znam przypadek lekarki, która przepisywała pacjentowi po przeszczepie leki na tenże przeszczep właśnie. w szpitalu, gdzie go dokonano, a którego ona jest pracownicą. no i okazało się, że pacjent nie ma ubezpieczenia, więc co - szpital wystawił fakturę na tą panią, na bagatela 50 tys PLN. ot - taki prezent na święta. i teraz pytanie - jak tak potraktowany lekarz zachowa się następnym razem - przepisze leki ratujące życie, czy może zastanowi się i będzie z uporem maniaka żądał od konającego pacjenta dokumentów RMUA, czy innych potwierdzeń z ZUSu? jak znam tą panią doktor to pewnie wersja pierwsza, ale czy wszyscy uprawiają ten zawód z powołania i wierzą, że dobro pacjenta jest zawsze na pierwszym miejscu?
To pani doktor zarabiała 17tys. miesięcznie?
I jakim cudem ten pacjent nie był ubezpieczony?
Jak w większosci podobnych przypadków.
- czy odwrotnie? A Arłusiek i tak powinien trafić do smoły i pierza.
nie wiem - nie zaglądam ludziom na konta.
a jakim cudem nie był? zdziwiłabyś się ile zakładów pracy nie odprowadza składek do ZUS, mimo że na "pasku" informacja o takiej składce widnieje. ale już abstrahując od tego, czy pracował czy nie - może był bezrobotny i niezarejestrowany? i wtedy co - nie przeszczepiamy, niech umiera? albo przeszczepiamy ale nie podajemy leków?
Zgodnie z Kodeksem Pracy można pracownika obciążyć do 3 pensji. No chyba, że udowodniono pani doktor winę umyślną.
Zgodnie z Konstytucją do świadczeń uprawnia obywatelstwo.
Nie może wypisać przypadkiem komuś recepty bez ubezpieczenia, bo każdy pacjent sprawdzany jest w chwili rejestracji w systemie, czy jest ubezpieczony. Jeśli więc to prawda, to może wypisała na lewo, myśląc, że się uda. To niestety norma wśród polskich lekarzy.
Co do całego systemu - nie ma co go porównywać np. do Niemiec - 4 % tam, 2 % tu. Bo w Polsce te 2 % by spokojnie starczyło, gdyby te fundusze szły do pacjentów, a nie ginęły w NFZ, biurokracji, kieszeniach kolejnych pośredników, lekarzy. Tu jest chory cały układ zwany służbą zdrowia. I dopóki się tego nie rozwali, można dowalać kolejne kwoty z budżetu, jak do PKP czy innych firm, a to wszystko przepadnie. Nie dotrze do chorego.
Tytuł tekstu o doktorze śmierć - skandaliczny i obrzydliwy.
zgodnie z Kodeksem Pracy - owszem. ale lekarze często zatrudniani są na kontraktach, które niekoniecznie są w nim umocowane. można się potem sądzić i udowadniać, że kontrakt o de facto umowa o pracę - ale ze względów finansowych nie bardzo to się opłaca samym zainteresowanym.
"którego jest pracownicą"
Mógłbyś pamiętać co napisałeś.
"Polska wydaje ok. 2 % PKB na służbę zdrowia (Niemcy wydają 4 %)"
Skąd te dane ??? Oficjalne mówią o 6% PKB dla Polski i 10,5% PKB dla Niemiec.
A co zmienia przytoczona przez ciebie proporcja w stosunku do krytykowanej?
jak lubisz bawić się w semantykę... znaczy się ktoś zatrudniony w jakimś przedsiębiorstwie/zakładzie na kontrakcie nie jest tegoż pracownikiem? a kim w takim razie?
Nie, nie jest.
Jeżeli twoje wypowiedzi zbudowane są z dowolnie dobranych słów niezależni od ich znaczenia, to się nie dogadamy.
Najpierw piszesz, że "znasz przypadek" a potem gdybasz, bo nic o tym przypadku nie wiesz. Może "znam przypadek" też ma jakieś hiperboliczne znaczenie?
taaa, bo jak ktoś mi mówi, że pracuje gdzieś tam to pierwszą rzeczą jakiej chcę się dowiedzieć to na jakiej umowie i czy jest ona umocowana w kodeksie pracy, czy może w cywilnym, a po drugie żądam od tej osoby paska, dokumentu RMUA i wyciągu z konta za trzy ostatnie miesiące żeby zweryfikować jej zarobki i czy aby na pewno ma składki opłacane w ZUSie.
wybacz - moje relacje ze znajomymi opierają się na trochę innych zasadach...
a jak zatrudniony na kontrakcie w szpitalu nie jest jego pracownikiem to kim jest? i gdzie w takim razie pracuje? a może nie pracuje? w takim razie kto i za co mu płaci?
a ja ciepie traktowałem poważnie...
Na jakim znowu kontrakcie?
(A i jeszcze próbujesz mi wmówić, że onkolog dał sobie wcisnąć w szpitalu umowę śmieciową jak sprzątaczka. Troczę powagi.)
i kto tu nie powinien być traktowany poważnie... poczytaj sobie trochę o kontraktach lekarskich, kto je w szpitalach podpisuje i dlaczego nie są to sprzątaczki (podpowiadam - skoroś taki troskliwy o słowa - kontrakt to nie to samo co umowa o dzieło, czy zlecenie, ale owszem - jest to umowa cywilnoprawna). bo na razie wygląda na to, że się wymądrzasz, ale nie bardzo wiesz o czym mowa.
po drugie - skąd wytrzasnąłeś onkologa? nie wiedziałem, że to właśnie tej specjalności lekarze zajmują się przeszczepami i opieką nad pacjentami po tychże - no ale oświeć mnie...
tak powinno być wszędzie. Jeżeli państwo polskie zapewnia każdemu opiekę zdrowotną, to po co ten cały szum o ubezpieczenia? Po co to sprawdzanie, grożenie lekarzom? Gdyby było faktycznie darmowe, to nikt nikogo nie pytał by o żadne ubezpieczenie. Pracodawca musiałby płacić składkę za pracownika i tyle. Na innych dokładało by państwo z wszechobecnych podatków.
Uważam, że Arłukowicz akurat w tym przypadku działa mądrze. To koncerny farmaceutyczne robią to zamieszanie, a aptekarze im wtórują. Arłukowicz jest ich ofiarą. Nie dajmy się na to nabrać, bo media są przeciw niemu, a nie są obiektywne - co powinny.
Obraz pokazywany przez media był następujący: tłumy biednych, starych i chorych ludzi kupowały tanie lekarstwa nie tylko na bieżące leczenie, lecz NA ZAPAS!
A ponoć emeryci nie mają pieniędzy na jedzenie, jeśli kupują leki! Skąd więc u nich taka kasa na wydatki na zaś? I skąd pewność, że w międzyczasie nie wyzdrowieją - wszak się leczą?
Posłużono się ludźmi w celu pozbycia się "lekarstw" z magazynów. Zanim kurek z forsą się by zakręciło, to forsa została wyłudzona.
Arłukowicz to zdrajca w stosunku do SLD.
Arłukowicz minister - to odważny człowiek, ryzykujący karierę dla przepchnięcia spraw ważnych dla nas wszystkich. I może wcale nie chce on robić żadnej kariery, ale zwyczajnie zrobić coś dobrego dla ludzi?
To pokaże czas. Na razie jestem za tym, by Arłukowicza wspierać.
powtórzę za raz-dwa-czy-cztery...
.