po pierwsze - dopuszczalność eutanazji, rozumianej dosłownie, jako dobra śmierć, a nie coup de grace dla truchła pod aparaturą.
po drugie - nauczanie filozofii/etyki w szkołach już od i skupienie się na jakości życia, jako najwyższej wartości, a nie życia jako celu samego w sobie (bo to kontynuacja zabawy w zakazy aborcji, badań prenatalnych etc) i wartości najwyższej.
owszem, jest to dość prosta droga do odrodzenia prostackiej eugeniki - ale chodzi o sztukę dokonywania wyborów, a nie przymuszania do czegokolwiek.
mam za sobą świeży epizod pracy w domu opieki w kornwalii, gdzie pacjentów przywożonych już w agonii personel za zgoda rodziny na chama utrzymywał przy życiu przez dobry tydzień - w imię życia, jako celu samego w sobie.
jednostka ma pełne prawo do decydowania o swoim losie - ale jeśli warunki społeczne zmuszają kogoś do odebrania sobie życia: wtedy należy walczyć o zmianę tych warunków.
Nie warto tu żyć. Jedyne sensowne rozwiązanie to wyprowadzić się stąd.