Czy kobiety-pracowniczki też winny się solidaryzować z kobietami=szefowymi?
Interes płciowy czy klasowy? jak jest?
przyłączam się do zapytania.
Nie ma i nigdy nie będzie czegoś takiego jak solidarnośc kobiet, czy solidarność łysych. Nie ma też solidarności mężczyzn, bo nikomu z mężczyzn nawet taka bzdura do łba nie przyjdzie.
Małolaty i stare panienki mogą sobie snuć takie plany, ale normalne kobiety sa solidarne ze swymi mężczyznami a normalni mężczyźni ze swymi kobietami.
Ludzie są ze sobą, zyja razem, wychowują wspólnie dzieci... a autorka liczy, ze nastawi ich przeciwko sobie ;-))))
Oni są solidarni ale ze sobą ale przeciwko takim jak ona.
... kurcze, czemu znowu otworzyłem ten stek bzdur?
Ostatni raz się na tym chorym blogu wpisuje.
A do redakcji znów apeluje, by usunęła ten szowinistyczny blog!
to jest ponad moje siły.
Ale wystarczy mi urywek z pierwszego akapitu, bo jest bardzo charakterystyczny dla tej choroby: "rzadko jednak decydują się na jej realizację, bo potrafi ona wiele kosztować. W sytuacjach nadużyć lub przemocy solidarność taka wymaga faktycznego zaufania kobiecie, której słowo staje przeciwko słowu mężczyzny - nieraz obdarzonego większym szacunkiem i autorytetem nie tylko z racji płci". Czy widzicie w tym to samo co ja? Na swiecie dzieje się tyle ważnych i ciekawych rzeczy. A ta autorka żadnej z nich nie zauważa. Nie ma na to przecież czasu, ponieważ ona ma ważniejsze sprawy na głowie pozostając w stanie wojny z mężczyznami. Cały czas musi broń oliwić, strzelać, przeładować i znów oliwić... W stanie permanentnego oblężenia przez dzikich nieokrzesanych samców.
My tu sobie gadu gadu, a u tej kobiety w głowie szaleją odmienny stany swiadomości, jakaś równoległa rzeczywistośc do tej, w której realnie my mężczyźni i kobiety żyjemy. Oczywiście takie rzeczy jest łatwo pisać. Bo to łatwo - feminizm i zgasło swiatło... i mozna nic juz innego nie widzieć... Naprawdę żal mi tej kobiety. Jaki ona musi mieć problem by wytrzymać ze sobą samą i jak długo można życ w tym okupacyjnym stresie jaki niesie jej meska dominacja i kajdany jakie my mężczyźni jej zakładamy na ręce i nogi... a czasami to aż mi wstyd, że się tak przeze mnie męczy.
Zasady, zasady i jeszcze raz zasady. Należy się kierować zasadami - prawem, dobrym wychowaniem, tradycją a nie jakimś mglistym solidaryzmem płci. Trzeba ostracyzować tych, którzy łamią zasady, bronić tych, którzy tego łamania są ofiarami. Płeć tu nie ma absolutnie nic do rzeczy.
Pytanie jak wyżej