Po przeczytaniu tekstu Jana Hartmana w GW , mogę tylko tak go skomentować w lapidarny sposób parafrazując stylistycznie piosenkę z Kabaretu Starszych Panów :
Jeżeli bredzić to tylko neoliberalnie
Jeżeli płynąć to nigdy pod prąd
Jeżeli mylić się to już piramidalnie
bo właśnie prawda dzisiaj to błąd.
Dał czadu filozof Hartman, wprawdzie chyba jeszcze nie dorównał w tym innemu filozofowi chętnie drukowanemu w GazWyb, Majcherkowi, który wypowiadał się autorytatywnie o polskiej wsi. Boki zrywać :).
Hartmanowi chyba jeszcze zaczadzenie Unią Wolności jeszcze nie przeszło, albo właśnie wraca. Likwidować wszystko co nie przynosi zysku. Niech będzie wolność, niech każdy robi co chce, jak się nie chce uczyć to niech pasa owce. Może nie będzie lepiej, ale za to demokratycznie i nowocześnie :).
Dyplom magisterski miał kiedyś swoją wartość, bo na jego posiadacza czekało miejsce pracy zgodnej ze specjalizacją absolwenta. Dzisiaj nie ma pracy, bo kapitalizm to bezrobocie o czym kiedyś zapomniano. *Generalnie jak nie ma roboty, to nie ma,...* twierdzi Hartman i to jest prawda prosta jak cep. No i w ogóle dlaczego państwo ma coś zabezpieczać, rząd może powinien zabezpieczać jedynie swoją władzę, więc większość resortów można zlikwidować z wyjątkiem siłowych.
I tak dalej... Ludziom coś się myli... dlatego są niezadowoleni :)
Niemniej autor w kilku kwestiach nie ma racji.
Na spadek jakości nauczania, poza wymienionymi przez autora przyczynami, ma jeszcze upadek szacunku dla nauczycieli oraz ograniczenie jego uprawnień. Chociaż nie można stwierdzić, czy przypadkiem nie jest to skutek wymienionych reform, czy może zmiana mentalności.
" I nie ma w tym winy tych studentów, że system ich oszukał." z tym zdaniem nie można się zgodzić. Na studia idą ludzie dorośli, mający 19 lat. W PRL ludzie w takim wieku już pracowali i brali los za siebie w swoje własne ręce. W tym wieku wybierając kierunek studiów człowiek winien kierować się rozumem. Jeżeli student wybrał źle jest to tylko jego wina. Wolność wyboru wiąże się z odpowiedzialnością.
Co do recept na zmianę sytuacji nie można się zgodzić z punktem 4) " należy powrócić do państwowego planowania w kwestiach edukacji i późniejszej pracy, niedopuszczalna jest sytuacja w której za edukację płaci państwo, a owoce tej edukacji zbiera prywatny wolny rynek (najczęściej zagranicą), który nie zatrudnia absolwentów zgodnie z ich predyspozycjami." Jest to niemożliwe. W dzisiejszych warunkach nie sposób przewidzieć jacy specjaliści będą potrzebni za 5 lat. Oczywiście można prognozować i robić coś na podobieństwo dzisiejszych kierunków zamawianych, ale jest to zaledwie mały wycinek. Resztę należy pozostawić rozwadze ludzi.
Na koniec trzeba podkreślić, że nie ma co zwalać całej winy na państwo. Po części to jest wina społeczeństwa, czyli rodziców, którzy nie umieją bądź nie chcą pokierować swoim dzieckiem. To rodzice najlepiej znają talenty swojego dziecka i powinni mu doradzać jaką ścieżkę edukacyjną wybrać. Tego teraz brakuje, bo rodzice albo się nie interesują albo ulegają modzie.
znam prof. Jana Hartmana z lepszych tekstów, że wspomnę tylko tekst pod tytułem : *Nasza ludowa, zapomniana*, jednak tutaj to już tylko ew rozważania czy tenże autor nie zastosował jakiejś specjalnej konwencji, a my nie rozumiemy jego sarkazmu, mogą tylko warunkowo wycofać jego art. z dolnej półki na której gromadzi się co ciekawsze niedorzeczności.
Zwykle czytuję teksty napisane przez filozofów, bo filozofia inspiruje do myślenia o świecie i kształtowania światopoglądu. Kiedyś jeden z tekstów, chyba na tym portalu, skomentowałem cytatem z K Marxa: *Filozofowie opisują otaczający nas świat chodzi jednak o to by go zmieniać*
Po przeczytaniu tego tekstu pod tytułem : *Szkoła umarła. Nie da się zreformować, trzeba ją zamknąć*, komentarz powinien być inny: Niech filozofowie (i historycy:) przestaną już naprawiać ten świat i wrócą do opisywania go.
..komuna dała Mu wykształcenie za darmo i teraz pisze dyrdymały. Gdyby na taki "luksus" nie było stać jego rodziców, pasał by dalej kozy, albo zajął sie czymś bardziej pożytecznym np.kopaniem rowów melioracyjnych,bo przy tym przynajmniej nie miałby czasu na głupie myśli, o pisaniu artykułów już nie wspominając.
Twój komentarz wydaje mi się także prawdziwy, choć mało odkrywczy. Trzeba byłoby przynajmniej odkryć, że Tymoteusz Kochan odnosi dzisiejszy stan szkolnictwa do *niesłusznych* czasów w których była robota dla ludzi, a dobry fachowiec zarabiał nieraz więcej niż przeciętny magister inżynier. Były także szkoły zawodowe i technika. To naturalnie ułatwiało wybory.
Obecnie, jak pisze Jan Hartman, *Generalnie jak nie ma roboty to nie ma* czyli mamy *słuszny* system neoliberalnego kapitalizmu, humorystycznie zwany liberalną demokracją, lub socjalną gospodarką rynkową i dlatego państwo niczemu nie jest winne, państwo jest od zarządzania postępem biedy, a winny swemu niepowodzeniu jest człowiek, który ma teraz wolność tylko nie bardzo wie co ma z tą wolnością począć.
Hartman zdaje się przyjmować dzisiejszy system z całym *dobrodziejstwem inwentarza*, znaczy godzi się na antypostęp (być może z restauracją analfabetyzmu włącznie), bo lepiej szkoły zamknąć wcześniej niż niepotrzebnie się męczyć z ludźmi którzy sami nie wiedzą czego chcą.
Tymoteusz Kochan natomiast wybrzydza i wytyka, że powinno być lepiej, bo kiedyś było lepiej, co jednak w tym systemie wydaje się niemożliwe.
Wygląda więc na to, że każdy z nich ma rację przyjmując swoje założenia. Ja stoję po stronie T Kochana, bo wiem, że państwo które niczego nie zapewnia oprócz dobrych posad dla polityków i swojej administracji, psuje prawo i nie ceni dobra wspólnego nie jest ludziom potrzebne w ogóle.
Przy okazji,
jeśli zarzucasz ludziom złe wybory (*Jeżeli student wybrał źle jest to tylko jego wina.*) to z drugiej strony rozgrzeszasz państwo z grzechu bezplanowej gospodarki zasobami ludzkimi pisząc: *W dzisiejszych warunkach nie sposób przewidzieć jacy specjaliści będą potrzebni za 5 lat.*. Wyraźnie stronniczy jesteś :).
Może uważasz, ze ten system jest najlepszym z ustrojów ?