus na homo sapiens. Zgodzę się z raffem, że edukacja ma tu wielkie pole do popisu. Warto jednak pamiętać o tym, że te edukacja musi w być w opozycji do nawyków i myślenia burżuazyjnego społeczeństwa a ukształtować nowego człowieka. Społeczeństwo uznamy za wyedukowane kiedy w większym stopniu odrażać je będzie nierówność ekonomiczna niż dziś żebractwo.
Nie wierzę tylko, że takie społeczeństwo da się wyedukować w ramach kapitalizmu. Przed remontem, zrywamy stary tynk i dopiero przystępujemy do dzieła, inaczej nic z tego nie będzie.
tu nie ma sprzeczności.
Mówiąc ''o pladze dużych miast'' ( co, przyznaję, było określeniem bardzo niefortunnym) również omawiałem to zagadnienie głównie w kontekście wykluczenia i polityki antywykluczeniowej.
Komentarze pod tekstem, pokazujące że zostałem opaczenie zrozumiany ( częściowo z własnej winy) skłoniły mnie bym
jeszcze jaśniej wyartykułował swoje intencje i przemyślenia w kolejnym wpisie. Ten drugi wpis w zadadzie nie koliduje z pierwszym, a jedynie systematyzuje i rozwija pewne wątki.
''Społeczeństwo uznamy za wyedukowane kiedy w większym stopniu odrażać je będzie nierówność ekonomiczna niż dziś żebractwo.''
z jednej strony się zgodzę i chciałbym żeby tak było.
Ale z drugiej, wydaje mi się, że niechęć jaką obecnie wywołuje żebractwo nie zawsze wynika z wygody i znieczulicy.
czasami przykre napięcie w takich sytuacjach ma źródła zgoła odmienne.
Dla przykładu część osób widzi w żebrzących po prostu ludzi wykluczonych, zdegradowanych i świadomość tego przypomina im o fakcie istnienia tej głębokiej krzywdy ludzkiej. Nawet jeśli chęć wyparcia tego jest rodzajem egoizmu, to nie wynika on z pogardy czy nawet pełnej obojętności wobec losu tych ludzi, tylko raczej ze współczucia i też poczucia bezradności, że nie wie się jak rozwiązać te problemy. Ja przynajmniej znam ludzi, którzy tak właśnie podchodzą do żebraków. Choć znam i takich którzy nie widzą w żebrakach w ogóle ludzi.
Co do potencjału edukacji, nie zgodzę się że ona nie może odbywać się w systemie kapitalistycznym, który najpierw trzeba zlikwidować a potem edukować. Moim zdaniem jest odwrotnie. Właśnie w systemie skrajnie niesprawiedliwym edukacja ( w zakresie praw i zmiany społecznej) jest potrzebna znacznie bardziej niż w potenjalnym społeczeństwie postkapitalistycznym. Po pierwsze dlatego, że to tu jest najwięcej niesprawiedliwości, wobec których trzeba się bronić indywidualnie i systemowo wzmianiając zabezpieczenie społeczne i podmiotowość ludzi. Po drugie dlatego, że żyjemy jednak w takim społeczeństwie i musimy mieć sposoby na poprawienie sytuacji ludzi obecnie, nie czekając na wielką zmianę, bo w przeciwnym razie - zanim ona nastąpi ( o ile w ogóle to będzie możliwe)możemy obudzić się w jeszcze głębszej dżungli. Ale oczywiście równolegle do działań edukacyjnych i podnoszących świadomość, muszą iść realne, choć niekoniecznie rewolucyjne, zmiany.
@raff w systemie skrajnie niesprawiedliwym edukacja ( w zakresie praw i zmiany społecznej) jest potrzebna znacznie bardziej niż w potenjalnym społeczeństwie postkapitalistycznym.
Pierwsza sprawa. Problem w tym, że edukacja taka dotrze tylko do wąskiego grona. Kapitalizm dysponuje ogromną przewagą nad swoimi przeciwnikami, jako że stosunki społeczne w jakich ludzie są dzień po dniu stawiani potwierdzają i umacniają wspierającą kapitalizm odmianę zdrowego rozsądku. Kapitalizm takie zjawiska jak żebractwo, bieda, nierówności społeczne otacza aurą naturalności i odwieczności.
Druga sprawa. Projekt socjalistyczny tym się różni od burżuazyjnej filantropi, że jest zorientowany systemowo. Jakiekolwiek rozwiązanie problemu nierówności społecznych, biedy, żebractwa musi być odniesione do społeczeństwa jako całości. Oznacza to, że postulat równości musi zakorzenić w społeczeństwie jako norma kulturowa, taka zaś norma nigdy siłą rzeczy nie zaistnieje w społeczeństwie kapitalistycznym.
Trzecia sprawa. Wyleczenie społeczeństwa przez dokonywanie drobnych zmian, usuwanie jednej bolączki dziś a innej jutro, kwadraturą koła. Wszystkie bóle i niesprawiedliwości kapitalizmu dadzą się usunąć tylko w następstwie stworzenia nowego systemu ekonomiczno-społecznego, w przeciwnym razie będą powracały, choćby udało się je chwilowo zaleczyć. Jakie są tego skutki dla osób które podjęły się tej syzyfowej pracy proszę poczytać blog P. Ikonowicza pt. "Spalam się".
Zgadzam się z mlm i rote fahne, chciałbym jednak dodac kilka w miarę oczywistych uwag
a) W Polsce tzw. podklasę, obejmującą ludzi trwale wykluczonych szacuje się na 12% populacji
Jedynie niewielka część z nich żebrze
b)Ludzi, którzy zgłaszają się po pomoc społeczną, często upokarza się na wszelkie możliwe sposoby, w szczególności poprzez szczegółowe sprawdzanie czy rzeczywiście nie starcza im na życie, często połączone z wywiadem środowiskowym itd
c)Często upokarzanie ludzi potrzebujących pomocy wynika nie tyle ze złej woli, ale po prostu z głupoty, np kiedy uczniom wręcza się ostentacyjnie bony na bezpłatne obiady w szkole- są oni w ten sposób negatywnie naznaczeni
Dlatego uważam że świadczenia społeczne, powinny być uniwersalne- tzn wypłacane bez sprawdzania stanu majątkowego osoby ubiegającej się o pomoc, wiem jednak że wywołałoby to w Polsce wiele obiekcji, czy też być może nie sprawdziłoby się z uwagi na ,,kombinatorstwo'' znacznej części populacji
tak więc uważam że najlepiej politykę społeczną prowadzić w następujący sposób ( przykłady możliwych działań)
- dzieciom w szkole niezależnie od dochodów rodziców zapewnić przynajmniej jeden posiłek dziennie ( tak się dzieje w Finlandii)
- należałoby walczyć o wprowadzenie tzw. dochodu podstawowego, w przypadku osób zamożniejszych przyznawanego w formie ulg podatkowych od zarobków do określonych sum
- Trzeba poszerzać sferę bezpłatnych usług społecznych- np nie rozumiem dlaczego nie przyznać wszystkim mieszkańcom dużych miast bezpłatnych biletów na komunikację miejską
- Prawo do opieki zdrowotnej powinno być bezwarunkowe, nie w formie indywidualnego ubezpieczenia społecznego, ale przysługujące wszystkim obywatelom
Dodatkowo chciałbym zauważyć że tzw. testy ubóstwa czyli sprawdzanie czy ubiegającej się o to osobie przysługuje dane świadczenie generują znaczne koszty, których można by uniknąć wprowadzając świadczenia uniwersalne, albo basic income
pozdrawiam Autora i dyskutantów :-)
Zgoda z Postsocjalistą. Raff wspomniał tu natomiast o szansie uzyskania w ośrodkach pomocy społecznej ubrań i żywności. Zapytuję więc, dlaczego jest to tylko "szansa"? Dlaczego nie otrzymuje się ubrań i żywności, lecz jedynie szansę na nie? A może ta szansa z czymś się wiąże? Np. z jakąś formą "odpracowania" tych niesamowitych dóbr (podobnie jak emerytura z "wypracowaniem"). Co? Tak to w Polsce wygląda? Przypominała mi się scena z serialu Colombo, w której porucznik przybywszy do jakiegoś ośrodka pomocowego z marszu otrzymuje od zakonnicy nowy płaszcz. A u nas co by otrzymał - szansę na ten płaszcz?
Obserwując Polskę z jej wschodniacką zbiurokratyzowaną antykulturą przypuszczam, że uzyskanie nawet w sumie tak głupiej pomocy jak łachy czy żarcie wiąże się ze sprostaniem rozmaitym "wymogom", sztucznie generowanym przez urzędy.
Postsocjalista - Twój projekt wydaje sie racjonalny i być może warto było by go wprowadzić w życie, ale jest zasadnicze pytanie.. KTO. z KIM i kiedy ? nasza Polska Norma nie przewiduje zajmowanie sie "czymś " tak nieeleganckim i nie "glamur". Lepiej nie widzieć (z okien limuzyny nie widać, na szczęście)to może samo zniknie....
PO uczciwie zapracowane pieniądze zaradnego budowniczego drugoirlandzkiego raju na Ziemi, to najwyższa władza Drugiej Irlandii POwinna mu tę nieudaczną kończynę odrąbać. Zresztą PO co nieudacznikowi życiowemu nieudaczna kończyna?
ja mówiłem nawet nie tyle o samych ośrodkach pomocy społecznej jako miejscu gdzie można uzyskać odzież i żywność, ale o innych placówkach. Same MOPS-y raczej koncentrują się na przyznawaniu zasiłków pienięższych. Pomoc w naturze nie leży w centrum działalności tych instytucji.
Ale są też inne placówki ( choć nieraz należałoby by mówić - w czasie przeszłym - były. Tak się stało np. z Jadłodajnią Św.Marty, którą - ku braku zainteresowania mediów - zamknięto dwa lata temu. To był bardzo ważny punkt wydawania posiłków ( gdy rozmawiałem z osobami tam pracującymi - nota bene też osobami walczącymi z własną bezdomnością, mówili, że dziennie korzystało z tego ponad 200 osób). To nie był jedyny taki punkt w mieście, ale ze wzlędu na rozpoznawalność i położenie stanowił ważne ogniwo w infratrukturze wsparcia osób, których najbardziej elementarne potrzeby nie zostały zaspokojone. Myślę, że warto by się postarać o reaktywację tego typu instytucji w tej części miasta.
Co do tego że pomoc społecna jest często jedynie szansą, a nie zagwarantowanym prawem, nie jest to do wyłącznie cecha państw o modelu neoliberalnym, a raczej cecha znamienna dla techniki zabezpieczenia jaką jest pomoc społeczna. W krajach socjaldemokratycznych, też uzyskanie pomocy zależy często od urzędnika socjalnego, który weryfikuje to czy komuś się coś należy czy nie. Choć nie dotyczy to wsztystkich potrzeb. Dla przykładu kiedyś pracowałem w w Kanadzie w miejscu gdzie osobom bezdomnym wydawano czystą i niezniszczoną odzież darmowo. Właściwie nie tylko bezdomnym, ale wszystkim którzy się zgłaszali. Nikt nie dokonował selekcji. Tyle, że możliwość takiego uniwersalnego systemu dystrybucji dóbr zależy od podaży ( tam władze bogatej prowincji kanadyjskiej miały pieniędze na organizację systemu, zaś same ubrania pochodziły od prywatnych darczyńców). Tego nie da się zadekretować prawnie, tylko trzeba znaleść mechanizmy pozyskania tych środków. A wracając do krajów socjaldemokratycznych, istotne jest nie to, że tam nie ma świadczeń selektywnych ( bo są), tylko to że obok nich istnieją świadczenia uniwersalne na dośw wysokim poziomie, najcześciej o charakterze usługowym ( stąd kraje nordyckie określa się w anglosaskiej literaturze przedmiotu ''social services states''). Myślę, że to jest zasadnicza różnica między naszym systemem wsparcia a tamtym.
Pozdrawiam wszystkich dyskutantów
jak raz nie brakuje na Zachodzie tanich, chińskich, czystych ubrań
Natomiast nie rozumiem, dlaczego np nie wprowadzić tak jak w USA kart pomocy społecznej za które można by nabywać jedynie jedzenie i niektóre inne towar
Jeszcze jedno- być może fakt że w socjaldemokratycznym modelu świadczenia są selektywne ma swe źródła w fakcie, że te systemy powstawały w czasach kiedy nieznane było masowe bezrobocie, a w każdym razie bezrobocie było uważane za fenomen przejściowy
Nie wiem w szczegółach jak to się sprawdza w USA, ale ten pomysł kart pomocy społecznej na określone dobra uważam za dobry, zwłaszcza jeśli pozostawimy pewne pole wyboru co do tego które produkty i w jakiej proporcji sobie te osoby nabędą. Będzie to forma kompromistu między podmiotowością klienta pomocy społecznej a gwarancją wspólnoty, że środki te przeznaczone zostaną na w podstawowe potrzeby.
Co do świadczeń selektywnych, one są w każdym systemie i liberalnym i socjaldemokratycznym i konserwatywnym. tego się nie da uniknąć. Raczej płaszczyzną sporu i rozważań powinno być to które świadczenia wyłączyć spod zasad selekcji ( coś w rodzaju socjalnego koszyka świadczeń gwarantowanych) a także to jakie kryterium i mechanizmy selekcji wprowadzimy.
W przypadku bardziej złożonych potrzeb i co za tym idzie świadczeń, wywiad środowiskowy bywa - przy wszystkich wadach tego rozwiązania - o tyle przydatny, że pozwala w sposób bardziej fachowy zidentyfikować potrzebę, możliwość jej zaspokojenia poza instytucją oraz przyporządkować jej odpowiednie świadczenie. Oczywiście i tu można się spierać o zakres pytań i czynności które pracownicy socjalni wykorzystają by zbadać sytuację potencjalnego świadczeniobiorcy.
Pozdrawiam,
raff