Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

punkty za pochodzenie? Warto o tym rozmawiać

Komentarze

Dodaj komentarz

System edukacji wyższej

w Polsce: biedniejsi których nie stać na "darmowe" studia idą na czas studiów do roboty aby opłacić

1) bezpośrednio swoje studia prywatnie

2) pośrednio przez podatki "darmowe" studia bogatych których rodziców stać aby ich na czas "darmowych" studiów utrzymać

To się nazywa sprawiedliwość społeczna, jeden ze zdobyczy świata pracy, czyli "darmowe" studia dla najbogatszych za które płacą najbiedniejsi.

autor: jliber, data nadania: 2013-05-28 22:36:11, suma postów tego autora: 4329

Żyjemy w socjalistycznym państewku

więc nie ma powodu dla którego można się nie zgodzić z postulatem kwotowego naboru na studia.

Skoro traktujemy edukację nie jako towar, nie jako zdobywanie konkretnych umiejętności za które należy zapłacić ale jako formę inżynierii społecznej mającej na celu siłową emancypację pewnych grup ludzi to takie rozwiązania są potrzebne, a może nawet skuteczne.

W znienawidzonych przez lewicę USA jest inny system. Jeśli masz dobre wyniki w high-schol, zgłasza się do ciebie firma która zobowiązuje się finansować twoją edukację. Musisz spełnić 2 warunki: przez cały okres studiów odpowiednia średnia oraz praca dla owej firmy przez kilka lat po studiach.
Faktycznie, wyższego wykształcenia nie ma tam 60% młodych ludzi jak w Polsce ale system ma się dobrze. A na liście największych przedsiebiorstw na firmy high-tech a nie wydobywające ropę,miedź czy srebro.

Myślę, że temat jest bardzo ciekawy ponieważ jest punktem wyjścia do dyskusji na temat zaangażowania państwa w inżynierię społeczną. Zarówno tę pozytywną jak i negatywną( choć i tu zapewne każdy ma własne zdanie jak je podzielić). Jeśli edukacji nie traktujemy w ten sam sposób co obiadu kupionego w knajpie ale jako środek mający zreorganizować społeczeństwo należy sobie postawić kilka pytań: jakiego społeczeństwa oczekujemy? Kto na tym straci a kto zyska? w imię jakich wartości?

Bo przecież poszkodowani też będą. Ludzie którzy mieli nie-najlepsze ale solidne wyniki w szkole zostaną bez możliwości edukacji państwowej. Bo ojciec był bogaty, bo pochodzi z miasta albo matka ma wyższe wykształcenie.

autor: tymas, data nadania: 2013-05-29 02:19:12, suma postów tego autora: 330

pochodzenie

Nie widzę większego zaangażowania "prawdziwej lewicy" w ten projekt. Ich reprezentanci nie mieliby szans otrzymania punktów za pochodzenie.

autor: mlm, data nadania: 2013-05-29 08:24:44, suma postów tego autora: 4284

PT Jiberze - sugeruję: czytaj to co napisałeś przed wysłaniem

bo z treści wynika, że miałeś problemy z edukacją na poziomie podstawówki.

autor: szczupak, data nadania: 2013-05-30 00:19:34, suma postów tego autora: 3747

Punkty za pochodzenie , czy młodzieżowe obozy integracyjne ?

Wprowadzenie punktów za pochodzenie miało ułatwić dostęp do studiów dla młodzieży robotniczej i chłopskiej , głównie z miasteczek i wsi . W tamtych czasach – ponad 45 lat temu , na wyższych uczelniach studiowało niespełna 5% młodzieży z rodzin rolników . Punkty doliczano dopiero po zdanym egzaminie . Był to warunek sine qua non ! Zdarzali się wprawdzie „sprytni” asystenci w komisjach egzaminacyjnych , którzy potrafili „rozpoznać” i podejść „punktowicza” , wyrównując rażącą niesprawiedliwość i obniżając ocenę z odpowiedzi ustnej .
Była również pula „rektorska” do 5% , również dla tych , którzy zdali pomyślnie egzamin . Dla młodzieży z małych miast i wsi organizacja ZMW na wyższych uczelniach organizowała kursy przygotowawcze , które były szansą na poznanie przyszłej uczelni i uzupełnienia braków . Myśle , że również w dzisiejszych czasach , takie kursy warto organizować . Powszechna matura to tylko statystyka . Warto , aby młodzież ze wszystkich środowisk poznawała swoje możliwości od najmłodszych lat . Najlepszą droga było harcerstwo i organizacje młodzieżowe , które za niewielkie pieniądze organizowały obozy letnie . Dziś państwo wyraźnie zaniechało promowania tych form wypoczynku . Znam państwa , które na szeroka skale organizują dla młodzieży własnej narodowości z kraju i zza granicy takie integracyjne obozy zapoznawcze i wychowawcze . Niestety , mimo , że Polska zaprzyjaźniona jest z tymi państwami , to nikt z naszych obecnych władz nie korzysta z tych wzorów . Schade !

autor: qaduc, data nadania: 2013-05-30 06:47:44, suma postów tego autora: 296

jliber,

argument z podatkami ciekawy. Choć można go osłabić mówiąc, że jednak podatki płacą jednak w większym stopniu bagatsi niż biedniejsi ( nawet w kraju gdzie podatek dochodowy jest niemalże liniowy).
Z drugiej strony niska progresja, bardzo niska kwota wolna od podatku, duży udział VAT w przychodach budżetowych( bardziej odczuwalny dla uboższych) faktycznie sprawiają, że także na poziomie finansowania publicznej edukacji dochodzi do niesprawiedliwości.

Jednocześnie ostrożnie podchodziłbym do argumentacji typu " biedny podatnik musi łożyć na..." gdyż może ona być wykorzystywana przez przeciwników finansowania z podatków usług publicznych.

Pozdrawiam,
raff

autor: raff, data nadania: 2013-05-30 15:14:08, suma postów tego autora: 183

Tymas,

1. nie żyjemy w socjalistycznym państewku.

2. co ma świadczyć o tym że system amerykański ma się dobrze? Wiele osób ma małe szanse awansu. A w skomercjalizowanym systemie wspieranym przez kredyty, wiele osób przyszłe zarobki przez lata przeznacza na spłatę zaciągniętych wcześniej kredytów. Uważam że to nie jest właściwa droga.

3. Ciekawy jest Pana ostatni argument.

Ja trochę się obawiam z kolei, że właśnie stworzenie dyskryminacji pozytywnej przy pomocy punktów za pochodzenie może doprowadzić do antagonizowania różnych grup na gruncie klasowym. Że może powstać pewien resentyment na tym polu. Dlatego też również miałbym pewne obawy przed zbyt ochoczym wdrażaniem tego instrumentu.

Poza tym wydaje mi się że lepiej inwestować nie tyle w to by osoby o niższym SES mogli się łatwiej dostać na studia, ale by dążyć do tego by w momencie naboru mieli szanse mieć za sobą różne działania dające im porównywalne możliwości przygotowania się do matury i studiów. Wiem że to trudne i w pełni nie osiągalne, ale jeśli zacznie się od wczesnych etapów edukacji kompleksowo wyrównywać możliwości, a także dbać o włączenie i integrację, może to zrobić swoje.

Inna sprawa - ważniejsza niż punkty - to tworzenie nie przywilejów na wejściu na studia, tylko różne formy wsparcia materialnego dla tych, którzy już się na te studia dostaną. Może to zachęcić osoby o niższym statusie do wejścia na ścieżkę edukacyjną na poziomie wyższym.

autor: raff, data nadania: 2013-05-30 15:28:34, suma postów tego autora: 183

tymas

ale w Ameryce też istnieją punkty za pochodzenie. Ostatni była głośna sprawa, bodajże z Teksasu, kiedy biała dziewczyna zaskarżyła ten system, gdyż nie dostała się na studnia z powodu, że przyjęli jakiegoś Latynosa mimo, że miał gorszy wynik egzaminów, ale dostał punkty za pochodzenie. Zresztą punkty za pochodzenie dzisiaj istnieją w niektórych krajach zachodnich (Francja, Niemcy). Tak więc system ten istnieje niezależnie od systemu politycznego czy gospodarczego.

autor: samson_miodek, data nadania: 2013-06-01 13:11:36, suma postów tego autora: 288

zastępcze rozwiązanie

Pomysł punktów za pochodzenie, choć nie zasługuje na odrzucenie, odwraca moim zdaniem uwagę od ważniejszego problemu - niedofinansowania wyższych uczelni. Punkty zmienią zasady przydziału miejsc, ale nie zwiększą ich puli. Zdolniejsze nastolatki z ubogich rodzin uzyskają lepszą pozycję startową, bo nie będą musiały płacić za studia. Jednak aby rzeczywiście zwiększyć ich dostępność należałoby:

1. Zadbać o to, by nie tworzyły się - kreowane przez rodziców i szkoły - podziały na lepsze i gorsze licea. To sprzyja różnicowaniu poziomu, a nie nadrabianiu zaległości przez dzieci z zaniedbanych środowisk.

2. Wprowadzić stypendia dla dzieci z ubogich rodzin. Weryfikacja tego, czy radzą sobie na studiach mogłaby odbywać się na pierwszym roku - wymagana byłaby np. określona średnia ocen. W ten sposób można by uniknąć sytuacji, w której ktoś studiuje tylko dla stypendium.

3. Nie obniżać dotacji zależnej od liczby studiujących (zgodnie z ostatnimi zmianami w przepisach wieczorowe i zaoczne studia mają finansować się same) ani dotacji na badania statutowe (dotąd zasilane były z niej wydatki infrastrukturalne, ale z 70 proc. wydatków na naukę ma zmaleć do 30 proc., na rzecz grantów).

4. Zwiększyć nakłady na szkolnictwo, także wyższe i badania. Na szczeblu podstawowym, gimnazjalnym i średnim jest teraz idealna sytuacja do zmniejszenia liczebności klas, co pozwoliłoby wyrównywać poziom poprzez indywidualne podejście do uczniów, także tych z zaniedbanych środowisk.

Nie chciałbym, aby punkty zogniskowały całą debatę o dostępności studiów. Zresztą chyba doskonale wiesz, Rafale, że istnieją bardziej długofalowe instrumenty wyrównywania szans. Z doraźnych zaś - stypendia są alternatywą (lub najlepiej uzupełnieniem) dla punktów.

Ale sam pomysł wprowadzenia punktów jest cenny. W ogóle to cieszę się, że znajdujesz czas na prowadzenie tego bloga i korespondencję z naszymi czytelni(cz)kami :)
To są tylko niektóre konkretne podpowiedzi.

autor: Jarosław Klebaniuk, data nadania: 2013-06-02 23:21:47, suma postów tego autora: 436

Jarosław Klebaniuk,

dziękuję za cenne uwagi. Przemyślę to.

Ciekawą kwestią do dyskusji jest to czy łączyć kryteria socjalne z merytorycznymi w przyznawaniu stypendium. Czy stypendium socjalne dla uczniów defaworyzowanych powinno być przyznawane tylko ze względu na status społeczno-ekonomiczne czy też wskazane jest dodatkowe kryterium.
Z jednej strony rozumiem argument przemawiający za tym drugim rozwiązaniem - by nie motywować do studiowania tylko tych, którzy idą na studia głównie dla stypendium. Z drugiej strony jest ryzyko że jeśli osiągnięcia będą brane pod uwagę jest ryzyko, że część uczniów, którzy nie mają sukcesów gdyż np. muszą z przyczyn ekonomicznych harować wiele godzin dziennie by się utrzymać ( a nieraz także wspomóc finansowo własną ubogą rodzinę) zostaną odcięci od wsparcia, co jeszcze bardziej utrudni im swobodę studiowania i osiąganie wysokich wydatków. Jeśli nawet w przyznawaniu stypendium o charakterze socjalnym, uwzględnialibyśmy dodatkowe kryterium merytoryczne, nie mogłoby ono na pewno być wyśrubowane. Raczej weryfikować czy student faktycznie studiuje i się stara niż to czy jest prymusem.

autor: raff, data nadania: 2013-06-05 13:12:07, suma postów tego autora: 183

Niedofinansowanie,

ale masz sporo racji, że problemem jest niedofinansowanie. Zwiększenie łącznej puli publicznych środków mogłoby być podstawową zarówno do podniesienia jakości jak i zwiększenia dostępu.
Myślę jednak, że kluczowa jest nie tylko łączna pula, ale i alokacja środków.
Ministerialne pomysły by dofinansowywać "okręty flagowe" kosztem mniejszych ośrodków uważam za niekorzystny. Podobnie kierunek coraz silniejszego opierania finansowania na grantach może prowadzić zarówno do pogłębianie nierówności w wymiarze terytorialnym ( granty będą ściągały do siebie głównie najmocniejszy) a także rozbijanie wspólnoty akademickiej i wykorzenienie instytucjonalne pracowników nauki.

Myślę natomiast, że ważnym potulatem - zwłaszcza pod względem wyrównywania szans - mogłaby być tworzenie takiego moduły by studenci zaoczni nawet jeśliby płacili, to płacili jak najmniej. Zmiejszyłoby to nierówności między studentami trybu dziennego i pozostałymi. Nierówności, które jak było już mówione, nakładają się na społeczno-ekonomiczne.

autor: raff, data nadania: 2013-06-05 13:20:40, suma postów tego autora: 183

Rafał

Tak, to właśnie miałem na myśli - uniknięcie sytuacji, gdy ktoś byłby na studiach tylko dla stypendium i na przykład nie chodziłby na zajęcia lub zupełnie lekceważył naukę. Kryterium rzeczywiście nie mogłoby być wyśrubowane, np. średnia 3,5 lub 4,0, a może jakaś inna uwzględniająca rozkład wyników na danym kierunku, bo na humanistycznych uzyskiwane średnie są z reguły wyższe niż na politechnicznych.

Stypendium socjalne w wysokości pozwalającej na pokrycie kosztów utrzymania byłoby bardzo podatne na krytykę (pewnie nie tylko ze strony prawicy), gdyby okazało się, że studenci korzystają z niego tylko dla polepszenia sytuacji materialnej, a nie po to, aby móc spokojnie studiować bez podejmowania pracy zarobkowej w dużym wymiarze godzin. Dlatego jakieś kryterium związane z wynikami w nauce moim zdaniem przysłużyłoby się stabilności tego rozwiązania.

autor: Jarosław Klebaniuk, data nadania: 2013-06-05 13:24:37, suma postów tego autora: 436

Też jestem zadowolony,

że czasem znajdzie się chwilka by coś wrzucić na blog i podyskutować z ( być może niezbyt) licznymi, ale za to merytorycznymi czytelnikami. Mam ten komfort, że dyskusja pod moimi tekstami, choć rzadko się zawiązuje, zazwyczaj trzyma poziom i wzbogaca.

A do polityki edukacyjnej zamierzam poważniej wrócić po doktoracie. Na razie bardziej zaanagażowałem się w kwestie opieki, niepełnosprawnych i seniorów. ALe zajmowanie się tym naukowo, społecznie, zawodowo i osobiście jest mocno wypalające, także planuje za jakiś czas szukać odskoczni właśnie w edukacji.

Jarku, jeszcze raz dziękuję za merytoryczną dyskusję i ciepłe słowa. Pozdrawiam,
raff

autor: raff, data nadania: 2013-06-05 13:26:30, suma postów tego autora: 183

Rafał

Niedofinansowanie jest tak samo wielką bolączką szkolnictwa jak służby zdrowia. W obu przypadkach nawet przy braku jakichkolwiek zmian systemowych w obu przypadkach zwiększenie puli środków doprowadziłoby do rozwiązania większości problemów. Obniżono by np. wysokość czesnego na płatnych studiach, zniknęłyby wielomiesięczne kolejki do specjalistów, nie byłoby potrzebne stanie rano w kolejce do internisty itd.

System grantów ma pewne zalety, jednak rodzi oligarchiczną strukturę preferencji. Jednym z podstawowych kryteriów oceny jest ranga dotychczasowych publikacji. Nierówności w dostępie do środków naukowców o różnym dorobku rosną więc. Nic jednak dziwnego - przecież ten system opracowali naukowcy z publikacjami wysoko punktowanymi, międzynarodowymi.

Dzięki, że zwróciłeś uwagę na to "wykorzenienie instytucjonalne". To rzeczywiście negatywny efekt. Moim zdaniem lojalność w stosunku do uczelni jest bardzo ważna, zwłaszcza w sytuacji, gdy obowiązków organizacyjnych, bez dodatkowego wynagrodzenia, jest coraz więcej, a realne płace spadają (ewentualne nadgodziny są niżej płatne z uwagi na przestawienie trybu zaocznego/wieczorowego na samofinansowanie, bez dotacji).

Pozdrawiam :)

autor: Jarosław Klebaniuk, data nadania: 2013-06-05 13:55:15, suma postów tego autora: 436

Dodaj komentarz