2012-08-30 22:34:58
Tekst ukazał się pierwotnie na strone Krytyki Politycznej( 30.08.2012)
Już za chwilę nowy rok szkolny – trzeba kupić podręczniki, przybory, ubrania. A siła nabywcza gospodarstw domowych się kurczy. Jak podał ostatnio GUS, w tym roku zarobki Polaków wzrosły mniej niż ceny. A to przecież tylko średnia – jeszcze smutniejszy obraz wyłania się z danych prezentujących stopę ubóstwa. Między 2010 a 2011 rokiem liczba osób żyjących w gospodarstwach o dochodzie nieprzekraczającym progu minimum egzystencji wzrosła o jeden punkt procentowy (z 5,7 do 6,7 procent), co w liczbach bezwzględnych oznacza kilkaset tysięcy osób. Wśród nich są rodziny wielodzietne, dla których 1 września oznacza znaczące wydatki na szkołę. Tu nasuwa się pytanie do władz: pomożecie?
Jak informuje MEN, w tym roku kwota przeznaczona na program „Wyprawka szkolna”, czyli dofinansowanie zakupu podręczników przez rodziców, wzrośnie o 13 milionów (ze 115 do 128 mln). To się chwali i potwierdza korzystną tendencję zwiększania aktywności państwa w zakresie pomocy materialnej uczniom. Problem w tym, że zwiększenie łącznej puli środków nie daje gwarancji, że trafią one do potrzebujących. Ubiegłoroczna kontrola NIK wykazała, że duża część pieniędzy przeznaczonych na pomoc materialną wróciła do budżetu (w 2009 roku 9 procent, w 2010 już 16), zamiast trafić do niezamożnych rodzin. Najgorzej jest właśnie z wykorzystaniem programu „Wyprawka szkolna” – w 2010 roku zwrot wyniósł aż 38 procent. Dlaczego tak się dzieje?
Program jest formą wsparcia samorządów. Jeśli nie wykorzystają go odpowiednio, środki przepadają. A wiele gmin nie robi rozpoznania, jakie są potrzeby na ich terenie, zdarzały się też nadużycia w przyznawaniu pomocy. Ministerstwo nie kontroluje sposobu wydatkowania środków przez samorządy, do czego nie jest zresztą prawnie zobowiązane. Raport NIK kończy się szeregiem rekomendacji, które mogłyby w przyszłości usprawnić ten proces. Czy instytucje odpowiedzialne za realizację programu, z resortem edukacji na czele, wzięły sobie do serca te rady? Tym MEN na razie się nie chwali.
Lista wątpliwości na tym się nie kończy. Program „Wyprawka szkolna” jest selektywny, i to w wielu wymiarach, nie tylko dochodowym. Dofinansowanie przysługuje uczniom tylko z wybranych klas – nie dotyczy w tym roku klas V i VI szkół podstawowych (z wyjątkiem osób niepełnosprawnych) ani II i III klasy gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych (również z wyjątkiem niepełnosprawnych). Dlaczego ustawodawca zakłada, że akurat tych uczniów stać na podręcznik? Rynek, także ten „wtórny”, nie załatwi wszystkiego, im też potrzebna jest pomoc państwa.
A brak podręczników to nie tylko ograniczenie dostępu do wiedzy, ale także ryzyko stygmatyzacji. „Dziecko przychodzi do szkoły z klikoma skserowanymi kartkami, wstydzi się przed kolegami, że nie ma książki, a wiadomo, jak dzieci bywają okrutne”, mówi w „Przekroju”badaczka ubóstwa wśród dzieci prof. Elżbieta Tarkowska. Strach przed napiętnowaniem sprawia, że wiele z nich stara się za wszelką cenę ukryć oznaki swej biedy, co z jednej strony utrudnia szkole zidentyfikowanie ich rzeczywistych potrzeb, z drugiej zaś pochłania energię tych dzieci, co odbija się na ich szansach rozwojowych.
Dofinansowanie zakupu podręćzników odbywa się na zasadzie refundacji – dopiero po pokazaniu pokwitowania można liczyć na częściowy zwrot kosztów. Najpierw więc trzeba mieć pieniądze. Dla rodzin balansujących na co dzień na progu minimum egzystencji to wcale nie jest bułka z masłem. Czy nie należałoby przynajmniej część kwoty przydzielić potrzebującym rodzinom wcześniej i ewentualnie dopiero resztę ex post?
Na koniec warto zaznaczyć, że „Wyprawka szkolna” jest adresowana do dzieci żyjących poniżej ustawowego progu ubóstwa. Niezależnie od dochodów z programu mogą korzystać tylko dzieci niepełnosprawne oraz dotknięte którąś z trudnych sytuacji życiowych wyszczególnionych w ustawie o pomocy społecznej – przy czym udział środków adresowanych do tych właśnie uczniów zmniejszono z dziesięciu do pięciu procent całej puli przeznaczonej na „Wyprawkę”. Jak widać, władze dążą do jak najściślejszego powiązania prawa do pomocy z kryterium dochodowym. Wydaje się to zgubne, gdyż nie pozwala elastycznie odpowiadać na potrzeby: pomimo „odpowiedniego” dochodu wydatki w danej rodzinie mogą być szczególnie wysokie, jeśli jej członkiem jest na przykład osoba chora. Poza tym przy sztywnym progu przekroczenie go nawet o kilkadziesiąt złotych pozbawia ubogie rodziny możliwości otrzymania świadczenia.
W efekcie grupa beneficjentów programu jest wąska. Próg uprawniający do pomocy społecznej jest wciąż bardzo niski, podobnie jak ten dający prawo do świadczeń rodzinnych, w tym dodatku z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego (jednorazowo 100 zł). Zamrożenie na lata obu progów doprowadziło do tego, że spadła liczba osób korzystających z pomocy. Rząd już zatwierdził, że progi zostaną podwyższone od listopada – ale czy osoby, które nie „załapały się” na program we wrześniu i październiku, kiedy trzeba kupować książki, otrzymają później częściowy zwrot kosztów? Czy może tegoroczna „Wyprawka szkolna” w ogóle ich nie obejmie?
Widzimy więc, że pomoc państwa w tym trudnym finansowo dla wielu rodzin momencie pozostawia wiele do życzenia. A to tylko wycinek systemu pomocy materialnej uczniom, który również jako całość ma wszystkie wymienione tu mankamenty: jest nadmiernie selektywny, nie dociera do wszystkich potrzebujących i nie zaspokaja adekwatnie ich potrzeb. 1 września znowu wielu uczniów przekroczy szkolny próg bez odpowiednich przyborów, podręczników i szans na dodatkowe zajęcia. A za tym progiem czeka ich marginalizacja.
Już za chwilę nowy rok szkolny – trzeba kupić podręczniki, przybory, ubrania. A siła nabywcza gospodarstw domowych się kurczy. Jak podał ostatnio GUS, w tym roku zarobki Polaków wzrosły mniej niż ceny. A to przecież tylko średnia – jeszcze smutniejszy obraz wyłania się z danych prezentujących stopę ubóstwa. Między 2010 a 2011 rokiem liczba osób żyjących w gospodarstwach o dochodzie nieprzekraczającym progu minimum egzystencji wzrosła o jeden punkt procentowy (z 5,7 do 6,7 procent), co w liczbach bezwzględnych oznacza kilkaset tysięcy osób. Wśród nich są rodziny wielodzietne, dla których 1 września oznacza znaczące wydatki na szkołę. Tu nasuwa się pytanie do władz: pomożecie?
Jak informuje MEN, w tym roku kwota przeznaczona na program „Wyprawka szkolna”, czyli dofinansowanie zakupu podręczników przez rodziców, wzrośnie o 13 milionów (ze 115 do 128 mln). To się chwali i potwierdza korzystną tendencję zwiększania aktywności państwa w zakresie pomocy materialnej uczniom. Problem w tym, że zwiększenie łącznej puli środków nie daje gwarancji, że trafią one do potrzebujących. Ubiegłoroczna kontrola NIK wykazała, że duża część pieniędzy przeznaczonych na pomoc materialną wróciła do budżetu (w 2009 roku 9 procent, w 2010 już 16), zamiast trafić do niezamożnych rodzin. Najgorzej jest właśnie z wykorzystaniem programu „Wyprawka szkolna” – w 2010 roku zwrot wyniósł aż 38 procent. Dlaczego tak się dzieje?
Program jest formą wsparcia samorządów. Jeśli nie wykorzystają go odpowiednio, środki przepadają. A wiele gmin nie robi rozpoznania, jakie są potrzeby na ich terenie, zdarzały się też nadużycia w przyznawaniu pomocy. Ministerstwo nie kontroluje sposobu wydatkowania środków przez samorządy, do czego nie jest zresztą prawnie zobowiązane. Raport NIK kończy się szeregiem rekomendacji, które mogłyby w przyszłości usprawnić ten proces. Czy instytucje odpowiedzialne za realizację programu, z resortem edukacji na czele, wzięły sobie do serca te rady? Tym MEN na razie się nie chwali.
Lista wątpliwości na tym się nie kończy. Program „Wyprawka szkolna” jest selektywny, i to w wielu wymiarach, nie tylko dochodowym. Dofinansowanie przysługuje uczniom tylko z wybranych klas – nie dotyczy w tym roku klas V i VI szkół podstawowych (z wyjątkiem osób niepełnosprawnych) ani II i III klasy gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych (również z wyjątkiem niepełnosprawnych). Dlaczego ustawodawca zakłada, że akurat tych uczniów stać na podręcznik? Rynek, także ten „wtórny”, nie załatwi wszystkiego, im też potrzebna jest pomoc państwa.
A brak podręczników to nie tylko ograniczenie dostępu do wiedzy, ale także ryzyko stygmatyzacji. „Dziecko przychodzi do szkoły z klikoma skserowanymi kartkami, wstydzi się przed kolegami, że nie ma książki, a wiadomo, jak dzieci bywają okrutne”, mówi w „Przekroju”badaczka ubóstwa wśród dzieci prof. Elżbieta Tarkowska. Strach przed napiętnowaniem sprawia, że wiele z nich stara się za wszelką cenę ukryć oznaki swej biedy, co z jednej strony utrudnia szkole zidentyfikowanie ich rzeczywistych potrzeb, z drugiej zaś pochłania energię tych dzieci, co odbija się na ich szansach rozwojowych.
Dofinansowanie zakupu podręćzników odbywa się na zasadzie refundacji – dopiero po pokazaniu pokwitowania można liczyć na częściowy zwrot kosztów. Najpierw więc trzeba mieć pieniądze. Dla rodzin balansujących na co dzień na progu minimum egzystencji to wcale nie jest bułka z masłem. Czy nie należałoby przynajmniej część kwoty przydzielić potrzebującym rodzinom wcześniej i ewentualnie dopiero resztę ex post?
Na koniec warto zaznaczyć, że „Wyprawka szkolna” jest adresowana do dzieci żyjących poniżej ustawowego progu ubóstwa. Niezależnie od dochodów z programu mogą korzystać tylko dzieci niepełnosprawne oraz dotknięte którąś z trudnych sytuacji życiowych wyszczególnionych w ustawie o pomocy społecznej – przy czym udział środków adresowanych do tych właśnie uczniów zmniejszono z dziesięciu do pięciu procent całej puli przeznaczonej na „Wyprawkę”. Jak widać, władze dążą do jak najściślejszego powiązania prawa do pomocy z kryterium dochodowym. Wydaje się to zgubne, gdyż nie pozwala elastycznie odpowiadać na potrzeby: pomimo „odpowiedniego” dochodu wydatki w danej rodzinie mogą być szczególnie wysokie, jeśli jej członkiem jest na przykład osoba chora. Poza tym przy sztywnym progu przekroczenie go nawet o kilkadziesiąt złotych pozbawia ubogie rodziny możliwości otrzymania świadczenia.
W efekcie grupa beneficjentów programu jest wąska. Próg uprawniający do pomocy społecznej jest wciąż bardzo niski, podobnie jak ten dający prawo do świadczeń rodzinnych, w tym dodatku z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego (jednorazowo 100 zł). Zamrożenie na lata obu progów doprowadziło do tego, że spadła liczba osób korzystających z pomocy. Rząd już zatwierdził, że progi zostaną podwyższone od listopada – ale czy osoby, które nie „załapały się” na program we wrześniu i październiku, kiedy trzeba kupować książki, otrzymają później częściowy zwrot kosztów? Czy może tegoroczna „Wyprawka szkolna” w ogóle ich nie obejmie?
Widzimy więc, że pomoc państwa w tym trudnym finansowo dla wielu rodzin momencie pozostawia wiele do życzenia. A to tylko wycinek systemu pomocy materialnej uczniom, który również jako całość ma wszystkie wymienione tu mankamenty: jest nadmiernie selektywny, nie dociera do wszystkich potrzebujących i nie zaspokaja adekwatnie ich potrzeb. 1 września znowu wielu uczniów przekroczy szkolny próg bez odpowiednich przyborów, podręczników i szans na dodatkowe zajęcia. A za tym progiem czeka ich marginalizacja.