Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

1 września za ( zaciśniętym) pasem

Komentarze

Dodaj komentarz

Pomoc Państwa,czyli iluzja.

Państwo,które zabiera obywatelom część zarobków (podatki) nie dając w zamian "opieki" do której zobowiązuje sie dysponując tymi pieniędzmi w 100% tylko dla tego,że uważa te kwoty za niewystarczające, jest Państwem złodziejskim. Jeśli nie potrafi zadbać o najsłabszych,hołubiąc jednocześnie tych,którzy "sposobem"okradają w majestacie prawa stworzonego przez nich samych dorobek wspólny, to takie Państwo,jest "gangiem" a nie Państwem dla swoich obywateli.Jest tylko jedno rozwiązanie :zmienić zasady. Państwo ma tylko nazwę i granice określające terytorium, a każdy robi to co chce ,z kim,gdzie chce,i za ile chce,albo może. Nie ma Budżetu,sejmu,ministerstw,służb itp,i jest wspaniale... Właściwie, to już nam blisko do takiej wizji, z "małą "poprawką. Państwo wyzuło obywateli z dóbr wspólnych,zadłużyło ich ogromnie i oddało pod kuratelę mafiozów,którzy żyjąc w dostatku nie przejmują się resztą "motłochu". Od czasu do czasu,rzucą obietnice rozdania okruchów z "pańskiego "stołu i zapełniają więzienia drobnymi przestępcami,aby stwarzać pozory porządku prawnego, a strach trzymał w ryzach resztę .Podobno Polacy nie "gęsi (co prawda chodziło poecie o język), ale na pewno "owce i barany", które strzyżone beczą od czasu do czasu,ale gnane owczym pędem( do urn),wybierają ciągle tego bacę, bez litości dla nich.

autor: bambosz0, data nadania: 2012-08-31 01:18:23, suma postów tego autora: 1835

Wydaje mi się, że podstawowym problemem dla uboższych są ceny podręczników

Faktycznie, lekko absurdalne w stosunku do ich wartości merytorycznej. Tu rozwiązanie problemu leży w całości po stronie państwa.
Zaintrygowały mnie dwie kwestie w tekście, potraktowane mimochodem, a mianowicie:
"wiele z nich stara się za wszelką cenę ukryć oznaki swej biedy" - co autor miał na myśli? dzieciaki powinny się z tą biedą obnosić?
"Dofinansowanie zakupu podręćzników odbywa się na zasadzie refundacji..." - z tego co wiem, problem z zaliczkami polega po prostu na tym, że podopieczni służb socjalnych są skłonni je przepijać czy wydawać na inne cele niż te na które były przeznaczone. Tak słyszałem jakiś czas temu od osoby pracującej w ośrodku pomocy socjalnej w jednej z podwarszawskich (a więc niebiednych) miejscowości.

autor: west, data nadania: 2012-08-31 09:48:15, suma postów tego autora: 6717

west,

1. to, że dzieci próbują ukryć swoją biedę uważam za całkowicie racjonalne z ich strony. Wskazuję po prostu na mechanizm socjologiczny( którego ubocznym skutkiem może być trudniejsze zidentyfikowanie zjawiska przez służby społeczne i pedagogiczne). Nie dotyczy to zresztą tylko biedy, ale innych rodzajów wykluczenia. Np. dzieci doświadczające przemocy w domu czy w szkole, również się z tym przecież nie obnoszą, a często wręcz usilnie ukrywają ten fakt.Wobec czego nieraz trudno w porę zwalczyć zjawisko. ALe psychologicznie potrafię zrozumieć ofiary przemocy lub wykluczenia, które decydują się to ukrywać.

2.To prawda, że refundowanie post factum może odpowiadać na ( w niektórych przypadkach uzasadnione) obawy, że pieniędze nie poszłyby podręczniki. Ale czy nie jest to wylewanie dziecka z kąpielą? Zabezpieczając się przed pewnymi nadużyciami w tami sposób że część potrzebujących ( którzy otrzymane pieniądze wydali zgodnie z przeznaczeniem) traci możliwość skorzystania ze wsparcia.
Dlatego sugerowałem formę mieszaną. Część pieniędzy dać od razu ( z ryzykiem straty, ale nie tak wielkiej) a pozostałą część refundacji ex post.

3.Zgadzam się, że regulacje państwa na rzecz obniżenia cen podręczników byłyby jakimś rozwiązaniem problemu. ALe tylko częściowo. Nie można tych kosztów skrajnie zminimalizować (bez utraty jakości) a więc tak czy inaczej konplet podręczników( nawet po nieco niższych cenach) będzi dla części rodzin trudny do kupienia własnym sumptem. Osobne wsparcie materialne tych najuboższych tak czy inaczej będzie niezbędne.
Chyba, że w ogóle przerzucilibyśmy się na model fiński czy szwedzki, gdzie państwo kupuje dla uczniów szkoł podstawowych i gimnazjów podręczniki i przybory.
Swoją drogą ciekaw jak tamtejszy model wpływa na wielkość i funkcjonowanie rynku podręczników? Oraz czy państwo biorąc odpowiedzialność za finansownie tego zastrzega sobie prawo do decydowania o tym jakie podręczniki wybrać czy też decydują poszczególn dyrektorzy/ nauczyciele/ rodzice? Wiadomo wszak że oświatowe systemy skandynawskie są mocno zdecentralizowane i wiele decyzji zapada na najniższym poziomie. Nie zgłębiałem dotąd tej kwestii, a wydaje się tego warta. Jeśli ktoś ma wiedzę na ten temat, chętnie przeczytam.

autor: raff, data nadania: 2012-08-31 11:27:57, suma postów tego autora: 183

>raff

ad. 1. Ale co to znaczy "ukrywać oznaki biedy"? Skoro tych oznak nie ma, to pomoc nie jest potrzebna. Nie wydaje Ci się?
ad. 2 - 3. A nie prościej w takich sytuacjach kupować podręczniki bezpośrednio ze środków szkoły czy MOPS, bez pośrednictwa rodziców?
Co do samych cen podręczników, to nie chodzi mi o samo administracyjne ustalanie cen, tylko o to że cena podręczników jest windowana przez konstrukcję wykładu, mnóstwo zbędnych barwnych ilustracji, rozwlekłość materiału, kosztowny papier, format, dzielenie podręczników na kilka mniejszych części itp. itd. Tu, moim zdaniem, można wiele zmienić - ale do tego są potrzebne odpowiednie wytyczne ministerialne.

autor: west, data nadania: 2012-08-31 12:48:25, suma postów tego autora: 6717

West,

1. Niezupełnie. To, że dzieci próbują ukrywać swoją biedę, nie oznacza, że nie widać jej oznak. Samo podjęcie działań
adaptacyjnych ze strony ucznia nie implikuje ich skuteczności. Co najwyżej tych oznak jest mniej i rzadziej się ujawniają. Poza tym nawet jeśli dziecku biednemu udaje się skutecznie ukryć biedę, koszt tego może ponieść na innym odcinku. Dla przykładu bardzo uboga rodzina by dzieci nie odstawały od rówieśników zaciska pasa lub się zadłuża by sfinansować dzieciom ubrania, przybory etc, ale kosztem innych potrzeb, np. nie dojadania czy realizacji innych potrzeb, których niezaspokojenie nie jest widoczne w szkole.

Albo weźmy przykład niedożywienia ( często, choć nie zawsze, uwarunkowanego biedą). Dziecko może nie ujawnić tego, nie zgłaszając tego,ale problem pozostaje.

2.Jest to jakiś pomysł. Choć też należy się zastanowić czy takie rozwiązanie nie zwiększa ryzyka stygmatyzacji odbiorców tej pomocy? Na pierwszy rzut oka, nie widzę jakiegoś istotnego wzrostu ryzyka. Gorzej że zawiera się w tym założenie, że odbiorcy pomocy marnotrawią środki i nie warto im nic powierzyć. A ta instytucjonalna nieufność może blokować ich upodmiotowienie.
3. Co do proponowanego przez Ciebie sposobu na obniżenie cen podręczników i sformułowanie w tym celu wytycznych ministerialnych, zgodzę się częściowo. Obawiam się, że nie jest łatwo w tym celu wystosować wytycznych, bowiem to są bardzo szczegółowe kwestie związane z samą prezentacją materiału, która poniekąd wynika z treści samych przedmiotów.

Poza tym w te działania wpisany jest dylemat jak znaleźć kompromis między przystępną ceną a jakością, która będzie dzieci zachęcała do sięgana po te książki i czyniła czas nauki bardziej atraktycyjnym. Atrakcyjność przekazu to nie jest tylko estetyczna fanaberia klas średnich i wyższych które nie muszą się martwić za co kupić dziecku książki, ale też narzędzie indywidualnej emancypacji przez wiedzę dla wszystkich, niezależnie od SES ucznia.

autor: raff, data nadania: 2012-08-31 21:20:34, suma postów tego autora: 183

>raff

1. Ale w tym momencie to już przestaje być problem szkoły, jak mi się wydaje. Jeżeli i Jaś i Krzyś mają linijkę, długopis, gumkę, zeszyty i podręczniki itp. itd. to znaczy że ich potrzeby materialne w zakresie niezbędnym do edukacji szkolnej zostały zaspokojone, choć Jaś może być synem rektora uniwersytetu a Krzyś - synem dozorcy.
2. Wydaje mi się, że to kwestia hierarchizacji celów. Jeżeli podręczniki są niezbędne do nauki a kogoś na nie nie stać to należy w pierwszej kolejności mu je zapewnić, dopiero w drugiej - dbać o czyjąś podmiotowość. Stawiając znak "ograniczenie prędkości" władze też nic a nic nie dbają o moją podmiotowość. Ale nikogo to nie dziwi przecież.
3. Nie wydaje mi się, aby "jakość" podręcznika gimnazjalnego zależała od formatu, jakości papieru, czy od tego czy podstawa programowa jest aktualizowana co roku czy co pięć lat. Natomiast i owszem - zależą od tego zyski wydawców.

autor: west, data nadania: 2012-09-01 13:05:42, suma postów tego autora: 6717

Dodaj komentarz