2012-09-15 11:24:54
Przy okazji sukcesów polskich sportowców w czasie paraolimpiady oraz towarzyszących temu zaniedbań naszych czołowych instytucji i mediów publicznych( na czele z brakiem transmisji z tego wydarzenia, brakiem obecności polskich oficjeli podczas ceremonii otwarcia para-olimpiady ani wysłania okolicznościowego listu dla polskich reprezentantów), część środowisk opiniotwórczych poniewczasie poruszyła problem deficytu obecności osób niepełnosprawnych w sferze publicznej. „Polityka” uczyniła to zagadnienie tematem numeru i treścią okładki. Głowa państwa, chcąc najwyraźniej zatrzeć złe wrażenie, zaprosiła olimpijczyków i zrobiła sobie z nimi zdjęcie. Czy to wystarczy?
Skądinąd symptomatyczne dla postawy post-transformacyjnych elit i zarazem smutne , że zainteresowanie pojawiło się dopiero wraz z sukcesem, a nie zanim sportowcy stanęli do boju. Chętnie pokazujemy się ze zwycięzcami, a nie koniecznie asystujemy innym w pokonywaniu indywidualnych i społecznych przeciwności
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Gdyby nawet media publiczne zrealizowały wzorcowo swoją misję, a władze włączyły się w promocję tego wydarzenia i zapewniły polskim sportowcom wsparcie na czas olimpiady, to nie do końca rozwiązałoby problem. Po pierwsze dlatego, że paraolimpiada to pojedyncze wydarzenie trwające przez krótki okres czasu. Po drugie dlatego, że pokazuje ona tylko podgrupę osób niepełnosprawnych, w dodatku – niereprezentatywną podgrupę- osoby, którym się na skutek własnych zasług i talentów ( a nieraz także przychylności części otoczenia) udaje pokonać własne i społeczne bariery. To doświadczenie, które nie towarzyszy wielu osobom niepełnosprawnym - osamotnionym i borykającym się z różnymi formami marginalizacji, bez adekwatnego wsparcia. Części z nich pokazany i dowartościowany publicznie przykład polskich para-olimpijczyków może wprawdzie dodać kurażu w walce z przeciwnościami.
Zwłaszcza gdy sportowcy ci pokazani są nie tylko w akcji ani gdy stoją na podium, ale także zapraszani do wywiadów, w których dzielą się fragmentami swojej biografii. Stają się wówczas w oczach widzów bardziej ludzcy niż jako „olimpijscy” herosi. Reszta społeczeństwa jednak nie otrzymuje bardziej całościowego obrazu sytuacji tej rozległej i zróżnicowanej kategorii, której przedstawiciele bywają na różnych odcinkach życia defaworyzowani.
Nie wystarczy to więc by medialnie uprawomocnić stałą obecność osób niepełnosprawnych w przestrzeni publicznej i tym samym przyczynić się do ich społecznej inkluzji. Nie postuluję wszak odbicia w drugą stronę- pokazania tych ludzi przez pryzmat ich społecznego upośledzenia.
Mainstreamowy dyskurs na temat niepełnosprawności oscyluje z reguły między litością a heroizacją, a tymczasem należy dążyć do normalizacji i równego traktowania.
Spektrum postaw z jakimi stykają się osoby niepełnosprawne jest szerokie. Na jednym krańcu mamy jawną lub zakamuflowaną niechęć i pogardę ( co pokazały wypowiedzi JKM). Dalej jest litość oraz heroizacja. A dopiero na końcu jest normalizacja życia osób niepełnosprawnych w zwyczajnym otoczeniu, połączona jednak z aktywnymi działaniami na rzecz umożliwienia osobom niepełnosprawnym pełnoprawne uczestnictwo w życiu społecznym i przestrzeni publicznej.
Normalizacji więc nie wystarczy przyjąć, trzeba stworzyć ( a właściwie tworzyć, bowiem z natury rzeczy będzie to proces nigdy nie domknięty) ku niej odpowiednie warunki instytucjonalne. Na wstępie konieczna jest debata na temat barier integracji osób niepełnosprawnych z udziałem ich samych.
Potrzebne jest dostosowanie przestrzeni publicznej, z wykorzystaniem np. szeroko rozumianego "projektowania uniwersalnego", tak by osoby mogły pełnić różne społeczne role i następnie wypowiadać się w przestrzeni publicznej jako przedstawiciele tychże ról, a nie wyłącznie lub głównie jako niepełnosprawni . Dopiero wówczas będziemy mogli mówić o normalizacji. Para-olimpiada, choć jak najbardziej ważna dla tych ludzi jak i ich wizerunku, pozostaje jednak formułą równoległą do olimpiady i z tego względu nie jest w stanie –nawet pokazana w mainstreamych miediach – przełamać stereotypu osób niepełnosprawnych jako osobnej kategorii. Ci ludzie muszą mieć możliwość zaistnienia także w innych publicznych kontekstach.
Sądzę, że ku osiągnięciu tak rozumianej normalizacji czeka polskie społeczeństwo jeszcze daleka droga. Nie da się jej przebiec sprintem w czas trwania para-olimpiady. To musi być maraton, w którym wziąć udział musi jak największa część społeczeństwa. Jak na razie meta daleko.
Skądinąd symptomatyczne dla postawy post-transformacyjnych elit i zarazem smutne , że zainteresowanie pojawiło się dopiero wraz z sukcesem, a nie zanim sportowcy stanęli do boju. Chętnie pokazujemy się ze zwycięzcami, a nie koniecznie asystujemy innym w pokonywaniu indywidualnych i społecznych przeciwności
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Gdyby nawet media publiczne zrealizowały wzorcowo swoją misję, a władze włączyły się w promocję tego wydarzenia i zapewniły polskim sportowcom wsparcie na czas olimpiady, to nie do końca rozwiązałoby problem. Po pierwsze dlatego, że paraolimpiada to pojedyncze wydarzenie trwające przez krótki okres czasu. Po drugie dlatego, że pokazuje ona tylko podgrupę osób niepełnosprawnych, w dodatku – niereprezentatywną podgrupę- osoby, którym się na skutek własnych zasług i talentów ( a nieraz także przychylności części otoczenia) udaje pokonać własne i społeczne bariery. To doświadczenie, które nie towarzyszy wielu osobom niepełnosprawnym - osamotnionym i borykającym się z różnymi formami marginalizacji, bez adekwatnego wsparcia. Części z nich pokazany i dowartościowany publicznie przykład polskich para-olimpijczyków może wprawdzie dodać kurażu w walce z przeciwnościami.
Zwłaszcza gdy sportowcy ci pokazani są nie tylko w akcji ani gdy stoją na podium, ale także zapraszani do wywiadów, w których dzielą się fragmentami swojej biografii. Stają się wówczas w oczach widzów bardziej ludzcy niż jako „olimpijscy” herosi. Reszta społeczeństwa jednak nie otrzymuje bardziej całościowego obrazu sytuacji tej rozległej i zróżnicowanej kategorii, której przedstawiciele bywają na różnych odcinkach życia defaworyzowani.
Nie wystarczy to więc by medialnie uprawomocnić stałą obecność osób niepełnosprawnych w przestrzeni publicznej i tym samym przyczynić się do ich społecznej inkluzji. Nie postuluję wszak odbicia w drugą stronę- pokazania tych ludzi przez pryzmat ich społecznego upośledzenia.
Mainstreamowy dyskurs na temat niepełnosprawności oscyluje z reguły między litością a heroizacją, a tymczasem należy dążyć do normalizacji i równego traktowania.
Spektrum postaw z jakimi stykają się osoby niepełnosprawne jest szerokie. Na jednym krańcu mamy jawną lub zakamuflowaną niechęć i pogardę ( co pokazały wypowiedzi JKM). Dalej jest litość oraz heroizacja. A dopiero na końcu jest normalizacja życia osób niepełnosprawnych w zwyczajnym otoczeniu, połączona jednak z aktywnymi działaniami na rzecz umożliwienia osobom niepełnosprawnym pełnoprawne uczestnictwo w życiu społecznym i przestrzeni publicznej.
Normalizacji więc nie wystarczy przyjąć, trzeba stworzyć ( a właściwie tworzyć, bowiem z natury rzeczy będzie to proces nigdy nie domknięty) ku niej odpowiednie warunki instytucjonalne. Na wstępie konieczna jest debata na temat barier integracji osób niepełnosprawnych z udziałem ich samych.
Potrzebne jest dostosowanie przestrzeni publicznej, z wykorzystaniem np. szeroko rozumianego "projektowania uniwersalnego", tak by osoby mogły pełnić różne społeczne role i następnie wypowiadać się w przestrzeni publicznej jako przedstawiciele tychże ról, a nie wyłącznie lub głównie jako niepełnosprawni . Dopiero wówczas będziemy mogli mówić o normalizacji. Para-olimpiada, choć jak najbardziej ważna dla tych ludzi jak i ich wizerunku, pozostaje jednak formułą równoległą do olimpiady i z tego względu nie jest w stanie –nawet pokazana w mainstreamych miediach – przełamać stereotypu osób niepełnosprawnych jako osobnej kategorii. Ci ludzie muszą mieć możliwość zaistnienia także w innych publicznych kontekstach.
Sądzę, że ku osiągnięciu tak rozumianej normalizacji czeka polskie społeczeństwo jeszcze daleka droga. Nie da się jej przebiec sprintem w czas trwania para-olimpiady. To musi być maraton, w którym wziąć udział musi jak największa część społeczeństwa. Jak na razie meta daleko.