Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Ścięty dąb socjaldemokracji

Komentarze

Dodaj komentarz

+

Generalnie zgoda, warto jednak ten obraz dopełnić w kilku punktach.
Primo - industrializacja Peryferii w ramach neokolonialnego międzynarodowego podziału pracy (m.p.p.) doprowadziła nieoczekiwanie do emancypacji Peryferii (BRICS, Next 11). To skutkuje kryzysem w Centrum ("triadzie" S. Amina), którego pasożytniczy charakter w m.p.p. staje się coraz wyraźniejszy. Centrum próbuje odpowiedzieć na to wyzwanie odchodząc od dogmatu społeczeństwa postindustrialnego (vide http://www.manufacturing.net/blogs/2013/03/is-re-industrialization-the-key). Jeśli reindustrializacja się powiedzie, oznaczać będzie odbudowę tradycyjnej proletariackiej bazy społecznej lewicy, która nie będzie już musiała szukać "baz zastępczych" w mniejszościach. Ponadto reindustrializacja w połączeniu ze zwrotem BRICS w kierunku popytu wewnętrznego (np. http://lewica24.pl/ludzie-i-polityka/gadzinowski/1948-gadzinowski-chinczyki-trzymaja-sie.html) oznaczać będzie deglobalizację: http://forsal.pl/artykuly/676654,nowa_rzeczywistosc_swiat_dazy_do_deglobalizacji.html
Secundo - ta opisywana przez Baumana "płynność" doprowadzi, jak wszystko na to wskazuje, do tego, co Lamentowicz w swej ostatniej książce nazwał "efektem tsunami".
Wszystko to stwarza zupełnie nowe perspektywy.

autor: Angka Leu, data nadania: 2013-06-29 16:16:32, suma postów tego autora: 3102

Re:

To mądry komentarz. Np. ważna teza: prekariat jest proletariatem, proletariat jest prekariatem.

Nad problemem postępu produkcji warto się zatrzymać dłużej. Zieloni w Europie wskazali na ważny problem środowiskowych granic postępu, a kłopoty w krajach rozwijających się takich jak Chiny czy Brazylia tylko to podkreślają.
Wydaje się, że nie są całkiem odrzeczne zielone teorie o konieczności przekierowania wytwórstwa na tory ochrony środowiska czy rozwoju wytwórstwa duchowego. W połączeniu zaś z całkiem powszechnie znaną wiedzą, że przy obecnych zasobach, przy obecnym stanie rolnictwa, można zaspokoić potrzeby całego świata - one mają sens.

Rzecz w tym, by teorie te wpisać w czerwone ramy.

autor: tow.mauzer, data nadania: 2013-06-29 21:17:38, suma postów tego autora: 78

KAPIATAŁ NIE MA OJCZYZNY.

WĘŻYKIEM, WĘŻYKIEM...
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2013-06-29 22:38:36, suma postów tego autora: 5956

Nie tak szybko

"Problemem jest jednak to, że nie interesuje ich wizja bardziej sprawiedliwego, opartego na równości społeczeństwa, lecz wizja społeczeństwa jak najbardziej zamożnego. A nie ma takiej alternatywy dla kapitalizmu, która oznaczałaby dziś dla któregokolwiek z krajów natychmiastowe wzbogacenie się."

Nie słyszałem o tym, żeby socjaldemokraci optowali za jak najszybszym wzbogaceniem się społeczeństwa. Wystarcza im, żeby w ich państwach nie obniżał się przeciętny poziom życia, który i tak jest wysoki. Daleko więc do końca socjaldemokracji w Europie.

"Najsłabsze ogniwo wyłoni się jako zaprzeczenie kapitalistycznego sposobu produkcji i będzie musiało stoczyć podobną wojnę do Zimnej Wojny."

O tym o wiele jaśniej mówił już Lenin, przewidując wybuch rewolucji w najsłabszym ogniwie państw imperialistycznych, którym była wtedy Rosja, których ze swej istoty nie może być dużo. Najsłabszych ogniw państw kapitalistycznych jest w różnych regionach wiele, podobnie jak państw szczególnie dotkniętych przez kryzys. Nie wyczerpuje to wszystkich warunków do "budowania alternatywy" w takich miejscach.

Wojna niekoniecznie musi być "zimna". Poza tym właśnie globalizacja powoduje, że działania wojenne mogą sprzyjać powstaniu i przetrwania socjalizmu w innym miejscu.

autor: RR, data nadania: 2013-06-30 15:44:55, suma postów tego autora: 151

ZAKLINANIE RZECZYWISTOŚCI

Kochan rozpoczyna zdecydowanie:
"Będą nowi bohaterowie i będą nowe problemy w przyszłości, jeśli się o nią zadba, sekciarstwo trockistowskie/leninowskie/jakiekolwiek odrzucam w pełni. Jestem marksistą i socjalistą nowoczesnym, dyskursy w ramach których chcecie prowadzić debatę są już nie do odtworzenia, a odtwarzanie ich służy wyłącznie wchodzeniu w buty szyte przez IPN,..."

I dlatego można mówić w jego przypadku o optymizmie:
"O historii rozmawiam więc na zupełnie innym poziomie niż zdajecie się to robić Wy. Nie z grozą i pozą, jakoby to historia miała dzielić ruch komunistyczny do końca świata, ale spokojnie, z rozwagą, na luzie, z dystansem, z wychodzeniem z pozycji "co się nam z tego przyda..." ... i o taki luz apeluję,..."

Optymizm zamienia się wręcz w propagandę sukcesu:
"By kropla przelała czarę wystarczy dodać tylko trochę czynnika organizacyjnego... warunki tworzą się same."

Oczywiście, chodzi o warunki powstania partii mogącej poprowadzić lewicę do zwycięstwa w walce o socjalizm.

Ale jednocześnie:
"Czynnik sposobu organizacji pracy jest jednak względnie słaby i nie jest kluczowy dla ewentualnej transformacji, kluczowym, dezorganizującym czynnikiem, pozbawiającym proletariat zachodni solidarności klasowej, jest czynnik ideologiczny."

Tutaj przestajemy rozumieć Kochana. Gdzie podział się ten jego luz? Wyrzucone drzwiami problemy ideologiczne, przezwyciężone, ba, zniesione chciałoby się powiedzieć, kwestie należące do repertuaru antycznego, wracają oknem.

Bo cóż oto stwierdza Kochan?
"Alternatywa wobec kapitalizmu w postaci socjalizmu i komunizmu istnieje od dawna, są jej świadomi także socjaldemokratyczni przywódcy Unii Europejskiej. Problemem jest jednak to, że nie interesuje ich wizja bardziej sprawiedliwego, opartego na równości społeczeństwa, lecz wizja społeczeństwa jak najbardziej zamożnego."

Słuszna diagnoza, dawny, antyczny wręcz spór. Ideologiczny także. Przy okazji taka konstatacja znosi optymistyczne przekonanie, że kryzys ustawia 99% społeczeństwa na jednej pozycji - prosocjalistycznej.

"A nie ma takiej alternatywy dla kapitalizmu, która oznaczałaby dziś dla któregokolwiek z krajów natychmiastowe wzbogacenie się. Budowanie jakiejkolwiek alternatywy wobec kapitalizmu wiązałoby się z potwornymi trudnościami na drodze do częściowej autarkii, na drodze walki z całym nieomalże światowym, kapitalistycznym społeczeństwem..."

Jakoś bez wzięcia pod uwagę doświadczeń przeszłości i bez świadomości sprzeczności między bolszewizmem a stalinizmem (choćby kwestia etapów walki klasowej i pytanie o zaostrzanie się tej walki w miarę postępu socjalizmu) jesteśmy skazani na powtarzanie błędów przeszłości. Kochan, dokładnie tak jak tarak, wydaje się stać w tej kwestii na stanowisku determinizmu - nie ma sensu babranie się w zamierzchłych sporach, skoro i tak powtórzenie całej drogi jest nieuniknione, skoro:

"to budowanie alternatywy i tak jednak się w pewnym momencie zacznie, bo nie będzie już innego wyjścia, szczególnie dla "krajów najbardziej krzywdzonych przez kryzys. Najsłabsze ogniwo wyłoni się jako zaprzeczenie kapitalistycznego sposobu produkcji i będzie musiało stoczyć podobną wojnę do Zimnej Wojny."

I
"Dlatego nikt do budowy alternatywnego dla kapitalizmu społeczeństwa się nie kwapi (szczególnie pośród bogaczy), będzie ono dziełem desperatów, nie polityków najzamożniejszych w tym momencie państw świata, takich jak Niemcy, które za bardzo korzystają z globalnego wyzysku by wychodzić poza zasięg jego mechanizmów... ale np. w zupełnie innej sytuacji jest już chociażby Polska."

A podobno wystarczyłby program (jaki?), żeby ochotnicy garnęli się tysiącami pod sztandary nowej rewolucji...
Rozumiemy, że dla Kochana desperaci bynajmniej nie stanowią przykładu sekciarstwa. Obawiamy się jednak, że desperacja jest w tym przypadku (i nie tylko) synonimem sekciarstwa. Inaczej nie byłaby desperacją, tylko dojrzałą polityką.

Cytaty powyższe pochodzą z dwóch tekstów jednego autora: Tymoteusza Kochana. Ich powstanie dzieli kilka zaledwie dni. Wystarczy jednak, aby nasz dzielny autor stoczył sam ze sobą polemiczną walkę.

Konkludując, stwierdza:
"Socjaliści współcześni mają przewagę nad socjalistami XIX-wiecznymi, tą przewagą jest coś, czego posłuszeństwo wobec kapitału zachodniego każe nam się wypierać - istnienie prób tworzenia socjalizmu. Żyjemy w czasach, w których powołać możemy się na istniejące już próby tworzenia antykapitalistycznego społeczeństwa. Dlatego też kapitalizm inwestuje tak wiele w walkę z socjalizmem, a i sami współcześni "socjaliści" wydają się uspokajać kapitał, że tak naprawdę nie chodzi im o nic poważnego, a co najwyżej o kilka drobnych reform."

Skoro dokonane już próby budowania społeczeństwa antykapitalistycznego mają tak wielkie znaczenie propagandowe (a propaganda ideologiczna ma w przekonaniu Kochana kolosanlne wręcz znaczenie - "kluczowym, dezorganizującym czynnikiem, pozbawiającym proletariat zachodni solidarności klasowej, jest czynnik ideologiczny"), to trudno przejść do porządku dziennego nad rozbieżnościami poglądów antykapitalistów na ten temat. Dla jednych "socjalizm realny" był faktyczną alternatywą, dla drugich - wcieleniem stalinizmu uniemożliwiającym reformowanie systemu.
To nie my piętrzymy owe spory. Nie trudno zauważyć także, że różnice między "poststalinowcami" a "posttrockistami" są co najmniej umowne. Współpraca z "poststalinowcami" kwitnie w sytuacji, kiedy ci ostatni stają się "nowocześni", tj. stają się, np. poststalinowcami-alterglobalistami. Tzn. - zachowują pozytywny stosunek do PRL, ale poza tym, jak to na formację stalinowską przystało - nie mają żadnej sprecyzowanej czy samodzielnej linii politycznej. Trawią elastycznie i pragmatycznie wszelkie eklektyczne ścierwo, podobnie jak ich protoplasta. Są więc łatwi w przyswojeniu przez opcje bardziej jednoznaczne ideologicznie. Na jakim gruncie nowoczesności spotykają się owe nurty? Na gruncie rozumienia pojęcia proletariat, jego znaczenia i historycznej roli. Jakoś tak się składa przypadkiem, że to rozumienie jest nowolewicowe.
Zgadzamy się, że stare spory mają historyczne znaczenie, niekoniecznie pasjonujące dziś. Ale tak się też składa, że linia konsensusu składającego się na przyjęte tutaj pojęcie nowoczesności biegnie zgodnie z podziałem jak najbardziej znaczącym dla dzisiejszych sporów. Znaczenie industrializacji czy nowoczesnej klasy robotniczej i jej wyznaczników ma zasadnicze przełożenie dla strategii walki klasowej tu i teraz, a nie w przeszłości. Nasze spory są zdeterminowane tymi właśnie podziałami, a nie zamiłowaniem do antyku.
W tym więc zgadzamy się z T. Kochanem, że spory te są toczone dla przyszłości. Stajemy naprzeciwko jedności ideowo-moralnej całej nowej radykalnej lewicy, dla której spory z przeszłości stanowią nie żywą tkankę dyskusji, ale pretekst do etykietkowania przeciwnika politycznego na polu jak najbardziej aktualnej walki.
Można udawać, że tego się nie dostrzega. Nie zmienia to jednak faktu. Etykietkowanie per "starocie", "Amisze lewicy", "dinozaury" itp. epitety pozostają tylko nieporadnymi próbami zaklinania rzeczywistości.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
1 lipca 2013 r.

autor: EB, data nadania: 2013-07-01 21:55:11, suma postów tego autora: 856

Co z tą teorią?

"Jakoś bez wzięcia pod uwagę doświadczeń przeszłości i bez świadomości sprzeczności między bolszewizmem a stalinizmem (choćby kwestia etapów walki klasowej i pytanie o zaostrzanie się tej walki w miarę postępu socjalizmu) jesteśmy skazani na powtarzanie błędów przeszłości."

Czy możecie rozwinąć ten wątek?
Stalinowska teoria o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępów w budowie socjalizmu ma uniwersalny charakter?
O tym czy walka klasowa zaostrza się, czy słabnie decydują konkretne uwarunkowania, konkretna sytuacja, na którą wpływa wiele czynników. Nie ma chyba reguły?

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-03 10:07:48, suma postów tego autora: 2550

Jeśli społeczeństwo,wreszcie zmądrzeje,

to Stalin,Lenin,Hitler,nie będą mieć naśladowców,bo historia,przestrzega przed takimi "geniuszami". Socjalizm i Komunizm z taką zajadłością opluwany przez bandyckich w swym "dziele" krzewicieli wilczego kapitalizmu, zaczyna być atrakcyjnym systemem dla tych, którzy uwierzyli w "pałac ze służbą i pełne kieszenie szmalu" dla każdego Polaka,który aby bezkarnie móc strajkować ( nie pracować pod byle pretekstem za pełne wynagrodzenie),to zapisać się do Solidarności i rozpi.....ć PRL,by znaleźć się w II Japonii wg."wizjonera" Wałęsy.

autor: bambosz0, data nadania: 2013-07-04 13:01:54, suma postów tego autora: 1835

OD KIEDY

Bartku, podejrzewasz nas o przyjmowanie stalinowskiego punktu widzenia w sytuacji, kiedy sygnalizujemy sprzeczność między stalinizmem a leninizmem?

autor: EB, data nadania: 2013-07-04 23:15:11, suma postów tego autora: 856

EB

Od kiedy to sentyment do Gomułki czy Gierka jest stalinizmem czy neostalinizmem? Dlaczego dostrzeganie pozytywów Polski Ludowej ma być stalinizmem? No chyba, że traktuje się ten termin jako obelgę. W tekście jest krytyka socjaldemokracji..no i autorowi się dostało za to wymyślanie od stalinowców. Bełkotliwie to bełkotliwie, ale odpór został dany... Komiczne w tym jeszcze jest to , że dla autora bloga Gierek to prehistoria. Ale dla wywijających Stalinem jak maczugą nie ma to najmniejszego znaczenia. Więcej subtelności bym zalecał! :)

autor: Tekla, data nadania: 2013-07-05 02:20:06, suma postów tego autora: 151

Jak to się ma do przyszłości?

Nie podejrzewam was o to. Czy możecie rozwinąć ten temat ze wskazaniem na to, jakie ma znaczenie na przyszłość?

Walka zaostrza się lub słabnie w zależności od konkretnej, historycznej sytuacji. Teoria stalinowska odnosiła się do konkretnej, historycznej sytuacji. To przecież nie jest jakiś dogmat. Inaczej buduje się socjalizm w kraju zacofanym, a inaczej w rozwiniętym. Inaczej w jednym, a inaczej w kilku. Inaczej we wrogim otoczeniu, a inaczej bez wrogiego otoczenia. Inaczej gdy kontrrewolucja jest silna, a inaczej gdy jest słaba. Inaczej gdy imperializm jest silny, a inaczej gdy jest słaby. Czynników wewnętrznych i zewnętrznych jest od groma i wpływają one na zaostrzenie, lub słabnięcie walki klasowej w miarę budowy socjalizmu. Twierdzenie, że walka klasowa zaostrza się w miarę postępów w budowie socjalizmu zawsze i wszędzie, niezależnie od konkretnej sytuacji, niezależnie od wszystkich czynników wewnętrznych i zewnętrznych, które ją kształtują to jest uprawianie metafizyki i tworzenie dogmatów.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-05 08:54:50, suma postów tego autora: 2550

KORZENIE W PRZESZŁOŚCI

W przeciwieństwie do młodych ludzi, postrzegamy epokę PRL jako coś niekoniecznie jednorodnego. Już wówczas mieliśmy do czynienia z rozdarciem w łonie lewicy. Poststalinizm był przeciwstawny poglądom, które na pierwszym planie stawiały kwestię historycznej roli klasy robotniczej, jej samorządności, innego niż biurokratyczne urządzenie życia w społeczeństwie.
Okres "Solidarności" wprowadził inny rodzaj krytyki rządzącej biurokracji, ten z perspektywy powrotu do społeczeństwa burżuazyjnego. Z tej perspektywy, od lat 90-tych, system biurokratyczny PRL-u mógł zacząć wydawać się synonimem postawy antykapitalistycznej, podczas gdy w tamtym okresie, nasi poprzednicy (zwolennicy systemu samorządności robotniczej, a także my sami - już w okresie "Solidarności" - widzieliśmy, że biurokracja wcale nie była przeciwnikiem kapitalizmu. Kapitalizm był logiczną konsekwencją naturalnej ewolucji owej biurokracji i tę ewolucję mieliśmy okazję obserwować przez cały ten czas.

W efekcie, my też mamy niejaką skłonność do sentymentu wobec PRL, ale bynajmniej nie jest to sentyment bezkrytyczny.
W przeciwieństwie także do posttrockistów, nie traktujemy rozwijającego się dziś sentymentu do PRL w sposób instrumentalny jako sposobu na zdobycie popularności wbrew własnym poglądom. Posttrockiści uważali bowiem, że najgorszym wrogiem była biurokracja krajów tzw. realnego socjalizmu, gorszym od kapitalistycznej demokratyzacji. Nie zgadzaliśmy się wówczas z posttrockistami, wysuwając nienowoczesny ich zdaniem postulat jednoczesnej walki z biurokracją (mając przeciwko sobie wściekłą nienawiść owej biurokracji oraz, m.in. idiotów z polskiego odłamu spartakusowców) i z ofensywą (demokratycznego) kapitalizmu (prywatyzacją i rozkradaniem majątku państwowego, co nie stanowiło większego problemu dla posttrockistów zaangażowanych w antyindustrializm i ekologiczny socjalizm, w którym klasa robotnicza stała się całkowicie zbędna).

Dlatego nie mówcie nam o tym, że tu chodzi o jakiś "sentyment do Gierka czy Gomułki".
Może dla was to prehistoria, jak dla Tymoteusza Kochana. Więcej pokory, a mniej poczucia, że świat zaczyna się od dnia, w którym zaczęliście interesować się polityką.

Każda sytuacja ma swoje korzenie w przeszłości. Czasami historia konfliktu może wyjaśnić jego istotę. Są na świecie rzeczy, o których nie śniło się waszym filozofom...

autor: EB, data nadania: 2013-07-07 21:27:23, suma postów tego autora: 856

Bartku,

A gdzie ty widzisz ten rozwijający się socjalizm, w ramach którego walka klasowa może się zaostrzać lub wręcz przeciwnie?
Jesteś zwolennikiem Korwina-Mikkego, który widzi socjalizm wszędzie dokoła?

autor: EB, data nadania: 2013-07-07 21:36:39, suma postów tego autora: 856

Nieporozumienie

Nie zrozumieliśmy się. Odniosłem się do historii, a nie teraźniejszości.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-07 23:06:15, suma postów tego autora: 2550

ŚMIAŁO!

O jakiej, Bartku, mówisz historii - historii ZSRR, państw byłego "obozu socjalistycznego", a może wręcz o historii PRL?
A zatem chodzi ci o tzw. realny socjalizm.

Nie znasz jednak tego systemu z autopsji. Za młody jesteś. A zatem z lektur, z drugiej ręki.
U Stalina i stalinistów znalazłeś gotową wykładnię.
I teraz chcesz nas odpytywać z "Krótkiego kursu historii WKPB"?

ŚMIAŁO!

autor: BB, data nadania: 2013-07-08 10:19:39, suma postów tego autora: 4605

Spróbujmy jeszcze raz

Zacznijmy od początku, bo powstało zamieszanie.

Napisaliście:

"Jakoś bez wzięcia pod uwagę doświadczeń przeszłości i bez świadomości sprzeczności między bolszewizmem a stalinizmem (choćby kwestia etapów walki klasowej i pytanie o zaostrzanie się tej walki w miarę postępu socjalizmu) jesteśmy skazani na powtarzanie błędów przeszłości."

Starałem się wykazać, że stalinowska teoria ma historyczny charakter i odnosiła się do konkretnej sytuacji. Nie ma dogmatu o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępu w budowie socjalizmu. Skąd zatem obawa, że "bez wzięcia pod uwagę doświadczeń przeszłości i bez świadomości sprzeczności między bolszewizmem a stalinizmem (choćby kwestia etapów walki klasowej i pytanie o zaostrzanie się tej walki w miarę postępu socjalizmu) jesteśmy skazani na powtarzanie błędów przeszłości"?
Dlatego prosiłem o rozwinięcie tematu.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-08 12:11:36, suma postów tego autora: 2550

Jesteście za młodzi

"Nie znasz jednak tego systemu z autopsji. Za młody jesteś. A zatem z lektur, z drugiej ręki."

To prawda. Jestem skazany na wiadomości z lektur, lub z drugiej ręki, żeby zachować "Więcej pokory, a mniej poczucia, że świat zaczyna się od dnia, w którym zaczęliście interesować się polityką."
Wy też nie znacie Października 1917 roku, ani lat trzydziestych XX w. z autopsji. Za młodzi jesteście.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-08 17:44:29, suma postów tego autora: 2550

NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI

Ustalmy najpierw fakty, Bartku. Spór nie polega na negowaniu słusznego wymogu, aby wszystko ujmować konkretnie historycznie. Jest to dość banalna prawda.

Istota rzeczy tkwi w tym, że według ciebie "stalinowska teoria ma historyczny charakter i odnosiła się do konkretnej sytuacji". Można to zasadnie rozumieć w taki sposób, jakoby stalinizm miał swoje konkretnie historyczne uzasadnienie. Lub usprawiedliwienie - gdybyśmy mieli wyrazić się dobitnie.

Pogrobowcy stalinizmu, dzieci rosnącego rozczarowania kapitalistyczną transformacją, faktycznie usprawiedliwiają stalinizm. Czynią to właśnie odwołując się do "konkretnie historycznego" procesu rozwoju socjalizmu we wrogim otoczeniu. Co ciekawe, ta "szlachetna" wyrozumiałość często rozciąga się także na zbrodnie Stalina wobec przeszkadzających mu członków bolszewickiego kierownictwa. W efekcie uznają ofiary stalinizmu za same sobie winne. Stawiają starych bolszewików na równi z wrogiem klasowym. Bo przecież, w przeciwieństwie do znanego mizantropa i przejawiającego rzekome skłonności do dyktatorstwa Lenina, Stalin był miłym i układnym człowiekiem. Chciałoby się wręcz rzec - ekumenicznie nastawionym do świata i ludzi. Tylko te trudne warunki, które go zmusiły do podjęcia drastycznych decyzji podyktowanych koniecznością obrony zagrożonego, nowego ustroju...

Krytyka Stalina nie polega na zaprzeczaniu obiektywnemu faktowi istnienia trudnych okoliczności budowania socjalizmu. Ani konieczności analizowania istniejących, konkretnie historycznych uwarunkowań. Polega na twierdzeniu, że w owych trudnych warunkach można było podejmować decyzje nie podyktowane żądzą zachowania osobistej władzy za wszelką cenę. Żaden pojedynczy człowiek nie jest gwarantem słuszności obranej drogi. To monarchia, a nie socjalizm. To kult jednostki, a nie socjalizm.

Były przykłady podejmowania przez Lenina trudnych decyzji, negujących własne, poprzednie rozwiązania (jak np. NEP), ale mające na celu dobro społeczeństwa i dobro sprawy socjalizmu, rozumiane w perspektywie przyszłościowej (dynamicznej), a nie w perspektywie zachowania status quo (statycznej), które było naturalną perspektywą koteryjnej polityki Stalina. Te decyzje były wypracowywane w bezpardonowych dyskusjach, bez liczenia się z autorytetami, z fałszywie pojmowanym "zachowywaniem twarzy". Natomiast decyzje Stalina były tchórzliwie obwarowywane autorytetem to jednych, to drugich chwilowych sojuszników, poświęcanych później w imię zachowania "nieskalanego" autorytetu Wodza. Trudno ten model kierowania partią usprawiedliwiać "obiektywną", "konkretnie historyczną" sytuacją.

Sprzeczności opinii między, np. Leninem a Trockim prowadziły do ostrych starć i wzajemnych animozji. Jednak w sytuacji próby obaj rewolucjoniści współpracowali ze sobą w imię sprawy, nie kierując się resentymentami. Stalin nie ryzykował ostrych sporów, był raczej człowiekiem nie potrafiącym mówić "nie". Do czasu, jak się okazało. Udawana łagodność jakoś nie stoi na przeszkodzie niepohamowanemu resentymentowi.

Który model zachowania przetrwał "konkretnie historyczną" próbę czasu? Odpowiedz sobie sam.

Nie należy sugerować się formą, lecz treścią. Szczególnie, jeśli treść tłumaczy formę.

O tym, że nie jesteśmy gołosłowni w tym zaleceniu, świadczy fakt, że mimo naszej nieprzejednanej wrogości do stalinizmu nie pozwalamy sobie na szukanie taniego poklasku w potępianiu w czambuł młodych poststalinowców. Analizujemy ich formację "konkretnie historycznie". Narażając się jednocześnie na odgrzewane niczym nieświeże kotlety potępienie ze strony nowolewicowych hipokrytów, którzy swoją teoretyczną pryncypialność godzą z pragmatyczną elastycznością.

autor: EB, data nadania: 2013-07-09 23:09:59, suma postów tego autora: 856

W oparach utopii.

BB - biurokracja będzie zawsze.
Jedyną kwestią jest to czy będzie bezpośrednio zarządzać większością środków produkcji - jak to miało miejsce w historii krajów tzw. realnego socjalizmu - czy też nie.

W systemie centralnego planowania, w gospodarce nakazowo-rozdzielczej, biurokracja ZAWSZE będzie zarządzać środkami produkcji.
Nie sposób stworzyć ekonomicznie racjonalnego planu produkcyjnego dotyczącego gospodarki CAŁEGO społeczeństwa w oparciu o demokratyczne głosowanie mas robotniczych...
Potrzebni są specjaliści, którzy będą zajmowali się tworzeniem i wprowadzaniem w życie planu.
Jakkolwiek ich nie nazwiemy - będą oni biurokratami.
Takimi biurokratami byli i Lenin i Trocki, choć sami tak o sobie nie myśleli.
Jedyną możliwością w systemie centralnego sterowania jest robotnicza KONTROLA nad biurokracją ale nigdy bezpośrednia władza MAS nad samym procesem produkcji.
Jeśli ktoś myśli inaczej, jest utopistą.

Jedyną alternatywą, gdzie biurokracja nie będzie bezpośrednio zarządzać procesem produkcji, jest gospodarka spółdzielcza z mechanizmem wolnorynkowym.
Czyli wolny rynek bez kapitalistów - własność zakładowych środków produkcji wyłącznie w zarządzaniu robotników.
Pytanie tylko czy taki system można nazwać socjalizmem w myśl klasyków...

Podsumowując: albo gospodarka centralnie sterowana przez biurokratów z ewentualną kontrolą robotniczą albo wolny rynek spółdzielczy.
Innej drogi nie ma.

autor: dnk, data nadania: 2013-07-10 01:56:15, suma postów tego autora: 329

Hola EB!

Z moich słów "stalinowska teoria ma historyczny charakter i odnosiła się do konkretnej sytuacji" wyciągasz wniosek, że "Można to zasadnie rozumieć w taki sposób, jakoby stalinizm miał swoje konkretnie historyczne uzasadnienie. Lub usprawiedliwienie - gdybyśmy mieli wyrazić się dobitnie."

To naciągany, nieuzasadniony wniosek.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-10 17:48:25, suma postów tego autora: 2550

"Robotniczy" kapitalizm

"Jedyną alternatywą, gdzie biurokracja nie będzie bezpośrednio zarządzać procesem produkcji, jest gospodarka spółdzielcza z mechanizmem wolnorynkowym.
Czyli wolny rynek bez kapitalistów - własność zakładowych środków produkcji wyłącznie w zarządzaniu robotników.
Pytanie tylko czy taki system można nazwać socjalizmem w myśl klasyków..."

Nie można. To byłby kapitalizm z tą różnicą, że prywatną własność indywidualnego kapitalisty zastąpiłaby prywatna własność grupowa robotników. Nie byłby to "wolny rynek bez kapitalistów" tylko wolny rynek z grupowymi kapitalistami-robotnikami. Takie rozwiązanie lansują anarchiści. Doprowadziłoby do tego, że jedni żyliby w bogactwie, drudzy klepali biedę, jeszcze inni w ogóle ledwo żyli na bezrobociu z nadzieją, że "pan" robotnik-kapitalista "da pracę" czyli wróciłoby stare kapitalistyczne g...
Tylko w "robotniczym" wydaniu.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-10 18:03:27, suma postów tego autora: 2550

Tak, Bartku

I z tych właśnie powodów jestem za centralnym planowaniem.
Obawiam się jednak, że nie obejdzie się bez biurokratów.
Kwestia tylko w jakim stopniu będą kontrolowani.

autor: dnk, data nadania: 2013-07-11 15:20:43, suma postów tego autora: 329

HACZYK

Tradycyjne kierunki rozwiązania problemu biurokracji zmierzają ku rozdzieleniu funkcji technicznej zarządzania od politycznej funkcji organizowania interesów społecznych. Burżuazyjna nauka dokładnie lubi nam wmawiać, że biurokracja jest wieczna i wiecznie konieczna. Ponieważ nauka burżuazyjna uważa system kapitalistyczny za wieczny. Socjaliści i komuniści niekoniecznie podzielają tę opinię.
Komunizm nie oznacza nirwany (czyli całkowitej eliminacji sprzeczności), to pogląd godny epoki New Age, ale niekoniecznie marksizmu. Cały haczyk z komunizmem polega na tym, że pewne rozwiązania są możliwe pod warunkiem zniesienia określonych, konkretnych sprzeczności wynikających z konkretnych, historycznych okoliczności. Marksizm zakłada zniesienie stosunków burżuazyjnych, co oznacza zniesienie kondycji zarówno burżuja, jak i proletariusza. W takiej sytuacji biurokrata nie jest więcej potrzebny. Wtedy może stać się specjalistą od zarządzania produkcją, ponieważ produkcja nie służy więcej celom klasowym.
Wiemy, że to nie jest łatwe do zrobienia. Ale jeśli gdzieś jest jakaś utopijna koncepcja, to należałoby ją dobrze zlokalizować.

autor: EB, data nadania: 2013-07-11 22:11:03, suma postów tego autora: 856

Biurokracja

Myślę, że w żadnym systemie nie można obejść się bez biurokracji.
Problemem gospodarki centralnie sterowanej jest to, że biurokraci zarządzają tam całością procesu produkcji.
Faktem jest, że inaczej się nie da.
Jeśli ktoś myśli, że się da - to wierzy w utopię.
Najważniejszą kwestią w takiej sytuacji jest kontrola robotnicza.
W stalinizmie jej nie było, "czerwoni burżua" robili co chcieli, nie licząc się z głosem robotników.
Kwestią przyszłości jest zbudowanie systemu opartego na radach, gdzie biurokraci będą pod ścisłą kontrolą robotników, a ich prace będą na bieżąco weryfikowane.

autor: dnk, data nadania: 2013-07-12 00:30:27, suma postów tego autora: 329

Kontrola to podstawa

"W stalinizmie jej nie było [kontroli robotniczej], "czerwoni burżua" robili co chcieli, nie licząc się z głosem robotników."

Faktem jest, że poczuli się jak we własnym folwarku, ale jednak nie można tego porównać do dzisiejszej władzy burżuja. Różnica jest wyraźna i ludzie pamiętają, że byli lepiej traktowani przez "czerwonego burżuja" niż przez obecnego burżuja. Co by nie mówić "czerwony burżuj" bardziej liczył się z robotnikiem od dzisiejszego.


"Kwestią przyszłości jest zbudowanie systemu opartego na radach, gdzie biurokraci będą pod ścisłą kontrolą robotników, a ich prace będą na bieżąco weryfikowane."

Byłoby dobrze wdrażać robotników do zarządzania, żeby nie byli tylko dodatkiem do maszyny, ale gospodarzem swojego zakładu i całego państwa. Idzie też o zacieranie różnicy między pracą fizyczną, a umysłową, miedzy produkcją, a zarządzaniem. Wszystko na miarę potrzeb i możliwości. Warunkiem jest utrzymanie robotniczej kontroli nad biurokracją. W przeciwnym razie biurokracja stanie się nową burżuazją i kapitalizm powróci w nowej formie.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-12 09:22:53, suma postów tego autora: 2550

Klasa robotnicza decyduje, biurokracja wykonuje

Międzynarodowe Seminarium Komunistyczne, Bruksela 31 V - 1 VI 2013 r.

"Ofensywa na prawa i wolności demokratyczne w realiach światowego kryzysu kapitalizmu. Strategia i działania odwetowe."


43. Wciąganie mas w dzieło rozwijania demokracji odbywa się za pośrednictwem organów władzy ludowej i organizacji społecznych, takich jak związki zawodowe, organizacje młodzieżowe i kobiece. Oznacza to, że masy pracujące, jako gospodarze swego socjalistycznego państwa i społeczeństwa, będą decydować o najważniejszych kwestiach organizacji społeczeństwa na wszystkich szczeblach: w obrębie przedsiębiorstw i miejsca zamieszkania - na poziomie wszystkich jednostek administracyjnych i ogólnonarodowym. Będą uczestniczyć w planowaniu gospodarczym, organizowaniu systemu oświaty, rozwoju nauki i techniki. Obradować będą nad głównymi zagadnieniami życia społecznego, tworzeniem bądź zmianą konstytucji, przyjęciem budżetu, organizacją systemu opieki zdrowotnej, edukacji, ochrony środowiska, nad kwestiami etycznymi itp.

całość http://komsomol.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1556:22-midzynarodowe-seminarium-komunistyczne-bruksela-31-v-1-vi-2013-r-qofensywa-na-prawa-i-wolnoci-demokratyczne-w-realiach-wiatowego-kryzysu-kapitalizmu-strategia-i-dziaania-odwetoweq&catid=30:wspol&Itemid=37

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-14 09:29:37, suma postów tego autora: 2550

NASZA DROGA DO KOMUNIZMU

Tradycyjna odpowiedź na zarzut dotyczący biurokracji (i biurokratyzacji) i jej roli w społeczeństwie socjalistycznym brzmi w ten sposób, że również kapitalista (jako właściciel) niekoniecznie zarządza swoim biznesem, zadowalając się określaniem tego, co (a raczej - ile) chce z owego biznesu osiągnąć. Tym bardziej burżuazja jako klasa nie pełni funkcji zarządcy środkami produkcji, powierzając ją specjalistom.
Dlatego też, analogicznie, klasa robotnicza może powierzyć funkcje zarządzania specjalistom, zachowując jednak w swym ręku funkcję polityczną, czyli funkcję właściciela środków produkcji. W tym miejscu powinniśmy zrobić zastrzeżenie, że mówimy o okresie przejściowym, czyli o społeczeństwie, które nie zniosło jeszcze sprzeczności, nazwijmy je dla uproszczenia antagonistycznymi, czyli nie jest jeszcze społeczeństwem komunistycznym. Powinno to być społeczeństwo demokratyczne, w którym przestrzegana jest zasada "od każdego według jego zdolności, każdemu według jego pracy" - a więc - społeczeństwo socjalistyczne.

Oczywiście, błędem byłoby powierzanie funkcji reprezentanta interesów politycznych klasy robotniczej jakimś innym biurokratom - specjalistom od reprezentacji, np. posłom wybranym w demokratycznym głosowaniu. Znamy bowiem pułapki demokracji. W okresie przejściowym chodzi o poszerzanie zakresu swobód obywatelskich, ale jednocześnie o nietracenie z oczu celu, w którym społeczeństwo powinno się rozwijać. Na razie nie wynaleziono innej instytucji, która mogłaby się podjąć tego zadania (reprezentacji interesów klasy robotniczej i pilnowania kierunku rozwoju), poza partią polityczną. Inne typy instytucji albo są zagrożone taką samą degeneracją biurokratyczną w swym funkcjonowaniu, albo stają się z czasem kryptopartiami, jak dobrze wiadomo z historii, przede wszystkim zagrożonymi takim procesem. Ale nie ma królewskiej drogi do komunizmu.

Czynnik aktywizmu, czynnik subiektywny, kryje się więc nie w strukturach tzw. społeczeństwa obywatelskiego, które formalizuje się w krótkim czasie i staje taką samą instytucją biurokratyczną i podporządkowaną państwu, jak wszystko inne, ale w strukturach politycznych, które ze swej natury nie mogą całkowicie sformalizować i zrutynizować swej działalności, o ile nie staną się strukturami państwa. Co - jak również wiadomo z historii - nie jest wykluczone z góry. Czynnikiem hamującym rutynizowanie i biurokratyzowanie się partii politycznych jest autentyzm i wyrazistość reprezentowania przez nie interesów klas i warstw istniejących i działających w społeczeństwie, mających rozbieżne lub niekoniecznie zbieżne interesy.
Dlatego nie sprawdziły się różnego rodzaju próby alternatywnych dróg do socjalizmu, np. jugosłowiańska. Droga ta była bowiem również biurokratyczna, choć niewątpliwie bardziej autentyczna w swych początkach niż, np. w powojennej Polsce. Złożyły się na to różnice historyczne, których omawianie nie jest celem tego tekstu. Mówiąc w skrócie, ze względów politycznych, utrzymania władzy w niewątpliwie wrogim otoczeniu, do tego z brakiem wsparcia ze strony rzekomo bratniego obozu socjalistycznego, konieczność szukania wewnętrznego wsparcia powodowała daleko idące ustępstwa z interesów robotniczych po to, aby na tym kompromisie budować rzekomą "jedność moralno-polityczną narodu". Nietrudno zrozumieć, iż jedność ta budowana była w oparciu o zrutynizowane i zbiurokratyzowane struktury wysuwające na plan pierwszy interesy różnego rodzaju specjalistów i wszelkich innych grup społeczno-zawodowych, na których władzy zależało bardziej niż na robotnikach. A właściwie - zależało jej na ich poparciu, ponieważ poparcie robotników było już kupione wydatnym zmniejszeniem groźby bezrobocia, choć nie wyeliminowaniem go w warunkach jugosłowiańskich. Ale już to było odczuwalną ulgą w stosunku do okresu kapitalizmu.

Doświadczenie jugosłowiańskie uczy, że zagrożenia biurokratyzmem nie eliminuje zachowanie systemu rynkowego z ograniczeniami typu interwencjonizmu państwowego, choćby i najbardziej poszerzonymi. Nie w tym bowiem rzecz. Biurokratyzacja jest pochodną degeneracji partii w twór uciekający od swej naturalnej, stronniczej (czyli "partyjnej") istoty. Nie ulega wątpliwości, że zalecana droga brnięcia w konflikty społeczne wydawała się nie bezpodstawnie trudniejsza. Łatwiej było uzyskiwać kompromisy z resztą społeczeństwa (co tu ukrywać - nie zawsze przychylnego socjalizmowi) kosztem interesów klasy robotniczej.
Zrozumienie tego momentu jest ważne, ponieważ na tej właśnie "drobnej" odmienności strategii politycznej polegała różnica między Leninem a Stalinem, co tak chętnie zamazują różnej maści sowietologiczne swołocze utrzymujące tezę o ciągłości między Leninem a Stalinem.
Nie oznacza to, że Lenin nie robił ustępstw kosztem interesów robotniczych. Różnica polegała na tym, że miał on tego świadomość i nie ukrywał tego faktu. Tymczasem Stalin musiał mordować swych towarzyszy po to, aby móc udawać, że istnieje klasowa jedność linii partyjnej pod bijącą po oczach rzeczywistością jego zygzaków politycznych.

Kontrola robotnicza jest w sytuacji zbiurokratyzowanego aparatu partyjnego fikcją. Kontrola ta rozbija się o połączone siły biurokracji partyjnej i państwowej, które zresztą często przenikają się. Kontrola robotnicza nie ma większego znaczenia niż związki zawodowe, a nawet ma w stosunku do nich tę niższość, że biorąc na siebie odpowiedzialność za decyzje zarządcze, których nie jest wszak w stanie spełniać, nie może oprzeć się na bojowości możliwej w przypadku związku zawodowego, który może w pełni cieszyć się swobodą swego partykularyzmu. Jeśli, oczywiście, nie jest uwikłany w relacje z władzą, jak np. tzw. żółte związki zawodowe czy inne "państwowotwórcze".
Dlatego też kontrola robotnicza nie przyjęła się wśród robotników, ponieważ stanowiła w praktyce nierzadko przedłużenie dominacji pracodawcy. A jeśli ten pracodawca (np. państwo socjalistyczne) neutralizował ewentualne konflikty klasowe za pomocą ustępstw z bezpośrednich (i długofalowych w efekcie biurokratyzacji) interesów klasowych robotników, to tylko uważając robotników za kompletnych idiotów można się było łudzić, że nie pojmą tego w lot.

Drugim wątkiem problemu postawionego przez dnk jest sam system komunistyczny. Ten element jest niepomijalny, ponieważ stanowi podstawę, cel, nić przewodnią i perspektywę ruchu robotniczego.
Waga tego zagadnienia jest fundamentalna, czego świadomość miał Marks oraz wszyscy marksiści godni tego miana.
Dotychczasowa, ograniczona dostępność do dóbr konsumpcyjnych powodowała, że społeczeństwo albo musiało się zadowolić niskim stopniem zaspokojenia potrzeb życiowych, albo dzieliło się na elity, które potrzeby owe zaspokajały w relatywnie wysokim stopniu, i masy, których potrzeby pozostawały w mniejszej lub większej części po prostu nie zaspokajane. Nastanie społeczeństwa przemysłowego sprawiło, że po raz pierwszy zostało zniesione "spiżowe prawo" wynikające z koncepcji malthuzjańskiej. Społeczeństwo zaczęło produkować więcej dóbr konsumpcyjnych, niż potrzebowało dla prostego przeżycia.
Oczywiście, ten przyrost dóbr ponad bezpośrednią potrzebę (czyli wartość dodatkowa) został, zgodnie z dotychczasową logiką społeczeństw klasowych zawłaszczony przez klasy posiadające. Nie trzeba było wielkiego sprytu, aby dostrzec, że przywłaszczanie to, odbierające klasom podporządkowanym możliwość uczestnictwa w postępie cywilizacyjnym jest tym razem w sposób jawny podyktowane nie prawami Natury, ale prawami jak najbardziej ludzkimi - ściślej: ludzkiej pazerności.
I równie oczywiście znaleźli się od razu apologeci nowego klasowego systemu, którzy za udział w zawłaszczonej wartości dodatkowej zaczęli "naukowo" uzasadniać niesprawiedliwy podział owej wartości.

Koncepcja marksowska rozwinęła wątki zawarte w już istniejących, przodujących nurtach myśli swojej epoki: angielskiej myśli ekonomicznej, francuskiej myśli socjalistycznej i niemieckiej filozofii. Krytyka tych źródeł marksizmu jest współcześnie podstawą dla wykazywania źródeł utopijności i totalitaryzmu rzekomo zawartych w samym marksizmie. Istotne jest więc uświadomienie sobie, co tak naprawdę przyjmujemy bądź odrzucamy w zależności od naszego stosunku do marksizmu.
Ważne jest też pamiętanie o czerwonej nici, która ma służyć za narzędzie rozstrzygania wątpliwości rodzących się przy rekonstrukcji koncepcji. Dzięki temu można też odnieść się do krytyki marksizmu z pozycji nowolewicowych.

Nadzwyczajny wzrost sił wytwórczych dzięki produkcji przemysłowej sprawił, że stosunek człowieka do natury zaczął być postrzegany jako zapośredniczony przez relacje społeczne. Mogło tak się stać, ponieważ waga relacji społecznych przeważyła tak znacznie relacje z przyrodą. Stosunki burżuazyjne, jak zauważył Marks, odsłoniły istotę relacji zachodzących między ludźmi, dawniej ukrytą pod pozorem czysto naturalnych relacji. Fałsz owej zideologizowanej świadomości został obnażony nie tyle siłą spekulacji, co naoczności świata burżuazyjnego. Dało to możliwość sformułowania pierwszej zasady wolności, a mianowicie, że stosunki podległości i wyzysku nie są efektem "spiżowych" praw Natury, ale skutkiem całkiem określonych, politycznych działań ludzkich. Dobrze postawiony problem jest już połową odpowiedzi i ten problem został wreszcie postawiony właściwie. Dzięki temu idea równości i bezklasowości przestała być ideą utopijną. Należało jednak jeszcze ustawić ją w konkretnych realiach.

Kolejnym krokiem było stwierdzenie, że dzieje społeczne rozwijają się według pewnej określonej logiki, a nie na zasadzie przypadkowych kroków zależnych od woli tego czy innego władcy. Ta logika odzwierciedlała pojmowanie historii i jej sensu przez zbiorowy podmiot społeczny, wraz z całym bagażem sprzeczności zawartych w świadomości owej zbiorowości. Było to przetłumaczenie na język rzeczywistości filozoficznego wniosku Hegla o rozwoju Ducha w dziejach. Świadomość zbiorowa nie wysnuwa się z samej siebie niczym pajęczyna z pająka, ale kształtuje się w oparciu o postrzeganie rzeczywistości i jej rozumienie. A ponieważ społeczeństwo burżuazyjne w sposób niezamierzony, ale przez to nie mniej wyrazisty, odarło świat z fałszywej ideologii przedustawnego porządku, to i postrzeganie owej rzeczywistości było siłą rzeczy mniej zideologizowane niż dotychczas, co dawało nadzieję na właściwe rozpoznanie własnych interesów klasowych przez klasy uciskane i wyzyskiwane.
To znosiło charakter utopii cechujący dotychczasowe koncepcje zmiany zasad rządzących społeczeństwem ludzkim.
Wreszcie, dostrzeżony został podmiot owej zmiany skupiający w sobie cechy sprzeczne, a jednocześnie dzięki tej sprzeczności czyniące go łącznikiem między problemem wynikającym z dawnego, dotychczasowego kształtu stosunków klasowych w społeczeństwie, a możliwością przerwania owego stosunku klasowego, bez groźby cofnięcia się do barbarzyństwa. Barbarzyństwem groziło raczej przeciwstawianie się zmianom.

Dzięki obfitości dóbr, których wytwarzanie zapewnia przemysł, może zniknąć uzależnienie od tych elementów rynku, które służą selekcji potencjalnych nabywców, a mianowicie chodzi o ceny i ich naturalne dopełnienie - reglamentacja. Rynek towarów, który wywarł takie wrażenie na Marksie, że od niego rozpoczął swoje opus magnum - "Kapitał", zacznie pełnić funkcję społecznie zapośredniczonej Natury. Chodzi tu więc raczej o podaż towarów, a nie o to, co dziś rozumiemy pod pojęciem rynku, czyli o sposób dystrybucji dóbr znajdujących się w niedoborze. W rozwiniętej i podporządkowanej potrzebom ludzkim gospodarce niedobór zostanie przezwyciężony.
Oczywiście, rodzi się pytanie o to, czy możliwe jest pełne zaspokojenie wszystkich możliwych do pomyślenia potrzeb społecznych. Rodzi się również pytanie, które nie było jeszcze postrzegane powszechnie w czasach Marksa, a mianowicie o wydolność planety, gdyby ekstrapolować dynamiczny rozwój kapitalistyczny na wszystkie kontynenty. Oba te pytania zyskują jedną odpowiedź w ramach marksizmu, ponieważ sprowadzają się do jednego światopoglądu odziedziczonego po przodkach. Otóż wiadomo, że potrzeby elit i potrzeby klas wyzyskiwanych różnią się o lata świetlne. Nie posiadające ograniczeń potrzeby elit są tak rozbuchane z tego tylko powodu, że ich zaspokojenie nie wymaga wkładu pracy od ich nosiciela. W sytuacji, kiedy trzeba samemu wytworzyć narzędzia, a potem dobra, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno wszystkie te dobra są mu potrzebne. Dlatego pojęcie racjonalności, jaką ma wnieść gospodarka socjalistyczna, jest także pojęciem klasowym, nie neutralnym światopoglądowo. Klasa wytwarzająca dobra zaspokajające potrzeby ma podstawy, aby przeprowadzić taką kalkulację nakładów i efektów w duchu rozwiązania perspektywicznego. Jak widać z tego, także kwestia wydolności planety w takim kontekście staje się prostsza do rozwiązania, gdyż z góry mamy mniejsze parcie na rabunkową eksploatację jej zasobów. Jeśli Marks snuł także pewne rozważania na temat automatyzacji procesów produkcyjnych, to wiadomo, że przynajmniej w okresie początkowym, kiedy liczy się ekonomiczność rozwiązania, aby je wdrożyć, mogło to dotyczyć tylko produkcji wielkiej skali, a więc najbardziej podstawowych dóbr. Tak więc, podobnie jak Natura, która sama z siebie (dopóki nie zostanie zawłaszczona) daje nam wolny dostęp do podstawowych dóbr, tak i owa "Natura" zapośredniczająca poprzez społeczeństwo nasz kontakt z prawdziwą Naturą, odnosi się do podstawowych dóbr koniecznych dla życia człowieka. To, co ponadto, należy do sfery wytwórczości manifestującej zdolności producenta, czyli nosi znamiona wytwórczości rzemieślniczej, czy nawet artystycznej. Stanowi dla producenta rekompensatę sama w sobie, ponieważ jest obiektywizacją jego istoty czy podmiotowości. Czyli, inaczej, sensem istnienia. Dlatego Marks pisał o tym, że ten sam człowiek może być rano szewcem, a po południu poetą. Tego typu stosunki społeczne mają podstawę racjonalną, niekoniecznie muszą być widziane jako utopia.

Sednem jest jednak istnienie na początku owej drogi wyrazistego programu, którego nicią przewodnią jest interes klasy bezpośrednich producentów i to do tego producentów w tych dziedzinach, które mają zasadnicze znaczenie dla zabezpieczenia podstaw ludzkiej i społecznej egzystencji. Rozwój przemysłu musi być dynamiczny na początku, aby osiągnął masę krytyczną, po osiągnięciu której staje się możliwe dokonanie wspomnianej wyżej podmiany Natury na "Naturę", czyli na społeczne zapośredniczenie relacji jednostki z przyrodą jako taką. "Natura" odnosi się tu nie do całości przyrody, ale tylko do tej części, która musi być przetwarzana, bo inaczej człowiek nie mógłby istnieć fizycznie. Z dzisiejszą wiedzą na temat ekologii, chodziłoby więc o minimalizowanie skutków tej ingerencji człowieka w przyrodę. W zaskakujący sposób ten wymóg ekologicznego myślenia idzie w parze z klasowym stanowiskiem robotnika przemysłowego i jego obiektywnym interesem klasowym.
Powodzenie polityki ustanawiającej "Naturę" w powyższym ujęciu jest jednocześnie stawianiem na powrót do form wspólnotowych, wzorowanych na społeczeństwach plemiennych, w których instynktownie jeden człowiek solidaryzuje się z drugim, a gdzie nie ma konfliktu na tle dostępu do podstawowych dóbr, ponieważ są one we (względnej, oczywiście) obfitości. Jest to więc powrót do komunizmu pierwotnego, ale na wyższej podstawie, która daje możliwość utrzymania osiągnięć cywilizacyjnych, ale bez groźby katastrofy nieuchronnie związanej z nieograniczonym rozciąganiem jednej z przejściowych tendencji rozwoju ludzkości - produkcji przemysłowej - do i poza granice absurdu.

Alternatywą dla tak rozumianego nowego ładu społecznego, włączającego w swój obręb także relacje człowieka z przyrodą, jest neokonserwatywna reakcja polegająca na sprywatyzowaniu wszystkiego w celu także zapobieżenia nadmiernej eksploatacji planety. Tyle, że tutaj koszt tej operacji poniosą członkowie klas wyzyskiwanych i uciskanych, zaś beneficjentem ostatnich enklaw czystej przyrody będą nieliczni członkowie elit. Ta wizja jest mało perspektywiczna, ponieważ ewentualna automatyzacja procesów produkcyjnych (z braku siły roboczej) może tylko spowolnić tempo wyniszczenia przyrody, ale nie zatrzyma go, ponieważ potrzeby nadal będą cieszyły się brakiem ograniczeń. Perspektywa, jaką zresztą już dziś prezentują przedstawiciele tego typu myślenia bezalternatywnego (TINA!) jest ekploatacja innych planet, potem jak wyczerpią się zasoby Ziemi.

Aktualność marksizmu zasadza się na tym, że rozwiązania, o których wyżej, są zawarte już w zalążku w koncepcji Marksa, o ile tylko na serio weźmie się tę koncepcję i rozpatrzy w kontekście jego składowych, jego korzeni i problemów, z których wyrastał. A te wszystkie problemy istniały już w zalążku w jemu współczesnym społeczeństwie. Także nie należy odrzucać jako staroci jego namysłu nad dialektyką heglowską. Myślenie dialektyczne, dziś wyśmiewane jako sofistyka mająca na celu godzenie sprzeczności, jest tylko odbiciem realnie istniejących w przyrodzie dynamicznych procesów, które rozwijają się poprzez powracanie do harmonii i równowagi poprzez procesy zakłócające ową równowagę, a więc siłą rzeczy prowadzące do zderzania się sprzeczności, czy raczej tego, co my - w naszej zero-jedynkowej logice formalnej - postrzegamy jako sprzeczności. Tak naprawdę sprzeczności są tylko próbami uchwycenia dynamiki i wyrazem niezrozumienia mechanizmów leżących u podłoża dynamicznych procesów.
Zrozumienie jakiegoś mechanizmu objawiającego się jako zbiór sprzecznych zjawisk i sytuacji wymaga ingerencji podmiotu analizującego ową rzeczywistość. Zakłócenie harmonii i równowagi bez świadomego procesu naprawczego prowadzi do rozwoju dysharmonii w sytuację sprzeczności - ostrego konfliktu - w którym zwycięża element silniejszy i dalszy rozwój odbywa się już w dynamice dotyczącej nowego podmiotu procesu. Bo zazwyczaj nowe, silniejsze i bardziej dynamiczne, zwyciężą stare i zgnuśniałe. Dlatego dalszy rozwój ludzkości i społeczeństwa ludzkiego jest uzależniony od uświadomienia sobie istoty procesów i mechanizmów, w jakich porusza się człowiek. W niedialektycznym sposobie myślenia, najwyższym poziomem uniezależnienia od ograniczeń naturalnych jest stałe, świadome przeciwstawianie się owym ograniczeniom. Czyli ciągła walka. Przeciwstawianie się przyrodzie oznacza jej niszczenie jako wroga, jako czegoś, co nas ogranicza, nad czym musimy panować i sobie podporządkować. Można ten stan rzeczy wytrzymać jedynie pod warunkiem, że tę walkę biorą na siebie klasy podporządkowane. Nasz stosunek do przyrody wyrażą się w naszym stosunku do klas uciskanych. Nie ma wolności Pana bez zniewolenia Niewolnika.

Komunizm proponuje sposób na świadome przetrwanie i zwycięstwo człowieka jako silniejszego elementu "sprzeczności" między człowiekiem a Przyrodą. Tym sposobem jest świadomie ograniczony zakres panowania nad przyrodą. Harmonia stosunków społecznych ma znaleźć swoje odbicie (i konsekwencję) w stosunku człowieka do Przyrody. Będzie on również harmonijny i życzliwy, tak jak stosunki międzyludzkie w społeczeństwie komunistycznym. Tertium non datur.
Ograniczony zakres panowania nad przyrodą w społeczeństwie docelowym, wzorowany na komunizmie pierwotnym, daje nam warunki, które są rękojmią przeciwko tworzeniu się biurokracji. Ograniczony zasięg panowania jest tam przytłoczony wytwórczością typu artystycznego i rzemieślniczego, co powoduje, że przeważają stosunki pozatowarowe, obywające się bez pieniądza i jego symbolicznej funkcji. W takiej sytuacji biurokracja jako system władzy nie ma sensu (z braku interesu) i biurokracja staje się grupą specjalistów, którzy nie różnią się od szewców czy poetów.

Ale bez okresu przejściowego nie ma społeczeństwa docelowego.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
14 lipca 2013 r.

autor: EB, data nadania: 2013-07-14 10:10:36, suma postów tego autora: 856

A konkretnie?

Jakie wnioski polityczne wynikają z tekstu "Nasza droga do komunizmu"?

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-15 15:35:50, suma postów tego autora: 2550

TO NIE APTEKA

Zawsze szukasz gotowych recept? Trochę więcej samodzielności.

autor: BB, data nadania: 2013-07-16 06:08:27, suma postów tego autora: 4605

Pytanie ma sens

Filozoficzne rozważania o człowieku i przyrodzie mogą prowadzić do różnych, często sprzecznych interpretacji i wniosków politycznych dalekich od intencji autora. Stąd moje pytanie.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-16 21:51:26, suma postów tego autora: 2550

TO NAS NIE RUSZA

Od kiedy, Bartku, jesteś taki ostrożny? Co się stało? Jesteśmy przyzwyczajeni do tendencyjnych, uproszczonych interpretacji, a nawet do złej woli, Nie inaczej było i w twoim przypadku. Miałeś już nie raz okazję wykazać choćby przyzwoitością. Nie skorzystałeś z okazji.

Nie wszystkie kwestie zostały rozstrzygnięte na gruncie marksizmu. Nasza interpretacja ortodoksji marksistowskiej nie zyskała poklasku. Od lat prezentujemy mniejszościowe stanowisko w kilku zasadniczych kwestiach.
Większość utożsamia wartość dodatkową z wartością dodaną, klasę robotniczą z klasą pracowniczą, klasą pracującą, bądź klasą pracowników najemnych.

My stoimy na gruncie tradycyjnej, wąskiej interpretacji wymienionych kategorii i pojęć znanych z marksizmu, socjologii i ekonomii politycznej.

Do tej większości dołączyło nawet Lutte Ouvriere (zob. http://socjalizmteraz.pl/archives/4295).

To nas nie rusza. Pozostaniemy sobą.

W ustach nowej radykalnej lewicy slogan "pięknie się różnić" jest tylko pustym frazesem.

Faktycznie tak istotne różnice nie mogą być bez znaczenia przy formułowaniu programu, taktyki a nawet strategii działania.
O żadnej ekumenicznej jedności radykalnej lewicy nie ma mowy.

Rzecz w tym, że ci co w istocie i w sprawach zasadniczych nieomal niczym się nie różnią, jak choćby wszystkie tendencje posttrockistowskie i tak nie mogą dogadać się ze sobą. Szczerzą tylko swoje partyjniackie kły.

Nie zawsze większość ma rację. Możecie nas sto razy przegłosować. Mamy gdzieś taką demokrację.
Nie wszystkie spory rozstrzyga głosowanie.

autor: BB, data nadania: 2013-07-17 11:54:17, suma postów tego autora: 4605

Co z tymi leninistami?

"Do tej większości dołączyło nawet Lutte Ouvriere (zob. http://socjalizmteraz.pl/archives/4295)."

Jeszcze kilka dni temu było wam z nimi, jako leninistami po drodze http://lewica.pl/f_test/index.php?fuse=messages.28185

Cóż za zawód. Okazało się, że nie są leninistami.
Na placu boju zostało KKE. Coś mi się zdaje, że ich też odsądzicie od czci i wiary i wyjdzie na to, że jedynymi leninistami na świecie jesteście wy.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-19 10:30:29, suma postów tego autora: 2550

Przyganiał kocioł garnkowi

"Jesteśmy przyzwyczajeni do tendencyjnych, uproszczonych interpretacji, a nawet do złej woli,"

Sami stosujecie takie metody w dyskusji z adwersarzami. Przykładem jest przypisywanie mi z uporem maniaka poglądu, że obarczam robotników odpowiedzialnością za upadek PRL, wbrew moim wypowiedziom na ten temat. Zwyczajnie kłamiesz.

http://www.dyktatura.info/?p=1251
http://www.dyktatura.info/?p=1637
http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.25180
http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.26764



Inny przykład pochodzi z powyższej dyskusji. Z moich słów "stalinowska teoria ma historyczny charakter i odnosiła się do konkretnej sytuacji" wyciągnęliście wniosek, że "Można to zasadnie rozumieć w taki sposób, jakoby stalinizm miał swoje konkretnie historyczne uzasadnienie. Lub usprawiedliwienie - gdybyśmy mieli wyrazić się dobitnie."

Czy to nie jest świetny przykład tendencyjnej, uproszczonej interpretacji, a nawet złej woli?

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-19 11:18:02, suma postów tego autora: 2550

PODZIAŁY IDĄ W POPRZEK

To stara teza GSR. Nie ze wszystkimi zatem, tylko z leninistami w KKE, LO itd. W tych organizacjach leniniści niekoniecznie są większością. W KKE mamy reprezentatywną ekipę stalinistów, a w LO posttrockistów.
Jeszcze nie załapałeś?
Stąd też jednolity front robotniczy "od dołu" (a jeśli to możliwe również "od góry") rozciągamy na wszystkie inne ugrupowania robotnicze, bez wyjątku.

Zresztą, Bartku, nie bardzo cię rozumiem dlaczego czepiasz się właśnie nas. Co stoi na przeszkodzie, aby pozostali zjednoczyli się, no choćby przeciw nam.
Nie słyszeliśmy jednak o skutecznym zjednoczeniu zainicjowanym przez przytłaczającą skądinąd większość.

Nie sądzisz, że ten stan rzeczy odzwierciedla podziały w społeczeństwie.
Możesz zatem snuć swoje ekumeniczne wizje do usranej śmierci.

autor: BB, data nadania: 2013-07-19 11:45:52, suma postów tego autora: 4605

Pozamiatane

"Możesz zatem snuć swoje ekumeniczne wizje do usranej śmierci."

Być może.



"WYJDZIEMY Z POLITYCZNEGO NIEBYTU JAKO PARTIA KOMUNISTYCZNA"

Z pewnością.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-19 12:26:41, suma postów tego autora: 2550

Ekumenizm, a jednolity front robotniczy

Wyjaśnijcie co rozumiecie przez ekumenizm? I czym to się różni od jednolitego frontu robotniczego od dołu i jeśli to możliwe od góry?

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-19 13:45:05, suma postów tego autora: 2550

BB... marzenia o "zaspokojeniu potrzeb" i harmonii :)

"Komunizm proponuje sposób na świadome przetrwanie i zwycięstwo człowieka jako silniejszego elementu "sprzeczności" między człowiekiem a Przyrodą. Tym sposobem jest świadomie ograniczony zakres panowania nad przyrodą. Harmonia stosunków społecznych ma znaleźć swoje odbicie (i konsekwencję) w stosunku człowieka do Przyrody. Będzie on również harmonijny i życzliwy, tak jak stosunki międzyludzkie w społeczeństwie komunistycznym." - i dialektykę szlag trafił...:) ... a już myślałam, że o tej dialektyce to na serio...
A jeśli o biurokracji na poważnie, to trzeba by było zdefiniować biurokracje, pokazać uprzywilejowanie biurokracji w PRL a zwłaszcza wskazać na jej własnościowe, ekonomiczne uprzywilejowanie... bez tego całe to gadanie o biurokracji to magiczne gusła!

autor: Tekla, data nadania: 2013-07-19 23:23:36, suma postów tego autora: 151

KLAWO

Zadajesz, Bartku, absurdalne pytania. Najwyraźniej nie przerabialiście tego w szkole. To oczywiście nie wasza wina. Odsyłamy do samodzielnych lektur - temat jednolity front robotniczy. Polecamy historyczne opracowania Franciszki Kaleckiej i naszą dyskusję na ten temat ze Zbigniewem M. Kowalewskim. Znajdziesz ją w archiwach dyktatura.info.

Ekspertem od ekumenizmu może być nawet Wikipedia:
"Ekumenizm lub ruch ekumeniczny (z gr. oikumene - zamieszkała ziemia) - ruch w obrębie chrześcijaństwa dążący do przywrócenia pierwotnej jedności pomiędzy rozlicznymi wyznaniami chrześcijańskimi w ramach jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła. Głównym narzędziem ekumenizmu jest dialog i wspólna modlitwa, które nie mają na celu pochopnego zacierania różnic, lecz odkrycie jedności opartej na prawdzie i miłości Chrystusa."

Zamiast insygni chrześcijańskich wstaw komunistyczne i będzie klawo.

P.S.: Do tematu wrócimy artykułem.

autor: BB, data nadania: 2013-07-21 09:15:04, suma postów tego autora: 4605

Dajcie spokój z tym "ekumenizmem"

Co mi tu wyjeżdżasz z definicją ekumenizmu. Idzie mi o to, jaką treść wkładasz w przypisywany mi z uporem maniaka, przy każdej okazji, a nawet bez niej "ekumenizm".

Opowiadam się za wspólnym frontem komunistów, ale bez zacierania wewnętrznych rozbieżności, które mają naturalny charakter. Zacieranie różnic byłoby zabiegiem szkodliwym, bo sztuczna jedność prowadzi do osłabienia ruchu. Potwierdza to doświadczenie rewolucyjnego ruchu robotniczego. A zatem chodzi o zachowanie jedności w różnorodności, a nie sztucznej, wymuszonej jednomyślności. Potrzeba zjednoczenia ponad różnicami wynika z miażdżącej przewagi wroga klasowego. Przewaga burżuazji jest tak wielka, że zjednoczenie staje się koniecznością. Jednolity front robotniczy od dołu i (jeśli to możliwe) od góry to słuszny kierunek. Nie wydaje mi się, żebym wykraczał poza ten kierunek. Mój "ekumenizm", eksponując potrzebę jedności ponad podziałami w obliczu wspólnego wroga, zmierza do stworzenia jednolitego frontu robotniczego od góry, podczas, gdy wy eksponując podziały bombardujecie jego utworzenie.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-21 13:49:32, suma postów tego autora: 2550

TARAN

Nigdzie nie wyjeżdżam, to ty odjechałeś. Prosiłeś o definicję ekumenizmu ("Wyjaśnijcie co rozumiecie przez ekumenizm?"), no to ją masz.
Pasuje jak ulał do twojego rozumowania. Przecież chrześcijanom też nie chodzi o "pochopne zacieranie różnic". Może być zatem jedność w różnorodności. Przynajmniej w okresie przejściowym.

Z twojej wypowiedzi jasno wynika, że nie sięgnąłeś do wskazanych ci lektur. Wciąż masz poważne braki. Daleko ci do Zbigniewa M. Kowalewskiego. Ten przynajmniej we wspomnianej dyskusji z nami na temat jednolitego frontu robotniczego na moment załapał o co tak naprawdę chodzi.

Stawiamy nacisk na jednolity front robotniczy "od dołu" nie przypadkiem. Otwarta furtka na front "od góry", to tylko gest dobrej woli, choć nie bez znaczenia.
Jednolity front robotniczy "od góry", to raczej wyjątek. Tak przynajmniej wynika z historii ruchu robotniczego, zwłaszcza w Drugiej Rzeczpospolitej.
To odpowiedź na pytanie "co robić?", gdy nie ma woli i przyzwolenia na odgórne porozumienie.
A takiej woli, jak dobrze wiesz, nie było w Drugiej Rzeczpospolitej i dziś jej nie ma.

Nie biadolimy nad tym jak ty.
Jednolity front robotniczy "od dołu" to nie klucz i nie wytrych, to taran w rękach względnie masowej rewolucyjnej partii robotniczej. Taką partią byłą, co by o niej nie mówić, przedwojenna KPP.
Dziś musimy zadowolić się jego namiastką.
Siła tarana zwielokrotnia się, gdy stosuje go rewolucyjna partia.

autor: BB, data nadania: 2013-07-22 06:46:56, suma postów tego autora: 4605

Dodaj komentarz