W pełni popieram akcję tych młodych ludzi. Wreszcie ktoś zaczyna widzieć coś więcej, niż tylko czubek własnego nosa (co w "poprawnej" polszczyźnie brzmi: "kierować się tylko własnym interesem" lub "brać sprawy we własne ręce")...
Otóż, ze wszech miar potrzebne są takie akcje. Świadczą o tym że w całym tym szale kapitalistycznego "brania spraw we własne ręce", są jeszcze ludzie którzy dostrzegają ogrom otaczającej ich biedy. I oby ich było jak najwięcej.
Kapitał zwalił winę za biedę właśnie na samych biednych. Cała ta retoryka "wędki zamiast ryby", "nieudacznictwa biednych" itp., jest niczym innym niż moralizacją niedostatku, na wzór XIX wiecznych poglądów, jakoby biedni poprzez swoją gorszość zasługiwali na swój los. Tak jest wygodniej, ponieważ moralizując w ten sposób biedę można umyć ręce, usprawiedliwić własny skrajny egoizm, własną zachłanność, własne nieliczenie się z prawami innych, słabszych i może nie tak młodych, zdrowych i pięknych...
Często słyszę w mediach, jakoby na Zachodzie było tak wielu przedsiębiorczych, operatywnych i w ogóle sprawnych, doskonale poruszających się w kapitalistycznym porządku obywateli. To OGROMNE NADUŻYCIE. Zachodnie społeczeństwa również w bardzo dużym procencie składają się z ludzi pracy najemnej, bynajmniej nie będących jakimiś rekinami kapitalizmu, czy jakoś szczególnie ochoczo zakładającymi własne firmy. Gdyby było inaczej, skąd nagle pojawiłoby się tak wielu oburzonych? Co, zbankrutowani kapitaliści? Nie. Po prostu tak samo bezrobotni jak tu w Polsce, tak samo ostatnio wyzyskiwani na śmieciowych umowach, tak samo POTRZEBUJĄCY pomocy państwa. "Ryby", a nie "wędki", bo tę mogli połamać silniejsi. I często zdążyli połamać. W ogóle z tą "rybą" i "wędką" to ciekawa figura retoryczna. Ponieważ, aby móc skorzystać z owej metaforycznej "wędki" trzeba mieć:
a) siłę - a tą daje zwykle najpierw danie "ryby" (głodny niczego nie złowi, po prostu). Co komu po wędce, skoro będzie zbyt słaby, aby cokolwiek nią złowić. Równie dobrze może ją sobie postawić do kąta
b) wiedzę - korzystać z "wędki" trzeba umieć, a do tego potrzebny jest czas i siła na zdobywanie tej wiedzy. Sama nie przyjdzie
c) chęci - nie każdy jest potencjalnym przedsiębiorcą, nie każdy jest na tyle zdolny, nie każdy ma tyle siły przebicia, nie każdy lubi ryzyko, niektórzy wolą pracę najemną, są też tacy, którzy z różnych powodów zdążyli się zrazić do własnej działalności gospodarczej
d) możliwości - co z tego, że mam siłę, wiedzę i chęci, skoro mogę zbankrutować w wyniku zdarzeń losowych, złej woli konkurencji, braku kredytu, własnych funduszy lub całego splotu zdarzeń. Milczeniem pomija się fakt ile mikroprzedsiębiorstw rocznie upada i w ogóle co się z tymi ludźmi dzieje. A dzieje się wiele i to często bardzo złego.
Tak więc przysłowiowa "ryba" - że użyję tej metafory - JEST potrzebna, czy się to komuś podoba czy nie. I czy się to komuś podoba czy nie, jej zapewnienie JEST PODSTAWOWYM OBOWIĄZKIEM PAŃSTWA I PODSTAWOWYM PRAWEM KAŻDEGO OBYWATELA. Regułą jest, że najbardziej przedsiębiorczy są ludzie w jakiś sposób pewni, że w razie niepowodzenia nie zostaną pozostawieni sami sobie, bez środków do życia, w nędzy. Ludzie pewni tego, że w razie klęski mają oparcie w państwie, które ich jakoś chroni (choćby publiczną służbą zdrowia, zasiłkiem na poziomie pozwalającym przeżyć najgorszy okres, zapewnieniem dachu nad głową, darmową edukacją, zamianą możliwości). Wiem, to są sprawy finansowane z podatków, również moich, ale po to je w końcu płacimy. Prawica, kapitał coraz konsekwentniej zabiera nam osiągnięcia cywilizacyjne wywalczone przez ponad wiek trwania ruchu robotniczego. A państwo dbając i hołubiąc tylko bogatych, coraz bardziej wycofuje się z WŁASNYCH KONSTYTUCYJNYCH OBOWIĄZKÓW wobec słabszych grup społecznych, obowiązków wobec starszych, chorych, ubogich, niepełnosprawnych.
Tak więc w całej rozciągłości popieram akcję i walkę tych ludzi i apeluję o więcej takich działań. Jestem z nich dumny.
na uniwerkach, gdzie wykłada się apolitycznie neoliberalizm, eurocentryzm a wszystko ciągną 'apolityczne' granty i projekty...