Mędrcy tego forum (o których Pismo powiada: Oczy ich zaćmione, a serca pogrążone w nieprawości) już orzekli i wiedzą swoje: JO chce zabijać staruszków. Żeby dostrzec kontekst, rzeczywistość - gdzie tam! Myślenie nie jest nośne medialnie.
skłaniają, jego zdaniem, do podjęcia dyskusji? Przypomnę - wymienił demencję starczą i chorobę Alzheimera.
Sorry, Raff, ale to jest oderwane od życia pięknoduchostwo. Debata o eutanazji odbywa się (nieprzypadkowo) w realiach załamywania się systemu emerytalnego. Tu już nie chodzi o ulżenie w cierpieniach stosunkowo nielicznym nieuleczalnie chorym ale o coś znacznie bardziej poważnego. Eksperci zaczynają mówić wprost o co chodzi:
"Będziemy też musieli sami zadbać o swój dobrobyt w podeszłym wieku, nie licząc za bardzo ani na rodzinę, ani na państwo. Inaczej spełni się wizja Antona Kuijstena, który opisywał nowy rodzaj umowy społecznej. W skrócie będzie wyglądało to tak: jeśli ktoś będzie chciał przejść na emeryturę w 60. roku życia, będzie miał do tego prawo. Ale w 80. urodziny dostanie od państwa prezent. Małą, niebieską pigułkę, nazwijmy ją dezaktywatorem życiowym, aby nie obciążał dłużej społeczeństwa i systemu ubezpieczeń wzajemnych. W łagodniejszej wersji od tego dnia pieniądze na konto przestaną wpływać. I może każdy z seniorów będzie musiał sam się wdrapać na tę ostatnią górę, bo nie będzie dzieci, które by go tam wniosły."
http://forsal.pl/artykuly/675965,nadchodzi_cywilizacja_starych_ludzi.html
Zastrzyk zamiast emerytury. Eutanazja albo śmierć głodowa - wybór należy do ciebie.
W Japonii nikt nawet nie kryje, o co chodzi
http://www.wprost.pl/ar/385147/Starsi-ludzie-powinni-miec-prawo-umrzec-zamiast-narazac-rzad-na-koszty/
główną intencją nie była apologia Owsiaka ani jego wypowiedzi. Niezależnie co Owsiak myśli na ten temat i w jakie słowa to ubiera, dyskusja wydaje mi się warta sama w sobie, dotyczy kwestii fundamentalnych. Ale jak już jesteśmy przy Owsiaku, jest gotów go bronić przed zarzutem jakoby opowiadał on się za zabiajaniem staruszków. To uproszczenie i przeinaczenie.
Ale istotnie kwestia eutanazji w kontekście osób z demencją, z chorobą alzheimera czy ogólnie rzecz biorąc nie w pełni świadomych i zdolnych do przemyślanego wyrażenia swojej woli jest szczególnie problematyczna. O wiele bardziej niż w przypadku osób cierpiących i nieuleczalnie chorych, którzy są w pełni zdolni do wyrażenia swojej woli. O ile w tym drugim przypadku nie mam większych wątpliwości co do zasadności dania ludziom prawa do decydowania o sobie ( i sposobie oraz momencie własnej śmierci) o tyle w przypadku tej pierwszej grupy - osób niezdolnych do wiarygodnego wyrażenia swojej woli - dopuszczalnośc szeroko rozumianych praktyk eutanatycznych może budzić obawy. Wydaje mi się, że sensownym rozwiązaniem ( nie usuwającym w pełni dylematu i moralnego niepokoju, ale poszerzającym ludzkie prawa) byłby testament życia, w którym można byłoby ex ante upoważnić ( a w wersji mocniejszej zobowiązać) lekarzy do tego by w przypadku znalezienia się w takim a takim stanie choroby mogli dokonać zabiegu kończącego życia. To upoważnienie powinno być odnawiane i obudowane szeregiem procedur. Ale ludzie, którzy nie chcą znaleźć się takim stanie w przyszłości, powinni mieć prawo - póki jeszcze mają świadomość - do napisania takiego testamentu.
choroba Alzheimera należy do zbioru chorób określanych jako demencje, najczęściej związane z wiekiem podeszłym, chociaż nie jest to regułą.
owszem dyskusja o eutanazji pojawia się w czasach trudności z utrzymaniem systemu emerytalnego, ale nie musi tu być związek tego typu, że grozi nam katastrofa niewypłacalności systemu emerytalnego, więc złagodźmy problem dopuszczając eutanazję.
Moim zdaniem punktem wyjścia do duskusji na temat eutanazji powinna być kategoria praw człowieka( w tym prawa do godnego umierania) oraz ograniczenie ludzkiego cierpienia. Z Problemem wypłacalności systemu emerytalnego można i należy mierzyć się innymi sposobami.
racja, demencja czyli otępienie jest kategorią szerszą, włączającą także chorobę Alzheimera. Mi chodziło po prostu o wszystkie te sytuacje w których osoby nie są w stanie w pełni świadomie wyrazić swoją wolę. Ale faktycznie w dyskusjach bioetycznych trzeba być szczególnie ostrożnym by precyzyjnie używać pojęć. Pozdrawiam, raff
Dodam, że jednostek chorobowych (nie licząc patologii pourazowych czy intoksykacyjnych) w przebiegu których następuje demencja czy inne silne zmiany osobowości, znamy kilkadziesiąt (raczej bliżej stu).
Raff, mówimy na różnych poziomach abstrakcji: Ty mówisz co "może być" i "powinno" a ja mówię co JEST. Dobrymi intencjami piekło wybrukowane i nie po raz pierwszy szczytne hasła posłużą odrażającym interesom. Jako lewicowcowi nie powinno być Ci obce pojęcie "przymusu ekonomicznego" - a to jest to, co czeka starych ludzi. Przeczytałeś zalinkowany wywiad? W dawnych czasach rodzicobójstwo było powszechną, zwyczajowo usankcjonowaną praktyką ludów pierwotnych - rodziców zabijano, bo brakowało dla nich pożywienia. Pomalutku wracamy do tamtych czasów - choć żyjemy na nieporównanie wyższym poziomie - motywacja tylko się zmienia: "muszę wysłać starych do umieralni, bo w tym roku trzeba zmienić samochód". To się nazywa "postęp".
Takie są realia. Moja propozycja jest taka: najpierw socjalizm (i powszechny dobrobyt zapewniający rzeczywiście swobodę podejmowania decyzji) - potem eutanazja. W przeciwnym razie lewicowcy znowu posłużą jako pożyteczni idioci wilczego liberalizmu.
chorego na tzw. chorobę alzheimera? albo zna kogoś, kto miał takiego chorego w rodzinie? bądź kogoś, kto pracował w hospicjum przy chorych w ostatnich stadiach w/w choroby?
wiecie w kogo ta choroba uderza najbardziej? nie w chorego, bo ten, nieświadom swej sytuacji, jest niemalże szczęśliwy. ot, cofa sie w czasie do młodości czy wręcz dzieciństwa.
dobrze, jak jest spokojny. gorzej, gdy ma napady agresji.
wiecie, jak wyniszczone zostają rodziny chorych na alzheimera - opieką nad człowoiekiem, który przez kilka ostanich lat swojego życia jest stworzeniem pozbawionym jakichkolwiek mechanizmów kontroli nad swymi odruchami? kiedy rodzina z biedy albo z głupoty nie odda go do ośrodka, wk tórym za pomoca leków psychotropowych skrócą jego/jej cierpienia?
fajnie się wypowiadać w katolickim duchu życia za wszelką cenę. "och, biednych zniedołężniałych mordować chcą".
gówno prawda - chory na alzheimera wykańcza wszystkich wokół swoją chorobą. członkowie rodziny po śmierci takiego człowieka to wraki. niektórzy nie mogą się pozbierać po kilkanaście lat. nie z tęsknoty za drogim zmarłym. z rozpaczy, wściekłości na własną głupotę, ze poświęcili ileś lat swego życia (z reguły członkowie rodziny to ludzie po 40tce, 50tce czy nawet 60tce) zwłokom. po prostu zwłokom. niczemu więcej. bo osoba, którą znali i kochali umarła dużo wcześniej. a stracili w tym czasie miłość i szacunek ludzi, którzy byli wokół (współmałżonkowie/partnerzy, dzieci, wnuki).
wy chrzanicie tu tylko o ekonomii, że zabiegi eutanatyczne to przycinanie niepotrzebnych wydatków na ludzi starych. nie, tu chodzi o ratowanie życia tym, któych da się uratować i skrócenie niepotrzebnych cierpień tym, którzy na nie nie zasłużyli.
i żeby nie było - w mojej rodzinie jeden przypadek alzheimera (rodzina się rozpadła, bo na "kochanego tatusia i dziadka" zostały poświęcone i oszczędności i miłośc do męża i dzieci i wnuków) , w rodzinach przyjaciół kilka (tam nie doszło do dramatów, bo ludzie dość cynicznie podeszli do sprawy - mieszkanie, dom itd. ubezwłasnowolnić staruszków i do ośrdoka), kumpel prowadzi prywatne hospicjum dla chorych na zwykłe otępienie i chorobę alzheimera ("co tu robić? psychotropy. psychotropy. psychotropy. dla nich i tak nie ma ratunku, gdyby nie to, ze zarabiam na idiotach. to bym te przepełnione miłosierdziem rodziny powistrzelał" - nieoficjalnie w gronie zaufanych znajomych, ) koleżanka psycholożka pracowała w hospicjum "caritas" ("oddają nam dziadków na miesiąc ze łzami w oczach, bo ich nie stać na opłacenie dłuższego pobytu. zarzekają się, że będą codziennie odwiedzać. no, co ty. może z dwa razy w ciągu całego pobytu. na twarzach widać odprężenie. spojrzenie nie przygasłe. tragedią jest, gdy chorego odbierają. nie, nie narzekają głośno, bo to nie po chrześcijańsku. ale, wiesz, znaczące westchnienia szeptem "boże, znowu...". żal mi ich. tych opiekunów. to, co robią nie ma sensu i oni o tym wiedzą.).