Ale cóż, skoro autorkę irytują nawet kobiety w ciąży...
A teraz wyobraźmy sobie, że nadchodzi upragnione równouprawnienie i 50, a nawet 51 % tekstów na tym portalu, czy publikacji Ośrodka Lassalle'a dotyczy tak ważnych zagadnień jak samcze sposoby robienia zakupów, sikania, czy siedzenia w tramwaju...
Wtedy dopiero lewica ruszy do przodu z kopyta(/kopyty/kopytu)! :-)
Nie dla seksizmu. Dla ludzi lewicy ważniejszy powinien być przekaz artykułu i jego merytoryczna treść a nie płeć persony trzymającej pióro bądź klawiaturę.
Kiedyś prowadziłem okręg Młodych Socjalistów w swoim mieście, który liczył przeważnie ok 10-12 osób.Wśród członków przeważali głównie mężczyźni. Oczywiście kobiety też były, ale głównie dlatego, że do działalności w organizacji namówiliśmy nasze dziewczyny, bo że tak powiem ze zwykłego naboru zapisywali się niestety głównie faceci. W sekretariacie okręgowym nie było nigdy żadnej kobiety, bo jeśli już jakieś były to nie chciały się zgłosić. Niech Pani Zawadzka mi odpowie tu na forum - czy ja jako osoba zajmująca się tym okręgiem mam sobie teraz podciąć żyły z tego powodu, ze kobiety w mniejszym stopniu były zainteresowane działalnością w przecież profeministycznej organizacji? A może mam siebie za to obwiniać? Bo coś mi się wydaje, że takie głodne kawałki jak Pani pisze może łyknąć jedynie osoba, która nie miała nigdy nic wspólnego z żadną działalnością. Pozdrawiam.
Bardzo dobry tekst - warto czasem policzyć i zobaczyć...
Co do tego, że kobiety "same nie chcą", to z jednej strony jest to prawda, ale tylko częściowa. Fakt, często kulturowy trening tak jest ustawia, że mają poczucie, że są głupsze, boją się przyjąć jakąś odpowiedzialną funkcję, bo od dziecka wmawiano im, że nie podołają, że to musi być ktoś mądry i dzielny czyli koniecznie facet.
Ale to nie powód, żeby umyć ręce i powiedzieć - ich problem! Bo jak ktoś żył całe życie w systemie, w którym miał fory z powodu swojej płci, to może jednak ma jakieś obowiązki wobec tych, które w tym systemie były i są na dole? Zwłaszcza jak się ma jakieś szczytne ambicje walki o społeczną równość?
Poza tym to nie tylko kwestia jakichś tam historycznych zaszłości i tego, co wdrukowało kobietom wychowanie. Setki razy byłam w sytuacji, że koledzy - TAKŻE pozornie bardzo feministyczni! - tak sterowali dyskusją, żeby kobiety nie mogły się w niej przebić. Setki razy próbując się włączyć widziałam plecy, albo połączone z niejakim zdziwieniem ("to ona umie mówić?") udawanie, że się nie słyszy. Oczekiwanie, że "jakieś panny" to niech lepiej milczą, jak mądrzejsi się wypowiadają. Setki razy widziałam, jak pieją z zachwytu nad tekstem, który jest gorzej napisany i mniej oryginalny niż mój (który został totalnie zignorowany...) - ale tamten ma jeden dowód swojej genialności - męskie nazwisko w podpisie!
Więc ja proponuję jednak krytycznie przyjrzeć się sobie przede wszystkim. Temu, kogo uciszacie, od kogo oczekujecie mądrych wypowiedzi w dyskusji, a od kogo siedzenia cicho i jak te różne wypowiedzi oceniacie - dobrze znane są badania pokazujące, że ten sam tekst podpisany męskim i kobiecym nazwiskiem oceniany jest zupełnie inaczej.
I lepiej zwróćcie na to uwagę, a walenie w Zawadzką sobie darujcie, bo to tylko świadczy o was i potwierdza jej tezy - sorry boys... :P
A ja proponuję nie oceniać całego świata na podstawie swojego towarzystwa (widać nieciekawego dość.
A sam podajesz przyklad z twojego okregu...
Nie wiem, czy to do mnie zwracasz się per Anno, ale dla porządku chciałam zaznaczyć, że jestem Małgorzatą Anną - żeby nie mylić z autorką tekstu.
W każdym razie to nie tylko "moje towarzystwo", bo spotykałam się z takimi reakcjami w towarzystwach różnych - nie ze wszystkimi się identyfikowałam. I zapewniam Cię, że były to towarzystwa przynajmniej w deklaracjach 1000 razy bardziej feministyczne niż to jakże przemiłe towarzystwo autorów bluzgających regularnie pod tekstami Anny Zawadzkiej, więc tutaj tylko gorzej...
Proponuję czytać w całości komentarze, na które odpowiadasz - polecam np. fragment "Bo jak ktoś żył całe życie w systemie, w którym miał fory z powodu swojej płci, to może jednak ma jakieś obowiązki wobec tych, które w tym systemie były i są na dole? Zwłaszcza jak się ma jakieś szczytne ambicje walki o społeczną równość?"
Proponuję również po raz kolejny odrobinę samokrytyki i spostrzegawczości. A nawet, jak chcesz być dobrym lewicowcem, to jakąś ich większą dawkę.
Samokrytyki? A z jakiego to powodu?