którzy stracą pracę wskutek podniesienia płacy minimalnej.
Ale Guy Standing nie jest za utowarowieniem usług publicznych, tylko za usunięciem niepieniężnych dodatków do płac, bo są one sposobem unikania opodatkowania
Andre Gorz, którego Standing na pewno czytał, przewidział już dawno wszystkie te niebezpieczeństwa- np ustalenie dochodu powszechnego na poziomie niezapewniającym przeżycia- co generowało by czarny rynek na usługi świadczone przez bezrobotnych obdarowanych tym świadczeniem
Krótko mówiąc zwolennicy dochodu powszechnego są świadomi niebezpieczeństw związanych z jego wprowadzeniem
W 1972 roku Demokraci w USA nie zgodzili się na wprowadzenie dochodu powszechnego, właśnie z powodów podnoszonych teraz przez Łukasza Drozdę- gdyby taki dochód był poniżej granicy przeżycia byłby przeciw skuteczny
Dawno, bardzo dawno temu , może w lecie 1991 roku, na mieście mówiło się, że jak z rządu odejdzie Balcerowicz to cały ten pieprznik się rozsypie. Odszedł, a pieprznik pozostał. A nawet nieco odbrzydniał. Jakoś na przełomie 1993 i 94 roku na mieście mówiło się, że jak zniesiony zostanie popiwek to koniec świata rychły. I co? Popiwek zniesiono i koniec świata nie nastąpił, a nawet jakby nieco się oddalił. Teraz wmawia się, że racjonalne jest obniżanie podatków dla najlepiej zarabiających, zaś wzrost kuriozalnie niskiej płacy minimalnej o kuriozalne grosiny - to populizm.
Śpij spokojnie i nie martw się o swoje zaskórniaki. Tym niemniej, trzymaj się z dala od rzeczy, których nie pojmujesz. Płaca minimalna wzrośnie i nie przełoży się to na bezrobocie. A jeśli ono faktycznie podskoczy to z zupełnie innych powodów. Bardzo wielu zresztą.
(nie tak dawno zamieszczałem tu na forum stosowny cytat) zaś rządowi jest oczywiście wszystko jedno, byle do wyborów, a potem zwali się na kryzys, na opozycję albo w ogóle nie będzie się poruszać tematu.
Nie przełoży się. A w każdym razie nie to będzie głównym powodem.
Sądzę, że w jakiejś obszernej biografii Nixona, czy w ogóle historii lat 70 tych powinna być poruszona kwestia dochodu podstawowego
W żądnym kraju Starego Zachodu pracownicy nie pozwolili by sobą tak pomiatać. Panowie z tamecznych BCC i Lewiatanów nawet baliby się pomyśleć o obniżaniu płac i innych ruchów przeciw "roszczeniowym postawom", aby nie poczuć na sobie zapachu koktajli i to nie tych z shakera w 5-gwiazdkowym lokalu - tylko tych mocno rozgrzewających.
Btw. Jak na Warszawę - może i tak, ale ogólnie nie ma się czym zachwycać.
W jaki sposób związki zawodowe wpychają swoich członków w szeregi prekariatu?
Nie członków, tylko pracowników. Niekoniecznie etatowych, bo etaty mają zwykle ci najwyżej postawieni. To dotyczy wszystkich większych związków zawodowych, także tych lewicowych.
Jestem wielkim zwolennikiem uzwiązkowienia i słysząc takie historie dostaję cholery, bo jak niby wtedy przekonywać kogoś do zrzeszania się. A niestety je słyszę.