2011-12-21 03:01:58
"Istnieje podejrzenie, że osoby ze środowiska skrajnej lewicy wdarły się do "Prasowego" w celu dożywiania ludzi biednych – potwierdził rzecznik Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami, Mateusz Dallali, gdy zapytaliśmy go o sprawę."[1] - taką oto informację można przeczytać na stronach TVN Warszawa po akcji krótkotrwałego zajęcia jednego z przeznaczonych do likwidacji barów mlecznych w stolicy.
Chcę zwrócić uwagę, że w tym zacytowanym oświadczeniu nie ma krzty ironii! Ta wielka znieczulica tylko pozornie związana jest z niedopatrzeniem, nie ma też nic wspólnego z zanikiem wartości. Polska roku 2011 to kraj, w którym bezrobocie, bieda i głód obracają się poza marginesem zainteresowania rządzących [nie ma na nie miejsca w expose premiera i planach rządu]. Jest to element szeroko zakrojonej, klasowej polityki, którą prowadzą liberalne rządy wraz z podporządkowanymi sobie ośrodkami przekazu medialnego.
Wielu uczestników ruchu alternatywy politycznej, czasami uczestników lewicujących żyje złudzeniem, że "tanie państwo" Platformy Obywatelskiej w istocie dba o obywateli, a wszelkie problemy, trudności, błędy czy zbrodnie przeciwko społeczeństwu są efektem pomyłek, wynikają z dowcipności Donalda Tuska lub jego niedopatrzeń. Wynika to z wiary i z przekonania, że "w rzeczywistości nie jest tak źle", a biedni i głodni w mniejszym lub większym stopniu sami są sobie winni - wtedy pozostaje nam tylko kwestia jak bardzo chcemy się litować (reprezentantami takiej współczującej "lewicy" jest SLD i Ruch Palikota). Za tym błędnym przekonaniem często stoi bojaźń, lęk. Na standardy uśpionej Polski uczestnicy akcji w barze mlecznym wykazali się dużą odwagą - jednak z ostrożności zaznaczyli wyraźnie, że "lewakami" nie są. Podobnie ma się rzecz podczas innych protestów, kiedy przerażeni perspektywą poważnej konfrontacji politycznej uczestnicy adaptują język establishmentu i uciekają przed możliwością postulowania faktycznej, całościowej zmiany. Stąd popularne są hasła szeroko rozumianej "apolityczności" - w teoretycznej formie ubiera się to w przekonanie-rozgrzeszenie, w myśl którego ludzie pracy i pokrzywdzeni w sposób naturalny i samoistny zadbają o swoje potrzeby bez wykorzystania jakiejkolwiek narracji, języka i bez własnej tożsamości organizacyjnej.
Kapitalistyczna indoktrynacja sięgnęła głębszych fundamentów świadomości ludzkiej wpajając społeczeństwu niechęć, wrogość i nieufność wobec każdego rodzaju instytucji. Organizacja, związek zawodowy i partia są utożsamione z "upolitycznieniem". Paradoksalnie to niechęć i wrogość w stosunku do liberalnych rządów paraliżuje społeczeństwo przed podjęciem się próby zorganizowanego oporu. A tylko zorganizowany, wyedukowany opór jest oporem skutecznym - tylko ze świadomością własnej sytuacji i wiedzą na temat charakteru stosunków gospodarczych, politycznych możemy działać tak, ażeby realizować własne cele i postulaty inne niż te zaaranżowane przez kapitalistyczne, liberalne, polityczne ośrodki władzy i podległe im media.
Trzeba wiedzieć i odrzeć się ze złudzeń, że w kraju, w którym wedle danych Eurostatu około 1/4 dzieci cierpi na niedożywienie, głód i bieda istnieje w wyniku indywidualnych decyzji, pomyłek czy chwilowej znieczulicy. Trzeba mieć całkowite przekonanie co do bezwzględności prowadzonej na szeroką skalę rządowej polityki cięć i pogłębiania biedy. To niebezpieczny wniosek, który rodzi szantaż moralny - ten szantaż moralny skłania nas do upolitycznienia się, do zajęcia w tym sporze, w tym konflikcie konkretnej strony i praktyki organizowania oporu.
[1] http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,wojna-o-pierogi-i-nalesniki,347177.html
Chcę zwrócić uwagę, że w tym zacytowanym oświadczeniu nie ma krzty ironii! Ta wielka znieczulica tylko pozornie związana jest z niedopatrzeniem, nie ma też nic wspólnego z zanikiem wartości. Polska roku 2011 to kraj, w którym bezrobocie, bieda i głód obracają się poza marginesem zainteresowania rządzących [nie ma na nie miejsca w expose premiera i planach rządu]. Jest to element szeroko zakrojonej, klasowej polityki, którą prowadzą liberalne rządy wraz z podporządkowanymi sobie ośrodkami przekazu medialnego.
Wielu uczestników ruchu alternatywy politycznej, czasami uczestników lewicujących żyje złudzeniem, że "tanie państwo" Platformy Obywatelskiej w istocie dba o obywateli, a wszelkie problemy, trudności, błędy czy zbrodnie przeciwko społeczeństwu są efektem pomyłek, wynikają z dowcipności Donalda Tuska lub jego niedopatrzeń. Wynika to z wiary i z przekonania, że "w rzeczywistości nie jest tak źle", a biedni i głodni w mniejszym lub większym stopniu sami są sobie winni - wtedy pozostaje nam tylko kwestia jak bardzo chcemy się litować (reprezentantami takiej współczującej "lewicy" jest SLD i Ruch Palikota). Za tym błędnym przekonaniem często stoi bojaźń, lęk. Na standardy uśpionej Polski uczestnicy akcji w barze mlecznym wykazali się dużą odwagą - jednak z ostrożności zaznaczyli wyraźnie, że "lewakami" nie są. Podobnie ma się rzecz podczas innych protestów, kiedy przerażeni perspektywą poważnej konfrontacji politycznej uczestnicy adaptują język establishmentu i uciekają przed możliwością postulowania faktycznej, całościowej zmiany. Stąd popularne są hasła szeroko rozumianej "apolityczności" - w teoretycznej formie ubiera się to w przekonanie-rozgrzeszenie, w myśl którego ludzie pracy i pokrzywdzeni w sposób naturalny i samoistny zadbają o swoje potrzeby bez wykorzystania jakiejkolwiek narracji, języka i bez własnej tożsamości organizacyjnej.
Kapitalistyczna indoktrynacja sięgnęła głębszych fundamentów świadomości ludzkiej wpajając społeczeństwu niechęć, wrogość i nieufność wobec każdego rodzaju instytucji. Organizacja, związek zawodowy i partia są utożsamione z "upolitycznieniem". Paradoksalnie to niechęć i wrogość w stosunku do liberalnych rządów paraliżuje społeczeństwo przed podjęciem się próby zorganizowanego oporu. A tylko zorganizowany, wyedukowany opór jest oporem skutecznym - tylko ze świadomością własnej sytuacji i wiedzą na temat charakteru stosunków gospodarczych, politycznych możemy działać tak, ażeby realizować własne cele i postulaty inne niż te zaaranżowane przez kapitalistyczne, liberalne, polityczne ośrodki władzy i podległe im media.
Trzeba wiedzieć i odrzeć się ze złudzeń, że w kraju, w którym wedle danych Eurostatu około 1/4 dzieci cierpi na niedożywienie, głód i bieda istnieje w wyniku indywidualnych decyzji, pomyłek czy chwilowej znieczulicy. Trzeba mieć całkowite przekonanie co do bezwzględności prowadzonej na szeroką skalę rządowej polityki cięć i pogłębiania biedy. To niebezpieczny wniosek, który rodzi szantaż moralny - ten szantaż moralny skłania nas do upolitycznienia się, do zajęcia w tym sporze, w tym konflikcie konkretnej strony i praktyki organizowania oporu.
[1] http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,wojna-o-pierogi-i-nalesniki,347177.html