W skrócie: lewica współczesna (ta establiszmentowa i ta "prawdziwa") akceptuje kapitalizm jako taki, nie akceptuje jego przejawów. Oczywiście jest to pełna schizofrenia.
Ideologiczna hegemonia klasy panującej sparaliżowała lewicę. Przypomina ona zagonione na polowaniu zwierzę bojące się przekroczyć granicę flandr.
"bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego" - a więc tego , co w ramach kapitalistycznej dominacji wydaje się niemożliwe... Ba, na smyczy ngosów to niemożliwe. A sekretarz generalny SLD okazuje się ministrantem. Oni są kompletnie skolonizowani.
Kapitalizm i jego kultura ogarnęła cały świat, zastrasza i wyśmiewa wszystkich ino myślących, zrozumiałe ze jeśli chce się żyć i jakoś poruszać po tym świecie to wychylać się zbyt bardzo się nie opłaca. Jak długo to potrwa, myślę ze już można dostrzec pierwszy początek rysy na tym jeszcze nie widocznym pęknięciu. Jak długo mamy do pęknięcia, nikt tego nie wie.
Większość robotników w Polsce ma co zjeść, ma co na siebie założyć, jeździ samochodem, ma dach nad głową, a w mieszkaniu sprzęt rtv, agd i komputer.
Nie samym chlebem żyje polski robotnik. Oprócz tego jest kiełbasa, a nawet owoce cytrusowe. Może zjeść banana, a nawet kilka jeśli zechce.
Nie samą wodą żyje polski robotnik. Jest piwo, wino, wódka, coca-cola. A wszystko w takim wyborze, że głowa boli.
Życie klawe i wyżywienie klawe.
Nie samym chlebem i kiełbasą żyje polski robotnik. Są też igrzyska!! Talk-show, reality-show, skoki na nartach, bieganie na nartach, piłka, siatka, sitkom, serial, film dramat, film komedia, film sensacyjny. Tańczą i śpiewają w radio i telewizji. Wesoło jest.
Jest też msza święta i pielgrzymka.
Robotnik polski może pojechać nad jezioro, w góry i nad morze. Gdzie tylko chce. Nawet do Egiptu.
Życie polskiego robotnika jest bogate i wszechstronne. Nic co ludzkie nie jest mu obce. Coś dla ciała i dla ducha.
Po co mu socjalizm? Po co rewolucja?
Sugerujesz, Bartku, że robotnikom chodzi tylko o kaszankę?
Powiedzmy o szynkę...jeśli spadnie z pańskiego stołu.
Bartek chciał powiedzieć, że robotnikom nie chodzi tylko o kaszankę?
Co by nie mówił na jedno wychodzi - wszystkiemu winni są robotnicy. To przez nich Bartek zwariował.
Tymczasem chodzi o to, że współczesnej lewicy może się co najwyżej marzyć zorganizowanie w rewolucyjną partię robotników. A zatem nie wnosi ona świadomości klasowej. Gremialnie zadowala się tą zradykalizowaną - tradeunionistyczną.
Bliższe są jej problemy gejów i lesbijek. Przykładowo awangardowa Alternatywa Socjalistyczna, polska siostrzana organizacja CWI, pragnie związać walkę o prawa lgbt raz na zawsze z kwestią robotniczą (http://www.wladzarobotnicza.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2984:walka-o-prawa-lgbt&catid=72:ogolne&Itemid=58).
Z wiadomym skutkiem.
Oczywiście marksiści w stylu Urbana mają w dupie procesy społeczne i rozwój sił wytwórczych istotny udział klasy robotniczej w obaleniu PRL a teraz niszowe poparcie robotników dla KPP i PPS (co nie jedyne lewicowe ugrupowania?) to znaczy że klasa robotnicza jest głupia i jak chce kapitalizmu to niech go ma.
W ten sposób wywodzi się z marksizmu antyrewolucyjne wnioski, sieje się defetyzm a siebie uznaje za jednego samotnego wojownika we własnym pokoju.
Pozycja to jakże z pozoru tragiczna jest jednakowoż wybitnie wygodna.
Czy polski robotnik chodzi głodny, w łachmanach? Śpi w kartonie? Nie ma nic do straceni, prócz kajdan, a do wygrania wszystko?
Już pędzi na barykadę!!
Gdy doskwierała nędza robotnik walczył o socjalizm. Gdy nędza przestała doskwierać robotnik pogodził się z kapitalizmem. Lodówka pełna, piwo jest, telewizor gra, więc o co się bić?
O socjalizm?!
Co najwyżej o więcej kiełbasy i nowszy telewizor.
Reformizm wziął górę nad rewolucją. Pokój klasowy nad walką klas. Burżuazja kupuje sobie pokój społeczny, a proletariat targuje się tylko o cenę, za którą się sprzeda. O zniesieniu najemnego niewolnictwa nie ma już mowy.
Gdzie robotnicy walczą o socjalizm?
Proszę o jakiś przykład, choćby jeden?
Wnoszenie rewolucyjnej świadomości też nie wychodzi. Rewolucyjne idee jakoś nie chcą się zadomowić wśród robotników. Odbijają się jak groch od ściany. Za to idee burżuazyjne wchodzą jak w masło. Coraz bardziej rozcieńczony socjaldemokratyzm trzyma się mocno, a komunizm jest na marginesie. Czy to wina awangardy? A może sami potencjalnie zainteresowani nie są rzeczywiście zainteresowani? Jak to zmienić?
Tak to wygląda nie od dziś. Co będzie dalej? Walka, czy kolaboracja? Rewolucja, czy prostytucja?
Jeśli tak już myślimy to naprawdę ten system wsiąk nam do głowy. Może nie dożyjemy konkretnych zmian ale one będą (możliwe ze nie koniecznie od razu na lepsze). Chciwość bogatych i hipokryzja wybranych rządów tak jakby nie miała granic, ekologia szwankuje, USA nie będzie rządzić na wieczność, Chińczycy tez się po woli buntują, chcą więcej zarabiać, czystrzejszegoc powietrza i zdrowszą żywność. Polska kiedyś tez się obudzi, lub ktoś ją obudzi, wszystko przed nami.
Robotnicy, Bartku, zachowują się nad wyraz racjonalnie. Są nieufni nie tylko wobec lewicy, ale i prawicy. Nie angażują się politycznie w sprawy przegrane, mając na względzie własny partykularny interes.
Co innego działacze związkowi. Ci zawsze próbują na niwie politycznej ugrać lub wytargować coś dla siebie.
Wyjątki potwierdzają tylko regułę.
Piłeczka jest po naszej stronie. To lewica powinną przedstawić im swoją ofertę, uwzględniającą ich oczekiwania, nie oczekując nic w zamian, skoro już decyduje się służyć robotnikom jako klasie nie tylko w sobie, ale również i dla siebie.
To nie targ zamienny.
Tymczasem współczesna lewica, również ta radykalna, wyzbyła się już wszelkich zahamowań. Nie zamierza nikomu służyć, zwłaszcza Ciemnogrodowi. Od Ciemnogrodu zaś tylko krok do robotników. Tak ich przecież opisujesz.
Zresztą po co, skoro współczesna lewica utożsamia się z 99% społeczeństwa. Sama przecież nie będzie sobie służyć. Może zwyczajnie realizować własne interesy - partykularny interes robotniczy mając za nic.
Jaki może być obiektywny interes klasowy ogółu pracujących, wszystkich pracowników najemnych, klasy pracującej czy pracowniczej?
Nie ważne. Ważne, że ten partykularny, robotniczy jest przy nim niczym.
Należy zatem popierać postulaty płacowe - wszystkie i wszystkich bez różnicy i przekraczać je zarazem.
W tej pozycji - stojąc w rozkroku nad klasą robotniczą - można nawet obnażać się bezwstydnie.
Robotnicy postępują racjonalnie? Gdy głosują na PO, PiS czy SLD? Czy gdy zostają w domu?
Piłka jest po naszej stronie? Trzeba wyjść do robotników z programem? A program KPP to co? Przecież to jest program, który stawia jako cel socjalizm, a doraźnie polepszenie położenia w kapitalizmie. To klasowa propozycja dla robotników. Ale o czym tu gadać, jak nawet socjaldemokratyczna PPP dostaje poniżej 1 proc.
Bardzo racjonalnie postępują robotnicy wlokąc się za partiami burżuazyjnymi, albo zachowując bierność. Burżuazja się cieszy.
Ja pierdole co za wtórnota.
Facet co sam twierdził że szczyt tego co chce sam robić to pisanie swoich teorii o internecie ma teorię że klasa robotnicza jest do dupy bo nie zapisuje się do KPP. W imie czego? bo KPP po prostu istnieje?
Warzecho. Jak słusznie napisałeś moją jedyną ambicją jest "pisanie swoich teorii w Internecie". Od działania jest awangarda. A sympatycy są od komentowania - aprobowania, lub krytykowania, popierania, lub nie popierania. Zgodzisz się z taką demokratyczną formułą relacji awangarda-masy? Pozwolisz, że będę komentował, jak mi się podoba? A może prawo wypowiedzi ma tylko działacz-awangardzista, a reszta albo aplauz, albo morda w kubeł?
A tak nawiasem to co dotąd zdziałałeś, że się tak wywyższasz? Lepszy jesteś? Nawróciłeś choćby jednego robotnika na socjalizm, panie działaczu-rewolucjonisto?
1. Daj sobie spokój ze złośliwościami bo Ci nie wychodzą.
2. Nie będę się tu licytował na osiągnięcia (czego zresztą nie sugerowałem) ale napiszę że są na pewno większe niż Twoje bo Twoje są programowo żadne.
3. Każdy może wyrażać zdanie ale zdanie ma różną wartość w zależności od tego co robi. Inne znaczenie ma głos weterana, inny aktywnie udzielającego się a inny tego kto na wstępie pisze że on co najwyżej łaskawie przejrzy program partyjny i skrytykuje albo pochwali. To naturalne tak jak to że więcej do powiedzenia o macierzyństwie ma matka niż stara panna.
4. Teoretyzowanie i brak pojęcia o praktyce wypływa na różnych. Dlaczego KPP uznałeś za ok? Poprzez ściągnięcie programu w PDF. Koniec. To wszystkie kryteria?
KPP od dłuższego czasu nie prowadzi praktycznie szerszej działalności. I mówię to z całym szacunkiem dla wielu działaczy tej organizacji.
O sytuacji KPP, wcześniejszych szansach ZKP "P" można dyskutować długo na pewno nie zostały wykorzystane duże jak na polską lewicę ale to temat na dłuższą dyskusję.
No ale jak komuniści nie chcą działać w partii komunistycznej to co się dziwić że nie popiera jej klasa robotnicza? Można wyciągnąć wniosek że tutaj nic nie będzie i nic nie da radę i można siąść i głosić komunały albo olać sprawę i robić kasę (polecam J. Urban "Jajakobyły" gdzie przyznaje się do marksizmu ale twierdzi że jak klasa robotnicza nie chce PRL to niech wypier#$).
Ja myślę że PPR i Waryński mieli trudniej.
Ps.
Nie bierz wszystkiego osobiście to bolączki dużej części lewicy w PL.
Waryński miał o tyle trudniej, że za działalność rewolucyjną groziło mu więzienie, a nawet stryczek. Było mu łatwiej, bo ruch robotniczy był nie zapisaną kartą, a nie tak jak teraz nasycony antykomunizmem. Wtedy komuniści zaczynali od zera. Dziś są na minusie.
Moje osiągnięcia są programowo żadne, jak to trafnie określiłeś. Zorganizuj klasę robotniczą w partię, poprowadź ją do rewolucji i socjalizmu a zbudujemy ci pomnik:
A Warzecha - wódz polskiego proletariatu
Za Waryńskiego był antysocjalizm bo taki programowo powstał od razu jak powstał socjalizm a cała koncepcja była nieistniejącym rojeniem.
Widzę że nie masz pojęcia o tym czym piszesz i uważasz że jak ktoś odrzuca postawę zakładającą puste krytykanctwo przy jednoczesnej 100% bierności to musi być wodzem klasy robotniczej no ale nie moja sprawa by to tłumaczyć.
"Za Waryńskiego był antysocjalizm bo taki programowo powstał od razu jak powstał socjalizm a cała koncepcja była nieistniejącym rojeniem."
Jaka koncepcja? Jakiś bełkot. Możesz jaśniej?
Za Waryńskiego ruch robotniczy był, powiedzmy dziewiczy. Teraz jest po przejściach. Taka różnica.
"[...] uważasz że jak ktoś odrzuca postawę zakładającą puste krytykanctwo przy jednoczesnej 100% bierności to musi być wodzem klasy robotniczej [...].
Że co? Mniejsza z tym.
A co z tego twojego odrzucenia krytykanctwa i bierności wynika? Przekonałeś choćby kilku robotników do socjalizmu i zaangażowania rewolucyjnego? Chociaż jednego? Ani jednego?
Ale staraj się. To ciebie nazwiemy rewolucjonistą, naszym organizatorem i przywódcą, nazwiemy plac twoim imieniem, postawimy ci pomnik, napiszemy o tobie książki i podręczniki, nakręcimy filmy dokumentalne i fabularne. Przejdziesz do historii. Taka jest nagroda dla awangardy - wdzięczność i pamięć proletariatu.
Od powstania socjalizm istniał programowo antysocjalizm, a i dzisiaj o rzetelną mniej lub bardziej wiedzę o tym czym jest socjalizm niż wtedy.
Jak teraz można zwalić winę na karb tego że socjalizm był i się "nie udało" to wtedy można było zwalić na winę że nie było więc to nierealne.
Ps.
Za każdym razem będziesz mnie pytał ile osób do czego przekonałem? To taki chwyt retoryczny?
Za Waryńskiego, kiedy rodził się rewolucyjny ruch robotniczy, robotnicy garnęli się pod rewolucyjny sztandar, bo ze zwycięstwem rewolucji i socjalizmem wiązali nadzieję na wyrwanie się z kapitalistycznej nędzy. Byli wtedy zainteresowani rewolucją i socjalizmem, zdeterminowani i zaangażowani. Kiedy jednak burżuazja pod wpływem walki robotników rzuciła im ochłapy z pańskiego stołu wtedy nastąpiła rejterada spod sztandaru rewolucji pod sztandar reformizmu, a następnie jeszcze dalej spod sztandaru reformizmu pod sztandar solidaryzmu. Rewolucyjna walka klas ustąpiła kolaboracji klasowej. Dziś robotnicy nie przejawiają najmniejszego zainteresowania rewolucją i socjalizmem, nie mówiąc o jakimkolwiek zaangażowaniu. Sprzedali socjalizm za burżuazyjne srebrniki i jedyne o co jeszcze walczą to te srebrniki. Wyzysk i ucisk? Daj parę groszy więcej i wszystko gra. Do tego dochodzi ideologiczna tresura. Kijem i marchewką, bogiem i mamoną, po dobroci i pod przymusem, perswazją i przemocą klasa robotnicza została zintegrowana z kapitalizmem, a jej rewolucyjny potencjał skutecznie zneutralizowany.
Czy to się podoba, czy nie taki jest stan rzeczy. Rewolucji będzie można dokonać dopiero wtedy, gdy komuniści znajdą sposób na zerwanie robotniczej kolaboracji i rozpalenie walki klas. Trzeba znaleźć sposób na emancypację klasy robotniczej, która dziś jest zintegrowana z kapitalizmem.
Równie dobrze Lenin też mógł zająć się tylko FACEBOOKIEM czy czym innym ale wolał dochodzić do władzy 3 lata po tym jak miliony robotników poparły wojnę imperialistyczną a partie robotnicze stoczyły się na socjalimperializm.
Nie widzisz sprzecznych tendencji nawet w okresie kryzysu?
Nawet kryzys nie wyzwolił w klasie robotniczej tendencji rewolucyjnych, a jedynie obronne, mające na celu utrzymanie dotychczasowych zdobyczy w ramach kapitalizmu. Ani kroku do przodu! Żadnej ofensywy. Tylko defensywa. Okazuje się, że kryzys to dla klasy robotniczej za mało. Dzielnie weźmie jego ciężar na swoje barki i pokornie zniesie trudny okres, aż do wyjścia z kryzysu. Potrzebny jest kompletny krach, żeby doszło do rewolucji?
Skoro, Bartku, jesteś po właściwej stronie - choćby KPP(bis) - powiedz nam jaka jest twoja i reprezentowanej przez ciebie "rewolucyjnej strony" oferta dla robotników.
Oto oferta dla robotników aktualna do dziś:
http://www.youtube.com/watch?v=urOORtbw61Q
Robotnicy muszą tworzyć klasowe związki zawodowe i wstępować, albo popierać partie robotnicze, a nie burżuazyjne. Proste. Walczyć o swój los w związkach i partiach. Burżuazja ma swoje partie i organizacje. Robotnicy też muszą mieć swoje. Burżuazja wie, że musi być zorganizowana, a robotnicy jakoś nie widzą takiej potrzeby. Dopóki sami nie zainteresują się swoim losem nie pomoże najlepsze kierownictwo.
A dlaczego nie są zainteresowani? Może ty mi powiesz?
Odkąd istnieje przymus ekonomiczny robotnicy m u s z ą nająć się do pracy aby utrzymać się przy życiu. Nie muszą tworzyć związków zawodowych, zwłaszcza klasowych. Tak się jakoś składa, że k l a s o w e z w i ą z k i z a w o d o w e powstają z inicjatywy partii robotniczych. A tych w Trzeciej RP nie ma.
Jeśli zatem robotnicy zapisują się do jakichś związków zawodowych, to do już istniejących. Wybór jest, jak wiesz, ograniczony. KPP(bis) nie tworzy swoich klasowych związków zawodowych. Nawet nie próbuje.
Próbę taką podjęła Polska Partia Socjalistyczna. W zamyśle działaczy PPS (Cezarego Miżejewskiego i Grzegorza Ilki) klasowym związkiem zawodowym miała być Konfederacja Pracy. Ale nim nie jest. Ba, nawet przez moment nie była.
Za taki związek trudno również uznać Inicjatywę Pracowniczą. To tylko przyczółek anarchistów w zakładach pracy.
Brak klasowych związków zawodowych jest pochodną kondycji lewicy społecznej. Winić za to robotników nie sposób.
Od KPP(bis) trudno zresztą oczekiwać prób zorganizowania robotników w klasowych związkach zawodowych. Działacze KPP(bis) wywodzący się z PZPR, a następnie ZKP "Proletariat", do dziś oskarżają robotników o zdradę socjalizmu. Ich kontakt z klasą robotniczą urwał się, gdy wyparował "aktyw robotniczy" PZPR.
Pozostałe grupki radykalnej lewicy, w tym posttrockiści mogą co najwyżej o ten kontakt zabiegać, zadowalając się "dyżurnymi robotnikami" w swoich szeregach lub udawać, że trzymają rękę na pulsie (Socjalistyczna Alternatywa).
W tym temacie sytuacja nie zmienia się od lat.
Wiadomo, że robotnicy jako klasa mogą utożsamiać się tylko ze względnie masową organizacją. Przed II Wojną Światową takimi partiami były PPS i KPP. Ciągłość organizacyjna została jednak zerwana.
Stąd próby dróg na skróty - zaczepienia się o już istniejące organizacje związkowe. Wszystkie bez wyjątku zakończyły się niepowodzeniem. Drobne grupy polityczne nie były w stanie przekształcić istniejące już organizacje związkowe w klasowe. Nie doprowadziło do tego nawet współdziałanie kilku organizacji - casus WZZ "Sierpień 80". Nie pomogło nawet zaplecze polityczne (partie-matki).
Przyczyn jest wiele. Możemy wymienić kilka: braki kadrowe, wyniszczająca konkurencja, partyjniactwo, słaba kondycja partii-matki, nieznajomość miejscowych uwarunkowań i związane z tym przenoszenie wzorów i pomysłów (kalkomania), które na polskim gruncie nie przyjęły się - okazały się uliczką bez wyjścia.
Skoro nie ma partii robotniczych - nie ma również oferty dla robotników. To co proponuje PPP lub KPP(bis) za taką nie może nawet uchodzić, choć niektórzy tak to sobie wyobrażają.
Czy któraś z tych "partii" dała robotnikom poczucie godności?
Kiedyś taką ofertą był marksizm. Dlatego go odgruzowujemy.
"Brak klasowych związków zawodowych jest pochodną kondycji lewicy społecznej. Winić za to robotników nie sposób."
Czyli najpierw drobnoburżuazyjna inteligencja musi odgruzować marksizm, sformować kadry, wypracować ofertę programową i dopiero wyjść z nią do robotników? A wtedy powstaną klasowe związki zawodowe, a robotnicy zaczną utożsamiać się z partią robotniczą?
Powiedzmy, że marksizm jest odgruzowany, kadry sformowane, oferta programowa wypracowana i ruszacie do boju. Jakie są możliwości przebicia? Przecież "Wiadomo, że robotnicy jako klasa mogą utożsamiać się tylko ze względnie masową organizacją." Jaka jest szansa dotarcia do robotników z ofertą programową mając skromne środki materialne, zbliżone do zera środki agitacji i propagandy? Jak przebić mur burżuazyjnej propagandy? W jaki sposób wąska kadra może rozwinąć działalność w warunkach tak dużej dysproporcji sił? Myślicie, że wystarczy wyeliminować takie zjawiska jak "braki kadrowe, wyniszczająca konkurencja, partyjniactwo, słaba kondycja partii-matki, nieznajomość miejscowych uwarunkowań i związane z tym przenoszenie wzorów i pomysłów (kalkomania), które na polskim gruncie nie przyjęły się - okazały się uliczką bez wyjścia", a wtedy nastąpi odrodzenie ruchu? Przecież nawet najlepsze kierownictwo z najlepszym programem nic nie zdziała jeśli nie przebije się z nim do klasy robotniczej. Inaczej sprawa byłaby bardzo prosta.
Nie chodzi, Bartku, o inteligencję drobnoburżuazyjną - tylko o rewolucyjnych intelektualistów, którzy z e r w a l i ze swoją klasą, choćby z burżuazją, i s ł u ż ą (lub chcą służyć) proletariatowi (klasie robotniczej). Artykuł Iringa Fetschera http://pthm.org.pl/downloads/teksty-fetscher01.pdf z grubsza wyjaśnia sprawę.
Mogą się oni wywodzić z różnych grup społecznych. To oni wykonują pracę koncepcyjną. Kadry mają być przede wszystkim robotnicze.
Mocno upraszczając sprawę można powiedzieć, że idea chwyci, gdy zaiskrzy między garstką rewolucyjnych intelektualistów a robotnikami. Gdy z takich czy innych powodów nie iskrzy - mamy czas na odgruzowanie koncepcji marksistowskiej, zgodnie z sugestią Trockiego:
"Reakcyjne epoki, takie jak nasza, nie tylko dezintegrują i osłabiają klasę robotniczą, izolując jej awangardę, lecz również obniżają ogólny poziom ideologiczny ruchu i odrzucają myślenie polityczne wstecz do etapów dawno już przebytych. W tych warunkach zadaniem awangardy jest ponad wszystko nie dać się porwać wstecznej fali - trzeba płynąć pod prąd. Jeśli niekorzystna relacja sił uniemożliwia awangardzie utrzymanie zdobytych wcześniej pozycji politycznych, trzeba utrzymać się przynajmniej na pozycjach ideologicznych, ponieważ jest w nich wyrażone drogo okupione doświadczenie przeszłości. Głupcom taka polityka wydaje się "sekciarstwem". W rzeczywistości tylko ona przygotowuje nowy gigantyczny skok naprzód wraz z falą nadchodzącego historycznego przypływu (Lew Trocki "Stalinizm a bolszewizm").