Też mnie razi anachronizm określenia "pracodawca". Idzie prosto z czasów pańszczyzny. Zupełnie jak "chlebodawca". Pasuje jedynie do stosunku pan / sługa.
Moja propozycja to ZATRUDNIACZ. Prosta kalka językowa z angielskiego "employer". Mamy już tyle anglojęzycznych makaronizmów, że ten jeden więcej polszczyźnie nie zaszkodzi a przynajmniej celnie określa wzajemny stosunek: zatrudniacz - zatrudniony.
W kapitalistycznej nowomowie jest jak u Orwella, wszystko na odwrót. Przecież to kapitalista żyje z pracy robotnika, więc sam jest pracobiorcą, a robotnik oddaje kapitaliście swoją pracę a więc jest pracodawcą.
Ale "zatrudniacz" z politycznego punktu widzenia brzmi lepiej, bo ma coś z braku szacunku, a przecież lewica powinna szerzyć światopogląd w którym kapitalista jest tylko synonimem nieroba, złodzieja i chama.
Zatrudniciel :)